Łączna liczba wyświetleń

sobota, 23 listopada 2019

RAPORT GEHLENA - Cz. XXI

CZYLI JAK TO NIEMCY ZAMIERZALI

STWORZYĆ WŁASNY RUCH OPORU,

WZORUJĄC SIĘ NA POLSKICH

DOŚWIADCZENIACH

KONSPIRACYJNYCH






 RAPORT GEHLENA

Cz. XXI

 




 B. Ponowna walka o naród polski



4. ZE STRONY POLSKIEJ


 Polskie zmagania o przyszłość własnego narodu dzielą się coraz wyraźniej na dwie zmierzające w przeciwnych kierunkach drogi, a mianowicie narodowo-polską i prosowiecką. Jeśli nie uda się obu dróg połączyć w jakąś nadrzędną, względnie znaleźć ujście jednej w drugą, wtedy wskutek wzbierającej radykalizacji przed narodem polskim pojawi się widmo krwawej wojny domowej. Narodowo-polska elita przywódcza wydaje się obawiać takiego rozwoju sytuacji, dla Mikołajczyka było to jednym z powodów kapitulacji. Natomiast strona prosowiecka oraz radykalne kręgi Narodowych Sił Zbrojnych nie próbują jej uniknąć.



a. Droga narodowo-polska


aa. NA EMIGRACJI


a1. Walka Mikołajczyka w Moskwie


W październiku (1944 r.) Mikołajczyk udał się ponownie do Moskwy. Stosowna inicjatywa wyszła od Churchilla, który odnosząc się do swojej własnej podróży do Moskwy, oznajmił Mikołajczykowi, że głównym celem jego wizyty w Moskwie było uregulowanie sprawy polskiej. Z tego powodu chce on doprowadzić do nowych rozmów pomiędzy Mikołajczykiem a Stalinem jeszcze w trakcie swojej obecności w Moskwie. Mikołajczyk oświadczył, że jest gotowy do podróży, jeśli rzeczywiście miałaby ona na celu rokowania ze Stalinem w oparciu o memorandum, a nie dyskusje z Komitetem Lubelskim (czyli z sowieckimi nominatami z Polskiego Komitetu Wyzwolenie Narodowego). Otrzymawszy zapewnienia w tej kwestii, Mikołajczyk w połowie października udał się do Moskwy. Żądania Stalina były kategoryczne: natychmiastowe uznanie linii Curzona (linia demarkacyjna, wytyczona przez brytyjskiego ministra spraw zagranicznych - lorda George'a Curzona - 11 lipca 1920 r. gdy Armia Czerwona zbliżała się do Warszawy, w czasie wojny polsko-bolszewickiej 1919-1921. Polskie zwycięstwo w Bitwie Warszawskiej w dniach 13-25 sierpnia 1920 r., a następnie w Bitwie Niemeńskiej 20-26 września 1920 r., w wyniku której realnie wyeliminowano z walki osiem sowieckich armii, a Lenin musiał prosić o pokój - linia Curzona nie została wprowadzona w życie, gdyż odzyskaliśmy - i tak niewielkie, w porównaniu do strat z 1772 r. - ziemie na wschodzie. Jednak po 1 i 17 września 1939 r. i wspólnym niemiecko-sowieckim ataku na Polskę, a następnie wybuchu wojny pomiędzy tymi dwoma totalitaryzmami i kontrofensywie Armii Czerwonej, linia Curzona ponownie nabrała aktualności, gdyż to właśnie ją wybrał Stalin na wschodnią granicę powojennej Polski ze Związkiem Sowieckim. I dziś wschodnia granica Polski - z niewielkimi, symbolicznymi korektami - stanowi dokładne odzwierciedlenie linii Curzona), w zamian za to rekompensata terytorialna na zachodzie w postaci granicy na Odrze z Opolem, Szczecinem, Gdańskiem oraz Prusami Wschodnimi (bez miasta i okręgu Królewca). 

Wniosek o przełożenia w czasie regulacji w sprawie granic został odrzucony. Stalin oświadczył, że jest gotowy do rozmów o Komitecie Lubelskim pod warunkiem spełnienia swoich podstawowych żądań. Przy tej okazji Stalin oświadczył, że w celu eliminacji germańskiego zagrożenia życzy sobie niepodległej i silnej, lecz przyjaznej wobec Sowietów Polski (czyli Polski na tyle silnej, aby mogła odeprzeć atak z Zachodu, ale całkowicie kontrolowanej przez Związek Sowiecki). Z niemieckich obszarów, które miałaby otrzymać Polska, wysiedleni mają być wszyscy Niemcy, a Polska ma otrzymać odpowiedni udział w zbliżającej się okupacji Niemiec (ludność niemiecka często sama uciekała przed zbliżającym się frontem sowieckim - mniej więcej 3 500 000 uciekinierów - a ci, którzy pozostali, zostali do 1949 r. wysiedleni, na mocy uzgodnień zawartych w Jałcie i Poczdamie przez tzw.: "Wielką Trójkę". Natomiast Polska żadnego udziału w okupacji Niemiec nie miała, choć Niemcy aż do lat 70-tych uważali że polskie ziemie do Odry i Nysy Łużyckiej, wraz Pomorzem, Śląskiem i Ziemią Lubuską - jakie otrzymała Polska w ramach tzw.: "rekompensaty" za utracone Kresy Wschodnie - były właśnie formą okupacji i na niemieckich mapach, aż do 1975, pokazywano owe Ziemie przez Polskę Odzyskane, przerywaną linią, jako tereny pod "tymczasową polską administracją")






Churchill i Eden solidaryzowali się z oczekiwaniami Stalina, przy czym Churchill określił odrzucenie rosyjskich żądań jako samobójstwo rządu londyńskiego, a tym samym narodu polskiego. Jednocześnie rozproszył wszelką nadzieję na zbrojną interwencję Wielkiej Brytanii celem udzielenia pomocy siłom narodowo-polskim. Wskazał również na tragizm walk bratobójczych, ponieważ siły narodowo-polskie będą w tej sytuacji osamotnione, podczas gdy za pro-sowiecko nastawionymi Polakami będzie stała Armia Czerwona. Podczas moskiewskich rokowań doszło do burzliwych scen. Mikołajczyk czuł się głęboko dotknięty postawą Churchilla. Wszystkie jego wysiłki, aby osiągnąć korzystniejszy rezultat, jeśli chodzi o przyszłą polską granicę wschodnią, spaliły na panewce. Uznał, że przeciwko niemu jest zwarty front wielkich mocarstw, które zgodnie z wypowiedziami Mołotowa już w Teheranie (podczas Konferencji teherańskiej 28 listopada-1 grudnia 1943 r.) zgodziły się na linię Curzona. W Moskwie nie przyjęto żadnych wiążących uzgodnień ani nie podjęto żadnych decyzji. Rozstrzygnięcia pozostawiono rządowi w Londynie.     


  
a2. Walka Mikołajczyka w Londynie (kapitulacja i dymisja)


Ameryka w trakcie rokowań Mikołajczyka nie sprecyzowała swego stanowiska w kwestii polskiej. W wyniku oficjalnego zapytania Mikołajczyka, skierowanego do Roosevelta, które spowodowane było wypowiedzią Mołotowa, iż co do losu Polski trzy wielkie mocarstwa osiągnęły porozumienie już w Teheranie, Roosevelt przekazał Mikołajczykowi przez Harrimana osobistą, odręcznie pisaną odpowiedź, w której Ameryka w pełni akceptowała żądania Moskwy. Harriman poza odręcznym pismem otrzymał jeszcze polecenie, aby na szczególną polską prośbę spróbował wybadać Stalina, co do pozostawienia Lwowa oraz zasobów ropy naftowej przy Polsce. Mikołajczyk zrezygnował z tego pośrednictwa, ponieważ od początku uważał je za pozbawione szans. Jednocześnie nie pozostawiono żadnej wątpliwości, że wojskowa interwencja ze strony Amerykanów na rzecz orientacji narodowo-polskiej nie wchodzi w grę (oczywiście że nie wchodziła w grę, przecież administracja Roosevelta, OSS - poprzedniczka CIA jak i Rada Bezpieczeństwa Narodowego były, że ucieknę się do kolokwializmu - tak zasiana miłośnikami komunizmu i sowieckimi szpionami, pożytecznymi idiotami Kremla - jak dobra kasza skwarkami). Istnienie frontu trzech mocarstw wobec Polski stało się jasne dla wszystkich. Polska narodowa nieodwracalnie znalazła się na rozstajach i musiała się zdecydować albo na odrzucenie, albo ponowne zwlekanie, albo przyjęcie żądań moskiewskich. Mikołajczyk poddał pod rozwagę narodowi polskiemu te trzy możliwości oraz wynikające z nich konsekwencje. Według niego odmowa, gdyby miała mieć sens, musiałaby w rezultacie doprowadzić do decyzji o jak najostrzejszym zbrojnym oporze przeciwko Rosji, ponieważ Sowieci tylko w obliczu bezwzględnej siły mogliby zrezygnować z żądań, których przedmiot mieli już w ręku. Ale taki opór przeciw Sowietom oznaczałby zerwanie wszelkich stosunków i wojnę. Wojna przeciw Sowietom miałaby też skutek w postaci wojny domowej oraz wojny przeciwko Anglo-Amerykanom, co zmusiłoby Polaków do sprzymierzenia się z Niemcami, ponieważ tworzenie dodatkowego frontu przeciwko Niemcom byłoby czystym szaleństwem. 

Wobec zdecydowanej postawy trzech mocarstw dalsza zwłoka w podjęciu decyzji miałaby fatalne skutki dla zorientowanych narodowo Polaków, a przede wszystkim dla rządu londyńskiego, ponieważ w drodze rokowań nie można już było nic osiągnąć. Komitet Lubelski, ciesząc się uznaniem i aprobatą trzech mocarstw, przejmowałby coraz więcej władzy w kraju i eliminował rząd londyński. Kierowana z Moskwy komunistyczna Polska byłaby końcowym rezultatem tego procesu. Przyjęcie żądań moskiewskich zapewniało, jak mogło się wydawać, przetrwanie Polski jako państwa narodowego, wprawdzie w okrojonych granicach, lecz utrzymującej stosunki z aliantami i korzystającej z ochrony Anglo-Amerykanów. W tej sytuacji Moskwa była gotowa na pewne ograniczenie roli Komitetu Lubelskiego. Mikołajczyk w obliczu powstałej sytuacji zdecydował się na przyjęcie żądań moskiewskich. Po długoletniej dyplomatycznej walce skapitulował bezwarunkowo. Jego wniosek w tej sprawie został odrzucony przez Radę Narodową, Radę Ministrów oraz Prezydenta. Za przyjęciem głosowała jedynie własna partia Mikołajczyka (Stronnictwo Ludowe), wszystkie inne ugrupowania były zjednoczone w odmowie (błąd! Mikołajczyk odrzucił żądania Sowieckie co do "reorganizacji rządu" londyńskiego w taki sposób, aby całkowicie podporządkować go polskim komunistom. Natomiast zaopiniował przyjęcie żądań sowieckich odnośnie granicy wschodniej Polski na linii Curzona, co spotkało się z odmową zarówno Rady Narodowej, rządu jak i Prezydenta Władysława Raczkiewicza. W takiej sytuacji premier Stanisław Mikołajczyk złożył dymisję - 24 listopada 1944 r.). Jako że Mikołajczyk nie widział w tych warunkach możliwości kontynuowania misji rządu, wyciągnął z tego konsekwencje i ustąpił.






a3. Rząd Arciszewskiego


Następca Mikołajczyka, Arciszewski (Tomasz Arciszewski - PPS-iak, członek Frakcji Rewolucyjnej, uczestnik Akcji pod Bezdanami z 1908r., piłsudczyk, żołnierz I Brygady i w młodości prawdziwy kaskader), wybrał drogę odwlekania decyzji. Mikołajczyk co prawda zaoferował mu swoją pomoc, jednocześnie wykluczając możliwość sprawowania jakiejkolwiek funkcji, ale nie wróżył mu powodzenia (Bzdura! nic takiego nie miało miejsca). Rzeczywistość niedługo potwierdziła te przewidywania. Apele Arciszewskiego kierowane do sumienia świata nie przyniosły żadnych efektów, Moskwa oświadczyła, że Komitet Lubelski jest jedynym legalnym polskim rządem, a Anglosasi nie sprzeciwili się temu krokowi, co więcej - przygotowywali się do jego legalizacji na arenie dyplomatycznej.   


 
bb. W KRAJU


Polska narodowa emigracja prowadziła coraz bardziej rozpaczliwą i z każdą chwilą coraz bardziej beznadziejną walkę o samodzielny byt narodowy i państwowy, przy czym po powstaniu warszawskim została zepchnięta do głębokiej defensywy. Analogicznie do tej sytuacji w kraju narastała bezradność i niepewność najwyższego dowództwa.



b1. Problemy z przywództwem - nowy komendant Armii Krajowej


Cywilny przywódca, Delegat Rządu na Kraj, nigdy nie wystąpił w roli zwierzchnika dowódcy wojskowego w kraju, czyli Komendanta Głównego Armii Krajowej. Nie jest pewne, czy było to uwarunkowane charakterologicznie, czy też był to świadomy zamiar. Dlatego też gdy Bór (gen. Tadeusz Bór-Komorowski) stał się jeńcem wojennym (po upadku Powstania Warszawskiego - 2 października 1944 r.), problem przywództwa nad całą narodowo-polską częścią społeczeństwa stał się palący. W niewyjaśnionych jeszcze okolicznościach, ale najprawdopodobniej w drodze uzurpacji, udało się dotąd stosunkowo nieznanemu w kraju generałowi brygady Niedźwiadkowi (prawdziwe nazwisko prawdopodobnie Niedźwiecki, wcześniejszy pseudonim Kobra) przejąć dowodzenie nad Armią Krajową i umocnić się na stanowisku wbrew wszelkim atakom ze strony rządu londyńskiego (gen. Leopold Okulicki ps. "Niedźwiadek", Komendant Główny Armii Krajowej od 3 października 1944 r. Został aresztowany przez Sowietów 27 marca 1945 r., gdy udał się na rozmowy do Moskwy. Sądzony w tzw.: "procesie szesnastu" - czyli uwięzionych przywódców Polskiego Państwa Podziemnego, w dniach 18-21 czerwca 1945 r.). Niedźwiadek jest żołnierzem zawodowym. Po klęsce wrześniowej był przewodniczącym PZP (kryptonim Armii Krajowej) w Łodzi. Śledzony przez niemiecką policję uciekł do Warszawy, skąd na początku 1940 r.  został wysłany do Lwowa, aby tam w warunkach sowieckiej okupacji organizować Polaków. 22 stycznia 1941 r. został aresztowany i przetrzymywany w różnych więzieniach (podobno był również wtedy torturowany). Uwolniony na podstawie polsko-rosyjskiego układu (Układ Sikorski-Majski z 30 lipca 1941 r., przywracający stosunki dyplomatyczne pomiędzy Polską a Związkiem Sowieckim, zerwane po sowieckiej inwazji na Polskę 17 września 1939 r. i umożliwiające utworzenie w Sowietach Armii Polskiej gen. Andersa), wstąpił w szeregi armii Andersa, gdzie został przez Andersa, miedzy innymi dlatego że otaczała go sława bojownika za ojczyznę, mianowany szefem sztabu. W tej roli od września 1941 r. do marca 1942 r. był właściwym organizatorem armii Andersa. 

Tutaj wielokrotnie prezentował swoje antyżydowskie nastawienie. To za jego sprawą zwolniono z armii wszystkich Żydów i zablokowano ich dalsze przyjęcia (Kompletna Bzdura! Dużą część oficerów i żołnierzy Armii Polskiej na Wschodzie, zwolniono z przysięgi wojskowej, dopiero po wyjściu z Sowietów i dotarciu do Palestyny. Tam, na ich prośbę, gen. Władysław Anders zwolnił ich z przysięgi wojskowej i pozwolił pozostać w Palestynie, by tam rozpoczęli tworzenie przyszłego państwa żydowskiego. Przecież ogromna większość korpusu oficerskiego armii izraelskiej, składała się zarówno z żołnierzy przedwojennego Irgunu Władysława Żabotyńskiego - który swoje formacje w Palestynie, tworzył na wzór Legionów Piłsudskiego, a Polska dostarczała mu uzbrojenie i organizowała logistykę. Jeszcze 1 września 1939 r. w magazynach była broń i amunicja specjalnie przygotowana dla Irgunu. Kolejna fala żydowskich oficerów wzięła się po zwolnieniu ich z Armii Andersa w sierpniu 1942 r. A ostatnia taka fala napłynęła po 1968 r. i brała udział w wojnie Jom Kipur z 1973 r. w czasie której Związek Sowiecki wspierał Arabów. Wówczas mówiono: "Nasi Żydzi biją ruskich Arabów"). Natomiast swojej antysowieckiej postawy nie krył nawet przed sowieckimi dostojnikami (informacja niesprowadzona - najprawdopodobniej nieprawdziwa). Na gruncie politycznym podkreślano jego niezręczność. I tak na przykład wysłał do Teheranu otwartą depeszę, która zawierała jego polecenie jako szefa sztabu zakupu jednego miliona rubli. Wywołało to wielki skandal (większym skandalem jest wymyślanie przez Gehlena podobnych bzdur - tego bowiem nawet nie da się skomentować). Przybierające na sile konflikty spowodowały usunięcie go ze stanowiska szefa sztabu. Przejściowo przejął dowództwo dywizji, aż wreszcie opuścił armię Andersa.

Popadł w konflikt nie tylko z Andersem, ale również z Sikorskim. W tym punkcie schodzą się jego drogi z przeciwnikiem i następcą Sikorskiego, generałem Sosnkowskim (gen. Kazimierz Sosnkowski - PPS-iak, w Organizacji Bojowej, potem w Legionach, współpracownik Józefa Piłsudskiego, wraz z nim więziony przez Niemców m.in.: w twierdzy w Magdeburgu w latach 1917-1918. W czasie walk majowych w Warszawie w 1926 r. wysłał wojsko przeciw oddziałom Marszałka Piłsudskiego, po czym próbował popełnić samobójstwo, strzelając sobie w klatkę piersiową - został odratowany i i potem przechodził długą rehabilitację. Ostatecznie powrócił do służby). Uchodzi on za jego człowieka i ewidentnego faworyta. Został przez niego wyposażony w szczególne pełnomocnictwa. Mianowany generałem i w maju 1944 r. wysłany do Generalnego Gubernatorstwa (takiej efemerydy, jaką Niemcy stworzyli z ziem południowej, środkowej i południowo-wschodniej Polski, będącej pod ich okupacją), jako łącznik, gdzie jednak zatrzymał się tylko czasowo (Bzdura, bzdura i raz jeszcze bzdura! Nie chce mi się nawet pisać tych bredni, jakie na poczekaniu wymyśla - nie mając pełnej wiedzy - Gehlen. Okulicki pozostał w Warszawie jako szef sztabu Komendy Głównej Armii Krajowej). Jesteśmy w posiadaniu oceny jego charakteru przez rząd londyński: "Niedźwiadek wydaje się energiczny, pewny siebie oraz zarozumiały. W rzeczywistości w wielu wypadkach (jako szef sztabu armii Andersa) okazał się ignorantem. Podpisywał podsuwane mu dokumenty bez sprawdzenia ich. Jako człowieka nie można traktować go poważnie. Jest zarozumiały, niedbały, pyszny, leniwy, chorobliwie ambitny, a ponadto jest to podstępny intrygant" (nie znam tej opinii i nie wydaje mi się aby też była ona prawdziwa. Wcześniej Gehlen ukazuje swą elementarną niewiedzę na temat gen. Okulickiego, skąd więc nagle tak dokładna opinia na jego temat? Sądzę że to kolejny element "uzupełniania" biografii, co do której nie ma się pełnych danych).

Postawa i cele Niedźwiadka aż do rozpoczęcia sowieckiej ofensywy zimowej nie były jeszcze ustalone. Z jednej strony samowolnie rozwiązał Armię Krajową na obszarze zajętym przez Sowietów i zwolnił jej żołnierzy z dotychczasowej przysięgi, z drugiej strony zabronił wrogich działań wobec niemieckiego Wehrmachtu, przy czym za każdym razem ostro spierał się z rządem londyńskim, który był innego zdania (Nieprawda! Nie było żadnego "spierania się" a jedynie rozważano najlepsze wyjście z trudnej sytuacji, jaka powstała po upadku Powstania Warszawskiego i zajęcia dużej części ziem polskich przez Armię Czerwoną. Zorganizowana walka z Sowietami, w sytuacji kompletnego braku wsparcia ze strony aliantów, była z góry skazana na klęskę i dopuszczano jedynie lokalne centra oporu. Natomiast walka z Niemcami była prowadzona w dalszym ciągu i gen. Okulicki nie "zabronił wrogich działań wobec Wehrmachtu", jedynie postulował ich ograniczenie, ze względu na zbliżającą się sowiecką okupację). Wiedział jednak w jaki sposób realizować swoje cele. Nie doszło natomiast za jego sprawą do jakiegokolwiek zwrotu.                 



NA KONIEC TROCHĘ HUMORU:



"CZEŚĆ ADOLF, CO DZIŚ MALUJESZ?"

"MOTYLKI"

"CAŁE?"

"Z POWYRYWANYMI SKRZYDEŁKAMI"

😃



 
 
 CDN.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz