Łączna liczba wyświetleń

piątek, 13 września 2019

KOBIETA JEST UKORONOWANIEM STWORZENIA - Cz. XVIII

CZYLI KIEDY I GDZIE W HISTORII

ISTNIAŁ MATRIARCHAT?


IV

KOBIECY SENAT i

RZYMSKI MATRIARCHAT

(218-235)

Cz. X

 

RZĄDY JULII MAMEI

(226-235)

Cz. VIII





NADCIĄGA PERSKA APOKALIPSA

Cz. VII





ORFIZM

OD KULTÓW PITAGOREJSKICH I APOLLIŃSKIEJ

"EKSTAZY"

KU MISTERIOM WTAJEMNICZENIA

Cz. IV



"DWIE OTWIERAJĄ SIĘ PRZED NAMI DROGI: DROGA WOLNOŚCI I DROGA NIEWOLI. DROGA WOLNOŚCI UCIĄŻLIWA JEST ZRAZU I STROMA, ALE IM DALEJ, TYM LŻEJSZA SIĘ STAJE I GŁADSZA. DROGA NIEWOLI, PRZECIWNIE, Z POCZĄTKU BYWA GŁADKA I PRZYJEMNA, ALE W DALSZYM CIĄGU STAJE SIĘ CIERNISTA I CIĘŻKA"


EZOP
(VI wiek p.n.e.)
(NA PYTANIE CO JEST LEPSZE - NIEWOLA I ZACHOWANIE ŻYCIA, 
CZY WOLNOŚĆ ZA KTÓRĄ TRZEBA WALCZYĆ A NAWET ODDAĆ ŻYCIE)





 Gdy Pitagoras przybył do Babilonu (ok. 537 r. p.n.e.), znajdował się on już w rękach Persów, którzy uczynili z Babilonii jedną ze swoich satrapii o nazwie - Babirus (lub Babiruś). Samo miasto Babilon było ogromne i nie mogły się z nim równać żadne inne ośrodki miejskie Egiptu (w którym dotąd pobierał nauki Pitagoras), Hellady czy Azji Mniejszej. Miasto posiadało przestronne bulwary, które przecinały się ze sobą w formie prostokątów. Babilon leżał nad rzeką Eufrat, przy czym większa jego cześć była ulokowana na prawym brzegu rzeki. Główne bulwary lewobrzeżnej części miasta nosiły imiona bogów: Marduka (najwyższego boga Babilonu, uważanego za stworzyciela Nieba i Ziemi) i Zababy (boga opiekuna miasta) i przecinały się pod kątem prostym z ulicami Sina (bóg Księżyca i nocy) oraz Enlila (bóg wiatru). Ulica Zababy dochodziła do mostu (jedynego, za to stałego kamiennego mostu w Babilonie), po czym zamieniała się po stronie prawobrzeżnej w ulicę boga Adada (bóg dobroczynnych deszczów a także burz i wichrów), która mijała po swej prawej stronie świątynię najwyższego bóstwa - Marduka, zaś po lewej sławną Esagilę, zikkurat Etemenanki ("Fundament Nieba i Ziemi" - którą utożsamiano z biblijną Wieżą Babel). Ulicę tę przecinała następnie arteria Szamasza (bóg Słońca, rozpraszający ciemności. Był również bogiem sprawiedliwości), a dalej biegły ulice innych bogów. Miasto otaczały trzy linie murów. Od strony wewnętrznej (przy czym był to także jedyny mur po lewostronnej części miasta) otacza Babilon potężny: Imgur Bel ("Bel był łaskawy"), zaś od strony zewnętrznej znajdował się mur o nazwie: Nimitti Bel ("wzniesiony dla Bela"). Pałace królewskie ulokowane zostały w północnej części miasta (główna rezydencja królewska, dochodząca do Imgur Bel i granicząca od północy z Cytadelą, od południa zaś przylegały doń wspaniałe "Wiszące Ogrody Semiramidy" - wzniesione na rozkaz Nabuchodonozora II dla jego medyjskiej małżonki - Amytis, aby przypominały jej rodzinne strony. Zaś letni pałac królewski znajdował się na północy miasta tuż przy umocnieniach Nimitti Bel). Bez wątpienia była to największa i najludniejsza metropolia ówczesnego świata (samych świątyń w Babilonie było aż pięćdziesiąt trzy). 

Imponujące wrażenie robiła sama Esagila, będąca najwyższym budynkiem w mieście (i wszystko na to wskazuje że najwyższym na całym ówczesnym Bliskim Wschodzie, a może nawet na całym świecie). Była poświęcona Mardukowi, a jej ogrom zadziwia po dziś dzień (archeolodzy odkopali zaledwie część tej majestatycznej budowli). Samo sanktuarium Marduka ("Ekur") znajdowało się na szczycie zikkuratu (do którego droga wiodła przez szereg zewnętrznych schodów i wewnętrznych kaplic). Był tam ogromny posąg boga, ponoć wykonany ze złota (w 479 r. p.n.e. po stłumieniu przez Persów lokalnego powstania Babilończyków - posąg Marduka za karę został przetopiony na sztaby złota i wywieziony z kraju, a sama świątynia mocno ucierpiała i długo nie została odbudowana aż po czasy Aleksandra Wielkiego). Znajdował się tam również stół ofiarny, czary z płonącym ogniem, oraz... łóżko kapłanki, która danego dnia została wyznaczona przez arcykapłana by towarzyszyć bogu podczas snu (była w tym pomieszczeniu zamykana na całą noc). Rano zasuwy ustępowały i do sanktuarium wkraczał arcykapłan (czasem w towarzystwie innych kapłanów), by uwolnić kapłankę i złożyć bogu ofiary. Kapłani Marduka (jak i cały babiloński kler) posiadali niezwykle silną pozycję w społeczeństwie (lecz nie aż tak dominującą jak to miało miejsce w Egipcie), choć oczywiście najwyższym kapłanem był król, który jako "Zarządca Esagili" sprawował nadzór nad całym klerem i tylko on mianował poszczególnych kapłanów (nawet najniższego rzędu). Najwyższą kastą kapłańską, była klasa szangu (odprawiających nabożeństwa i zarządzających świątyniami, a co za tym idzie - ogromnymi terenami ziemskimi należącymi bezpośrednio do świątyni). Niższą kastą kapłańską byli enu (utrzymujący kontakt między bóstwem a świątynią. W ich skład wchodzili: kapłani kipu - odpowiedzialni bezpośrednio przed królem za utrzymanie świątyni w dobrym stanie, kapłani szatammu - odpowiedzialni za pobór podatków od dzierżawców ziem świątynnych, oraz kapłani dubszar-biti - główni skrybowie świątyni). 

Kapłani niższego rzędu, zwani - baru, to wróżbici, których zadaniem było odgadywanie woli bogów. Musieli oni spełniać szereg niezwykle rygorystycznych zasad aby objąć tę (społecznie szanowaną i hojnie wynagradzaną) funkcję. Przede wszystkim musieli być... sprawni fizycznie. Dlaczego akurat był taki warunek? Ponoć pierwszy kapłan, który (według legendy) przepowiadał wolę bogów - Emmeduranki z miasta Sippar, był dobrze zbudowanym i sprawnym fizycznie mężczyzną. Przeto i jego następcy musieli wykazywać się sprawnością fizyczną, pięknem oblicza (dlatego też braki w uzębieniu, lub jakaś inna przypadłość ciała, choćby choroba oczu - całkowicie eliminowała takiego kandydata do roli kapłana-wróżbity). Musieli też wywodzić się z rodzin o nieposzlakowanej opinii. Kapłani baru usuwali całe owłosienie z ciała (podobnie jak to czynili kapłani egipscy) i przechodzili długie szkolenie, wraz z tajemnymi misteriami przejścia. Obok nich byli jeszcze inni kapłani, zwani - kalu, których zadaniem polegało na tym, by śpiewem i muzyką "uspokajać bogów". Dla różnych modlitw układane były inne pieśni (pieśni żałobne, pieśni błagalne lub pieśni dziękczynne). Zupełnie osobną grupę stanowły natomiast kapłanki, które w większości pełniły albo rolę prostytutek świątynnych, albo usługiwały kapłanom (wyższego i niższego rzędu). Prócz zadań pomocniczych i erotycznych, ich rola wśród babilońskiego kleru była praktycznie... żadna. Mieszkały w zakonach obok świątyni i wypełniały każdą wolę kapłanów. Grecki historyk i podróżnik - Herodot, pisał że wszystkie (a już szczególnie dobrze urodzone) niewiasty w Babilonii, muszą przynajmniej raz w życiu oddać się w świątyni obcemu mężczyźnie: "Każda niewiasta musi w tym kraju raz w życiu usiąść w świątyni Mylitty i oddać się jakiemuś cudzoziemcowi (...) Jeżeli niewiasta raz tam usiądzie, nie może wrócić do domu, aż jakiś cudzoziemiec rzuci jej na łono srebrną monetę i poza świątynią cieleśnie się z nią połączy. (...) Wysokie i przystojne wracają do domu dość szybko, brzydkie spędzają w świątyni wiele czasu, nim uda im się spełnić obowiązek określony prawem. (...) Niektóre siedzą w świątyni trzy, nawet cztery lata. Po oddaniu się i spełnieniu świętego obowiązku wobec bogini wraca do domu, i od tej chwili, choćbyś jej nie wiem ile dawał, nie posiądziesz Jej".




Były trzy grupy kobiecej sakralnej prostytucji - dwie kapłańskie i jedna świecka. Pierwszą stanowiły tzw.: "gadisztu" - kapłanki, których zadanie polegało na zdobywaniu dodatkowych środków dla świątyni (notabene, same zbijały na tym ogromne majątki, a ponieważ mogły dodatkowo zajmować się handlem, stawały się też wielkimi właścicielkami ziemskimi - oczywiście w imieniu boga lub bogini, choć po opuszczeniu zakonu mogły zatrzymać część "wypracowanych" dóbr, w tym również ziemi). Drugą grupę stanowiły kapłanki bogini Isztar (Innany), należące do zupełnie odrębnej grupy zakoniu "Służebnic Isztar" ("isztaritu"). Był to zamknięty krąg sakralnej prostytucji, a ich zadania i życie zostało całkowicie poświęcone odprawianiu modłów, śpiewaniu pieśni i prostytuowaniu się (np. gdy dany oberżysta chciał poświęcić swoją tawernę bogini Isztar - by ta chroniła jego interes, zapraszał do siebie Służebnicę Isztar, która powinna oddać się tam wszystkim jego klientom). W skład trzeciej grupy wchodziły zaś kobiety świeckie - zwane "harimtu" (z tego semickiego rdzenia językowego, powstało późniejsze tureckie określenie "harim" lub "haram" - czyli harem). Były to w większości kobiety doświadczone przez los - mężatki wyrzucone z domu przez mężów, niewolnice (w Babilonii jeśli mężczyzna udowodnił swej żonie zdradę małżeńską, mógł zamienić ją w niewolnicę i sprzedać np. do świątyni jako prostytutkę), i takie, które uciekły z domów. Prostytucja świątynna była uważana za szlachetną profesję i otaczana kultem (choć ojcowie często radzili swym synom, aby nie brali oni sobie żon spośród kapłanek, gdyż, jak twierdzili: "mężów jej nie zliczysz"), a kapłanki (i dostojne kobiety) cieszyły się pewnymi względami (jak choćby przywilej zakrycia włosów, którego nie posiadały niewolnice i prostytutki nieświątynne, a jeśli by się odważyły przykryć włosy jakimkolwiek materiałem, miały zostać surowo ukarane: "Dajcie jej pięćdziesiąt kijów, a jej głowę pomażcie smołą" - jak głosiło prawo). Tak właśnie wyglądała różnorodność i struktura kleru chaldejskiego w Babilonie, do którego to przybył Pitagoras.

Prócz Chaldejczyków jednak, po podboju kraju przez Cyrusa II perskiego w 539 r. p.n.e., znajdowali się tam również magowie perscy - kapłani Azura Mazdy (o którym to bogu pisałem wcześniej i do którego jeszcze powrócę), którzy stanowili pewną konkurencję dla dotychczasowego kleru chaldejskiego (choć król Cyrus żył w zgodzie z kapłanami Marduka, Enlila, Ninurty, Szamasza i Isztar - to również i oni stali się reprezentantami jego władzy nad krajem). Trzecią grupę kapłanów, stanowili kapłani żydowscy, wyznający wiarę w boga Jahwe. Co prawda Cyrus II zezwolił Żydom (538 r. p.n.e.) opuścić Babilonię i wrócić do Kanaan (by tam odbudować Jerozolimę i Świątynię), ale tak postąpiła tylko część wziętej do niewoli (w 586 r. p.n.e.) przez Nabuchodonozora II ludności Izraela. Duża część jednak (być może nawet większość z nich, gdyż należy pamiętać że Żydzi doskonale zasymilowali się z Babilończykami. Pozakładali tam rodziny, otworzyli własne warsztaty, nawiązali szereg intratnych kontaktów, które teraz, wraz z opuszczeniem Babilonu musiałyby ulec zerwaniu) pozostała w Babilonie, by tam żyć i mieszkać wspólnie z Chaldejczykami, Elamitami, Persami czy Medami. Mieli swoich kapłanów, swoje bożnice (zwane już wówczas synagogami) i swoje kulty, ale poza tym nie odróżniali się zbytnio do innych mieszkańców Babilonu. Władcą całego kraju po podboju był oczywiście król Cyrus II, który jako najwyższy kapłan sprawował też pośrednictwo między bogami, świątyniami i ludem. Świątynie chaldejskie posiadały ogromne latyfundia, nie tylko te w samym Babilonie, również te w innych miastach Mezopotamii jak choćby sławna świątynia Ennany w Uruk (której posiadłości znajdowały się zarówno w Uruk, jak również w mieście Marad, mieście Sippar i Kraju Nadmorskim). Cała gospodarka Babilonii zebrana była przede wszystkim w rękach kapłanów (co nie znaczy że nie istniała świecka przedsiębiorczość), to oni byli największymi udziałowcami i kredytobiorcami wszelkich przedsięwzięć. Rada kapłanów zbierała się cyklicznie w mieście Uruk i tam podejmowała decyzje gospodarcze i finansowe odnośnie całego kraju. Już jednak w czasach ostatniego chaldejskiego króla - Nabonida (utożsamianego z biblijnym Baltazarem -  panującego w latach 556-539 r. p.n.e.), została wprowadzona instytucja świeckiego "zarządcy kasy królewskiej", którego zadanie polegało na kontroli wykazów finansowych świątyń i odprowadzaniu z tego tytułu odpowiedniego podatku do skarbu królewskiego.




Cyrus nie przebywał jednak w Babilonie na stałe (była to tylko jedna z jego oficjalnych siedzib, takich jak Suza i Pasargady), stąd logicznym stało się mianowanie namiestnika królewskiego w podległej Persom prowincji Babirus. Pierwszym namiestnikiem został satrapa Gobryas, z którym to kapłani musieli uzgadniać wszelkie ewentualne inwestycje oraz wysokość nakładanych podatków oraz danin (istniała jednak swoista oddzielna władza królewska, niepodległa bezpośrednio namiestnikowi. Była to swoista instytucja "królewskich posłańców" do których zadań należała odrębna kontrola nad świątyniami i zajmowaniem się biegiem lokalnych spraw administracyjnych czy sądowych. W Babilonii po perskim podboju istniały bowiem trzy rodzaje sądów: sądy lokalne, świątynne od których można było apelować bezpośrednio do namiestnika, oraz sądy "posłańców królewskich". Swoją drogą instytucja "królewskich posłańców" była takim prawdziwym "bezpieczeństwem w bezpieczeństwie" - jak raczył się o sowieckich nadzorcach wyrazić AL-owski "partyzant" Mieczysław Moczar). Pojawienie się tych posłańców, powodowało wyraźną nerwowość wśród urzędników babilońskich, o czym można chociażby przeczytać w liście, jaki wysłał urzędnik o imieniu Belzerbini do Nabumukinzera (prawdopodobnie jakiegoś przedsiębiorcy, gdyż należy pamiętać że ostatnie lata panowania Nabonida były okresem totalnej anarchii politycznej i gospodarczej, która doprowadziła do wzrostu korupcji i nieformalnych związków pomiędzy urzędnikami a bankierami): "Co miesiąc przybywa posłaniec króla i wizytuje placówki. Nikogo nigdy nie ma na stanowisku. Urzędnicy ze świątyni przybyli, żeby się tym zająć. Ponieważ posłaniec jeszcze nie wystosował raportu do króla, każ zakuć w kajdany człowieka sprawującego nadzór nad bydłem, który porzucił pracę, i przyślij go tutaj". Nerwowość urzędników nie była bezpodstawna, dochodziło bowiem wówczas do wielu nadużyć, o czym świadczy chociażby sprawa prawdziwego "gangstera" tamtych czasów o imieniu Gimillu, który nie bał się nawet przywłaszczyć sobie zwierząt należących do świątyni bogini Ennany z Uruk. Bez zgody rządców i pisarzy zabrał owce z pastwisk świątynnych (mimo iż miały wypalony na skórze znak "Pani z Uruk"). Jego zaś brat - Nadina, porwał tuż przy bramie miejskiej kozła ofiarnego z Larsy należącego do bogini. Mało tego, Gimillu wymuszał też haracze "za ochronę" (od choćby pasterza świątynnego), nie uiszczał też żadnych opłat dla świątyni, ani nawet głównego "podarku noworocznego".

Urzędnicy, tacy jak Ardigula czy Szamaszuballit byli zastraszeni i niezdolni do podjęcia jakichkolwiek zdecydowanych działań, jednak w jeszcze większe przerażenie wprawiła ich wiadomość o przybyciu posłańca królewskiego, mającego skontrolować stan finansów. Pokazując wyliczenia majątku świątyni, musieli mu wyjawić, iż Gimillu przywłaszczył sobie część stad należących do bogini i nie odprowadza doń podatku. Wówczas dopiero podjęto drastyczne środki. Gimillu został aresztowany we wrześniu 538 r. p.n.e. i wytoczono mu proces przed posłańcem królewskim. Świadkowie, którzy od niego ucierpieli - zaczęli zeznawać przeciw niemu i ostatecznie został skazany na zwrot całego zagrabionego mienia i odprowadzenie zaległych podatków oraz wyrównanie wszystkich popełnionych krzywd. Gimillu odwołał się jednak od wyroku do sądu satrapy (przekazując namiestnikowi złoty pierścień). Gobryas przerażony jednak postępkami Gimillu i obawiający się gniewu króla w przypadku wydania innego wyroku (w grę wchodził bowiem majątek świątyni, czyli podatek należny samemu władcy), podtrzymał wyrok posłańca królewskiego. Zabronił również Gimillu opuszczać Babilonu aż do kwietnia 534 r. p.n.e. Wyrok szybko jednak uległ zmianie, gdy Gimillu słał do Gobryasa prośby, porównując go z samym Mardukiem i twierdząc że tak jak bóg, namiestnik jest wszechmocny i że w jego dłoniach leży dobro tego kraju. To podziałało, w grudniu 538 r. p.n.e. Gimillu został uwolniony. Ofiarowano mu także cześć świątynnych wołów, oraz przykazano kapłanom świątyni "Pani z Uruk" pogodzić się z Gimillu (na straży tego pojednania stanął Adadszumusur - główny zarządca Gobryasa) i przestać go dłużej nękać. W ten oto sposób niejaki Gimillu (którego można porównać do współczesnych gangsterów jak Al Capone), pozostał bezkarny, gdyż nikt już więcej nie ważył się świadczyć przeciw niemu.




Warto też nadmienić, że z chwilą klęski Babilonu z Persami w bitwie pod Opis (październik 539 r. p.n.e.) i zajęciu miasta (Babilon poddał się Persom, nie ma bowiem żadnych śladów walk z tego okresu, a mury pozostały nietknięte), uciekł stamtąd inny Grek, rodak Pitagorasa, niejaki - Ezop. Ezop był niewolnikiem o nieznanym pochodzeniu (prawdopodobnie urodził się w którymś z greckich polis w Jonii, a na Samos zamieszkał znacznie później). Żył we Frygii (Azja Mniejsza) w domu swego pana. Ponieważ jednak nie odznaczał się ani urodą, ani sprawnością fizyczną (był garbaty, miał szpetną twarz, łysą głowę i skośne oczy), przez co jego właściciel przeznaczył go do pracy na roli, z dala od domu. Tam zarządca niewolników dopuszczał się różnych przewinień, każąc niewolników za najmniejszy błąd czy uchybienie. Pewnego jednak razu, gdy zarządca ukarał chłosta jednego z niewolników, Ezop odezwał się doń słowami: "Za co go bijesz? Poskarżę się na ciebie u naszego pana". Nim jednak do tego doszło, to zarządca pierwszy oczernił Ezopa, mówiąc iż jest leniwy i nie pracuje wydajnie, radził też aby jak najszybciej się go pozbyć. Tymi słowy przekonał właściciela, który sprzedał Ezopa w ręce handlarza niewolników za zaledwie trzy obole (równowartość mniej więcej 10 złotych lub ok. 3 dolarów). W Milecie wystawił go (wraz z innymi niewolnikami), na sprzedaż. Podszedł wówczas doń pewien majętny mieszkaniec Samos, który najpierw zwrócił się do stojącego obok Ezopa, młodego mężczyzny: "Co umiesz robić?", na to tamten odpowiedział: "Wszystko!" Popatrzył kupiec również na garbatego Ezopa i do niego też zwrócił się z tym samym pytaniem. Ezop odparł - "Nic!". "Jak to nic?" - zdumiał się kupiec, Ezop rzekł: "Wszak tamten zgarnął wszystko, i mnie nic nie pozostawił". Ta odpowiedź bardzo spodobała się kupcowi, który nabył Ezopa za 60 obolów do swego domu na wyspie Samos. 

Kupiec ten nosił imię Ksantos i miał żonę sekutnicę, która wciąż straszyła męża że od niego odejdzie, a ten będzie musiał zwrócić jej posag. Równie chłodno powitała ona Ezopa, gdy przybył on z Ksantosem do jego domu. Ezop postanowił ją za to ukarać i czekał sposobnej temu chwili. Taka się wreszcie nadarzyła, gdy Ksantos nakazał Ezopowi odnieść do domu pakunek z pachnącym podarkiem dla swojej małżonki. Nie były to jednak pachnidła a placek, przyprawiony smakołykami, z poleceniem: "Odnieś to mojej najwierniejszej". Teraz Ezop uznał że chwila zemsty nadeszła i gdy tylko wszedł do domu, położył placek na ziemi, tuż przy leżącym nieopodal psie - a raczej suce - i ta szybko zajęła się konsumpcją smakowitości. Gdy ujrzała to żona Ksantosa, zapytała cóż robi, a Ezop na to: "Pani! Mój pan przysyła gościniec, ale nie tobie, tylko swej najwierniejszej" po czym wskazał na kończącą posiłek sukę. Małżonka Ksantosa wpadła w złość i zrobiła mu sporą awanturę. Ten zwrócił się do Ezopa: "Coś ty uczynił? Kazałem ci oddać placek mej żonie", na co Ezop odparł: "Panie, uczyniłem jak kazałeś. Rzekłeś: "odnieś to mojej najwierniejszej". A czyż twa żona jest twoją najwierniejszą, skoro z powodu każdej błahostki grozi, że cię opuści? Pies natomiast, choćbyś go bił, nie odejdzie od ciebie. Ten twój pies jest najwierniejszą tobie istotą". Sprawa jednak zaszła za daleko, wzburzona małżonka opuściła Ksantosa i wróciła do swych rodziców, każąc mu jednocześnie odesłać jej ślubny posag. Ksantos był załamany a widząc to Ezop powiedział: "Panie, sprowadzę ją z powrotem". Nazajutrz udał się na rynek, nakupił ryb, warzyw, dziczyzny i obładowany tym wszystkim przechodził specjalnie koło domu rodziców żony Ksantosa. Ci ujrzawszy zakupy zdumieli i spytali dlaczego Ezop jest aż tak obładowany. Ten rzekł: "Pan mój urządza dziś wesele". Tego było już za wiele, żona Ksantosa szybko przybyła do domu, z pytaniem: "Z kim urządzasz wesele?", na co Ksantos odparł z uśmiechem na twarzy: "Z tobą". To odmieniło jej serce i pogodziła się z mężem.




Pewnego zaś razu miało miejsce dziwne wydarzenie. Oto bowiem orzeł porwał znienacka pieczęć państwową Samos i ulatując w powietrze, upuścił ją na nogi siedzącego nieopodal niewolnika. Przerażenie wielkie ogarnęło mieszkańców, gdyż był to ewidentny znak, nie było tylko wiadomo co mógł oznaczać. Poradzono się więc Ksantosa, który uchodził za lokalnego mędrca. Ten jednak nie potrafił wyjaśnić zagadki i polecił to uczynić w jego imieniu właśnie Ezopowi. Ezop oczywiście się zgodził, ale... postawił warunek, "chcę wolności" - powiedział. Ksantos nie chciał się początkowo zgodzić, ale pod wpływem okrzyków współobywateli: "wyzwól go!", oraz groźby prytana Samos, który zapowiedział że w razie odmowy, sam wyzwoli Ezopa, dzięki przysługującemu mu prawu - Ksantos wreszcie uległ i obdarzył Ezopa wolnością. Zwrócił się tedy Ezop do mieszkańców Samos: "Samijczycy! Orzeł jest to symbol króla, gdyż tylko królowie noszą symbole orłów w swym berle. Oto co nam grozi - król wschodni zawładnie naszą wolnością obywatelską i podda nas w niewolę". Przepowiednia nie była optymistyczna i rzeczywiście, jakiś czas potem na Samos zjawili się przedstawiciele lidyjskiego króla - Krezusa, który zażądał by: "Za przykładem mieszkańców Miletu (...) musicie i wy płacić mi corocznie daninę. W przeciwnym razie gotujcie się do wojny". Zapytali się więc ponownie Samijczycy co wybrać - niewolę czy wojnę? Ezop wypowiedzieć miał wówczas słowa, które przytoczyłem na początku, iż niewola słodsza jest z początku, ale z czasem staje się coraz cięższa i cięższa. Natomiast wolność choć pierwotnie trudna, gdyż opłacana krwią i poświęceniem, z czasem staje się błogosławieństwem. Samijczycy odkrzyknęli: "Jesteśmy za wolnością!". Gdy król Krezus dowiedział się że to przez niejakiego Ezopa utracił podległość Samos, wysłał na wyspę swych posłów, którzy zaoferowali mieszkańcom zniesienie daniny, w zamian za wydanie w ich ręce owego Ezopa. Rzeczywiście, ciekawa propozycja nad którą zaczęto wówczas rozważać, lecz wtedy wyszedł Ezop i tak rzekł do Samijczyków (których już wówczas uważał za swych współobywateli):

"Niegdyś wilki toczyły walki z owcami. Owce wiele cierpiały z powodu tej wojny, ale wciąż stawiały opór, gdyż miały wsparcie wśród psów pasterskich, które śledziły wilki i nie pozwalały im dopaść owiec. Wtedy wilki zaoferowały owcom pokój, pod warunkiem że owce wydarzą im psy. Owce w głupocie swej zgodziły się i wydały wilkom owczarki. Wilki natychmiast je rozszarpały, potem przy pierwszej sposobności wydały owcom nową wojnę. W wojnie tej owce już nie miały obrońców, więc wilki z łatwością je pokonały i również rozszarpały". Ta przypowieść otworzyła oczy mieszkańcom Samos i zadeklarowali posłom że nie wydadzą w ich ręce Ezopa. Ten jednak, nie chcąc narażać wyspy na królewski gniew, zapowiedział że dobrowolnie pojedzie z posłami do króla. Gdy przybył do Sardes i stanął przed obliczem Krezusa, ten począł mu ubliżać i polecił ostatecznie wydać go w ręce kata, jako winnego utraty danin z Samos. Ezop poprosił króla tylko o jedną rzecz, aby dane mu było opowiedzieć bajkę. Król się zgodził i Ezop rzekł: "Rolnik zbierał szarańczę, która oblepiła jego rolę i chciał ją rzucić w ogień. Wtem wśród szarańczy ozwał się głos konika polnego: "Ulituj się, człowieku! Ja kłosom nie sprawiam szkody, ja żyję rosą niebieską i rozweselam swą pieśnią przechodniów podczas letniego upału". Urzeczony tym głosem rolnik darował życie konikowi polnemu, wypuszczając go na wolność. Krezus też był oczarowany śmiałością i błyskotliwością Ezopa, darował mu więc karę a nawet zapowiedział iż może go prosić o co tylko zechce (licząc zapewne że ten zapragnie złota, którego król miał pod dostatkiem). Ezop upadł wówczas do stóp monarchy i począł go błagać: "Zawrzyj pokój z Samos!" Zdziwiony tym Krezus musiał dotrzymać słowa i przystał na prośbę Ezopa, który, gdy przybył na Samos, rzekł do współobywateli: "Za wolność, którą wyście mnie obdarzyli i ja przynoszę Wam wolność". Wdzięczni mieszkańcy obwołali Ezopa pierwszym obywatelem i w podzięce ufundowali mu nawet dom na wyspie. 

Ezop jednak podziękował im za tę wspaniałomyślność (zdając sobie sprawę że ludzka wdzięczność trwa krótko i często zamienia się potem w gorycz, tak jak kielich pełen wybornego trunku, który się pije dopóty, dopóki na dnie nie osiądzie mąt). Opuścił więc wyspę, zachowując dla siebie dobrą pamięć i udał się najpierw do Egiptu, potem właśnie do Babilonii (skąd musiał uciekać po zwycięstwie Cyrusa II). Następnie ponownie zjawił się na dworze królewskim w Sardes, ostrzegając króla Krezusa przed potęgą Persów. Dalsza jego historia jest tragiczna, bowiem został niesłusznie oskarżony przez kapłanów boga Apollona w Amfiktionii Delfickiej, o kradzież wotywnego pucharu i skazany przez to na karę śmierci. Ale była to już zupenie inna historia. W każdym razie pamięć o Ezopie przetrwała w jego licznych opowiadaniach i bajkach, w których głównymi bohaterami uczynił on zwierzęta (dla Greków jego bajki były podstawą nauki czytania, i mawiano nawet - by podkreślić czyjąć głupotę: "Ten to nie czytał nawet bajek Ezopa"). Potem wielu bajkopisarzy wzorowało się właśnie na Ezopie, jak choćby Rzymianin - Fedrus, Francuz - La Fontaine czy nasz rodzimy - Krasicki. A tymczasem Pitagoras nawiązał w Babilonie znajomości z perskimi magami, którzy pokazali mu przedziwne lampy (widział je uprzednio również w Egipcie) zwane tutaj "lwem niebieskim", które... dawały światło elektryczne rozświetlając mrok nocy (już kiedyś pisałem że starożytni Egipcjanie czy Babilończycy znali prąd elektryczny i potrafili go wykorzystać do własnych celów). O tym jednak opowiem w kolejnej części.


   




  
   

CDN.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz