Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 8 października 2015

SZALONE LATA W OBJĘCIACH KATA - Cz. II

CZYLI JAK BAWIŁA SIĘ 

BOLSZEWICKA ELITA W DOBIE

WIELKIEGO TERRORU 

I STALINOWSKICH 

CZYSTEK POLITYCZNYCH 

1937 - 1938


"A CO NAM LUDZI ŻAŁOWAĆ, 
LUDZI ZAWSZE MOŻEMY ZROBIĆ"

Fragment wystąpienia Stalina do oficerów Armii Czerwonej 
Kreml 4 maja 1935 r. 






"Cóż to, Marfoczka, jak słyszę, wszyscy chłopcy uganiają się za tobą?" - tymi słowy w 1937 r. Stalin przywitał  Marfę Pieszkową, córkę Maksima Pieszkowa i wnuczkę Maksima Gorkiego, która pewnego razu bawiła się na Kremlu z jego córką Swietłaną. Dziewczynka zrobiła się cała czerwona i nie wiedziała co odpowiedzieć, a Stalin dalej: "Tylu chłopców biega za tobą", w końcu wtrąciła się Swietłana mówiąc: "Przestań tato, daj już jej spokój", zadowolony i uśmiechnięty Stalin, biorąc córkę na kolana powiedział: "Dobrze, zawsze słucham mojej gospodyni" (tak często nazywał Swietłanę). Był to jeden z owych radosnych chwil, lat Wielkiego Terroru i krwawego rozprawiania się Stalina z wszelką wewnętrzną opozycją w partii bolszewickiej. Zresztą krwawy terror był nieodłączny w tym systemie i rozpoczął się już z chwilą wybuchu rewolucji bolszewickiej - 7 listopada 1917 r. Taki po prostu był charakter tej nieludzkiej ideologii, która stała się częścią życia milionów ludzi, zamkniętych w jednym państwie, niczym sardynki w puszcze i nie mogącym uczynić niczego, co mogłoby się nie spodobać władzom. Związek Sowiecki był więc prawdziwym imperium niewolniczym, z tą tylko różnicą, że w porównaniu do największych historycznych państw i imperiów, które utrzymywały niewolnictwo (a nawet na nim wyrosły), takich jak np. Starożytny Egipt, Grecja, Rzym, czy państw współczesnych (np. Stany Zjednoczone w XIX wieku), Związek Sowiecki niewolił przede wszystkim swoich własnych obywateli. 

Jest to niewątpliwym ewenementem w dziejach świata, jako że nawet najbardziej krwawe i opresyjne systemy społeczno-polityczne, jak choćby niemiecki nazizm czy włoski faszyzm - nigdy nie godziły we własne społeczeństwa. Dla Hitlera najważniejszym (przynajmniej w teorii tego co mówił i pisał choćby w "Mein Kampf"), było szczęście i dostatnie życie narodu niemieckiego w "sprawiedliwych granicach" (czyli w rzeczywistości takich, które innym narodom narzucą sami Niemcy). Naród niemiecki (wbrew temu co się dzisiaj pisze), nie miał powodów by nienawidzić Hitlera, im było naprawdę dobrze. Oczywiście w pierwszym rzędzie partycypowali w niemieckich zwycięstwach czołowi naziści, oficerowie, członkowie NSDAP, ale przecież także miliony zwykłych obywateli. To oni mieli zapewniane przywileje (przy niewielkich początkowo, choć potem wzrastających w czasie wojny obowiązkach). W przyszłości zaś mieli stać się nową "rasą panów" i zasiedlić cały Wschód, zamieniając tamtejszych mieszkańców w swoich prywatnych niewolników.

Stalin nie myślał kategoriami Hitlera, Stalin w pierwszej kolejności prześladował tzw.: "ludzi radzieckich" i to oni byli jego największymi przeciwnikami. Dlatego wolał ich kontrolować i inwigilować. Tylko za pomocą terroru i przemocy można było utrzymać w ryzach tak wielki kraj jakim była Rosja - Związek Sowiecki, jednak Stalinowi to nie wystarczało - on chciał mieć pokornych i nieznoszących sprzeciwu niewolników, wychwalających go pod niebiosa, nawet wówczas, gdy nie mieli co jeść, lub gdy ich najbliżsi siedzieli w kazamatach NKWD lub zapełniali syberyjskie gułagi. Taką politykę bolszewicy (jeszcze za Lenina), stosowali od początku swych rządów. Jednak z chwilą gdy Stalin zaczął konsolidować pełną władzę w swoich rękach i zmuszać cały kraj do ulegania jego żądaniom, pierwszy bunt przeciwko jego despotii (który niewątpliwie bardzo go zaskoczył), miał miejsce na Ukrainie.

Już 27 grudnia 1929 r, Stalin oficjalnie obwieścił "likwidację kułaków jako klasy" (kułakami według sowieckiej nowomowy byli ci chłopi, którzy posiadali zbyt duże gospodarstwa, lub też "fizyczne objawy bogactwa", takie jak chociażby krowy, świnie, kozy, a także jak donosi raport z terenu: "herbatę, pogrzebacz, konewkę, buty damskie i dziecięcą poduszkę". To byli kułacy - czyli bogacze, których władza sowiecka nie tolerowała i na których wydała wyrok śmierci. Oto jak ten okres został przedstawiony w pamiętnikach Churchilla, który podczas jednej z rozmów ze Stalinem (14 sierpnia 1942) spytał:

"Proszę mi powiedzieć, czy obecna wojna przysparza panu takich samych problemów, jak polityka kolektywizacji? 

Och, nie - odrzekł Stalin - Polityka kolektywizacji to była straszna walka. 

Tak właśnie sądziłem - odparłem - ponieważ musieliście się uporać nie z kilkoma dziesiątkami tysięcy arystokratów lub wielkich właścicieli ziemskich, lecz z milionami zwykłych ludzi. 

Z 10 000 000 - przyznał, unosząc ręce. - To było coś strasznego. Ciągnęło się cztery lata. Aby oszczędzić Rosji powtarzających się okresów głodu, należało zaorać ziemię traktorami. Musieliśmy zmechanizować nasze rolnictwo. Kiedy daliśmy chłopom traktory, zepsuły się w ciągu kilku miesięcy. Tylko kolektywne gospodarstwa z warsztatami mogły z nich korzystać. Najwięcej kłopotów sprawiło nam wyjaśnienie tego chłopom. Nie było sensu dyskutować z nimi. Kiedy już wyłuszczyło się chłopu istotę problemu, mówił, że musi iść do domu i poradzić się żony, poradzić się popa. Kiedy już porozmawiał z nimi, odpowiadał nieodmiennie, że nie chce kolektywizacji i obejdzie się bez traktorów". 


Kalendarz "rozkułaczania" został ogłoszony 5 stycznia 1930 r. Kułaków podzielono w nim na trzy grupy, z których nie wynikało jednak jakie osoby podlegają przypisaniu do poszczególnych z nich, co stwarzało ogromne pole do nadużyć, czy też osobistych niechęci. W styczniu pierwsze brygady OGPU ("Objedinionnoje gosudarstwiennoje politiczeskoje uprawlenije" czyli "Zjednoczony Państwowy Zarząd Polityczny"), ruszyły w teren konfiskując chłopom dosłownie wszystko, co posiadali w swych domach: ubrania (w tym ciepłą bieliznę), żywność (głównie zboże, ale też co wpadło w ręce, nawet gotowe kaszki dla dzieci, stojące na piecu), wszelki inwentarz i ruchomą własność, a często także i domy, które potem sprzedawano na licytacjach członkom brygad "rozkułaczających", za śmieszne ceny np. 60 kopiejek zaś krowy szły po 15 kopiejek, czyli w przeliczeniu za sumy setki razy niższe od realnej ich wartości.

W tym też czasie (2 marca 1930), we wszystkich gazetach ukazał się list Stalina, zatytułowany: "Zawrót głowy od sukcesów" (często gdy czytam o osiągnięciach Platformy Obywatelskiej, pisanych przez jej spin doktorów, to mam wrażenie że przeniosłem się w czasie do owego słynnego listu Stalina z 2 marca 1930 r. Potem cały czas ... boli mnie głowa, to chyba od ... tego zawrotu), w którym wychwalał "osiągnięcia" przymusowej kolektywizacji i opisywał dobrodziejstwa jakie z tego tytułu zyska państwo sowieckie (w 1939 r. tak pisano o stalinowskiej kolektywizacji w czasopiśmie "Robotnik": "Partia bolszewicka pod przywództwem towarzysza Stalina dała zdumiewający przykład rozwiązania kwestii chłopskiej (...) Triumfem stalinowskiego programu socjalistycznej przebudowy rolnictwa jest pełna kolektywizacja i dokonana na jej podstawie likwidacja kułactwa jako klasy"). W owym artykule z 2 marca 1930 r. Stalin jednak (wyprzedzając fakty), za wszystkie niepowodzenia lokalne oskarżył ... lokalnych urzędników partyjnych, sobie zaś przypisując sukces całego przedsięwzięcia. 




Po owym artykule w samym marcu 1930 r. doszło do aż 6 500 masowych chłopskich demonstracji (na Ukrainie, północnym Kaukazie i w Kazachstanie), z których około 800 należało stłumić zbrojnie. Sytuacja zaczęła wymykać się spod kontroli, dlatego też na tajnym posiedzeniu członków Biura Politycznego u Stalina, postanowiono "delegować" kogoś, by ten "ktoś" wytłumaczył chłopom "całą bolszewicką prawdę i tylko prawdę". Wybór padł na Woroszyłowa, na co ten krótkim i lapidarnym zdaniem odpowiedział: "Nie mogę wygłosić przemówienia do traktorzystów, ponieważ boli mnie głowa", na swoje miejsce proponował towarzysza Rudzutaka. Rudzutak jednak też kategorycznie odmówił, a wówczas Kalinin znów zwrócił się w kierunku Woroszyłowa (swoją drogą wyjątkowego narcyza, zapatrzonego w siebie i próżnego człowieka, jednocześnie bardzo dbającego w własne zdrowie, tak że w nawet w najmniej chłodne dni nosił zawiązany pod szyją damski szalik swojej żony - co potem na zebraniach partyjnych wprawiało pozostałych towarzyszy w dobry humor). Ten jednak z jeszcze większym natężeniem i wzrastającą irytacją w głosie odpowiedział: "Woroszyłow, którego boli głowa nie może przemawiać!

Stalin jednak poparł Kalinina i zmuszono "biednego" Klimienta do wygłoszenia przemowy, po której Stalin przesłał mu pochwałę, w której znalazły się słowa takie jak: "Światowy przywódca, kurwa jego mać! Czytałem Twój referat, skrytykowałeś wszystkich, kurwa ich mać!" - to znaczyło dobrze wykonaną robotę. Natomiast żona Stalina Nadia, była przeciwniczką akcji rozkułaczania chłopów i częstokroć dawała odczuć to Stalinowi (Budionny w swych pamiętnikach zapisał mianowicie że Nadia zawsze: "ośmieszała i upokarzała" Stalina, zaś swej drugiej żonie powiedział że nie wie jak Stalin to wytrzymuje). Nadia była dość energiczną kobietą i często zdarzało jej się krzyczeć na męża (przez to jej matka uważała ją za głupią). Popadała też czasami w stany depresyjne. Teraz nie omieszkała ośmieszyć polityki Stalina, mówiąc że na jej uczelni (studiowała chemię), wszyscy studenci dzielą się na: "Kułaków, średniaków i biedniaków" - ale ona mogła to powiedzieć, każda inna osoba byłaby już politycznie podejrzana po takiej deklaracji. 


NADIA ALLIŁUJEWA  



Zresztą Stalin też nie pozostawał jej dłużny, zdradzając ją na prawo i lewo. Na przykład z piękną tancerką i śpiewaczką Teatru Bolszoj - Wierą Dawydową, czy też z równie urodziwą tancerką - Olgą Lepieszyńską, a jak pisze w swej książce "Kobiety wokół Stalina" Elwira Watała - Stalin: "stosunek odbywał tradycyjnie, bez żadnych finezji. Absolutnie nie troszczył się o seksualną satysfakcję kobiety. Podejrzewam że w ogóle nie znał słowa "orgazm". Wstydził się swego ciała, seks uprawiał zawsze w ciemności, ubrany w kalesony. Nie znosił seksualnej aktywności kobiety w łóżku. Najbardziej odpowiadały mu takie kobiety, które biernie przyjmowały jego pieszczoty, nie wykazując zbytniego entuzjazmu" . Wera Dawydowa zaś pisała: "Stalin (...) pieścił wprawnie moje piersi. Serce zaczęło mi łomotać. Nie zwracał najmniejszej uwagi na moje żałosne bełkotanie. W ciemności jego rozpłomienione oczy świeciły dzikim blaskiem. Jego sztywne wąsy kłuły mnie po twarzy. Rzucał się na mnie jak wściekły tygrys. Straszliwie zmęczyły mnie te jego zwierzęce pieszczoty".


WIERA DAWYDOWA 




CDN.   
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz