CZYLI JAKIE BYŁY NAJWIĘKSZE
OŚRODKI HANDLU NIEWOLNIKAMI W
STAROŻYTNOŚCI I ŚREDNIOWIECZU.
ORAZ SKĄD I Z JAKICH
WARSTW SPOŁECZNYCH NAJCZĘŚCIEJ
POCHODZILI KANDYDACI
NA NIEWOLNIKÓW
I
ANTYCZNA GRECJA
i ŚWIAT HELLENISTYCZNY
(V wiek p.n.e. - II wiek p.n.e.)
Cz. IV
RODOS
KRAINA RÓŻ, SŁOŃCA I... NIEWOLNIKÓW
(III - II wiek p.n.e.)
Cz. II
Rodos była miastem powstałym w 408 r. p.n.e. z połączenia kolonistów pochodzących z trzech polis: Ialysos, Lindos i Kamejros. Swoją niepodległość zaś uzyskała Rodos na przełomie 334 i 333 roku p.n.e. i potwierdziła ją udaną obroną przed atakiem Demetriusza Poliorketesa w 305 r. p.n.e. i dzięki temu III wiek p.n.e. zaczynał się dla Wyspy niezwykle optymistycznie. Położona na morzu, z dala od kontynentu i jego ciągłych polityczno-militarnych zawirowań, rozwijała się ta wyspa Heliosa w błogim oddaleniu, posiadając jednocześnie na tyle silną flotę aby uniemożliwiła potencjalnemu agresorowi próbę podboju Wyspy. Ustrojem politycznym jaki panował na Rodos - była eunomia (jak ją określali sami Rodyjczycy), czyli "dobre rządy". Polegała ona na przewodzeniu miastem przez kilka arystokratycznych rodów rodyjskich, wchodzących w skład Rady z której wywodziło się również pięciu prytanów, wybieranych co pół roku. To oni realnie zarządzali Wyspą w imieniu arystokracji, która jednak dobrowolnie płaciła specjalny podatek, zwany liturgią, który szedł na wspomożenie ubogiego ludu. Od 294 r. p.n.e. Rodos zyskało znaczenie w świecie hellenistycznym, dzięki dwóm rzeczom. Pierwszym z nich był monumentalny posąg Kolosa Rodyjskiego (jedno z siedmiu cudów starożytnego świata), który został ukończony ok. 282 r. p.n.e. (po 12 latach budowy). Kolos był prawdziwą atrakcją turystyczną tamtych czasów, a co za tym idzie zwiększał majętność mieszkańców Wyspy. Poza tym miasto słynęło jeszcze - z Dejgmy.
DEJGMA
CZYLI WIELKI BAZAR
Dejgma - czyli wielki bazar handlowy, jak również centrum bankowe świata hellenistycznego, mieściła się pomiędzy dwoma portami: Portem Wielkim - leżącym na północy miasta i Portem Małym - mieszczącym się na południowym-wschodzie Rodos. Tam można było dostać wszystko, co tylko istniało na wielkich obszarach opanowanego przez Aleksandra Macedońskiego świata. Znajdował się tam również pokaźny rynek niewolniczy, na którym można było sobie zakupić dowolnego niewolnika (głównie z Syrii, Frygii, Tracji, czasem z Afryki lub z terenów Mezopotamii). Dominowali głównie Syryjczycy i śniadoskórzy mieszkańcy Azji Mniejszej. Niewielu zaś sprzedawało się tam czarnoskórych Afrykanów (ponoć byli oni towarem luksusowym i rzadko spotykanym), choć i oni się zdarzali (papirus z II wieku p.n.e. znaleziony w Egipcie, mówi o nabyciu na Rodos czarnoskórej niewolnicy z Marmariki, którą jej nowy właściciel wywiózł do Egiptu). Starano się jednak ograniczać ilość niewolników spośród Greków (np. spartański wódz Kallikratidas miał przysiąść bogom iż nie dopuści by podczas wojny jaką prowadził z Atenami, choć jeden Grek został obrócony w niewolnika), ale praktyka była taka, że niewolników pochodzenia greckiego również było wielu. Prawdziwą plagę pod tym względem stanowili cylicyjscy piraci, którzy byli bezwzględni i napadali okoliczne przybrzeżne tereny, ogołacając je z tamtejszej (głównie greckiej) ludności. Zachowały się opisy niektórych ich rabunkowych działań i tak uchwała miasta Aigiale z III wieku p.n.e. daje opis jednego z takich napadów. Piraci napadli na nadbrzeżną osadę na wyspie Amorgos i uprowadzili stamtąd: "Młode dziewczęta i kobiety oraz ponad 30 ludzi wolnych i niewolników. Zniszczyli też statki w porcie, zabrali statek Dorieusa i uszli na nim zabierając ludzi i resztę łupu".
Przywódcą tych piratów był niejaki Sokleidas z którym porozumieli się Hegesippos i Antypatros z Aigiale, którzy zaproponowali mu iż może wziąć ich w niewolę (pochodzili z możnych rodów i okup za nich byłby dość spory), jeśli tylko zwolni wszystkie kobiety i mężczyzn bez uszczerbku na ich czci i życiu. Sokleidas przystał na ten układ uwalniając wszystkich pochwyconych. Takie przypadki jednak były rzadkością. Inny opisany przykład, to atak piratów z Etolii na wyspę Naksos i porwanie stamtąd 280 osób, sprzedanych następnie na rynkach na Eginie i oczywiście na Rodos. Do piratów cylicyjskich jeszcze powrócę, teraz jednak chciałbym zwrócić uwagę na jedną rzecz, która była niezwykle popularna zarówno na Rodos, jak w wielu innych greckich polis - czyli na wzroście niewolników nie tyle wywodzących się z jeńców wojennych czy porwanych przez piratów mieszkańców okolicznych terenów nadmorskich, ile już urodzonych w niewoli potomków niewolników. W III wieku p.n.e. płodzenie dzieci przez niewolników było raczej traktowane z niechęcią przez ich właścicieli, gdyż łatwiej i taniej było zakupić sobie młodego, zdrowego niewolnika, niż przez kilka/kilkanaście lat żywić dziecko zrodzone z niewolnicy i czekać aż osiągnie wiek pozwalający mu efektywnie pracować. Poza tym niewolnica w ciąży też staje się nieprzydatna do wielu zajęć, dlatego też tak popularne były wówczas nauki Ksenofonta zawarte w "Ekonomikonie", w którym mąż wprowadza nowo poślubioną żonę do swego domu i mówi: "Pokazałem jej część kobiecą oddzieloną od części męskiej drzwiami zaryglowanymi, ażeby nie można było wynieść niczego bezprawnie i ażeby niewolnicy nie mogli płodzić dzieci bez naszej wiedzy (...) bowiem niewolnicy (...) skoro są w parze, stają się jeszcze bardziej obrotni w złoczynieniu".
Jednak stosunek właścicieli do tej kwestii uległ zmianie już w II wieku p.n.e., gdy znacznie zmniejszyła się liczba niewolników pozyskiwanych podczas wojen, a świat hellenistyczny zaczął ustępować pola rodzącej się potędze nadtybrzańskiej wilczycy. W pewnym momencie zaczęło nawet dochodzić do tego, że przynoszono dzieci porzucone na śmietnikach, celem wychowania ich jako niewolników (czyli już musiało się właścicielowi opłacać zarówno wykarmienie takiego dziecka, jak i wykarmienie dziecka zrodzonego z niewolnicy, a przecież koszt utrzymania niewolniczego dziecka, był porównywalny do kosztu utrzymania dziecka wolnego). Tak więc greckie domy z II i I wieku p.n.e. pełne są co najmniej dwóch pokoleń niewolników (spotyka się nawet i takie domy w hellenistycznym świecie, w których były trzy a nawet cztery pokolenia niewolników - jak choćby w egipskiej Aleksandrii - która szybko zajmie miejsce Rodos jako kolejne wielkie centrum niewolniczego świata Hellenów). Jednak rozrodczość niewolników nie mogła zastąpić ich stałego zasilania za pomocą wojen lub uprowadzeń. A ponieważ porywanie ludzi w niewolę było biznesem jak każdy inny w tym czasie (zresztą biznesem, na którym dość łatwo można było się wzbogacić, należało tylko dobrze władać bronią), przeto pojawienie się korsarskich państewek stało się oczywistością. Do najgroźniejszych należeli zaś piraci z Cylicji (Morze Śródziemne i Egejskie), piraci illiryjscy (Morze Adriatyckie i Jońskie i Śródziemne) oraz piraci etolscy (głównie Morze Egejskie i Czarne).
Piraci cylicyjscy wywodzili się pierwotnie z najemników syryjskich, zatrudnianych do armii władców z dynastii Seleukidów, których wojaczka była nie tylko zawodem ale i stylem życia. Pierwszy punkt piratów cylicyjskich założony został w Korakesion ok. 143 r. p.n.e. (wcześniej istniały niewielkie, rozproszone pirackie bazy morskie, które jednak nie można porównać do miasta sensu stricte). Było to miejsce azylu dla wszystkich, którzy poszukiwali łatwego zarobku (byłych najemników, zbiegów, przestępców etc.). Powstanie scentralizowanego państwa pirackiego w Cylicji, to był już czas gdy Dejgma na Rodos zaczęła podupadać na korzyść wielkich rynków niewolniczych w Aleksandrii, na Sycylii czy Italii. Piraci byli potrzebni, gdyż dostarczali "świeży towar" do pałaców notabli greckiego Egiptu, oraz do rosnących latyfundiów rzymskiej nobilitas, dlatego też zainteresowanych w realnej walce nimi nie było wielu. Jedyną siłą na wodach Morza Egejskiego, która skutecznie walczyła z piratami, była flota wojenna Rodos. Rodyjczycy wypowiedzieli prawdziwą wojnę piratom i tropili ich po wielu okolicznych wyspach (choć nie zbliżali się zbytnio do skalistych i trudnych do ataku wybrzeży Cylicji, gdzie okręty pirackie mogły się łatwo skryć), ale jeśli piratom już udało się zdobyć jakichś niewolników, to wtedy bez przeszkód mogli ich sprzedać na wielkiej Dejgmie. Zresztą na tamtejszym rynku większość sprzedających to również byli cudzoziemcy (którzy jednak musieli opłacać cło i przeróżne opłaty portowe, wynoszące razem ogromną kwotę miliona drachm rocznie). Także większość banków na Rodos prowadzili cudzoziemcy. Dejgma była przez prawie 200 lat, tętniącym życiem miejscem, w którym kumulowała się rozpacz jednych i radość innych.
Niewolników, kupcy z poszczególnych krajów nabywali do określonych prac (np. w Egipcie rzadziej spotyka się niewolników przeznaczonych do ciężkich prac polowych, czy prac w rzemiośle, a znacznie częściej do służby pałacowej lub domowej), nie zawsze jednak trzeba było zakupić niewolnika aby móc go potem wykorzystać w określonym celu, równie popularnym zwyczajem było... wynajęcie niewolnika na pewien czas. Odbywało się to poprzez spisanie stosownej umowy, przewidującej na jaki okres czasu dany niewolnik na zostać wynajęty jakie prace będzie wykonywał i kwotę za jaką właściciel udostępnia swego niewolnika. Zachowały się niektóre tego typu umowy, jak choćby ta z miasta Ochyrynchos, gdzie właściciel niewolnicy o imieniu Taponta, wynajmuje ją niejakiemu Achillesowi do pracy w zakładzie tkackim. Obaj mężczyźni ustalają kwotę jaką Achilles ma uiścić (420 drachm płaconych w dwunastu miesięcznych ratach). Taponta ma zamieszkać w domu Achillasa, który ma jej zapewnić wyżywienie i odzież, a ona będzie przebywała u niego stale: "w dzień i w nocy, z wyjątkiem ośmiu dni świątecznych". Jest tam również wzmianka że jeśli kobieta zachoruje i nie będzie zdolna wykonywać pracy, wówczas określona kwota będzie potrącona z umówionej sumy (podobnie miało być, gdyby właściciel przetrzymał dziewczynę dłużej niż umówione osiem dni świątecznych). Ciekawym punktem jest również i ten, że właściciel może sobie ściągnąć swą niewolnicę w nocy, jeśli ta będzie mu potrzebna do pieczenia chleba i nie będzie miał z tego tytułu potrąconej żadnej kwoty. Jednak rano dziewczyna musi ponownie wrócić do domu Achillasa i pracować normalnie w ciągu dnia.
Bez względu jednak na rodzaj i miejsce wykonywanej pracy, niewolnicy w rozumieniu ludzi antyku, były to przede wszystkim domowe sługi, a posiadanie minimum jednego niewolnika stało się koniecznością (w Atenach ci, którzy nie posiadali żadnych niewolników byli uważani wręcz za skrajnych nędzarzy). Ateńczyk Krates w swej komedii (nie zachowanej w całości) wyśmiewa przywiązanie rodaków do służby niewolniczej, deklarując że w przyszłości niewolnicy nie będą potrzebni, bowiem...: "wszystkie przedmioty same będą robiły to, co potrzebne dla właściciela". Jednak zdziwienie Ateńczyków jest duże i padają tam słowa: "Jak to, to nikt nie będzie miał ani niewolnika, ani niewolnicy, i choćby był stary, sam będzie się obsługiwał?". Zaś Arystoteles w "Polityce" wyjaśnia: "Pełny dom składa się z niewolników i wolnych". Nie do pomyślenia była sytuacja, gdy człowieka stać na zakup niewolnika i ten postanawia tego nie czynić. Niewolnicy zresztą byli bardzo praktyczni jako "chodzące i mówiące narzędzia". Niewolnik mógł być np. gońcem (w tamtych czasach w świecie greckim poczta nie istniała) i posłańcem. Przynosił upominki tym, których właściciel pragnął nagrodzić lub z którymi chciał wymienić informacje. Kobiety z reguły kupowano do kuchni, jako kucharki, piastunki do dzieci właściciela i tkaczki, mężczyzn do prac polowych, do warsztatów rzemieślniczych, jako gońców, księgowych (prowadzących rachunki) i nauczycieli dzieci właściciela.
Byli też oczywiście niewolnicy "do zadań specjalnych", jak choćby fletnistki (muzyką umilające gościom spotkania), niewolnicy do toalety osobistej pana i pani domu, oraz wybrani ulubieńcy, którzy często zajmowali się wyznaczaniem innym niewolnikom odpowiednich prac domowych w imieniu właścicieli. Zaś Dejgma na Rodos, pomimo swej wielkości, w drugiej połowie wieku II p.n.e. została przyćmiona przez dwa wielkie niewolnicze rynki - Aleksandrię i Delos.
CDN.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz