TWÓRCY EUROPEJSKICH CYWILIZACJI
SŁOWIANIE I CELTOWIE
PIERWSZE EUROPEJSKIE CYWILIZACJE
SŁOWIANIE
(POLITYCZNY UPADEK FILISTEI - DOMINACJA IZRAELA I JUDY)
(ok. 925 r. p.n.e. - 738 r. p.n.e.)
Cz. VI
FILISTEA
CZASY UPADKU
(ok. 925 r. p.n.e. - 738 r. p.n.e.)
Cz. VI
OMRYDZI
(885 - 841 r p.n.e.)
Cz. II
Aszurnasirpal II - nowy król Asyrii który objął tron po śmierci swego ojca Tikulti-Ninurty II w 884 r. p.n.e., był wysokim, postawnym mężczyzną o orlim nosie i zimnym spojrzeniu (przynajmniej tak go opisują ówczesne źródła). Był też żądny nowych zdobyczy i podbojów. Na początku skierował się przeciwko plemionom górskim na wschodzie, które szybko sobie podporządkował, następnie podbił Zamuę (leżącą w dzisiejszym okręgu Sulejmanija w północno-wschodnim Iraku, a raczej w Kurdystanie), potem ruszył na ludy mieszkające w górach Kasziari i je ujarzmił, czyniąc tam nową prowincję ze stolicą w Tuszchanie (dzisiejszy Karch). Po tych wszystkich zdobyczach skierował się teraz Aszurnasirpal na zachód i przekroczywszy Eufrat najechał królestwo Bit-Adini, które już od dawna siało niepokoje i podburzało do buntu wiernych dotąd asyryjskich wasali jak choćby Bit-Chalupe leżące nad Chaburem ze stolicą w Suru, gdzie Bit-Adini osadziło swego marionetkowego władcę, który wypowiedział posłuszeństwo Asyrii. Aszurnasirpal ruszył na buntowników w roku 881 p.n.e. i zdobył Suru (miasto leżące na południe od Karkemisz), po czym surowo ukarał przywódców buntu obdzierając ich ze skóry, a skóry te przywieszając na słupie, który ustawił przed bramą miejską. Część mieszkańców zaangażowanych w obronę swego miasta kazał spalić żywcem, inną część zamurować w pobliżu owego słupa, a jeszcze inną część wbić na pale. Gdy już przeszła mu ochota na tak mordercze widowiska, kazał teraz wziętym do niewoli wojownikom (których jeszcze nie zabił) wyłupić oczy, obciąć ręce, uszy i nosy a niektórych nawet kazał wykastrować. Potem zabrał się za mieszkańców zbuntowanego Suru i kazał ściągnąć przed swe oblicze młodzież - zarówno chłopców jak i dziewczęta, a następnie kazał ich spalić. Łącznie zginęło 6500 wojowników, o liczbie zamordowanych mieszkańców miasta źródła milczą. Tym samym jednak Aszurnasirpal dał jasny sygnał wszystkim władcom od Eufratu po Synaj, że albo się podporządkują jego władzy, albo skończą podobnie jak mieszkańcy Suru.
Z miasta tego wywiózł również bogate łupy: srebro, złoto, drogocenne kamienie, maści, tkaniny wełniane i lniane, cedr (wszystko to zostało skrupulatnie odnotowane w spisie wykonanym na kamiennych tablicach, który przetrwał do naszych czasów). Wydawało się że nauczka jaką udzielił Aszurnasirpal Suru, podziała otrzeźwiająco na Bit-Adini, tym bardziej że dwa lata później (879 p.n.e.) asyryjski władca świętował oficjalne przenosiny do wybudowanego przez siebie od nowa miasta zwanego Kalchu. Miasto co prawda nie było nowe, bowiem założył je czterysta lat wcześniej Salmanasar I, jednak zostało zupełnie od nowa ukształtowane przez Aszurnasirpala II. Właściwie nie wiadomo dlaczego ten władca postanowił przenieść swą stolicę z pradawnego Aszur do Kalchu? Prawdopodobnie (a jest to zaledwie przypuszczenie) chciał on tym samym obniżyć pozycję kapłanów boga Assura i dlatego z chwilą swego wstąpienia na tron, rozpoczął wielkie prace budowlane w miejscu, gdzie Wielki Zab łączy się z Eufratem. Ściągnięto w to miejsce tysiące niewolników, którzy całymi dniami w pocie czoła pracowali nad tym, aby stworzyć miasto jakie pragnął ujrzeć Aszurnasirpal. Jak już wspomniałem Kalchu istniało już wcześniej, ale przez poprzednie dekady popadło w ruinę, dlatego też tamte budowle wyburzono stawiając zupełnie nowe, wcześniej wyrównując teren i tworząc miejsce pod pałac królewski jak również pod główny plac miejski i wytaczając nowe ulice. Miasto otoczone zostało murami o długości 8 km. i wysokości 15 m. Cytadela, pałac królewski i główna świątynia boga Assura umiejscowione zostały w północno-wschodniej części miasta, która była przyjęła formę reprezentacyjną. Drzwi wejściowych do pałacu królewskiego strzygły olbrzymie trzymetrowe skrzydlate byki z ludzkimi głowami o pięciu nogach, które na wszystkich gościach robiły piorunujące wrażenie (niektórym wręcz wydawało się że byki żyją realnie, gdyż tak było to pomyślane iż nogi wydawały się im poruszać. Było to oczywiście złudzenie optyczne, ale mocno oddziaływało na psychikę). Ściany pokryte były kolorowymi płaskorzeźbami, a zewsząd biła potęga oraz przepych - i tego właśnie pragnął Aszurnasirpal.
WEJŚCIE DO PAŁACU KRÓLEWSKIEGO W KALCHU
Aszurnasirpal kazał również stworzyć dla siebie mini zoo w pałacowym ogrodzie, w którym trzymano strusie, lwy, byki, słonie i małpy. Podczas otwarcia owej stolicy wiosną 879 r p.n.e., sprowadzono tam zewsząd 70 000 ludzi, którzy mieli stać się nowymi mieszkańcami Kalchu (a byli to zarówno robotnicy, królewscy urzędnicy jak również ściągani tam mieszkańcy innych asyryjskich miast). Oczywiście asyryjski władca zaprosił na tę uroczystość okolicznych królów i wiadomym było że należało się tam stawić, aby nie narazić się na gniew tego wojowniczego i porywczego monarchy. Wszyscy oczywiście zostali przyjęci po królewsku a sam Aszurnasirpal chwalił się, że uczynił wszystko co w jego mocy, aby gościom było dobrze i wygodnie. Zapewnił im wszelkie udogodnienia - i to nie tylko władcą, ale również i zwykłym ludziom, którzy brali udział w uroczystości inauguracji nowego Kalchu (zapewnił im np. darmowe i publiczne łaźnie, gdzie mogli się wykąpać po trudach dnia). Oczywiście nikomu też nie zabrakło jadła i napojów, a biorąc pod uwagę listę zwierząt jakie zostały zabite aby uhonorować otwarcie, należy dodać że były to ogromne ilości (1000 wołów, 1000 sztuk młodego bydła, 15 000 owiec, 1000 jagniąt, 5000 ptaków myśliwskich, 500 gazel, 1000 wielkich ptaków, 500 gęsi, 500 żurawi, 10 000 gołębi, 10 000 małych ptaków, 10 000 ryb, 10 000 jajek, 10 000 bohnów chleba, 10 000 miar piwa i 10 000 miar wina. Oczywiście wymieniłem tylko podstawowe składniki, pomijając jednak wykwintne potrawy jakie z nich podawano, a jednym z nich była chociażby potrawa, którą dziś nazywamy... kebabem). Wszystko oczywiście było obliczone na ukazanie potęgi państwa asyryjskiego i na wyrobieniu takiego przekonania, że jakikolwiek opór wobec takiej potęgi jest z góry skazany na porażkę i bezcelowy.
Oczywiście na uczcie tej i na inauguracji Kalchu nie byli obecni ani królowie Izraela, ani Judy, nie przybył tam także król Aramu. Swą osobą nie uświetnił tej uroczystości również władca Babilonu król Nabu-appal-iddina, który w roku (880 p.n.e.) rozpoczął działania wojenne przeciwko Asyrii. Wysłał on wsparcie 3000 wojowników na pomoc zbuntowanemu plemieniu Suchu, mającemu swe siedziby nad środkowym Eufratem. Pomaszerowali oni teraz w górę rzeki, aby zdobyć twierdzę Suru (tej samej, którą Aszurnasirpal zdobył i spustoszył w poprzednim roku). Ale wojska asyryjskie stacjonujące w prowincji Kummuch podążyły za nimi i w dwudniowej bitwie nad rzeką Chaburu zadały im druzgocącą klęskę. Zwycięstwo to znacznie rozszerzyło wpływy Asyrii w Mezopotamii i nad górnym Eufratem, czym zresztą chwalił się w swej inskrypcji sam Aszurnasirpal: "Ustanowiłem moc i potęgę nad krajem Suchu. Bojaźń przed moją władzą sięgała aż do krainy Karduniasz (północna Babilonia), a mrożący krew w żyłach strach przed moim orężem, powalił na kolana krainę Chaldu" (Chaldea - czyli kraina na południe od Babilonii). W 879 r. p.n.e. wybuchło kolejne powstanie plemienia Suchu, podsycane przez Bit-Adini), ponownie krwawo stłumione przez Aszurnasirpala. Władca ten miał już dosyć dywersyjnych działań Aramejczyków na swym terenie i w roku 878 p.n.e. ruszył zbrojnie na stolicę Bit-Adini Til-Barsip, którą zdobył przy użyciu machin oblężniczych i taranów. Pokonanych w ogromnej większości czekał podobny los do obrońców miasta Suru, z tą wszakże różnicą, że śmierć spotkała jedynie mężczyzn zdolnych do noszenia broni, wszystkie zaś kobiety i dzieci poszły w niewolę, jednak królestwo Bit-Adini nie zostało zlikwidowane, a z Til-Barsip Asyryjczycy się wycofali (powrócą tam na stałe dwadzieścia lat później).
Po tym zwycięstwie - pewny swego - postanowił Aszurnasirpal rozpocząć wielką inwazję na Syrię w celu całkowitej eliminacji niebezpieczeństwa aramejskiego. Przed wyprawą urządził w Kalchu wspaniałe uroczystości, które miały symbolizować przyszłe zwycięstwo, a przedstawienie polegało na wybiciu pewnej ilości jadowitych węży, oraz na ostatecznej walce pomiędzy samym królem (ucharakteryzowanym na boga Assura), a wojownikiem który nosił na sobie skórę dużego węża, a do hełmu miał przymocowane rogi (co miało znów symbolizować rogatego węża - symbol Aramejczyków). Oczywiście król z łatwością pokonał swego przeciwnika, co miało być dobrą wróżbą przed zbliżającą się kampanią wojenną, do której doszło na wiosnę 877 r. p.n.e. Armia (której trzon stanowiła mobilna jazda), po przekroczeniu Eufratu stanęła pod murami potężnego miasta Karkemisz. Jego władca król Sangara otworzył przed Aszurnasirpalem bramy i ofiarował mu złoto oraz inne daniny, aby tylko nie niszczył jego miasta a ludność pozostawił w spokoju. Tak też się stało, ale Sangara musiał uznać się odtąd za sługę i lennika Asyrii. Następnym miastem do którego dotarli Asyryjczycy była Hattina. I tutaj również król o imieniu Labarna uznał się za "niewolnika" Aszurnasirpala i przekazał mu wysoką daninę w zamian za oszczędzenie miasta i uniemożliwienie jego rabunku. Gdy te dwa duże miasta podały się Asyryjczykom, inne aramejskie ośrodki wręcz masowo otwierały swe bramy przed asyryjskim królem (czym ten potem chełpił się w swej inskrypcji, pisząc że aramejskie węże chyliły czoła przed potęgą Assura). Kampania ta w zasadzie nie była kampanią wojenną, a triumfalnym marszem po haracz, bowiem żadne miasto na drodze przemarszu Asyryjczyków nie ośmieliło się sprzeciwić Aszurnasirpalowi i nie zamknęło przed nim swych bram.
Tak więc kolejno poddawały się pod asyryjskie jarzmo miasta Hattiny: Kalno, Arpad, Aleppo, Chamat i Karkar. Gdy asyryjski władca przez nikogo nie powstrzymany przekroczył rzekę Orontes i doszedł do Arwadu nad Morzem Śródziemnym - miasto to również skapitulowało, podobnie jak Gebal (Byblos), Beryt, Sydon i Tyr. Kampania roku 877 p.n.e. okazała się ogromnym sukcesem, gdyż - praktycznie bez rozlewu krwi - rozciągnęła panowanie asyryjskie na aramejskie miasta północnej Syrii. Asyryjska kampania co prawda nie dotarła do Aramu i jego stolicy Damaszku, ani też do Izraela, jednak w tych właśnie krajach budziła ona ogromną trwogę, gdyż całkowicie zmieniała dotychczasowy układ sił na całym Bliskim Wschodzie. Oto bowiem władca odległej Asyrii dotarł do Morza Śródziemnego i uzależnił od siebie wszystkie aramejskie królestwa z północnej Mezopotamii i Syrii, które odtąd musiały mu corocznie wysyłać daniny. Wydaje się jednak że owa wojowniczość i żądza mordu, jaka cechowała Aszurnasirpala II w czasie pierwszych lat jego panowania, ustąpiła w kolejnych latach, bowiem nie podjął się on już inwazji na Damaszek czy Izrael i zapewne wystarczył mu sam strach tych ludów odczuwany przed jego potęgą. Żył on więc odtąd dostatnio w Kalchu i wziął udział w jeszcze tylko jednej kampanii wojennej w roku 866 p.n.e., ale tylko po to, aby stłumić powstanie jakie wybuchło w górach Kasziari na wschodzie Imperium Asyryjskiego. Mimo to cień jaki rzucał Aszurnasirpal na cały Lewant, powodował paraliżujący strach tamtejszych ludów i niemożność realnego przeciwdziałania asyryjskiej dominacji.
A tymczasem po śmierci króla Izraela - Omriego (ok. 873 r. p.n.e.), na tron w Samarii wstąpił jego syn - Achab. Samaria (jak pisałem już w poprzedniej części) była miastem stworzonym w dobrej do obrony okolicy i spełniała wszystkie warunki królewskiego miasta rezydencjonalnego. Problem tylko polegał na tym że była... za mało żydowska (nie było tam żadnej bożnicy ku czci Jahwe - o czym też pisałem w poprzedniej części). Było to bowiem miasto typowo kananejskie, a Achab potrzebował stolicy dla Żydów aby mógł realnie konkurować o przewodnictwo duchowe i kulturowe z Jerozolimą. Dlatego też - gdy tylko wstąpił na tron Izraela - postanowił założyć nową stolicą (realnie była to więc już czwarta stolica Izraela, po Sychem, Tirsie i Samarii). Wzniósł ją na północ od Samarii i Tirsy, w kraju Issachara (będącym rodzinnym plemieniem rodu Omriego), a miasto wzniesione w tamtejszej dolinie (leżącej u stóp góry Gilboa) nazwał Jizreel. Miasto które wzniósł, było miastem tylko dla Żydów i tutaj panował jako król żydowski, zaś w Samarii jako władca Kanaanu. Kazał tam też wznieść bożnicę ku czci Jahwe, ale jego postępowanie nie spodobało się na południu, czego wyrazy mamy chociażby w I Księdze Królewskiej, w której zapisane jest iż: "postępował gorzej od wszystkich swych poprzedników". Wzniesienie Jizreel nie mogło spotkać się ze zrozumieniem, ani tym bardziej z sympatią w Jerozolimie, gdyż w ogóle istnienie Północnego Królestwa Izraela godziło nie tylko w podstawy rodu Dawida (który wciąż panował w Judzie), ale przede wszystkim w potęgę kapłanów tamtejszej Świątyni wzniesionej przez Salomona, którzy twierdzili iż są jedynymi pełnomocnikami Jahwe wśród ludu wybranego.
Notabene, uważam że w ogóle cały Stary Testament i wszystkie księgi z nim związane należałoby odesłać do lamusa. To jest w ogóle niepotrzebne w chrześcijaństwie i mogłoby być tylko przywoływane na zasadzie jakichś odniesień historycznych, tylko i wyłącznie tyle. Już pomijając bowiem całą rzeszę bzdur, jakie tam się często spotyka, to jednak jest to już archaizm taki, jak z czasów Neandertalczyków. Mało tego, uważam że i Nowy Testament też należałoby odrzucić, poza może przywołaniem nauk i życia Jezusa - które i tak jest w dużej mierze pocięte, gdyż z człowieka jakim był Jezus - choć oczywiście miał w sobie ową boskość która nie należała do naszej planety - zrobiło się jakiegoś bożka, który musiał być zawsze i wszędzie wyjątkowy. A to bzdura. Nie da się bowiem na tym świecie, w tej gęstości w której my żyjemy być wyjątkowym. Jest tu bowiem tyle negatywnych czynników które oddziałują na nasze życie, że nawet anioł nie byłby w stanie powstrzymać się przed grzechami jakie tutaj na nas czyhają. I Jezus też nie był od nich wolny. Ową "boskość" zaś dopiero w sobie rozbudzał i choć On ją posiadał od początku, to jednak musiał ją najpierw poznać, musiał się jej ponownie nauczyć, aby tutaj móc spełnić zadanie, jakiego wcześniej sam zgodził się podjąć. Była to bowiem wyższa "nie z tego świata" ("Królestwo moje nie jest z tego świata"). Ale niestety nawet On nie był wolny od tych wszystkich rzeczy, które nas tutaj otaczają i które powodują albo nasz duchowy upadek albo wzrost - i temu właśnie ma służyć ten świat, to materialne piekło w którym żyjemy, bo cel jest jasny i prosty i Jezus o tym mówił. Celem jest bowiem wyrwanie się stąd i dostąpienie Królestwa Bożego. Ale jak mamy się stąd wyrwać, skoro wciąż wracamy do bzdur spisanych przez potomków pasterzy kóz z doliny Kanaanu, którzy stworzyli sobie taki właśnie obraz Boga okrutnego i żądnego krwi, a które to przesłanie nawet w Nowym Testamencie też w pewnym sensie jest powielane, poprzez różne głupoty którymi do dzisiaj ulega Kościół. Podstawą jest uświadomić sobie jedno - piekło istnieje i my w nim żyjemy, innego nie ma Istnieje reinkarnacja i jest podstawą naszego zniewolenia, a klucz do wolności leży w naszych sercach, tyle i tylko tyle.
I powiedzcie mi teraz, jak to się ma do tych wszystkich opowiadań starotestamentowych czy nawet przypowieści? 😮💨 Poza tym uświadomienie sobie tego faktu - że realnie żyjemy w piekle - stanowi odpowiedź na te wszystkie płaczliwe pytania zadawane od dekad, czy też od stuleci, a które sprowadzają się chociażby do słów: "Gdzie był Bóg w Auschwitz?". Matko Bosko Częstochosko - bóg z Auschwitz (czy z jakimikolwiek innymi zbrodniami) nie ma nic wspólnego z prostego powodu, ponieważ obdarzył nas Wolną Wolą, a my stworzyliśmy sobie taki świat, jako substytut prawdziwego Świata (tzw. Królestwa Bożego) i im dalej jesteśmy od Boga, tym więcej mamy miejsc podobnych do Auschwitz, bo prawiłem celem nie jest życie tutaj tylko... Tam. Ok. Ale się powymądrzałem co? 😚 Odszedłem od tematu, ale rzeczywiście jeżeli się nad tym trochę zastanowić, to wszystko jest jasne i proste i te wszystkie górnolotne pytania oraz mądre wypowiedzi kapłanów jak żyć, stają się bezproduktywne. Jezus mówił otwarcie: "Niech twoja mowa będzie prosta, tak, tak, nie, nie". Wiemy co mamy zrobić żeby się stąd uwolnić, więc nie miejmy pretensji do Boga, że świat w którym żyjemy jest światem bólu i cierpienia. Już wcześniej wielokrotnie mówiłem i pisałem że zawsze posiadamy indywidualną sieć telefoniczną i możemy w każdym momencie swego życia zadzwonić do Boga, bo nigdy na tym świecie nie jesteśmy sami, choćbyśmy byli w największym piekle i nie widzieli dla siebie żadnego wyjścia z tej żałosnej i często tragicznej sytuacji. Telefon jest, linia też nie jest zajęta i tylko od nas zależy czy zechcemy z niej skorzystać, a nie potem kompromitować się pytając "Gdzie był Bóg w Auschwitz" 🙄.
Tak już mam niekiedy że czasem budzi się we mnie ta moralizatorsko-duchowa część mojej natury. A potem, jak zwykle, wracamy do swego piekiełka 😅. Wracając zaś do tematu, Achab kontynuował dobre stosunki z władcą Judy - Jozafatem, z królem Tyru oraz z władcą Aramu - Ben-Hadadem II (prawdopodobnie syn albo wnuk Ben-Hadada I o którym pisałem w poprzedniej części). Oczywiście pomijając krótką wojenkę, jaką stoczył z królem z Damaszku (wiadomo tylko że odniósł dwa zwycięstwa nad Ben-Hadadem i potem zawarli pokój, nic więcej na temat tego konfliktu nie wiem). Stary Testament (Księga Kronik) mówi również że władca Judy - Jozafat był wojowniczym królem i zmusił miasta Filistei do płacenia sobie daniny. Bzdura! (i znów wracam do tego, co pisałem wyżej na temat bzdur zawartych w Starym Testamencie, ale nie będę się nad tym już rozwodził). Jozafat nie mógł wymusić na Filistynach daniny, ponieważ sam był zbyt słaby aby konkurować z Izraelem jak równy z równym (gdyby zaś podporządkował sobie miasta Filistei i Szeflei mógłby już to uczynić). Inwazja egipska była bowiem prawdziwym armagedonem dla Judy i Filistei i te kraje bardzo długo (przez dekady) podnosiły się z upadku roku 925 p.n.e. Nie ma więc mowy o tym, aby Jozafat wymusił na Filistynach cokolwiek (już sam fakt że politycznie Izrael całkowicie zdominował Judę, jest wystarczającym dowodem na to co piszę). Achab panował ponad dwadzieścia lat (do 853 r. p.n.e.), Jozafat również ok. 870-847 r. p.n.e.). W większości ich panowanie upływało w pokoju, ale gdy Aszurnasirpal II zakończył swój żywot (po 25 latach panowania), a tron objął jego syn - Salmanasar III, groźba upadku politycznego a nawet podboju całego Lewantu, ponownie zaczęła budzić powszechną obawę tamtejszych ludów.
CDN.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz