Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 11 listopada 2019

DZIENNIKI ZBRODNIARZA - Cz. I

CZYLI OPIS I KOMENTARZ DO

PAMIĘTNIKÓW JOSEPHA GOEBBELSA






"Dzienniki" Josepha Goebbelsa - twórcy propagandy III Rzeszy (i współsprawcy niemieckich zbrodni), są niezwykle ciekawą lekturą, nie tylko z punktu widzenia historycznego, ale również psychologicznego i społecznego. Pokazują nam bowiem jakie żywioły drzemią w ludzkiej duszy i jaką stanowimy (my, ludzie) mieszankę różnych zachowań i emocji, które można by sprowadzić do określeń "Dobra i Zła". Czytając te "Pamiętniki", można właściwie uzmysłowić sobie, że prawdziwe Niebo i Piekło jest w nas samych i każdy nosi w sobie zarówno ziarna "Dobrego" i "Złego". Jedyna różnica pomiędzy tzw.: "dobrymi" a "złymi" ludźmi, polega na wyeksponowaniu odpowiednich akcentów, czyli innymi słowy - to czy będziesz dobrym czy złym człowiekiem zależy tylko od ciebie samego i tego, której stronie swojej natury pozwolisz wziąć górę. Nie ma ludzi z gruntu złych, tak samo jak nie ma ludzi krystalicznie dobrych i pozytywnych, wszystko to jest pewnym procesem, który przeżywamy i któremu się poddajemy. Dobry człowiek - jeśli nie ma wkodowanych pozytywnych wartości - może stać się okrutnym oprawcą i zbrodniarzem mordującym ludzi z zimną krwią (co dla niego wcale nie musi być działaniem negatywnym, a wręcz przeciwnie). To samo działa w drugą stronę, największy bandyta potrafi odmienić swoje życie jeśli tylko odnajdzie jakiś pozytywny sens swego istnienia i wielokrotnie w dziejach tak właśnie się działo. Natomiast w przypadku autora "Dzienników" - nastąpiło rozdwojenie pojęć (co wcale nie jest czymś rzadkim). Taki doktor Jekyll i mr. Hyde w jednym. To może jest trudno pojąć i zrozumieć, gdy czyta się te jego pamiętniki, ale Goebbels potrafił być jednocześnie bardzo dobrym i czułym mężem oraz ojcem, troszczącym się o rodzinę i czującym ciepło i miłość najbliższych mu osób, a jednocześnie, gdy przechodzi do kwestii politycznych, zamienia się po prostu w zwykłego... bydlaka (i to często bydlaka wulgarnego i bezkompromisowego). A ponieważ swoje stany emocjonalne Goebbels przelewał na papier, dziś możemy odtworzyć jakie zachodziły w nim zmiany i wyrobić sobie zdanie jakim rzeczywiście mógł być człowiekiem (choć oczywiście nie jest możliwe zgłębienie najtajniejszych myśli jego umysłu). 

W tej serii, którą pragnę poprowadzić trochę podobnie do serii: "Raport Gehlena", zamierzam zarówno zaprezentować teksty z "Dzienników" Goebbelsa, jak również dołożyć do nich mój osobisty komentarz (tam, gdzie uznam to za stosowne i gdzie będzie konieczne wyjaśnienie pewnych mało znanych faktów lub niuansów wydarzeń politycznych Międzywojnia i II Wojny Światowej). Swoje "Dzienniki" Joseph Goebbels zaczął oficjalnie prowadzić od 17 października 1923 r., co oczywiście nie znaczy że wcześniej nic nie pisał. Owszem, nawet kilka lat wcześniej zamierzał założyć stały pamiętnik w którym opisywałby swoje emocje, ale albo były to zaledwie skrawki informacji, albo te zeszyty po prostu się nie zachowały (ja sam też kiedyś pisałem i posiadałem rzeczy, których dziś nie mam, jedną z takich - dość cennych - była autentyczna butelka likierów Baczewskiego z 1788 r. Do dziś nie wiem gdzie została posiana, ale nie mogę jej odnaleźć. Pamiętam że jak byłem dzieckiem, to stała sobie w szafce wśród innych kryształów, które lubiła kolekcjonować moja mama). I właśnie od tej daty zamierzam prowadzić opis i komentarz owych "Dzienników" (oczywiście z wyjaśnieniem osób i zdarzeń z przeszłości). Żeby jednak nie przedłużać i niepotrzebnie nie rozwlekać tematu, kilka słów wyjaśnienia na temat samego Josepha Goebbelsa.

Joseph Goebbels urodził się 29 października 1897 r. w miasteczku Rheydt w zachodnich Niemczech (obecnie Nadrenia-Północna Westfalia) w rodzinie katolickiej. Jego ojcem był księgowy Friedrich Goebbels, a matką Maria z domu Odenhausen. Miał pięcioro rodzeństwa (dwóch braci i trzy siostry, z czego jedna siostra zmarła w młodym wieku a jedna jeszcze w niemowlęctwie). W 1914 r. po wybuchu I Wojny Światowej, młody Joseph zgłosił się do armii na ochotnika, ale został odrzucony ze względu na słaby stan zdrowia i niedowład nóg (który przeszedł w dzieciństwie). Maturę (abitur) zdał w 1917 r. i rozpoczął studia germanistyczne i historyczne na Uniwersytecie w Bonn (potem kontynuował naukę na czterech innych uniwersytetach) i ostatecznie w 1921 r. uzyskał tytuł doktora germanistyki na Uniwersytecie Ruprechta-Karola w Heidelbergu. Następnie w 1923 r. podjął (kilkumiesięczną) pracę w oddziale Banku Drezdeńskiego w Kolonii (jak pisał we wcześniejszych wspomnieniach, nie ujętych w "Dziennikach" - "Od 2 stycznia rozpoczęcie (...) Każdego ranka o wpół do szóstej z Rheydt. Okropna podróż. Powrót wieczorem o wpół do ósmej. (...) Po dwóch tygodniach całkowicie wykończony"). W 1924 r. założył w Mönchengladbach grupę zwolenników partii narodowosocjalistycznej, a w lutym 1925 r. już oficjalnie wstapił do NSDAP. Szybko awansował w szeregach partii i w 1927 r. został redaktorem naczelnym partyjnej gazety: "Der Angriff" ("Atak"). W 1928 r. zdobył mandat do Reichstagu (był wówczas jednym z 12 członków NSDAP, którzy weszli do niemieckiego parlamentu) i jego kłopoty finansowe w dużej mierze się skończyły. W 1930 r. staje się szefem partyjnego Kierownictwa Propagandy Rzeszy i stara się otoczyć opieką, postrzelonego przez bojówkę komunistyczną (w trakcie wizyty u prostytutki, w której pewnie był zakochany, choć niektórzy twierdzą że był też jej alfonsem) młodego sturmführera SA - Horsta Wessela (który potem stanie się nazistowskim męczennikiem a pieśń "Die Fahne Hoch" ["Sztandar w górę"], której autorem był Wessel, została przemianowana na: "Horst Wessel Lied" ["Pieśń Horsta Wessela"] i była drugą, najważniejszą po "Deutschland, Deutschland über alles" pieśnią w III Rzeszy). Podczas pogrzebu Wessela, komuniści urządzili kontrdemonstrację i grali "Międzynarodówkę", wywieszając na cmentarzu napis: "Sutenerowi Wesslowi ostatnie Heil Hitler!" Goebbels pisał wówczas w "Dzienniku": "Tłumiona wściekłość. Zachować spokój!"

W 1931 r. wziął ślub z Magdą Quandt (z domu Ritschel), rozwódką - która urodziła mu sześcioro dzieci: Helgę (1932 r.), Hildegardę (zwaną Hilde lub Hildi - 1934 r.), Helmuta (1935 r.), Holdine (1937 r.), Heddwig (1938 r.) i Hildrun (1940 r.). Po zdobyciu władzy przez nazistów w Niemczech (30 stycznia 1933 r.), w marcu 1933 r. został ministrem oświecenia narodowego i propagandy. W marcu 1936 r. zakupił posiadłość na wyspie Schwanenwerder na rzece Haweli, zaś w październiku tego roku, otrzymuje od miasta Berlina willę nad jeziorem Bogensee w Lanke. W 1938 r. nawiązał romans z czeską aktorką Lidą Baarovą, co groziło rozwodem. Ostatecznie Goebbels wrócił do żony i porzucił kochankę. W marcu i kwietniu 1939 r. miała miejsce wielka europejska podróż państwa Goebbelsów - Joseph odwiedził Węgry, Grecję, Egipt, Turcję i Jugosławię, Magda zaś wybrała się w osobną podróż w towarzystwie kilku przyjaciół przez Włochy. 1 września 1939 r. wybucha wojny z Polską, Francją i Wielką Brytanią (II Wojna Światowa). W listopadzie 1939 r. Goebbels przyjechał do Warszawy i odwiedził Muzeum Józefa Piłsudskiego w Belwederze, po czym polecił jego zamknięcie. W maju 1940 r. atak niemiecki na Francję, Belgię i Holandię, w lipcu tego roku wizyta wraz z Hitlerem w Paryżu, wzajemne (selfie) fotki pod Wieżą Eiffla. W tymże roku otrzymał również pałac w centrum Berlina przy obecnej ulicy Ebertstraße. W czerwcu 1941 r. nastepuje atak Niemiec na Związek Sowiecki a w lipcu tego roku Goebbels zrezygnował z osobistych zapisków w "Dzienniku" i odtąd je po prostu dyktował. W lutym 1943 r. wymusza (w Pałacu Sportu) na zebranych, entuzjastyczną zgodę na wojnę totalną: "Czy chcecie wojny totalnej?" ("Pomożecie towarzysze?" - a prawidłowa odpowiedź brzmi jak?: "Pomożemy!"). 1 kwietnia 1944 r. (w Prima Aprilis) objął urząd prezydenta Berlina. Z końcem tego roku rozpoczynają się prace nad zapisaniem na mikrofiszach i ukryciem "Dzienników" Goebbelsa (które zostaną odnalezione dopiero w 1946 r. przez zespół francuskich i rosyjskich badaczy, po czym prawie w całości będą wywiezione do Moskwy). 11 marca 1945 r. po raz ostatni przemówił do żołnierzy w Lubaniu na Dolnym Śląsku, a w kwietniu, wraz z całą rodziną przeniósł się do bunkra Hitlera w Berlinie (również w kwietniu "Dzienniki" Goebbelsa zostają zakopane na trasie z Berlina do Poczdamu). 9 kwietnia 1945 r. Goebbels był świadkiem ślubu Hitlera z Ewą Brun, a po samobójstwie Hitlera (30 kwietnia) został mianowany kanclerzem Rzeszy. 1 maja popełnił samobójstwo wraz z żoną (wcześniej Magda otruła cukierkami z arszenikiem swoje dzieci i położyła je do łóżek). Oto cała jego ponura historia. 






                 
 Zanim jednak zacznę, chciałbym wyjaśnić na jakich zasadach będę prezentował "Dzienniki" Goebbelsa i swoje do nich komentarze. Otóż oryginalny tekst pamiętników zaprezentuję zwykłą czcionką. Krótkie moje komentarze przy wyjaśnieniu danych postaci czy zjawisk będą przedstawione obok w nawiasie kolorem ciemnogranatowym. Natomiast dłuższe wyjaśnienia postaram się zaprezentować pod oryginalnym tekstem, również ciemnogranatowym kolorem z zaznaczonym numerem wyjaśnienia.



1923

 

DZIENNIK DLA JOSEPHA GOEBBELSA 

od 17 PAŹDZIERNIKA 1923 r. 

do 25 CZERWCA 1924 r.






 "CZŁOWIEK NIENĘKANY 
NIE BĘDZIE TEŻ WYCHOWANY"

MENANDER



17 PAŹDZIERNIKA 1923 r.

 
 Wczoraj Else podarowała mi tę księgę i zaraz chcę z jej imieniem zaczynać. Cóż mógłbym także dzisiaj począć bez niej. Ty kochana, dobra! (Elisabeth "Else" Janke - swoją rówieśniczkę, nauczycielkę robót ręcznych, gospodarstwa domowego i gimnastyki w szkole powszechnej w Rheydt po raz pierwszy poznał Goebbels w 1921 r., co odnotował w swoich wcześniejszych wspomnieniach: "Pewnego ranka (spacer) ulicą w dół. Ładna dziewczyna. Nauczycielka (...) Widzę po raz pierwszy Else Janke". Zostali parą od 1922 r. a ich związek trwał do 1924 r.).

Jak beznadziejny jest dzisiejszy spacer ulicami miasta. Na wszystkich rogach stoją grupy bezrobotnych, debatują i spekulują. To czas do śmiechu i do płaczu. (1)

Wygląda na to, że nowy kurs zmierza na prawo. Sądzę też, że tak pozostanie przez pewien czas. Byłoby jednak błędne, gdyby w tym zwrocie na prawo chciało się widzieć non plus ultra rozwoju sytuacji. Nasze czasy dadzą się pod wieloma względami porównać do okresu Wielkiej Rewolucji Francuskiej. Podczas gdy wtedy emancypował się stan mieszczański, dzisiaj emancypują się proletariusze. Ten ostatni proces został sztucznie przyśpieszony przez wojnę. To mu wiele zaszkodziło. Może właśnie tylko dlatego możliwy jest zwrot na prawo. Sytuacja będzie jednak rozwijać się dalej, musimy przecież dopełnić nasze przeznaczenie. Historia świata nie realizuje się przecież przez lata czy też przez dziesiątki lat. W krótkich odcinkach czasu spełniają się rzadko kiedy jedynie spektakularne wydarzenia. Wielkie wydarzenia postępują jednak swoją drogą przez stulecia w sposób jasny i dobitny, widzi je tylko ten, kto ma oczy do patrzenia. 

Dlatego dzisiaj głos powinien zabrać poeta, a nie uczony, jako że ów patrzy, a ten tylko widzi. Ten zna te wszystkie małe środki nasenne na dolegliwości Europy, ale ów (poeta) umie wskazać drogę, prowadzącą ku wielkiemu rozwojowi. Mówię o poecie, ale nie umiem przecież nikogo wymienić z nazwiska. Nasi poeci nie są niczym innym, jak tylko nieudacznikami, intelektualnymi snobami, błyskającymi dowcipem estetami i kawiarnianymi bohaterami. Wszystko, co przynosi nowa literatura, jest uładzone i mdłe. Nikt nie odnajduje krzyku rozpaczy, który wypełnia pierś całej niemieckiej ludzkości. Gdybyśmy tak mieli tego jednego, który jeszcze raz odnalazłby drogę "przeciwko tyranom". Albowiem przeciwko tyranom zwraca się cała młoda poezja, czy to przeciwko tyranom ciała, czy ducha, to prawie to samo. Ale to "przeciwko tyranom" powoduje tarcie, walkę, prowadzi do zwycięstwa albo porażki. A czym jest poezja, jeśli nie wyrazem tych rzeczy?

Europa jest wielkim problemem duchowym. Sprawy gospodarcze unoszą się jedynie na powierzchni. Wszystko to można by już dawno rozwiązać, ale pod powierzchnią zwarły się ze sobą w walce potężne siły duchowe. Wygra ten, kto jest młodszy, silniejszy i bardziej pewny zwycięstwa, nawet jeśli jeszcze przegrywa dzisiaj i będzie przegrywał jutro. W tym całym problemie Europy znajduje się stara, święta Rosja, kraj, dla którego, chociaż go nie znam, żywię najgłębsze uwielbienie. Rosja to przeszłość i przyszłość, ale tylko nie współczesność. Rosyjska współczesność jest jedynie bańką mydlaną, właściwa treść znajduje się pod spodem. W rosyjskiej ziemi wykluwa się rozwiązanie wielkiej zagadki Europy. Duch olbrzyma Dostojewskiego, unosi się nad cichą, śniącą Rosją. Kiedy Rosja obudzi się, wtedy świat ujrzy nowy cud. Ex oriente lux ("Na wschodzie jest światłość").

Dlaczego nasi wielcy poeci milczą podczas tej ostatniej, najcięższej niedoli? Przecież nasza niedola jest jeszcze bardziej męką duchową aniżeli ekonomiczną. Czy żaden z nich nie znajdzie słowa pocieszenia i pokrzepienia dla swojego narodu? Gerhart Hauptmann (niemiecki pisarz, laureat literackiej Nagrody Nobla w 1912 r.) stał się starym, zmęczonym człowiekiem. Nic już nie powie nam, ludziom młodym. I Thomas Mann poszedł drogą intelektualisty z Europy Środkowej. Jego sztuka w ostatnich latach jest niczym więcej niż tylko przysmakiem dla wydelikaconych podniebień. Jeśli zaczyna się od upadku, to jak ma się znaleźć odwagę i siłę, aby się podźwignąć? Spengler i Thomas Mann są duchowymi braćmi. Również Spengler złożył swoją krew serdeczną w ofierze tego, co upada. To wielka męka stać przy grobie swojej kultury. (...) Nie czuję się zadomowiony w tego rodzaju świecie. To, że jestem bez ojczyzny, jest najgłębszą przyczyną mojej udręki. Jeszcze można zrozumieć taki typ człowieka jak ja, lecz droga do śmieszności i karykatury nie jest już daleka. (...)

Dziesięć przykazań dla mnie na ten czas:

  1. Bądź dobry dla wszystkich ludzi, zwłaszcza dla matki, ojca i Else; oni na to szczególnie zasłużyli.
  2. Mów mało i myśl dużo.
  3. Bądź często sam.
  4. Staraj się zawrzeć pokój z życiem.
  5. Wstawaj o godz. 8 i idź spać o godz. 10 (wieczorem).
  6. Czytaj sobie i pisz o goryczy, którą nosisz w sercu.
  7. Chodź często i daleko na spacer, przede wszystkim sam.
  8. Nie zapominaj o swoim ciele.
  9. Staraj się załatwić (sprawy) z Bogiem.
  10. Nie popadaj w zwątpienie.

Jakże destrukcyjnie może płeć czasem oddziaływać na człowieka. To, co dla nas powinno być źródłem radości, życia i siły, staje się często źródłem rozpaczy, kobiecej słabości i niesnasek. W jakże fałszywym i niezdrowym położeniu znajdujemy się wobec płci.Często sądziłem, że problem płci załatwia małżeństwo. Kiedy jednak poważnie się nad tym zastanawiam, to widzę, że ten problem tak na dobre dopiero zaczyna się wraz z małżeństwem. Jakże trudno jest rozwiązywać dzisiaj kwestię potomstwa. Z jednej strony nieubłagana natura, z drugiej potworne trudności ekonomiczne. Te wszystkie problemy stają się palące dopiero w małżeństwie. Jakże niezdrowe i gnuśne jest nasze dzisiejsze społeczeństwo, jeśli takie rzeczy stanowią dla niego problem.

Już od lat wlokę ze sobą mojego Prometeusza. Wszystko mam już w głowie, potrzebuję to tylko napisać. Jednak koniec się załamuje. Problem naszych czasów: można zacząć, ale nie można doprowadzić do końca. Chcieć, ale nie móc. Teraz jednak mam nadzieję, że rozwiążę ten dramat, a jeśli mi się to uda, to i we mnie rozwiąże się tak wiele. Wszystko jest we mnie mocno zawieszone. To jest tak jak z wahadłem w zegarze, jeśli się je unieruchomi. Mechanizm zegara nakręcony, wskazówki i tarcza gotowe do odmierzania czasu. Mam nadzieję, że będę mógł uwolnić wahadło mojego zegara, aby szedł on zgodnie z rytmem wskazanym przez przeznaczenie.Ten zeszyt kosztuje miliard marek, wcześniej można było za to kupić pół świata. Kupuję sobie przez to cały świat w postaci duchowej. (...)

Książę Myszkin w Idiocie Dostojewskiego to pozbawiony hamulców, nieobliczalny, śmieszny człowiek, jednak dla mnie jest jednym z najbardziej szlachetnych i najlepszych ludzi, jakich znam z kart powieści. Właściwie chrześcijaństwo nie jest przecież religią dla wielu, nie mówiąc już o wszystkich. Pielęgnowane przez pojedyncze osoby i obrócone w czyn stanowi najwspanialszy kwiat, który wytworzyła dusza ludzkości. Jeśli rosyjskość dostarczy ludziom księcia Myszkina, to będzie to wybawienie dla najlepszych tego świata. Jak mało ma ten człowiek wspólnego z socjalizmem! W ogóle co ma wspólnego męka tego świata z jakimś "izmem"? Dlatego tak bardzo wielbię Dostojewskiego, ponieważ jest on poetą i prorokiem. Tworzy nowy świat. Jego sztuka nie ma nic wspólnego z jakimiś prądami i kierunkami. Istnieje ona dla siebie samej, jest absolutna. Ludzie Dostojewskiego są potworni, czasami absurdalni. Ale każdy taki człowiek jest światem, wyniosłą budowlą składającą się z symbolu i wizji. Tacy ludzie wychodzą spod ręki poety niczym pierwsi ludzie spod ręki Boga. Jak wielki i obiecujący musi być naród, z którego mógł się wyłonić taki prorok.



1) To, o czym wspomina na wstępie Goebbels, było niemiecką codziennością od zakończenia I Wojny Światowej (choć wielka inflacja pojawiła się już z chwilą wybuchu wojny w 1914 r.), a szczególnie katastrofalny w niemieckiej ekonomii był rok 1923. Goebbels wspomina niżej, że zeszyt, w którym zapisywał swoje "złote myśli", kosztował go aż miliard marek - taka była rzeczywistość, ceny galopowały w górę w sposób niesamowity, a rząd tracił nad tym wszystkim jakąkolwiek kontrolę. Niemiecka marka traciła swą wartość już podczas wojny (w 1918 r. jej wartość rynkowa spadła o połowę, w porównaniu do 1914 r.), ale prawdziwa katastrofa nastąpiła dopiero po zakończeniu wojny, gdy kolejne niemieckie rządy prowadziły politykę osłabiającą markę, gdyż to służyło importowi (poza tym dużą rolę odegrali w tym przemysłowcy niemieccy, tacy jak np. Hugo Stinnesem). Poza tym zaczęto zwiększać ilość pieniądza w obiegu (innymi słowy: drukować pieniądze na potęgę) co jedynie napędzało inflację. Winny temu był przede wszystkim prezes Reichsbanku - Rudolf Havenstein (którego ostatecznie, jeszcze w listopadzie 1923 r. dopadł "seryjny samobójca". Havenstein - jak wielu innych, np. minister spraw zagranicznych Walther Rathenau, autor niemiecko-sowieckiego traktatu z Rapallo z kwietnia 1922 r. - musiał czymś narazić się potężnym kręgom niemieckiego głębokiego państwa). Jeszcze podczas wojny liczono że potęgującą inflację zdoła się "zasypać" odszkodowaniami wojennymi po zwycięstwie (w tym celu przecież rząd cesarski drukował obligacje wojenne, które po zakończeniu wojny miały być spłacone wraz z odsetkami. Problem polegał na tym że Niemcy tę wojnę przegrały i to na nich zostały założone dodatkowe obciążenia finansowe w postaci kontrybucji wojennych, ustalonej w niebagatelnej wysokości 269 miliardów marek w złocie. W styczniu 1921 r. zmniejszonej do 132 miliardów marek w złocie, co też na dobrą sprawę niewiele zmieniało w fatalnym położeniu niemieckiej powojennej gospodarki.

Jedynym wyjściem z tej sytuacji, było więc przeprowadzenie bardzo radykalnych cięć budżetowych, a nawet opodatkowanie najzamożniejszych warstw społeczeństwa - ale w sytuacji narodzin młodej Republiki Weimarskiej, żaden rząd raczej nie mógł sobie na to pozwolić, gdyż odpowiedzialność za obniżenie pensji w sektorze publicznym i wywłaszczenie rentierów, spadłaby nie na stary, cesarski ustrój, ale właśnie na młodą republikę, która i tak wstrząsana była już komunistycznymi puczami. Ostatecznie w styczniu 1923 r. rząd niemiecki premiera Wilhelma Cuna (składający się z Partii Centrum, Niemieckiej Partii Demokratycznej i Niemieckiej Partii Ludowej), zawiesił spłatę reparacji wojennych. Spowodowało to od 11 stycznia 1923 r. interwencję francuską i zajęcie przemysłowego Zagłębia Ruhry. To zaś wywołało falę wielkiego, patriotycznego wzburzenia w Niemczech, a rząd ogłosił politykę "biernego oporu" w Zagłębiu Ruhry, mającą polegać na powstrzymywaniu się od jakiejkolwiek współpracy z francuskim okupantem. Szybko okazało się że ta polityka nie jest skuteczna, gdyż Francuzi poradzili sobie z tym fantem w taki oto sposób, że ściągali innych, w tym głównie swoich robotników (jawnie dążąc do oderwania Zagłębia Ruhry od Niemiec). Spowodowało to upadek rządu Cuna i powstanie tzw.: Wielkiej Koalicji (Socjaldemokraci, Centrum, Partia Demokratyczna i Partia Ludowa) pod przewodnictwem Gustava Stresemanna (sierpień-listopad 1923 r.), a potem rządu mniejszościowego po odejściu Socjaldemokratów. 26 września 1923 r. oficjalnie zaprzestano polityki "biernego oporu" w Zagłębiu Ruhry, jako nieprzynoszącej żadnych efektów. To, oraz dalsze dodrukowywanie pieniądza, spowodowało że niemiecka marka przestała być uważana za publiczny środek płatności a w poszczególnych gminach i zakładach pracy drukowano zastępcze waluty. Niemiecka marka stała się dosłownie świstkiem papieru, którym palono w piecach na zimę dla ogrzania mieszkań (pracownicy, aby otrzymać wypłatę, musieli się zaopatrzyć w kilka pokaźnych walizek, w które ładowano pieniądze o wartości tak znikomej, że za jedną walizkę pieniędzy można było np. kupić zaledwie chleb lub mleko, a niekiedy nawet cała wypłata schodziła na jedne tylko zakupy), lub szyto z nich stroje karnawałowe.





 


 








W tym momencie do gry włączyli się Amerykanie, którzy (pod przewodnictwem finansisty - Charlesa Dawesa) powołali w listopadzie 1923 r. Komitet Ekspertów, mający zarówno obniżyć Niemcom raty roczne reparacji wojennych, jak i udzielić im amerykańskich kredytów na reformę swojej waluty. 15 listopada 1923 r. powołano do życia Bank Rentowy, który przystąpił do drukowania nowego pieniądza tzw.: "marki rentowej" (opartej nie na standardzie złota i dewiz, lecz niemieckiej ziemi jako wartości trwałej). Amerykańskie kredyty pomogły ustabilizować niemiecką walutę (ale jednocześnie napompowały bańkę spekulacyjną, która swój finał w Niemczech miała w 1930 r. gdy amerykański kapitał był masowo wycofywany z Europy, a to doprowadziło do fali bezrobocia w czasach tzw.: Wielkiego Kryzysu), ale co ciekawe, jeszcze w 1925 r. niemieccy chłopi na wschodnich terenach Rzeszy, woleli dostawać wynagrodzenie za swoje produkty... w polskiej walucie - złotówce (wprowadzonej do obiegu w Polsce w czasie reformy walutowej - 1 kwietnia 1924 r. - w miejsce dotychczasowej marki polskiej), niż nowymi niemieckimi markami rentowymi, nazywając te ostatnie wprost: "żydowskim konfetti z Berlina". Notabene, szefem Reichsbanku (od 12 listopada 1923 r., pozostał nim również po przejęciu władzy przez Hitlera) był niejaki Hjalmar Schacht, wcześniej wicedyrektor Banku Drezdeńskiego i komisarz ekonomiczny w okupowanej w czasie I Wojny Światowej przez Niemców Belgii, od 1908 r. należący również do loży Urania zur Unsterblichkeit (Urania do Nieśmiertelności) i mający doskonałe kontakty z amerykańskimi finansistami (m.in.: Dawesem i Youngiem). Niemcy powoli zaczęły wychodzić z ekonomicznej zapaści z końcem 1924 r.



18 PAŹDZIERNIKA 1923 r.

    
 (...) Śniłem o tobie ostatniej nocy, najukochańsza. Poszłaś kawałek drogi przede mną i potem nagle zniknęłaś w jakimś domu. Stałem długo i czekałem, czekałem. Zrobiło się powoli ciemno, a mnie ogarnął nieokreślony lęk, że cię utraciłem. Dom, który był duży i czarny, stawał się, kiedy do niego weszłaś, coraz mniejszy, aż w końcu stał się tylko skrzynią z desek, nieomal trumną. Nie było jednak kwiatów i barw. Poderwałem pokrywę do góry i przekopałem skrzynię. Nie znalazłem jednak niczego i już chciałem porzucić wszelką nadzieję, że cię znowu kiedykolwiek zobaczę. Wtem widzę leżącą na dnie skrzyni białą kartkę, a na niej napisane twoją ręką czerwonym atramentem (czy ma to być krew?) zdanie: Do widzenia, mój ukochany! Spłynęło na mnie wielkie, niemal niebiańskie, ukojenie. Pocieszyłem się i spałem błogo dalej. Ten sen zachowałem aż do teraz, podczas gdy innych snów zawsze rano nie pamiętam. Co to może znaczyć? (...)

Francja jest najbardziej zachodnim krajem Europy. Czy możliwe jest kiedykolwiek porozumienie między Francją i Rosją? Największym błędem naszej polityki od 1871 roku było aprioryczne nieprzyjęcie przez nas trwałej i pewnej pozycji przyjaźni i powiązania z Rosją. Jak można było, mając wybór między Rosją i Anglią, wykazywać jeszcze chwiejność? (...) Widać, jak opaczną jest rzeczą uprawianie polityki według czysto politycznych i ekonomicznych punktów widzenia. Gdyby następcy Bismarcka przeczytali Dostojewskiego, to nie mielibyśmy wojny w 1914 roku, a gdybyśmy ją mieli, to wygralibyśmy ją po trzech miesiącach.






CDN.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz