Łączna liczba wyświetleń

piątek, 16 lutego 2024

PARĘ SŁÓW...

O NAWALNYM, UKRAINIE I POLSCE




 Dziś dosłownie zaledwie parę słów komentarza na temat ostatnich wydarzeń, związanych ze śmiercią w rosyjskim obozie karnym Aleksieja Nawalnego. 

Zapewne nie pisałbym tego komentarza, gdyby nie jeden fakt który ostatnio zauważyłem szczególnie na Twitterze (czy też na X-ie, jak to się teraz mówi). Mianowicie zauważyłem że ogromna rzesza tych tak zwanych tuskowych demokratów, tych jebaćpisów od ośmiu gwiazdek i tych, co wszędzie gdzie tylko mogli przylepiali sobie znaczki kod-u, oni wszyscy teraz w sposób nieprawdopodobny (na pierwszy rzut oka) składają hołd człowiekowi, który z wyznawanymi przez nich tzw. "wartościami" nie miał nic wspólnego, a którego oni sami wrzucili do swojego wora bo chcieli mieć jakiegoś swojego Kiereńskiego. Jest dla mnie niesamowite widzieć, jak ci ludzie masowo się kompromitują. Owszem Nawalny zapewne był konkurentem Putina (a przynajmniej Putin od pewnego czasu zaczął go za takowego uważać, choć nie sądzę aby sam Nawalny mógł zagrozić Putinowi. Chyba jedynie wówczas, gdyby ludzie z otoczenia KGB uznali, że przyszedł czas wymiany kadry, to wówczas Nawalny mógł być jednym z kandydatów na nowego cara - być może nawet najpoważniejszym kandydatem), ale twierdzenie że Nawalny to jakiś euroliberał, który powiedzie Rosję na drogę demokracji, praworządności i... trwałego zbliżenia Moskwy z Berlinem oraz Brukselą - to były jakieś mrzonki chorego umysłu. Oczywiście Nawalny mógłby w przypadku objęcia władzy mamić Zachód pewnymi posunięciami, które szczególnie we Francji i w Niemczech (ale również w krajach takich jak Holandia, Belgia, Włochy) przyjęte zostałyby wręcz spazmami ekstazy, podobnymi do tych, jakie w latach 2002-2003 wygłaszał Putin w Berlinie i w Paryżu, mając wszystkich Europą od Władywostoku po Brest (czy też po Lizbonę). Przecież w Niemczech i we Francji z niecierpliwością czekają na nowego cara, który da impuls pod nowe otwarcie dla projektu zjednoczonej Eurazji (tak, Eurazji!), a Nawalny do tej roli nadawał się wyśmienicie.

Problem polegał tylko na tym że Nawalny to był zwykły ruski nacjonalista, zwolennik wielkiej Rosji, a nie Rosji liberalnej, zwolennik Rosji imperialnej, zwolennik rosyjskiego Krymu i ten, który również pragnął podporządkować Małorusów Wielkorusom (jak pragną to widzieć na Kremlu), tylko może nieco innymi metodami niż uczynił to Putin (być może nawet skuteczniejszymi). Zatem jak to jest, że tak brutalnego a jednocześnie jawnego nacjonalistę celebrują dzisiaj zwolennicy otwartej Europy, zwolennicy nowej eurokomuny zwanej "lyberalną demokracją" (chodź z liberalizmem ma to tyle wspólnego, co ja z endecją - nigdy bowiem nie ukrywałem, że część ludzi związanych z tym ugrupowaniem cenię i ceniłem, ale na litość Boską, nigdy, przenigdy nie nazwałbym się endekiem 🥴). Natomiast ci, którzy jawnie krytykują polski patriotyzm, którzy piszą i mówią że Marsz Niepodległości, to marsz jakichś faszystów, nacjonalistów etc., etc., jednocześnie na drugim wdechu twierdzą, że Nawalny to wspaniały patriota rosyjski, liberał, człowiek który mógłby uczynić Rosję wielką (oczywiście tak wielką jak chcieliby to widzieć w Berlinie i w Paryżu, a co za tym idzie również w tym nadwiślańskim bantustanie i mam tutaj na myśli Polski - żeby nie było - a ów ludek o mentalności jebaćpisów, który zachowuje się jak jakaś żałosna bezmózga masa żywych trupów). Dziś bowiem wszyscy - począwszy od Tomasza Lisa i innych miłośników uśmiechniętej Polski o zakrzywionym w nienawiści ryju - traktuje Nawalnego jak jakiegoś liberalnego pomazańca, a mnie od tego wszystkiego zbiera się na wymioty - dlatego też musiałem dać temu upust.

Ale o czym my w ogóle mówimy, skoro zwolennicy obecnego rządu niszczą cały dorobek Polski, jaki wypracowany został w ciągu ośmiu ostatnich lat (oczywiście mniej lub bardziej ten pisowski rząd się starał, ale jednak - jak mówi Marek Jakubiak i ja podpisuję się pod jego słowami oboma rękoma - kładłem się spać w Polsce i budziłem się w Polsce! A teraz? nie wiem, naprawdę nie wiem kiedy i gdzie się obudzę). Jak to jest że ci, którzy dziś chcą przeprowadzać jakąś zemstę polityczną, uprawiać jakiś terror praworządności, tworzyć jakieś sądy skorupkowe i trybunały rewolucyjne - jakoś wcześniej, przy tej wielkiej zmianie roku 89 pierwsi twierdzili że dość rozliczeń, że nie ma co prowokować wojnę domowej, że należy uznać komunistów - którzy teraz przepoczwarzyli się w jakąś postkomunę, czy socjalistów. Jakoś Adam Michnik wówczas nie nawoływał do rozliczeń, a wręcz przeciwnie. Wszędzie mówiono o grubej kresce o oddzieleniu tego, co było i budowaniu nowego państwa (pamiętam to dobrze chociaż byłem wtedy kilkuletnim dzieciakiem). Ale na czym chcieliście budować to "nowe" państwo - na piasku? A może na gównie, bo to jest bardziej zbieżne z tym co reprezentowała postkomuna i tak zwana solidarność "dogadana", wywodząca się zarówno genetycznie jak ideowo z tego samego środowiska. Kto przez wszystkie te lata tak zwanej wolnej Polski zwalczał pamięć Żołnierzy Wyklętych (ba, zwalczali również - choć w o wiele mniejszej formie ale jednak - tradycję Armii Krajowej). Jakie nam żeście państwo stworzyli przez te wszystkie lata po 89 r. Wy, którzy dzisiaj śmiecie rozliczać ludzi za poglądy i którzy bez własnego protektora jesteście niczym - wcześniej była Moskwa, teraz Bruksela Berlin, a może Waszyngton (ale na pewno nie ten trumpowy, prawda?!). Żałosna masa upadłościowa którą można porównać do gnijącego systemu Świętego Przymierza.




Jakże dziś prawdziwe zdają się być słowa Stefana Ossowieckiego - najsławniejszego jasnowidza II Rzeczpospolitej - który na parę dni przed wybuchem II Wojny Światowej w końcu sierpnia 1939 r. powiedział do swojego współpracownika, odpowiadając na jego pytanie co dalej będzie z Polską: "Polska będzie, najpierw będą nią rządzić komuniści, a potem szubrawcy i świnie. Na koniec powstanie jeszcze większa niż za naszych czasów, ale nikt z nas tego nie dożyje, dopiero wnukowie". Patrząc więc na to całe żałosne środowisko, wywodzące się pierwotnie od ludzi związanych z Adamem Michnikiem i Gazetą Wyborczą, dochodzę do wniosku, że to, iż po 1989 r. zapanowała demokracja, to jest jedno wielkie żałosne kłamstwo. Demokracja była bowiem tylko wtedy, gdy rządzili odpowiednio wybrali ludzie, czyli ci, których wspierali albo postkomuniści, albo środowisko Wyborczej - czyli tak naprawdę jedno i to samo. Jeżeli dochodziło do realnej zmiany światopoglądowej (bo oczywiście ludzie związani z PiS-em, to też byli ludzie którzy zasiadali przy Okrągłym Stole i o tym też należy mówić), ale gdy tylko pojawiła się jakaś inna narracja, niezależna od nich, narracja, która mówiła że to nie Kuroń, Modzelewski czy Michnik pierwsi rzucili rękawice komunię, tylko z komuną walczyli ludzie, którzy dla owych walterowców byli śmiertelnymi wrogami. I przecież nie tylko mowa jest tutaj o Żołnierzach Niezłomnych, ale również o tych bohaterach, którzy we wrześniu 39 i później - w czasie okupacji - bili się z czerwoną zarazą. Ale to już nie była ta sama tradycja, to co powstało po 89 roku to były rządy szubrawców i świń i powiedzmy sobie otwarcie - stworzona została świnińska tradycja sprzedajnych szmalcowników i jurgielników, szukających sobie pana za granicą, bo bez pana życie traci sens (a przede wszystkim nie można bezpiecznie robić wszelkiej maści geszeftów). Człowiek z moją mentalnością, a także z moją wiedzą na temat prawa istnienia, nigdy nie zgodziłby się na coś takiego i gdybym w jakiejkolwiek formie poparł takie rządy, nie byłbym w stanie spojrzeć sobie na siebie w lustrze.

Dziś rozmawiałem z jednym Ukraińcem który od prawie dwóch tygodni pracuje u mnie i była to dosyć ciekawa rozmowa muszę przyznać, bo człowiek ten jasno zadeklarował że po pierwsze, nie zamierza ginąć w ukraińskich błotach, po drugie Ukraina jest już sprzedana i była taka zanim wybuchła ta wojna więc tak naprawdę nie ma za co ginąć, bo wszystko co zostaje to tylko oligarchowie i to często - jak twierdził - o żydowskich korzeniach. Opowiadał też, że chciał również sprowadzić do Polski swoją córkę która mieszka na Ukrainie, ale ta nie chce tutaj przyjeżdżać. Wierzy w Ukrainę, wierzy w zwycięstwo i nie chce opuszczać swojego kraju. On nie wierzy! Twierdzi że kiedyś też myślał inaczej, ale wyleczył się z tego przekonania o potrzebie walki za własny kraj. Teraz pragnie tylko uzyskać obywatelstwo polskie i pozostać w naszym kraju wraz z żoną. Mówi też, że gotów byłby znacznie bardziej walczyć za Polskę, niż za Ukrainę. Cóż, biorąc pod uwagę te słowa które przytoczyłem na początku, muszę stwierdzić że Ukraińcy mają znacznie bardziej przerąbane niż my, bo tam rzeczywiście ten kraj od dekad (a w zasadzie od setek lat) nigdy nie był podmiotem polityki międzynarodowej, a tamtejsze elity (jeżeli takowe były) zawsze myślały tylko w kategoriach podporządkowania się zewnętrznemu panu i to już od czasów Chmielnickiego, który pierwszy sprowadził na Ukraińców moskiewską zarazę. Nie wytworzono tam nigdy elity takiej, jaką stworzono w II Rzeczpospolitej.




 Gdyby w 1920 r. Polska przegrała i Lenin zainstalowałby tutaj swoje rządy, mielibyśmy dokładnie taką samą sytuację jaka jest obecnie na Ukrainie czy na Białorusi. Oczywiście nasza elita też została zniszczona, została wymordowana w Katyniu, w Palmirach i w innych miejscach masowej zagłady (patrzcie, a dzisiaj Niemcy mówią ok. nic nie jesteśmy wam winni, nic się nie stało! To że mordowaliśmy was na potęgę, że zniszczyliśmy wam kraj doszczętnie i cofnęliśmy was do XIX wieku - o tym zapomnijmy. Stwórzmy teraz sobie IV Rzeszę Europejską (w końcu Hitler też walczył o Europę, nie tylko o Niemcy, a Joseph Goebbels na zjeździe w Monachium we wrześniu 1940 r. stwierdził wprost, że za 50 lat ludzie przestaną myśleć w kategoriach państw narodowych i będzie liczyć się tylko Europa - tak, tak właśnie powiedział Goebbels). A teraz zaśpiewajmy kumbaya idąc ku przepaści wraz z muzułmańskimi imigrantami których Niemcy sami sobie i Europie sprowadzili).

To tyle co miałem do przekazania w dzisiejszym komentarzu. Mam nadzieję że przynajmniej niektórzy z moich Rodaków opamiętają się, bo "trzecia droga" to nie jest i nie było nic nowego, nic świeżego. To zwykłe zatęchłe przydupasy człowieka który za nic ma przyszłość mojego kraju. I na to nie ma mojej zgody!


A NA KONIEC JESZCZE KOMENTARZ RAFAŁA ZIEMKIEWICZA KTÓRY WYDAJE MI SIĘ W TYM MOMENCIE NIEZWYKLE TRAFNY



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz