I WIELKIE ŚWIECKIE PIELGRZYMKI
W tym temacie chciałbym podjąć się opisania najsławniejszych ateistycznych świątyń, zarówno tych sprzed kilkudziesięciu lat, jak i nam współczesnych (tak, tak - do dziś istnieją takie "świątynie"), oraz wielkich pielgrzymek do tych miejsc, świadczące o panującej ideologii, której wszyscy (a szczególnie ci, którzy odwiedzają te miejsca) bez-alternatywnie muszą się podporządkować. Chciałbym omówić trzy takie miejsca w trzech krajach - nazistowskich Niemczech, Związku Sowieckim i... współczesnych Stanach Zjednoczonych. Temat wydaje mi się niezwykle ciekawy (szczególnie wątek amerykański), gdyż nawet nie uświadamiamy sobie w jaki sposób na naszych oczach kształtują się ateistyczne religie które potrzebują dla swego przekazu (narracji) odpowiednich świątyń, miejsc gdzie należy wchodzić z pochyloną głową i w zadumie przyglądać się potędze "nowych czasów" i wykuwanego tam "nowego człowieka". Wszystkie te miejsca (i ideologie je wspierające) są ze sobą w pewien sposób nierozerwalnie związane. Przede wszystkim, całkowicie eliminują pojęcie siły wyższej, duchowej - pojęcie Boga. Rozumiem że nie każdy musi wierzyć w takiego czy innego Boga, ale w podobnych miejscach nie tylko sam Bóg jest całkowicie wymazany, zniszczone jest również jakiekolwiek pojęcie człowieczeństwa. Zauważyłem od pewnego już czasu, że ludzie którzy z niespotykaną furią walczą z wszelkimi przejawami religijności i starają się wyeliminować pojęcie Boga z kultury i ludzkiej świadomości (zaznaczam - nie mam tutaj na myśli ateistów, którzy po prostu nie wierzą w Boga i na tym poprzestają, nie nakazując innym ludziom przyjmować siłą ich poglądu), sami są niezwykle sfanatyzowani a przy tym bardzo okaleczeni moralnie i często emocjonalnie. Człowiek który eliminuje Boga - choćby tylko jako pewien kanon moralności i postępowania, twierdząc że on sam wie co jest dobre a co złe, automatycznie stawia na piedestale człowieka. Z tym że ów człowiek z piedestału, nie ma nic wspólnego z jakimkolwiek humanitaryzmem, z jakąkolwiek wyższą potrzebą duchowej ekspresji, chyba że jest to ekspresja ściśle kontrolowana i nakierowywana na owe ateistyczne kulty.
Radykalni ateiści są bowiem nie tylko fanatykami, są wręcz inkwizytorami dla których wszelkie odstępstwo od wyznawanego przez nich światopoglądu, automatycznie eliminuje drugiego człowieka z wszelkich ludzkich form. Taką osobę, jako "niewiernego" można więc zniszczyć, upokorzyć a nawet zabić i to bez cienia litości czy jakichkolwiek wyrzutów moralnych. On jest bowiem "zły", jest kimś, kto podważa kanon "naszego piękna i dobra", więc to automatycznie eliminuje go z wszelkiego pojęcia człowieczeństwa. Natomiast człowiek który kieruje się świadomością istnienia Boga - jako siły wyższej, większego dobra, czy też źródła moralności (oczywiście nie mam tutaj na myśli fanatyków religijnych), nie jest w stanie z zimną krwią mordować drugiego człowieka i tłumaczyć to sobie jego "niewiernością". Ludzie mają bowiem pewne zakodowane wskazówki moralne, które uaktywniają się w sytuacjach kryzysowych. Jeżeli jednak te naturalne wewnętrzne "drogowskazy" zastąpimy ideologią kultu człowieka - zaczyna się problem, bo wówczas nie ma już żadnych (poza prawnymi) przeszkód, aby ludzi o innej wierze, kolorze skóry czy jak pragną/pragnęły najbardziej zradykalizowane feministki, takie jak Valerie Solanas, Judith Butler czy Andrea Dworkin - innej płci, po prostu mordować z zimną krwią. Człowiek pozbawiony Boga (i nie potrafiący wyrobić sobie własnego drogowskazu moralnego, opartego jednak na świadomości humanitaryzmu - która to świadomość jest również świadomością duchową, można powiedzieć bożą) szuka podniety, zastępczego bożka. I gdy go znajdzie (w postaci np. danej ideologii, która ma gotowy przepis jak to życie ludziom poukładać oraz w co wierzyć, skoro "nie ma Boga") zdolny jest do popełniania największych zbrodni w imię utwierdzania się w wyznawanej przez siebie ateistycznej wierze.
W tym temacie zaprezentuję więc trzy świątynie w trzech państwach, które opierały się, lub wciąż opierają na pewnej ideologii polityczno-moralnej, całkowicie jednak eliminującej pojęcie Boga, zastępując go pojęciem człowieka lub misji dziejowej (w obu przypadkach jest to zaproszenie do mordów).
Szaleństwo Rewolucji Francuskiej, która (jak wszystkie rewolucje) wyrosło ze szlachetnych pobudek, poprawy położenia materialnego i społecznego warstw najniżej sytuowanych - zamieniło się w powszechny terror, mordy i prześladowania jakich nie doznali obywatele tychże krajów przed rewolucją. Co się działo w Wandei w 1793 r., podczas antyrewolucyjnego powstania? Jak je zdławiono? Wrzucając noworodki do płonących domów lub rozbijając ich główki o ścianę! Po co? Co te dzieci były winne? Tylko jednemu - winne były nieprawomyślności ich rodziców i buntowi przeciwko rewolucyjnym kanonom nowej moralności, która co prawda zastępowała Boga pojęciem człowieka, ale tylko takiego, który wierny był zasadom rewolucji. Nic więc dziwnego że motto rewolucjonistów (którego dziś już się nie przytacza w całości), brzmiało: "Liberté, Égalité, Fraternité, ou la Mort" ("Wolność - Równość - Braterstwo albo Śmierć"). I tak było i będzie zawsze, w każdej ideologii, która poważy się w miejsce Boga wprowadzić człowieka. Po prostu nie ma innego wyjścia, bo wcześniej czy później owi ideolodzy moralni i kreatorzy "Nowego Wspaniałego Świata" dla ludzkości, dojdą do przekonania że jednak ich szczytne i piękne idee są... niezrozumiałe, mało tego, że ludzie się przeciwko nim buntują. Jak to możliwe? Przecież my wszystko dla ludu, my chcieliśmy im zrobić dobrze, chcieliśmy poprawić ich byt, ich podłe położenie - dlaczego oni tego nie rozumieją, dlaczego walczą z nami? Do jakich wniosków ostatecznie dojdzie taki ideolog, który uzna że jest niezrozumiany? Ano do takich, jak ów młody człowiek, uczestnik jednej z tzw.: "parad równości" w Warszawie, który stwierdził że jest komunistą, bo dużo na ten temat czytał i ten właśnie światopogląd najbardziej do niego przemawia. Na stwierdzenie że przecież komunizm próbowano zbudować już wielokrotnie w przeszłości i nigdy to się nikomu nie udało, odpowiedział z niezwykłą pewnością w głosie że problem stanowią ludzie, którzy nie dorośli jeszcze do tych ideałów i nie potrafią ich zrozumieć. A skoro nie potrafią ich zrozumieć i będą się buntować, co wtedy należy zrobić aby ów "wspaniały ustrój" zbudować mimo wszystko? Mrzonki o "Nowym Wspaniałym Świecie" dla ludzkości ZAWSZE kończą się tym samym - zbiorowymi egzekucjami, dołami z wapnem lub paleniem ludzi w piecach. Tak kończy się każda próba zastąpienia Boga człowiekiem i duchowości kultem materializmu.
Szaleństwo rewolucyjnego ateizmu może przybrać bardzo różne oblicza i nie musi być skierowane tylko przeciwko religii czy Bogu (rozumianemu nawet jako symbol pewnej nadziei). Może również przyjąć obraz nienawiści np. na tle rasowym lub nienawiści do wszystkiego co było przed nami. Przykład taki możemy prześledzić choćby w wydarzeniach dziejących się we Francji (głównie zaś w Paryżu) w październiku 1793 r. gdy opętany nienawiścią do monarchów i arystokratów paryski tłum, wdarł się do bazyliki Saint-Denis i zaczął wyrzucać z grobowców ciała francuskich monarchów. Jean Raspail pozostawił sugestywny opis tych wydarzeń: "Taranem wyważano drzwi krypty, w której na kilku różnych poziomach rzędami leżały trumny królów. Pierwszym "tyranem" wyrwanym z wiecznego spoczynku był dobry król Henryk IV. Kiedy odbito wieku trumny, jego ciało zdało się niemal nietknięte. W rozrzedzonym powietrzu krypty rozszedł się silny, aromatyczny zapach. Pięknie pachniał ten król. Czego nie można powiedzieć o pozostałych. Jego twarz zachowała się niemal w idealnym stanie - broda śnieżnobiała, rysy niezmienione. Trupa wywleczono z trumny i postawiono - niczym manekina - opierając go o kolumnę (...) Przepchnąwszy się do pierwszego rzędu, jakiś zuchwały żołdak wyciągnął z pochwy szablę i odciął pukiel królewskiej brody, po czym - przy wtórze śmiechów i oklasków - uczynił z niej sobie sztuczne wąsy. Po nim do króla zbliżyła się jakaś magiera, która z całej siły spoliczkowała władcę i ciało upadło na ziemię. Po kilku godzinach obelg i poniewierki, doprowadzone do niewyobrażalnego stanu zwłoki króla bez ceremonii wrzucono - jako pierwsze - do przeznaczonego dla Burbonów dołu (...) Ludwik XIII trafił niepoczęstowany nawet obelgą - za bardzo cuchnął. Za to z Ludwikiem XIV lud miał swoje porachunki. Jego ciało zostało rozprute nożem (...) Potem oprawca, tym samym nożem, siłą otworzył królowi usta, rozwierając zaciśnięte od siedemdziesięciu lat szczęki. Wyrwawszy stamtąd spróchniały pieniek zęba, ukazał go tłumowi niczym trofeum (...) Do dołu wrzucono też królową Marię Teresę - małżonkę Ludwika XIV i córkę Filipa IV Hiszpańskiego. Wpadła tam z głową wykręconą do tyłu i z rozrzuconymi, uniesionymi ku górze nogami - ona, tak cnotliwa za życia - co tłum powitał wulgarnym rechotem. Nie lepiej potraktowano Marię Medycejską (...) Było to dnia 16 października 1793 roku, dokładnie w godzinie, w której na rozklekotanym wózku wieziono na szafot Marię Antoninę, stojącą tyłem do konia, z rękami związanymi na plecach i włosami luźno opadającymi na kark".
Inny przykład odnosi się do (głośnej - choć głównie ze względu na kontekst) zbrodni na tle rasistowskim, dokonanej w 2008 r. w Stanach Zjednoczonych. Otóż 15 października tego roku zostało brutalnie zamordowane (po wcześniejszych torturach) małżeństwo: Jan Paweł Pietrzak i Quaiana Jenkins Pietrzak. On był sierżantem elitarnej formacji amerykańskiej armii - marines - polskiego pochodzenia (otrzymał imię na cześć papieża Jana Pawła II), ona - czarnoskórą dziewczyną - pobrali się jeszcze w tym samym roku. Niestety owe "splamienie rasy" (bo fakt że czarny facet może posuwać białe kobiety jest oczywisty, ale biały mężczyzna nie ma prawa do związku z czarnoskórą kobietą) nie spodobało się kilku czarnym bandytom, notabene podkomendnym sierżanta Pietrzaka (czyli żołnierzom z jego jednostki). Postanowili oni ukarać "dziwkę" za "splamienie rasy" i 15 października wdarli się do domu niczego nie podejrzewającej pary zakochanych w sobie ludzi. Jan Paweł próbował co prawda walczyć z napastnikami, ale oni mieli broń (on nie - nie trzymał bowiem broni w domu) i do tego było ich czterech. Następnie jego związali, a na niej dopuścili się wielogodzinnego gwałtu tępym narzędziem, które wkładali jej w miejsca intymne. Jednocześnie przez wiele godzin brutalnie torturowali swego dowódcę. Ostatecznie zabili ich strzałem w tył głowy (w katyński sposób). Pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że ta zbrodnia została popełniona w czasie trwającej wówczas w Stanach Zjednoczonych prezydenckiej kampanii wyborczej, którą wygrał czarnoskóry (a raczej Mulat) Barack Obama. Swoją drogą, gdyby sytuacja była odwrotna i to "biali suprematyści" brutalnie zamordowali czarnoskórego oficera i jego białą żonę - byłyby organizowane wielotygodniowe zamieszki murzyńskiej ludności w USA i ataki na policję, a w "media" CNN, CNBC czy CBS grzały by ten temat na okrągło. Ponieważ jednak zabito tylko "czarną dziwkę, która zdradziła swoją rasę" (jak myśli zapewne większość murzyńskich rasistów) i jej białego fagasa - to ok. Wiadomo, kara jakaś musi być, bowiem opinia publiczna była zbulwersowana, ale bez przesady, a tak w ogóle do "niewolnictwo czarnych", "rasizm", "homofobia" "islamofobia", "biali suprematyści", etc. etc. Oficjalnie trzech z owych bandytów skazano na karę śmierci, jeden (zapewne za wsypanie reszty) dostał dożywocie, ale nie wiadomo czy wyrok ten został wykonany, w każdym razie matki zamordowanych do końca walczyły w sądzie o sprawiedliwość, pokazując jednocześnie światu że zarówno biały jak i czarny rasizm oraz szowinizm wyrasta z nienawiści i braku pokory wobec Boga.
NIE ZNALEŹLI SZCZĘŚCIA NA TYM ŚWIECIE
POZOSTALI RAZEM NA TAMTYM
CZEŚĆ ICH PAMIĘCI
Na zakończenie tego wstępu powiem jeszcze że to co powoduje iż zło się odradza co jakiś czas w różnych konfiguracjach - to również wina infantylizmu społecznego i braku wiedzy odnośnie przeszłości. Ostatnio rozbawił mnie Kazimierz Kaczor, który w jednym z wywiadów opowiedział jak jego wnuczka zapytała: "Dziadku, czy to prawda że jak byłeś młody, to nie było telefonów komórkowych?", gdy potwierdził, dziewczynka dodała: "To jak wyście wtedy żyli?" Równie naiwnie, wręcz prostacko żeby nie powiedzieć głupio pytali się ludzi - którzy przeżyli sowieckie wywózki i piekło tamtego życia - amerykańcy oraz brytyjscy dziennikarze: "Dlaczego, jak was wywozili, nie wzięliście adwokata?" 😨. Mając na względzie te i wiele im podobnych "rozsądnych" pytań i nie chcąc rozważać ich głębi, przejdę już bezpośrednio do właściwego tematu. Zaczniemy od... Berghofu.
SOWIECKIE WYWÓZKI - WARTO OBEJRZEĆ OD MINUTY:
29:10 - 37:40
CDN.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz