Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 3 maja 2021

APOLONIUSZ - POGAŃSKI JEZUS - Cz. VII

KIM BYŁ NAJBARDZIEJ TAJEMNICZY

"RÓWIEŚNIK" JEZUSA?






ŚWIĄTYNIE APOLONIUSZA Z TYANY

Cz. II







"NIE MA SENSU OZDABIAĆ SWOJEGO MIASTA POSĄGAMI I WYSZUKANYMI OBRAZAMI, PROMENADAMI I TEATRAMI, CHYBA ŻE ZNAJDZIE SIĘ TAM RÓWNIEŻ ROZSĄDEK I PRAWO" 

LIST APOLONIUSZA Z TYANY DO SKRYBÓW EFEZU



 Ok. 27 r. naszej ery Apoloniusz przybył na Cypr, do tamtejszego miasta Pafos, słynącego w całym helleńskim świecie z pierwotnego kultu bogini Afrodyty (która tam właśnie miała się wyłonić z morskiej piany). Była to więc już druga wielka świątynia - po cylicyjskiej Aigai, poświęconej bogu sztuki lekarskiej Asklepiosowi - którą odwiedził Apoloniusz i pierwsza, w której zaczął głosić swą filozofię (po zakończeniu pięcioletniej praktyki milczenia, którą rozpoczął w wieku lat dwudziestu i zakończył właśnie ok. 27 r. naszej ery). Był to czas wielkiej potęgi Imperium Rzymskiego i bodajże najlepszy okres w klasycznej historii antycznego Rzymu (trwający łącznie jakieś dwieście lat, począwszy od ok. 30 r. p.n.e. aż do 160 roku naszej ery. Przecież, gdy w 143 r. Eliusz Arystydes wygłaszał swą pochwałę Rzymu, był święcie przekonany, że żyje w najlepszym z czasów i że Rzym osiągnął wówczas największy stopień swej doskonałości. I rzeczywiście, o wojnach wówczas zupełnie nie myślano, a Rzym, miasta, całe prowincje nieustannie świętowały, prześcigając się w piękności i świetności swych dzieł. Niestety, nic co dobre nie trwa wiecznie i już za czasów Marka Aureliusza Imperium zostało narażone na ataki plemion północnych zza Dunaju, a to - wraz z epidemiami - doprowadziło do poważnego kryzysu, który dopadł Cesarstwo już w latach 80-tych i 90-tych II wieku). Panował wówczas Tyberiusz Klaudiusz Neron (Tyberiusz Cezar August) - syn Liwii, małżonki Augusta i przez tego ostatniego również adoptowany. Nie był to jednak dla niego prywatnie szczęśliwy czas, gdyż niedawno (wrzesień 23 r.) stracił syna i dziedzica władzy - Tyberiusza Klaudiusza Druzusa Kastora (zwanego po prostu Druzusem Kastorem lub Druzusem Młodszym). Został on otruty (w wieku 35 lat) przez swą małżonkę i kuzynkę - Klaudię Julię Liwillę, która wdała się w romans z wszechwładnym prefektem pretorianów - Lucjuszem Eliuszem Sejanem i (zapewne) na jego prośbę otruła swego małżonka. Rozpacz Tyberiusza była przeogromna (jeszcze wówczas myślał że syn jego zmarł w sposób naturalny), utracił bowiem swego naturalnego następcę i umiłowanego syna (zrodzonego ze związku z kobietą, którą jako jedyną bodajże naprawdę kochał - Wipsanią Agrypiną, a z którą matka nakazała mu zerwać wszelkie kontakty). Sam zaś dawno przekroczył próg starości (miał już prawie 70 lat) i tak naprawdę czuł się zupełnie osamotniony. 

Komplikowała się też sprawa następstwa władzy po śmierci Tyberiusza (władzy, ale nie tronu - bowiem rzymscy cesarze nie byli królami. Tutaj też istniał pewien paradoks tej formy rządów, gdzie można było nazwać panującego cesarza bogiem, ale nie można go było koronować i nazwać królem), bowiem jego naturalny potomek - wnuk Tyberiusz Juliusz Gemellus, miał zaledwie lat osiem, dlatego też spodziewanymi następcami mogli być jedynie synowie bardzo popularnego w Rzymie, a zmarłego w 19 r. - Gajusza Klaudiusza Germanika, syna brata Tyberiusza - Druzusa Starszego. Byli to trzej bracia - 21-letni Klaudiusz Neron, 19-letni Klaudiusz Druzus, oraz najmłodszy, 15-letni Gajusz Juliusz Cezar, zwany też Kaligulą. Jednak owi kandydaci z pewnością nie byli tymi, których Tyberiusz chciałby widzieć w roli swoich następców. Po wspaniałych uroczystościach pogrzebowych, odprawionych ku pamięci Druzusa Kastora i wystawienia łuku triumfalnego na jego cześć (o którym pisze Tacyt, a który nie zachował się do naszych czasów) na którego to szczycie miała znaleźć się statua Druzusa w kwadrydze triumfalnej, oraz wymienione miały zostać wszystkie zasługi zmarłego (takie łuki na jego cześć wystawiono wówczas w latach 24-27 r., również w kilku prowincjach. Z pewnością wiadomo o łuku w Ilirii, oraz w Leptis Magna w Afryce), wówczas to cesarz Tyberiusz (po ciągłych niesnaskach z matką - 84 letnią Liwią Druzyllą, która nawet udostępniła publicznie listy Augusta, w których ten żalił się na przykry charakter Tyberiusza i zapowiadał, że nie widzi go w roli swego następcy) postanowił (w 26 r.) opuścić Rzym i wyjechać do Neapolis, natomiast władzę w Rzymie (i Imperium) oddał już całkowicie w ręce prefekta Sejana (w 27 r. cesarz postanowił powrócić do Rzymu, ale będąc kilka mil od miasta, nagle zawrócił i udał się na wyspę Kapri, gdzie też spędził ostatnie dziesięć lat swojego życia, a do Rzymu nigdy więcej już nie wrócił).




Rok 27, to również data wielkiej katastrofy w Fidenie, mieście położonym na północny-wschód od Rzymu (tuż za Świętą Górą na Via Salaria). Tamtejszy organizator igrzysk gladiatorskich (munera) - Atyliusz, ustawił na Forum drewniane trybuny dla widzów tak niedbale, że pod wpływem ciężaru zawaliły się one, grzebiąc pod sobą aż 50 000 osób (zabitych i rannych). Było to wówczas niestety powszechne zjawisko, jako że liczył się głównie zysk i aby maksymalnie zwiększyć liczbę widzów, stawiano te drewniane konstrukcje niedbale, często zupełnie nie brano pod uwagę specyfiki terenu, ani też nie sprawdzano, czy konstrukcja wytrzyma określoną liczbę widzów. W Rzymie zresztą działo się dokładnie tak samo i do czasu wzniesienia na Polu Marsowym Teatru Pompejusza (był to w rzeczywistości amfiteatr), oddanego do użytku w 55 r. p.n.e., Rzym mógł się pochwalić tylko jednym tego typu dużym i trwałym budynkiem publicznym - Cyrkiem Wielkim (Circus Maximus), który jednak był już tak stary, że pamiętał jeszcze czasy panowania królów (jednak właściwa konstrukcja murowana, pochodzi dopiero z IV wieku p.n.e.). A ponieważ była to konstrukcja przeznaczona głównie do wyścigów rydwanów, przeto praktycznie nie organizowano na nim walk gladiatorskich, a te urządzano dla tłumów głównie na Forum Romanum, lub na innych mniejszych placach, tworząc prowizoryczne, drewniane konstrukcje. Bardzo pomysłowy i jednocześnie wieloczynnościowy teatr, wzniósł Gajusz Skryboniusz Kurion (Młodszy) w 59 r. p.n.e. Były to tak naprawdę dwa drewniane teatry, umieszczone na ruchomej osi, które organizator igrzysk ustawił na Forum Romanum tyłem do siebie (gdy do południa odbywały się przedstawienia teatralne podczas Ludi Apollinares), zaś po południu odwracano je frontem, tworząc w ten sposób swoisty amfiteatr. Tak więc drewniane konstrukcje trybun były w Rzymie - do czasu powstania Teatru Pompejusza - naturalnym widokiem podczas igrzysk, a i potem również (szczególnie na prowincji czy też w miastach Italii, gdzie nie było murowanych amfiteatrów) takie konstrukcje często wznoszono. Urządzane to było oczywiście jak najniższym kosztem, a często przynosiło organizatorowi pewne dochody (np. zwrot kosztów wydanych na igrzyska, jako że wstęp na takie trybuny był płatny (choć kwoty te nie były duże). Mimo to, w jakiś sposób było to ograniczenie prawa ludu do publicznej rozrywki i gdy w 133 r. p.n.e. na Forum ustawiono takie drewniane konstrukcje, przypominające amfiteatr, trybun ludowy - Tyberiusz Semproniusz Grakchus nakazał je zdemontować, aby cały lud mógł obejrzeć munera, a gdy organizator nie posłuchał nakazu, Grakchus polecił użyć żołnierzy, by rozbili trybuny.

W Fidenie zaś ów Atyliusz również szedł po kosztach i aby oszczędzić pieniądze, nie tylko nie kazał sprawdzić fundamentów, ale nawet już ustawione drewniane konstrukcje trybun, nie wzmocnił ze sobą solidnymi krokwiami. A ponieważ była to pora letnia, więc mieszczuchy uciekały z Rzymu na wieś, zaś do Fiden (miasta leżącego nieopodal Rzymu) było niedaleko i właśnie odbywały się tam igrzyska, stąd napłynęli tu licznie mieszkańcy stolicy, mając nadzieję na ciekawą rozrywkę z dala od zgiełku wielkiego miasta. Przeliczyli się jednak okrutnie, gdyż - jak podaje Tacyt: "Napływali chciwi takich widowisk (...) ludzie wszelakiego wieku, mężczyźni i kobiety (co ciekawe, od czasów Augusta, kobiety zasiadały jedynie w wyższych rzędach amfiteatru, a nie tak, jak to było wcześniej razem z mężczyznami), a to tym tłumniej, że miejscowość była blisko Rzymu. Stąd nieszczęście było tym cięższe, gdy natłoczony budynek zwalił się, runął on częścią do wnętrza, częścią na zewnątrz się rozsypał i niezmierną moc ludzi, zaciekawionych widowiskiem albo stojących wokoło, w gruzy swe porwał i pogrzebał. Otóż ci, których waląca się budowla od razu zabiła, wyszli na tym najlepiej - o ile to w takim nieszczęściu możliwe - gdyż przynajmniej uniknęli katuszy. Bardziej pożałowania godni byli ci, którzy mając część ciała urwaną - życia jeszcze nie utracili, którzy we dnie z twarzy, a w nocy po zawodzeniach i jękach usiłowali swe żony i dzieci rozpoznać. (...) ten opłakuje brata, ów krewnego, inny rodziców. Nawet ci, których przyjaciele albo krewni z całkiem innej przyczyny nie zjawili się w domu, drżeli jednak z obawy, bo póki nie ustalono kogo ta katastrofa dotknęła, wskutek niepewności szerzył się tym bardziej niepokój. Kiedy zaczęto usuwać gruzy, zbiegli się ludzie do zmarłych, obejmowali ich, okrywali pocałunkami (...) Zresztą zaraz po nieszczęściu domy wielmożów stanęły otworem, wszędzie też dostarczano bandaży i medyków". Senat wydał wówczas uchwałę, że odtąd nie wolno nikomu wydawać igrzysk gladiatorskich, czyj majątek wynosił mniej niż 400 000 sestercji (była to suma odpowiadająca dzisiejszym ok. 800 000 złotych, lub ok. 212 000 dolarów USA), a amfiteatr można było wznosić tylko na takim gruncie, którego stałość została wcześniej potwierdzona. Atyliusz został wygnany i wydawało się że rozwiązano kłopot. Jednak przyszłość pokazała, że jeszcze kilkukrotnie później dochodziło do tego typu katastrof, choć nigdy nie pochłonęły one już takiej liczby osób.




I w owym nieszczęsnym 27 roku naszej ery, Apoloniusz z Tyany przybył do cypryjskiego Pafos, aby odwiedzić przybytek boskiej Kyprydy (tak właśnie zwano Afrodytę na Cyprze), mającej tam właśnie wynurzyć się z morskiej fali. Pafos było pięknym miastem, choć w zasadzie nie było to jedno, a dwa miasta funkcjonujące obok siebie. Miastem ważniejszym i starszym było - złożone według legendy przez króla Cypru Kinyrasa - Palaipaphos, czyli Stare Miasto. To właśnie tam mieściła się świątynia Afrodyty Afrogenei (narodzonej z morskiej piany), która czczona była pod postacią kamiennego stożka (mającego być fragmentem skamieniałej w cudowny sposób tafli wody, która na świat wydała boginię gdy wpadły w nią krople krwi i spermy z odciętego penisa boga Uranosa). Miasto zostało założone ok. 1300 r. p.n.e. przez Achajów (zapewne na miejscu wcześniejszej osady fenickiej, jako że bogato wyposażone groby datuje się tu już od połowy XVI wieku p.n.e.). Obok niego, istniało Nowe Miasto (Nea Paphos), założone z końcem IV wieku p.n.e., które pełniło rolę siedziby dla władz administracyjnych. Od czasu, gdy w 58 r. p.n.e. Cypr stał się częścią rzymskiego Imperium, rezydował tu (od 27 r. p.n.e. gdy Cypr stał się odrębną prowincją senatorską) rzymski namiestnik. Pafos (leżące na zachodzie wyspy) zostało bardzo poważnie zniszczone przez trzęsienie ziemi, które nawiedziło Cypr w 19 r. p.n.e. Wówczas świątynia Afrodyty również została poważnie uszkodzona, ale dzięki wsparciu wiernych - rok w rok przybywających do sanktuarium Kyprydy - świątynia szybko została odbudowana (kolejne trzęsienie ziemi nawiedzi Pafos dopiero w 76 r. naszej ery, na trzy lata przed zagładą Pompejów, a w tym czasie Apoloniusz wciąż jeszcze będzie żył). Tutejsi kapłani bogini wyśpiewywali na jej cześć (zapewne homerycki) "Hymn do Afrodyty", w którym to świątynia w Pafos zajmowała kluczowe miejsce. Bogini była tam przedstawiana, jako przepiękna nimfa, dokonująca porannej toalety w owej świątyni, a ponieważ znana była również jako Afrodyta Kallipygos (co można przetłumaczyć jako... "Piękna Pupa", lub "Piękno-tyła") stąd nic dziwnego że taki temat znalazł się i w hymnie na jej cześć. Bogini ta miała też kilka innych nieodzownych atrybutów swej władzy i jako Euploia opiekowała się podróżującymi żeglarzami, jako Limnesia była opiekunką portów, jako Thalasia dbała zaś o spokój mórz i dobry stan okrętów, jako Urania była patronką nieba, oraz czystej, niebiańskiej miłości, zaś jako Afrodyta Pandemos ogarniała uczuciem zmysłowej miłości wszystkich bogów i ludzi (była tym samym opiekunką nierządnic). Stała też na straży małżeństwa, choć - co ciekawe - Pafos słynęło w starożytności z luźnych i niezobowiązujących związków, stąd też "miłością pamfijską" nazywano związek niezalegalizowany. Jej atrybutami (czyli zwierzętami, które składano na ołtarzach ku jej czci) były: jaskółka, bażant, łabędź, gołąb, wróbel, zając, kozioł i delfin, zaś z owoców jabłko. Jej moc mimo wszystko była potężna, gdyż potrafiła ona sprowadzać "miłosne opętanie" nawet na głowy najpotężniejszych bogów, jak np. Zeusa: "Każąc jego panu łączyć się w tajemnicy przed Herą z kobietami śmiertelnymi" (jak głosi tekst Hymnu do Afrodyty), a także ona jedna spośród bogów dostrzegała związek pomiędzy trzema bytami: zwierzęcym, ludzkim i boskim, które łączyła ze sobą jedna, nieodparta siła - żądza zmysłowej miłości. 

Sama bogini nie była też przykładem wierności małżeńskiej, jako że będąc żoną swego fizycznego i duchowego przeciwieństwa - boga-kowala Hefajstosa - starała się odreagować jego obojętność i brzydotę. Nie był on bowiem ani urodziwy, ani też (jako jedyny z bogów) nie narodził się z miłosnego aktu stworzenia. Jego matką była Hera, a poczęła go samoistnie (bez kontaktu fizycznego) w trakcie kłótni z Zeusem. Był on więc dzieckiem gniewu i stąd ciągle ponury, zajmował się głównie wykuwaniem najróżniejszych przedmiotów w swym warsztacie, znajdującym się na dnie najgłębszego z wulkanów. Afrodyta zaś w tym czasie oddawała się miłostkom z wieloma zalotnikami (zapewne Hefajstos nie był w stanie sprostać jej wymaganiom jako mężczyzna, tym bardziej że był okaleczony i nie mógł poruszać się bez kul - a to za sprawą Hery - swej matki, która widząc jego brzydotę tuż po urodzeniu, wyrzuciła go na wyspę Lemnos, gdzie upadając na ziemię - połamał sobie nogi). Afrodyta, zdradzając Hefajstosa - była więc matką kilkorga dzieci, jak choćby (poczętych z bogiem wojny Aresem): Harmonii, Erosa i Priapa, (z Hermesem) Hermafrodyty, pół mężczyzny, pół kobiety, (zaś z Anchizesem) Eneasza - trojańskiego bohatera, którego potomkowie - dwaj bliźniacy - Romulus i Remus, przejdą do historii, jako mityczni założyciele Rzymu. Hefajstos zaś czasem przyłapywał swą żonę na zdradzie i wówczas wpadał w potworny gniew. Odkrywszy na przykład jej romans z Aresem, schwytał oboje w zrobioną przez siebie niewidzialną sieć i wystawił ich nagich na pośmiewisko innych bogów. Hefajstos tym samym udowodnił, że jest równie potężnym bogiem i może skutecznie mierzyć się z największymi, choćby z samym Zeusem, czy Herą (np. pewnego razu wręczył swej boskiej matce - Herze, wykonany przez siebie złoty tron, który jednak spowodował, że gdy bogini na nim siadła, niewidzialne więzy oplotły jej ciało i nie pozwalały się zeń wyrwać. Była to jego osobista zemsta, za odrzucenie i kalectwo jakie Hera nań sprowadziła i dopiero Dionizos - upiwszy wcześniej Hefajstosa swym winem - przekonał go do uwolnienia matki). Co prawda Pafos nie było centrum kultu boga-kowala, jednak jako mąż Afrodyty miał on tam również swoje istotne miejsce (niewielka świątynia tego boga, znajdująca się nieopodal miejsca kultu Kyprydy w Starym Pafos).




I do takiego to miasta, przybył 25-letni Apoloniusz z Tyany. Już na początku miał wyrazić swoją niechęć, wobec składania ofiar ze zwierząt na ołtarzu bogini, podkreślając że "Pani Miłości" nie potrzebuje krwi i cierpienia, aby móc egzystować. Nie wiadomo jak sędziwi i doświadczeni kapłani Afrodyty przyjęli te pouczenia od - co by nie mówić - młodego człowieka, który nagle zaczął im prawić morały. Wiadomo jednak że jeszcze wówczas nie doszło do powszechnego wśród nich oburzenia, jakie potem będzie parę razy udziałem kapłanów innych bóstw (np. egipskiego kleru boga Serapisa). Wiadomo też, że Apoloniusz pochwalił architektoniczny kształt świątyni i skupił się na modlitwie "czystego płomienia miłości", choć nie wiadomo co też kapłani i wierni rozumieli pod tymi właśnie słowami (być może brali je dosłownie, lub utożsamiali z miłością zmysłową, jaka była przynależna tej bogini, a poza tym - niestety - channelingi również nie wyjaśniają cóż mogą owe słowa oznaczać i czy Apoloniusz mógł mieć wówczas na myśli zupełnie co innego, niż by to wynikało, a nie sądzę by takie słowa mogły zostać użyte przez przypadek). Apoloniusz spędził na Cyprze parę tygodni i nic więcej na temat jego dalszego pobytu nie wiadomo. Warto jednak zauważyć, że w tym samym czasie, w którym Apoloniusz zakończył już swoją pięcioletnią praktykę milczenia i zaczął publicznie głosić swoją naukę (w Pafos, a potem w innych miejscach), w nieodległej (od Cypru) Palestynie, tamtejszy cieśla - Jezus z Nazaretu wybrał już sobie Dwunastu Apostołów i wraz z nimi udał się do Jerycha. Powrócił do Jerozolimy 6 kwietnia 27 r., jadąc na osiołku, a potem udał się do Świątyni Jerozolimskiej, gdzie również pouczył tamtejszych kapłanów i nie miało to związku z sławnym wypędzeniem kupców ze Świątyni, które to wydarzenie nastąpiło nieco później). Apoloniusz opuścił Pafos i udał się do kolejnego miejsca, gdzie poganie oddawali cześć swym bogom - do Pergamonu i tamtejszej świątyni Asklepiosa (Eskulapa) gdzie już bezpośrednio i czynnie włączył się w swoją filozoficzno-misyjną pracę nad ludzkością. 

   




CDN.
 

1 komentarz:

  1. O Apoloniuszu z Tyany często wspomina też Pan Wiesław Matuch w swoich filmikach, aby uświadomić ludziom, że nie tylko Jezus jest Synem Bożym. Wszyscy jesteśmy jego dziećmi ale tego do końca nie rozumiemy, a nie rozumiejąc postępujemy niegodnie miana Syna lub Córki Bożej.
    https://www.youtube.com/watch?v=ntOsFVQPLX0

    A jak już Lukasz tak się rozpisał o Afrodycie, to poniżej filmik, jak to sam twórca zatytułował - "o miłości w innym świetle":
    https://www.youtube.com/watch?v=3I6Tj2mYHxg

    Pozdrawiam wszystkich serdecznie, Justyna

    OdpowiedzUsuń