Łączna liczba wyświetleń

sobota, 12 lutego 2022

"JESTEM KRÓLEM WASZYM PRAWDZIWYM, A NIE MALOWANYM..." - Cz. XIII

CZYLI, JAK TO W POLSCE

NARÓD WYBIERAŁ SWOICH KRÓLÓW?

 


 

DRUGA ELEKCJA

1575 r.

Cz. II






Sejm, który rozpoczął się 4 października 1575 r. był bardzo nieliczny, przybyło bowiem nań zaledwie pięciu senatorów, podobnie zresztą jak i posłów (tylko dwóch z Małopolski i pięciu z Wielkopolski). Nie przybyły przedstawicielstwa z innych ziem i prowincji (z Prus Królewskich przyszedł za to list, w którym tamtejsza szlachta ostrzegała przed pochopnym wyborem nowego monarchy i zapowiadała że takowego nie poprze i pozostanie wierna Henrykowi). Prymas Jakub Uchański planował jeszcze wysłać do Paryża kolejne poselstwo, z nowym terminem powrotu króla Henryka Walezego do Polski, ale ponieważ przeciwni takiemu pomysłowi byli biskupi i posłowie, ostatecznie z niego zrezygnował. Wyznaczył jednak termin wyboru nowego króla na 7 listopada na zjazd pod Warszawę i ponownie potwierdzono stan bezkrólewia panujący w Polsce, po czym sejm konwokacyjny (już 5 października) dobiegł końca. Następnie odbywały się lokalne sejmiki ziemskie (październik/listopad) mające wybrać posłów na zjazd elekcyjny, jak i (w niektórych przypadkach) zająć się sprawą obrony granic w sytuacji, gdy większość szlachty krajowej wyjedzie obrać nowego króla. 7 listopada 1575 r. otwarty został zjazd elekcyjny we wsi Wola, pod Warszawą (od tej pory wszystkie elekcje miały się odbywać właśnie tutaj - na Woli, dziś jednej z dzielnic Warszawy. Notabene Warszawa w tamtych czasach była jeszcze małym miastem, ograniczonym do zaledwie Starego i Nowego Miasta oraz Zamkiem Książęcym - który potem, po przebudowie stanie się Zamkiem Królewskim i murem, otaczającym miasto od strony zachodniej, a obejmującym tylko Stare Miasto; natomiast cała reszta terenów, to były peryferia na których było też kilka kościołów i dość dużo - przeważnie drewnianych - szlacheckich dworków. Rozwój Warszawy co prawda postępował, ale aż do drugiej połowy XIX wieku był bardzo wolny, natomiast już w latach 70-tych i 80-tych XIX wieku Warszawa zaczęła się szybko rozwijać, tak, iż sam twórca Kanału Sueskiego -  Ferdynand Lesseps stwierdził, że przy takim tempie rozwoju już wkrótce Warszawa stanie się największym miastem Europy).

Starosta stężycki - Bartosz Żeleński miał rozebrać i przeprawić Wisłą a następnie ponownie wznieść ów budynek, który pierwotnie stał w czasie zjazdu pod Stężycą, ale ze względu na niski stan wody w rzece, nie udało się przetransportować owej rozebranej budowli pod Warszawę, wobec czego wzniesiono na Woli namiot, który pierwotnie użyto podczas pierwszej elekcji Henryka Walezego (łącznie wystawiono tam pięć namiotów, razem tworzących jedną całość), a cały plac ogrodzono wałem. Na zjazd przybyli głównie posłowie (samej szlachty było ok. 12 000 z wszystkich ziem Rzeczpospolitej, czyli zaledwie garstka) i senatorowie (tych również nie było zbyt wielu), a powodem tej absencji była z jednej strony jesienna i już prawie zimowa pora roku (na niektórych terenach olbrzymiego państwa, jakim była ówczesna Rzeczpospolita - już spadł śnieg, na innych obficie padały deszcze, tworząc ogromne roztopy i błota, a na innych znów pogoda była jeszcze letnia), a z drugiej strony panowała obawa przed ponownym najazdem Tatarów (do tego stopnia, że nawet szlachta mazowiecka - najmniej zagrożona najazdem, podjęła decyzję - 31 października - na prośbę szlachty województw: ruskiego, podolskiego i bracławskiego - o wyprawie na południe przeciwko Tatarom). Wiele niezagrożonych najazdem ziem - takich jak na przykład Prusy - przysłały delegację zaledwie kilku posłów, co uznano za niedopuszczalne, jako że województwa bezpieczne mogły się pokusić nie tylko o większą liczbę wyborców, ale i o przyjazd szlachty tamtejszych ziem, dlatego też np. dwóch posłów pruskich (którzy chcieli reprezentować trzy stany swojej ziemi) nie dopuszczono jako reprezentantów całych Prus Królewskich, a marszałek nadworny koronny - Andrzej Zborowski stwierdził wręcz: "Prusaków, którzy gnuśnieją w pokoju, oddani gospodarstwu, niepomni na Rzeczpospolitą, leniwie życie pędzą i daleko więcej troszczą się o nędzne uzbieranie grosza, niż o dobro publiczne". Podobnie delegacja litewska - która również przybyła w znikomej liczbie, nie została uznana za reprezentantów całego Wielkiego Księstwa Litewskiego (choć oni sami twierdzili że są "połową Królestwa"). Marszałkiem sejmu ponownie wybrany został Mikołaj Sienicki, a obrady - choć rozpoczęły się 7 listopada uroczystym nabożeństwem (przy czym oczywiście katolicy modlili się w kolegiacie św. Jana, zaś protestanci w swoich zborach), to jednak szlachta oraz przedstawiciele miast królewskich (Krakowa, Warszawy, Poznania, Gdańska, Torunia i Elbląga) zjeżdżali się powoli i często przybywali jeszcze nawet w kilkanaście dni po rozpoczęciu obrad. Cały zjazd cechowała ogromna nieufność między szlachtą a magnaterią i obie strony uważały że druga knuje przeciwko nim i sama chce wybrać króla. Dlatego też szlachta ostatecznie zrezygnowała z głosowania województwami i zbiła się w jedno wspólne koło "dla bezpieczeństwa narodu i ku sprawiedliwej Rzeczpospolitej posłudze". Pierwsze dni trwały rozprawy nad porządkiem elekcji i zapewnieniem ogólnego bezpieczeństwa zjazdu, dopiero 12 listopada zaczęto wysłuchiwać pierwszych zagranicznych posłów, których władcy zamierzali starać się o polską koronę, a było ich kilku.


CO TO ZA BAŁAGAN? POLACY! WY SIĘ WRESZCIE DOGADAJCIE - KURWA MAĆ! 😂 




Pierwszym z nich był oczywiście car moskiewski - Iwan IV Groźny (który miał pewne poparcie wśród Litwinów - skorych do zakończenia długoletnich wojen o Inflanty, Połock, Smoleńsk i Siewierszczyznę - ale wśród Polaków nie miał on żadnych szans na wybór i zdaje się że chyba zdawał sobie z tego sprawę. Drugim kandydatem był król Szwecji - Jan III Waza, kolejnym książę Ferrary i Modeny - Alfons II d'Este (który w swym herbie miał również Białego Orła), następnie Wilhelm z Rozembergu (majętny czeski wielmoża, który jednak szybko wycofał swoją kandydaturę, tak, aby nie licowała ona z kandydatem Habsburgów) i oczywiście arcyksiążę austriacki - Ernest (22-letni syn cesarza Maksymiliana II Habsburga) oraz jego wuj - arcyksiążę tyrolski Ferdynand, a także książę Transylwanii (Siedmiogrodu) - Stefan Batory. Była też kandydatura dość zabawna, a mianowicie poseł tatarski zgłosił kandydaturę swego władcy - chana Dewlet I Gireja, obiecując w zamian zaprzestanie najazdów, lecz ta kandydatura oczywiście nie była nawet przez moment rozważana, ale warto odnotować że i ona została zgłoszona. Ponieważ jednak duża część szlachty pragnęła wybrać kandydata krajowego - "Piasta", aby polskie sprawy nie wynosić na inne dwory, przeto zgłoszono także kandydatury wojewody sandomierskiego - Jana Kostki, wojewody bełskiego - Andrzeja Tęczyńskiego, wojewody podolskiego - Mikołaja Mieleckiego oraz wojewody sieradzkiego - Olbrachta Łaskiego. Wszyscy oni byli jednak przestraszeni ciężarem korony królewskiej, a co za tym idzie odpowiedzialności, jaką wzięliby na swoje barki i - prócz Łaskiego - wszyscy oni odmówili kandydowania. Pierwszy - 12 listopada - głos zabrał przedstawiciel Habsburgów - Marcin Gerstman. Zachwalał on arcyksięcia Ernesta, mówiąc że jest młody, czyli długo panować będzie, że dobrze zna język czeski - dość bliski polskiemu, a także łacinę - tak rozpowszechnioną w Rzeczpospolitej, iż wydawałoby się że jest drugim językiem tego kraju, i że w ogóle szybko nauczy się też polskiej mowy. Podkreślał również Gerstman, że wyborem Ernesta Rzeczpospolita zyskiwałaby wiernego sojusznika w postaci domu austriackiego i wszystkich jego ziem koronnych a także całej Rzeszy Niemieckiej, wszystkich jej elektorów i książąt, oraz Hiszpanii (rządzonej również przez Habsburgów), a co za tym idzie również także Włoch (zaś do Italii bardzo często wyjeżdżało w podróż wielu Polaków). Twierdził również, że taki wybór przyniósłby pokój na Wschodzie, z carem Iwanem, który także pragnie przyjaźni z cesarzem Maksymilianem. Poza tym obiecywał habsburski poseł uregulowanie przez cesarza długów poprzednich monarchów polskich i wypłatę zaległego wojsku żołdu. 13 listopada głos zabrał poseł występujący w imieniu arcyksięcia Tyrolu - Ferdynanda Habsburga (brata Maksymiliana) i również zachwalał swego pana iż język czeski zna, biegły jest w sztuce wojennej, a przede wszystkim jego matką była córka króla Czech i Węgier Władysława II Jagiellończyka - Anna Jagiellonka, zatem spokrewniony jest z domem Jagiellońskim i godnym jest, aby zasiąść na tronie w Krakowie. Poseł Ferdynanda obiecywał też, że jego pan przeznaczy corocznie 50 000 talarów na budowę i umocnienie pogranicznych twierdz, a 150 000 corocznie wpłaci do skarbu Rzeczpospolitej ze swoich dóbr tyrolskich. 

Następnie głos zabrał przedstawiciel króla szwedzkiego - Andrzej Lorch (Lorichius). Namawiał on do wspólnej z Rzeczpospolitą wojny z Moskwą o Inflanty, lub - gdyby to się nie podobało - do odstąpienia Inflant królewiczowi Zygmuntowi Wazie (synowi Jana III i córki króla Zygmunta I Jagiellończyka - Katarzyny). Lorichius twierdził również że w przypadku obioru Jana III Wazy, król nie dopominałby się o spadek dla swej małżonki, obiecany w testamencie Zygmunta II Augusta (posag plus sumy neapolitańskie Bony Sforzy w wysokości 50 000 dukatów, które Zygmunt scedował na Katarzynę). Poza tym roztaczał korzyści płynące ze związku dwóch bałtyckich królestw - szwedzkiego i polsko-litewskiego, wspólną wojnę z Moskwą i odebranie jej wszystkich zamków w Inflantach i portów morskich (w tym Narwi - stanowiącej dużą przeszkodę zarówno dla handlu szwedzkiego, jak i polskiego), obiecywał również pokój na granicy południowej, z Turkami i Tatarami. Oczywiście wszystkie prawa i wolności szlachty miały zostać potwierdzone, ale jeśli Polacy niechętnie patrzyliby na brodatego króla Szwecji, przeto poseł proponował kandydaturę jego córki - księżniczki Anny Wazówny (mającej wówczas zaledwie siedem lat), która miała być podobna do angielskiej Elżbiety I i przede wszystkim z własnych dochodów miała spłacić wszelkie długi Korony i Wielkiego Księstwa. Poseł twierdził, że księżniczka jest bardzo bystra i już doskonale włada zarówno językiem szwedzkim, jak i polskim, a także łaciną, włoskim i niemieckim (rzeczywiście księżniczka Anna była bardzo mądrą kobietą i była wsparciem dla swego starszego brata, gdy został on już wybrany polskim królem w 1587 r. To właśnie bowiem ją często pytał o radę i to ona wchodziła potem do najbliższego kręgu zaufanych doradców króla. A poza tym Anna Wazówna - co podkreślają też obrazy z tamtej epoki - była bardzo ładną niewiastą. Uroda, mądrość i roztropność - to cechy które niewątpliwie powinny kształtować każdego monarchę, a ona miała ich aż w nadmiarze i gdyby nie to, że urodziła się kobietą, zapewne również byłaby mężnym królem-wojownikiem).




Czwartym posłem, który zabrał głos, był przedstawiciel księcia Ferrary i Modeny - Guarini. Zachwalał on swego władcę, twierdząc iż jest on mężnym wojownikiem, który wielokrotnie toczył boje u boku Habsburgów z wojskami Sulejmana Wspaniałego i że pochodzi on ze szlachetnego rodu d'Este, równego tym monarszym. Obiecywał Guarini że książę zachowa wszystkie prawa szlachty, niczego też nie przedsięweźmie bez zgody senatu i stanów sejmujących, pokój religijny zachowa, z Italii sprowadzi uczonych profesorów do Akademii Krakowskiej i sam ich utrzymywać będzie. Postara się także o wybudowanie portu, który ułatwiłby żeglugę polskim kupcom do Włoch (nie wiadomo tylko gdzie ten port chciał postawić - na Morzu Czarnym, które w większości i tak było opanowane przez Turków?, czy na Bałtyku, gdzie i tak były już dwa duże porty - Gdańsk i Elbląg). Poza tym książę - na wypadek wojny - zobowiązuje się sprowadzić z Włoch i utrzymać przez pół roku 4000 strzelców, a długi Korony i stanów spłaci własnym kosztem. Poza tym w jego osobie nie należy upatrywać żadnego niebezpieczeństwa z zewnątrz, jako że zarówno Ferrara, jak i Modena nie są skonfliktowane z żadnymi innymi krajami i jego wybór jest całkowicie bezpieczny. Mało tego, obiecywał ofiarować Polsce posiadane przez siebie we Francji księstwo kornuteńskie (Chartres), a jeśli król francuski zechce je wykupić, wówczas pieniądze te ofiaruje Rzeczpospolitej. Obiecywał również utrzymać i wyszkolić w sztuce wojennej w Italii - 50 wybranych przedstawicieli młodzieży szlacheckiej, a także wpłacić do skarbu już w dwa miesiące po swej elekcji - 300 000 złotych. Poseł książęcy mówił też, że Alfons włada biegle łaciną i językiem niemieckim, a i polskiego szybko się nauczy, jeśli tylko wybrany zostanie. Jako piąty przemawiał poseł księcia pruskiego - Albrechta Fryderyka Hohenzollerna (lennika Korony Polskiej), a następnie przedstawiciele sześciu elektorów Rzeszy Niemieckiej (m.in. hrabia Budlingen Wolfgang z Isenburga, oraz Hermann Cronberg) - którzy zgodnie poparli kandydaturę Habsburgów (głównie Ernesta). Jednak wkrótce potem kandydatury Ernesta i Ferdynanda zostały wycofane, na korzyść samego cesarza Maksymiliana II - który ponoć miał mieć większe szanse na wybór.

Ostatnim był zaś poseł księcia siedmiogrodzkiego Stefana Batorego - podkanclerzy Marcin Berzeviczy, jednak nie mógł przybyć na czas z powodu choroby i w jego imieniu głos zabrał poseł siedmiogrodzki - Jerzy Blandrata (15 listopada). Przedstawił on wizję zjednoczonych bratnich ludów - polskiego i węgierskiego, a następnie wychwalał swego księcia (który rodem nie mógł się równać ze swymi kontrkandydatami) mówiąc iż jest to mąż wszelkich przymiotów: pobożny katolik, biegły w naukach, rzetelny w postępkach, skromny i ludzki, a także hojny dla ubogich, sprawiedliwy i mężny. Deklarował też, że książę Batory zna dobrze łacinę, więc trudności w porozumieniu się z poddanymi nie będzie, a poza tym szybko opanuje język polski, gdy tylko królem już obrany zostanie. Jako zarzut, iż jest on lennikiem sułtana i płaci mu daninę, Blandrata odpowiadał iż książę wiele uczynił dla utrzymania niezależności swego księstwa i to zarówno od Turków, jak i od cesarza, zaś daninę nie on zaczął płacić, lecz jego poprzednicy: król Jan I Zapolya jak i jego syn - Jan II Zygmunt (którego matką była córka Zygmunta I Jagiellończyka - Izabela Jagiellonka, od której ród Batorych z linii Somlyo doznał wiele dobrego. Izabela już w 1541 r. ze swym maleńkim synkiem przybyła do Budy, do obozu sułtana Sulejmana i potwierdziła tam że jej syn - tak jak ojciec - będzie lennikiem sułtana i w zamian za poparcie oraz pomoc przeciw Niemcom i Austriakom będzie mu płacił daninę. Ponoć wówczas, w obozie pod Budą na początku września 1541 r. sułtan miał wziąć 14-miesięcznego Jana Zygmunta na swe ręce na znak szacunku i sympatii do jego matki, córki polskiego króla, z którym w 1533 r. zawarł "wieczny pokój").  


KRÓLEWNA IZABELA JAGIELLONKA 
Z SYNKIEM U SULEJMANA
(1541 r.)
  


Stefan Batory, który wybrany został księciem Siedmiogrodu po śmierci Jana II Zygmunta w 1571 r. przejął już księstwo zależne od Turków, dlatego też nie jest jego winą, że aby ochronić swoich poddanych i nie narażać ich na gniew sułtana, dalej płaci daninę Osmanom. Poza tym Blandrata obiecywał w imieniu Batorego utrzymanie wszystkich praw i wolności szlacheckich, spłatę długów królewskich, wznowienie wojny z Moskwą, gdyż Rzeczpospolitej nie potrzeba ani wsparcia obcych sił, ani też wielkich sojuszy, gdyż sama swą potęgą jest w stanie pokonać Moskwę, brakuje jej tylko dobrego ku temu wodza, a takiego właśnie otrzyma w postaci Stefana Batorego. Poza tym wybór księcia Siedmiogrodu byłby zgodny z wolą sułtana i gwarantowałby utrzymanie "pokoju wieczystego" z Osmanami, a także spokój od strony Tatarów. Stefan obiecywał też zabezpieczyć granice Rzeczpospolitej, tak, by nikt nie mógł im zagrozić (i na te potrzeby ofiarowywał 800 000 złotych z własnych zasobów). Batory miał także wykupić polskich jeńców, przebywających w moskiewskiej niewoli, oraz osobiście - a nie przez namiestników czy hetmanów - dowodzić wojskiem na wojnie. Takie były kandydatury, ale gwoli ścisłości należy też nadmienić, że choć co prawda nikt nie przemawiał w sprawie (popieranej przez Litwinów) kandydatury cara Iwana Groźnego, to jednak na polu elekcyjnym (pod głównym namiotem obrad) wystawiono krzyż, na którym umieszczono napis: "Kto cesarza mianuje ten śmierć sobie gotuje. By chciał być Fiodor, jak Jagiełło - dobrze by nam z nim było" (chodziło o osobę Fiodora - syna cara Iwana). Tego krzyża długo nikt nie śmiał usunąć i uczynił to dopiero biskup płocki - Piotr Myszkowski (który własnoręcznie ów krzyż obalił). Posłowie moskiewscy zaś nie przybyli na czas, gdyż senatorowie nie wydali posłom odpowiednich paszportów (zapewne celowo, aby utrącić kandydaturę Iwana). W każdym razie kandydatura cara nie cieszyła się większym poparciem wśród szlachty koronnej i nie miała żadnych szans na sukces.

Warto też przyjrzeć się, jak szlachta reagowała na poszczególne kandydatury i tutaj zacząć należy od początku, czyli od Habsburgów. Otóż kandydaturę cesarza Maksymiliana popierali przede wszystkim Litwini (większość z nich wspierała Habsburgów, pewna zaś mniejszość cara Moskwy), licząc na to, że Austriak zwróci im ziemie Ukrainy, Wołynia i Podlasia - utracone na rzecz Korony na sejmie lubelskim w 1569 r. Za Habsburgami byli również: przedstawiciel księcia Pruskiego i posłowie z Prus Królewskich, a także miasta Gdańsk i Elbląg. Za Austriakiem opowiedziała się też większość senatorów (31 z 50 obecnych na elekcji) i to w zasadzie wszystko, co tyczy się poparcia. Natomiast przeciwna "Niemcom" była przede wszystkim szlachta (szczególnie z województw południowych, najbardziej zagrożonych najazdem turecko-tatarskim w przypadku wrogiego Osmanom Habsburga). Wielu twierdziło że Habsburg niczego w kraju nie naprawi, zaś wiele pogorszy i jako przykład pokazywano Węgry oraz Czechy, gdzie kraje te, po opanowaniu przez ów austriacki ród przestały być niezależnymi i zasobnymi krajami. Twierdzono że Habsburgowie będą chcieli wprowadzić dziedziczną monarchię i ograniczyć lub nawet znieść szlacheckie wolności (co stało się np. w Czechach i na Węgrzech). Twierdzono też, że Rzeczpospolita zostanie wchłonięta przez Niemców i Austriaków i stanie się swoistą prowincją (obawiano się podziału państwa pomiędzy synów cesarskich, oraz utrzymania zależności Prus Książęcych, jako że cesarz wciąż nie uznał likwidacji Zakonu Krzyżackiego w Prusach z 1525 r. Twierdzono też otwarcie, że Niemcy - po objęciu władzy na Wawelu, będą dążyli do wynarodowienia Polaków i odsunięcia ich na dalszy plan). Poza tym kandydaturze Maksymiliana ostro sprzeciwiała się Turcja, było więc pewne, że jeśli taki kandydat zostanie wybrany, to na Rzeczpospolitą ruszy cała potęga nie tylko Tatarów, ale i Turków, zaś pomoc austriacko-niemiecka byłaby zbyt mała, aby to przezwyciężyć (mówiono więc iż Polska sama jest wystarczająco bogata i potężna i może się obyć bez ewentualnego wsparcia ze strony Habsburgów oraz Rzeszy, jedynie czego Polakom potrzeba, to dobrego króla-wojownika, który poprowadziłby ich zarówno przeciwko Moskwie, jak i ewentualnie przeciw Tatarom czy Turkom. Aczkolwiek lepiej nie prowokować losu i nie tworzyć sobie niepotrzebnych wrogów, tym bardziej że "wieczny pokój" z Imperium Osmańskim trwał nieprzerwanie od ponad czterdziestu lat). Kandydat "niemiecki" był więc mało popularny.

Co się tyczy kandydatury Jana III Wazy, to popierało go sześciu senatorów i pewna część szlachty, która podkreślała korzyści z zawarcia polsko-szwedzkiego sojuszu, sprowadzające się do wyparcia Moskali z Inflant i likwidację moskiewskiego handlu bałtyckiego, prowadzonego głównie z portu w Narwie. Przeciwnicy tej kandydatury twierdzili jednak, że w Szwecji prawie nie ma szlachty, tylko prosty lud, co powoduje że król szwedzki nie ma doświadczenia w relacjach z herbowymi i może dążyć do wprowadzenia monarchii absolutnej oraz likwidacji szlacheckich wolności. Poza tym Szwedzi będą chcieli opanować Inflanty dla siebie (o czym nieopatrznie wspomniał szwedzki poseł). Zaś kandydatura Zygmunta Wazy czy Anny Wazówny również nie wchodziła w grę, jako że wciąż były to jeszcze dzieci, zaś państwo polsko-litewskie potrzebowało konkretnego władcy, z przysłowiowymi "jajami", który byłby zarówno królem-wojownikiem, jak i dobrym gospodarzem, a do tego trzeba wiedzy i doświadczenia. Poza tym szwedzka kandydatura wypadła blado, ze względu na nieudolność i pewnego rodzaju butę posła Lorichiusa, który od razu nie przypadł szlachcie do gustu. Podobnie nie spodobała się kandydatura księcia Ferrary i Modeny - Alfonsa d'Este (głosowało za nim siedmiu senatorów), była bowiem uważana za zbyt "egzotyczną". I wreszcie kandydatura Stefana Batorego, nie mającego co prawda królewskich korzeni, ale jednak władającego księstwem, które oparło się "wzburzonym falom" Turków oraz Niemców, a co najważniejsze przetrwało. Poza tym Batory miał zadatki na dobrego władcę i jeszcze lepszego wodza, poza tym duże znaczenie miała bliskość kontaktów polsko-węgierskich. Jak pisał Stanisław Orzelski: "Najdzielniejszy naród węgierski z powodu sąsiedztwa i ścisłych stosunków cieszył się zawsze jednakim z niezwyciężonym narodem polskim szczęściem" (po odzyskaniu przez Polskę niepodległości Węgry podarowały Uniwersytetowi Stefana Batorego w Wilnie obraz namalowany przez węgierskiego malarza Gerona pt.: "Zaproszenie Stefana Batorego na tron polski", który to zawisł w sali uniwersyteckiego senatu). Teraz więc rozpoczęły się debaty i przystąpiono do głosowania.   




CDN.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz