POCZĄWSZY OD PIERWSZEGO SPORU POLSKO-KRZYŻACKIEGO (1309-1310), AŻ PO WŁĄCZENIE INFLANT DO RZECZPOSPOLITEJ (1558-1561)
KONRAD I MAZOWIECKI
Cz. XIV
(RETROSPEKCJA)
Nieustanne najazdy Wikingów i Saracenów były prawdziwą plagą trapiącą ówczesne ziemie Cesarstwa, a raczej tego, co z niego pozostało. Ponieważ Italia również wchodziła w jego skład (jak i tereny tzw. Państwa Kościelnego), przeto należy też wspomnieć o kolejnej próbie zdobycia Rzymu (lub też pozyskania bogatych łupów, co udało się w roku 846) przez tunezyjskich Aglabidów. Władający Ifrikiją (dzisiejszą Tunezją plus wschodnie obszary Algierii i zachodnie Libii) emir Muhammad I al-Aglab "Cień Allaha" ponownie wysłał swą flotę do Italii latem 849 r. Jednak wcześniej poinformowany o ataku papież Leon IV zdołał szybko zgromadzić floty Rzymu, Księstwa Neapolu, Amalfi i Gaety, które w bitwie morskiej pod Ostią zadały klęskę inwazyjnej flocie tunezyjskich Saracenów (papież bardzo aktywnie zaangażował się w obronę, osobiście udzielał mszy i błogosławił marynarzy i żołnierzy którzy szli do bitwy, obiecując im zbawienie w przypadku śmierci). Po tej porażce Aglabidzi już więcej nie pojawili się u brzegów Tybru. Ale południowe niebezpieczeństwo było niczym w porównaniu z północnym, czyli z Normanami zwanymi również Wikingami, którzy notorycznie najeżdżali szczególnie królestwo Karola II (czyli ziemie dzisiejszej Francji). Gdy po zniszczeniu Bordeaux wiosną 848 r. i związanej z tym utracie władzy nad Akwitanią i Gaskonią przez Pepina II (możni Akwitani wybrali wówczas swym władcą jego wuja - Karola II) i po pochwyceniu przez władcę Franków Zachodnich młodszego brata Pepina II - Karola (i zmuszeniu go do przyjęcia ślubów zakonnych - o czym pisałem w poprzedniej części), teraz pozbawiony władzy Pepin postanowił się zemścić na swym wuju (który jednocześnie był jego rówieśnikiem). A zemsta polegała na tym, że skontaktował się z Wikingami i zaprosił ich do oblężenia i zdobycia największego miasta Akwitanii Tuluzy (850 r.). Miasto zostało zdobyte i splądrowane, a ludność po części wymordowana po części uprowadzona w niewolę. Pepin zapewne zakładał, że tak jak on utracił władzę po upadku Bordeaux, tak samo Karol straci ją po zniszczeniu Tuluzy przez Wikingów, ale się pomylił. Możni nie odwrócili się od Karola II (którego notabene los poddanych niewiele obchodził, o czym świadczą chociażby słowa Hincmara - biskupa Reims, który pisał do Karola w roku 859 tak oto: "Wielu mówi, że nieustannie powtarzasz, że nie powinieneś mieszać się do tych grabieży i rabunków, i że każdy musi się bronić najlepiej, jak potrafi").
Tymczasem na Wielkanoc roku 850 do Rzymu ponownie (podobnie jak sześć lat wcześniej) zjechał król Italii - Ludwik II, syn cesarza Lotara I. Ten 25-letni młodzian nie był już tak niechętnie witany przez Rzymian jak poprzednio, tym razem (oczywiście za zgodą i wiedzą Lotara) papież Leon IV koronował go uroczyście na cesarza (w zamyśle Lotara ta koronacja miała być zapewnieniem jego synowi pierwszeństwa wśród innych przedstawicieli rodu Karolingów, niestety jednak pomimo usilnych pragnień tytuł cesarski Ludwika II niewiele znaczył po śmierci Lotara w roku 855. Jego wujowie konsekwentnie tytułowali go albo królem albo też cesarzem Italii. W końcu on sam zaakceptował ten stan rzeczy i nie próbował go zmieniać, chociaż starał się uzyskać część ziem z domeny przypadłej jego ojcu, szczególnie w południowo-wschodniej Francji). Będąc w Rzymie mógł Ludwik na własne oczy ujrzeć rozbudowę murów Watykanu i zamianę tej części miasta w Leopolis lub też (jak chcieliby zwolennicy mowy łacińskiej) Civitas Leonina (notabene nawet autor powieści "Ja, Klaudiusz" - Robert Graves w usta swego bohatera, czyli właśnie owego cesarza Klaudiusza - panującego w latach 41-54, wkłada takie oto słowa: "Spisuję tę historię po grecku, jako że uważam iż ten język przetrwa, w przeciwieństwie do pospolitej, ludowej łaciny". Należy bowiem pamiętać że Graves był doskonałym znawcą okresu o którym pisał i dobrze wiedział że nawet w czasach Klaudiusza wielu wykształconych Rzymian uważało łacinę za mowę pospolitą, natomiast grekę za język ludzi wykształconych, filozofów i mędrców. Średniowiecze oczywiście odwróciło te proporcje. Greka była bowiem na wielu uniwersytetach językiem dodatkowym, drugorzędnym i niewiele znaczącym, natomiast łacina była najważniejsza, była językiem międzynarodowym którym ówczesna Europa się porozumiewała. Trzeba bowiem pamiętać że ogromna popularność XVI-wiecznych dzieł wydawanych przez polskich pisarzy, robiła oszałamiającą karierę nawet w Anglii właśnie dlatego, że była pisana po łacinie i każdy wykształcony człowiek mógł się tym tekstem zaznajomić. Gdyby bowiem pisano wówczas w językach narodowych, to tutaj byłby znacznie większy problem z komunikacją i rozprzestrzenianiem różnych idei i poglądów).
Wszyscy synowie Ludwika I Pobożnego oczywiście zapewniali się nieustannie o wzajemnej braterskiej miłości i wsparciu, realnie jednak patrzyli jakby tutaj zdobyć więcej władzy i uzyskać choćby tytuł cesarski, kosztem reszty rodzeństwa. Latem 851 r. trzej bracia spotkali się ponownie na zjeździe w Mersen. Wyrazili tam nadzieję na przetrwanie idei konfraterni (czyli jedności Cesarstwa pomimo podziałów wewnętrznych) również i po ich śmierci, oraz puścili w niepamięć dawne konflikty i niesnaski. Tak naprawdę jednak po tym zjeździe dało się zauważyć jedno, wyraźne zbliżenie Karola II i Lotara, natomiast Ludwik II "Niemiecki" prowadził od tej pory dość samodzielną, niezwiązaną z braćmi politykę. Zbliżenie z najstarszym synem Ludwika Pobożnego było również marzeniem cesarzowej Judyty - matki Karola, która starała się przekonać go do akceptacji domen przyznanych jej synowi. Natomiast Ludwik Niemiecki jeszcze w owym 851 r. wyprawił się zbrojnie przeciwko Serbom Łużyckim. Pokonał ich wodzów i narzucił im swoją władzę (biorąc jednocześnie licznych słowiańskich jeńców, których notabene potem sprzedawano na rynkach niewolniczych w Ratyzbonie - gdzie znajdował się wielki rynek handlu słowińskim niewolnikami, w Verdun - podobnie i w Wenecji. Prawdopodobnie właśnie w Ratyzbonie narodziło się zespolenie słów "niewolnik" i "Słowianin", które do dziś funkcjonuje w wielu językach zachodnioeuropejskich. Inną odmianą słowa "niewolnik" jest wschodnio i południowoeuropejskie określenie "rab". I tak naprawdę jedynie w języku polskim, czeskim i słowackim istnieją inne na to określenia - "otrok"). Już wcześniej, bowiem w roku 844 Ludwik Niemiecki podporządkował sobie lud Obodrytów, gdy na polu bitwy poległ władca tego plemienia - Gościemysł. A jak zanotowano w "Annales Bretiniani": "Król Ludwik spustoszył cały obszar Słowian i poddał go swemu panowaniu". Zresztą wyprawy wojenne były tym, co oprócz modłów Ludwik Niemiecki lubił robić najczęściej i choć kochał swoją żonę Emmę i nigdy jej nie zdradził, to jednak nie przepadał zbyt długo przebywać w jej towarzystwie (czy to w Ratyzbonie, czy we Frankfurcie), dlatego też wyprawy wojenne były dla niego tym, czym dla współczesnego mężczyzny wypad do baru z kolegami bez kobiety.
NOMINOE
Ale Karol II - władca Franków Zachodnich również nie miał spokojnego życia. Prócz walk z Pepinem i ciągłych najazdów Wikingów, musiał toczyć walki z odrzucającym jego władzę księciem Bretanii - Nominoe. Nominoe właśnie w roku 850 kazał mianowanemu przez siebie biskupowi Dol koronować się na króla, czym całkowicie odrzucał zwierzchność braci Karolingów (synów Ludwika Pobożnego). Oczywiście twierdził on, że tak naprawdę uznaje jedynie zwierzchność Lotara, jako cesarza, natomiast nie uznaje praw Karola II do ziem Bretanii i rozpoczął przygotowania do nieuniknionej nowej wojny z Karolem. Zmarł jednak już w roku 851 (po dziesięciu latach panowania) w dosyć dziwnych okolicznościach (do dziś jest uważany za "Ojca Bretanii" i symbol niezależności od centralnych władz Paryża), ale pozostawił po sobie syna o imieniu Erispoe. Karol sądził, że nowy władca będzie łatwiejszy do pokonania, nie zdając sobie sprawy że przecież to właśnie Erispoe prowadził do bitwy wojowników bretańskich, którzy pokonali Franków pod Messac w 843 r. Pewny siebie i butny, ruszył więc Karol na podbój Brytanii w roku 851, a pod wsią Jengland-Besle w Andegawenii napotkał wojska nowego króla Bretanii. Doszło do trzydniowej, krwawej bitwy (22-24 sierpnia), w wyniku której Frankowie doznali upokarzającej klęski i musieli zawrócić do siebie (a raczej uciec w popłochu). Tym samym niepodległość Bretanii została utrzymana, a suwerenność władzy Erispoe stała się faktem. Oczywiście zdając sobie sprawę z możliwości podjęcia przez Karola kolejnych ataków na jego kraj, postanowił Erispoe (wkrótce po bitwie pod Jenglandem) porozumieć się z Karolem i tym samym zlikwidować owe zagrożenie. W zamian za pokój Karol przekazał Erispoe ziemie zdobytej jeszcze przez Karola Wielkiego po roku 786 Marchii Bretańskiej (czyli głównie miasta Nantes i Rennes wraz z okolicami). Zapanował pokój, a Karol stał się nawet ojcem chrzestnym małego synka Erispoe - Conana (notabene był już ojcem chrzestnym swego bratanka Karola, którego zmusił do zostania mnichem, ale w tamtym czasie nikt się zbytnio nie przejmował takimi detalami gdy w grę wchodziły kwestie polityczne i dynastyczne).
Jednak radość z zakończonych na zachodzie kraju walk, nie trwała długo. Już wiosną 852 r. na Sekwanę wpłynęły setki okrętów ze smokami na dziobach i prostokątnymi ciemnymi żaglami, siejąc postrach i panikę we wszystkich miastach położonych nad tą rzeką. Tym razem atakiem kierował Wiking o imieniu Oskar, a pierwszą ofiarą było miasto Rouen. Najpierw dopadli zakonników w klasztorze Fontanelle (większość z nich w porę uciekła) który doszczętnie zrabowali i spalili. Następnie zaatakowali przedmieścia Rouen i pochwycili wszystkich, którzy w porę nie schronili się za murami miasta. Potem podobnie postąpiono w Bayeux, Beauvais i Meaux. Południowe i północne obszary Paryża ponownie (jak podczas inwazji Ragnara Lodbroka i jego syna Bjorna Żelaznobokiego w roku 845) zapłonęły, a Chartres i Evreux zostały doszczętnie spustoszone. Wikingowie odpłynęli, porywając ze sobą ogromną liczbę jeńców (głównie kobiet i dzieci). Powiadomiony o ataku Karol II wysłał nad Sekwanę swoje wojsko, ale żołnierze odmówili walki i... uciekli. Karol jednak długo się tym nie trapił i tak naprawdę te ataki (jeśli bezpośrednio nie godziły w jego pozycję) niewiele go obchodziły, tym bardziej że miał na głowie inne problemy. Ponownie (właśnie w nowym 852 r.) spotkał się on ze swym starszym bratem Lotarem (tym razem bez udziału Ludwika Niemca), umacniając wzajemny "braterski" sojusz. Karol jednak potajemnie rozmyślał nad zdobyciem cesarskiej korony w przypadku śmierci Lotara. W żaden bowiem sposób nie akceptował cesarskiej koronacji jego syna - Ludwika II, władającego w Pawii. Ale poza tym udało mu się pochwycić wreszcie (po tylu latach wzajemnej walki) swego bratanka i główne zagrożenie w Akwitanii - Pepina II. Kazał go uwięzić i zaproponował mu dobrowolne zrzeczenie się władzy i wybór klasztoru, w którym spędzi resztę życia jako mnich. Oczywiście Pepin nie zamierzał się na to godzić, co spowodowało że Karol kazał go zakuć w łańcuchy w kościele w Soissons, a gdy to nie pomogło to głodził go, jednocześnie deklarując że gotów jest na brutalniejsze metody w przypadku dalszej odmowy swego bratanka (ponoć pokazywał mu narzędzia tortur i mówił, że jeśli Pepin będzie trwał w swym uporze, to on nie zawaha się wydać polecenia ich użycia). Ostatecznie po kilku tygodniach takich tortur (głównie psychicznych) Pepin zgodził się przyjąć tonsurę i zostać mnichem. Natychmiast więc Karol sprowadził biskupów, którzy przyoblekli go w szaty duchowne, ogolili mu środek głowy i zawieźli do klasztoru św. Medarda gdzie go zamknięto. Tak oto wymuszając przyjęcie przez nich drogi duchownej, Karol II zlikwidował swoich obu bratanków i teraz bezsprzecznie został już jedynym władcą Akwitanii, nie mającym żadnych konkurentów.
Rok 852, to również rok kolejnego ataku Wikingów na Hamburg (wówczas Hammaburg), miasta leżącego w Królestwie Franków Wschodnich Ludwika Niemca. Około 100 okrętów ze smokami i innymi maszkarami na dziobach wpłynęło do portu w Hamburgu siejąc postrach, zniszczenie i śmierć. Ów Atak był jeszcze bardziej niszczycielski, niż ten sprzed paru lat (845), zniszczono m.in. kościół opata Ansgara, którego Ludwik Pobożny wyznaczył na misjonarza Duńczyków. Co prawda atak Wikingów na Królestwo Franków wschodnich nie było pierwszym, to jednak było na tyle poważnym, że zwróciło uwagę samego Ludwika Niemca i mocno wstrząsnęło jego władzą (według przeprowadzonych w roku 1947 prac archeologicznych na tym terenie, archeolog Reinchard Schindler ustalił czas owego ataku na czerwiec lub lipiec 852 r. A wszystko to bazując na odnalezionych w popiołach owadzich skrzydełkach żuków gnojaków, rojących się właśnie w tym okresie roku). Po ataku Normanów Hammaburg realnie przestał istnieć, a co za tym idzie również tamtejsze biskupstwo. Ludwik II Niemiec połączył więc biskupstwo Hamburga i Bremy tworząc nowe arcybiskupstwo, a pod wpływem obaw ludności kolejnych ataków "Ludzi Północy", ufundował klasztor w Lorsch, a sam leżał krzyżem aby przebłagać Boga i prosić go o zmiłowanie oraz "odsunięcie karzącej ręki" której emanacją byli owi Wikingowie. Podniosły się wówczas również głosy, że najazd wikingów na Hamburg był karą za okrutne postąpienie z pewną charyzmatyczką o imieniu Thiota, mieszkającą w okolicach Konstancji, którą synod wschodniofrankoński skazał w roku 847 na publiczne wychłostanie, w wyniku którego straciła ona zmysły. Wcześniej bowiem była ona kaznodziejką, za którą (jak piszą Roczniki Fuldajskie) podążali nawet "mężowie świętego stanu (...) jak za nauczycielką naznaczoną przez niebo". Ponieważ jednak wielu biskupom nie podobało się zarówno to, że podważa ona ich władzę i pozycję, jak i to że... jest kobietą, kazali ją uwięzić i publicznie wychłostać. Nie wytrzymała tej zniewagi i oszalała. Teraz wielu twierdziło że najazd Wikingów był spowodowany karą za tak haniebne potraktowanie "Matki Thioty" - jak ją nazywano. Sami Wikingowie też bywali przesądni. Na przykład właśnie w owym 852 r. w czasie ataku na klasztor Saint-Sauveur and Vilaine zaskoczyła ich tak ulewna burza, że odstąpili od ataku, a nawet złożyli ofiarę chrześcijańskiemu Bogu, aby przebłagać "rywala Odyna". A tak na marginesie 27 czerwca 852 r. papież Leon IV przewodniczył uroczystości poświęcenia nowych murów Watykanu.
Natomiast zamknięty w klasztorze św. Medarda Pepin II nie zamierzał tak łatwo dawać za wygraną i pragnął zemścić się na swym wuju za własne upokorzenie. Opracował plan ucieczki, przekonał do niego dwóch mnichów którzy pomogli mu wydostać się z klasztoru. Nie ujechał jednak daleko i wkrótce został schwytany i ponownie umieszczony w klasztorze (lecz tym razem trzymany pod kluczem). Karol II pozwolił mu opuścić ową celę dopiero wówczas, gdy na synodzie w Soissons Pepin złożył mu uroczystą przysięgę wierności, obiecał przyjąć śluby zakonne i zrezygnował z jakiegokolwiek życia świeckiego, a tym bardziej z praw do tronu Akwitanii (853 r.). Wkrótce jednak ponownie wróci do życia świeckiego i do walki o władzę.
CDN.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz