Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 15 stycznia 2019

CHRZEŚCIJANIE I ŻYDZI - Cz. XX

CZYLI JAK DOSZŁO DO PODZIAŁU?


PODSUMOWANIE ŻYDOWSKIEJ 

KULTURY I TRADYCJI RELIGIJNEJ

Cz. V


"TYLKO ŻYDZI SĄ LUDŹMI, 
GOJE NIE SĄ LUDŹMI, TYLKO BYDŁEM"

KERITOT (6b)
(TALMUD)

 


 RELIGIA MOJŻESZA

(CZYLI WIARA BYŁYCH NIEWOLNIKÓW)


 


 Ustanowienie nowej (mojżeszowej) religii wśród wyprowadzonego z egipskiej niewoli ludu (a raczej zbiorowiska najróżniejszych ludzkich mas i dołączających do nich po drodze grup nomadów), nastąpiło na górze Synaj. To tam miał Mojżesz otrzymać od Boga (po czterdziestu dniach) Dziesięć Przykazań, jakimi mieli kierować się w swoim życiu i postępowaniu wyprowadzeni z niewoli egipskiej Apiru (lub Habiru). Otrzymać je miał Mojżesz od istoty, która sama siebie nazywała: "Jestem, który Jestem" ("ehje aszer ehje"), który to pierwszy człon słowa "Być" - "Ehje", posłużył do sformułowania imienia tego bóstwa jako Jhwh (w skróconych formach także: Jhw, Jhh, Jw), odczytywane jako "Jahweh" (przy czym końcowe "h" jest nieme). W średniowieczu to imię zostanie też błędnie przetłumaczone na "Jehowa" (gdy chrześcijańscy dziejopisowie wpisali trzy samogłoski ze słowa "Adonaj" - "Pan" pomiędzy spółgłoski Jhwh). Hebrajczycy w starożytności nie używali jednak nazbyt często słowa: "Jahwe", zamieniając je właśnie na słowo: "Adonaj" ("Pan i tylko Pan jest naszym Bogiem", "Pan naszym Bogiem, Pan jest jeden"), bowiem w ogólnym przeświadczeniu uważano, iż poznanie czyjegoś imienia, powoduje iż ten, który je poznaje, zyskuje nad tą osobą magiczną władzę, dlatego też jasno zostało to zdefiniowane w Dekalogu: "Nie będziesz używał imienia Pana swego na daremnie". Problem polegał jednak na tym, że słowo "Jahwe"... nie było żadnym imieniem. Jahwe - było jedynie wymijającym stwierdzeniem, którego owa istota na górze Synaj przekazała Mojżeszowi, gdy ten zapytał o boże imię. Słowa: "Jestem, który Jestem", nie są imieniem, są stwierdzeniem: "nie twój interes jak mam na imię, ty masz tylko słuchać i wykonywać moje przykazania". Nasuwa się też od razu pytanie, kim w zasadzie była ta istota z Synaju, która tworzyła mnóstwo chmur (lub dymu?) uniemożliwiającego pozostałym Habiru dostanie się na górę, na której przebywał Mojżesz? Istota ta również doprowadziła do podpalenia krzewu, który tak naprawdę nie płonął (nie palił się), co na własne oczy miał ujrzeć Mojżesz.

Istota ta była także bardzo zazdrosna, a jednocześnie obawiająca się jakiegokolwiek kontaktu z ludem, który wybrała (o czym świadczą słowa skierowane do Mojżesza: "Nie będziesz mógł oglądać mojego oblicza, gdyż żaden człowiek nie może oglądać mojego oblicza i pozostać przy życiu"). W Biblii ową istotę nazywa się także: "Tym, który jest z Synaju", lub "Bogiem Synaju", lub "Bogiem, który przyszedł z Synaju". Teorie na temat pochodzenia owej istoty którą nazwano Jahwe, na razie sobie odłóżmy (powrócę do nich w dalszych częściach), teraz pragnąłbym jednak skupić się na samych wydarzeniach, związanych z objawieniem przez Jahwe owych "Dziesięciu Słów" (zwanych również "Dziesięciorgiem Przykazań"). Otóż w pierwszych czterech przykazaniach mowa jest o samym Bogu, o tym czego nie wolno i co należy czynić, czyli:

1) "Jam Wiekuisty, Bóg Twój, który cię wywiódł z niewoli egipskiej"

Czyli już w pierwszym przykazaniu mamy odniesienie do niezwykłości Boga, który to dopomógł Izraelitom (ludowi Habiru) opuścić nieszczęsną ziemię egipską, która była dla nich domem niewoli.


2) "Nie będziesz miał innych bogów, prócz mnie, nie stworzysz sobie bożków, ani wizerunków żadnych i nie będziesz się do nich modlił"

Drugie przykazanie jest jeszcze lepsze. Oto bowiem okazuje się że ów "Bóg z Synaju" jest bogiem niezwykle zazdrosnym i nieprzedstawialnym. Było to przykazanie bez precedensu w czasach antycznych, jako że każdy bóg danej społeczności zawsze był wyrażany w postaci fizycznej (czyli z reguły w postaci artystycznych przedstawień w formie posągów, figurek czy obrazów). Jahwe był więc bogiem zazdrosnym o własne uznanie (niczym celebryta o własną sławę w mediach i plotkarskich portalach). Był to bóg który więc płonął bezkompromisową, namiętną zazdrością i żądał dla siebie wyłączności. Można więc go nazwać kananejskim słowem: "El Kanna" ("Bóg zazdrosny").


3) "Nie wzywaj imienia Boga nadaremnie" 

To samo co wyżej, bóg zazdrosny, żądający wyłączności i obawiający się nie tylko bliższego kontaktu z ludem wybranym: "żaden człowiek nie może oglądać mojego oblicza i pozostać przy życiu", ale również niezwykle wrażliwym na punkcie własnego imienia (które notabene żadnym imieniem nie było) i jego powszechnego użycia.


4) "Pamiętaj o dniu sobotnim, abyś go święcił; przez sześć dni będziesz pracował, a dnia siódmego będziesz odpoczywał i niechaj odpoczywają dzieci twoje i służba twoje i stada twoje" 

Od razu należy sobie wyjaśnić - "Bóg z Synaju" był TYLKO i WYŁĄCZNIE bogiem ludu Habiru, czyli byłych niewolników, którzy pod wodzą Mojżesza opuścili Egipt i w żadnym razie nie miał być bogiem wszystkich ludzi na ziemi. Elitarność ludu Habiru ("Ludu Wybranego" i jego boga była tutaj niepodważalna, choć w czasach Mojżesza, jak również i w późniejszych (np. za rządów Dawida, Salomona i jego następców) ta elitarność nie była brana aż tak bardzo pod uwagę. Znaczy to że Żyd w czasach Mojżesza czy Salomona, mógł bez przeszkód spółkować z kobietą z innego plemienia i nie był za to karany, ani nie było to podstawą do jakiegokolwiek "splamienia rasy". Stało się tak dopiero z chwilą spisania ("Main Kampf") Tory a szczególnie "Księgi Powtórzonego Prawa", "odnalezionego" przez owych hitlerków - Ezdrasza i Nehemiasza i narzuconego Narodowi Wybranemu. Od tej chwili Izraelici mieli porzucić swoje obcoplemienne żony, porzucić dzieci poczęte z tych związków, odciąć się całkowicie od rodziny, od przyjaciół i zachować pełną czystość rasową, gdyż tak (według owych pojebów kapłanów) miał żądać "Bóg z Synaju", który miał się również określić bogiem: "Abrahama, Izaaka i Jakuba". Wracając zaś do wyjątkowości Jahwe, jako jedynie boga Izraela, świadczy o tym m.in taki fragment z Talmudu Babilońskiego.: "nie-Żyd, który studiuje Torę powinien zostać poddany egzekucji (...) Dla nas, dla Żydów, Tora została dana jako spadek, ale nie dla nich, dla innych narodów" - Sanhedrin 59a. Teraz wyobraźmy sobie co musiał znosić Jezus (Jego uczniowie i ich następcy), którego przesłanie skierowane było do całego świata i wszystkich ludzi na Ziemi, i stało w kontrze do przykazań "strażników czystości rasy panów". 

Kolejne przykazania odnoszą się już do kwestii typowo moralnych, choć... są powtórzeniem egipskich zasad, zawartych w wielu naukach pochodzących z tego kraju (podobnie zresztą jak i sam stan kapłański wśród Izraelitów także został całkowicie skopiowany z Egiptu - o tym jednak niżej):

5) "Czcij ojca swego i matkę swoją, a przedłużone zostaną dni twoje na ziemi" 

6) "Nie zabijaj"

7) "Nie bądź rozwiązłym"

8) "Nie kradnij"

9) "Nie będziesz składał fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu twemu"

Oczywiście dla Lewitów (kapłanów - strażników czystości rasy), bliźnimi byli tylko i wyłącznie Żydzi, cała reszta sprowadzała się do roli bydła ("Stosunek płciowy goja jest jak parzenie się zwierzęcia" - Sanhedrin 74b Tosefta, "Nasienie obcego jest nasieniem zwierzęcym" - Kutebot 3b Tofesta, "Płodzą się oni na kształt zwierząt" - Sanhedrin 74b Tezepoth, "Ciała gojów są pegarim, to jest w niczym nie różnią się od ścierwa zdechłych zwierząt" - Jore dea 337,1, "Przyrost naturalny gojów musi być drastycznie ograniczony" - Zohar 11,4b).


10) "Nie pożądaj domu bliźniego twego, ani niczego co do niego należy" 


Przykazania te, które Mojżesz miał objawić "Narodowi Wybranemu" na górze Synaj, były przykazaniami absolutnymi i bezwarunkowymi, nieznanymi wcześniej w historii innych narodów (obcymi także mieszkańcom Kanaanu, przed wkroczeniem tam post-niewolniczych grup imigrantów z Egiptu). Na czele tych przykazań "Bóg z Synaju" miał postawić wybranych ojców, którzy w sposób niezwykle rygorystyczny mieli przestrzegać ich wprowadzania w życie. Byli to kapłani z pokolenia Lewiego, zwani następnie Lewitami. Kasta, która miała wielokrotnie w historii Izraela okazać swą "mroczną stronę". 


 KAPŁANI - LEWICI

(EGIPSKIE KORZENIE SEKTY)




 Przedstawicielami pokolenia Lewiego (przyrodniego brata biblijnego Józefa), byli zarówno Mojżesz jak i jego brat Aaron. Istnieje przypuszczenie iż pokolenie Lewiego nie dotarło do Egiptu, w czasach, gdy zdążały tam inne "abrahamowe" ludy (tak jak pokolenia Rubena i Gada, zamieszkujące po wschodniej stronie rzeki Jordan, które to z pewnością nigdy w Egipcie nie były, podobnie zresztą jak i inne kanaanejskie społeczności Abrahama, które do Egiptu nigdy nie dotarły). Przykładem niech będzie tutaj postać niejakiego Labaja ("Człowieka-Lwa"), który najprawdopodobniej wywodził się z plemienia Habiru, i który żył w czasach, gdy plemię to przebywało już w Egipcie. Otóż Labaja miał zająć miasto Sychem (uczynił to z pomocą innych członków plemienia Habiru, którzy wciąż żyli w Kanaanie) i władał nim na długo, nim "Naród Wybrany" przybył z Egiptu. Ponoć pokolenie Lewiego miało osiedlić się w okolicach miasta Kadesz-Barnea (które było wschodnią bramą drogi do Kanaanu - z kierunku krain Midianitów, Edomitów i Moabitów, czyli z Arabii i znad brzegów Morza Czerwonego a konkretnie Zatoki Akaba, oraz miasta Esion Geber. Zachodnia droga wiodła zaś tzw.: "Królewską Drogą do Szur", wiodącą przez Pustynię Szur na Synaju do miasta Beer-Szeba i dalej drogą prosto ku Jerozolimie). Być może tak właśnie było, ale najprawdopodobniej też część przedstawicieli pokolenia Lewiego, również znalazła się w Egipcie (wraz z całym pokoleniem Józefa, które potem podzieliło się na pokolenia Efraima i Menassesa, efraimitą był np. Jozue), o czym choćby świadczy przypadek samego Mojżesza. Natomiast już po wyjściu z Egiptu, jego brat Aaron zostaje wybrany (przez "Boga z Synaju") na kapłana i odtąd jest tytułowany wręcz arcykapłanem. Tak rozpoczyna się era kapłańskiego pokolenia Lewitów (tytuł arcykapłana był w tym rodzie dziedziczony z ojca na syna).

Nim Mojżesz miał wyprowadzić lud Habiru z ziemi egipskiej (ok. 1270 r. p.n.e.), po prawie stu latach od osiedlenia się tam pierwszego plemienia Szosu (Apiru-Habiru), zostali przez faraona Ramzesa II Wielkiego osiedleni jako niewolnicy w ziemi Goszen, przy budowie miast królewskich Pi-Ramses i Pitom. Ziemia Goszen leżała na wschodzie Egiptu, tuż przy "Królewskiej Drodze do Szur" przechodzącej przez Synaj do Kanaanu. Nazwa "Goszen" jest oczywiście pochodzenia aramejskiego, ale kraj, w którym przyszło żyć i pracować plemieniu Habiru, odpowiada XIX nomowi Delty. Znajdowała się tam pradawna świątynia węża zwanego Imet, a także ruiny dawnej twierdzy Hyksosów - Awaris. Nom XIX był dość ubogi (w porównaniu chociażby z nomem XX leżącym na południu czy z niezwykle bogatym herakleopolitańskim nomem XVIII ze świątynią bogini Bastet w Bubastis) i przed powstaniem miast Pi-Ramzes i Pitom nie istniały tam żadne większe ośrodki miejskie (choć istniało np. miasto o nazwie Baal-Sefon, które ulokowane było na terenach bagnistych. Najprawdopodobniej mogło to być osiedle miejskie niewolniczego ludu Habiru, który przecież przybył z Kanaanu i wśród którego początkowo przed powstaniem monoteizmu "Boga z Pustyni", kult Baala był bardzo rozpowszechniony). Było to niewątpliwie celowym działaniem kolejnych władców Egiptu, którzy celowo niedbali o rozwój wschodniej Delty, jako dawnego ośrodka władzy "przeklętych hyksoskich najeźdźców". Dopiero więc w czasach XIX Dynastii ta polityka uległa zmianie, a przeniesienie stolicy kraju z Teb najpierw do Memfis a potem do Pi-Ramses, stało się powodem znacznej rozbudowy tego zaniedbanego regionu. 

To właśnie w Egipcie, Żydzi po raz pierwszy spotkali się z tak rozbudowanym panteonem bogów i bogiń, z tak rozbudowanym systemem kapłańskim, z taką ilością pieśni chóralnych ku czci bóstw, rad oraz nauk moralnych, przekazanych dla potomności. Przywódcy plemienia (czy raczej plemion) Habiru, przejęli więc nie tylko egipskie hymny, przysłowia i odniesienia (np. "Niech Bóg zważy mnie na szali prawdy, a pozna że jestem niewinny" - Ks. Hioba 31,6, fragment skopiowany z egipskiej wiary w pośmiertne ważenie ludzkiego serca na Wadze Prawdy). Takich przypadków jest więcej, prawie cała "Księga Przysłów" została skopiowana z dzieł egipskich. To samo "Pouczenia Mędrców". Nie przeszkodziło to jednak Żydom oczerniać wszystko, co było egipskie, jak choćby ten fragment z "Księgi Kapłańskiej" - "Wy wiecie z kim mieszkaliśmy w Egipcie i jak szliśmy między narodami, wśród których droga nam wypadła. Widzieliśmy ich obrzydliwości, ich posągi z drzewa i kamienia, ze srebra i złota (...) Niech nie będzie między wami żadnego (...) którego by serce się odwróciło od Pana, Boga Waszego, idąc służyć bogom tych narodów (...) Spadną na niego wszystkie przekleństwa zapisane w tej księdze, a Pan wymaże jego imię spod nieba" - Ks. Powt. Prawa 29 15-19). Zaś prorok Jeremiasz miał nawoływać lud Izraela: "To mówi Pan Zastępów, Bóg Izraela (...) Przyjdzie i podbije kraj egipski (...) Podłoży ogień pod domy bóstw egipskich, spali je lub wywiezie, oczyści z robactwa Egipt, jak oczyszcza pasterz z wszy swoje szaty (...) Połamie też stele Domu Słońca, który się znajduje w kraju egipskim, a domy bóstw egipskich zniszczy ogniem" (Księga Jeremiasza 43 10-13). Przestrzegał także Izraelitów: "jeżeli powzięliście zdecydowane postanowienie, by udać się do Egiptu, i pójdziecie, by się tam osiedlić, dosięgnie was tam, w ziemi egipskiej, miecz, którego się obawiacie, oraz głód, którego się lękacie, będzie szedł za wami nieodłącznie w Egipcie, tam też pomrzecie".

Oficjalna eliminacja wszystkiego, co było związane z Egiptem, była konieczna aby kapłani mogli stworzyć nowe społeczeństwo. Należy bowiem pamiętać, że ludzie, którzy pod przywództwem Mojżesza wyszli z ziemi Goszen do Kanaanu, nie byli ani jednym narodem, ani nawet ludem, który miałby jedną sprecyzowaną misję, jaką na początku mogła stać się wolność. Dochodziło przecież do częstych buntów już na Synaju. Wielu miało pretensje do Mojżesza że wiedzie ich na pewną śmierć (choć przecież sami do niego dołączyli z własnej woli, z chwilą gdy faraon zezwolił im opuścić Egipt). Mawiano że w Egipcie przynajmniej mieli co jeść, a na pustyni wszyscy pomrą z głodu i pragnienia. Chciano nawet obalić Mojżesza i na jego miejsce wybrać innych naczelników, którzy... zaprowadzili by ich z powrotem do Egiptu. Z takimi ludźmi nie można było budować nowego społeczeństwa, to było niemożliwe. Dlatego też w Biblii mamy informacje iż Mojżesz przez czterdzieści lat tułał się z nimi po Synaju, nim mogli oni wejść do ziemi Kanaan. Chciał bowiem aby wymarło pokolenie pamiętające niewolę, pokolenie które gotowe było na powrót pod egipski but, byle tylko otrzymać stałe pożywienie. Tacy ludzie nie stworzyliby nowego narodu (jak pisał Roman Dmowski: "Niewola wychowuje niewolników. Niewolnicy bywają albo ulegli i posłuszni, albo zbuntowani. Zbuntowani potrafią szukać zemsty na swych panach, ale nie umieją walczyć o wolność ani żyć w wolność: pozostają zawsze niewolnikami"), narodu, które obmyślili sobie utworzyć (wzorując się na egipskich przykładach) kapłani z rodu Lewiego - ludzie, którzy kilka wieków później staną się prekursorami rasistowskiej ideologii "Rasy Panów", każącej za "zhańbienie rasy" z obcoplemieńcem, natychmiastową śmiercią. Przejdźmy zatem teraz do religii nowo przybyłych osadników Habiru, już w samym Kanaanie (plus kilka informacji na temat samego - prawdziwego a nie zmyślonego na potrzeby propagandy religijnej w czasach późniejszych -  podboju Kanaanu).    



CDN.



 PS: W związku z ostatnimi wydarzeniami, w wyniku których został zamordowany prezydent Gdańska - Paweł Adamowicz, chciałbym złożyć szczere kondolencje rodzinie i bliskim pana prezydenta Adamowicza. Był to polityk, z którym zupełnie się nie zgadzałem, uważałem wręcz że to co robi w Gdańsku (to oddalanie Gdańska od Polski, promocja wszystkiego co było związane z tzw.: "Wolnym Miastem Gdańskiem" z czasów międzywojennych, oraz propagowanie ściągania do Polski muzułmańskich nachodźców i inne tego typu projekty), jest wybitnie szkodliwe. Ale nie czas teraz na to. Polityka to polityka, a zginął człowiek i jest mi tak po ludzki, zwyczajnie żal. Nikt nie zasłużył sobie na tak beznadziejną śmierć (swoją drogą ja zachodzę w głowę gdzie w ogóle była ochrona? Przecież to jakaś kpina! Facet wchodzi sobie na arenę na której odbywa się gdańska gala Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, z nożem w ręku i nikt nic nie robi? Owsiak skacze i liczy pieniądze, inni też się bawią i tańczą w rytm muzyki, a tu umiera człowiek, trzykrotnie ugodzony w serce i płuca. Ja tego nie pojmuję? Nie pojmuję tej głupoty organizatorów tego przedsięwzięcia, jak można być pozbawionym wyobraźni, aby pozwolić wejść na podium człowiekowi, który w dłoni trzyma nóż. Gdzie była ochrona? Dlaczego nikt nie sprawdził tego zamachowca (który po morderstwie w ogóle nie uciekał, tylko podskakiwał na scenie, ciesząc się i wykrzykując jakieś bzdury). Potrafi się ludziom odbierać butelki z napojami, a nie potrafi się skontrolować gościa z nożem. Zresztą on miał ponoć również plakietkę z napisem: "Media". Skąd ją miał? Kto mu ją wydał? Przecież załatwienie takiej plakietki nie odbywa się z dnia na dzień i dotyczy to tylko dziennikarzy. Kpina, totalna kpina - zginął człowiek wręcz na własne życzenie organizatorów. Dlaczego bowiem impreza nie była wcześniej zgłoszona jako masowa? Dlaczego nie chciano tam żadnej policji? Dlaczego ochrona w ogóle nie zareagowała, a pierwszą osobą, która obezwładniła mordercę był ktoś z obsługi technicznej. 

To kpina, która woła o pomstę do nieba i mam nadzieję że była to tylko i wyłącznie głupota organizatorów, bo jeśli nie... jeśli to było zaplanowane morderstwo (a już widać kto próbuje na tym morderstwie budować kapitał polityczny, ponownie dzieląc Polaków). Nie chcę nawet o tym myśleć (choć wiele poszlak wydaje się bardzo prawdopodobnych). Ale nie o tym. Zginął Człowiek. Nieważne teraz kim był i jakie miał polityczne poglądy - po prostu Człowiek. Dlatego jest mi go żal, tak po prostu żal. Chciałbym naprawdę aby ci wszyscy, którzy tera obrzucają się botem, zastanowili się - wszyscy jesteśmy Ludźmi, jesteśmy Chrześcijanami, jesteśmy wreszcie Polakami. W naszej kulturze istnieje szacunek do śmierci, która przecież nikogo z nas nie ominie - ale nie jest też niczym niezwykłym, choć zawsze żal gdy ktoś ginie (w tak głupi sposób) bądź po prostu umiera. Dlatego bardzo bym sobie życzył, aby wszyscy ci, którzy teraz obsypują się błotem nad ciałem jeszcze niepochowanego prezydenta Adamowicza, lepiej po prostu... pomodlili się za Niego i za jego Rodzinę, która musi teraz przeżywać istne katusze. Poza tym nie dajmy się podzielić, komuś bardzo zależy aby w Polsce powstały dwa, zwalczające się plemiona. Pokażmy że to odrzucamy, że nasza kultura, nasza tradycja i ten szacunek przed Nieuniknionym jest silniejszy od jakichś małostkowych emocji. Nie twórzmy sztucznych podziałów - stańmy się jednością (tak jak to było chociażby po śmierci papieża Jana Pawła II), wbrew wszystkim nienawistnym głosom polityków jednej czy drugiej opcji, zjednoczmy się jako Ludzie, Chrześcijanie i jako Polacy.


 "CZEŚĆ PAMIĘCI PREZYDENTA 
PAWŁA ADAMOWICZA" 

 








  

6 komentarzy:

  1. Kilka zastanawiających rzeczy dotyczących śmierci Pana Adamowicza:
    https://robertbrzoza.pl/post/smierc-pawla-adamowicza-cos-tu-nie-gra

    Pozdrawiam, Justyna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawe, a tak poza tym to dawno Pani tutaj nie było!?

      Usuń
  2. Kiedy dalszą część? Bo narazie to tylko o samych źydach jedziesz.

    OdpowiedzUsuń
  3. Talmudu to ty w rękach nie miałeś, tylko bezmyślnie powtarzasz antysemickie brednie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uważasz że gdzieś napisałem nieprawdę? Gdzie? I o jakim antysemityzmie Ty piszesz?

      Usuń