CZYLI, JAK TO W POLSCE
NARÓD WYBIERAŁ SWOICH KRÓLÓW?
BATORY - KOSZMAR MOSKALA
Cz. III
Sejm krakowski (obradujący od 1 marca 1576 r.) zdominowany był już oczywiście przez stronników Stefana Batorego, a jego przeciwnicy i zwolennicy kandydatury cesarskiej (tzw. cezarianie) pierwotnie zdążać mieli do Warszawy, ale ze względu na zbyt długie ociąganie się cesarza Maksymiliana Habsburga z przybyciem do Krakowa (a nawet z zaprzysiężeniem pacta conventa i praw kardynalnych Rzeczpospolitej, zwanych artykułami henrykowskimi - cesarz zaprzysiągł je dopiero 23 marca a dnia następnego wydał uniwersał, w którym stwierdzał że przysięgi wymaganej od niego dokonał i królestwo przejął, przyjmując tytulaturę cesarza rzymskiego i króla polskiego, jednak nie poczynił żadnych kroków mających umocnić jego stronników w Polsce, nie spieszył się też zupełnie na Wawel, a na 1 maja zapowiedział nawet swój wyjazd na sejm Rzeszy do Ratyzbony), sejm w Warszawie nie doszedł do skutku. Co prawda przybyli z Wiednia posłowie cesarscy donosili iż wybór Batorego na króla spowoduje uzależnienie Rzeczpospolitej od Imperium Osmańskiego (ponoć wieźli listy, w których sułtan Polaków nazywał swymi poddanymi i uzurpował sobie jakieś prawa do korony polskiej), ale nikt ze szlachty nie zamierzał podważać już wybranego, choć jeszcze nie koronowanego monarchy. Jednak sejm krakowski (mimo iż byli tam praktycznie sami stronnicy Batorego) nie należał do spokojnych. Po pierwsze odmówiono królowi prawa do wybrania deputacji do rady sekretnej, twierdząc iż w Rzeczpospolitej król nie może prowadzić żadnych tajnych i zakulisowych działań, gdyż o wszystkim poinformowani być muszą posłowie wybrani na sejm, którzy sami odpowiadają przed swymi wyborcami na sejmikach. Kolejnym powodem konfliktu, był spór o zwoływanie pospolitego ruszenia w sytuacji gdy kraj praktycznie otoczony był wrogami (cesarz Maksymilian - choć nie spieszył się do Krakowa, ponoć zbierał zaciężnych w Austrii i w krajach Rzeszy Niemieckiej, z którymi zamierzał interweniować zbrojnie w obronie swych praw do korony polskiej, zaś na Wschodzie car Iwan IV Groźny już szykował armię do kolejnej inwazji na Inflanty, a poza tym Tatarzy też nie próżnowali dokonując cyklicznych łupieżczych najazdów, zaś w dalekiej Francji Henryk III Walezjusz sondował możliwości jak tu ponownie odzyskać polski tron. A poza tym niechętna Batoremu była Litwa oraz Gdańsk, który w tym czasie przyjmował posłów Iwana Groźnego). Król Stefan Batory domagał się prawa do zwoływania pospolitego ruszenia bez zgody sejmu - przynajmniej do czasu, gdy wszystkie te niebezpieczeństwa zewnętrzne i wewnętrzne zostaną zażegnane.
Pojawiło się jeszcze jedno pole sporu w tamtym czasie, a mianowicie to, kto koronuje nowego króla w Katedrze Wawelskiej. Oczywiście prawo takie przypadało prymasowi, ale prymas Jakub Uchański wciąż był zwolennikiem cesarza Maksymiliana (to on zwołał sejm do Warszawy na który ostatecznie nikt nie przybył). Podniosły się więc głosy, iż należy Uchańskiego złożyć z urzędu i w to miejsce wybrać biskupa kujawskiego - Stanisława Karnkowskiego (zwolennika Batorego), ale sam Batory stwierdził, iż nie pragnie szkody prymasa i nie chce go do siebie jeszcze bardziej zniechęcać, pragnie zaś go "pozyskać, niż zgubić". Jeszcze 14 kwietnia prymas Uchański przyjął w tej sprawie posła sejmowego - Stanisława Sierakowskiego i posła Batorego - Jerzego Niemsty, którzy wyłuszczyli prymasowi argumenty o szkodliwości panowania w Polsce "Niemca", mimo to Uchański (stary już, ledwie słyszący i praktycznie nie mogący chodzić o własnych siłach) otoczony był przez posłów cesarskich - Władysława Lobkovitza i Jana Koblenza, którzy doradzali mu wytrwanie w sprzeciwie koronowania Batorego. Poza tym Maksymilian posłał prymasowi swój portret i list z podziękowaniami za wsparcie, a wkrótce potem podobny w treści list przyszedł z Moskwy, od Iwana Groźnego, który radował się z wyboru Maksymiliana na króla Polski i zapowiadał wojnę przeciwko każdemu innemu kandydatowi do korony. Batory, pragnąc jednak pozyskać ku sobie prymasa, wysłał do niego swego woźnego (czyli "posła prawa") z zamiarem przekonania do porzucenia obozu cezarian. Nie znamy dziś nazwiska owego woźnego, ale wiadomo iż nie był on szlachcicem, gdyż urząd woźnego był bodajże jednym z nielicznych ważnych urzędów w Rzeczpospolitej, który mogli obejmować również plebejusze. Woźny bowiem dostarczał wyroki sądowe oraz oficjalne pisma królewskie, przez co jego pojawienie się budziło obawy nawet wśród magnatów. Niestety, nim ów woźny dotarł przed oblicze prymasa, został zatrzymany przez podstarościego Wolskiego i namawiany do odczytania przysłanego przez cesarza uniwersału, w którym ten określał się jako król Polski. Woźny Batorego odmówił, za co został pochwycony i na warszawskim Rynku wysmagany batem (jedynie szlachcic nie mógł zostać w ten sposób publicznie upokorzony, zaś mieszczanie i chłopi jak najbardziej mogli zostać skazani na chłostę). Wiadomość o tym bardzo szybko dotarła do Krakowa i wywołała jeszcze większe oburzenie na postępowanie prymasa Uchańskiego (wojewoda krakowski - Piotr Zborowski, notabene kalwin, mówił wprost: "Ten wichrzyciel nieci niesnaski nie jako Uchański, bo Uchański nic w Polsce nie znaczy, lecz jako arcybiskup i prymas", domagał się więc jego natychmiastowego złożenia z urzędu, na co jednak większość katolickiej szlachty nie wyraziła zgody).
Najbardziej radykalny był biskup Karnkowski, który radził wręcz czym prędzej przeprowadzić koronację (powstała bowiem sytuacja patowa, gdyż król mógłby zrzucić z urzędu Uchańskiego i mianować na to miejsce Karnkowskiego, ale po pierwsze wchodził wówczas w prerogatywy papieża, a po drugie... nie był jeszcze królem, gdyż nie został koronowany. Dlatego też Karnkowski radził aby czym prędzej koronować Batorego na króla i dopiero wówczas zrzucić z urzędu Uchańskiego, którego ogłoszono by po całej Europie niebezpiecznym wichrzycielem). Następnie radził biskup kujawski zakazać (pod groźbą utraty życia) wszelkich zebrań partii cezariańskiej, a niepokornym odebrać majętności. Było to stanowisko najbardziej radykalne ze wszystkich, ale Batory nie mógł się na to zgodzić. On, okrutnik spod Szentpal doskonale wiedział to, czego nie dostrzegała nawet królowa Anglii - Elżbieta I, a mianowicie iż w krajach gdzie istnieje silna tradycja parlamentarna nie można ani stosować zbytniego okrucieństwa, ani też nie da się rządzić poprzez mianowanych stronników (co nie znaczy iż nie należy ich sobie pozyskiwać), gdyż w systemie parlamentarnym, czy to w Polsce czy w Anglii mimo wszystko nie mają oni takiego przełożenia na całą decyzyjną resztę, jak w krajach gdzie parlamentaryzm albo nie istnieje, albo też jest znacznie ograniczony, jak np. w Austrii, we Francji czy choćby w Siedmiogrodzie. Dlatego też to, co przeszłoby tam, tu raczej się nie uda, a poza tym spowoduje to wykopanie przepaści ludzkiej wrogości, która nie służy żadnemu panowaniu, dlatego też Batory na propozycję biskupa Karnkowskiego miał odpowiedzieć: "Przedkładam zgodę w Polsce nad koron tysiące (...). Co do mnie, wolę lat kilka czekać na pojednanie, niż przedwcześnie, z pośpiechem odbyć koronację, gdy po jej dokonaniu rozpocznie się wojna domowa". Namawia więc król-elekt do zgody narodowej, a jednocześnie wskazuje niebezpieczeństwa zewnętrzne, które grożą państwu tak bardzo skupionemu na sporach wewnętrznych. Cesarz gromadzi wojsko, car szykuje się do ataku, Litwa i Prusy odmawiają poparcia - cóż więc należy robić w takiej sytuacji? Przede wszystkim szukać sojuszników gdzie się da. Nakazuje więc Batory wysłać posłów do nadgranicznych niemieckich księstw, oraz przyjąć legata króla Szwecji, a także zwołuje pospolite ruszenie. Ponieważ próby porozumienia z prymasem Uchańskim nic nie dają, 25 kwietnia sejm uchwala konstytucję, w której stwierdza że koronacji królewskiej może dokonać również najstarszy po prymasie biskup w Wielkopolsce, a takowym był właśnie Stanisław Karnkowski, a uzasadniono to następująco, iż Małopolska prowincja: "stolicą państwa i strażą ozdób królewskich zaszczyconą była", przeto zgromadzona tu szlachta ma prawo zdecydować o tym, kto również może koronować króla. Koronacja królewny Anny Jagiellonki i króla-elekta Stefana Batorego wyznaczona została więc na dzień 29 kwietnia 1576 r.
PLAN KRAKOWA
XV wiek
Tego jednak dnia do koronacji nie doszło, a przyczyną stał się upór królewny Anny Jagiellonki, która nie godziła się na wyrzeczenie się praw do wszystkiego co posiadała po swej matce - królowej Bonie - czyli posiadłości na Mazowszu, na Litwie i w Koronie, a poza tym praw do włoskich księstw Bari i Rosano i do osławionych sum neapolitańskich. Zrzeczenie się jej praw do tych majętności było podstawą jej królewskiej koronacji, gdyż obawiano się, że utrzymując je w swych rękach, stałaby się Anna jedną z najpotężniejszych magnatów w Rzeczpospolitej. Obawiano się, aby te majętności nie posłużyły ostatecznie do wzmocnienia władzy królewskiej i walki z narodem, dlatego też - gdy nie podziałały prośby - senatorowie zaczęli otwarcie grozić Annie, iż jeśli nie wyrzeknie się swych dóbr, nie zostanie królową i małżonką Stefana, a jemu przyjdzie szukać innej żony. Dopiero to ostrzeżenie zrobiło swoje (co też pokazuje jak bardzo Anna pragnęła tego małżeństwa. Zresztą z tego co można wnioskować z historycznych zapisków, Batory bardzo jej się spodobał i pragnęła czym prędzej przestać być "panną" i stać się wreszcie mężatką, nawet jeśli miałoby to być dokonane dopiero w wieku 53 lat. Innymi słowy pragnęła mieć męża, a Batory był idealnym kandydatem - młodszym od niej o dziesięć lat, przystojnym i dobrze zbudowanym). Dopiero wówczas nowy termin koronacji wyznaczono na 1 maja 1576 r. Koronację poprzedzało małżeństwo i choć przed ślubem król narzekał iż przyszło mu się żenić ze "starą kobietą", to jednak nie okazywał jej ani niechęci ani też nie dał po sobie poznać iż nie przypadła mu ona do gustu. Ślub odbył się szybko i to w miejscu niezbyt dostojnym - w jadalni Anny na Zamku Królewskim w której urządzono naprędce kapliczkę. Tej ceremonii przypatrywało się zaledwie kilku senatorów. Następnie młoda para (pięknie przystrojona - on wyglądał niczym pontifex maximus ze Starożytnego Rzymu, ona zaś nosiła piękną białą suknię) udała się do kościoła Na Skałce, a następnie do Katedry Wawelskiej, gdzie już oczekiwały ich tłumy poddanych. Idący przed monarchą, insygnia koronne nieśli: koronę królewską - wojewoda krakowski Piotr Zborowski, jabłko - wojewoda sandomierski Jan Kostka, berło - wojewoda łęczycki Jan Sierakowski, miecz - Jerzy Niemsta, zaś chorągiew królewską (Biały Orzeł z insygniami królewskimi i herbami ziem koronnych) niósł Kacper Maciejowski. Za królem zaś podążała świta królowej z jej insygniami koronnymi.
Notabene doszło też do małego zgrzytu, ponieważ prawo niesienia przed królem miecza miał zgodnie z tradycją miecznik krakowski, ale Batory wyznaczył do tej roli swojego człowieka - Jerzego Niemsta. Spowodowało to pewne sarkanie szlachty, gdyż co prawda król miał prawo wyznaczać kogo chciał do swej osobistej świty i mógł dowoli przyznawać urzędy i nikt nie mógł mu tego zabronić (a wręcz przeciwnie, każdy kto by spróbował, zostałby ukarany, gdyż królowi co prawda można było wypowiedzieć posłuszeństwo, ale jedynie wtedy gdy jawnie łamał prawo, natomiast król musiał być szanowany, gdyż pochodził z wolnego wyboru narodu i nie wolno było w jego obecności wydobyć miecza, podnieść głosu ani też - co oczywiste próbować jakiegokolwiek zamachu na jego życie. To było niedopuszczalne. Król bowiem był nietykalny, chyba że łamał prawo i próbował nielegalnie wzmocnić swoją władzę kosztem praw Rzeczpospolitej, wówczas szlachta mogła wypowiedzieć mu posłuszeństwo i dążyć do jego obalenia), ale Batory nie był jeszcze królem. Przed koronacją ani w jej trakcie nie mógł zmieniać prawa czy zwyczaju bo nie miał ku temu żadnych narzędzi. Dlatego też obsadzenie Niemsty w roli miecznika spotkało się z pewnym niezadowoleniem, ale mimo wszystko nikt otwarcie przeciw temu nie zaprotestował. W Katedrze Wawelskiej królowej Annie Jagiellonce podano pismo do podpisu, w którym zrzekała się dóbr przyznanych wcześniej jej matce - Bonie Sforzie (a także tych, które wynikały z prawa dziedziczenia, jak choćby księstwa włoskie), co było w pewien sposób upokarzające dla niej, ale dla reszty stanowiło rękojmię jej praw do korony (ponoć Anna podpisując ten dokument rozpłakała się, co jednak na nikim nie zrobiło wrażenia). Anna zaczęła twierdzić że skoro złożyła przyrzeczenie iż zrzeknie się tych dóbr, to powinno wystarczyć, a wszelkie próby przymuszenia jej publicznie w Katedrze przed koronacją do podpisania dokumentów są dla niej upokarzające. Wówczas wręczający jej ów akt, niejaki Orzelski rzekł iż wolą narodu jest by ten dokument został przez nią podpisany i że stanowi potwierdzenie słów, które ona sama złożyła. Jeszcze przez jakiś czas trwało przekomarzanie się Anny z posłami sejmowymi, a w tym czasie Batory czekał cierpliwie na rozpoczęcie uroczystości koronacyjnych (tak naprawdę było mu wszystko jedno czy Anna ów dokument podpisze czy nie, te dobra i tak przecież nie należały do niego i nie miał do nich żadnych praw). Ostatecznie Anna złożyła na dokumencie swój podpis: "Anna krolewa polska reka wlasna" i rozpoczęła się koronacja.
MAKIETA WAWELU
(czyli takiego polskiego Hogwartu)
Po zakończeniu śpiewu chórów w na wpół pustej Katedrze (część magnatów zbojkotowała ową koronację, a część zebranych wyprosiła gwardia królewska, dopuszczając tylko tych, których osobiście życzył sobie król), biskup Karnkowski zapytał wreszcie zebranych uczestników ceremonii, czy ma włożyć koronę na skronie elekta, po czym padło gromkie "Chcemy!". Następnie biskup zamoczył palec w świętym oleju (zwanym oleum catechumenorum) i pomazał nim prawą dłoń Batorego od palców do łokcia, prawe ramię, piersi i między łopatkami na plecach (jako symbol męstwa, honoru, odwagi i sprawiedliwości - które to cechy miał posiadać każdy monarcha), a po zakończeniu modlitwy króla, biskup Karnkowski włożył na jego głowę koronę królewską, w prawą dłoń podał berło, w lewą jabłko i przepasał miecz do jego lewego boku. I wówczas marszałek nadworny raz jeszcze zapytał zebranych czy zgadzają się na nowego króla i... stała się rzecz niesłychana, wśród głosów potwierdzających padło jednak doniosłe "Nie chcemy! Nie pozwalamy!" Wszyscy zdumieni poczęli szukać tego, kto tak oto odpowiedział i okazało się że był to kniaź Massalski przybyły z Litwy, który dodał że Litwa nie godzi się na wybór Batorego na króla, co grozi zerwaniem Unii z Polską. Do Massalskiego podbiegł wówczas pachołek, chwycił go oburącz za mankiety i trzymał, krzycząc: "Pochwyciłem zdrajcę!" Przez krótki czas trwało szamotanie się wielkiego pana z pachołkiem, ale choć szlachta nie godziła się ze stanowiskiem wypowiedzianym przez Massalskiego, nie mogła pozwolić aby ktoś nie będący nawet szlachcicem poniewierał księciem. Pochwycono więc owego pachołka, lecz ponieważ trwała koronacja, wyrzucono go jedynie z Katedry. Gdy więc na ponowne zapytanie marszałka padło chóralne "Chcemy króla!", marszałek nadworny podniósł do góry laskę, którą nosił przy sobie, co oznaczało że od tej chwili Polska (i Litwa) mają nowego króla. Batory zasiadł wówczas na przygotowanym dla niego w Katedrze tronie (nad którym wisiały sztandary zdobyte w bitwach od czasu Grunwaldu, w tym sztandar wielkiego mistrza Zakonu Krzyżackiego i sztandary moskiewskie m.in. spod Orszy), a jego miejsce przed ołtarzem zajęła Anna, którą ukoronowano bez żadnych świętych olejów i bez potwierdzenia sali, po czym i ona zajęła miejsce u boku swego małżonka na tronie.
Być może przyglądając się wypłowiałym już nieco sztandarom krzyżackim, zrozumiał Batory dlaczego w tym narodzie była taka niechęć przed wyborem na tron "Niemca". Potęga Zakonu, z którym Polacy zmagali się ponad dwa wieki, została złamana, a wiszące nad jego głową sztandary z Wielkiej Wojny 1410 r., i Wojny Trzynastoletniej 1454-1466 były tego dobitnym przykładem. Być może dopiero wówczas ten zwycięzca spod Szeptal zrozumiał, jak wspaniałą koronę włożono mu na skronie. Po koronacji nowemu królowi przedstawiono młodzież do pasowania na rycerzy. Batory podchodził do każdego z nich i swym mieczem koronacyjnym dotykał ich barków, wprowadzając ich tym samym do grona rycerzy - szlachty. Wzbudziło to wśród zebranych bojowe nastroje, zaczęto krzyczeć: "Kto cesarczyk, wychodź! będziem ścinać, ćwiartować!" Nastrojowi temu uległ nawet ów Massalski, który otwarcie przyznał iż byłby gotów nazwać Batorego swym królem, ale: "ci mi tego nie zlecili, od których żem posłan". Po zakończeniu uroczystości koronacyjnych wydana została uczta na Zamku Królewskim. Król i królowa zasiedli na środku stołu nad złotym baldachimem, wraz z damami dworu Anny i córami magnackich i szlacheckich rodów. Po prawej stronie zasiedli senatorowie, a po lewej i dalej posłowie wraz z Węgrami, którzy dość licznie zjechali się do Polski z Batorym. Na drugi dzień urządzono wyścigi konne i turniej rycerski w którym zmagali się Węgrzy i Polacy (ale aby nie doszło do jakichś niesnasek, obie nacje walczyły oddzielnie w swojej grupie). Polacy uważali się za lepszych pod względem waleczności i uzbrojenia (dziwiło naszych np. używanie przez Węgrów tarcz,, które już dawno wyszły z użycia), ale nie do końca była to prawda, gdyż większość szlachty już wówczas używała szabel, którą to tradycję przynieśli do Rzeczpospolitej właśnie Madziarzy. Po skończonych występach para królewska udała się do Pałacu na Stradomiu, gdzie odbywały się tańce, po których para królewska udała się wreszcie do swych komnat na spoczynek. Przed Batorym był teraz ciężki czas, musiał bowiem uporać się z niechęcią do siebie Litwy, Prus oraz Gdańska, musiał załagodzić konflikt z cesarzem, rozwiązać sprawę cezarian i oczywiście przygotować się na nieuniknioną konfrontację z carem Iwanem Groźnym, który już szykował się do opanowania całych Inflant. Nie było to zadanie łatwe, ale już na sejmie krakowskim Batory dobrał sobie dobrego pomocnika - starostę bełskiego Jana Zamoyskiego, któremu powierzył (wbrew sarkaniom wielu uważających się za godniejszych, szczególnie zaś Zborowskich) funkcję podkanclerzego koronnego.
LISOWCZYK W POGONI ZA MOSKALEM
CDN.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz