VERGINES VESTALES I TRZY CIOSY
UMIŁOWANY POKÓJ
I ZŁUDNE NADZIEJE
SIEDEMDZIESIĄTYCH LAT
Cz. X
PROKONSUL
PUBLIUSZ SERWILIUSZ VATIA
CO Z TYM WSCHODEM?
Cz. V
Piraci byli "od zawsze" prawdziwym utrapieniem wschodnich rubieży Morza Śródziemnego. Ich ataki były niczym średniowieczne ataki Wikingów (choć na nieco mniejszą skalę). Napadali wybrzeża, mniejsze miasta i wsie, plądrowali, mordowali i oczywiście porywali lokalną ludność, zamieniając ją w niewolników i sprzedając z zyskiem na rynkach niewolniczych Morza Egejskiego (głównie na Delos). Działalność piratów wzrastała w chwilach politycznych anarchii i wojen, natomiast malała, gdy musieli się oni mierzyć z potężnymi flotami lokalnych (czy to greckich czy anatolijskich) miast i państw. Głównym ośrodkiem w którym piraci znajdowali schronienie, a nawet tworzyli tam swoje własne mini państwa, była na wschodzie Morza Śródziemnego górzysta kraina zwana Cylicją - leżąca na południowych rubieżach Anatolii. Natomiast głównym ośrodkiem piratów na zachodzie, były wyspy Baleary. Istnienie takiego zjawiska jak piractwo, oczywiście do pewnego stopnia odpowiadało interesom Rzymian. Napędzali oni bowiem podaż na niewolniczą siłę roboczą, która wówczas coraz częściej nie nadążała już za popytem. Ale z drugiej strony ataki na miasta sprzymierzeńców Rzymu, a także porwania rzymskich obywateli powodowały, że jednak coś z tym problemem należało uczynić. Piractwo na Zachodzie było znacznie mniej rozprzestrzeniane, niż to na Wschodzie, gdyż punicka ludność Balearów była w ogromnej większości pokojowo nastawiona (składała się bowiem przeważnie z rolników i kupców którzy chcieli żyć w pokoju, ale nie dla wszystkich starczało tam ziemi i ci, którzy nie byli w stanie zająć się handlem ani też nie przejęli ziemi po swych rodzicach, podejmowali się rabunków jako piraci). Wyprawę wojenną przeciwko owym gimnesjanom (czyli nudystom jak zwali ich Grecy, jako że ludność Balearów ponoć lubiła chodzić bez odzienia. Zresztą sama nazwa wysp również ma greckie konotacje, odnosi się bowiem do Baleosa - przyjaciela Heraklesa, choć oczywiście punicka ludność zapewne zwała owe wyspy inaczej) przedsięwziął w roku 123 p.n.e. konsul Kwintus Cecyliusz Metellus (było to związane z chęcią przejęcia wysp i osadzenia tam rzymskich kolonistów i to ze względu na fakt, że Baleary cieszyły się niezwykle żyznymi terenami rolniczymi).
Kronikarze tej wyprawy Orozjusz i Florus podkreślali niezwykłe barbarzyństwo mieszkańców wysp (mieli oni ponoć na łódkach podpływać do rzymskich okrętów i celować do nich z proc. Wydaje się to jednak mało prawdopodobne, a opis Orozjusza i Florusa przypomina zwykły propagandowy zabieg, pokazujący że ludność podbijanych wysp była po prostu barbarzyńska i należało ją czym prędzej ucywilizować. Przekaz ten przypomina mi od razu propagandowe enuncjacje Niemiec hitlerowskich o "18 dniowej kampanii" w Polsce w 1939 r. oraz o tym, że polscy ułani mieli z lancami i szablami nacierać na niemieckie czołgi. Te brednie powielali również Sowieci, a następnie uczono ich w komunistycznych szkołach w Polsce Ludowej. Jest to tak żałosne że trudno nawet się nad tym dłużej pochylić, ale warto tutaj tylko dodać że polska kawaleria miała swoją taktykę w walce z czołgami i nie była to wcale szarża z lancami na czołgi. Po prostu w takiej konfrontacji żołnierze schodzili z koni, zajmowali pozycje strzeleckie i z dział przeciwpancernych lub broni {np. z niezwykle skutecznych i śmiercionośnych dla niemieckich czołgów karabinów Ur, które przebijały pancerze każdego czołgu robiąc małą dziurkę z przodu i eksplodowały w środku zabijając załogę. Ponieważ jednak ta broń była tak śmiertelnie skuteczna, była jednocześnie tajna i to tak tajna, że tylko nieliczne jednostki miały ją na swoim wyposażeniu. Karabin przeciwpancerny Ur(ugwaj) był bez wątpienia najdoskonalszą tego typu bronią w ówczesnym świecie choć niewiele różnił się od zwykłego karabinu żołnierza piechoty, był lekki, poręczny i łatwy w obsłudze, różnica polegała głównie na amunicji i spuście} ostrzeliwali te maszyny, niszcząc dziesiątki z nich - jak choćby w bitwie pod Mokrą. Oczywiście w dzisiejszych czasach niemieckie kłamstwo związane właśnie z szarżą z lancami na czołgi już przestało działać - przynajmniej w Polsce, ale od czasu do czasu jeszcze pojawia się tego typu brednia. Mieszkańcy Balearów również zostali w ten sposób zniesławieni, a ponieważ przegrali, to kłamstwo nie zostało podważone). Punici z Balearów stosowali taktykę wojny podjazdowej - "uderz i uciekaj", ale na dłuższą metę nie byli w stanie powstrzymać Rzymian, którzy już w roku 122 p.n.e. zdobyli wszystkie trzy wyspy Balearów, a Metellus osadził tam 20 000 swoich weteranów (wcześniej odbierając ziemię jej prawowitym mieszkańcom) w dwóch założonych przez siebie miastach: Palmy i Pollentii. Tak oto Baleary stały się częścią rzymskiej prowincji Hispania Citerior (Hiszpania Bliższa) a prefekta tych wysp mianował rzymski namiestnik tejże prowincji. W roku 121 p.n.e. Kwintus Cecyliusz Metellus odbył wspaniały triumf w Rzymie z powodu zajęcia wysp i otrzymał wówczas przydomek "Baliaricus" ("Balearyjski").
PUNICCY MIESZKAŃCY BALEARÓW
Natomiast na Wschodzie sytuacja wyglądała nieco inaczej. Cylicyjskie wybrzeże i pobliskie góry (gdzie można było szybko schować się w przypadku jakiegokolwiek ataku, czy to z lądu czy z morza) powodowały, że walka z tamtejszymi grupami piratów była zawsze bardzo trudna. Stała się jeszcze trudniejsza, gdy w roku 143 p.n.e. lokalny watażka (były oficer w armii Seleucydów) Diodotos Tryfon założył tam nadmorskie miasto Koraksejon, które następnie zamienił w twierdzę. Stała się ona mekką piratów i wszelkich zbiegłych przestępców, niewolników którzy uciekli od swoich panów i wszystkich, którzy cierpieli z powodu wszelakich zniewag. Teraz jako morscy rabusie stali się "kimś", nie byli już pogardzanymi wyrzutkami i zniewolonymi sługami, teraz mogli sami decydować o życiu i śmierci innych. Tryfon w latach 142-139 p.n.e. podjął się kilkunastu wielkich i kilkudziesięciu mniejszych wypraw przeciwko miastom i wybrzeżom Hellady, Azji Mniejszej i Syrii (szczególnie wielkim echem w ówczesnym greckim świecie odbił się atak na miasto Berytos {dzisiejszy Bejrut} w 142 r. p.n.e. i uprowadzenie jego mieszkańców, których następnie sprzedano z zyskiem na Delos). Te ataki oraz bierność Seleucydów i Attalidów (co prawda Cylicja oficjalnie podlegała syryjskiemu władzwu Seleucydów, ale król Demetriusz II Nikator po niedawnym swym zwycięstwie w bitwie nad rzeką Oenoparos w 145 r. p.n.e. nad konkurentem do władzy Aleksandrem Balasem, nie był zainteresowany wplątaniem się w kolejny konflikt, tym bardziej że na wschodzie swego rozpadającego się Imperium, napierali na niego Partowie, odbierając mu ziemie i miasta. Natomiast władca Pergamonu - Attalos II zajęty był konfliktami na północy swego anatolijskiego Królestwa, głównie z Bitynią) spowodowały, że greckie miasta Morza Egejskiego zwróciły się o pomoc i ochronę do Rzymu. Senat w roku 140 p.n.e. wysłał poselstwo pod przewodnictwem Publiusza Korneliusza Scypiona Afrykańskiego Młodszego (zdobywcy Kartaginy z roku 146 p.n.e.), aby ten wybadał sytuację. Scypiona zrobił sobie tournee po Egipcie, Syrii, Rodos i Pergamonie, a następnie powrócił do Rzymu twierdząc że rzeczywiście problem piractwa na tych wodach występuje - i tyle (🧐). Rzymianie wówczas również nie podjęli żadnej zdecydowanej akcji przeciwko cylicyjskim piratom Diodotosa Tryfona.
NA DELOS
(Gdzie mieścił się największy w tym czasie rynek niewolniczy)
ZAOPATRYWAŁO SIĘ WIELU ZAMOŻNYCH RZYMIAN Z KLASY NOBILITAS
(Zatem likwidacja piractwa nie wszystkim była na rękę)
Wreszcie w roku 138 p.n.e. następca Demetriusza Nikatora - Antioch VII Sidates wyprawił się do Cylicji i zdobył twierdzę Koraksejon (w jej obronie zapewne - bo co do tego nie ma pewności - zginął Diodotos Tryfon), jednak wcale nie poprawiło to położenia helleńskich polis na wybrzeżach Morza Egejskiego i Śródziemnego. Wręcz przeciwnie, wydawało się jakoby ataki piratów nawet się zwielokrotniły, gdyż teraz potworzyli oni szereg mini państewek, zarządzanych przez lokalnych watażków. Rzymianie zaś (po stłumieniu buntu Aristonika w Pergamonie w roku 130 p.n.e. który wybuchł, gdy ostatni król Pergamonu - Attalos III w roku 133 p.n.e. zapisał swój kraj w testamencie Ludowi Rzymskiemu, wówczas to Aristonik - który podawał się za jego syna - zorganizował powstanie i stworzył na terenie zachodniej Anatolii swoje państwo, w którym wyzwalani masowo niewolnicy stanowili istotną część jego żołnierzy i poddanych) tak naprawdę przestali interesować się wschodnimi rubieżami Morza Śródziemnego, czego dowodem był fakt, że kompletnie zaniedbali rozbudowę i modernizację okrętów. Można wręcz powiedzieć że przez długi czas po roku 130 p.n.e. Rzymianie uznali, że flota wojenna przestała im już być potrzebna, nie było bowiem wielkich potęg które mogłyby rzucić wezwanie Rzymowi na morzu, a piraci byli niczym komary, kąsali, ale nie wyrządzali wielkich szkód, a poza tym dostarczali stałą liczbę nowych niewolników - która zasilała latyfundia nobilitas w Italii. Dopiero w ostatniej dekadzie II wieku p.n.e zaczęto ponownie umacniać flotę, a było to właśnie związane z potrzebą zapewnienia bezpieczeństwa we wschodnich rubieżach Morza Śródziemnego. Gdy w 105 r. p.n.e. piraci zaatakowali miasteczko Figalię w południowej Joni, niszcząc nawet (co zdarzało im się dosyć często, jako że największe skarby chowano w świątyniach) tamtejszą świątynię Artemidy Munichii i uprowadzili że sobą zarówno ludzi wolnych jak i niewolników. Następnie ci sami piraci skierowali się przeciwko bogatemu miastu Efez, a wówczas z pomocą Efezejczykom przyszli mieszkańcy wyspy Astypalaia, którzy połączyli swoją flotę z flotą Efezu i rozbili piratów w bitwie morskiej. Schwytanych piratów uprowadzono na Astypalaję, gdzie okrutnie ich uśmiercano, natomiast ludność którą oni wcześniej wzięli w niewolę, uwolniono i opiekowano się nimi (jak Polacy Ukraińcami po roku 2022) przyjmując do swych domów i "zapewniając wszystko, co jest potrzebne do codziennego życia". W tym samym 105 r. p.n.e Astypalaya (malutka wysepka na Morzu Egejskim) zawarła sojusz obronny z Rzymem, co również spowodowało, że Rzymianie musieli wyłożyć pieniądze na odbudowę swej floty wojennej.
Na Wschodzie ataki piratów były tak częste, że w roku 103 p.n.e. rzymski namiestnik Macedonii - Gajusz Memmiusz zarządził specjalny podatek właśnie w celu ostatecznego rozprawienia się z piractwem. Ludzie chętnie się zrzucali i to nie tylko dlatego że był to obowiązkowy podatek, ale również dlatego, że cel był szczytny - bezpieczeństwo na wodach i uwolnienie się od ciągłego strachu atakiem morskich rozbójników. Tyle że... szybko okazało się że owe pieniądze gdzieś przepadły. Nie był to pierwszy taki przypadek jeśli chodzi o rzymskich namiestników, którzy pod różnymi pozorami starali się zapełnić swoją prywatną kabzę. Również w roku 106 p.n.e. konsul Kwintus Serwiliusz Cepion zdobył skarby pokonanego celtyckiego plemienia Tektosagów, które jednak dziwnym trafem zaginęły podczas transportu drugą lądową do Massalii (Marsylii). Senat zajął się tą sprawą (jak również sprawą Memmiusza) dopiero w roku 103 p.n.e. (Memmiusz oskarżał o nieprawidłowości przede wszystkim swego sekretarza Aristoklesa z Mesenii, choć Senat do końca nie dał temu wiary i w roku 102 p.n.e. został on odwołany z funkcji namiestnika Galii Narbońskiej - czyli dzisiejszej Prowansji. Natomiast śledztwo w sprawie Cepiona nie jest do końca znane jeśli chodzi o werdykt, wiadomo tylko że żołnierze eskortujący złoto z Tolosy (Tuluzy) do Massalii zostali potajemnie zabici i wówczas Cepion miał przywłaszczyć sobie ten majątek - taki był akt oskarżenia). Tak więc wyprawa przeciwko piratom w roku 103 p.n.e. nie doszła do skutku. Część zrabowanych pieniędzy z podatku Memmiusza jednak odnaleziono i posłużyły one jako środki do sfinansowania kolejnej kampanii przeciwko piratom w roku 102 p.n.e. na której czele stanął Marek Antoniusz Retor (dziadek późniejszego triumwira). Ów propretor wylosował w zarząd prowincję Cylicję (a raczej tę jej część, która była wówczas pod zarządem Rzymu - Cylicję Pedias) i pośpieszył z Rzymu z nową flotą płynąc przez Grecję (Istm Koryncki). Nie śpieszyło mu się jednak zbytnio, gdyż w Atenach znalazł czas na dysputy filozoficzne z tamtejszymi wykładowcami Akademii i dopiero po ich zakończeniu ruszył dalej w drogę (Atenach stał bowiem wcześniej inny rzymski wódz - Hirrus z częścią floty, a Antoniusz Retor tam się z nim połączył). Jeszcze w Atenach przybyły posiłki z Rodos, a w Side (głównym porcie rzymskiej Cylicji) dotarły okręty z Byzantion. Następnie rozpoczęto rajd po wybrzeżach Cylicji i Pamfili niszcząc lokalne bazy piratów, doszło nawet do jakiejś bitwy morskiej zakończonej zwycięstwem Rzymian i wspierających ich Greków (Cyceron twierdził że w tej bitwie zginął brat jego babki, przyjaciel Antoniusza Retora - prefekt Marek Gratidius). Kampania ta zakończyła się sukcesem, pozbawiono piratów ich dotychczasowych siedzib i doprowadzono do chwilowego wytchnienia mieszkańców wysp i wybrzeży Anatolii, Hellady oraz Syrii. Problem tylko polegał na tym, że były to działania lokalne, które nie służyły systemowej likwidacji piractwa. Tak więc (co było naturalne) wkrótce po odpłynięciu Rzymian piractwo na tych wodach ponownie się odrodziło.
Marek Antoniusz Retor (który po powrocie do Rzymu w roku 101 p.n.e. odbył wspaniały triumf za zwycięstwo nad piratami), pełnił w Cylicji władzę propretorską (w niektórych źródłach można przeczytać prokonsularną, chociaż był pretorem w roku 103 p.n.e. a nie konsulem), choć kraina oficjalnie nie była rzymską prowincją (mam tutaj oczywiście na myśli wschodnią Cylicję). Jednak z powodu braku jakiegokolwiek sprzeciwu lokalnej ludności (a być może nawet za jej przyzwoleniem) automatycznie po tym roku stała się rzymską prowincją (chociaż oficjalny dokument w tej kwestii wydano dopiero za konsulatu gajusza Mariusza w roku 100 p.n.e.). Za konsulatu Gajusza Mariusza i Lucjusza Waleriusza Flakusa Senat sporządził dokument "Lex de provinciis pretoriis" ("Prawo o prowincjach pretorskich") w którym jasno zadeklarowano że Cylicja jest prowincją pretorską, podległą rzymskiemu namiestnikowi Macedonii. W ustawie tej zadeklarowano również że konsulowie mają obowiązek wywierać presję na okolicznych władcach: "królu władającym wyspą Cypr, królu (...) Aleksandrii i Egipcie (...) panującego w Kyrene i do królów władających w Syrii (...) przyjaźń i przymierze (...), aby stwierdzić, że i oni powinni baczyć, by (...) pirat (...) ich królestwa (...) i że zadbają o to (...) że lud rzymski..." (większość tekstu mocno uszkodzona). Innymi słowy rzymscy konsulowie mieli mobilizować okolicznych królów do działań przeciwko piratom cylicyjskim i ochrony wybrzeży morskich wschodnich rubieży Morza Śródziemnego. Rzymianie jednak wkrótce potem zajęli się innymi sprawami, a okoliczni królowie dbali o bezpieczeństwo lokalnej ludności tylko wówczas, gdy było to zgodne z ich własnym interesem, tak więc piractwo na wodach cylicyjskich, na Morzu Egejskim i sporych obszarach Morza Śródziemnego szybko ponownie rozkwitło (tym bardziej że wkrótce potem sami Rzymianie zaczęli wspierać, a nawet dołączać do piratów, szczególnie gdy wybuchła wojna domowa i trwały walki pomiędzy optymatami i popularami, pokonana strona często musiała uciekać i również znajdowała schronienie w krainach rządzonych przez piratów). Co prawda Lucjusz Licyniusz Murena w roku 84 p.n.e. (pretor roku 88, wyznaczony rzymskim dowódcą w Azji właśnie w 84 r. p.n.e.) planował kolejną ekspedycję przeciwko piratom, złożoną z flot prowincjonalnych greckich miast Azji i wyznaczył nawet legata Aulusa Terencjusza Warrona na dowódcę tej eskadry, ale ostatecznie do jej utworzenia nie doszło (chociaż oczywiście pieniądze w podatkach na ten cel zostały przez Rzymian wymuszone, a co się potem z nimi stało? bogowie raczą wiedzieć 🥴).
ZANICETUS
("Zeus z Olimpu")
Wedle przekazu Plutarcha w tym czasie wodzowie piratów na swoich wyspach i zatokach (głównie w Cylicji) żyli niczym orientalni królowie. Ich skarbce były pełne złota i kosztowności, tworzyli swoje własne pirackie dwory, a także zakładali własne haremy z porwanych przez siebie kobiet. Jeśli uznamy że złoty wiek piractwa przypada na drugą połowę XVII i początek wieku XVIII, to jest to według mnie błąd, gdyż nie bierzemy pod uwagę właśnie tego okresu historii piratów - II i I wieku p.n.e. gdzie żyli oni niczym wschodni królowie. Doszło do tego że bezkarnie nałożyli oni kontrybucję na 400 helleńskich miast Anatolii, Hellady i Syrii, bezkarnie łupili oni świątynie (co było jawnym świętokradztwem), a także porywali rzymskich obywateli (pojmano nawet dla okupu dwóch pretorów z liktorami na morskich szlakach Italii na Morzu Tyrreńskim). Wydaje się że właśnie ten ostatni atak skłonił wreszcie Rzymian do ponownego działania w kwestii likwidacji piractwa. Porwanie dwóch pretorów było tym języczkiem u wagi, która przeciążyła szalę i w roku 78 p.n.e. prokonsul Publiusz Serwiliusz Vatia został wyznaczony przez Senat na dowódcę floty, która miała zakończyć wszechwładzę piratów we wschodnich obszarach Morza Śródziemnego. Na tę wyprawę przeznaczono ogromne środki, wystawiono nową flotę, gdyż porwanie pretorów było jawnym policzkiem wymierzonym Rzymskiej Republice. Rzym nie mógł tego zbagatelizować, gdyż straciłby poważanie, dlatego też podjęto owe działania. Najpotężniejszym piratem w owym czasie był niejaki Zanicetus, który posiadał własną górską twierdzę piracką w pobliżu pasma gór Taurus, skąd widać było ponoć całą Licję, Pamfilię i Pizydię. Urządził się tam jak król, otoczony złotem, kobietami i licznymi piratami, którzy w nim właśnie widzieli swego wodza i okazję do szybkiego wzbogacenia się. Twierdzę swą nazwał Olimp (jako że była wykuta w skale, wysoko w nadmorskich górach), a sam siebie nazywał Zeusem. To właśnie tam najpierw skierował się Serwiliusz Vatia (tym bardziej że to właśnie jego ludzie porwali owych pretorów). Doszło do bitwy morskiej, która zakończyła się zniszczeniem pirackiej floty, a następnie atakiem na twierdzę Olimp, która została zdobyta a Zanicetus spłonął wraz ze swymi ludźmi w zamkniętej komnacie (77 r. p.n.e.). Wojna z piratami jednak trwała dalej i tak w roku 76 p.n.e. Serwiliusz Vatia zdobył miasta Attalis i Korykos będące również siedzibami piractwa (nieopodal miasta Korykos leżącego na przylądku korykijskim w Cylicji Trachejskiej {zachodniej} znajduje się jaskinia w której ponoć rósł najlepszy krokus. Strabon pisał: "Jest to wielka okrągła jama, ze skalistym grzbietem położonym dookoła (...) Schodząc w dół, dociera się do podłogi, która jest nierówna i w większości skalista, ale pełna drzew krzewiastych, zarówno wiecznie zielonych, jak i tych, które są uprawiane. A wśród tych drzew rozsiane są również działki ziemi, które rodzą krokusy". W owej jaskini płynęła również rzeka o niezwykle czystej i jasnej toni, którą zwano Picrum Hydor {"Gorzka Woda"}. Nieopodal Korykos znajduje się wyspa Elaeussa, którą Rzymianie ofiarowali jednemu z wodzów Mitrydatesa VI Eupatora - Archelaosowi, który przeszedł na ich stronę po I wojnie z Pontem (89-85 p.n.e.). On również udzielił Serwiliuszowi Vatii wsparcia w walce z piratami z Korykos.
Cała Cylicja Trachea była naturalnie przystosowana do działalności pirackiej, a do ze względu na liczne zatoki (i tajne zakątki, gdzie można było się schować) oraz wysokie góry, za którymi swoje siedziby miały liczne plemiona posiadające spore pola uprawne. Były tam również liczne lasy, z których pochodziło drewno na budowę pirackich okrętów. Graniczną rzeką pomiędzy Cylicją Trachea a Cylicją Pedias była Larus. Głównym portem Cylicji Pedias (czyli tej oficjalnie rzymskiej, choć realnie Rzymianie przyjmą tą prowincję dopiero w roku 64 p.n.e. wcześniej polegając na lokalnych watażkach, mających swoje własne oddziały wojskowe, które mogły zapewnić bezpieczeństwo w regionie, natomiast rzymscy prokuratorzy często byli wysłani bez wystarczającej liczbę wojska, dlatego też utrzymanie tej prowincji we władzy lokalnych "książąt" było na rękę Rzymowi). Głównym portem tej krainy było miasto z Soli (które notabene było jednak słabo zaludnione). Na północny-wschód od Soli znajdowało się piękne miasteczko Achialos (Anchialé) gdzie ponoć znajdował się grób Sardanapala (jest to literacka, grecka nazwa asyryjskiego władcy Aszurbanipala, który ponoć miał spłonąć w swym pałacu w chwili zdobycia go przez Chaldeczyków i Medów. Przynajmniej tak to zostało przedstawione w literaturze i sztuce, ale tak naprawdę Aszurbanipal nie zginął w ten sposób, a dopiero jego następca Szin-szariszkun - ostatni władca Asyrii władający z Niniwy, który spłonął w swym pałacu wraz z dworem i haremem po zdobyciu miasta przed Chaldeńczyków pod wodzą księcia Nabuchodonozora - tartana armii babilońskiej i syna króla Nabopolasara w 612 r. p.n.e.). W owym miasteczku znajdować się miała również inskrypcja króla Sardanapala, która brzmiała: "Dobrze wiedząc, że jesteś z natury śmiertelny, wyolbrzymiaj pragnienia swego serca, rozkoszując się uciechami; nie ma dla ciebie żadnej przyjemności po śmierci. Bo ja również jestem prochem, chociaż panowałem nad wielkim Ninusem. Moje jest całe jedzenie, które zjadłem, i moje swobodne odpusty, i rozkosze miłości, którymi się cieszyłem; ale te liczne błogosławieństwa zostały w tyle. Dla śmiertelnych ludzi jest to mądra rada, jak żyć". Po rozprawieniu się z piratami miast Cylicji Trachea, w roku 75 p.n.e. Serwiliusz Vatia ruszył na wschód, przekroczył góry Taurus i rozpoczął kampanię przeciwko plemieniu Izaurów wpierającemu piratów, a po ich pokonaniu uznał kampanię za zakończoną i wrócił do Rzymu, gdzie jeszcze w tym samym roku odbył triumf. Nie był to jednak koniec piratów w tym regionie Morza Śródziemnego, a nawet doszło do tego, że na ich czele stanęła kobieta, córka byłego pirackiego wodza pokonanego przez Vatię, Ksenofanesa - Aba, która dodatkowo weszła do rodziny kapłanów Zeusa z olbii zwanych Teukrami (kapłaństwo to było dziedziczne i wywodziło się ponoć od Ajasa, syna Teukra który założył świątynię), dzięki temu zdobyła prawne zabezpieczenie swojej pozycji, a dzięki działalności pirackiej zyskała wielki majątek. Nieoficjalnie była królową mórz, oficjalnie małżonką kapłana z Olbii, a gdy w 43 r. p.n.e. Marek Antoniusz został jednym z triumwirów i otrzymał w zarząd wschodnie prowincje Imperium Rzymskiego, Aba podporządkowała się jemu i Kleopatrze egipskiej.
Ponieważ jednak nie zaprzestała swego procederu, została usunięta (ok. 35 r. p.n.e.) ale władza nad Olbią i ziemiami które kontrolowała jako "królowa piratów" - pozostała w ręku jej potomków. Przejdźmy teraz jednak do działań kierowanych przeciwko piratom przez ojca owego triumwira Marka Antoniusza, Marka Antoniusza starszego (zwanego też potem "Kreteńskim").
ABA z OLBII
(Niekoronowana królowa piratów)
CDN.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz