Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 17 września 2023

JESTEM KRÓLEM WASZYM PRAWDZIWYM, A NIE MALOWANYM..." - Cz. XXV

CZYLI, JAK TO W POLSCE
NARÓD WYBIERAŁ SWOICH KRÓLÓW?





BATORY - KOSZMAR MOSKALA

Cz. XI







O ROSJI IWANA IV GROŹNEGO


 Nim przejdziemy do wojny, jaka wybuchła na wschodnich i północnych rubieżach Rzeczypospolitej w tym mniej więcej czasie, w którym Batory rozprawiał się ze zbuntowanym Gdańskiem - warto słów parę powiedzieć o ówczesnej Moskwie pod rządami cara Iwana IV Groźnego, gdyż w taki właśnie sposób można wyrobić sobie zdanie odnośnie dwóch walczących stron. Oczywiście najlepiej opisywać dany kraj, posługując się relacjami świadków żyjących w tamtej epoce, i ja też tak właśnie uczynię. Posłużę się w tym przypadku dziełem pt.: "Moscowia" - ojca Antonio Possevino, papieskiego dyplomaty, który od marca 1581 do września 1582 r. odbył dwukrotnie podróż do kraju Iwana IV Groźnego. W swej pracy posiłkował się on również wydanym w 1557 r. w Wiedniu dziełem Zygmunta Herbersteina pt.: "Rerum Moscoviticarum commentari" ("Wspomnienia o sprawach moskiewskich"), jak również opisem tego kraju pozostawionym przez Aleksandra Gwagnina (komendanta Witebska w latach 1569-1587). Pomimo tego że ojciec Possevino był Włochem oraz dyplomatą Stolicy Apostolskiej i doskonale znał wytyczne papieży: Leona X, Klemensa VII, Piusa V i Grzegorza XIII odnośnie nawiązania stosunków dyplomatycznych Rzymu z państwem moskiewskim, to mimo to jego praca jest dziełem obiektywnym. Co prawda język jest archaiczny, więc nie będę przytaczał całości tego dzieła, ale postaram się wybrać najbardziej wartościowe zeń fragmenty. Possewino jako kapłan głównie skupiał się na kwestiach religijnych, mimo to nieco miejsca pozostawił również opisowi geografii, historii, obyczajów, ceremoniału, genealogii Rurykowiczów oraz wojnie polsko-rosyjskiej o Inflanty, zakończonej zwycięstwem Rzeczpospolitej i pokojem zawartym w Jamie Zapolskim, do którego Possevino - jak sam twierdzi - również się przyczynił. Oczywiście niektóre opisy sobie daruję, jak choćby historię Moskwy, geografię tego kraju czy też genealogię dynastii Rurykowiczów, bo nie wydaje mi się to akurat w tym momencie szczególnie istotne. Skupimy się za to na innych informacjach i od nich też zacznijmy.

Possevino opisuje, że największymi miastami w kraju cara Iwana IV Groźnego są: Moskwa, Smoleńsk (miasto utracone przez Wielkie Księstwo Litewskie w 1514 r. a odzyskane przez Rzeczpospolitą w 1611), Nowogród Wielki, Psków, Twer, Wołogda i Astrachań. Papieski dyplomata odwiedził Moskwę w dziesięć lat po zniszczeniu większości miasta w czasie najazdu Tatarów Krymskich chana - Dewlet I Gireja (maj 1571 r.). W czasie pożaru który wówczas został rozpętany, spłonęła większość miasta, łącznie z najważniejszymi dzielnicami: Kitajgrodem i Kremlem. Co prawda wówczas Tatarom nie udało się wedrzeć do miasta, ale tylko dlatego, że uniemożliwiła im to prawdziwa ściana ognia (ci, którzy próbowali wejść w mury Moskwy w poszukiwaniu jasyru i łupów - już nie wracali). Było to jednak wielkie zwycięstwo chanatu krymskiego nad Moskwą od czasów chana Tochtamysza z 1382 r. i chana Edygeja z 1408 r. (w tym drugim przypadku zniszczono jedynie przedpola Moskwy). Iwan IV na wiadomość o zdobyciu Moskwy uciekł na północ do Jarosławia, pozostawiając swoich żołnierzy, opryczników i ludność na pastwę Tatarów (po tym zwycięstwie Dewlet Girej napisał upokarzający list do Iwana, w którym znalazły się takie słowa: "Poszedłem do ciebie, spaliłem twoje miasto Moskwę, chciałem twej korony i twej głowy, ale tyś się nie zjawił i nie przyjąłeś bitwy i jeszcze się carem mienisz? Jeśli masz najmniejsze poczucie wstydu, to przyjdź i stoczymy bój! Chcesz szczerej przyjaźni z nami, oddaj Kazań i Astrachań. A jeśli mi chcesz ofiarować pieniądze, to gdybyś miał wszystkie skarby świata - na próżno! To, czego ja chcę - to Kazań i Astrachań. A drogi twego panowania widziałem i znam". W czasie tego najazdu spłonęło lub zostało zabitych przez Tatarów kilkadziesiąt tysięcy mieszkańców Moskwy (z ok. 100 000 jakie miasto to liczyło przed w najazdem Dewlet Gireja). Straty były tak wielkie, że zmarłych grzebano jeszcze dwa miesiące potem (od razu też przypomniała mi się opowieść Polki, która wracała do Ojczyzny z Kazachstanu w ramach repatriacji po zakończeniu II Wojny Światowej. Jadąc pociągiem towarowym - przeznaczonym jednak do przewozu ludzi - zauważyła że jest tam ubikacja w pociągu, a ponieważ chciała z niej skorzystać, poprosiła ruskiego strażnika żeby dał jej klucz do ubikacji. Ten to uczynił, a gdy ona otworzyła drzwi ubikacji... zamarła. Tam bowiem było ściśniętych kilka martwych, skostniałych od zimna i stojących pionowo ciał z poprzedniego transportu - jeden przy drugim. Przerażona tym widokiem poszła do strażnika i powiedziała że tam w ubikacji "stoją trupy". On na to jej odpowiedział: "No i co, że stoją? wkrótce przyjdzie odwilż, to przestaną stać i może wtedy ktoś je pochowa. To jest Rosja" - dodał).

Possevino - będąc w Moskwie dziesięć lat po najeździe tatarskim - stwierdził, iż miasto liczy sobie 30 000 mieszkańców i pisał: "Domy zajmują wiele przestrzeni, także szerokie ulice i liczne place. Wiele jest też świątyń, ale wzniesione zostały raczej dla ozdoby miasta niż dla kultu religijnego, ponieważ prawie cały rok większość z nich jest zamknięta". Possewino dodał również, że moskiewski Kreml wzniesiony został przez włoskiego architekta - Pietro Antonio Solariego (zwanego w Rosji - Piotrem Friazinem), zaproszonego tam przez gosudara (tytuł cara obowiązywał w Rosji dopiero od 1547 r. a Rzeczpospolita uznała go dopiero w 1634 r.) Iwana III. Wzniósł on mury, baszty Kremla i Granitową Pałatę (oczywiście nie był to jedyny Włoch, który rozbudowywał Kreml, innymi byli: Arystoteles Fioravanti z Bolonii, Antonio i Marco Ruffo, Aloisio de Carcano oraz Gilardi). Miasta: Smoleńsk, Nowogród i Psków szacował papieski dyplomata na 20 000 mieszkańców. Twer na nieco mniej, ale jednocześnie pisał: "Z daleka robi wrażenie wielkiego i pięknego miasta, murów jednak nie ma, chociaż jest w nim spora liczba domów, dlatego że było prawie całkowicie wolne od zniszczeń wojennych i napadów nieprzyjaciół. Z tego powodu także Wołogda i Kazań oraz w ogóle tereny bardziej na północ są bardziej zaludnione". Niestety jednak najazdy tatarskie, epidemia dżumy (która przyszła wkrótce potem 1571-1572) oraz krwawa polityka cara Iwana IV, której celem było mordowanie wszelkiej możliwej opozycji wśród bojarstwa i kapłanów prawosławnych (owa niesławna Oprycznina z lat 1565-1572), spowodowała ogromne wyludnienie w kraju, szczególnie na prowincji: "Jest rzeczą pewną że nieraz można było przejść w jego państwie (Iwana IV Groźnego) trzysta tysięcy  kroków i nie spotkać ani jednego człowieka". Ogromne, negatywne wrażenie sprawiły na nim wsie-widma, czyli wsie zupełnie pozbawione ludzi, w których żyły dzikie zwierzęta. Pamiętajmy, że mówimy o latach 1581-1582, czyli okresie po zakończeniu tych największych najazdów tatarskich, oraz po zakończeniu wojny z Rzeczpospolitą, ale jeszcze przed Wielką Smutą z początku XVII wieku.


HETMAN ŻÓŁKIEWSKI i HUSARIA NA KREMLU



Possevino opisywał również charakter i ducha bojowego poddanych cara Iwana IV i często przeczył w tym wypadku relacjom polskim, które przypisywały Moskalom tchórzostwo oraz fanatyzm religijny (pisałem już kiedyś o tym jak w polskich relacjach z lat 1609-1612 i 1617-1618 opisywane były przykłady fanatycznego wręcz zawierzenia ludu moskiewskiego obrazom świętych, które traktowane były na zasadzie odrębnego bóstwa. Np. wysłany po prowiant rotmistrz chorągwi jazdy Kotowskiego - operującej w rejonie Moskwy, w której to na Kremlu stacjonował ze swą jazdą i piechotą Aleksander Gosiewski, w Kitajgrodzie - Zborowski, a w moskiewskim Białygrodzie - Borkowski, Wejher i Kazanowski - opisywał w swym pamiętniku, że spotkał w lesie ruskich chłopów, którzy niszczyli święte obrazy tylko dlatego, że coś im w życiu nie wyszło, a zawierzyli swoje życie bóstwu świętego obrazu i gdy tylko ono ich zawiodło, natychmiast się na nim mścili, rozbijając je. Gdy zaś wymodlili dla siebie jakieś profity, ozdabiali święte obrazy i palili tam świece oraz znosili wszelkiego typu dary). Possevino co prawda pisał o tym, że Polacy i Litwini w otwartym polu są niepokonani, ale za to Moskale częściej zdobywają twierdze i potrafią się w nich dobrze umacniać i okopywać. Twierdził też, pisząc o Moskowii, że: "Często nawet kobiety biorą na siebie obowiązek żołnierzy - gdy trzeba przynosić wodę do gaszenia ognia, lub gromadzić i zrzucać z wałów wielkie kamienie lub ciskać zaostrzone drągi (...) Jeśli ktoś z załogi padnie od ciosu nieprzyjaciół lub w wyniku eksplozji wyleci w powietrze, zaraz zajmuje jego miejsce inny (...) - jednym słowem nikt nie żałuje trudu ani życia. Zahartowani na zimno często przed nim oraz przed deszczem, śniegiem i wiatrem, kryją się tylko pod wiązką gałęzi lub płachtą rozpostartą na wbitych kijach (...). Także na głód są bardzo wytrzymali, zadowalają się wodą zmieszaną z mąką owsianą. Opowiedział mi król Polski (mowa o Stefanie Batorym), że w twierdzach inflanckich napotykano takich, którzy dość długo odżywiali się w ten sposób i że gdy już prawie wszyscy wyginęli, ci, którzy pozostali, ledwie żywi, wciąż jeszcze obawiali się, czy przez oddanie się w niewolę nie łamią przysięgi złożonej swemu księciu, że służyć mu będą aż do  śmierci. Na tym właśnie polega ich siła, dzięki której są zdolni do największego bohaterstwa". W tym miejscu wydaje się jednak - biorąc pod uwagę inne źródła z tamtej epoki - że informacje na temat bohaterstwa Moskali są mocno przesadzone.

Państwo moskiewskie w tamtym czasie pozbawione było dostępu do morza (mam tu oczywiście na myśli niezamarzające zimą morze, dzięki któremu można by było uruchomić handel z Europą, do czego Iwan IV dążył. Co prawda od 1555 r. istniała w Archangielsku angielska Kompania Moskiewska (notabene pismo powołujące do życia ową kompanię - założoną przez królową Marię I Tudor - i wysłaną ponownie szlakiem północnym przez Morze Białe do Moskwy, w celu akceptacji i złożenia podpisu przez cara Iwana IV, napisane zostało w trzech językach wówczas międzynarodowych na dużych obszarach Europy: po grecku, po włosku i po polsku. Trzeba pamiętać również i o tym, że gdy jeszcze pod koniec XVII wieku Moskale zawierali traktat handlowy z Chinami, spisywano go także w trzech językach, w języku mandaryńskim, w języku mandżurskim - którym posługiwała się dynastia Qing, oraz... w języku polskim, wówczas oficjalnym języku dworu moskiewskiego). Mimo zawarcia tego układu handlowego z Anglią, realnie państwo moskiewskie Iwana IV było pozbawione dostępu do ciepłego morza i realnie tym samym uniemożliwiony był handel z Europą zachodnią. Dlatego też Iwan rozpoczął wojnę o Inflanty, których zdobycie z takimi portami jak Narwa, Rewel, Dorpat czy Ryga umożliwiłoby mu podjęcie ekspansji handlowej i pozwoliło Rosji uzyskać morskie okno na Europę a tym samym na Świat.

Possevino również pisał, że poziom wykształcenia Moskali jest dramatycznie niski: "Nie ma tam też żadnych szkół średnich ani akademii, lecz tylko szkoły (mowa o  szkołach cerkiewno-diakowskich), w  których chłopcy uczą się czytania i pisania na Ewangeliach, Dziejach Apostolskich, kronice i  na jakichś homiliach, przede wszystkim Jana Chryzostoma". Stan wykształcenia duchowieństwa prawosławnego był według Possevina jeszcze gorszy gdyż: "Nie posiadają oni książek ani wykształcenia teologicznego". I rzeczywiście, pierwsze prawosławne książki w języku ruskim, zostały wydane w Krakowie na początku XVI wieku w tamtejszej drukarni Szwajpolta Fiola. Pierwsza drukarnia w Moskwie i w ogóle na ziemiach którymi władał Iwan IV, powstała dopiero w roku 1564, a założyli ją dwaj przyjaciele - Iwan Fiodorow i Piotr Mścisławiec. Wydali oni tylko jedną książkę "Apostoł - czyli dzieje apostolskie". Istnienie jednak drukarni zostało odebrane przez mieszkańców Moskwy jako obraza Boga i już na przełomie 1564 i 1565 r. dochodziło do ataków na nią (wybijania okien i prób podpalenia). Ostatecznie została ona zdemolowana i podpalona w styczniu lub lutym 1565 r. a jej właściciele - w obawie o własne życie - czym prędzej uciekli do Wilna. Tak więc na długie dekady zakończyła się próba założenia w Moskwie drukarni, która drukowałaby słowo pisane i tym samym rozpowszechniała wiedzę wśród kapłaństwa i bojarów (co ciekawe i to warto również powiedzieć - w takiej Rzeczpospolitej łacina była nie tylko językiem szlachty i duchowieństwa, lecz również językiem mieszczan a nawet chłopów, gdyż dzięki szkołom przykościelnym i przyklasztornym ludność uczyła się tego języka i był on realnie drugim językiem w Rzeczpospolitej, o czym przekonał się pewnego razu francuski podróżnik, gdy krakowski woźnica zwrócił się do niego w pięknej mowie Cycerona i Horacego).


CAR IWAN IV GROŹNY




 Ojciec Antonio Possevino przedstawił również w swej książce postać Iwana IV Groźnego którego spotkał na własne oczy. Oto jego opis: "Jego ubranie wyróżniało się spośród innych blaskiem i wspaniałością. W  złote szaty wszyte były drogie kamienie, z ramion zwisał płaszcz wykonany w taki sam sposób (...) W ręku trzymał srebrny posoch podobny do biskupiego pastorału, także wysadzany kosztownościami. Moskwicini nazywają go "possok" (...) Miał na sobie dwa łańcuchy złożone z przeplatających się kuleczek złotych i dużych drogocennych kamieni. Jeden z łańcuchów zwisał na piersi, na drugim zaś nieco krótszym wisiał złoty krzyż długości dłoni, szeroki na dwa palce". Dalej Possevino pisał, iż Iwan odznaczał się wyjątkową pychą i gdy tylko wspomniał o władcach chrześcijańskich z innych krajów, ten rzekł: "A jacyś to są władcy na świecie?" Dalej papieski wysłannik opisuje charakter narodowy Moskali i ich wręcz niewolnicze przywiązanie do władzy. Władzy, która odbiera im wolność i godność: "Wszyscy Moskwicini oddają władcy taką cześć, jakiej nie można sobie wyobrazić. Często dają głośny wyraz - nawet jeśli w to nie wierzą - temu, że od niego mają życie, zdrowie i wszystkie dobra doczesne, że wszystko zawdzięczają łasce Bożej i łaskawości wielkiego cara (...) Jeśli chodzi o tytuły królewskie, a nawet cesarskie, to książę nie stara się o nie gdzie indziej, ponieważ sam je sobie przywłaszczył". Jednocześnie Possevino pisze, że Iwan wymyślił sobie swoją własną genealogię w którą wierzy i która ponoć wywodzi się od niejakiego Prusa, syna cesarza Oktawiana Augusta, którego ten osadził nad Wisłą, a potomkiem Prusa był Ruryk - założyciel dynastii Rurykowiczów. Rosja też według Iwana miała należeć do najstarszych krajów świata i jak twierdził car: "Przeto w tym samym czasie, gdy wy w Italii, my w państwie moskiewskim przyjęliśmy wiarę chrześcijańską, którą zachowaliśmy nieskażoną".




Possevino (jak już wspomniałem wyżej) odbył dwie podróże do Moskwy. Pierwsza rozpoczęła się w marcu 1581 r. i trwała kilka miesięcy, drugą zaś rozpoczął w lutym 1582 r. Między tymi podróżami miała miejsce śmierć syna i następcy cara - Iwana Iwanowicza, którego ojciec osobiście zamordował, uderzając go posochem w głowę w Słobodzie Aleksandrowskiej  (listopad 1581 r.). Według według słów Possevina całe zdarzenie wyglądało następująco. Któregoś dnia car Iwan zastał swoją synową Helenę (wywodzącą się ze znanego rodu bojarskiego Szeremietiewów) odpoczywającą w pałacu na jednej z ław w samej tylko koszuli. Moskiewskim zwyczajem było wówczas, że kobiety szlachetnego rodu musiały wkładać na siebie co najmniej trzy koszule aby ukryć swe ciało i swą nagość, jednak Helena była wówczas w ciąży i zapewne było jej niewygodnie w tylu strojach. Widząc to Iwan (a będąc prywatnie religijnym fanatykiem - notabene potrafił mordować ludzi osobiście w najbardziej okrutny sposób, np. po ułożonych na ziemi jeden przy drugim i związanych więźniach, przejeżdżał końmi lub karocą tak długo, aż tryskały z nich wnętrzności. A jednocześnie potrafił się długo i niezwykle intensywnie modlić. Oczywiście nie mam tutaj nikomu za złe, że ktoś się modli, bowiem modlitwa realnie jest drogą do Boga. Problem tylko polega na tym, że ten człowiek modlił się w trakcie popełniania zbrodni - jak choćby podczas mordowania mieszkańców Nowogrodu Wielkiego - co dla mnie jest zupełnym kuriozum), Iwan okrutnie pobił swoją synową. Słysząc krzyki i płacz swej małżonki, przybiegł tam syn i następca cara - Iwan, który starał się zasłonić żonę swym ciałem przed ciosami ojca. Car jednak jak zwykle był w swym szaleńczym transie, w czasie którego nie myślał logicznie, tylko bił i mordował - i tak też stało się w tym przypadku. Czerwony ze złości władca - widząc że syn próbuje osłonić swą żonę przed jego ciosami - chwycił w ręce leżący nieopodal posoch i uderzył nim potomka w skroń. Gdy książę osunął się na ziemię, Iwanowi wróciła świadomość. Widząc co uczynił, starał się nie dopuścić do zgonu syna. Przeniesiono księcia do jego komnat i opatrzono mu głowę, jednak szybko pojawiła się wysoka gorączka i po pięciu dniach od owego zdarzenia, Iwan Iwanowicz zmarł w wieku zaledwie 27 lat.

Na tym należałoby zakończyć opis państwa moskiewskiego ręki Antonio Possevina - nuncjusza papieskiego wysłanego do Rzeczpospolitej, który miał również za zadanie przyjrzeć się państwu carów moskiewskich.




CDN.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz