Łączna liczba wyświetleń

sobota, 28 października 2017

ŚWIĘCI I NIEŚWIĘCI NAMIESTNICY CHRYSTUSA - Cz. II

CZYLI NAJLEPSI I NAJGORSI

PAPIEŻE W DZIEJACH KOŚCIOŁA


PAPIEŻ SYLWESTER II

(999-1003)

ITALIA, FRANCJA, NIEMCY I POLSKA

CZTERY TRZONY NOWEGO 

CESARSTWA EUROPEJSKIEGO





Kim był papież Sylwester II? Napisać o nim że był geniuszem, to tak, jakby w ogóle o nim nic nie powiedzieć. Sylwester II czyli Gerbert z Aurillac, był jednym z najświetniejszych umysłów średniowiecza, prawdziwym (jakbyśmy to dziś powiedzieli) "człowiekiem renesansu". Jego umiejętności były tak niebywałe, że powszechnie uważano go za czarnoksiężnika i wymyślano na jego temat najbardziej niesamowite historie, jak choćby taka że miał jakoby spętać i uwięzić w podziemiach Pałacu Laterańskiego w Rzymie diabelskiego smoka, dzięki czemu zapobiegł końcu świata. Jest to ciekawy temat, ów spodziewany koniec świata na Millenium 1000 r. i warto się przez chwilę pochylić nad tym tematem. W roku 999 (czyli roku wyboru arcybiskupa Rawenny - Gerberta z Aurillac na nowego papieża), Europę opanowała niesamowita wręcz psychoza (częściowo porównywalna do problemu roku 2000, związanej z zapisem dat w programach komputerowych, tylko że na znacznie większą skalę). Panika roku 999, była związana z nadchodzącym Millenium, w którym to spodziewano się właśnie nadejścia końca świata i powrotu Jezusa Chrystusa, który ukaże grzeszników a Lud Boży wprowadzi do Królestwa Niebieskiego. Była to niesamowita wręcz sytuacja, podczas której wielcy panowie, wielmoże, biskupi i monarchowie starali się być dla ludu jak najlepszymi, obdarzając go najróżniejszymi dobrami (głównie pieniędzmi, oraz zwolnieniami z pańszczyzny). Masowo uwalniano też więźniów z lochów i tutaj dochodziło do zabawnej sytuacji, bowiem o ile możnowładcy (aby zasłużyć na Niebo i nie podzielić losu grzeszników podczas nadejścia Jezusa Chrystusa), wręcz wypychali z więzień skazańców, publicznie przebaczając im ich winy, a ci... na siłę chcieli pozostać w lochu, bo wierzyli że dzięki temu uzyskają zbawienie i życie wieczne w Królestwie Bożym. Niektóre sytuacje były naprawdę bardzo zabawne, wręcz komiczne - gdy panowie obdarowywali lud pieniędzmi, a ów lud te pieniądze panom oddawał (również spodziewając się za to nagrody w chwili nadejścia Chrystusa). W roku tym zanotowano też znaczny spadek rozbojów, gwałtów i napadów, a także masowego wręcz porzucania prostytucji, przez kobiety, dotąd się tym fachem trudniące. Oczywiście nie trwało to długo. Po nastaniu 1000 roku i utraty nadziei w szybkie nadejście Jezusa Chrystusa, wszystko powoli wróciło do (starej) normy. 

A wracając do papieża Sylwestra II. Był on wybitnym filozofem i teologiem, matematykiem i astronomem, oraz... konstruktorem maszyn (ponoć miał zbudować pierwszego robota). Niewiele osób wie, że to właśnie za jego powodem do Europy dotarły cyfry arabskie i system dziesiętny, które używamy po dziś dzień. To on je spopularyzował (wcześniej nie były używane, lub uznawano je za "diabelskie wzory"). Miał przetłumaczyć z arabskiego na łacinę pisma autorów arabskich (w tym te, w których przetrwały dzieła Ptolemeusza i Arystotelesa). Zasłynął też jako piewca scholastyki w filozofii europejskiej. W ogóle jego dzieł było mnóstwo, miał bowiem konstruować maszyny, umożliwiające obserwację nieba, gwiazd i planet, obmyślał nowe sposoby mierzenia powierzchni, był zegarmistrzem (ponoć budował wyśmienite zegary), etc. etc. To on też miał być spoiwem, łączącym nowatorskie plany zjednoczenia Europy w średniowieczu - Europy, która miała opierać się na czterech filarach Italii, Galii, Germanii i Lechii, przy czym te dwa ostatnie podmioty miały być cesarstwami Zachodu i Wschodu, poszerzającymi granice Europy i obejmującymi swymi wpływami zarówno słowiański Wschód (plemiona Rusi), grecki świat Bizancjum, jak i muzułmanów, z którymi zamierzano podjąć zdecydowaną i zwycięską kontrakcję. Plan nowej Europy, nie był jednak planem Sylwestra II (a przynajmniej nie tylko), jego głównym autorem był wychowanek i podopieczny nowego papieża - cesarz rzymski Otton III, który stworzył niezwykle ciekawą wizję nowej Europy. 


PAPIEŻ SYLWESTER II


Otton III był przedstawicielem dynastii Ludolfingów pochodzącej z Saksonii, która to jeszcze dwa wieki wcześniej była ludem słowiańskim (Siekierowie/Saksonowie), pisze o tym chociażby frankoński misjonarz Lebuin. Została ona podbita w czasach Karola Wielkiego (w latach 772-785). Saksonowie (Siekierowie) wybierali bowiem swych przywódców na wolnym wiecu kmieci, a po podboju frankońskim kmiecie (elity) utracili wpływ na politykę swego plemienia, to jednak pozostali przy władzy, starając się po prostu "sfrankizować". I tak też się stało, pożenili się z kobietami ludu Franków, poprzyjmowali chrześcijaństwo, wspierali biskupstwa na swych ziemiach (i je ochraniali), ale w głębi duszy pozostali Słowianami, co powodowało że frankońska elita starała się ich od siebie separować (dlatego tak niechętnie spoglądali potem na awans Ludolfingów). Skuteczną i pozytywną rolę w "sfrankizowaniu" Saksonii, pełnił Kościół Rzymski (Karol Wielki podzielił Saksonię na dziesięć biskupstw). W 798 r. zostało założone biskupstwo w Hamburgu, które to miasto (dawniej nosiło ono nazwę Bogbór, lecz po podboju w 785 r. zostało "sfrankizowane"), Karol Wielki przeznaczył na siedzibę arcybiskupstwa, obejmującego wszystkie ziemie Słowian i Duńczyków (z którymi też walczył). Pierwszym biskupem Hamburga (Hammenburga - jak brzmiała pierwotna nazwa frankońska), cesarz Karol mianował biskupa Heridaga - miał on wysyłać misje w celu chrystianizacji pozostałych plemion słowiańskich. Ale uczynienie z Hamburga centrum chrystianizacyjne ludów Słowiańskich nie powiodło się z kilku względów, po pierwsze ze względu na zagrożenie duńskimi i słowiańskimi atakami, po drugie ze względu na znaczną wiek biskupa Heridaga i wreszcie ze względu na śmierć samego Karola Wielkiego (814 r.). 

W latach następnych frankońskie "Parcie na Wschód" trwało nadal, a poszczególne miasta słowiańskich plemion Obodrytów, Ranów, Wieletów, Lutytów, Serbów, Łużyczan i innych ludów, zostawały zdobywane i zamieniane na grody frankońskie (tak się stało z Kolinem - Kolonią, Dziewinem - Magdeburgiem, Roztokiem - Rostock czy Bralinem - Berlinem). Dziś, głęboko pod ziemią niemieckich miast, skrywają się pozostałości dawnych słowiańskich osad. Ludolfingowie też wywodzili się z dawnej elity słowiańskiej, a pierwszym znanym członkiem tego rodu miał być niejaki książę Ludolf (Lud?), będący wodzem jednego z plemion (Sasów wschodnich). Ponoć jako pierwszy poślubił Frankonkę - Odę, pochodzącej z możnej rodziny. Tak został zapoczątkowany proces frankizowania Ludolfingów, a Ludolf zmarł w 866 r. już jako jeden z książąt wschodnio-frankońskich. Jego synowie kontynuowali drogę polityczną i wojskową, zaś córki zostawały przeoryszami klasztorów (głównie chodzi o klasztor Gandersheim, założony przez Ludolfa i jego małżonkę, którego pierwszą przeoryszą została w 846 r. ich córka - Hathemoda). Następcami Ludolfa zostali jego dwaj synowie - Brunon i Otton, była to już wówczas rodzina wpływowa w państwie wschodnio-frankońskim (druga córka Ludolfa i Ody - Ludgarda, została żoną Ludwika Młodszego, syna króla Ludwika Niemieckiego). Brunon zginął w przegranej przez Franków bitwie z Normanami (Wikingami) w lutym 880 r. Władzę w rodzie i tytuł duxa (nie był to tytuł tożsamy z tytułem księcia, a raczej lokalnego możnowładcy), przejął teraz jego młodszy brat - Otton zwany Dostojnym. Wydawał on swoje dzieci (zarówno synów jak i córki), za członków możnych rodów (np. jego syn i następca - Henryk, poślubił potomkinię przywódcy Sasów, walczących z Frankami Karola Wielkiego, Widukinda - Matyldę), dzięki czemu na początku X wieku wpływy Ludolfingów sięgały już poza Saksonię i obejmowały także Westfalię, ziemię rodu Konradynów, a Otto był pierwszym w rodzie, który otrzymał tytuł księcia (odziedziczony potem przez jego syna Henryka).




Otto Dostojny zmarł w 912 r. a przez ten czas pozycja jego syna - Henryka wzrosła na tyle, że po śmierci króla Konrada I 23 grudnia 918 r. zjazd możnych obradował aż przez kolejne pięć miesięcy, zanim ostatecznie wybrano nowym władcą Wschodnich Franków - księcia Henryka Ludolfinga. Oczywiście nie było pełnej zgody, królem obrali go jedynie Saksonowie i możni z Frankonii, przeciwni byli zaś Bawarowie, którzy królem ogłosili swego władcę - Arnulfa, celem bowiem było niedopuszczenie Saksona do władzy. Wybuchła krótkotrwała wojna domowa, ale ponieważ obie strony nie mogły odnieść zdecydowanego zwycięstwa (choć przewagę zyskiwał Henryk), postanowili wreszcie się pogodzić (921 r.). W zamian za uznanie Henryka królem, Arnulf uzyskuje tytuł "królewskiego brata" i dzięki temu staje się nietykalny, poza tym otrzymuje nowe nadania ziemskie. W ogóle zresztą Henryk I Ludolfing (zwany Ptasznikiem) prowadził politykę zgody i pojednania pomiędzy dotąd zwaśnionymi rodami wschodnio-frankońskimi. Kronikarz Ruotker pisał o tym w taki sposób: "Ludzi połączyła taka miłość, że nigdy chyba wcześniej w tak potężnym kraju nie panowała tak silna zgoda". Nowy król przebaczył wszystkim swoim wrogom (wielu obdarował nadaniami ziemskimi), ofiarował też Bawarom i Szwabom daleko idącą samodzielność. Jednak konflikty co jakiś czas oczywiście wybuchały (konflikt z królestwem zachodnio-frankońskim o przynależność Lotaryngii, ciągnący się od 911 r. czyli od zajęcia tej kraj przez Franków Zachodnich - można już powoli napisać "Francuzów", w 926 r. Lotaryngię odzyskał król Henryk dla swego wschodnio-frankońskiego państwa. W tymże też roku Henryk I nabył od króla Burgundii Rudolfa II, ową Świętą Włócznię, która miano ponoć przekuć bok Chrystusa - wierzono że jego posiadaczowi zapewni ona zwycięstwo)

Nasiliły się także walki ze Słowianami Połabskimi oraz z Węgrami (których ataki były wówczas prawdziwą plagą). Walki te były niezwykle krwawe (mordowano wziętych do niewoli jeńców, wraz z kobietami, jedynie dzieci uprowadzano w niewolę).  Rozpoczął wojny ze Słowianami w 928 r. najechał on i podbił kraj Hawelan, należący do Związku Wieleckiego Słowian Zachodnich, zdobywając ich główny gród - Branebór (który potem stał się Brenną a następnie Brandenburgiem). W 929 r. zaatakował kraj Dalemińców zdobywając ich główny gród Drazgę (Drezno), w tym też roku (4 września) rozbił w bitwie pod Łężynem (Lenzen) atak Wieletów, po czym zdobyto ten gród (wybito tam wszystkich mężczyzn, a kobiety i dzieci popędzono nago w niewolę, niemiecki historyk Waitz, tak pisał o tych walkach - "Nie znano litości, tylko zniszczenie lub niewola"). Walki były kontynuowane w kolejnych latach i tak w 931 r. następuje atak na Obodrytów, którzy szybko zostają pokonani, w roku następnym atak na Łużyczan i zdobycie grodu Libuszy (Liubusua, potem Luckau), twierdzę tę odzyska dopiero władca Polski - Bolesław I Chrobry w 1012 r. W 934 r. zaś, Henryk I podbił słowiańskich Wkrzan. W tymże też roku odniósł wielkie zwycięstwo w bitwie z Duńczykami pod Haithabu, którzy byli wówczas postrachem całej Zachodniej Europy. Zwycięstwo było tak wielkie, że Dania stała się wasalem Wschodnich Franków i musiała płacić coroczny trybut. Została też natychmiast poddana przymusowej chrystianizacji (którą kierował arcybiskup Hamburga-Bremy Unno), która trwała przez kolejne trzydzieści lat, aż w 965 r. chrzest przyjął książę Harald Sinozęby, syn Gorma Starego (którego w bitwie pokonał Henryk I) i Dania odtąd stała się oficjalnie krajem chrześcijańskim. 

Jednak zwycięstwa nad Słowianami i Duńczykami, nie mogły przesłonić klęsk, zadawanych Wschodnim Frankom przez Węgrów. Lud ten (częściowo spokrewniony z... Japończykami), przybył do Europy ze stepów Azji w 894 r. (pierwsze wejście do Marchii Panońskiej), w 896 r. zaś, dokładnie w sto lat po upadku Chanatu Awarskiego, na tych samych ziemiach Węgrzy pod przywództwem księcia Arpada, założyli własne państwo. Odtąd rozpoczął się ich grabieżczy najazd na Europę Zachodnią, który był równie straszny, co napady Arabów, Wikingów i Normanów. Do pierwszej bitwy Węgrów i Franków doszło 4 lipca 907 r. pod Preszburgiem, gdzie gdzie wojsko frankońskie zostało totalnie rozbite (poległo wówczas wielu możnych frankońskich, w tym biskupi Salzburga, Freising i Seben). Bitwa ta, była jednocześnie zagładą dla słowiańskiego Państwa Wielkomorawskiego, które odtąd przestaje istnieć, totalnie złupione przez Węgrów (najechali oni wówczas także Saksonię, uprowadzając w niewolę lokalną ludność). Po raz kolejny na wielką skalę uderzyli w 919 r. (już za panowania Henryka I) dochodząc do Renu w swych łupieżczych najazdach. Wyprawę tę powtórzono jeszcze w 924 i 926 r. po czym królowi Henrykowi udało się zawrzeć z Węgrami dziesięcioletni rozejm (miał płacić im coroczny trybut, w zamian ci mieli powstrzymać się od kolejnych napadów). W tym czasie (926-932) przeprowadzono wzmocnienie frankońskiej armii, oraz umocniono lokalne twierdze i klasztory (Hersfeld, Nową Korbeę, St. Gallen, Werlę i Merseburg). 


 HENRYK I LUDOLFING



Rozejm został zerwany przez Franków, na żądanie możnych i biskupów podczas synodu w czerwcu 932 r. Miano już bowiem dość opłacania się poganom, co uwidaczniało jedynie słabość państwa wschodnio-frankońskiego i Kościoła Rzymskiego. Żądano wojny z pogańskimi Węgrami i tak też się stało, posłowie węgierscy, domagający się corocznego trybutu, zostali oddaleni z kwitkiem, przygotowywano się więc na węgierski najazd. Miał on miejsce już na wiosnę 933 r. Węgrzy najechali na kraj Franków, łupiąc Tyryngię. Następnie podzielili się na dwie watahy i ruszyli na Saksonię oraz w kierunku Renu. Nad rzeką Unsrutą doszło do bitwy (15 marca 933 r.), Sasi wcielili do wojska wszystkich zdolnych do noszenia broni mężczyzn (nawet 13-letnich chłopców), zaś biskup Liutprand z Cremony, zagroził wszystkim, którzy będą próbowali uciec nie tylko śmiercią fizyczną (zagroził im torturami), ale także śmiercią duchową i ekskomuniką (mieli oni więc po śmierci jako zdrajcy trafić do piekła). Zaś król Henryk (sam zresztą niepiśmienny i nie potrafiący czytać), zagrzewał swych żołnierzy do walki mówiąc iż zmierzą się oni z "dziećmi Szatana", a zwycięstwo w tej walce przyniesie im, jako "dzieciom Bożym" nieśmiertelną chwałę. Być może właśnie pod wpływem tych argumentów, Frankowie odnieśli świetne zwycięstwo (kronikarz Flodart pisze że miało paść nawet 36 tys. Węgrów, choć liczby te są z pewnością znacznie zawyżone, mimo to wielu Węgrów potopiło się w rzece, podczas ucieczki).   

Henryk I zmarł w trzy lata po bitwie, w 936 r. ponoć kierując takie oto ostatnie słowa do swych synów: "Nie wadźcie się o przemijającą władzę i ziemskie godności, cała sława świata bowiem taki ma koniec. Szczęśliwy ten, kto gotuje sobie wieczne zbawienie". W chwili jego śmierci państwo Wschodnich Franków, rozciągało się od Szlezwiku na północy (przy czym Dania była oficjalnie krajem wasalnym Rzeszy wschodnio-frankońskiej), poprzez Lotaryngię i rzekę Mozę oraz Marnę na zachodzie, do ujścia Renu i Alp na południu (wraz z Marchią Panońską, dzisiejszą Austrią). Granice zaś na wschodzie dochodziły do posiadłości Słowian Panońskich (potem Węgrów), Wielkomorawian (potem Czechów, którzy już w 845 r. przyjęli chrześcijaństwo z Rzymu, ale realnie stali się krajem chrześcijańskim dopiero w czterdzieści lat później, co oznacza że w czasach króla Henryka I byli już schrystianizowani, a przez to podlegli arcybiskupstwu w Moguncji, nie posiadając nawet, aż do 973 własnego biskupstwa w Pradze). Między zaś Łabą a Odrą były zhołdowane słowiańskie plemiona, które potem zostały zamienione w frankońskie marchie (Marchia Billungów w 936 r., Marchia Wschodnia w 937 r. potem zaś marchie Łużycka i Północna w 966 r. powstałe po podziale Marchii Wschodniej). Kraj, pomimo zwycięstwa nad Słowianami, Duńczykami i Węgrami, był jednak wewnętrznie osłabiony i mocno wyludniony. Poza tym pomiędzy Frankami, Szwabami, Alemanami, Bawarami i Saksonami panowała ciągła zawiść i wzajemna niechęć. Następcą króla Henryka I, i drugim królem z dynastii Ludolfingów został jego syn - Otton I (który przejdzie do historii pod przydomkiem "Wielkiego"), urodzony na kilka dni przed śmiercią dziadka Ottona Dostojnego w 912 r.



        
CDN.
  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz