Łączna liczba wyświetleń

środa, 2 lutego 2022

APOLONIUSZ - POGAŃSKI JEZUS - Cz. IX

KIM BYŁ NAJBARDZIEJ TAJEMNICZY

"RÓWIEŚNIK" JEZUSA?

 



 

ŚWIĄTYNIE APOLONIUSZA z TYANY

Cz. IV





 
 Po opuszczeniu wyspy Lesbos (na której odnowił grób Palamedesa w Metymnie) Apoloniusz wraz z towarzyszącymi mu kompanami, płynął teraz wodami Morza Egejskiego w kierunku Aten. Minęli oni południowy brzeg wyspy Chios, a następnie wpłynęli do przesmyku, który oddzielał od siebie wyspy Andros i Eubeę, wszędzie - pomimo jesiennej pory roku - morze było nadzwyczaj spokojne, co niezwykle dziwiło towarzyszy Apoloniusza. Następnie okręt minął wyspę Keos oraz prawie bezludną małą wyspę Heleny (zakotwiczoną u brzegu Attyki, niczym łódka przy okręcie), zbliżano się ku południowym wybrzeżom Attyki. Pierwsze co ujrzeli towarzysze Apoloniusza, płynąc wzdłuż brzegów tej krainy, to błyszcząca się z oddali białymi kolumnadami, majestatyczna świątynia Posejdona na Przylądku Sunion (najdalej na południe wysunięta ziemia i miasto Attyki). Teraz wpłynięto w Zatokę Sarońską, której pierwszą "bramą" była maleńka wysepka Patrocli Charax, a potem jeszcze mniejsza Elaeussa, aż wreszcie po zachodniej stronie zamajaczyły kontury wyspy Eginy, z widoczną na horyzoncie białą świątynią bogini płodności i urodzaju - Afai (czczonej tylko na samej Eginie). Niegdyś, w czasach przed-rzymskich, Ateny i Egina były wrogimi sobie polis, ale już w V wieku p.n.e. Egineci zostali całkowicie podporządkowani Ateńczykom (potem zaś ta kontrola zelżała). Teraz dawne podziały - jeśli jeszcze istniały - nie miały już takiego znaczenia, gdyż nad wszystkimi owymi krajami Hellady cień swój rzucała nieprzenikniona postać rzymskiej wilczycy. Następnie przed oczyma podróżnych zajaśniał majestatyczny szczyt góry Hymettus, skokami schodzący ku morzu w kierunku miasta Halimus, gdzie nad brzegiem stała sobie, niczym pochodnia dziejów - stara świątynia Apolla. Minąwszy Hymmettus, Apoloniusz i jego towarzysze ujrzeli dolinę Pentelikonu, skąd już było zaledwie parę kroków do Aten. 

Okręt Apoloniusza - minąwszy piaszczysty brzeg Faleronu - wpłynął teraz do portu w Pireusie. Miasto to było głośne i zatłoczone i wydawało się jakoby, przybysz już znalazł się w samych Atenach, ale to był dopiero przedsmak tego, co zaoferować mogło mu jedno z największych miast hellenistycznego świata (opartego wszakże o rzymskie orły). A poza tym Apoloniusz i jego towarzysze trafili wówczas na święto misteriów eleuzyńskich (o których to pisałem tutaj i tutaj). Pojawienie się Apoloniusza (który już wówczas zdobył sobie sporą popularność), spowodowało zgromadzenie u jego boku tłumów Pirejczyków i Ateńczyków, wtajemniczonych w misteria i tych nie wtajemniczonych - w każdym razie ciekawskich pojawienia się człowieka, którego otaczał nimb niezwykłości. Podróżnicy jednak kierowali się w stronę plaży Faleronu, gdyż pora była jeszcze wczesna, a pogada przepiękna. Podziwiano wówczas regularną sieć ulic Pireusu przecinających się pod kątem prostym, a także czystość tego miasta (choć - ze względu na przygotowywanie posiłków na świeżym powietrzu, szczególnie dla przybyłych tam klientów - zapachy też musiały być bardzo różne). Idąc do Faleronu, Apoloniusz i jego towarzysze musieli przejść przez duży, prostokątny, zatopiony w jaworach i białych marmurach świątyń - plac Hippodamosa (przyjaciela Peryklesa i właściwego założyciela Pireusu, choć uważa się że pierwotnym założycielem tego miasta miał być Temistokles). Następnie mijając od południa dawny port wojenny - Ziaję, kierowali się ku świątyni Artemidy, stojącej na niewielkim wzniesieniu w dzielnicy munichijskiej (południowo-wschodnia część Pireusu). Nic nie wiadomo o tym, czy zwiedzono wówczas ów przybytek, wiadomo za to że konsekwentnie podążano ku brzegom piaszczystego Faleronu. Co prawda była jesień, ale nad brzegami Morza Egejskiego, a szczególnie w Attyce jesienna pogoda była równie wyśmienita co letnia. Było bardzo gorąco (jednak dzięki łagodnemu zefirowi - wiejącemu od południowego zachodu, upały nie doskwierały zbytnio mieszkańcom Attyki), nic więc dziwnego że opuszczając Munichię, za cel obrano sobie piaski Faleronu, gdzie można było wypocząć po podróży, delektując się jednocześnie przyjemną kąpielą w morzu (według "Życia Apoloniusza z Tyany" autorstwa Filostratosa, Apoloniusz: "poszedł pospiesznie ze statku do miasta; ale idąc dalej, wpadł na wielu uczniów filozofii w drodze do Faleronu. Niektórzy z nich rozebrali się i cieszyli się upałem, ponieważ jesienią słońce jest gorące nad Ateńczykami, inni studiowali księgi, niektórzy ćwiczyli swoje przemówienia, a inni dyskutowali"). Apoloniusz napotkanych tam ludzi miał pochwalić za studiowanie filozofii w świętym gaju Apollona w Lykeionie (od tej nazwy wzięło się współczesne słowo "liceum". Szkołę filozofii w Lykeionie założył jeszcze Arystoteles, ale równie sławnym - a może nawet sławniejszym - twórcą tej "placówki pod gołym niebem" był jego uczeń - Teofrast, który objął kierownictwo szkoły w 323 r. p.n.e. i sprawował je przez kolejnych prawie pięćdziesiąt lat).

Apoloniusz miał wziąć udział w inicjacji misteriów eleuzyńskich, jednak hierofant (przewodzący misteriom) odmówił mu tego, twierdząc, że Apoloniusz jest czarownikiem (γόης) i szarlatanem, a on nie otworzy rytu eleuzyńskiego ku czci bogini Demeter w obecności człowieka który parał się nieczystymi obrzędami. Misteria te były bowiem dla Greków - a szczególnie Ateńczyków - porównywalne z chrztem, jakiego nad brzegiem rzeki Jordan w Palestynie na osobie Jezusa Chrystusa dokonał Jan Chrzciciel (ponoć miało to miejsce w niedzielę - 13 stycznia 26 r.), dlatego też Apoloniusz pragnął w nich uczestniczyć, a ponieważ hierofant odmówił mu tego przywileju (nie każdy mógł zostać wtajemniczony w misteria), ten rzekł do niego: "Nie wspomniałeś jeszcze o jednym moim przewinieniu, który polega na tym, że posiadam większą niż ty wiedzę o obrzędzie inicjacji, a jednak pomimo tego przyszedłem do ciebie prosząc o inicjację, tak, jakbyś był mądrzejszy ode mnie". Ta odpowiedź spodobała się zebranym tam ludziom i poczęli oni bić brawo Apoloniuszowi za te słowa, a jednocześnie przekonywali hierofanta, by ten ową inicjację przeprowadził. Nie mając innego wyjścia i widząc nieprzychylny sobie tłum, hierofant uległ, lecz od razu dodał, zwracając się do Apoloniusza: "Wtajemniczę cię, skoro już przyszedłeś, mimo że wydaje ci się że jesteś mądrym człowiekiem". Na te słowa Apoloniusz zrezygnował z inicjacji i rzekł: "Zostanę zainicjowany kiedy indziej, a zainicjuje mnie ten oto mąż" - po czym wskazał palcem na stojącego w tłumie mężczyznę, będącego jednym z hierofantów (tak też się stało, cztery lata później - czyli ok. 33 r. - ów mężczyzna dokonał inicjacji Apoloniusza w misteria eleuzyńskie). Potem Apoloniusz wraz ze swymi towarzyszami udał się do Aten (przechodząc wokół ruin dawnych Długich Murów). Wszyscy oni weszli do miasta przez Bramę Itońską do której wiodła droga falerońska (zbudowana już w rzymskich czasach).




Wchodząc do miasta które już wówczas zwano "ogniskiem całej Hellady", oraz "siedzibą mądrości", kontynuował Apoloniusz tutaj swoje nauki, ostro krytykując "zniewieściałość" Ateńczyków okazywaną szczególnie podczas święta Bachanaliów (święto wina, życia i radości - również tej seksualnej - odprawiane ku czci boga Dionizosa), a także ostro potępił walki gladiatorów (będące jeszcze wówczas swoistym novum w Helladzie, ale i tam też coraz bardziej popularne, szczególnie wśród greckiej młodzieży) napominając Hellenów aby ci "nie stawali się Rzymianami". Jako pierwszy wziął jednak za cel odprawianie obrzędów i ceremonii religijnych, gdyż widział że Ateńczycy są "uzależnieni od ofiar". Tak więc na Agorze (choć nie tylko) w podcieniach wzniesionego w V wieku p.n.e. przez Kimona Stoa Poikile z pięknymi freskami na ścianach, przedstawiającymi odwagę Ateńczyków i wielkość Aten - nauczał jak należy oddawać cześć bogom, jak się do nich modlić, jak prosić o łaski, a przede wszystkim Apoloniusz jak należy formułować swoje modlitwy, kierując je do konkretnych bogów. Jednocześnie twierdził że ofiary są potrzebne, ale należy je składać w odpowiednim czasie i dostosować do swojej modlitwy. Jednak kategorycznie sprzeciwiał się składaniu krwawych ofiar na ołtarzach bogów, twierdząc że bogowie nie są demonami i nie potrzebują krwi ofiarnych zwierząt, aby wysłuchać naszych próśb i modlitw. Bogów należy czcić sercem i umysłem a jako ofiary składać na ołtarzach kwiaty, upieczone przez siebie ciasto lub wino. Nauka Apoloniusza z Tyany stała więc w sprzeczności z oskarżeniami jakie wobec niego rzucił ów hierofant, oskarżając go o paranie się nieczystymi obrzędami (a wtajemniczeni w misteria również nie składali krwawych ofiar na ołtarzach, gdyż uważali że jest to właśnie "obrzęd nieczysty" i stanowi dlań przeszkodę na ich dalszej duchowej drodze ku Polom Elizejskim i Wyspom Błogosławionych).

Apoloniusz krytykował też zachowanie Ateńczyków podczas przedstawień teatralnych ku czci Dionizosa organizowanych w miesiącu antesterion (luty-marzec). Sądził bowiem że zebrane tam tłumy, będą słuchać hymnów i rytmicznych kompozycji procesyjnych w ciszy i skupieniu, ale gdy ujrzał jak Ateńczycy zaczęli tańczyć w Odeonie, naśladując wojenny taniec Spartan (a taniec ten w wykonaniu Ateńczyków był niezwykle lubieżny), w takt wykonywanych melodii podczas przedstawienia eposu o Orfeuszu. Wstał wówczas ze swego miejsca i wielce oburzony rzekł: "Nieszczęśni Ateńczycy! Przestańcie tańczyć, niszcząc tym samym reputację swych przodków - zwycięzców spod Salaminy i innych dobrych ludzi, którzy odeszli z tego świata. Gdyby rzeczywiście była to lacedemońska forma tańca, powiedziałbym: "Brawo żołnierze!" Ponieważ jednak jest to taniec miękki i zniewieściały, cóż ja mam rzec Ateńczycy o waszych narodowych trofeach?", i dalej kontynuował: "Pewna kobieta dowodziła statkiem płynąc wraz z Kserksesem z Karii (Apoloniusz miał zapewne na myśli królową Halikarnasu - Artemizję, która brała udział w bitwie pod Salaminą w 480 r. p.n.e., u boku Persów), a wokół niej nie było nic kobiecego, a ona sama nosiła męski strój i zbroję. Teraz, gdy na was patrzę, Ateńczycy, widzę, że jesteście bardziej zniewieściali, niż kobiety z czasów Kserksesa (...) nikt z was nie nosi hełmu, a przebraliście się w kolorowe stroje niczym żeńskie arlekiny". Podobnie postąpił, gdy widział jak Ateńczycy lubowali się w oglądaniu krwawych walk skazywanych na śmierć przestępców, takich jak zabójcy, cudzołożnicy i porywacze. Ci ludzie musieli ze sobą walczyć na rzymski sposób u stóp Akropolu, w Teatrze Dionizosa. Apoloniusz krytykujący zniewieściałość Ateńczyków, jednocześnie pomstował na ich rządzę krwi i śmierci, mówiąc: "Jakże jestem dziw, że wielka bogini nie porzuciła jeszcze Akropolu, gdy pod jej oczyma przelewacie tu tyle krwi" i dodawał, że już wkrótce Ateńczycy podczas procesji panatenajskiej (Wielkie i Małe Panatenaje) na Akropol, nie będą składać w ofierze byka, a ludzi. Wołał też w stronę Dionizosa: "Czy po takim rozlewie krwi, o wielki Dionizosie, wciąż pragniesz jeszcze odwiedzać ten teatr? Nie przychodź tu i pozostań tam, gdzie jesteś, w swym Kitajronie, który jest czystszy od tego plugastwa".




Będąc w Atenach Apoloniusz nie mógł sobie oczywiście odmówić wejścia do ateńskich świątyń na Akropolu, szczególnie zaś do przybytku Dziewiczej Pallady - do Partenonu. O tym jednak jak wyglądały świątynie Akropolu i jak przebiegała dalsza część podróży Apoloniusza po Helladzie (i jakie świątynie tam odwiedził) opowiem w następnej części.  
 
 
 
 CDN.
  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz