"MIAŁEŚ CHAMIE ZŁOTY RÓG...!"
PRZEPOWIEDNIE WERNYHORY
(XVIII wiek)
Tak, przepowiednie, a nie przepowiednia, gdyż były dwa różniące się od siebie kopie spisanego tekstu ze słowami, które wypowiedzieć miał na łożu śmierci ów Wernyhora. Ale nim do nich przejdę, warto odpowiedzieć na pytanie, kim właściwie był ów wieszczek o imieniu Wernyhora i dlaczego właśnie jego postać odcisnęła się tak mocno w polskiej kulturze? Otóż realnie rzecz biorąc, był on... nikim, zwykłym kozackim chłopem i nosił imię Moisiej (Mojżesz?) Wernyhora. Żył on sobie na Zaporożu w XVIII wieku (a ziemie te, były wówczas pod władaniem Moskwy). Wielkie poruszenie ogarnęło te ziemie, już w roku 1766, gdy moskiewscy wysłannicy carycy Katarzyny II, poczęli rozgłaszać wśród ludu ukraińskiego konieczność odzyskania dawnych kozackich swobód (ograniczanych skrupulatnie przez Rosję od 1686 r. i ostatecznie zniesionych na Ukrainie Lewobrzeżnej w 1764 r.) poprzez ponowne (jak za Chmielnickiego) "rozprawienie się z Lachami". Ponieważ Patriarchat Kijowski był całkowicie podporządkowany Moskwie, zaś cerkwie ukraińskie zapełnione były popami, przysłanymi z głębi Rosji - przeto lud ukraiński był poddawany intensywnej presji (by rozpocząć ataki i mordy po polskiej stronie Dniepru, czyli na Ukrainie Prawobrzeżnej) i to zarówno przez agitatorów wysyłanych przez władze, jak i przez popów w cerkwiach. Moisiej Wernyhora widział co się dzieje, widział jak jego własny brat palił się do rabunków i mordów po polskiej stronie. Nie wiadomo dokładnie co spowodowało konflikt między braćmi (zapewne właśnie wizja owej Koliszczyzny), ale ostatecznie Moisiej zabił swego brata, a następnie przekroczywszy Dniepr, uciekł (porzucając żonę) na polską stronę i osiedlił się w starostwie korsuńskim, we wsi Makedon (1766 r.).
Przestrzegał tamtejszą ludność przed wybuchem Koliszczyzny i atakami podpuszczonych przez Moskwę, ukraińskich kozaków z Lewobrzeżnej Ukrainy. A gdy w czerwcu 1768 r. rozpoczęły się rzezie ludności polskiej i żydowskiej na zachód od Dniepru (Koliszczyzna trwała co prawda zaledwie miesiąc, ale liczba dokonanych przez ten czas zbrodni i gwałtów jest wprost oszałamiająca i zapewne jeszcze kiedyś ten temat oddzielnie omówię), Moisiej Wernyhora uciekł przed siepaczami Maksyma Żeleźniaka i dotarł na wyspę, leżącą pośrodku rzeki Rosi, gdzie osiadł w opuszczonym domu. Żył tam przez kilkadziesiąt kolejnych lat, aż do swej śmierci (data jego śmierci nie jest znana, ale przypuszcza się, że musiała nastąpić około roku 1805). Na łożu śmierci (ponoć w wieku 90 lat) miał doznać objawienia bożego, w trakcie której ukazała mu się przyszłość Polski w kolejnych wiekach. Zawezwano więc do niego starostę korsuńskiego, niejakiego Suchodolskiego, który właśnie w owym 1805 r. miał spisać tekst przepowiedni umierającego starca. Gdy dotarł na wyspę na Rosi, ujrzał Wernyhorę leżącego w łożu i ledwie żywego, ale gdy wszedł tamten jakby ożył i podniósłszy się na łóżku, tak zaczął doń mówić:
I PRZEPOWIEDNIA WERNYHORY
(Spisana przez starostę Suchodolskiego w roku 1805, której tekst potem ukazał się w wydanym w Paryżu w 1841 r. przez Bibliotekę Polską dr. Adama Lewaka, liście niejakiego pana A.B. wysłanym do przyjaciela Mickiewicza - Izydora Sobańskiego. Oto tekst owej przepowiedni)
"Jestem prosty Kozak, rodem z Makiedon, lecz i Kozak jest Polakiem i ja służyłem ojczyźnie, jak mogłem. Teraz już moja dłoń oręża nie podźwignie, ale żałość ma ostatnia za Polską i myśl ma ostatnia dla Polski. Pisz, Panie Starosto słowa moje, gdyż przeze mnie nie duch człowieka, ale duch Boży przemawia. Pochowacie ciało moje na wyspie Rosią oblanej, poniżej młynów korsuńskich, lecz i tam w spoczynku nie będę, bo po mojej śmierci zwłoki me po całym świecie się rozproszą".
Ponoć to również okazało się prawdą, gdyż (jak odnotował w "Encyklopedii Powszechnej" Orgelbranda - Kazimierz Wójcicki) ok. 1825 r. (dwadzieścia lat po śmierci Wernyhory) rzeka Rosia mocno wezbrała i powódź doszczętnie zmiotła cmentarz, na którym był on pochowany. Wernyhora mówił dalej:
"Naród jeden daleki, zamordowawszy króla, powstanie tak, że wielu królom i książętom strasznym się stanie, zgnębi jedno królestwo, a na odebranym od niego kraju małym powstanie część Polaków i rząd nowy. W roku trzecim po powstaniu tych Polaków będzie w wielkiej części świata straszna wojna. Posunie się potem mocarz Zachodu i na czele narodów pójdzie na Wschód - i Smoleńsk zdobędzie i Kreml obali - ze szczytu wielkości strącony, wygnany zostanie na wyspę. Będą się zbierać monarchowie i radzić, a ostatni Zjazd będzie w Rusi Czerwonej, ale z układów monarchów nic do skutku nie przyjdzie. Będą się kojarzyć związki, aby Polskę utworzyć, ale te zrazu skutku nie wezmą i nie udadzą się. Przyjdzie do wojny z Turkami, którzy pokonani zostaną i Rosja jak koń rozhukany pomknie się w głąb Turcji, lecz potem się Turcja pokrzepi. Polacy zaczną powstawać. Wojownik wielki z narodem bitnym zwycięży Rosjan i wtedy naród Polski mocniej powstawać zacznie: wpadnie potem na obóz moskiewski pod Konstantynopolem, w jarze Hańczarychą zwanym, Moskałów zbije i bić już będzie do mogił Perepiata i Perepiatychy, gdzie drugi obóz moskiewski stanie, wszędzie ścieląc trupami moskiewskimi. Przyłączy się do Polaków Turczyn i Anglik, pójdą przez Kijów, zawalając Dniepr trupami moskiewskimi, zajdą w daleki kraj moskiewski i w końcu powitają Moskale Polaków, jako braci: z nieprzyjaciół zrobią się przyjaciele. Polski kraj zostanie w dawnych granicach za pomocą Turków i Anglików. Mały i mało znany naród wystąpi i zjedna sobie znaczenie w Europie. I Małorosja szczęścia zażyje, lecz nie dojdzie dla niej czas, w którym wielkie zajdą rzeczy. Mówiłbym o nich, ale się boję, aby Dniepr ze swoich nie wystąpił łożysk. W znacznej części świata odmieni się zewnętrzne nabożeństwo, nastaną nowe rządy, stare zmienią się albo upadną i szczęśliwość trwać będzie przez wiele lat".
Spisanej przez Suchodolskiego przepowiedni Wernyhory, zarzuca się bardzo wiele nieścisłości, a nawet jawnych przekłamań. Dlatego też pozwolę sobie nie skomentować tej przepowiedni i przejdę od razu do drugiej, która wydaje się bardziej bliska prawdy. Jej tekst został opublikowany w grudniu 1830 r. (tuż po wybuchu Powstania Listopadowego) przez Joachima Lelewela (została ona potem umieszczona w powieści Michała Czajkowskiego pt.: "Wernyhora", która ukazała się w Paryżu, w 1837 r.). Oto ona:
II PRZEPOWIEDNIA WERNYHORY
"Polsko, ojczyzno moja, biedna twoja dola na teraz. Hojnie się przeleje krew synów twoich, wysokie mogiły wzniosą się z ich kości. Spustoszenie, rozpacz i bujny smutek pociągną się po twej ziemi. Trzy postronne sępy trzy razy ciebie rozszarpią, i upadniesz. Na niczym spełzną usiłowania polskich synów, król twój dzisiejszy jak zaczął tak skończy, płaszcząc się na dworze moskiewskiej carycy. Ojczyzno, długo jeszcze będziesz pod jarzmem obcych, część twoich dzieci rozproszą na bezludne obszary w niewolę, druga pójdzie w dalekie kraje żebrać pomocy krwią, słowem dla nieszczęsnej matki. Po długich bólach zjawi się olbrzym z Zachodu i nadzieja zabłyśnie dla Polski. Polacy na polskiej ziemi walczyć będą ze swoimi wrogami, ale nadzieja ta zajaśnieje i zgaśnie jak spadająca gwiazda z nieba. Jednak ci co ją rozszarpali powiedzą: jest orzeł biały, jest królestwo polskie, a ludzie słabi tym łudzić się będą, a nawet błogosławić morderców ojczyzny, ale zły car, chciwy przelewu krwi swoich poddanych zasiądzie na tronie Jagiellonów i pokaże, że blichtr nie jest prawdą".
"Naród polski powstanie we wszystkich częściach polskiej ziemi, ale zabraknie mu na ładzie, zgodzie i człowieku, jak dawniej tak i tą razą upadnie. Polacy jedni, jak orły po spustoszeniu gniazda, polecą na wędrówkę daleką, drudzy na wygnaniach i w niewolach smutne dni liczyć będą. Polska nasiąkła krwią swoich dzieci, użyźniona ich trupami długo znosić będzie ciężar ciemiężców, ale wreszcie nadejdzie czas, kiedy Anglik sypnie złotem, Francuz wesprze, Muzułmanin konie napoi w Horyniu. Polacy liczni jak drzewa litewskich borów, jak ziarnka piasku brzegów Wisły, jak burzany stepu, powstaną i walczyć będą z wrogami. Pierwsze zwycięstwo odniosą w jarze Hańczarychy, drugie koło mogił Piata i Perepiatychy, trzecie przy siedmiu mogiłach, czwarte i ostatnie między Rzyszczowem a Jańczą. Dniepr całkiem krwią zafarbuje się, potaszczy o porohy roztrącając trupy wrogów, a od Czarnego Morza do Bałtyckiego od Karpatów po Niżowe Stepy nie będzie ani Niemca, ani Moskala na polskiej ziemi. I Polska będzie wielka, potężna po wiek wieków".
Zapewne nie trzeba w tej przepowiedni wiele wyjaśniać, gdyż praktycznie wszystko jest jasne. "Trzy postronne sępy trzy razy ciebie rozszarpią i upadniesz" - to oczywiście symbole trzech zaborczych mocarstw: Rosji, Prus i Austrii, które to w latach 1772, 1793 i 1795 dokonały rozbiorów dawnej Rzeczpospolitej. Zaś to zdanie: "Ojczyzno, długo jeszcze będziesz pod jarzmem obcych, część twoich dzieci rozproszą na bezludne obszary w niewolę, druga pójdzie w dalekie kraje żebrać pomocy krwią, słowem dla nieszczęsnej matki" - jest to alegoria Wielkiej Emigracji po-powstaniowej, której przedstawiciele głównie wyemigrowali do Francji i Szwajcarii (Paryż i Berno były głównymi siedzibami polskich organizacji niepodległościowych na uchodźstwie), ale także do Niemiec, Belgii, Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii. Inni zaś, zostali zesłani na katorgę, na syberyjskie pustkowia.
ZABAWNE PRZEDSTAWIENIE DZIEWIĘTNASTOWIECZNEJ POLSKIEJ EMIGRACJI WE FRANCJI, NA PRZYKŁADZIE SKECZU "CHOPIN"
Następne zdanie brzmi: "Po długich bólach zjawi się olbrzym z Zachodu i nadzieja zabłyśnie dla Polski. Polacy na polskiej ziemi walczyć będą ze swoimi wrogami, ale nadzieja ta zajaśnieje i zgaśnie jak spadająca gwiazda z nieba" i oczywiście odnosi się do cesarza Napoleona Wielkiego, dzięki któremu ponownie powstała namiastka dawnej Rzeczpospolitej, w postaci Księstwa Warszawskiego, lecz po zwycięstwie nad Rosją w 1812 r. Polska miała się odrodzić w swych dawnych granicach. Niestety, błąd spowodowany marszem na Moskwę (miast na Kijów), doprowadził do klęski Cesarza i Jego upadku.
Po upadku powstań znów nadejdą czasy emigracji: "Polacy jedni, jak orły po spustoszeniu gniazda, polecą na wędrówkę daleką, drudzy na wygnaniach i w niewolach smutne dni liczyć będą. Polska nasiąkła krwią swoich dzieci, użyźniona ich trupami długo znosić będzie ciężar ciemiężców". Będą też nieustannie zaciągać się w szeregi obcych armii, z nadzieją że konflikty interesów tych państw, pozwolą im powrócić do Ojczyzny i wyprzeć stąd Rosjan, Austriaków i Prusaków.
"Po klęsce, nie pierwszej, podnosząc przyłbicę - przechodzą jak we śnie ostatnie granice. Przez cło przemycają swój okrzyk bojowy i kulę ostatnią, co w ustach się schowa. Przy stołach współczucia nurzają się w winie, i obcym śpiewają o Tej, co nie zginie! Swą krew ocaloną, oddają za darmo, każdemu kto zechce połączyć ich z armią. Farbują mundury, wędrują przez kraje i czasem strzelają do siebie nawzajem. Pod każdym sztandarem, byle nie białym - szukają zwycięstwa rozbite oddziały!!!"
Ostatecznie wizja Wernyhory zapewne dotyczy wybuchu I Wojny Światowej i Wojny polsko-bolszewickiej 1919-1920. Ta pierwsza przyniosła jednoczesną klęskę trzech mocarstw zaborczych - Niemiec, Rosji (wybuch rewolucji bolszewickiej) i Austrii (która rozpadła się na szereg mniejszych państw), zaś zwycięstwo w tej drugiej wojnie, pozwoliło na dwadzieścia lat ocalić niepodległość i wolność nie tylko Polski i innych krajów Międzymorza, ale całej Europy w ogóle.
Nikt jednak nie przewidział pojawienia się świra Hitlera (z jego bandą mózgojebów o bardzo "tęczowych" konotacjach) i bydlaka Stalina (z równie sporą gromadką dewiantów), którzy zamienili cały Kontynent po raz kolejny w prawdziwe piekło. Co się więc tyczy ostatnich słów przepowiedni Wernyhory: "od Czarnego Morza do Bałtyckiego od Karpatów po Niżowe Stepy nie będzie ani Niemca, ani Moskala na polskiej ziemi. I Polska będzie wielka, potężna po wieki wieków" to jest już melodia przyszłości, jednak podobnie jak Chrystus doświadczywszy potwornych mąk i śmierci na krzyżu, ostatecznie Zmartwychwstał i stał się silniejszy, tak też i Polska/Rzeczpospolita po dziesięcioleciach doznanych mąk, po rozbiorach i po zbrodniach niemieckiego, oraz sowieckiego okupanta, musi (wraz z innymi krajami Międzymorza) zająć teraz należne Jej od wieków miejsce w Europie i Świecie i stać się latarnią, która odnowi ten świat.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz