Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 26 grudnia 2021

ZDROWIA, WOLNOŚCI I NORMALNOŚCI

 ŻYCZMY SOBIE W TE ŚWIĘTA 

PRZEDE WSZYSTKIM NORMALNOŚCI!

 
 

 
 
 Święta już powoli zbliżają się ku końcowi, a ponieważ ja jeszcze nie zdążyłem złożyć Czytelnikom tego bloga bożonarodzeniowych życzeń, zatem teraz właśnie naprawiam ten błąd. Jednocześnie chciałbym zabrać krótką chwilkę, aby zadumać się nad "szaleństwem" czasów w jakich przyszło nam żyć. Dlaczego szaleństwem i czemu słowo to wziąłem w cudzysłów? A choćby dlatego, że jeszcze trzy, cztery lat temu nikt by nie uwierzył, że oto ludzie zostaną zamienieni w zwierzęta, że będą zmuszeni publicznie nosić kagańce, że będzie się ich zamykać w boksach domach i wypuszczać po wypełnieniu pewnych odgórnie narzuconych nakazów, że ludzie podzielą się na wzajemnie zwalczające się obozy, że będą tresowani, a poprzez tresurę adekwatnie nagradzani lub karani. To wszystko jeszcze trzy lata temu wydawałoby się jako coś nieprawdopodobnego, jako chory sen wariata. A jednak przyzwyczajamy się i do obostrzeń sanitarystycznych i do prikazów antykulturowych i również do nowej religii, jaką obecnie staje się ekologizm (plus genderyzm i feminizm - bo to w dzisiejszych czasach występuje ze sobą w pakiecie. Po prostu nie można być ekologistą, nie "wspierając" osób lgbt, nie można wyznawać wiary w feminizm jednocześnie odrzucając genderyzm. Oczywiście można próbować tego ze sobą nie łączyć, ale wtedy skończy się smutno, choćby tak jak znane feministki: Martina Navratilova czy szczególnie J. K. Rowling).
 
Czytając wiadomości o świecie, o kolejnych lockdownach wprowadzanych w Austrii czy Australii, we Francji czy kraju który jeszcze do niedawna nazywano Stanami Zjednoczonymi Ameryki (a dziś to już pewnie jakiś bidenowy genderland z flagą lgbt wiszącą na równi flagi USA przy ambasadzie w Warszawie) to zastanawiam się do jak wielkich doszło zmian kulturowych na przestrzeni tych ostatnich dwudziestu lat. Jak my wszyscy (głównie ludzie tzw.: Zachodu, ale w naszej części Europy powszechne ogłupianie również idzie pełną parą) daliśmy się zniewolić, jak daliśmy się podporządkować w imię świętego spokoju. Weźmy choćby taką Amerykę z 2001 - nie mówiąc już o Ameryce z roku 1991 czy lat 80-tych - i porównajmy np. filmy, jakie wówczas kręcono, a jakie kręci się obecnie. Jaki był przekaz Ameryki lat 80-tych i 90-tych? Prosty i zrozumiały: Jesteśmy silni, jesteśmy najlepsi, dobiliśmy III Rzeszę, skopaliśmy tyłki komuchom w Korei i w Wietnamie (wojna w Wietnamie była do wygrania, niestety, amerykański establishment polityczny nie miał zamiaru tej wojny wygrać, chodziło tylko o to, aby ją jak najdłużej ciągnąć by zainicjowało i przyspieszyło to zmiany kulturowe w USA) i doprowadziliśmy do rozpadu Związku Sowieckiego, dziś zaś Ameryka ma twarz Antify, BLM, Bidena po zmianie pampersa (śmiejącego się żałośnie do Putina) oraz zabawnej jak skrzecząca wrona Kamali Harris. Ja sam wychowałem się na filmach z udziałem Sylwestra Stallone, Jean-Claude'a Van Damme'a, Arnolda Schwarzeneggera czy nawet Steven'a Seagala, na "Drużynie A", gdzie "Buźka" (grany przez Dirka Benedicta) ganiał jeszcze za spódniczkami, a nie próbował sam je nosić, czy też na "Bonanzie". A jak wyglądały społeczeństwa Francji czy Wielkiej Brytanii jeszcze na początku lat 90-tych, w porównaniu z tym, co mamy obecnie? Zresztą po co szukać daleko, wystarczy spojrzeć na nasz własny kraj, na nasze społeczeństwo i porównać to dzisiejsze, z tym z ostatnich lat PRL-u, aby zauważyć że i u nas zmiany kulturowe zostały przyspieszone.
 
 

 
Aby to ze sobą porównać, wystarczy po prostu stwierdzić - z czasach komuny mieliśmy władzę ateistyczną (a jednocześnie bardzo pruderyjną), ale naród był katolicki, dlatego też komuniści mogli robić sobie co chcieli (zamykać kościoły, zabraniać budowy nowych, organizować państwowe czyli ateistyczne "kontrprocesje", zamykać księży w więzieniach itd.), ale musieli respektować zastaną rzeczywistość, a rzeczywistość była taka, że Kościół był obecny w życiu Polaków i to do tego stopnia, że nawet wielu partyjnych kacyków incognito chrzciło własne dzieci (Jaruzelski - zbrodniarz epoki stalinowskiej służący w Informacji Wojskowej przez której kazamaty przetoczyło się tysiące Polaków, w tym Żołnierzy Niezłomnych, a potem dyktator lat 80-tych odpowiedzialny m.in. za antysemicką czystkę w wojsku w 1968 r. za najazd na Czechosłowację również w tym samym roku i za wprowadzenie Stanu Wojennego w grudniu 1981 r. - również on przed swą śmiercią w 2014 r. wyspowiadał się przed księdzem. Po co, skoro przez całe swoje życie walczył z Kościołem Chrystusowym? Czyżby się bał? A czego, skoro w światopoglądzie materialistycznym coś tak zabobonnego jak Bóg czy świat pozamaterialny nie istnieją. Czego więc się obawiał? Ciężaru własnych zbrodni i tego, że życie się skończyło i nie ma doprawdy z czego być dumnym, a pozostał cały ciężar wstydu i niepokoju? Spowiedzią i przyjęciem komunii świętej starał się więc w jakiś sposób usprawiedliwić swoje czyny w ostatnich chwilach swego życia.
 
 
Dziś społeczeństwo coraz częściej się laicyzuje (i także ja sam piszę te słowa nie jako wybitnie praktykujący katolik, gdyż nie jest, ale nie zmienia to faktu że mam ogromny szacunek do instytucji Kościoła, jako jednego z filarów cywilizacyjnego rozwoju Europy, podobnie jak do greckiej filozofii i prawa rzymskiego. Mądrość - Sprawiedliwość - Miłość, to właśnie na tych trzech filarach budowana była Europa i jeśli wyjmiemy z tego monolitu jakikolwiek element, cała konstrukcja musi się zawalić, gdyż nie można dziś wyobrazić sobie Europy bez antycznej cywilizacji greckiej i bez spuścizny republikańskiego oraz cesarskiego Rzymu. Ale tak naprawdę to Europa nie istnieje, gdy oderwiemy ją od Chrześcijaństwa, jako najsilniejszego budulca w całej tej konstrukcji. Wyobraźmy sobie dziś Europę bez chrześcijaństwa, co nam zostaje? Pytanie to pozostawię bez odpowiedzi). Oczywiście Kościół ma wiele za uszami i na przestrzeni wieków namnożyło się w tej instytucji bardzo wiele zła, ale należy należy pamiętać o dwóch rzeczach - po pierwsze, Kościół tworzą ludzie i jest on taki, jaki kierunek oni mu nadadzą (w czasach Borgiów albo w epoce średniowiecznej pornokracji Kościół wcale nie był lepszy), a człowiek jest sumą sprzeczności, nieustanną batalią wody z ogniem. Po drugie zaś - Kościół jest dziełem Chrystusa. Chrystusa który nie był imigrantem lub członkiem społeczności lgbt jak twierdzi współczesna neomarksistowska debilo-inteligencja, ale istotą, która przyjęła ludzkie ciało, po to tylko, aby wyprowadzić ludzkość na wyższy poziom duchowego rozwoju. Wielu wierzy że Jezus Chrystus był "Synem Bożym", niech tak będzie, gdyż Jego królestwo z pewnością nie pochodziło z tego świata. Dlatego też nie wierzę aby Skała, na której Chrystus wzniósł Kościół, mógł przez ludzką słabość tak łatwo ulec skruszeniu. Kościół Chrystusowy może co prawda osłabnąć - i zapewne jeszcze osłabnie - ale nie może zostać zniszczony. Nie może, gdyż zawsze znajdzie się taki Jaruzelski, który przed swą śmiercią zapragnie właśnie tędy zbliżyć się do Królestwa Niebieskiego.
 
Przepraszam za ów niespójny przydługawy wywód bożonarodzeniowy, ale to zapewne jeszcze wpływ owych świąt i dodam na koniec że prawdziwa siła ludzkości tkwi przede wszystkim w biernym oporze. Tak samo jak w czasach komunizmu, gdzie władza swoje a lud swoje, tak i teraz, w epoce postępującego nowego feudalizmu i sprowadzania nas do roli współczesnych niewolników - siła wszystkiego tkwi w trzymaniu się razem i w biernym oporze, w biernym oporze i w śmiechu, który niewątpliwie jest najgorszy dla rządzących, gdyż nie sposób go zdławić, spacyfikować i rozbić. Do tego bierny opór stosowany przez miliony niczym nie wyróżniających się zwykłych ludzi, to koszmar dla globalistów, propandemików faszerujących nas nowymi lekami i szczepionkami i wszystkich tych zamordystycznych, antykulturowych neomarksistów, których celem jest stworzenie nowego obozu koncentracyjnego o nazwie Ziemia i zarządzanie nim jako współcześni feudałowie, których chore wizję Nowego Wspaniałego Świata mają odebrać nam owe Trzy Filary naszej cywilizacyjnej egzystencji. Chrystus niegdyś rzekł Piotrowi: "Ty jesteś Piotr, czyli Skała, a na tej Skale zbuduję mój Kościół, a bramy piekielne nie przemogą go" (Mat. 16,13-19). Tak naprawdę to nie Piotr był ową Skałą, ową Skałą jesteśmy my wszyscy, ludzie wolni, którzy aby ocalić naszą wolność i nasze życie i przekazać je kolejnym pokoleniom, musimy w nienormalnym świecie elit stworzyć naszą własną normalność mas, nie izolować się od ludzi, a wręcz przeciwnie wzajemnie wspierać, gdyż nasza siła leży w ich słabości, a ich słabością jest strach przed tym, że projektowany od dekad Nowy Wspaniały Świat ludzkiej niedoli może nie powstać, gdyż stworzenie przez nas własnej normalności, bierny opór oraz świadomość naszej wewnętrznej siły (owej Skały) to nieprawdopodobna broń, przed którą oni realnie są bezbronni. Dlatego też ja, w te święta życzę wszystkim czytelnikom tego bloga (i wszystkim ludziom w ogóle):



ZDROWIA, WOLNOŚCI, 
NORMALNOŚCI I WYTRWAŁOŚCI!
 
 
 
"BÓG SIĘ RODZI - MOC TRUCHLEJE"
 
 
 
 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz