POCZĄWSZY OD PIERWSZEGO SPORU POLSKO-KRZYŻACKIEGO (1309-1310), AŻ PO WŁĄCZENIE INFLANT DO RZECZPOSPOLITEJ (1558-1561)
KONRAD I MAZOWIECKI
Cz. XV
(RETROSPEKCJA)
W październiku 852 r. król Ludwik "Niemiecki" zwołał synod do Moguncji. Powodem jego zwołania była próba rozwiązania dwóch naglących spraw, które tak naprawdę sprowadzały się do jednego: ponownego podporządkowania wschodnim Frankom Moraw. Uznano bowiem że w tym kraju proces chrystianizacji przebiega bardzo opornie, powoli i że Morawianie (podobnie zresztą jak Czesi) nie chcą się podporządkować arcybiskupstwu w Ratyzbonie. Drugim powodem zwołania synodu, była ucieczka na Morawy pewnego możnego rycerza o imieniu Albgis, który zbiegł tam z żoną innego możnego rycerza - Patryka i uzyskał schronienie w państwie Rościsława. Było to jawne złamanie feudalnej zasady wierności księcia wasalnego wobec jego przełożonego i patrona (czyli króla lub cesarza), a za takiego bez wątpienia uważano Rościsława I, któremu Ludwik oddał władzę (po swej inwazji na Morawy w roku 846 i obaleniu księcia Mojmira). Zastanawiano się tam, czy postępek Rościsława nie ma związku z niedawną haniebną klęską rycerstwa wschodniofrankijskiego (uciekano bowiem stamtąd tak szybko, że nawet biografowie tej bitwy uznali to za haniebny czyn, niegodny rycerzy) w bitwie z Czechami (849 r.). Danie zaś schronienia z biegłemu Albgisowi, było policzkiem wymierzonym królowi Ludwikowi i całemu wschodniofrankijskiemu możnowładztwu oraz duchowieństwu. Uwiedzenie żony rycerza Patryka i późniejsza ucieczka Albgisa szybko stała się sprawą nie tylko polityczną, ale wręcz religijną, a to oznaczało bezpośrednie zaangażowanie kleru w tą sprawę. Synod prowadzony był przez arcybiskupa Moguncji Hrabana (zwanego Rabanem Maurem). Był to ten sam przedstawiciel Kościoła, o którym w annałach (Kronika Fuldajska) pisano, iż "jadał więcej niż 300 chłopów", mieszkał na zamku arcybiskupim i otaczał się luksusowymi dobrami. Dwa lata wcześniej (850 r.) a do jego pałacu przyszła (nie wiadomo dlaczego i jak została wpuszczona) wygłodzona matka z maleńkim dzieckiem przy piersi. W tym czasie arcybiskup Hraban akurat jadł posiłek w towarzystwie innych możnych. Ona poprosiła go o trochę strawy lub kawałek chleba do zjedzenia, gdyż tak była głodna, ale gdy tylko to powiedziała upadła bez siły na ziemię i straciła przytomność (lub zmarła - nie zostało to wyjaśnione). Natomiast maleńkie dziecko które miała przy sobie, zaczęło w tym momencie chłeptać mleko z jej piersi. Według Kroniki Fuldajskiej - wywołało to wśród biesiadników mnóstwo westchnień i płaczu (nie wiadomo jednak co stało się dalej z ową kobietą i jej dzieckiem).
Na synodzie mogunckim arcybiskup Hraban i inni duchowni uznali postępek Albgisa za grzech publiczny wymierzony przeciwko Kościołowi i obłożyli go anatemą, która zostałaby zdjęta z niego tylko wówczas, gdyby ów grzesznik powrócił do kraju, poddał się długoletniej pokucie, zgodziłby się na utratę pasa rycerskiego (czyli przestałby być rycerzem), oraz miałby pozostać w stanie bezżennym do końca życia (a w tamtych czasach oznaczało to, że nie mógł przedłużyć swojego rodu zgodnie z prawem). W dalszym tekście synodu jest również zaznaczone, że Albgis zbiegł do "najodleglejszych stron królestwa" - co oznacza że uznawano księstwo Wielkich Moraw za część wielkiego królestwa Franków, a co za tym idzie uniwersalną część składową Cesarstwa (taką Unię Europejską 😝), chociaż ewidentnie ziemie Mojmira i Rościsława były w ogromnej mierze niezależne. Dokładnie nie wiadomo jak ostatecznie zakończyła się historia Albgisa i jego damy, wiadomo tylko że kilka miesiące później został on uznany na stałe banitą. Ten przypadek jednak pokazywał, że Ludwik II nie miał realnej władzy na północ i wschód od ziem dzisiejszej Austrii i Bawarii (w "Annales Bertiniani" pod rokiem 855 zapisane jest: "Ludwik, król Germanów, cierpiał z powodu częstych odstępstw Słowian"). Ludwik bowiem miał w tym czasie pragnienie prowadzenia samodzielnej polityki, która nie będzie w żaden sposób powiązana z polityką jego braci. Dlatego też odmówił spotkania z braćmi (Lotarem i Karolem) zarówno w roku 852 jak i 853 (i 854 też), chociaż ci deklarowali, że powodem kolejnego zjazdu jest przede wszystkim wypracowanie wspólnej taktyki przeciwko Wikingom, którzy stali się utrapieniem mieszkańców królestw frankońskich (kronikarz Adrevald pisał: "Nie było zamku, miasta, wsi, które by nie padły pod śmiertelnym ciosem pogan. Świadczy o tym Poitiers, ongiś jedno z najbogatszych miast Akwitanii, oraz Saintes, Angouleme, Perigueux, Limoges, Clermont, Bourges. Wszystkie one głoszą, że zostały ciężko dotknięte przez wroga, jako że żadne wojsko nie zerwało się do obrony".
W roku 853 ten tragiczny los dotknął miasta Loary, szczególnie zaś Orlean, który został spalony przez rajd łodzi z czarnymi żaglami i wizerunkami smoków na dziobach. Normanowie pochwycili tam wielu jeńców (szczególnie kobiet i dzieci), ale równie wielu zabili. Lokalnemu biskupowi obcięto ręce i nogi i tak pozwolono mu się wykrwawić. Nie był to jednak jedyny problem Karola II "Łysego" gdyż w jego królestwie znów źle się działo. Pięć lat wcześniej koronował się on w Orleanie na króla Akwitanii przy poparciu możnych tej ziemi (którzy wówczas obalili Pepina II, a w roku 852 Pepin wpadł w ręce Karola i został zmuszony do przyjęcia ślubów zakonnych, oraz zamknięty w klasztorze św. Medarda). Teraz jednak wszystko się odwróciło, Karol nie okazał się władcą tak silnym, jak sądzono, nie był w stanie ochronić ludu Akwitanii przed Wikingami, a poza tym jego cechami charakteru były niechęć do bezpośredniej walki (co poczytywano za tchórzostwo) a także spore inklinacje do okrucieństwa. Właśnie w roku 853 kazał Karol ściąć hrabiego Gozberta z Maine, członka wpływowego akwitańskiego rodu. Gozbert był przez cały ten czas wiernym wasalem Karola, ale doszło między nimi do sporu ("Nic wielkiego, ale kazałem go poćwiartować" - jak mówił Brutus w "Asteriks na Olimpiadzie" 😂) który zakończył się tragicznie dla Gozberta. Wówczas członkowie jego rodu, jego krewniacy, udali się na dwór Ludwika "Niemca" do Frankfurtu, prosząc go, aby ten interweniował i usunął Karola z tronu Akwitanii. Prosili Ludwika aby wysłał im jako nowego króla swego syna Ludwika młodszego i jednocześnie twierdzili, że pragną służyć tylko prawowitym panom, ale jeśli zostaną zmuszeni, to zwrócą się nawet do obcych, nawet do wrogów wiary, aby wypędzili stąd Karola, gdyż okazał się tyranem niegodnym korony. Ludwik nie miał ochoty angażować się zbrojnie przeciwko bratu w odległej Akwitanii, tym bardziej że wówczas przygotowywał się do ponownej interwencji zbrojnej przeciwko Rościsławowi na Morawach i raczej nie "leżała mu" wyprawa jego syna na południowy-zachód, gdyż osłabiała jego własne siły. Ale argument Akwitańczyków o zwróceniu się do "wrogów wiary", oraz fakt, że papież Leon IV nie uznał synodu zwołanego przez Karola w Soissons (jako że tamten nie zapytał się papieża o pozwolenie) w 853 r., spowodował że zgodził się na tę interwencję.
Tymczasem minęło Boże Narodzenie i zaczął się nowy 854 r. Lotar i Karol ponownie zawiadomili Ludwika, że spotkają się w lutym w Leodium (dziś Liegé w Belgii) i że jego także zapraszają na owe spotkanie. Pomysłodawcą tych zjazdów (szczególnie od roku 852, ale trzeba pamiętać że ostatni po czteroletniej przerwie zjazd trzech braci miał miejsce w Mersen w 851, a od tego czasu spotykali się już tylko Karol z Lotarem) był właśnie Lotar. Miał on już prawie 60 lat i czuł że powoli zbliża się koniec jego wędrówki po tym świecie. Jego ciało coraz bardziej odmawiało mu posłuszeństwa, bolały go nogi, miał też trudności z chodzeniem i inne dolegliwości. Dlatego też pragnął, aby kontakty z braćmi odbywały się przynajmniej raz do roku. Mało tego, ten człowiek który przez większość swego życia toczył walkę o prawo do tytułu cesarskiego ze swym ojcem Ludwikiem I Pobożnym, teraz jakby tracił zainteresowanie sprawami władzy, korony i majętności. Przeczuwając swój koniec, coraz częściej wyrzekał się przyjemności, jakie daje władza doczesna, natomiast skupiał się głównie na sprawach duchowych, modlitwie i kontemplacji. Karol II zaś, był dużo młodszy, miał bowiem 31 lat, był więc mężczyzną w sile wieku (chociaż wybitnie nieporadnym jeśli chodzi o władzę). Natomiast Ludwik "Niemiec" (prawie 50-letni) wiódł po części życie zakonnika i władcy (można go było np. spotkać podczas świąt, gdy szedł po ulicach Frankfurtu z wielkim krzyżem w rękach i boso. Jednocześnie jego głowę wciąż zaplątały myśli o podbojach na Wschodzie, które miały doprowadzić do chrystianizacji tamtych ludów. Ludwik jednak wolał aby owa chrystianizacja odbywała się drogą pokojową, niż za pomocą miecza, ale tego drugiego środka nie wykluczał, a nawet uważał za niezwykle istotny. Inna sprawa że jego poddani, możni wschodniofrankońscy nie chcieli chrystianizacji ludów słowiańskich, gdyż powodowało to koniec wypraw zbrojnych na Wschód - gdzie można było zdobyć łupy - oraz koniec intratnego handlu słowiańskimi niewolnikami). Poza tym Ludwik bardzo kochał swoją żonę Emmę z Altdorfu, ale ta miłość (w tym okresie) było już miłością czysto platoniczną (należy jednak dodać, co wydaje się ważne, że Ludwik - w przeciwieństwie do swych braci - nigdy nie zdradził swojej żony, pomimo obecności na jego dworze wielu pięknych kobiet). Ludwik jednak ponownie odmówił przybycia do Leodium (tym bardziej że już szykował wyprawę zbrojną przeciw Karolowi).
Na zjeździe w Leodium obaj bracia (Lotar i Karol) zawiązują przymierze, które (nieoficjalnie) wymierzone jest przeciw Ludwikowi. A tymczasem wiosną 854 r. wojska wschodniofrankijskie dowodzone przez młodszego syna Ludwika II "Niemca" - Ludwika Młodszego, przekroczyły Loarę i weszły do Akwitanii. Tam Ludwik został powitany jako przyszły król Akwitańczyków, już widział się w koronie i na tronie, ale Karol (któremu władza na Południu ponownie wymykała się z rąk) rzucił teraz wszystko na jedną kartę i postanowił zrobić coś, czego nikt by się po nim nie spodziewał, a mianowicie polecił uwolnić z klasztoru św. Medarda Pepina II, który szybko przybył do Akwitanii i przez miejscową ludność został ponownie uznany królem. Na wiadomość o tym Ludwik Młodszy nie próbował podejmować walki (chociaż jego siły były liczniejsze niż zwolennicy Pepina) i natychmiast zawrócił. Karol więc wygrał, ale czy na pewno? W końcu ponownie jego wieloletni wróg (a jednocześnie bratanek) Pepin II znów został królem Akwitanii. Karol jednak uważał że uda mu się ponownie pochwycić Pepina i znów zamknąć go w klasztorze, natomiast starcie z Ludwikiem Niemcem i jego synem uważał za znacznie trudniejsze zadanie. Pepin co prawda odzyskał znaczne obszary Akwitanii, nie wszystkie jednak i to było nadzieją dla Karola, że nie cała ludność tego kraju opowiedziała się za jego bratankiem. Szykował się też do kolejnej zbrojnej inwazji na południe (wcześniej starał się przekonać bratanka by dobrowolnie wrócił do klasztoru, ale oczywiście było to czynione bardziej proforma, niż naprawdę). Jednak Ludwik Niemiec, pomny głosów Akwitańczyków (jako człowiek niezwykle pobożny, zapewne obawiał się tego, że mieszkańcy owej prowincji mogą zwrócić się o pomoc do Maurów z Hiszpanii, co byłoby katastrofą wizerunkową dla Cesarstwa i ogromnym ciosem dla Kościoła, a przede wszystkim - jak sądzono - dla zbawienia duszy mieszkańców Akwitanii), starał się wpłynąć jakoś na Karola aby ten nie odbierał władzy w Akwitanii Pepinowi i w tym celu (jeszcze w 854 r.) nawiązał kontakt z Lotarem. Ten (jak już wspomniałem) był coraz dalej od spraw przyziemnych. Nie imponowało mu już ani bogactwo, ani władza, ani tytuł cesarski o który walczył prawie całe swoje życie. Było jednak coś, z czego Lotar nie potrafił zrezygnować i nie umiał się odzwyczaić, tym czymś były... kobiety. Nie potrafił bowiem (choć jego ciało coraz rzadziej mu służyło) zrezygnować z miłości, a w roku 854 miał aktualnie dwie nałożnice (aby udowodnić poddanym swoją męskość i witalność, często sypiał z nimi w jednym łożu - z obiema).
"JA MAM AKTUALNIE CZTERY NARZECZONE"
"CZTERY NARZECZONE, A JA KTÓRĄ JESTEM TRZECIĄ, CZWARTĄ?"
"TAMTE CZTERY NIC DLA MNIE NIE ZNACZĄ" 💘 😄
Ponieważ jednak Lotar wyznawał zasadę "memento mori" ("pamiętaj o śmierci" - która to zasada w średniowieczu była niezwykle popularna), to spowiadał się czym prędzej z owych grzechów, a jednocześnie argumenty Ludwika również do niego przemawiały. Dlatego też nakłonił Karola, aby ten nie interweniował zbrojnie przeciwko Pepinowi (udało mu się to w roku 854, rok później już mu się to nie uda, jako że nie będzie go już wśród śmiertelników na tym łez padole). Ludwik co prawda interweniował w kwestii Akwitanii, ale sam szykował się do ataku na księstwo Wielkich Moraw, chodź na razie jeszcze nie był na to gotowy. Przedsięwziął już jednak (w roku 854) pewne przygotowania do ataku, a mianowicie usunął ze stanowiska zarządzającego Marchią Wschodnią (czyli dzisiejszą Austrią) komesa Ratboda (który władał tam 20 lat). Nie wiadomo jakie były powody jego usunięcia, prawdopodobnie nieskuteczność w ujarzmieniu Morawian, ale powody mogły być również i inne. W dokumencie wystawionym w roku 859 z okazji nadania majętności klasztorowi św. Emmerama w Ratyzbonie, król Ludwik II pisze wprost, że komes Ratbot nie dochował mu wierności. Cóż znaczy to zdanie? Czyżby Ratbot sprzymierzył się z Morawianami przeciwko Ludwikowi? Nic więcej na ten temat nie wiadomo, poza owymi skrawkami informacji, które tak naprawdę powodują więcej pytań niż odpowiedzi. W każdym razie komes Ratbot został usunięty, a następnie Ludwik polecił hrabiemu Ernestowi (zarządzającemu marchią stworzoną z ziem czeskich, przyłączonych do królestwa wschodnich Franków) aby prewencyjnie najechał Czechów (po to, by ci następnie nie udzielili wsparcia i pomocy Morawianom). Co jednak było głównym powodem ataku Ludwika na księstwo Wielkich Moraw? Czy tylko udzielenie przez Rościsława azylu politycznego zbiegłemu tam Albgisowi? Wydaje się że nie. Bowiem z chwilą gdy Ludwik posłał swego syna do Akwitanii, jego brat Karol II nawiązał sojusz z Bułgarami i zaprosił ich do ataku na Królestwo Franków wschodnich, czyli dzielnicę swego starszego brata Ludwika. Bułgarzy rzeczywiście zaatakowali, spalili kilka wiosek i wrócili do siebie, ale ów atak byłby niemożliwy, gdyby nie zgoda Rościsława na przejście Bułgarów przez jego ziemie. Oczywiście nie ma żadnych dowodów aby władca Wielkich Moraw w jakiś sposób sprzymierzył się z Bułgarami, ale nie należy być naiwnym. Skoro zaatakowali oni Franków wschodnich i nie ma żadnych relacji walk Rościsława z Bułgarami, to znaczy że pozwolił im on przejść bezpiecznie przez własne ziemie, a to oznaczało jawne wypowiedzenie poddaństwa (tym bardziej że Rościsław zaczął nazywać się królem). Tego więc Ludwik nie mógł już darować.
Minęła zima i nadeszła wiosna roku 855, a z nią przydarzyło się coś, co nie zapowiadało sukcesu Ludwika w zbliżającym się konflikcie. Mianowicie w okolicach Moguncji doszło do kilku silnych trzęsień ziemi, a także w samym mieście z tego powodu wybuchły pożary, które strawiły sporą część domostw. Do tego trafiony piorunem został kościół św. Kiliana i spłonął - co poczytywano jako zły znak. Ale Ludwik nie przejmował się tymi głosami i wiosną 855 r. wyruszył zbrojnie przeciwko Rościsławowi na Morawy. Kampania przybrała charakter wojny szarpanej, partyzanckiej, Morawianie bowiem atakowali znienacka, natomiast nie doszło do żadnej większej bitwy. Sam Rościsław schronił się w jednym ze swych grodów (o nieznanej nazwie, prawdopodobnie na południu kraju), lecz Ludwik zrezygnował z planów zdobycia owego grodu, gdyż był on zbyt silnie umocniony i należało się spodziewać dużych strat. Jedynym tak naprawdę efektem owej kampanii, było spalenie większości kraju przez Franków wschodnich, zniszczenie pól i sadów. Ale nie udało się nigdzie pokonać w bitwie Morawian, tym bardziej że prowadzili oni wojnę partyzancką. Ludwik liczył jeszcze na wsparcie Trpimira I - księcia Chorwacji (z którym zawarł sojusz), ale ten ograniczył się jedynie do ochrony wschodnich granic Cesarstwa przed najazdem Bułgarów, natomiast nie pomógł on w spacyfikowaniu Moraw. Efekt kampanii był więc wybitnie niesatysfakcjonujący, tym bardziej że na wycofujące się oddziały rycerstwa wschodnio-frankijskiego ruszyli Morawianie pod dowództwem swego księcia i jako odwet za zniszczenie ich kraju, spalili znaczne połacie wschodniej Bawarii. Ostatecznie nie udało się ponownie przywrócić do uległości Rościsława. Okazał się on zbyt silnym władcą, a wewnętrzna konsolidacja Wielkich Moraw pokazała, że nie jest to kraj, który łatwo będzie pokonać w czasie jednej kampanii. Najgorsze było jednak to, że po tej nieudanej wyprawie, przeciwko Frankom powstały teraz i inne słowiańskie plemiona, szczególnie te po wschodniej stronie Łaby.
Tymczasem stan zdrowia Lotara znacznie się pogorszył, a to spowodowało że zarówno Ludwik jak i Karol doszli do porozumienia, czekając teraz niczym sępy na śmierć swego najstarszego brata, po to, aby jego domenę podzielić między siebie. Nic teraz nie stało już na przeszkodzie wyprawie Karola do Akwitanii przeciw Pepinowi, ale jego uwagę zaprzątała jeszcze jedna sprawa, a mianowicie wydanie swojej córki Judyty za jednego z książąt królestw Brytanii (w ciągu pięciu lat Judyta będzie tam miała dwóch mężów, a ostatecznie ucieknie z tamtą z hrabią Flandrii - Baldwinem I, a ojciec będzie miał z nią sporo problemów, gdyż ta ucieczka doprowadzi do interwencji papieskiej... ale o tym opowiem w kolejnej części.
CDN.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz