Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 15 października 2015

NAJLEPSI AKTORZY I ICH NIEZWYKLE AUTENTYCZNE ROLE - Cz. IX

PIERWSZA TRÓJKA



W tym temacie pragnę zaprezentować postaci aktorów, których gra sceniczna i filmowa, uczyniła z odgrywanych przez nich ról - autentyczne postaci. Innymi słowy, chodzi mi o najlepszych w aktorskim fachu specjalistów, którzy poprzez odgrywane przez siebie role, formują (w sposób niezwykle silny i co ciekawe ... autentyczny), nasze wyobrażenia o odgrywanych przez nich postaciach. W tej części pragnę zaprezentować pierwszą trójkę, najlepszych (według mojej - i nie tylko mojej - skromnej osoby), aktorów i odgrywanych przez
nich ról.


2.

NATALIE DORMER - Cz. VIII





"LE TEMPS VIENDRA. JE, ANNE BOLEYN"
("NADEJDZIE CZAS. JA, ANNA BOLEYN")

Motto Anny, które przyjęła ona ok. 1527 r. Wcześniej (od lat dziecinnych), jej motto brzmiało: "SEMPER EDEAM" ("ZAWSZE TAKA SAMA"), w 1529 r. ponownie je zmieniła na: "AINSI SERA, GROIGNE QUI GROIGNE" ("NIECH SIĘ STANIE, NIECH ZŁORZECZĄ"), zaś w 1533 r. jako ostatnie przyjęła motto: "BEATISSIMA" ("NAJSZCZĘŚLIWSZA")


  
W kwietniu 1535 r. powstał śmiały plan, opracowany przez hiszpańskiego ambasadora Eustachego Chapuysa, który miał na celu uwolnienie królowej Katarzyny Aragońskiej z zamku Kimbolten i księżniczki Marii z zamku Hatfield, a następnie przewiezienie ich nocą do Gravesend, gdzie wcześniej przygotowany hiszpański okręt miał je zabrać najpierw do Niderlandów, a potem do Hiszpanii. Plan ów był wcześniej uzgodniony z cesarzem Karolem V i uzyskał początkowo jego akceptację, jednak stanowisko cesarza uległo w tej sprawie zmianie. Karol obawiał się że w przypadku niepowodzenia ucieczki i schwytania Katarzyny i Marii, obie zostaną oskarżone o zdradę stanu i skazane na śmierć, odwołał więc 10 maja 1535 r. wcześniej zaplanowany plan ucieczki swej ciotki i jej córki.

Wcześniej, bowiem 7 maja tego roku, w pułapkę zastawioną przez króla wpadł siedzący w Tower od 26 kwietnia 1534 r. biskup Jan Fisher. Fisher dotąd bowiem swe argumenty i słowa przeciwko królewskiemu małżeństwu i uznaniu Henryka za głowę Kościoła Anglii, dobierał bardzo powściągliwie, tak że właściwie nie było oficjalnego powodu skazać go za jakiekolwiek przewinienie. Jednak owego 7 maja, Fisher w dość luźnej rozmowie z jednym ze współpracowników Tomasza Cromwella - sir Ryszardem Richem, powiedział o kilka słów za dużo, co potem było podstawą skazania go na karę śmierci. Rich umiejętnie wmanewrował Fishera by ten opowiedział (rozmowa dotyczyła kwestii hipotetycznych), oficjalnie za lub przeciw uznaniu króla za głowę angielskiego Kościoła. Fisher stwierdził bowiem iż "Król nie jest, ani nie może zostać z mocy żadnej ustawy parlamentarnej najwyższym zwierzchnikiem Boga na ziemi, bowiem taką rolę pełni tylko i wyłącznie Ojciec Święty". Wypowiadając te słowa Fisher złamał jednocześnie prawo i okazał się zdrajcą (na mocy Ustawy o zdradzie z listopada 1534 r.). A kara za zdradę mogła być tylko jedna - śmierć.

W tym samym czasie papież Paweł III, przyznał zamkniętemu w Tower biskupowi Fisherowi tytuł i kapelusz kardynalski. Sądził bowiem, że jedynie taki krok może uratować Fisherowi życie, Henryk zapewne nie odważy się podnieść ręki na jednego z "książąt Kościoła". Srodze się pomylił bowiem efekt owej nominacji był właśnie odwrotny. Gdy król dowiedział się że papież zagrał mu na nosie, wywyższając Fiszera do godności kardynalskiej, mimo iż ten jawnie sprzeciwiał się uznaniu jego praw i woli, wpadł we wściekłość i rozkazał skazać nieszczęsnego Fishera na śmierć.

Z początkiem czerwca stanął on przed specjalną królewską komisją, która miała za zadanie udowodnić mu winę zdrady. I udowodniła - 17 czerwca 1535 r. w Westminster Hall, zapadł wyrok - "Biskup Jan Fisher dopuścił się jawnej zdrady, zaprzeczając, że król jest jedynym zwierzchnikiem Kościoła w Anglii, oraz wspierając "Księżną Wdowę", w jej bezprawnych staraniach o odzyskanie korony". Karą za to była śmierć przez powieszenie do omdlenia, następnie ciągnięcie po ulicach Londynu końmi do Tyburn (londyńskiego miejsca egzekucji), a tam odcięcie genitaliów i członków, a następnie całkowite ćwiartowanie ciała na żywca. Wyrok wywołał jednak oburzenie zwykłych Londyńczyków, porównywali oni bowiem Jana Fishera do Jana Chrzciciela, który zginął podobnie i gromadzili się tłumnie przy Tower, śpiewając pieśni religijne i modląc się. Szczególnie że 24 czerwca przypadało właśnie święto narodzin Jana Chrzciciela, Henryk obawiając się poważniejszych zamieszek, złagodził Fisherowi wyrok jedynie na ścięcie.

Rozkazał jednak by wyrok został wykonany przed 24 czerwca. Biskup Jan Fisher został ścięty na wzgórzu Tower 22 czerwca 1535 r. Dzień jednak również został wybrany niezbyt frasobliwie, bowiem właśnie tego dnia w 251 r. został ścięty św. Alban, pierwszy angielski męczennik (było to za czasów panowania cesarza rzymskiego Gajusza Messiusza Decjusza, który to jako pierwszy rzymski władca zorganizował prześladowania chrześcijan w całym Cesarstwie Rzymskim w 250 r. 



MĘCZEŃSTWO PIERWSZYCH CHRZEŚCIJAN



Wcześniejsze bowiem prześladowania, włącznie ze "śmiesznymi" neronowymi z 64 r. które są tak popularne dzięki m.in.: "Quo Vadis" Henryka Sienkiewicza, a które były krótkotrwałe i nie wyszły poza sam Rzym, już bowiem w innych miastach Lacjum, nikt nie wiedział nic o jakiś prześladowaniach. Tutaj zaś po raz pierwszy wszyscy obywatele musieli złożyć publicznie całymi rodzinami hołd dawnym Bogom i wizerunkowi cesarza. Odmowa, oznaczała najpierw karę finansową, potem zaś więzienie, gdy "delikwent" wciąż obstawał przy swoim miano postawić mu zarzut zdrady i wyparcia się bogów, a jeśli wciąż uparcie odmawiał złożenia hołdu, skazywano go wówczas na śmierć. Wielu bogatych chrześcijan przekupywało więc urzędników, by zaznaczali w dokumentach że ukorzyli się przed bogami, inni uciekali lub chwytali się przeróżnych wykrętów. Co jednak w tym wszystkim było najbardziej bolesne dla istniejącej już od prawie 200 lat gminy chrześcijańskiej, to fakt że przysięgę na wierność cesarzowi i ofiarę dawnym bogom, składali również kapłani chrześcijańscy, nawet biskupi, którzy nagle wypierali się Jezusa i deklarowali swe przywiązanie do dawnych bogów. Właśnie z ich powodu, gminy chrześcijańskie dotknął długo po zakończeniu prześladowań, poważny kryzys instytucjonalno-moralny. Swoją drogą ciekawe jest że gdy chrześcijaństwo zdobyło już pełnię władzy, zaczęto prześladować dawne religie - jeszcze surowiej niż wcześniej doświadczali tego sami chrześcijanie na własnej skórze.


PRZEŚLADOWANIA POGAN



Zachowanie Fishera było godne i dostojne, czym wzbudził jeszcze większy żali i szacunek Londyńczyków. W ostatnich słowach poprosił wszystkich o modlitwy za jego duszę i życzliwą pamięć. Po ścięciu ciało Fishera zostało do zmroku zgodnie z rozkazem króla, wystawione na widok publiczny, by wszyscy mogli sobie obejrzeć ciało zdrajcy. Następnie jego ciało zostało złożone cichaczem do grobu w pobliżu diecezji Maryi Dziewicy, niedaleko Tower. W pochówku nie uczestniczył żaden kapłan, nikt nie odmówił też modlitwy za duszę zmarłego. W jakiś czas później, na rozkaz króla jego ciało zostało ponownie przeniesione i złożone w królewskiej kaplicy św. Piotra w Okowach. Zaś głowa Fishera została wrzucona do Tamizy, gdy tylko zatknięta wcześniej na drzewcu, zaczęła się rozkładać i wydzielać nieprzyjemny zapach. Tak zginął jeden z najbardziej szanowanych biskupów w Europie. Teraz wszak przyszedł czas na Morusa, choć w tej sprawie Henryk miał dylemat natury osobistej, ze względu na długoletnią przyjaźń z sir Tomaszem.

Anna była w ciąży z królem Henrykiem trzy razy, ta wiedza jest już raczej utrwalona. Jednak, okazuje się że istnieją świadkowie którzy twierdzili że Anna Boleyn czterokrotnie zachodziła w ciążę. Niektóre dokumenty sugerują, że Anna już w marcu 1535 r. poinformowała króla o swym ponownym "błogosławionym stanie". Ciężko stwierdzić czy rzeczywiście była przy nadziei, jednak reasumując iż w czerwcu tego roku William Kingston (jeden z zaufanych dworzan Henryka VIII, żył w latach 1476-1540), w swym liście do Artura Plantageneta (żył 1465-1542, swoją drogą Artur był synem króla Anglii Edwarda IV z rodu Yorków, który panował w latach 1461-1483 - i miał prawo do tronu, w przypadku bezpotomnej śmierci Henryka VIII. Yorkowie jednak byli przeciwnikami zarówno Lancasterów jak i Tudorów, dlatego też tak ważne były narodziny chłopca), napisał że królowa ma "ładny brzuszek jakiego jeszcze nigdy nie widziałem".

Poza tym, po raz ostatni Anna była w ciąży dopiero z końcem listopada 1535 r. nie jest więc możliwe by król nie odwiedzał jej alkowy aż przez 12-cie, 13-cie miesięcy, od pierwszego poronienia we wrześniu 1534 r. Jest również i inna sprawa. Owe pierwsze poronienie jest często mylone, niektóre źródła mówią o narodzinach syna, który nie przeżył nawet pięciu minut, inne o poronieniu. Sprawa stanie się bardziej przejrzysta (wg. mnie), gdy przyjmiemy że rzeczywiście we wrześniu 1534 r. Anna urodziła syna, który zmarł zaraz po narodzinach, zaś w czerwcu 1535 r. (bo właśnie wówczas Anna straciła kolejne dziecko, choć nie wiadomo co było tego powodem), królowa poroniła, prawdopodobnie w trzecim miesiącu. Tego zaś faktu para królewska nie ogłosiła do publicznej wiadomości, stąd zapewne owo nieporozumienie. Zatem nie trzy ciąże, lecz zapewne właśnie cztery razy Anna zachodziła w ciążę, mając nadzieję na urodzenie dla króla, rodziny i kraju, a także dla siebie samej owego - "zbawiciela".

1 lipca 1535 r. sir Tomasz Morus stanął przed królewską komisją na czele z Lordem Kanclerzem Anglii - Tomaszem Audley'em, Tomaszem i Jerzym Boleynami oraz Tomaszem Howardem księciem Norfolk. Tomasz Cromwell, pytany przez komisję czy Morus kiedykolwiek podczas rozmowy z nim zanegował prawo monarchy do decydowania o sprawach Kościoła w Anglii, potwierdził że takie słowa padły, podobnie uczynił, odwiedzający sir Tomasza kilka dni wcześniej Ryszard Rich. Tomasz Morus został więc skazany za zdradę stanu na powieszenie (do omdlenia), ciągnięcie końmi do Tyburn, na miejsce egzekucji, a następnie poćwiartowanie ciała (podobnie jak wcześniej biskup Fisher). Wydanie wyroku skazującego na śmierć sir Tomasza Morusa, zajęło komisji nie więcej niż piętnaście minut. Henryk jednak, gdy dowiedział się o rodzaju śmierci na jaką został skazany jego dawny przyjaciel - podobnie jak w przypadku Fishera, zmienił wyrok na ścięcie.

W dniu 6 lipca, Tomasz Morus został ścięty toporem w podlondyńskim Tyburn. Jego ostatnie słowa wypowiedziane do zebranych tłumów, które przyszły go pożegnać brzmiały: "Powiedzcie królowi że wciąż jestem jego wiernym sługą, ale najpierw bożym" (publiczne egzekucje były ciekawymi widowiskami dla ludności, często też w skazańców rzucano różnymi będącymi pod ręką przedmiotami, oraz śmiano się i dla zabawy pospieszano kata. W przypadku śmierci Fishera i Morusa, tłum zachowywał się powściągliwie, oddając im ostatni hołd milczeniem, a nawet płaczem). Tak oto zginął wybitny angielski (i nie tylko angielski), humanista epoki renesansu, twórca "Utopii" - dzieła opisującego idealny model państwa i społeczeństwa, zapewniającego (teoretycznie), dostęp wszystkich obywateli w uzyskiwaniu i podziale dóbr osiąganych przez to państwo (była to taka renesansowa wizja komunizmu). "Utopia" wydana została w 1516 r. na prawie dwadzieścia lat przed egzekucją sir Tomasza Morusa. W 1886 r. Tomasz Morus wraz z kardynałem Janem Fisherem - zostali kanonizowani przez papieża Leona XIII. 

Utrata drugiego dziecka i egzekucja Tomasza Morusa ponownie oddaliły od siebie królewską parę. Henryk znów unikał żony i uciekał przed nią we wszelkie możliwe rozrywki. Zastanawiał się też wówczas zapewne, czy dobrze postąpił, czy wywyższenie kobiety, którą wciąż zapewne kochał, nie było błędem z jego strony. Dlaczego z jej powodu (król zerwał z Rzymem dla usankcjonowania swego związku z Anną Boleyn i utwierdzenia świata iż jest godną by nosić koronę), ginęli ludzie którzy wspierali go od samego początku jego rządów, jego najbliżsi przyjaciele. Dlaczego Anna wciąż nie potrafi dać mu syna, dlaczego tak go zwodzi, omota, a w konsekwencji wciąż upokarza. Dlaczego ona to robi? Takie myśli zapewne towarzyszyły wówczas Henrykowi, jednak cóż teraz miał zrobić. Miał ją obalić, po tylu latach starań o unieważnienie związku z Katarzyną Aragońską, miał teraz tak po prostu oddalić Annę. Zresztą wciąż kochał ową "nieszczęsną niewiastę", która robiła wszystko (oczywiście nieświadomie i nie była to do końca jej wina), by go od siebie oddalić.




Polowania i nowe faworyty sprowadzane do jego łoża, były krótkimi chwilami wytchnienia od tych myśli. Podczas jednego z owych polowań we wrześniu 1535 r. król wraz ze swą świtą postanowił odwiedzić starego druha sir Jana Seymoura w jego majątku w Wulfhall. Seymour (żył w latach 1474-1536), walczył jeszcze u boku ojca Henryka VIII, w czasie powstania w Kornwalii w 1497 r. potem w czasie prowadzonej przez Henryka - wojny z Francją w 1513 r. - brał udział w oblężeniu Turnai). A ponieważ dość dawno temu Seymour wycofał się z dworskiego życia i osiadł w Wulfhall, teraz nadarzyła się okazja by odnowić dawną znajomość.

To właśnie w Wulfhall we wrześniu 1535 r. Henryk VIII po raz pierwszy ujrzał na własne oczy śliczną (choć źródła mówią iż była raczej przeciętnej urody), córkę Jana Seymoura - Jane. 26-letnia dziewczyna zrobiła na nim niesamowite wrażenie (jednak nie na tyle duże, by już wtedy postanowił zastąpić nią swą żonę Annę Boleyn). Zresztą dziewczyna w jej wieku, która jeszcze nie wyszła za mąż, była w tamtych czasach uznawana za starą pannę. Zauroczenie, choć wywarło na królu duże wrażenie, było krótkotrwałe i wówczas nie miało jeszcze żadnego znaczenia, ani żadnej przyszłości. Wszystko zależało jednak od samej Anny, a przede wszystkim od jej brzucha. Zresztą król dość szybko wrócił tym razem do alkowy swej żony (w przeciwieństwie do poprzedniej utraty syna z września 1534 r.).

Już w listopadzie 1535 r. Anna mogła po raz kolejny (i ostatni jak się potem okazało), pochwalić się królowi swym stanem. Była w ciąży i przeczuwała że teraz, teraz już na pewno powije następcę tronu, ku radości ukochanego małżonka i wspaniałej przyszłości jej rodziny. 1 grudnia tego roku, Katarzyna Aragońska ponownie się rozchorowała. I to na tyle poważnie że nie była w stanie jeść. Cierpiała również na brak pieniędzy, bowiem Henryk przestał opłacać jej utrzymani. Posiadała jedynie swoje własne skromne środki, które szybko się kurczyły. Gdy tylko jej stan zdrowia się trochę poprawił, napisała list do swego siostrzeńca cesarza Karola V (14 grudnia), z prośbą o przysłanie pieniędzy, bowiem nie jest w stanie dłużej opłacać swych sług. Owych pieniędzy już się nie doczekała przed śmiercią.




Stan zdrowia Katarzyny trochę się poprawił i to na tyle że w dzień swych urodzin 17 grudnia, mogła wstać z łóżka i nawet wyjść do przy-zamkowych ogrodów, jednak ten stan nie trwał długo. Już w drugi dzień świąt BożegoN arodzenia, Katarzyna ponownie źle się poczuła i od tego dnia nie wstawała już z łóżka. Pod koniec roku wieści o chorobie "księżnej wdowy", dotarły do Londynu. Henryk i Anna spodziewali się jej zgonu lada chwila. Być może właśnie pod wpływem informacji o jej stanie, król zezwolił ambasadorowi Chapuysowi na pierwsze od czasu jej wygnania (14 lipca 1531 r), odwiedziny u Katarzyny Aragońskiej. Lecz tę samą prośbę (wyrażoną w liście), swej córki księżniczki Marii, która błagała go, by mogła ponownie odwiedzić matkę - kategorycznie odrzucił, choć stwierdził jednocześnie że to jeszcze przemyśli.

2 stycznia 1536 r. ambasador hiszpański Eustachy Chapuys przybył na zamek Kimbolten, w którym przebywała królowa (teraz zwana "księżną wdową") - Katarzyna Aragońska. Gdy tylko ją ujrzał upadł na kolana i ucałował jej dłoń. Katarzyna odpowiedziała że cieszy się z jego wizyty i teraz może już umrzeć szczęśliwa, bowiem jak stwierdziła "Nie jestem już sama". Następnie spytała się ambasadora o zdrowie króla Henryka i ich córki Marii. 4 stycznia królowa, w obecności Chapuysa, przysięgła raz jeszcze podczas spowiedzi, iż nigdy nie doszło do skonsumowania jej małżeństwa z księciem Arturem i że pozostała czystą do ślubu z Henrykiem. Dnia następnego do Kimbolten przybyły dwie przyjaciółki królowej - Maria de Salinas i Lady Willoughby. Ich wizyta była niezwykle emocjonalna i ciepła (nie widziały się bowiem już od sierpnia 1532 r. czyli od prawie trzech i pół roku).

6 stycznia stan zdrowia Katarzyny trochę się poprawił, na tyle że mogła ona nawet usiąść, a nie tylko leżeć w łóżku. Maria de Salinas czesała jej włosy jak to niegdyś czyniła i obie panie wspominały dawne czasy. Jednocześnie w tym dniu królowa podyktowała swój testament. Była to rzecz niedopuszczalna w tamtych czasach dla kobiety - by mogła ona sporządzać testament. A co szczególnie oburzało to fakt, że jej mąż wciąż żył (mowa o Henryku VIII), nie miała więc nie tylko prawa, lecz i powodu by takowy testament sporządzić. W każdym razie w owym dokumencie prosiła ona o uregulowanie swych długów i wynagrodzenie jej wiernej służby, (która to godziła się pozostać przy niej i pracować za niewielkie pieniądze, a niekiedy nawet za darmo i nie opuściła jej aż do jej śmierci). Swej córce Marii ofiarowała złoty pierścień, przywieziony przez nią prawie 35 lat wcześniej z Hiszpanii, oraz swoje sobolowe futra. Jedyne drogocenne rzeczy będące jeszcze w posiadaniu królowej Katarzyny Aragońskiej. Chapuys wyjechał z Kimbolten jeszcze tego samego dnia, szczęśliwy że Katarzynie wreszcie się polepszyło.

7 stycznia rano - Katarzyna obudziła się jednak z silnymi bólami brzucha, zaczęła też wymiotować. Królowa słabła z minuty na minutę, wezwano więc czym prędzej jej spowiednika. Wówczas to Katarzyna podyktowała jeszcze dwa listy, jeden do swego "prawowitego małżonka" - króla Henryka VIII (w którym to błagała go by odmienił swe serce i duszę, przestał ulegać zachciankom ciała które, jak pisała Katarzyna: "zawsze sprawiały mi wielki smutek", a powrócił ponownie na łono Kościoła Świętego. Błagała go również "byś miał w łaskawej pamięci twojej, córkę naszą Marię i byś dobrym był jej ojcem". Drugi list był dla jej siostrzeńca cesarza Karola V (w którym m.in.: prosiła go by nie mścił się za jej niedolę i śmierć na Henryku i jego królestwie). Przyjęła także ostatnie namaszczenie, potem zaś modliła się jeszcze przez dwie godziny.

Katarzyna Aragońska zmarła na zamku Kimbolten - 7 stycznia 1536 r. o godzinie 14. Cóż było powodem jej śmierci? Prawdopodobnie był nim rak. Sekcja zwłok królowej przeprowadzona w dniu następnym, wykazała, że na sercu widoczna była czarna narośl. Podejrzewano że przyczyną śmierci Katarzyny Aragońskiej było otrucie, dziś jednak historycy odrzucają tą hipotezę. Katarzyna zmarła w wieku 50-ciu lat, ostatnie 34 lata spędziła na angielskiej ziemi, którą pokochała niczym swą rodzinną Hiszpanię i której pozostała wierna do końca życia.





Wieści o śmierci królowej Katarzyny Aragońskiej szybko dotarły do Londynu i na królewski dwór. Nie jest pewne czy Henryk rozpaczał po śmierci swej pierwszej małżonki, która umarła z jego imieniem na ustach. Prawdopodobnie jednak zapłakał, choć nie uczynił tego publicznie. Co się zaś tyczy jego reakcji odnotowanej w źródłach, to miał stwierdzić z ulgą w głosie: "Bogu niech będą dzięki, powód wojny między Anglią a Hiszpanią właśnie wyzionął ducha". Henryk publicznie radował się ze śmierci Katarzyny, jako "powodu wrogości" pomiędzy oboma królestwami.

Reakcja Anny na śmierć jej konkurentki była bardzo podobna. Gdy tylko otrzymała wiadomość o śmierci Katarzyny, miała stwierdzić: "Teraz wreszcie jestem królową", zaś posłańca którzy przyniósł tak dobre wieści, nagrodziła sowitym podarunkiem. Anna bez wątpienia radowała się ze śmierci Katarzyny, jednak to, co uważała za oczywiste (że teraz została jedyną i niepodzielną, prawowitą królową Anglii), wcale takim nie było w oczach świata. Wręcz przeciwnie, paradoksalnie śmierć Katarzyny stworzyła bardzo niebezpieczną dla Anny okoliczność. Oto bowiem król, po śmierci swej prawowitej małżonki, mógł ponownie się ożenić. Miał prawo wziąć sobie nową żonę oddalając jednocześnie Annę jako jedynie swą nałożnicę (nikt w Europie nie protestowałby przeciwko temu - więcej, europejskie dwory przyklasnęłyby Henrykowi, gdyby zdecydował się na taki krok). Henryk mógł teraz uczynić z Anną wszystko co chciał i nikt nie stanąłby w jej obronie. Anna zapewne nie zdawała sobie sprawy z owego niebezpieczeństwa, choć jak mówią niektóre źródła, ponoć też zapłakała nad ciężkim losem Katarzyny Aragońskiej, dziś jednak nie sposób już tego udowodnić.

Pewnym zaś jest że na dzień następny 8 stycznia 1536 r. para królewska przygotowała wspaniałe uroczystości, bankiety, bale i turnieje rycerskie. Król i królowa pojawili się na nich razem oboje ubrani na kolor żółty (w serialu jedynie Anna ubrana jest na żółto, Henryk zaś nosi czarny strój żałobny). Dlaczego na żółto? Ponoć kolor żółty jest kolorem radości, a przede wszystkim nadziei (biorąc pod uwagę iż Anna była wówczas w drugim miesiącu ciąży i spodziewała się że tym razem już nie zawiedzie króla - już nie mogła, wcześniej wyczerpała królewską cierpliwość, teraz już nie mogła ni stracić dziecka, ni urodzić dziewczynki - nie mogła jeśli wciąż chciała żyć). Król cały dzień pokazywał się swym dworzanom, ze swą 2-letnią córeczką Elżbietą, trzymając ją w ramionach i publicznie się nią chwaląc.




Ambasador Eustachy Chapuys napisał w swym liście do cesarza z tego dnia iż "Na dworze zapanowała ogromna radość wśród zwolenników konkubinatu (...) Szczególnie cieszył się Hrabia Wiltshire i jego syn (ojciec i brat Anny, zaś określenie konkubinat należało do stałych, najłagodniejszych form używanych przez Chapuysa, na opisanie królewskiego związku z Anną Boleyn), którzy wyrazili nadzieję iż księżniczka Maria wkrótce podąży śladami swej matki (...) Następnego dnia król wystroił się cały na żółto, od stóp do głów, z wyjątkiem białego piórka u kapelusza. (…) a później wziął swego Małego Bękarta (tak pisał o Elżbiecie) i trzymając małą na rękach paradował z nią i pokazywał to jednym to drugim".




Anna Boleyn była szczęśliwa i z nadzieją spoglądała w przyszłość. Tego uczucia nie zmienił również fakt, że z początkiem stycznia 1536 r. król nakazał Annie przyjąć jako jedną z jej dwórek - córkę Jana Seymoura, lady Jane Seymour. Anna uczyniła to z wielką niechęcią, lecz odmówić nie mogła (podejrzewała bowiem słusznie, że król planuje uczynić z Jane swą kolejną nałożnicę). Jednak Anna pod sercem nosiła syna, jej ostatnią nadzieję, dlatego też nie sądziła by teraz jakakolwiek kobieta czy to Jane Seymour czy też starsza córka Henryka i Katarzyny - księżniczka Maria, mogły wyrządzić jej jakąkolwiek krzywdę. Dała temu wyraz w liście do swej ciotki Anny Shelton, właśnie ze stycznia tego roku, w którym pisała by odtąd traktowała już Marię z szacunkiem, bowiem teraz, gdy nosi ona pod sercem królewskiego syna: "Maria nie jest w stanie zrobić mi ani niczego złego ani dobrego". Zaś w liście do Marii prosiła ją by, teraz gdy jej matka już nie żyje - uznała ją za jedyną i prawowitą królową Anglii. Maria ponoć jednak odpowiedziała że: "Wolałabym umrzeć ze sto razy niż zmienić (o Annie) swe zdanie". Maria wiedziała czym ryzykuje, zgodnie bowiem z Aktem Sukcesyjnym i Aktem o Zdradzie z 1534 r. każdy kto obrażał królową Anglii - Annę Boleyn zasługiwał na śmierć. Król zaś teraz oczekiwał rozwiązania i uczyniłby zapewne wszystko dla swego syna i jego matki. Los postanowił jednak inaczej.




CDN.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz