SPECJALNIE NA WALENTYNKI Z
WYRAZAMI MIŁOŚCI DLA MOJEJ PANI
iZ okazji przypadających w dniu dzisiejszym Walentynek (które powszechnie uważane są za święto zakochanych) pragnę przytoczyć tutaj zapomnianą historię pewnej miłości i dedykuję ją mojej kobiecie (i przy okazji innym paniom), aby zawsze pamiętała że jest i pozostanie mi bardzo bliską osobą. Ponieważ jednak sprawy zawodowe nieco mnie pochłonęły, przeto historia ta będzie musiała być krótka, jednak warto pamiętać, że przede wszystkim liczy się jakość a nie ilość - i tego się trzymajmy. Zapraszam zatem do lektury.
ANTONIN I LIZYSTRATA
Rzecz cała miała miejsce w Antycznym Rzymie, w czasach wielkości i wspaniałości Cesarstwa, gdy kwitło ono swym największym blaskiem i gdy nikt nie zagrażał spójności państwa oraz bezpieczeństwu jego mieszkańców - czyli w czasach rządów dynastii Antoninów, a konkretnie jednego z nich o imieniu - Tytus Aureliusz Antoninus, zwany potocznie Antoninusem Piusem. Był to mąż wyjątkowy (jeśli przyjrzymy się jak szybko władza cesarska potrafiła degenerować i jakich tworzyła przy tym potworów, a często i maniaków seksualnych oraz ludzi poważnie chorych umysłowo lub mających inne poważne zaburzenia - jak np. Gajusz Kaligula, Kommodus czy Heliogabal). Tytus Aureliusz Antoninus był w tym gronie jednym z nielicznych wyjątków, ludzi przyzwoitych i kulturalnych, a jednocześnie (co niestety rzadko szło w parze w przypadku najwyższej władzy cesarskiej) normalnych. Urodził się 19 września 86 r. w Lanuvium (leżącym nieopodal wybrzeża morskiego) w słonecznym Lacjum. Rodzina jego nie wywodziła się jednak z Italii, a pierwotnie była pochodzenia galo-rzymskiego i zamieszkiwała w okolicach Nemausus (dziś Nimes) w Galii (być może nawet przodkowie Antonina walczyli przeciwko Rzymianom Juliusza Cezara w powstaniu Wercyngetoryksa w 52 r. p.n.e.). Jeszcze w czasach dziada jego dziada, rodzina przeniosła się do Italii i osiadła nad Padem, a potem w Etrurii. Dziadek przyszłego cesarza - Tytus Aureliusz Fulvus, jako pierwszy w rodzie wybrany został do senatu w 85 r., a w wcześniej (ok. 72 r.) został nominowany do klasy patrycjuszy. Podobnie ojciec Antonina - o tym samym imieniu co dziadek - również był senatorem i konsulem w roku 89. Rodzina była majętna i dobrze ustosunkowana co ułatwiło Antoninusowi start polityczny i spokojne życie. W 120 r. już za cesarza Hadriana, Antonin uzyskał swój pierwszy konsulat, a następnie namiestnictwo w Azji (134-135) i uczestnictwo w radzie cesarskiej.
W międzyczasie (ok. 112 r.) poślubił Annię Galerię Faustynę (Starszą), córkę senatora Marka Anniusza Werusa (matką zaś Faustyny, była Rupilia Faustyna, która przez swoją matkę - Salonię Matidię, była wnuczką Ulpi Marcjany, siostry cesarza Trajana). Z tego związku narodziła się czwórka dzieci - dwóch synów: Marek Aureliusz Fulvus Antoninus i Marek Galeriusz Aureliusz Antoninus, oraz dwie córki: Aurelia Fadilla i Annia Galeria Faustyna (Młodsza). Niestety, większość z nich zmarła w młodym wieku do 138 r. (czyli do objęcia władzy cesarskiej przez Antoninusa Piusa). Przy życiu pozostała jedynie najmłodsza córka - Faustyna zwana Młodszą (która w 145 r. została żoną Marka Aureliusza). Tytus Aureliusz Antoninus był z pewnością człowiekiem dającym się lubić (choć pozbawionym większych talentów), bezkonfliktowym i szlachetnym (co było rzadkością), dlatego też, to właśnie jego wybrał umierający (w wielkich bólach, co poniektórzy uważali za klątwę, jaką rzuciła nań jego małżonka - Vibia Sabina - która popełniła samobójstwo rok wcześniej i którą on przez całe życie upokarzał i to w taki sposób, że zaszczuta kobieta nie widząc dla siebie żadnego wyjścia, zdecydowała się ostatecznie na samobójstwo) cesarz Hadrian. On właśnie wybrał sobie na swojego następcę Antoninusa (który wkrótce potem przybrał przydomek Pius - czyli Pobożny). Całe jego rządy były dokładnie takie, jak on sam - czyli spokojne, dostatnie i bezpieczne. Nic też doniosłego nie wydarzyło się w czasie tych 23 lat jego panowania (jakże nieszczęsne słowo w odniesieniu do rzymskich cesarzy, którzy sprawowali władzę, ale nie panowali). Z donioślejszych spraw warto odnotować jedynie wzniesienie muru na granicy z Kaledonią (Szkocją), zwanego Murem Antoninusa Piusa (budowany w latach 142-154, wobec naporu plemion północnej Brytanii ostatecznie porzucony w 162 r.), oraz cofnięcie zakazu obrzezania, jaki Hadrian wydał dla Żydów w Palestynie, po stłumieniu tamtejszego powstania Bar Kochby (132-135). Doszło też do pewnych niepokojów w Egipcie (gdzie zaczęła się burzyć tamtejsza ludność wiejska, obciążona pewnymi zobowiązaniami fiskalnymi), ale ogólnie rzecz biorąc, lata jego rządów należały do najspokojniejszych i najbezpieczniejszych w całej historii Cesarstwa Rzymskiego.
Z końcem 140 r. (zaledwie dwa lata po objęciu przez Antoninusa rządów), zmarła jego ukochana małżonka - Faustyna Starsza. Senat, aby ukoić ból cesarza, zaliczył zmarłą w poczet bogów, przyznał jej świątynie i kapłanów, oraz ustanowił na jej cześć igrzyska. Antoninus zaś uczynił coś jeszcze, a mianowicie stworzył specjalny fundusz (zwany puellae Fausrinianae) pod opieką nowej bogini, który zapewniał pomoc i wsparcie ubogim dziewczętom w Italii. Wspierał też cesarz tereny dotknięte klęskami naturalnymi, organizując pomoc, zapomogi dla ludności i stypendia dla pragnącej się kształcić młodzieży. Ale nie tego dotyczy temat, zatem wróćmy do jego życia prywatnego. Otóż po śmierci swej małżonki, gdy w milczeniu i bólu przeżywał żałobę, pocieszeniem dla niego okazała się młoda niewolnica żony, nosząca poetyckie imię Lizystrata. Stała się ona jego pocieszycielką, kochanką i najbliższą przyjaciółką, choć różnica wieku między nimi była dość spora (w chwili śmierci Faustyny, Antoninus miał już 54 lata, Lizystrata była zaś od niego młodsza o jakieś dwadzieścia pięć do trzydziestu lat). Szybko też ją wyzwolił i nawet otrzymała tytuł oficjalnej konkubiny princepsa (taki napis kazała umieścić na swoim nagrobnym epitafium). Przy niej cesarz ponownie odzyskał radość życia, odmłodniał i nawet wyjeżdżał z nią do Bajów nad Zatoką Neapolitańską (a podróży Antoninus wybitnie nie znosił i przez cały okres swoich rządów nie wyściubił nosa spoza Italii). Lizystrata szybko też stała się bardzo wpływowa i wiele osób, które miały sprawę do cesarza, starało się o jej poparcie. Inni też zawdzięczali jej awanse (jak choćby prefekt pretorianów - Sekstus Korneliusz Repentinus). Romans i miłość cesarza do pięknej wyzwolenicy trwała aż do jego śmierci (o czym świadczy fakt, że Repentinus został mianowany prefektem w roku 160, czyli na kilka miesięcy przed śmiercią Antoninusa). Była to romantyczna historia, która aż się prosi o ekranizację. Nie wiadomo jednak jakie były dalsze losy Lizystraty, ale skoro władzę po Antoninusie objęli adoptowani przez niego: Marek Anniusz Werus (zwany potem Markiem Aureliuszem), żonaty z jego córką - Faustyną Młodszą, oraz młodszy: Lucjusz Eliusz Kommodus (zwany potem Lucjuszem Werusem), to zapewne osiadła gdzieś w ofiarowanym jej przez Antoninusa majątku, gdzie dożyła starości. Zaś rządy następców Antoninusa Piusa również zapisały się złotymi zgłoskami w historii Imperium, tak, iż późniejsi następcy Antoninów (Septymiusz Sewer, Kommodus, czy Makrynus) - aby umocnić własne rządy - wielokrotnie nawiązywali do "Złotej Ery" tamtej dynastii.
Na zakończenie przytoczę jeszcze wiersz, napisany przez rzymskiego poetę - Gajusza Waleriusza Katullusa, który napisał go, będąc po uszy zakochanym w niejakiej Lesbii (której prawdziwe imię brzmiało Klodia), jednej z najpiękniejszych kobiet Republikańskiego Rzymu, pierwszej połowy I wieku p.n.e. (czyli czasów młodości Pompejusza i Cezara). Oto on:
"Żyjmy, Lesbio najdroższa i kochajmy!
Niech się gorszą czcigodni, smutni starcy.
Ty nie słuchaj ich szeptów. Pomyśl tylko:
Słońca mogą zachodzić, wschodzić znowu;
Dla nas, skoro zgaśnie światłość skąpa,
Nie przeminie już nigdy wieczna noc.
Więc pocałuj - sto razy, tysiąc razy!
Znowu tysiąc, a potem jeszcze sto!
Jeszcze tysiąc i jeszcze sto i jeszcze.
A gdy wiele tysięcy się dopełni,
Pogmatwamy ich liczbę, powikłamy,
By nie poznał przenigdy ktoś zawistny,
Ile było tych pocałunków, Lesbio!"
PS: Wkrótce potem Lesbia rzuciła Katullusa, łamiąc mu serce (co też pokazuje, że również panie - a może przede wszystkim panie - skutecznie potrafią manipulować uczuciami)
DOBREJ NOCY!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz