Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 5 września 2016

CZASY CHWAŁY NIEŚMIERTELNEJ - Cz. II

CZYLI WSZYSTKIE WOJNY 

RZECZPOSPOLITEJ OBOJGA NARODÓW 

TOCZONE Z MOSKWĄ, SZWECJĄ, 

TURCJĄ I CHANATEM KRYMSKIM


W  tym temacie postanowiłem pochylić się nad niezwykle ciekawym (według mnie przynajmniej), czasem polskiej mocarstwowości militarnej i politycznej, która notabene trwała od mniej więcej 1387 r. do 1702 r. (daty oczywiście są umowne, ale można powiedzieć że cykl tej niesamowitej potęgi, rozpoczął się wraz z chrystianizacją Litwy, prowadzoną przez króla Jagiełłę i królową Jadwigę, aż do przegranej ze Szwedami bitwy pod Kliszowem z lipca 1702 r. i uzależnieniem politycznym Rzeczypospolitej najpierw od króla Szwecji Karola XII, a potem od Rosji - Piotra Wielkiego i carycy Katarzyny II). Był to niesamowity czas, który godny jest opisania i bliższego poznania. Siła "polskości" była w tym okresie tak wielka, że grody, zamki i miasta same otwierały swe bramy przyjmując zwierzchność polskiego monarchy i Rzeczypospolitej (jak stało się to już w lutym 1387 r. gdy królowa Jadwiga, bez przelania choćby kropli krwi, zdobyła dla Korony Polskiej ogromne terytorium Rusi Halicko-Wołyńskiej. Jak tego dokonała? Przyznała po prostu tym miastom ogromne przywileje i nadała lokalnej szlachcie prawa, które posiadali panowie w Polsce). 

Zwycięstwo w bitwie grunwaldzkiej 1410 r. i wzrastająca pozycja państwa w Europie, spowodowała że już w XVI wieku Rzeczpospolita zdominowała politycznie i gospodarczo wiele państw Europy Środkowo-Wschodniej, a także Zachodu (jak choćby Holandię, Hiszpanię, Anglię i Francję - które to kraje nie mogły się obyć bez importu polskiego zboża z terenów dzisiejszej Ukrainy). Zresztą dominacja polityczna i ekonomiczna otworzyła drogę dominacji światopoglądowej (wprowadzenie pewnej formy parlamentaryzmu w Brandenburgii, właśnie z Polski), obyczajowej (moda polska królowała we wszystkich państwach regionu, począwszy od Moskwy a skończywszy na państwach naddunajskich i Węgrzech), a także językowej (języka polskiego używano powszechnie na praktycznie każdym dworze europejskim, w tym języku bowiem zawierano umowy chociażby z Rosją, i to zarówno w Anglii, jak i w ... Chinach - które notabene nie utrzymywały z Rzeczpospolitą żadnych stosunków dyplomatycznych, a mimo to sojusze i umowy, jakie sporządzali Chińczycy z Rosjanami na przełomie w XVI i XVII wieku, sporządzano właśnie w języku polskim). Dlatego prócz opisów samych konfliktów, będę od czasu do czasu prezentował przykłady kulturowej dominacji Polaków w tamtych dziesięcioleciach Złotego Wieku XVI i Srebrnego Wieku XVII.


Cz. I

WIELKA WOJNA BATOREGO Z MOSKWĄ

1577 - 1582



KRÓL RZECZYPOSPOLITEJ OBOJGA NARODÓW
HENRYK I WALEZY
(1573 - 1575)



 
22-letni francuski książę Henryk (ur. 19 września 1551 r.), wjeżdżał do Międzyrzecza na wspaniałych saniach (ofiarowanych mu przez marszałka wielkiego koronnego - Jana Firleja). Tutaj powitała go specjalna delegacja (wyznaczona na sejmie koronacyjnym jeszcze w maju roku poprzedniego), w skład której wchodzili: biskup krakowski Franciszek Krasiński, biskup kujawski Stanisław Karnkowski, biskup brzeski Jan Służewski, biskup inowrocławski Jan z Krotoszyna, biskup rawski Andrzej Gostomski oraz Stanisław Górka - wojewoda poznański, Achacy Czema - wojewoda pomorski, Kasper Zebrzydowski - wojewoda kaliski, Jan Firlej - marszałek wielki koronny i wojewoda krakowski, Jan Kostka - kasztelan gdański i Andrzej Opaliński - marszałek nadworny. (Dość przydługą) mowę powitalną, wygłosił w imieniu senatu biskup krakowski Franciszek Krasiński, w imieniu króla zaś za powitanie podziękował przybyły z nim do Rzeczpospolitej - Guido de Pibrac. Zresztą na powitaniu (i kolejnych mowach), się nie skończyło, wcześniej bowiem przyjęto na sejmie rozporządzenie, gwarantujące Francuzom wszędzie pierwszeństwo. Francuskiego królewicza i przyszłego (jeszcze nie koronowanego) króla Rzeczpospolitej, witały w Międzyrzeczu poczty sztandarowe różnych rodzajów wojsk polskich (od przepięknie przystrojonej husarii, po roty pancerne i Kozaków). Na ich czele następnie Henryk (na czele swej świty) wyruszył do Poznania.

Przed samym wjazdem do miasta, wyszło mu na przeciw trzy tysiące jazdy husarskiej z tego grodu, na czele z przybyłymi senatorami. Król zatrzymał się w poznańskim Pałacu Biskupim, a przez kolejne trzy dni trwały niekończące się całodzienne (i nocne), uczty i biesiady powitalne, na których wino i piwo lały się strumieniami, a stoły pękały od najróżniejszych potraw. Następnie udał się król w dalszą drogę, do stolicy - Krakowa, gdzie miała odbyć się uroczysta koronacja. 17 lutego w swym pochodzie zatrzymał się król w Balicach, w majątku marszałka Firleja, gdzie znów był przyjmowany z wielką wspaniałością. Tego samego dnia w Krakowie odbył się pogrzeb zmarłego w lipcu 1572 r. i pochowanego w Prądniku - króla Zygmunta II Augusta, ostatniego przedstawiciela dynastii Jagiellonów na polsko-litewskim tronie. W uroczystej procesji pogrzebowej, ulicami miasta przeszedł kondukt żałobny, na którego czele szła królewna Anna Jagiellonka (siostra zmarłego monarchy), oraz nuncjusz papieski Vincenzo Laureo i ambasador Republiki Wenecji w Rzeczypospolitej - Hieronim Lipomani. Za nimi kroczyli zaś ambasadorowie i posłowie austriaccy, węgierscy, szwedzcy, ferrarscy, brandenburscy i pruscy, a za nimi książęta, senatorowie Rzeczypospolitej, wojewodowie, chorążowie poszczególnych ziem, magnaci i zwykła szlachta. Na końcu zaś mieszkańcy miasta i przyjezdni. Ciało zmarłego monarchy złożono w kaplicy zygmuntowskiej Katedry krakowskiej na Wawelu, gdzie przebywa po dziś dzień. 




18 lutego król Henryk wjechał do Krakowa. Witali go senatorowie, magnaci, szlachta i mieszkańcy stolicy. Wjazd ochraniała piechota miejska w liczbie 4 000 i uszykowani na bocznych uliczkach jeźdźcy. Tutaj jako pierwszy nowego króla powitał biskup płocki - Piotr Myszkowski, a następnie rajcy miejskiego magistratu i przedstawiciele Akademii Krakowskiej. Król Henryk de Valois (zwany Walezjuszem), ubrany był w czarny strój, podszyty skórami rysi, zaś koń na którym wjeżdżał do miasta, był biały, a nad królem rozwinięto baldachim, który trzymali miejscy radni. Poza tym towarzyszyła mu ochrona (którą przywiódł z Francji), licząca 40 Gaskończyków i 60 Szwajcarów. Najpierw skierowano się na Wawel, do Katedry, gdzie odbyła się uroczysta msza w intencji pomyślności nowego panowania. Po jej zakończeniu, gdy król w otoczeniu panów polskich i francuskich opuszczał świątynię, rozległ się na powitanie huk z miejskich armat. Następnie nowy monarcha udał się do królewny Anny Jagiellonki, by się z nią przywitać (miała w końcu zostać jego nową małżonką). Henrykowi jednak nie przypadła do gustu starsza od niego o ... dwadzieścia osiem lat, kobieta, która dodatkowo nie należała do zbyt urodziwych. Szybko więc udał się do swych apartamentów na Zamku Królewskim, gdzie i reszta francuskiej delegacji otrzymała pokoje. 

Dnia następnego (19 lutego), król jednak nie pokazał się publicznie, cały dzień przebywając w swych komnatach i odpoczywając w gronie swych francuskich towarzyszy (potem plotkowano że tego dnia król wraz z przyjaciółmi ... przebierali się w kobiece suknie i paradowali w nich jak kobiety). W sobotę - 20 lutego (na dzień przed koronacją), król Henryk wezwał do swych apartamentów posłów i senatorów Rzeczypospolitej, którym obiecał dotrzymać, zaprzysiężonych przez siebie (jeszcze we Francji 10 września 1573 r.) "artykułów henrykowskich" i "pacta conventa". Wieczorem zaś, przed swą koronacją, odprawił (zwyczajem koronacyjnym) nabożeństwo w kościele św. Stanisława na Skałce. 21 lutego odbyła się uroczysta koronacja królewska Henryka III Walezego na króla Polski (Rzeczypospolitej). Królowi w drodze do Katedry, towarzyszyli po bokach: wojewoda krakowski Jan Firlej - niosący berło i wojewoda wileński Mikołaj Radziwiłł - niosący jabłko, przed królem postępował biskup krakowski Franciszek Krasiński - niosący w dłoniach koronę królewską. W czasie samej koronacji (z inicjatywy Firleja), król raz jeszcze musiał poprzysiąc dotrzymanie swych obietnic  - ślub z Anną Jagiellonką, (jako pomost pomiędzy dawną a nową dynastią), potwierdzenie dotychczasowych przywilejów szlacheckich, uregulowanie na własny koszt długów Zygmunta Augusta, osiedlanie szlachty polskiej na zamorskich posiadłościach Francji i zbudowanie nowej floty na Bałtyku. 





W poniedziałek 22 lutego, Henryk odebrał na Rynku Krakowskim przysięgę wierności od miasta. Tego też dnia zostaje zwołany sejm koronacyjny do Krakowa (pod laską Wacława Agrippy). Król jednak w nim nie uczestniczy, poświęcając ten i kolejne dni na uczty, zabawy, przedstawienia teatralne i turnieje rycerskie. Na jednym z takich, młody Samuel Zborowski, wyzwał na walkę konną każdego, kto tylko będzie miał odwagę się z nim zmierzyć. Wyzwanie przyjął niejaki Karwat (pozostający w służbie kasztelana wojnickiego - Jana Tęczyńskiego). Walka skończyła się zwycięstwem Karwata, który ranił Zborowskiego w ramię. Kipiący ze złości (i będący w osobistej nieprzyjaźni z Tęczyńskim), Samuel Zborowski, zebrawszy wokół siebie kilku zwolenników, udał się na Zamek, do króla Henryka, by ... poskarżyć się na Karwata, za swą przegraną (chodziło mu o to, że Tęczyński sam powinien stanąć z nim w szranki a nie delegować do tego kogoś innego). Nie ujrzał jednak monarchy, gdyż został wyproszony (siłą), z Zamku przez marszałka nadwornego Andrzeja Opalińskiego. Tak potraktowanemu (i upokorzonemu) Zborowskiemu, przyglądał się z boku sam Tęczyński, który głośno komentując jego nieudaną skargę, zaczął się podśmiewać z jego nieudolności. Z Tęczyńskim stał również kasztelan przemyski - Andrzej Wapowski (również pozostający w sporze ze Zborowskim), który też nie pozostawał bierny. Samuel Zborowski, krewki i chętny do bójki młodzian, wyciągnął szablę i wraz ze swymi towarzyszami, ruszył na Tęczyńskiego, Wapowskiego i ich ludzi. 

Wywiązała się bójka na szable i powstało zamieszanie (np. król Henryk kazał chwycić za broń swym towarzyszom z Francj, gdyż sądził że oto ... dokonuje się zamach na jego życie). Z Zamku wybiegła straż, która starała się rozdzielić walczących, wśród których już było kilku rannych, a najpoważniej z nich sam Andrzej Wapowski, który został uderzony czekanem w głowę przez Zborowskiego i stracił świadomość. Gdy straże rozdzieliły już walczących, towarzysze przyprowadzili przed królewski majestat rannego i ociekającego krwią Wapowskiego, domagając się od króla sprawiedliwości na zbrodniarzu Zborowskim. Król obiecał im, że Zborowskiego za to co uczynił, czeka zasłużona kara. Sprawa ta jednak na razie ucichła, gdyż na sejmie koronacyjnym (który trwał od 22 lutego do 24 kwietnia 1574 r.), szlachta otwarcie domagała się, by król uczestniczył w obradach i by poprzysiągł nie tylko szlacheckie przywileje, ale także (a może przede wszystkim) wolność religijną panującą dotąd w Rzeczpospolitej. Król jednak nie spieszył się z tym i odkładał swą obecność na obradach, zresztą nie zamierzał potwierdzać praw przedstawicieli innych, niż katolicka religii, obawiając się by z takimi samymi żądaniami nie wyszli innowiercy w innych krajach, a szczególnie we Francji, gdzie niedawno (23/24 sierpnia 1572 r.) katolicy dokonali w Paryżu niezwykle krwawej masakry hugenotów, znanej jako "Noc św. Bartłomieja". Tym bardziej że jego własne otoczenie (złożone z samych katolików przybyłych z Francji), utwierdzało go w odkładaniu jak długo się da, uznania równych praw dla "heretyków". Nie udało się to jednak do końca i 22 kwietnia król został zmuszony przez posłów do złożenia uroczystej przysięgi, uznającej zarówno szlacheckie przywileje jak i wolność religijną w Rzeczypospolitej. Po czym sejm został rozwiązany (24 kwietnia), a posłowie udali się do swych domów.

W tym czasie w wyniku rany głowy, zmarł Andrzej Wapowski. Stronnictwo Tęczyńskiego domagało się teraz na królu by osądził zabójcę, który dodatkowo opuścił Kraków i udał się do swoich włości. Domagano się kary infamii dla Zborowskiego, gdyż tak podług prawa mówił status, wydany jeszcze za Zygmunta Augusta, gdzie było zapisane iż kto podczas sejmu dopuści się zabójstwa i dodatkowo ucieknie z miejsca zbrodni, jak uczynił to Zborowski, musi zostać ukarany karą konfiskaty majętności i utraty czci. Król jednak ociągał się z wydaniem wyroku (Zborowski i jego familia, należeli bowiem do gorących zwolenników Henryka Walezego i to głownie dzięki ich staraniom udało się przekonać szlachtę do wyboru francuskiego królewicza na polsko-litewski tron). Ostatecznie król wydał wyrok, który (według niego samego), był kompromisem pomiędzy zwaśnionymi. Mianowicie pozbawił Zborowskiego jego majątku (jednocześnie przekazując go jego bratu - Piotrowi Zborowskiemu, który notabene oddał go małoletniemu synowi Samuela, czyli majątek wrócił znów do Samuela, tylko okrężną drogą), jednocześnie nie pozbawiając go czci. Taki wyrok (i inne działania monarchy, jak choćby przekazanie kasztelanii przemyskiej Stanisławowi Drohojowskiemu - krewniaka Zborowskich, województwa krakowskiego - po zmarłym w czasie obrad sejmu Janie Firleju - bratu Samuela, Piotrowi Zborowskiemu, podczaszym koronnym został zaś inny członek familii - Krzysztof Zborowski, starostwo radomskie Andrzej Zborowski, kasztelanię wileńską Jan Chodkiewicz - żonaty z siostrą Samuela), nie spotkał się z aprobatą większości szlachty. 

Oficjalny protest w tej sprawie złożyli (trzema aktami protestacyjnymi), na ręce monarchy sędzia lubelski - Skaryszewski w imieniu Wielkopolski i Małopolski, Kossobudzki w imieniu Mazowsza oraz Wacław Urowiecki w imieniu Rusi. Król co prawda owe akty przyjął, jednak nie uczynił nic, co by im zadośćuczynić. Spowodowało to coraz bardziej wzrastającą niechęć do Henryka i Francuzów, w których otoczeniu najczęściej król obcował. Poważną przeszkodą w zawiązaniu ściślejszych związków z Polakami, była ... nieznajomość przez Henryka języka polskiego, gdyż porozumiewał się albo po francusku, albo też (do posłów i panów polskich) po łacinie. Jeszcze innym powodem niechęci, stała się królewska "delikatność" (kolczyki w uszach, stronienie od wysiłku fizycznego, oraz biseksualizm i transwestytyzm króla). Jeszcze w kwietniu 1574 r. do Krakowa przybył poseł hospodara Wołoskiego,z prośbą o udzielenie pomocy w wojnie z Turcją Osmańską. Wysłanie posiłków (a nawet przeprowadzenie zaciągu), nie wchodziło bowiem w grę, gdyż od 1533 r. czyli od ponad czterdziestu lat, Polska i Turcja żyły we wzajemnym pokoju (traktat pokojowy pomiędzy tymi państwami, został zawarty przy ogromnym współudziale sułtanki Hurrem), dlatego też posła wołoskiego odprawiono z kwitkiem. 




Tymczasem wojna groziła z innej strony. W 1561 r. (a dokładnie 28 listopada), ostatni wielki mistrz Zakonu Kawalerów Mieczowych - Gothard Kettler, uznał się oficjalnie za lennika Polski i Litwy, oraz sekularyzował swe państwo, czyniąc je świeckim. Oficjalnie jednak ziemie zakonne (czyli Inflanty, Kurlandia i Semigalia), stały się częścią Rzeczypospolitej od sejmu lubelskiego (10 I - 12 VIII 1569 r.), w wyniku którego ziemie inflanckie i kurlandzkie (dzisiejsza Łotwa i Estonia) zostały inkorporowane do państwa polsko-litewskiego. W wyniku tej geopolitycznej zmiany na mapie Europy, już w lecie 1562 r. wojska moskiewskie cara Iwana IV Groźnego, ruszyły na Litwę, pustosząc jej pogranicze (od Witebska po Mścisław). W odwecie ruszyła wyprawa hetmana wielkiego litewskiego - Mikołaja Radziwiłła "Rudego", który spalił kilkadziesiąt wsi w okolicach Smoleńska, Siebieża i Wieliża, zaś wysłane jako wsparcie wojska koronne (polskie), pod wodzą Floriana Zebrzydowskiego, zajęły Jezierzyszcze. Rosjanie uderzyli zaś w sierpniu 1562 r. na Newel, którego bronił Stanisław Leśniowolski i którego zdobyć im się nie udało. Do końca roku 1562 stan posiadania obu wojujących państw nie uległ jednak zmianie.

W styczniu roku następnego z Wielkich Łuków wyruszyła potężna armia moskiewska (32 tys. piechoty, 18 tys. jazdy, 7000 Kozaków Dońskich i 6000 Tatarów - całość liczyła siedem pułków), której celem było opanowanie największego ówczesnego miasta na Białorusi i potężnej twierdzy - Połocka. Miasto to, składało się z sześciu dzielnic: Zamku, Wielkiego Posadu, Zapołocia, Posadu Ostrowskiego, Posadu Ekimańskiego i Posadu Słobodskiego. Dzielnica "Zamek" obejmowała (prócz samego zamku, wzniesionego na wzgórzu), sobór św. Zofii (Mądrości Bożej), oraz 110 domów. "Wielki Posad" (przylegający do "Zamku" od strony wschodniej) liczył zaś 771 domów. Otaczały go dzielnice: "Posad Ekimański" - 269 domów, "Posad Słobodski" - 110 domów. "Posad Ostrowski" zaś, leżał na południe od "Zamku", na wyspie nad Dźwiną i liczył sobie 153 domy, a "Zapołocie", leżące na zachód od "Zamku" - liczyło sobie 191 domów. Do tego oczywiście spora liczba cerkwi, kościołów, klasztorów, szpitali. W zamku znajdowały się (według rewizji z roku 1552): 23 armaty, 4 moździerze i 87 hakownic. Poza tym (w momencie podejścia Moskwicinów pod miasto), jej załoga liczyła ok. 2 000 żołnierzy litewskich i ruskich (w tym cztery roty polskie, liczące razem 500 żołnierzy), do tego dochodziła okoliczna szlachta i mieszczanie. Obroną twierdzy kierował Polak - Stanisław Dwojna (który co ciekawe, nie narzekał na brak ludzi i broni). Jedynym jego zmartwieniem w tych dniach, było zapewnienie w żywność ogromnej fali uchodźców, która zdążała z okolicznych terenów właśnie do Połocka, jako najpotężniejszej twierdzy Białej Rusi. 




Rosjanie podeszli pod miasto w niedzielę 31 stycznia 1563 r. Obrońcy opuścili kilka dzielnic (paląc je doszczętnie), skupiając się na obsadzeniu Zamku, Wielkiego Posadu i Posadu Ostrowskiego. Car Iwan Groźny, po przybyciu pod mury, nakazał urządzić demonstrację wojskową, która miała wywrzeć na obrońcach wrażenie i zmusić ich do kapitulacji. Jednak na wysłaną im propozycję poddania twierdzy, obrońcy zareagowali odmową. W nocy z 31 stycznia na 1 lutego, car (pod ogniem dział i kartaczy), przeprawił się z wojskiem na południowy brzeg Dźwiny (odległość jednak przeprawiających od murów twierdzy była tak znaczna, że w wyniku ostrzału miał zginać ... tylko jeden żołnierz rosyjski). W pierwszych dniach lutego, pułki moskiewskie otoczyły miasto ze wszystkich stron. W wyniku walk, już 1 lutego Rosjanie zdobyli wyspę Posadu Ostrowskiego. 5 lutego przeprowadzili udany wyłom w murach Zamku i wdarli się do tej dzielnicy, jednak błyskawiczne działania obrońców pod wodzą Stanisława Dwojna, zmusiły Rosjan do jej opuszczenia. 8 lutego dotarły do cara ciężkie działa, dzięki którym czynił w murze Wysokiego Posadu poważne zniszczenia, w wyniku czego już 9 lutego obrońcy musieli opuścić tę dzielnicę (podpalając ją) i wycofując się do Zamku. 

11 tys. uchodźców z tej dzielnicy (mężczyzn, kobiet i dzieci) nie mogąc się zmieścić na ostatniej rubieży obronnej, zostało oddane na łaskę cara. Tymczasem Rosjanie podciągnęli działa na spalone zgliszcza Wielkiego Posadu i zaczęli stamtąd ostrzeliwać tereny Zamku. nocą z10 na 11 lutego, część obrońców podjęła się próby ataku na ciężkie moskiewskie działa i ich zniszczenia. Atak ten się jednak nie powiódł, a to z tego względu że dowodzący tym odcinkiem bojar Iwan Szeremietiew, szybko poderwał swych ludzi i uniemożliwił zniszczenie armat przez Polaków i Litwinów. Tę próbę opłacił jednak swym życiem, trafiony kulą wystrzeloną z Zamku, zastąpił go kniaź Jurij Kaszyn. Po morderczym ostrzale z 13 lutego, Zamek został praktycznie zniszczony, dlatego też w poniedziałek 15 lutego udała się do cara  delegacja obrońców (na czele z samym Dwojną), która zgodziła się na bezwarunkową kapitulację. Ni spodobało się to polskim rotom Wierzchlejskiego i Chełmskiego, które dalej gotowały się do obrony. Nie było na nią już jednak większych szans, ale perspektywa dalszej walki oddziałów Polskich, spowodowała że car ... zgodził się by opuścili oni miasto w pełnym rynsztunku i udali się dokąd zechcą. A gdy Polacy wyrazili na to zgodę, zaprosił czterech polskich rotmistrzów na urządzoną przez siebie ucztę i obdarował ich kożuchami obszytymi złotogłowiem. 




                    
Nie mieli takiego szczęścia Litwini i Rusini walczący w mieście. Ci, którzy zgodzili się na bezwarunkową kapitulację (ze Stanisławem Dwojną i jego żoną), zamknięto najpierw w lochu, a następnie uprowadzono do Moskwy. Dopuszczono się też grabieży i mordów (wyrżnięto wszystkich mnichów bernardyńskich, zaś Żydów, mieszkających w mieście ... potopiono). Straty rosyjskie liczyły po zakończonej walce ok. 100 zabitych (w tym 66 strzelców moskiewskich), zaś w ręce zwycięzców wpadło 20 dział, zbrojownia, klejnoty cerkiewne oraz inne, zgromadzone tu skarby lokalnej szlachty. Rosjanie weszli do Połocka już 15 lutego, ale car wkroczył do miasta dopiero 18 lutego. Na czele swych dostojników i bojarów, szedł w towarzystwie władyki kołomeńskiego Warłama, archimandryty cudnowskiego Lewkija i ihumena osipowskiego Leontija, niosących obraz Bogarodzicy i innych obrazów prawosławnych. Wkrótce jednak car Iwan opuścił zniszczone miasto, nakazując jego odbudowę i administrowanie Piotrowi Zajcowi i Borysowi Szczekinowi (nie odbudowano tylko Wielkiego Posadu, zmieniając kierunki rozwoju miasta za rzeką Dźwiną). Car obsadził też Zamek strzelcami moskiewskimi i bojarami, którzy mieli się tutaj przenieść i zamieszkać raz z rodzinami. Dotychczasowym mieszczanom zezwolono odtąd mieszkać jedynie na obszarze Zapołocia. 

Co zaś się tyczy uwięzionych najpierw w lochach, a potem wziętych w niewolę Stanisława Dwojnę i jego małżonkę, Jana Hlebowicza z żoną, rodziny Niemirowiczów, Jeszmanów, Korsaków i mniejszej szlachty - los ich był nie do pozazdroszczenia. W moskiewskiej niewoli stawali się przedmiotami, które można było (niczym niewolników), swobodnie przekazywać lub darowywać komu się chciało. Tatarzy litewscy, którzy odmówili przyjęcia prawosławia - byli topieni, Polacy w niewoli rosyjskiej, sprzedawani Chanowi Tatarskiemu (choć części z nich udawało się powrócić do kraju, jeśli tylko byli na tyle majętni, by zapłacić za własną wolność). Inni byli wymieniani na jeńcó rosyjskich w Polsce (taki los spotkał właśnie samego Dwojnę, który po czterech latach spędzonych w moskiewskiej niewoli, wrócił do kraju, wymieniony za moskiewskiego bojara - Iwana Czemkina, jednak żona Stanisława Dwojny - Petronela Radziwiłłówna, zmarła w niewoli). Połock zostanie odzyskany i powróci do Rzeczpospolitej, dopiero za panowania króla Stefana Batorego w 1579 r. 






CDN.   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz