Łączna liczba wyświetleń

środa, 7 lutego 2024

AMERICAN STORY - Cz. VIII

DZIEJE STANÓW ZJEDNOCZONYCH AMERYKI OPOWIEDZIANE PRZEZ PRYZMAT KOLEJNYCH POKOLEŃ AMERYKANÓW





CIEKAWOSTKI Z LAT WOJNY O NIEPODLEGŁOŚĆ
(1775-1783)


II
OPOWIEŚĆ O GENERALE LEE




 Mężczyzna o którym dzisiaj pragnę opowiedzieć, nosił imię Charles Lee i był prawdziwym dzieckiem fortuny. Niewielu bowiem jest bohaterów romansów, którzy mają tak szerokie i różnorodne doświadczenia i angażują się w tak wiele dziwnych i czasem nierozsądnych przedsięwzięć, a takim właśnie był ów generał Charles Lee który w pewnym momencie zapragnął wejść w buty samego Waszyngtona i stać się głównodowodzącym amerykańskiej Armii Kontynentalnej walczącej z Brytyjczykami o niepodległość trzynastu kolonii. Tak się jednak nie stało i to bardzo doskwierało Lee, który wręcz stwierdził że Amerykanie najwidoczniej są głupcami, skoro wybierają na swego przywódcę (chodziło tutaj oczywiście o przywódcę wojskowego) człowieka, który nie ma pojęcia o wojnie i który jest dyletantem w tych sprawach, zamiast niego - czyli człowieka z ogromnym doświadczeniem wojennym, które uzyskał w wielu krajach (m.in. w Polsce, w Turcji i w Rosji). Lee był też cholerykiem, łatwo wpadał w furię, a jednocześnie był to człowiek, który pragnął innym wydawać rozkazy, ale nie chciał aby ktokolwiek jemu je wydawał. Zjeździł wiele krajów, Wojaczka stała się jego domem i w trakcie walki czuł się naprawdę dobrze. Miał też ogromne ambicje, których nie były w stanie sprostać ani Wielka Brytania, ani nawet rodzące się Stany Zjednoczone. Bez wątpienia jednak najbardziej doskwierało mu to, że to nie on, a Waszyngton stał na czele Armii Kontynentalnej.

Przyszły generał Charles Lee urodził się 6 lutego 1732 r. (Wówczas w Anglii obowiązywał kalendarz juliański zatem był to dzień 26 stycznia, dopiero w 1752 r. w Anglii, Irlandii i Walii wprowadzono kalendarz gregoriański, Szkocja zaś przyjęła go jeszcze w 1600 r. W Rzeczpospolitej, we Francji, w księstwach włoskich i w Hiszpanii kalendarz ten przyjęto w 1582 r.). Przyszedł na świat w wiosce Darnhall w hrabstwie Cheshire. Jego ojciec John Lee był generałem dywizji Armii Brytyjskiej, matka zaś - Izabella Bunbury, również pochodziła z rodziny ziemiańskiej. Młody Charles dorastał w dostatku i spokoju, co jednak nie było zgodne z jego charakterem. Pragnął pójść w ślady ojca i po skończeniu szkoły króla Edwarda VI w Stradford upon-Avon, zakupił najpierw szarżę chorążego, a następnie porucznika i wraz ze swoim 44 Pułkiem Piechoty został wysłany w 1754 r. do Ameryki na wojnę z Francuzami i Indianami (wyprawą tą dowodził gen. Edward Braddock). Po klęsce Braddocka w bitwie pod Monongahelą w lipcu 1755 r. Lee wycofał się na pewien czas do dziczy, gdzie zaprzyjaźnił się z indiańskim plemieniem Mohawków i zamieszkał wraz z nimi. Otrzymał tam przezwisko "Wrząca Woda" które zgodne było z jego temperamentem, oraz poślubił jedną z kobiet, która urodziła mu bliźniaki. Cały czas był jednak pod rozkazami i gdy w 1757 r. nadciągną z posiłkami gen. Abercrombie, przyłączył się do niego. Dalej walczył o Fort Niagara (1759) i o Montreal (1760). Kilkukrotnie był ranny, często wdawał się też w bójki. Z końcem 1760 r. (po zakończeniu tej kampanii) powrócił do Anglii, gdzie jednak nie mógł znaleźć dla siebie miejsca (pomimo tego że miał tam  znaczny majątek ziemski).




W 1762 r. zaciągnął się więc na ochotnika do Armii Portugalskiej, w której szeregach walczył z Hiszpanami. Po odparciu hiszpańskiej inwazji na Portugalię (w listopadzie 1762 r.) i po zawarciu Traktatu Paryskiego (luty 1763 r.) kończącego Wojnę Siedmioletnią całkowitym zwycięstwem Wielkiej Brytanii nad Francją i przejęciem francuskich kolonii w Ameryce Północnej (był to upadek tzw. pierwszego kolonialnego Imperium Francuskiego, narodziny drugiego Imperium zaczną się w wieku XIX od podboju ludów Afryki i państw w Azji Południowo-Wschodniej). Lee powrócił do Wielkiej Brytanii, lecz w swoim angielskim majątku popadał w nudę i nie mógł znaleźć dla siebie miejsca. Postanowił więc zostać... politykiem. Wstąpił do frakcji Wigów (stronnictwo liberalne), ale nie dostał się do Parlamentu a polityczne dysputy mierziły go i nudziły coraz bardziej. Tęsknił za wojną i walką, gdyż nie mógł się odnaleźć w czasie pokoju i pragnął czym prędzej wrócić do swojej ukochanej brawury, podszytej nutką strachu i niepewności. Noce spędzał w ramionach coraz to innych kobiet, próbując zagłuszyć ból, jaki odczuwał z powodu braku adrenaliny. Gdy poczuł że usycha z powodu nic nierobienia, postanowił opuścić Anglię i wyjechać na Wschód, do Rzeczpospolitej, gdzie został adiutantem sztabu króla Stanisława Augusta Poniatowskiego (1765 r.). Tutaj wdał się w romans z pewną szlachcianką, kilkukrotnie został też wyzwany na szable, ale to było zbyt mało. Żadna wojna się nie toczyła, więc bardzo szybko znudził się Polską i postanowił... udać się do Turcji (1767 r.), gdzie były większe nadzieje na wojaczkę (tym bardziej że Imperium Osmańskie szykowało się do wojny z Moskwą).

Wszedł więc na służbę do sułtana Mustafę III i gdy zaczęła się wojna z Rosją (lato 1768 r.) otrzymał zadanie ewakuowania osmańskiego skarbu z Mołdawii do Konstantynopola. Nosił wówczas typowy strój turecki, turban i luźne spodnie. Ze swojej misji wywiązał się wzorowo, ale jako giaurowi nie pozwolono mu wziąć udziału w walkach, tak więc z końcem 1768 r. wrócił do Wielkiej Brytanii. Tutaj starał się o wyższe stanowisko wojskowe i umożliwienie mu dowodzenia armią polową, ale brytyjskie dowództwo uznało, że nie ma on jeszcze takiego doświadczenia aby można było mu to umożliwić. Charles Lee był tym mocno przygnębiony, często też twierdził że w sporze amerykańskich kolonistów z brytyjskim rządem to właśnie ci pierwsi mają rację i mówił o tym publicznie, nawet w czasie oficjalnych spotkań czy najróżniejszych bali do jakich dochodziło (chociażby w Balmoral). Taka postawa nie wpłynęła jednak na jego przełożonych i czując się niedowartościowany (a z pewnością mocno obrażony), znów opuścił Anglię i wrócił do Polski (1769 r.). Tutaj jednak też nie mógł znaleźć sobie miejsca i wkrótce potem (1770 r.) wyjechał do Rosji, gdzie caryca Katarzyna II powierzyła mu dowództwo nad oddziałem Kozaków. Wciąż toczyła się jeszcze wojna rosyjsko-turecka i teraz Charles Lee stanął po drugiej stronie barykady tocząc walki z Turkami. Jego pomysły były jednak dosyć ekstrawaganckie, (chciał np. wyprawić się do Konstantynopola i porwać samego sułtana), a jego niepohamowany temperament budził sprzeciw Moskali. Zniechęcony tym wszystkim opuścił Rosję i w 1771 r. udał się na Węgry (Królestwo Węgier wchodziło wówczas w skład Monarchii Habsburgów) gdzie wdawał się w najróżniejsze awantury i romanse (często był wyzwany na szable), ale ponieważ tam również nie toczyła się żadna wojna, opuścił Węgry i wyjechał do Włoch (1772 r.) gdzie także jego czas zapełniły pojedynki i romanse (w czasie jednego z pojedynków na szable stracił dwa palce). 

Wkrótce potem powrócił do Anglii i tam zastał kraj w trakcie podniecenia związanego z koloniami amerykańskimi. Postanowił więc powrócić do Ameryki w 1773 r. i osiadł w Wirginii, gdzie w 1775 r. zakupił posiadłość ziemską w hrabstwie Berkeley. Jeszcze przed wybuchem tzw Rewolucji Amerykańskiej, Lee przez dziesięć miesięcy podróżował po Stanach, poznając ludzi, kraj i zawiązując przyjaźnie. W 1775 r. (gdy zwołany został II Kongres Kontynentalny) Lee czuł się już Amerykaninem, a nie Brytyjczykiem i twierdził, że gotów jest poświęcić swój majątek który zostawił w dawnym kraju, na korzyść uzyskania nowego obywatelstwa, pod warunkiem jednak, że Amerykanie chwycą za broń i będą walczyć w obronie swej Niepodległości. Kongres przyznał Charlesowi Lee stopień generała dywizji. Było to wysokie stanowisko, znacznie wyższe niż to, co uzyskał do tej pory w Armii Brytyjskiej, ale stanowisko to nie odpowiadało mu, tym bardziej że Kongres dowództwo nad armią kontynentalną powierzył w ręce generała Jerzego Waszyngtona, który nie miał takiej wiedzy ani takiego doświadczenia wojennego, jakie posiadał Lee. Dlatego też liczył, że Waszyngton zrezygnuje ze swojej funkcji głównodowodzącego armią i zaproponuje to stanowisko właśnie jemu, ale tak się nie stało. Dlatego też nazywał Waszyngtona "wiejskim dżentelmenem" i często drwił z jego doświadczenia bojowego. Poza tym z chwilą gdy wybuchły pierwsze walki w 1775 r. i Lee jako generał dywizji stał się jednym z buntowników, było oczywiste, że jego majątek w Wielkiej Brytanii zostanie skonfiskowany przez Koronę, dlatego też jeszcze podczas trwania Kongresu Kontynentalnego zapewnił sobie rekompensatę finansową za ową stratę. W każdym razie Charles Lee gorąco namawiał Kongres do głosowania za wojną i za Niepodległością Stanów amerykańskich, teraz już Zjednoczonych.




Podczas niepowodzeń kampanii Waszyngtona w New Jersey, Lee był pierwszym krytykiem jego postanowień i oskarżał go o to, że brak sukcesów spowodowany jest jego dyletanctwem (tylko używał do tego nieco bardziej wyszukanych słów). Zresztą postępowanie gen. Lee było nieco dwuznaczne. Co prawda pragnął walki i zwycięstwa swojej nowej ojczyzny, ale nie chciał aby zwycięstwa te zapisać na konto Waszyngtona i gdybym mógł podstawić mu nogę w jakiejkolwiek formie, to był do tego pierwszy i radował się z jego niepowodzeń. Zimą 1776 r. gdy w Waszyngton potrzebował jego pomocy, Lee nie zjawił się w New Jersey. Zamiast tego planował wyjść na tyły Armii gen. Cornwallisa i tym samym udowodnić, że jest znacznie lepszym dowódcą niż ten "wiejski dżentelmen". I rzeczywiście, w bitwie pod Trenemont Lee odniósł spory sukces, który jednak nie został w pełni wykorzystany, gdyż 12 grudnia 1776 r. w tawernie w Basking Ridge (w New Jersey) "Pan z Wirginii" został otoczony przez "czerwone płaszcze" (co ciekawe Brytyjczyków nazywano też "smokami") i zagrożono że jeśli się nie podda, budynek zostanie spalony z nim w środku. Kobiety z tej tawerny zadeklarowały, że mogą ukryć go pod pierzynami w taki sposób, że nie będzie widać że on tam jest i nawet jeśli Brytyjczycy przeszukają dom, to go nie znajdą. Było to zapewne jakieś wyjście, ale gen. Lee uznał, że chować się pod pierzyną to jest wbrew jego honorowi i temperamentowi. Wyszedł więc przed budynek i poddał się Brytyjczykom. Owe poddanie się nie było jednak wzniosłe, gdyż Lee nie zdążył ubrać munduru, był w kapciach i w szlafroku, a Brytyjczycy kazali mu dosiąść konia i zabrali ze sobą do więzienia w Nowym Jorku.

Obecność gen. Charlesa Lee w owym więzieniu też nastraja pewne dwuznaczności. Ponoć Lee miał tam wyrzec się swoich dotychczasowych zamiarów i swego amerykańskiego nowego obywatelstwa). Zadeklarował też, że jeżeli uzyska wybaczenie od króla, to powróci do Wielkiej Brytanii. Waszyngton jednak o tym nie wiedział i zaproponował Brytyjczykom wymianę jeńców, do której doszło na początku kwietnia 1778 r. Charles Lee wrócił więc na swoje dotychczasowe stanowisko generała dywizji, ale jego mniemanie o sobie i niechęć dla Waszyngtona wcale nie ustąpiły, a wręcz przeciwnie. Uważał teraz że jeszcze bardziej nadaje się na głównodowodzącego Armią Kontynentalną. Gdy w czerwcu 1778 r miała miejsce nierozstrzygnięta bitwa pod Monmouth, Lee oficjalnie przed jej rozpoczęciem stwierdził, że nie zamierza dłużej słuchać rozkazów Waszyngtona i będzie postępował tak, jak uzna za stosowne. I rzeczywiście, bitwa ta nie zakończyła się amerykańskim zwycięstwem głównie z powodu Lee, gdyż dowodzony przez niego oddział (liczący 5000 żołnierzy) nie tylko zaprzestał walki, ale wycofał się, a gdy Waszyngton zapytał dlaczego tenże się wycofuje, Lee stwierdził, że tak będzie lepiej, gdyż nie ma sensu teraz ryzykować. Tego dnia doszło do prawdziwej awantury pomiędzy Waszyngtonem i Lee, i to w takiej formie, że wielu twierdziło, iż nigdy nie słyszało żeby Waszyngton z kimkolwiek ze swoich żołnierzy rozmawiał takimi słowy, jak wówczas rozmawiał z Lee. Kazał mu wrócić do walki w dość ostry sposób co też się stało, ale mimo wszystko Amerykanie tej bitwy nie wygrali i z tego powodu Waszyngton oskarżył go o zaniechanie i odmowę wykonania rozkazu przełożonego, a Lee stanął przed sądem wojennym, który zawiesił go w obowiązkach dowódcy na rok. Charles Lee nie wrócił już jednak do Armii i pozostał w swoim majątku w Wirginii, gdzie stał się utrapieniem dla swych sąsiadów. Dochodziło do takich kuriozalnych sytuacji, że wielu z nich twierdziło iż Lee oszalał (np. strzelał na powitanie do swych sąsiadów, albo tworzył zasieki w które wpadały zarówno zwierzęta jak i ludzie). Stawał się coraz bardziej zgryźliwy i sfrustrowany, nie mógł do końca swych dni wybaczyć Waszyngtonowi, że ten odebrał mu należne - jak twierdził miejsce - głównodowodzącego Armii Kontynentalnej.




Lee zmarł w swym majątku 2 października 1782 r. w wieku 50 lat. Jego ostatnia wola została zapisana w odczytanym następnie testamencie, a brzmiała ona: "Pragnę najgoręcej, abym nie został pochowany w żadnym kościele lub na cmentarzu kościelnym, ani w promieniu mili od żadnego domu spotkań prezbiterianów lub anabaptystów, ponieważ odkąd mieszkam w tym kraju, spotykam się w życiu z tak złym towarzystwem, że nie zamierzam kontynuować tego po śmierci".


CDN.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz