Łączna liczba wyświetleń

piątek, 11 grudnia 2015

MIŁOŚĆ CI WSZYSTKO WYBACZY ... BO MIŁOŚĆ MÓJ MIŁY - TO JA! - Cz. I

CZYLI JAK TO Z MIŁOŚCI DO KOBIETY

WYBUCHŁO POWSTANIE


"MIŁOŚĆ CI WSZYSTKO WYBACZY SMUTEK ZAMIENI CI W ŚMIECH
MIŁOŚĆ TAK PIĘKNIE TŁUMACZY - ZDRADĘ I KŁAMSTWO I GRZECH.
CHOĆBYŚ JĄ PRZEKLĄŁ W ROZPACZY, ŻE JEST OKRUTNA I ZŁA
MIŁOŚĆ CI WSZYSTKO WYBACZY - BO MIŁOŚĆ MÓJ MIŁY TO JA!"


Te oto słowa piosenki Hanki Ordonówny z 1933 r. są jak najbardziej trafne. Ile bowiem ludzie są gotowi poświęcić w imię miłości? Do czego w ogóle zdolny jest zakochany człowiek? 

W tym temacie chciałbym zaprezentować dość nietypową historię miłosną. Jest ona o tyle ciekawa, że jest zupełnie zapomniana, choć wydarzyła się naprawdę. Przenieśmy się więc do czasów i miejsca gdzie się ona zaczęła:




Wszyscy zapewne słyszeli o najsławniejszym powstaniu niewolników w historii starożytnego Rzymu, znanym jako - Powstanie Spartakusa? Wybuchło ono w mieście Kapua w lecie 73 r. p.n.e. Powstanie to przeszło do historii, gdyż było pierwszym tak wielkim zrywem, które zagroziło Italii i samemu Rzymowi, zaś gladiatorzy (którzy przecież byli niewolnikami), o mało nie doprowadzili do zniszczenia potężnego już wówczas Imperium Romanum, które z łatwością pokonywało kolejnych wrogów takich jak Kartagina, Macedonia, Imperium Seleucydów syryjskich, czy też groźne plemiona galijskie i germańskie. Wszystkie te potęgi kładły głowę przed rządnymi sławy, bogactw i zwycięstw mieszkańcami ciasnego i brudnego (w porównaniu na przykład z miastami na Wschodzie), nad-tybrzańskiego zadupia.

Tak, powstanie Spartakusa było niesamowitym wyczynem odwagi i gdyby wśród niewolników nie nastąpiły rozłamy, Rzym zapewne miałby o wiele większy problem ze zdławieniem owego niewolniczego buntu. Ale ... to nie o powstaniu Spartakusa pragnę teraz pisać! Przyjęło się twierdzić że to powstanie, było pierwszym italskim powstaniem niewolników i trzecim wielkim w ogóle w historii Rzymu (dwa pierwsze wybuchły na Sycylii w latach 138-132 p.n.e. i 104-101 p.n.e.). Zapewne, jeśli chodzi o rozmiary to z Powstaniem Spartakusa nie może się równać żadne inne niewolnicze powstanie italskie. Było jednak takie powstanie, które wybuchło ... właśnie z miłości. W tym temacie pragnę odkryć karty tej niezwykłej historii miłosnej, która zakończyła się wybuchem pierwszego tak dużego italskiego powstania niewolników.

Rzecz dzieje się właśnie w 30 lat przed wybuchem powstania Spartakusa, w roku 105 p.n.e. Miejscem akcji również jest miasto Kapua (powstanie gladiatorów pod wodzą Spartakusa, także wybuchnie w tym mieście w 30 lat później), Neapol, Nola, Salernum, Paestum, Velia i inne miasta Kampanii i Lukanii. Ponieważ jednak źródła historyczne, mówiące o tym wydarzeniu, są strasznie lakoniczne i ścisłe, pozwolę sobie opisać owe wydarzenia, posługując się jednakowoż swoimi własnymi słowami - zacznijmy więc od początku:

W ówczesnej Kapui, mieszkał sobie bowiem niejaki Tytus Minucjusz Wettius, pochodził on z szanowanej ekwickiej rodziny. Wśród swoich przodków nie miał co prawda nikogo sławnego, ani też zasiadającego wcześniej w senacie (czy chociażby w miejskim magistracie), ale Wettiusze nie byli też biedakami, należeli do tzw.: "klasy średniej". Nie wiadomo kim był Tytus Wettius (brak o nim dokładnych informacji), wiadomo jednak że był młodym, wówczas już zapewne 20-kilkuletnim mężczyzną. Nie wiadomo też gdzie i w jaki sposób po raz pierwszy poznał on ową dziewczynę, do której zapałał tak gorącym uczuciem. Dziewczyna odznaczała się bowiem niezwykłą urodą i miała kruczoczarne włosy - nie znamy jednak jej imienia, zatem nazwijmy ją ... Egerią.

Dziewczyna była niewolnicą i należała do bogatego i wpływowego Kapuńczyka (którego imienia także nie znamy), nazwijmy go więc - Gajuszem Kalpurniuszem Asperem. Jakiś czas młodzi spotykali się nocami, oczywiście potajemnie. Wettius podchodził pod dom jej właściciela, ona zaś pod osłoną nocy, wymykała się z przeznaczonego dla niewolników (a raczej niewolnic, gdyż mężczyzn oddzielano od kobiet), pokoju, do perystylu. Musiała jeszcze pokonać mur, pełniący rolę ogrodzenia domowego i dopiero wówczas mogła spotkać się z Wettiusem. Jednak te potajemne schadzki zaczęły im doskwierać, stawały się też niebezpieczne, gdyż w przypadku przyłapania niewolnika poza domem właściciela - czekała go za to co najmniej kara chłosty.

Herondas w swym dziele "Mimy" - przytacza opowieść o pewnej bogatej matronie imieniem Bitynna, która niezadowolona ze swego niewolnika i jednocześnie kochanka Drechona, skazuje go na karę chłosty (jak opisuje to Herondas, chodzi zapewne o niespełnione oczekiwania seksualne). Jest tam opisana cała konwersacja - Bitynna mówi do innego niewolnika Pyrriasa: "Zwiąż go! Czego stoisz? Odczep od wiadra sznur studzienny - szybko!", potem zwraca się do Drechona: "Jeśli twa kara nie będzie przykładem całemu światu - nie jestem kobietą! Fryg byłby lepszy. O moja to wina, bo traktowałam cię jak człowieka, lecz raz zbłądziłam, a teraz zobaczysz że nie taka głupia Bitynna, jak myślisz! Musisz wiedzieć, żeś niewolnik i kosztowałeś mnie całe trzy denary. Pyrrias, pożałujesz! Widzę że robisz wszystko, zamiast wiązać - ściśnij mu łokcie i pilnuj by nie uciekł. Teraz zaprowadź go do Hermona i tysiąc kijów na grzbiet każ wyliczyć temu łotrowi i na brzuch drugi tysiąc". W taki oto sposób Herondas przedstawia ukaranie niewolnika.

W tym też czasie (przełom II i I wieku p.n.e.), niewolnicy byli uważani jedynie za "mówiące narzędzia", które odróżnia od tych nieruchomych, tylko umiejętność poruszania się i mowy. Uważano również że niewolnicy tracą duszę, że są jej pozbawieni. Właściciel miał pełne prawo dysponować "swoim narzędziem" i mógł z nim zrobić wszystko to, co uznał za właściwe - nawet okaleczyć lub zabić. Śmierć niewolnika miała tylko taką wartość, za jaką został on kupiony i jeśli właściciel nie był sadystą i nie maltretował swego niewolnika, to głownie dlatego, że nie chciał tracić wyłożonych na niego pieniędzy. Nie należy też przesadzać i demonizować Rzymian, ja osobiście uważam, że Rzymianie jako tacy trochę chłopi (wywodzący się z warstwy ziemiańskiej lub typowo chłopskiej - czyli przyzwyczajeni do trudów ziemi), nie odznaczali się zbytnią surowością i cechowała ich również wspaniałomyślność, rzadziej spotykana gdzie indziej.

Dlatego też młody Wettius postanowił spotkać się z Kalpurniuszem Asperem (nazwisko wymyślone przeze mnie, ze względu na brak informacji o prawdziwym imieniu właściciela owej niewolnicy), i zaproponował że ją od niego odkupi. Asper jednak, zauważywszy że młodzianowi na niej zależy, zażądał nazbyt wygórowanej kwoty, której Wettius nie miał przy sobie. Poprosił więc Aspera o odroczenie zapłaty, nim zbierze wymaganą kwotę. Ten wyraził zgodę, ale gdy nadszedł dzień zapłaty, Wettius nadal nie dysponował owymi pieniędzmi. Nie udało mu się pożyczyć pieniędzy ani od rodziców, którzy nie godzili się na jego związek z niewolnicą, ani też od przyjaciół i Wettius załamał się. Nie wiedział co ma robić, serce mu krwawiło z miłości. Skończyły się też ich potajemne schadzki, gdyż odtąd dziewczyna była dobrze pilnowana. Wettius na początku planował zakraść się do domu Aspera i uprowadzić Egerię, uznał jednak potem że sam może sobie nie poradzić. W tym jednak czasie z pomocą przyszły mu wydarzenia dziejące się daleko od owej małej, zapyziałej Kapui, które zaważyły na dalszym losie zarówno jego samego, jak i jego dziewczyny.






CDN.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz