Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 31 grudnia 2015

ANTYCZNE OPOWIEŚCI - Cz. I - LIKORIS

PROSTYTUTKA, KTÓRA STAŁA SIĘ

JEDNĄ Z NAJSŁAWNIEJSZYCH

KOBIECYCH AKTOREK W DZIEJACH




Urodziła się w 69 r. p.n.e. (albo coś koło tego roku, jednak wszystko wskazuje, że raczej był to albo 70, albo też 69 r. p.n.e. - ani wcześniej, ani później), czyli w zaledwie dwa lata, po stłumieniu największego w dziejach Italii i Imperium Rzymskiego - Powstania Spartakusa. Narodziła się w domu rzymskiego ekwity Publiusza Volumniusa Eutrapelusa. Ekwici, to była jedna z dwóch głównych klas społecznych starożytnego Rzymu (można by ją nazwać klasą rycersko-szlachecka i nowobogacką). Starszą i cieszącą się większym poważaniem od klasy społecznej ekwitów - była nobilitas, czyli arystokracji senatorskiej, złożonej z wielkich rodów patrycjuszowskich i plebejskich (co ciekawe funkcja Trybuna Ludowego, była zagwarantowana jedynie dla plebejuszy - a ponieważ aby zostać wybranym na to stanowisko, należało posiadać duży majątek - by opłacić wyborców - wiadomym jest że jedynie najbogatsze rody plebejskie, dostąpiły tego zaszczytu. A było o co się bić, urząd Trybuna Ludu był specyficzny w całym prawodawstwie rzymskim i zupełnie niezależny, nawet od konsulatu. Trybuni Ludowi dodatkowo jako jedyni urzędnicy, byli nietykalni, innymi słowy mieli prawo do osobistej ochrony - tego nie posiadali nawet konsulowie, czyli tacy dzisiejsi prezydenci państwa - była to ogromna władza).  

Likoris, bo właśnie takie imię otrzymała, była jednak niewolnicą. Wychowywała się więc w domu swego pana i od najmłodszych lat uwielbiała śpiew i taniec. Śpiewała pięknie, tańczyła jeszcze lepiej, dlatego też gdy skończyła 12-lat, jej właściciel (skuszony przyszłym zarobkiem), posłał ją do szkoły mimów (teatr mimiczny, był jedynym miejscem gdzie mogły grywać starożytne aktorki, był bowiem połączony z tańcem i częstokroć publicznym striptizem na scenie. W sztukach ambitniejszych, odnoszących się do komedii czy tragedii antycznych twórców - aktorami mogli być jedynie mężczyźni). W szkole tej, ze względu na swój wdzięk i urodę, otrzymała przezwisko - "Kytheris", od nazwy greckiej wyspy - Cytery (dziś Kithira), na której narodziła się bogini Wenus. Gdy skończyła 14 rok życia, rozpoczęła swe pierwsze, publiczne występy na scenie.

Jej zadanie polegało na rozbawieniu widza i dostarczeniu mu prostej i szybkie rozrywki, dlatego też na scenie teatru nie tylko tańczyła i śpiewała, ale też stroiła śmieszne miny, mówiła dowcipne gagi, odtwarzała śmieszne historyjki, częstokroć o podłoży seksualnym, po prostu wykonywała to, co wcześniej wyczytał jej lektor. Musiała opisać swym ciałem słowa, które on wypowiadał, takie jak te na przykład: "Chodź ze mną do łaźni, a dam ci zaznać przyjemności cyników". Dziewczyna musiała więc (odtwarzając ową scenę), rozebrać się do naga (często grała w jednej, luźnej tunice, którą łatwo było zrzucić) i ku radości gapiów, udać ową "przyjemność cyników". Pieniądze, które na tym zarobiła, w całości oddawała swemu panu, czyli Volumniusowi Eutrapelusowi, ale dochody z przedstawień teatralnych, były jedynie częścią środków, którymi ona pomnażała majątek swego właściciela. Po skończonym przedstawiu bowiem, częstokroć musiała jeszcze oddawać się za pieniądze tym, którzy zapłacili za noc z jej towarzystwem. Niekiedy te wymagania nie ograniczały się jedynie do zwykłego stosunku seksualnego, lecz także do swoistej "randki", która nawet trwała kilkanaście godzin. 

Ale jej właściciel był zadowolony, szczególnie po występie, który odbył się, gdy miała jeszcze czternaście lat (55 r. p.n.e.), na festiwalu ku czci bogini Flory. Wszystkie uczestniczące w niej dziewczęta, prócz tańców i striptizu, musiały następnie oddać się publicznie każdemu, kto tego zapragnął (oczywiście za pieniądze). Festiwal ów przyniósł Volumniusowi ogromne profity, do tego stopnia, że po zakończonym festiwalu, pragnąc się odwdzięczyć Likoris za jej poświęcenie ... wyzwolił ją. W wieku czternastu lat, dziewczyna była wolna, jednak prócz owej wolności, nie posiadała nic innego. Pozostała więc w domu swego pana, już nie jako niewolnica, a wolna kobieta (choć nadal całkowicie zależna do swego pana, który teraz stał się jej protektorem). Przyjęła też nowe imię - Volumnia, na cześć swego patrona. Nie zmieniła jednak swej profesji i nadal występowała na deskach teatru mimicznego, teraz jednak otrzymując połowę wypłacanej jej gaży. Miała wielu kochanków, którzy ją utrzymywali, jednak ona zawsze cześć tych pieniędzy oddawała Volumniusowi. 

Tak też trwał ów swoisty patronat, aż do chwili gdy nie skończyła 21-ego roku życia. Wówczas to Cezar, w pogoni za Pompejuszem, opuścił Rzym i Italię i skierował się do Grecji. Władzę w Rzymie powierzył zaś w ręce Marka Antoniusza. Bardzo szybko młoda i piękna aktorka, wpadła mu w oko. "Wpadła w oko" to zdecydowanie za małe słowo, po prostu Antoniusz zakochał się w niej na zabój (drugi raz w ten właśnie sposób pokocha dopiero Kleopatrę). Początkowo "zamawiał" ją sobie na każdą noc (by ubiec ewentualnych konkurentów), z czasem jednak zapragnął by zamieszkała w jego willi, jako ... nieoficjalna małżonka. Dziewczyna oczywiście przyjęła zaproszenie (zresztą trudno jej było odmówić, w sytuacji gdy Antoniusz podarował jej ... sporą posiadłość ziemską w Kampanii). Żyli ze sobą jak mąż z żoną, a dodatkowo Antoniusz zabierał ją na wszystkie oficjalne spotkania do domów szlachetnie urodzonych nobilów, gdzie tamci (aby go nie urazić, gdyż prócz problemów alkoholowych, miał też wybuchowy charakter i szybko wpadał w złość), musieli traktować ją jak jedną z możnych rzymskich matron. 

 


Pragnął też oficjalnie ją poślubić, ale wielu przyjaciół i stronników Cezara, odradzało mu ten krok. Polityk, który chciał w Rzymie coś znaczyć i dostąpić nowych godności i władzy, musiał cieszyć się opinią szlachetnego męża stanu i oddanego patrioty. Mógł oczywiście posiadać całe tabuny kochanek (a nawet powinien je posiadać, gdyż świadczyło to też na jego korzyść - i podkreślało jego męskość oraz witalność), ale jego żona i rodzina, musiały być bez zarzutu. Musiały opierać się na rzymskiej cnocie i poważaniu, bowiem Rzymianie, choćby nawet publicznie śmiali się z przywar swych przywódców (np. właśnie podczas wystąpień teatru mimicznego), to wymagali od nich przede wszystkim albo arystokratycznego pochodzenia rodu, albo też (w przypadku homo novus), męstwa i ponadprzeciętnej inteligencji. Dlatego też żaden krzykacz polityczny nie zdobyłby poparcia plebsu, jeśli nie uzyskałby wsparcia możnych rodów (taki właśnie był rzymski system sprawowania władzy, którego wymagali od swych przywódców sami Rzymianie). Antoniusz Wiedział, że jeśli poślubiłby prostytutkę (którą miało wielu mężczyzn przed nim) i uczynił z niej swą małżonkę, straciłby poważanie ludu i znacznie osłabiłby wpływy jakie w społeczeństwie rzymskim zdobył Cezar. Musiał więc zrezygnować z ożenku.

Zresztą wkrótce Antoniusz musiał też definitywnie zakończyć ten nieformalny związek. W 47 r. p.n.e. Cezar oficjalnie nakazał mu by oddalił dziewczynę. Tak właśnie się stało, po prawie półtora roku wspólnego życia (posiadali nawet wspólną lektykę, a Antoniusz nigdy nie wybierał się w podróż, bez towarzystwa Likoris). Zresztą do Antoniusza też zaczęły docierać plotki, o tym jak jest przezywany przez lud, co tylko potęgowało jego gniew. A lud zwał go mianowicie "Chłopcem Kyteris" - czyli Kyteriusem. Zerwali więc, ale Likoris i tak na tym zyskała. Prócz bowiem biżuterii i sukien, jakie jej kupował, stała się właścicielką dużego majątku ziemskiego i sporej liczby własnych niewolników. Wkrótce potem weszła znów w dość korzystny związek (choć nie tak bardzo, jak poprzedni), trwający także dwa lata (do 44 r. p.n.e.), z Markiem Juniuszem Brutusem, tym który przeszedł do historii jako jeden z zabójców Cezara, choć ten zawsze traktował go jak swego syna (Brutus wychowywał się w domu Cezara i w dziecięcych latach, często bawił się z jego córką - Julią). 




Po ucieczce Brutusa i Kasjusza na Wschód (do Grecji), Likoris została na kilka miesięcy kochanką Marka Tulliusza Cycerona i pozostała nią do jego śmierci 7 grudnia 43 r. p.n.e. W ty m czasie zdobyła ona już spory majątek, ale wciąż poszukiwała jakiegoś protektora, który pomógłby jej utrzymać to, co już zdobyła. A nie było to łatwe, bowiem po październiku 42 r. p.n.e. dwóch, z jej dotychczasowych "sponsorów", już nie żyło (Cyceron i Brutus), a trzeci - Antoniusz przebywał w Egipcie, w objęciach nowej kochanki, królowej Kleopatry. Postanowiła więc wrócić do kariery teatralno-wokalnej, gdzie ponownie zaczęła święcić triumfy (jej wokalna interpretacja klasycznych wierszy Wergiliusza, poruszała wszystkich, nawet jej wrogów). Eutrapelus - właściciel lokalnego teatru, wciąż poszukiwał dla niej sponsorów z bliskiego centrum władzy, nowej elity politycznej (cezarian). Trwało to latami, a Likoris wciąż nie miała stałego "patrona". Dodatkowym minusem było to, że stawała się coraz starsza i coraz trudniej było jej zdobyć wymarzonego protektora. 




W końcu w wieku prawie 40 lat, udało jej się nawiązać romans, z Gajuszem Korneliuszem Gallusem, nowo mianowanym pierwszym prefektem, nowej rzymskiej prowincji - Egiptu. Gallus naprawdę się w niej zakochał, lecz ona traktowała go jedynie jako źródło swego utrzymania. Potem w swych utworach (Korneliusz Gallus był dodatkowo sławnym poetą), żalił się na jej oziębłość w stosunku do jego osoby i na to że pragnęła jedynie jego pieniędzy bliskości władzy. Wyjechała z nim do Egiptu i przez cztery lata była jego kochanką oraz utrzymanką, a on pragnął by została jego żoną. Wreszcie, gdy w 26 r. p.n.e. Gallus został oskarżony o nadużycia i odwołany z funkcji prefekta (potem w Rzymie popełni samobójstwo z rozpaczy), Likoris znalazła pocieszenie w ramionach jednego z oficerów, stacjonujących w Egipcie. Nie był on bogaty ani majętny, nie był też wpływowy, ale ... to właśnie jego pokochała. Po powrocie do Rzymu wyszła za niego za mąż i odtąd zamieszkali razem w podarowanym jej przez Antoniusza majątku ziemskim w Kampanii. Ponoć tam żyli szczęśliwie i nawet doczekali się dzieci


TAK OTO KOŃCZY SIĘ HISTORIA PROSTYTUTKI, KTÓRA OD NIEWOLNICY AWANSOWAŁA NA NAŁOŻNICĘ NAJPOTĘŻNIEJSZYCH LUDZI W REPUBLICE RZYMSKIEJ, BY OSTATECZNIE ODNALEŹĆ SZCZĘŚCIE U BOKU ZWYKŁEGO ŻOŁNIERZA

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz