Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 29 października 2023

WINO, KOBIETY I... TRON WE KRWI - CZYLI PONURY CIEŃ BIZANCJUM - Cz. XXXII

NIM JESZCZE 
NAD KONSTANTYNOPOLEM
ZAŁOPOTAŁ ZIELONY
SZTANDAR MAHOMETA





III

RZYMIANKA Z WYBORU

(W TROSCE O SYNA)

Cz. VI







KRÓL KRÓLÓW
Cz. VI


 Prowodyrem nowej wojny na Wschodzie był król Armenii - Tigranes V (wprowadzony na tron przez Korbulona i panujący w Armenii z poparciem Rzymu), który zaatakował krainę Adiabene w Mezopotamii i tym samym skierował na siebie gniew Wologazesa (61 r.). Ten zaś, po uporaniu się z buntem w Hyrkanii (północno-wschodnie regiony królestwa Partów, a konkretnie południowy obszar Morza Kaspijskiego) miał teraz wolną rękę do działania w Armenii. Posłał więc do Adiabene część swej gwardii królewskiej pod wodzą Monesesa, który szybko uporał się z wojskami Tigranesa i wraz z władcą Adiabene - Monobazosem, przenieśli działania wojenne bezpośrednio na ziemi Armenii i wspólnie oblężyli Tigranesa w Tigranocercie. Tymczasem rzymski wódz Gnejusz Domicjusz Korbulon przebywał wówczas w Syrii, gdzie zajmował się przygotowaniem tej prowincji do obrony przed spodziewanym atakiem ze strony Partów (jednocześnie popadł też w konflikt z nieprzyjaznym mu namiestnikiem Kapadocji - Lucjuszem Cesenniuszem Petusem). Tymczasem Partowie zebrali swoje siły pod Nisibis i byli gotowi do ataku na Syrię. Próbując temu zaradzić, Korbulon wysłał do Wologazesa posłów, którzy mieli zaproponować zawieszenie broni i uzgodnić ku temu odpowiednie warunki. Władca Partów przystał na tę propozycję i w zamian za wycofanie się swojej armii spod Nisibis (oraz wojsk oblegających Tigranocertę), zażądał aby rzymskie legiony również opuściły Armenię i przyniosły się do Kapadocji - czyli już bezpośrednio na teren Imperium Rzymskiego. Poza tym żądał aby cesarz Neron zatwierdził jego brata Tiridatesa jako nowego króla Armenii. Korbulon zgodził się na te warunki aby utrzymać pokój, chodź zdawał sobie doskonale sprawę, że jest to zaledwie kupienie czasu przed kolejną partyjską wyprawą na Syrię lub Armenię.

Z tych warunków zawieszenia broni niezadowolony był namiestnik Syrii Cesenniusz Petus, który uznał że Korbulon dopuścił się zdrady wobec cesarza skoro przystał na tego typu warunki. Petus wielokrotnie wcześniej podważał zasługi Korbulona i starał się go zdyskredytować, a gdy ten zgodził się na owo porozumienie z Partami, uznał że łatwo się go pozbędzie, samemu zdobywając sławę zwycięskiego wodza. Kierując się więc tą myślą, wyruszył w kierunku Armenii, jednocześnie łamiąc porozumienie zawarte przez Korbulona. Ten zaś (z legionami syryjskimi) stanął nad Eufratem przygotowując się do przekroczenia rzeki, gdy nowa wojna była już pewna. Wiosną 62 r. Petus wkroczył do Armenii i szybko dotarł do Tigranocerty (o tym, jak pewny był zwycięstwa świadczy fakt, że na tę kampanię zabrał również swoją żonę i syna, których na początku pozostawił na dworze króla Tigranesa V w Tigranocercie), sam zaś ruszył na spotkanie głównej armii partyjskiej, dowodzonej przez samego króla Wolagazesa. Do spotkania obu armii doszło pod twierdzą Rhandeia (leżącą nad rzeką Arsanias), gdzie wywiązała się krwawa bitwa, która zadecydowała o przeszłości Armenii na kolejne dekady. Bitwę tę wygrali Partowie, zaś dwa legiony którymi dysponował Petus zostały w większości wybite, pochwyceni w niewolę Rzymianie zostali zaś zmuszeni do przejścia pod jarzmem (co było hańbą dla żołnierza), a część schroniła się w twierdzy Rhandeia - która wkrótce potem też musiała się poddać. Petus zbiegł z pola bitwy, ewakuował swoją rodzinę z Tigranocerty i podążył na południe, na spotkanie z Korbulonem. Doszło do niego nieopodal miasta Melitene, a Petus namawiał Korbulona aby ponownie wkroczył do Armenii. Ten jednak odmówił, twierdząc że jego wojska są wyczerpane (wcześniej po zbudowaniu mostu pontonowego, przeprawił się przez Eufrat i wkroczył do Mezopotamii, ale na wiadomość o klęsce Petusa pod Rhandeią - wycofał się stamtąd) i potrzebuje czasu na wzmocnienie swych sił.




Armenia została więc zajęta przez Partów, ale Wologazes pragnął teraz to uprawomocnić, a co za tym idzie zawrzeć wreszcie z Rzymianami trwały pokój. Wysłał więc do Korbulowa swego generała Monesesa, który zaproponował zawarcie układu pokojowego na zasadzie: Armenia pozostaje w strefie wpływów Rzymu, ale będzie tam panował ród Arsacydów w osobie brata królewskiego - Tiridatesa. Korbulon ponownie przystał na ten układ, choć jednocześnie zastrzegł że ostateczna decyzja należy do Nerona i to z nim Wologazes powinien się porozumieć. W każdym razie - nim oficjalnie podpisano pokój - weszło w życie zawieszenie broni, na mocy którego Rzymianie zlikwidowali umocnienia w rejonie Eufratu, natomiast Partowie wycofali się z Armenii (pozostały tam jedynie siły nowego króla tej krainy -  Tiridatesa I). Tymczasem Rzym - stolica Imperium (i najprawdopodobniej stolica ówcześnie znanego świata), żył swoim życiem, w którym praktycznie nie było miejsca na interesowanie przez mieszkańców owej stolicy świata, jakąś wojną toczoną na wschodnich rubieżach ogromnego Imperium. Neron (którego szczególnie elita senatorska czyli nobilitas, jak również klasa średnia czyli ekwici, uważali za potwora), był naprawdę kochany przez zwykłych (najuboższych) Rzymian, a świadczy o tym też fakt, że nigdy przed nim ani nigdy po nim nie było aż tylu uzurpatorów, którzy po śmierci w 68 r. pojawiali się tu i ówdzie w różnych prowincjach Imperium. Gdyby Neron był tak bardzo znienawidzony przez lud, jak chcieliby to widzieć wielce arystokraci oraz wyznawcy nowego kultu zwani chrześcijanami - to żaden uzurpator podający się potem za Nerona, nigdy by nie użył jego nazwiska w celu przejęcia władzy - choć oczywiście żadnemu z nich władzy w ten sposób przejąć się nie udało). I rzeczywiście lud rzymski się bogacił. Neron nie łupił go podatkami, a nawet zmniejszał te, które już były (w ogóle planował znieść wszystkie podatki pośrednie, których zbieraniem zajmowali się znienawidzeni publikanie - o czym pisałem w poprzedniej części - ostatecznie jednak wyperswadowano mu ten pomysł, w czym dużą rolę odegrał również jego mentor Seneka). Miejskie magazyny zbożowe były pełne i redystrybucja zboża przebiegała bez przeszkód (w tym czasie najbiedniejsi Rzymianie mieli zagwarantowaną darmową dzienną rację chleba).





A poza tym Rzym żył igrzyskami, których za czasów Nerona organizowano wiele. Cesarz ustanowił dwa nowe święta - Juwenalia, (święto ku czci młodości) w 59 r. i Neronia w 60 r. (to ostatnie święto odbywać się miało co 5 lat i uświetniano je wyścigami rydwanów, oraz konkursami muzycznymi w których Neron również występował). W Rzymie w tym czasie powstawały też nowe budowle, jak choćby hala targowa Macelum Magnum na wzgórzu Celius (wybudowana w latach 56-57), będąca prawdziwym antycznym centrum handlowym, w którym sprzedawano praktycznie wszystko, począwszy od żywności, trunkach ściąganych z różnych prowincji Imperium (głównie wina z Italii, Grecji, Galii i Hiszpanii, oraz piwa z Belgii), skończywszy zaś na niewolnikach. W 61 r wzniesiono gimnazjon do ćwiczeń atletycznych, a w latach 62-63 sławne termy Nerona (bodajże wówczas największe i najnowocześniejsze jak na tamte czasy łaźnie). Rzym piękniał więc i rósł niezależnie od wydarzeń dziejących się na granicach Imperium, a wraz z Rzymem rosły inne miasta Cesarstwa. Niestety jednak wszystko co dobre kiedyś musi się skończyć i tak było i w tym przypadku. Rok 62 należy uznać za swoistą cezurę dzielącą ośmioletnie panowanie Nerona (który wkraczał wówczas w 25 rok życia), od okresu kolejnych sześciu ostatnich lat jego życia. Wtedy nastąpiła gruntowna zmiana w polityce Nerona, w jego zachowaniu i prawdopodobnie w jego planach na przyszłość, a pierwszą jego oznaką było pozbycie się dotychczasowych współpracowników i przyjaciół. Najpierw swoje stanowisko utracił prefekt pretorianów - Sekstus Afraniusz Burrus - który sprawował tę funkcję od ponad dziesięciu lat (prefektem pretorianów został dzięki Agrypinie - matce Nerona, której był kochankiem). Wycofał się do swego majątku ziemskiego, ale zapewne czuł się upokorzony, ponieważ jeszcze w tym samym 62 r. zmarł prawdopodobnie w wyniku żalu i być może depresji (?). Jego miejsce zajęła dosyć nieciekawa postać, a mianowicie Ofroniusz Tygellinus (zwany też "złym duchem Nerona"). Udało mu się awansować, choć nie tylko wywodził się z rzymskiej biedoty, ale również z tzw. środowiska kryminogennego. Dorastał w świecie pełnym przestępców, gwałcicieli i morderców i takie wychowanie mocno odcisnęło na nim swoje piętno. Jak każdy nuworysz lubił dobre życie, dlatego też już jako cesarski prefekt otaczał się przepychem i... mnóstwem kobiet.




Następnie cesarz - zapewne za namową swej kochanki Poppei Sabiny - postanowił pozbyć się narzuconej mu wcześniej małżonki - Klaudii Oktawii (córki cesarza Klaudiusza). Młoda dziewczyna została zmuszona do rozwodu, a następnie wygnana na wyspę Pandaterię (gdzie z rozkazu Nerona 9 czerwca 62 r. została zamordowana podczas kąpieli. Miała tylko 22 lata.). Teraz cesarz poślubił Poppeę i przy jej boku oddawał się najbardziej lubieżnym praktykom seksualnym. Główną organizatorką tego typu praktyk była niejaka Kalwia Kryspinilla, zwana "magistra libidinum" ("mistrzyni rozkoszy miłosnych"). Petroniusz w swym "Satyrikonie" sportretował ją jako lubieżną dziwkę, która zajmowała się stręczeniem Neronowi i jego otoczeniu nawet bardzo młodych dziewcząt (w owym tekście znajdują się takie choćby słowa, wypowiadane przez osobę która dokładnie odpowiada postaci Kryspinilii, iż: "Niech mnie Junona znienawidzi, jeśli pamiętam, bym kiedykolwiek była dziewicą! Już jako niemowlę puszczałam się z rówieśnikami"). W tym samym 62 r Neron pozbył się również swego dotychczasowego nauczyciela i mentora - Lucjusza Anneusza Senekę (podobno żegnał się z nim rzewnie płacząc). Na razie jeszcze Seneka zachował życie. W listopadzie tego roku zmarł zaś satyryk Persjusz (również stały bywalec dworu Nerona). Tak więc odchodziła "stara gwardia" która pamiętała jeszcze rządy Klaudiusza i Agrypiny, przychodzili zaś ludzie nowi, którzy wszystko co mieli, zawdzięczali Neronowi. Rok 62 to również wznowienie zapomnianych już od dłuższego czasu procesów o obrazę majestatu. Ponownie wszelkiej maści prowokatorzy i donosiciele mieli swoje Eldorado, donosząc na tych, którzy w niezbyt przychylnych słowach wypowiadać mieli się o swym imperatorze. Znów zapełniły się lochy, a sądy miały pełne ręce roboty. Znów jednak należy tutaj podkreślić że tego typu procesy dotyczyły najczęściej ludzi majętnych, czyli znów wywodzących się z kręgów nobilitas lub ekwitów, natomiast reszta rzymskiego społeczeństwa żyła jakby obok tego. Natomiast (co też warto podkreślić) w tymże 62 r. uwolniony z więzienia dzięki poleceniu cesarza, został apostoł Paweł, (który przebywał w lochu kilkanaście miesięcy), mógł teraz bezpiecznie opuścić Rzym i udał się w dalszą drogę do Hiszpanii (zapewne wpływ na jego uwolnienie mieli ludzie z gmin chrześcijańskich, również tej rzymskiej choć wydaje mi się że ona jeszcze wówczas nie była zbyt liczna i nie była wpływowa, to znaczy nie było tam ludzi możnych. Choć oczywiście mogę się mylić jako że najprawdopodobniej Aulus Plaucjusz rzymski wódz który podbił Brytanię w 43 r za sprawą swej żony Pomponii Grecyny zapewne był chrześcijaninem. Oczywiście nie ma na to żadnych dowodów, ale Pomponia bez wątpienia wyznawała wiarę w Christosa, jej małżonek mógł więc także przekonać się do wiary żony. Henryk Sienkiewicz w swym "Quo vadis" wyznaczył Aulusa Plaucjusza i Pomponię Grecynę jako opiekunów i przybranych rodziców Kaliny - zwanej również Ligią od nazwy barbarzyńskiego plemienia Ligów zza Renu z którego się wywodziła).

Henryk Sienkiewicz włożył w usta swych bohaterów następujący dialog który ma miejsce gdy Petroniusz wraz ze swym siostrzeńcem Markiem Winicjuszem (który zakochał się w Ligii), odwiedzają dom Plaucjuszów. Dochodzi wówczas do ciekawej konwersacji która nieco przybliża przekonanie, iż Pomponia Grecyna była chrześcijanką - chociaż oczywiście stuprocentowej pewności nie mamy. Petroniusz mówi mianowicie: "Jakże inny jest wasz świat, od tego świata, którym włada nasz Neron". Pomponia zaś odpowiada: "Światem nie Neron rządzi, lecz Bóg!". "A więc ty wierzysz w bogi, Pomponio?" - zapytuje zdziwiony Petroniusz.



"Wierzę w Boga, który jest jeden, sprawiedliwy i wszechmocny!" - odpowiada Pomponia Grecyna.




Potem w rozmowie z Winicjuszem, Petroniusz mówi mu: "Wierzy w Boga, który jeden, sprawiedliwy i wszechmocny; a ja nie wierzę. Ale zgadzam się, że każda kobieta ma trzy albo cztery dusze, tylko żadna nie ma duszy rozumnej".



Wspominam o tym wszystkim nie bez potrzeby, bowiem to właśnie do tej stolicy ówczesnego świata, do Rzymu przybył w 66 r. brat króla Partów Wologazesa I - Tiridates I, nowy król Armenii (a jednocześnie wielki kapłan zoroastryjski, o czym również należy wspomnieć ale to już następnym razem).




CDN.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz