CZYLI, PRAWDZIWI "CELEBRYCI"
EPOKI HELLENISTYCZNEJ
I
DEMETRIUSZ POLIORKETES
(337-283 r. p.n.e.)
Cz. VI
"Życie nas wszystkich, jak gdyby kierowane przez któregoś z bogów porusza się w kręgu dobra i zła, na przemian, przez cały czas"
Diodor
(czyli zmienność ludzkiego losu, między powodzeniem a niepowodzeniem)
Tymczasem, gdy Antygon Jednooki pokonał w bitwie na równinie orkińskiej w połowie 320 r. p.n.e. armię Eumenesa a jego samego zamknął i obległ w twierdzy Nora w górach Taurus, wszystkie swe siły skierował teraz przeciwko dwóm pozostałym towarzyszom Perdikkasa - Alketasowi i Attalosowi. Nieprzyjaciel był podzielony (Alketas stacjonował wówczas w Pizydii, zaś Attalos z flotą i zwerbowaną przez siebie armią przebywał w fenickim Tyrze), co stwarzało szansę na łatwe i szybkie zwycięstwo (Antygon jednak nie wiedział że Attalos zdołał się już połączyć z wojskiem Alketasa). Po przejściu ponad 450 km z Kapadocji do Pizydii (maszerując w dzień i w nocy, a robiąc jedynie krótkie postoje na odpoczynek dla koni i posiłek - co mocno wyczerpało jego armię), po siedmiu dniach i siedmiu nocach Antygon dotarł do Kretopolis - miasta założonego jeszcze przez Aleksandra Wielkiego i zasiedlonego przez kolonistów z Krety. Pomimo wyczerpania spowodowanego forsownym marszem, Antygon zdołał zyskać element zaskoczenia i zajął strategicznie ważne wzgórze, nim w ogóle Alketas i jego żołnierze zdołali rozeznać się w sytuacji. Zaskoczenie było całkowite, ale brat Perdikkasa nie stracił zimnej krwi, od razu też rzucił swoją jazdę (którą dowodził osobiście), aby ta odbiła wzgórze - tak oto rozpoczęła się bitwa pod Kretopolis. Hetajrowie Alketasa (pomimo tego iż byli konno) mieli utrudnione zadanie, gdyż musieli atakować pod górę, tam zaś czekała już na nich ustawiona do boju i najeżona długimi sarissami (niczym igłami jeża) falanga Antygona. Rozpoczęła się więc krwawa walka i po obu stronach padło wielu zabitych oraz rannych (był koniec 320 r. p.n.e.). Wówczas Antygon rzucił do boju 6 000 swojej jazdy, celem odcięcia jazdy Alketasa od głównego zaplecza i to się im udało. Teraz hetajrowie Alketasa (z nim samym na czele) wpadli w pułapkę Antygona i zostali odcięci od swojej piechoty. Widząc że nie ma możliwości ocalić swej jazdy przed nieuniknioną zagładą (atakowani byli bowiem z dwóch stron - z przodu, gdzie atak był łatwiejszy dla obrońców jako że atakowali z góry i od tyłu), Alketas wydostał się z pola bitwy, porzucił swoich konnych żołnierzy i dotarł do obozu piechoty. Nim jednak zdołał Alketas ruszyć ponownie do ataku, celem odciążenia swej jazdy walczącej na wzgórzu, Antygon posłał do boju swoje siły pancerne (tzw.: pancerne wojska starożytności) czyli słonie bojowe, o których nieprzyjaciel nie wiedział. Zresztą armia Alketasa była znacznie mniej liczna, posiadał bowiem zaledwie 16 000 żołnierzy i jakieś 900 konnych hetajrów, natomiast Antygon miał do dyspozycji armię złożoną z 40 000 żołnierzy i 7 000 konnych. Gdy więc słonie Antygona natarły na falangę piechoty Alketasa, jego żołnierze zaczęli ustępować (w obawie przed zmiażdżeniem przez te zwierzęta), tym samym czyniąc wyłomy we własnej formacji. Bitwa zaczęła zamieniać się w masakrę sił Alketasa, część jego żołnierzy poddała się lub dostała do niewoli (w tym sam Attalos, jego młodszy brat Polemon - który dwa lata wcześniej próbował przeszkodzić Ptolemeuszowi w przejęciu ciała Aleksandra Wielkiego, co mu się ostatecznie nie udało - oraz Diokimos). Natomiast alkietas z częścią swej piechoty uszedł z bitwy i przedostał się do miasta Termessos (ok. 35 km. na północny zachód od miasta Antalei - dziś Antalyi) i tam szukał schronienia.
Tymczasem po ucieczce Alketasa jego żołnierze złożyli broń, a zwycięski Antygon obiecał im nie tylko darowanie życia, ale zdobycie nowych łupów, jeśli tylko dołączą do jego armii. Tak też się stało. Natomiast mieszkańcy Termessos (którym wcześniej Alketas wyświadczył wiele dobrego, podobnie zresztą jak i innym mieszkańcom Pizydii), teraz klęli się na swój własny honor i na nieśmiertelnych bogów, że za żadne skarby nie wydadzą go Antygonowi. Jednak gdy Antygon ze swą armią stanął obozem pod Termessos i zażądał wydania zbiegów, wielu starszych wiekiem mieszkańców miasta (z których składała się rada miejska) postanowiło wydać Alketasa aby uniknąć zniszczenia miasta przez wojska Antygona. Przeciwko temu zaprotestowała młodzież, twierdząc że złamanie danego słowa będzie nie tylko obrazą bogów, ale wręcz wyrzeczeniem się wszelkich oznak męstwa i honoru z czego ponoć słynęli mieszkańcy Pizydii. Starsi próbowali tłumaczyć że siły Antygona liczą kilkadziesiąt tysięcy żołnierzy, zaprawionych w bojach macedońskich falangitów, natomiast obywateli Termessos jest zaledwie 6000 mężczyzn (kobiet było zapewne drugie tyle, ale kobiet wówczas nie wliczano do liczby obywateli miast), czy warto więc dla jednego Macedończyka ryzykować zagładę miasta? Młodsi jednak stwierdzili, że jeśli Alketas zostanie wydany, oni wyrzekną się swych rodziców i opuszczą miasto. Rada miejska nocą i w tajemnicy wysłała więc posła do Antygona, zgadzając się wydać mu Alketasa, ale w taki sposób, aby podejrzenie nie padło na nich. Członkowie rady oczywiście nie wiedzieli na ile szantaż młodych był prawdziwy. Gdyby bowiem mieli oni opuścić miasto, byłaby to katastrofa dla Termessos, gdyż oznaczałoby to wyludnienie i upadek tego grodu. Z drugiej jednak strony młodzi musieliby szukać sobie innego miejsca do zamieszkania, co nie było wcale łatwe (pisałem już kiedyś z jaką niechęcią Grecy przyjmowali uchodźców i uciekinierów z innych polis, a Termessos - choć leżące w Pizydii, było miastem greckim). Starsi poprosili więc Antygona aby przez kilka dni atakował miasto (a przynajmniej udawał że tak czyni) co by spowodowało że młodzi musieliby stanąć do walki w obronie swego grodu. Ostatecznie Antygon miał się wycofać pozorując ucieczkę, a w tym czasie oni (czyli starsi) mieli mu dostarczyć Alketasa - żywego lub martwego. Tak też się stało, Antygon rozpoczął pozorowany atak na miasto zmuszając młodych do podjęcia obrony i wyjścia poza mury. W tym czasie starsi - wspomagani przez niewolników - zamierzali pochwycić Alketasa, co im się ostatecznie nie udało, ponieważ ten, widząc co się dzieje i nie chcąc być wydanym w ręce Antygona, popełnił samobójstwo. Jego ciało złożono w lektyce, przykryto płaszczem i boczną bramą (tak aby nie dosięgnął ich wzrok obrońców) zanieśli je Antygonowi. Ten zaś - gdy otrzymał już to, czego żądał - wycofał wojsko i zawrócił.
Radość młodych z odniesionego "zwycięstwa" nie trwała jednak długo. Gdy bowiem przybyli do miasta i dowiedzieli się o śmierci Alkietasa, zapałali potwornym gniewem w kierunku swych własnych ojców. Zarzucając im zdradę i złamanie przysięgi danej bogom, gotowi byli podpalić całe miasto z żalu za tak perfidne świętokradztwo. Gdy więc zapalili pochodnie i ruszyli by palić domostwa swych ojców, jedynie prośby ich matek, sióstr i żon powstrzymały młodych przed popełnieniem owego czynu. Nie chcąc jednak przebywać w tym przeklętym przez bogów mieście, opuścili je i przez kolejne miesiące pałali się swoistą partyzantką, napadając na mniejsze oddziały armii Antygona. Po jakimś czasie odnaleźli gnijące już i porzucone w polu ciało Alketasa, które nosiło ślady licznych cięć i podpaleń (gdyż Antygon poddał je trzydniowym torturom, odkrawając poszczególne części ciała Alketasa i paląc je, a następnie wyrzucając resztę zwłok bez należytego pogrzebu). Wyprawili mu pogrzeb i oddali należną cześć jako swemu dobroczyńcy (jak wspominałem wyżej, Alketas wyrządził mieszkańcom Pizydii wiele dobrego i dlatego był tutaj dobrze pamiętany). Antygon zaś wycofał się do Kretopolis, gdzie przebywał przez kilka kolejnych miesięcy roku 319 p.n.e. Tam też przybył do niego z Pelli niejaki Arystodemos z Miletu (Grek, który był jednym z najbardziej zaufanych współpracowników i prawdopodobnie również przyjaciół Antygona Jednookiego), informując go o śmierci regenta Antypatra i przejęciu władzy regencyjnej przez Poliperchona. Ta nominacja była na rękę Antygonowi, i pomimo iż poparł Kassandra (syna zmarłego Antypatra) jako nowego regenta (który pełnił dotąd funkcję chiliarchy - czyli dowódcy tysiąc osobowej gwardii pieszej), to właśnie w Poliperchonie widział nadzieję na wykrojenie dla siebie własnego królestwa w Azji. Zamierzał teraz otoczyć się przyjaciółmi tworząc z nich wiernych wasali i obdarzając ich tytułami oraz przydziałami ziemi po to, aby zbudować nową elitę nowego królestwa rodu Antygonidów (dlatego też zaproponował sojusz i złożenie przysięgi wierności przez Eumenesa, zamkniętego w twierdzy Nora, o czym pisałem w poprzedniej części). Tworząc wiernych wasali, chciał zapewnić tron sobie i swemu synowi - młodemu Demetriuszowi, tym samym wyrzekając się wierności dotychczasowym królom Macedonii.
Eumenes jednak go przechytrzył. Złożył co prawda przysięgę wierności, ale przede wszystkim była ona skierowana do królów (i do Olimpias - matki Aleksandra Wielkiego) a Antygon był tam wymieniony niejako przy okazji. Potem Eumenes sprzymierzył się z Poliperchonem i zajął skarbiec królewski mieszczący się w mieście Kyinda w Cylicji, oraz dowództwo nad oddziałem Srebrnych Tarcz - elitarnej formacji pamiętającej czasy Filipa II (bowiem wiek większości żołnierzy tej formacji wynosił więcej niż czterdzieści lat). Eumenes jasno się więc opowiedział jako przeciwnik (a nawet wróg) Antygona i jego wielkich królewskich planów. Nim jednak doszło do nowej walki pomiędzy tymi dwoma wodzami, Antygon musiał jeszcze zająć się pewną kwestią która się w tym czasie pojawiła, a mianowicie satrapa Frygii Hellesponckiej - Arridajos, zdając sobie sprawę z zamiarów Antygona, również postanowił zadbać o swój interes i wprowadzić własne załogi wojskowe do kluczowych miast Frygii, które dotąd były miastami wolnymi, a jednym z takich miast (największym i najważniejszym) było Kyzikos, leżące nad Propontydą (dziś jest to Morze Marmara, leżące pomiędzy cieśninami Bosfor i Dardanele, które w starożytności nosiły nazwy: Bosfor Tracki i Hellespont). Kiedy więc Arridajos udał się tam, prowadząc ze sobą 10 000 najemników pieszych, 1000 macedońskich falangitów i 500 perskich łuczników oraz procarzy, a także wszelkiego typu machiny oblężnicze do zdobywania miast, natychmiast przystąpił do oblężenia tego dużego grodu i zażądał od mieszkańców zgody na wprowadzenie w mury swojej załogi. Atak Arridajosa był całkowitym zaskoczeniem dla mieszkańców Kyzikos i to do tego stopnia, że większość z nich w tym czasie przebywała poza murami miasta. Nie mogli oni teraz dostać się do środka aby stanąć w jego obronie, ale jednocześnie nie zamierzali tracić suwerenności i godzić się na żądanie satrapy Frygii (Kyzikos było jednym z greckich wolnych miast nie należących do macedońskich satrapii stworzonych po upadku Imperium Perskiego). Wysłali więc do Macedończyka swych posłów, twierdząc, że gotowi są uczynić wszystko czego sobie Arridajos zażyczy, poza wpuszczeniem w obręb murów macedońskiej załogi. Potajemnie zaś gromadzili młodych, a zdatnych do walki mężczyzn i chłopców, oraz uzbrajali niewolników, obsadzając nimi mury miejskie.
Celowo też przeciągali narady z Arridajosem, twierdząc że jego żądanie wprowadzenia wojska macedońskiego w obręb murów musi być zaakceptowane przez radę miejską, a nie wszyscy jej przedstawiciele znajdują się w obrębie miasta, dlatego też uzyskali zgodę Arridajosa na ich sprowadzenie z powrotem do grodu. Spuścili więc swe okręty na wody Propontydy i zbierali po okolicy wszystkich rozproszonych obywateli swego miasta, szczególnie tych zdolnych do walki. Wysłali też prośbę o pomoc do Bizancjum (innego dużego greckiego wolnego miasta na Propontydzie), które przysłało wsparcie w postaci machin miotających kule. W ciągu dosłownie kilku dni od pojawienia się Arridajosa Kyzikos było gotowe do odparcia jego ataku, a poza tym miasto było doskonale naturalnie przygotowane do obrony, zabezpieczone przed atakiem od północy, wschodu i zachodu a jedynie podejście południowe dawało jakieś szanse atakującym, ale też tylko w sytuacji wyzyskania elementu zaskoczenia, które w tym momencie zostało zaprzepaszczone. Ostatecznie więc odmówili Arridajosowi wpuszczenia jego załogi w obręb murów swego grodu, a ten, widząc że miasto jest doskonale przygotowane do długiej obrony, zrezygnował z dalszego oblężenia, zwinął obóz i wrócił do swojej prowincji. O wydarzeniach spod Kyzikos wkrótce dowiedział się Antygon, który przebywał wówczas w swej ulubionej frygijskiej miejscowości - Kelajnaj (potem miasto to ok. 300 r. p.n.e. otrzyma nazwę Apamea, nadaną mu przez Antiocha I Sotera, syna Seleukosa - jednego z wodzów Aleksandra Wielkiego. Antioch nazwie tak owe miasto na cześć swej matki Apamy. 188 r. p.n.e. w Apamei podpisany zostanie pokój pomiędzy Rzymem a Imperium Seleucydów po przegranej przez Antiocha III Wielkiego w wojnie z rzymską Republiką). Antygon natychmiast zebrał 20 000 żołnierzy piechoty i 3000 jazdy i z tymi siłami ruszył na odsiecz Kyzikos, ale dotarł w chwili, gdy sił Arridajosa nie było już pod miastem. Oczywiście zapewnił mieszkańców o swym poparciu i prawie Kyzikos do suwerenności, a następnie wysłał posłów do Arridajosa i oskarżył go iż ośmielił się zaatakować greckie miasto, które w niczym nie zawiniło. Oskarżył go tym samym o zdradę i próbę stworzenia własnego władztwa (czyli o to samo do czego dążył sam Antygon), nakazał mu też opuścić satrapię frygijską, wybrać sobie jedno z miast i tam osiąść do końca życia, by w spokoju i z dala od polityki wieść dostatnie życie. Arridajous wysłuchawszy żądań Antygona wpadł w gniew i o mały włos nie skazał posłów - którzy przynieśli taką wiadomość - na podobną karę, na jaką zaraz po śmierci ojca w sierpniu 320 r. p.n.e skazał Kassander posłów z Aten - Demadesa i jego syna Demeasa (których w więzieniu zasieczono kijami na śmierć, za to tylko, iż w imieniu Aten zażądali wycofania się macedońskiej załogi z twierdzy Munichia, leżącej w Pireusie nieopodal Aten. Nie wspominałem o tym, gdyż temat ten bezpośrednio nie dotyczył ani Antygona ani też jego syna Demeteriusza, który jest tutaj głównym bohaterem tej części).
Arridajous w tej sytuacji uznał się za wroga Antygona i wysłał swoich posłów do twierdzy Nora w której zamknięty był wówczas Eumenes, proponując mu sojusz a także uwolnienie z oblężenia. Nim jednak do tego doszło, Antygon uderzył pierwszy i zmusił Arridajosa do zamknięcia się w mieście Kios, które obległ (319 r. p.n.e.). Antygon jednak nie zamierzał tracić czasu na oblężenie zamkniętego Arridajosa (w tym czasie pokonał już dwóch swoich wrogów - Alketasa i Attalosa, ten drugi przebywał w jego niewoli, dwóch pozostałych zamknął w twierdzach i odciął, jednego w Kios a drugiego w Norze) i postanowił w tym czasie zawalczyć o poszerzenie własnego władztwa na obszarze Azji Mniejszej, atakując satrapię Lidii należącą do Klejtosa. Ten jednak mając mniej żołnierzy nie zamierzał się bronić, a wsiadłszy na okręt popłynął do Macedonii, aby tam na miejscu poskarżyć się królom i Poliperchonowi na samowolne poczynania Antygona w Azji. Antygon zaś (przy pomocy kilku obywateli miasta) zajął podstępem Efez, a gdy przybył tam z Cylicji Ajschylos z Rodos, wioząc na czterech okrętach 600 talentów srebra, które wiózł dla królów do Macedonii, Antygon skonfiskował mu te środki twierdząc, że sam musi opłacić armię i potrzebuje na to pieniędzy. Zasilony tymi środkami szybko przejął pozostałe miasta Lidii i podporządkował je swej władzy. Jednak wzrastająca pozycja Eumenesa jako realnego przeciwnika Antygona, była dla niego policzkiem, dlatego też postanowił zdyskredytować Eumenesa w oczach armii, nim dojdzie do pierwszego starcia pomiędzy ich armiami. Niczego jednak Antygon nie osiągnął, bowiem i w tym przypadku szczęście jakie nieodstępowało Eumenesa od dłuższego czasu, raz jeszcze mu do pomogło.
Bitwa pod Paraitakene
(Srebrne Tarcze Eumenesa przeciw falandze Antygona)
317 r. p.n.e.
CDN.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz