Łączna liczba wyświetleń

piątek, 11 stycznia 2019

PIERWSZA MIŁOŚĆ LEOPOLDA STAFFA

MŁODZIEŃCZY ROMANS



ALICJA MAJEWSKA 
"GDZIE CI ARTYŚCI SZALENI?"




"Baby, ach te baby" - jak śpiewał jeszcze przed wojną Eugeniusz Bodo, a potem niezapomniany duet Andrzej Zaucha i Ryszard Rynkowski. Jakąż bowiem potężną moc dzierży w sobie płeć piękna, że nawet najtwardsi, najwięksi mężczyżni są przy kobietach, niczym małe, pluszowe zwierzaczki ("tęgi chłop, co jedną ręką łamie sztaby, względem baby jest tak jak dziecko, całkiem słaby"). Rzadko który facet jest w stanie sprostać urokowi i powabom niewieściego ciała, całego tego seksapilu (jak również śpiewał Eugeniusz Bodo w piosence Sex appeal: "Wy jesteście mocni, silni, my - słaba płeć. Lecz my mamy coś, co wyście wy chcieli mieć. Co jest warta wasza siła, wasza pięść i twarda dłoń, my kobiety, choć słabiutkie, mamy na was jedną broń - sex appeal to nasza broń kobieca, sex appeal to coś, co was podnieca"). Dziś więc pragnę zaprezentować gorące uczucie, jakim zapałał do pewnej dziewczyny, jeden z największych twórców polskiej poezji (zwany wręcz "pomnikiem polskiej poezji"), niejaki Leopold Staff. Leopolda Staffa całe pokolenia czytelników poezji zapamiętały jako starszego pana z bródką na fotografii w szkolnym podręczniku. Niektórzy jeszcze pamiętali że powojenne lata rodzina Staffów spędzała u księdza Antoniego Boratyńskiego w Skarżysku-Bzinie (dziś Skarżysko-Kamienna), i że na tej plebanii Leopold Staff zmarł 31 maja 1957 r. Ale przecież Leopold Staff nie zawsze był starszym panem z bródką. Kiedyś miał lat 22 i studiował na Politechnice Lwowskiej, gdzie w Czytelni Akademickiej poznał Adama Młodnickiego - brata Maryli Wolskiej, głośnej i uznanej poetki "Młodej Polski". 

Leopold Staff przyszedł na świat 14 listopada 1878 r. we Lwowie. Urodził się w spolonizowanej rodzinie Czechów (jego ojciec - Frantisek Staff, był prezesem "Ogniska czeskiego" we Lwowie). W latach 1897-1901 studiował prawo, potem filozofię i romanistykę na Uniwersytecie Lwowskim. Po ukończeniu studiów trochę podróżował po Europie, a swój pierwszy tomik poezji wydał właśnie w roku 1901, a były to: "Sny o potędze". Nim jednak do tego doszło, jeszcze podczas studiów, młody Leopold Staff zakochał się w pięknej dziewczynie, którą nazywano "Białką", z którą wdał się w krótki, lecz płomienny (platoniczny) romans (notabene, w wydanym rok później tomiku "Sny o potędze", przewijają się rozterki jego duszy, tak jakby rozpaczał nad utraconą niedawno miłością). Jak doszło do owego romansu? Jak już wspomniałem, Leopold Staff zaprzyjaźnił się z Adamem Młodnickim, który często zapraszał go do domu swojej siostry Maryli Młodnickiej (potem Wolskiej), która mieszkała na lwowskim Zaświeciu. Przyjaźń Staffa z Młodnickim i znajomość z Marylą Wolską (już wówczas, czyli w owym 1900 r. była zamężna), pozwoliły mu często spędzać czas w jej posiadłościach - na Zaświeciu, w Perepelnikach i na Storożce. Perepelniki, dokąd po raz pierwszy zawiozła Staffa Wolska w lipcu 1900 r., położone były koło Zborowa i były majątkiem rodziny matki Wacława Wolskiego (męża Maryli Młodnickiej/Wolskiej) rodziny Pokutyńskich. 


ANDRZEJ ZAUCHA i RYSZARD RYNKOWSKI
 "BABY, ACH TE BABY"

 

Atmosfera starego dworu, pełnego pamiątek i tradycji, bogactwo nowych wrażeń oraz oczywiście miłość do poznanej tu dalekiej krewnej Wolskich, dziewczyny o wybitnej urodzie i dużym wdzięku - Halki Hubickiej, zwanej właśnie "Białką" - sprzyjały kształtowaniu się poezji Staffa. Halka była pierwszą miłością Staffa, pierwszym też jego rozczarowaniem i pierwszym zerwaniem. Jakaż kryje się za tym tajemnica? Tego niestety nie wiadomo, natomiast wiadomo, że Staff bardzo też lubił ową panią domu - Marylę Wolską, która była starsza od niego o kilka lat. Ta prawie trzydziestoletnia dama, traktowała Staffa trochę jak swego protegowanego i troskliwie patronowała jego karierze (na prośbę Wolskiej, jej ciotka Melania Padlewska sfinansowała wydanie debiutanckiego tomu poezji Staffa, czyli właśnie "Snów o potędze" - 1901 r. Choć tak naprawdę była to tylko pożyczka, którą Staff miał spłacić w roku 1909, ale najprawdopodobniej nie spłacił całej pożyczonej przez Padlewską kwoty 400 koron, gdyż już w roku 1906 jego stosunki z rodziną Wolskich uległy definitywnemu zerwaniu). Wróćmy jednak do owej Halki Kubickiej (która była współwinną pogorszenia się jego stosunków z Wolskimi). W roku 1900, Halka miała 14 lat i właśnie kończyła Szkołę Wydziałową im. Konarskiego w Krakowie. Beata Obertyńska w swoim wspomnieniu: "O Staffie i Białce" pisze: "Było to stworzenie przedziwnie urokliwej urody. Smukłe, zgrabne, o szklistych, długich dość wiotkich warkoczach, przejrzyście białe i kruche. Oczy jej zostawiły mi z dzieciństwa wspomnienie czegoś niesłychanie świetlistego i czystego do dna. Nad wiek wyciągnięta i jaj jej siostry anemiczna, miała własny wdzięk giętki, płochliwy i zabawnie sprzeczny z przyczajonym tuż za białą skórą humorem".

Z relacji Obertyńskiej (opublikowanej w latach sześćdziesiątych na łamach londyńskich "Wiadomości") wyłania się osóbka nadzwyczaj ciekawa i rezolutna. "Halka chłonęła świat całą osobą" - pisze Obertyńska - "Czytała bez pamięci i to jak na swoją jeszcze zieloną młodość wcale, wcale wybrednie, a wszystko przeczytane przeżywała za romantyczną wrażliwością, aby nie powiedzieć - egzaltacją. Kochała poezję; wcale muzykalnie rozbrzęczeć się umiał pod jej palcami stary klawikord w salonie, a w zabawnym kontraście ze swoją wysokopienną sylwetką miała w śpiewie niski matowy alt". No - po prostu nic tylko się zakochać. Obertyńska pisze o halce tak, jakby sama była w niej zakochana. Czy jednak młody Staff tak naprawdę kochał Halkę? Chyba tak, bo po powrocie z gościny u Wolskich udał się do Krakowa, aby rodzicom Białki oświadczyć się o jej rękę. Spotkało go tam ciężkie rozczarowanie. Środowisko Hubickich okazało się ponure i biedne. Zapijaczony ojciec dziewczyny postawił przed poetą warunki trudne do spełnienia, które sprowadzały się do: przyjęcia stałej posady gdzieś w urzędzie lub na poczcie i zakończenie pisania wierszy, czyli innymi słowy tzw.: stabilizację życiową, nad którą jednak poeta wcale nie myślał. Dlatego też Staff przeraził się tego środowiska, obowiązków, wymagań i zrezygnował z małżeństwa. Wolał mariaż z muzą poezji. 


EUGENIUSZ BODO
"SEX APPEAL"


Jak nastąpiło zerwanie? Trudno dociec. W każdym razie Pawlikowski pisze w swoich pamiętnikach, że zerwanie było brutalne: "Białka była ugodzona śmiertelnie, szukała śmierci i została już półprzytomna do końca smutnego życia". Wyszła wprawdzie za mąż za niejakiego Szmydta, ale nie wiadomo nawet czy dochowała się z nim dzieci. Cała ta historia mocno oburzyła Marylę Wolską. Potem jednak Staff napisał do niej długi list, w którym się kajał i tłumaczył i Wolska mu w końcu  przebaczyła. Natomiast bardzo ostro oceniła postępek Staffa Melania Padlewska (ta właśnie, która sfinansowała wydanie "Snów o potędze"). W liście do Wolskiej z lipca 1902 r. pisała: "Przyjechała z nami Białka, którą uprzedziłam, , że nie tylko Staffa, ale żadnego, a żadnego mężczyzny postanowiłam nie przyjmować oburzona łatwością jej do romantycznych uczuć. Odpisała mi na to pokornie, a smutno i tym mnie tak rozbroiła, że podwójnie mi jej żal, a złość za to cała dostała się samemu Staffowi, który okazał się dekadentem bez czci i wiary, bez skrupułu nadużywający wiary ludzkiej - lekceważąc sobie zawód młodego, prostego serca. Pisała Białka, że raz tylko w życiu można tak zbłądzić wiarą w czyjąś prawość i istotnie znać po niej, że cierpiała i młodość serca zostawiła za sobą. Ładna jest zawsze, ale inaczej - wyraz zrobił się jej jakiś twardy i surowy, oczy wpadły głęboko - uczyła się daw lata w konserwatorium - gra lepiej i śpiewa dość silnym altem, ale bez uczucia - nie trafiła mi jej muzyka do gustu. Starsze jej siostry, a nawet i młodsza od niej, poszły do obowiązku jako bony - jedna gotuje się zdać egzamin kwalifikacyjny na nauczycielkę ludową - biedne istoty, w domu piekło i nędza razem, a drobiazgu pozostało tam jeszcze sześcioro. Czy to nie zbrodnia w takie smutne środowisko wnieść jeszcze upokorzenie i zawód - czy to nie plama na zwykłym człowieku? Cóż dopiero na poecie. Takiej poezji znać nie chcę i nie lubię jej tak, że nic Staffa i jemu podobnych nigdy do rąk nie wezmę".

Jak widać starsza pani rozeźliła się nie na żarty. Trudno się jednak temu dziwić, Białka była jej daleką kuzynką i być może wyswatanie dziewczyny leżało w rodzinnych planach, które kapryśny poeta tak brutalnie zburzył. Niestety - brutalnie. Okazało się bowiem, że Staff napisał co prawda wzruszający list do Wolskiej, w którym się tłumaczy, ale po dwóch latach napisał list do jej brata Adama Młodnickiego. W liście tym Staff drwi sobie z dziewczyny i jej nieszczęścia. Wolska ten list zniszczyła wyjaśniając motywy takimi słowami: "Podły, nikczemny, cyniczny list o Białce. Powstał dopiero za dwa lata i moja rzecz, aby jego treść nigdy do niej nie dotarła. Niech ma bodaj dziewczyna wspomnienie piękne, o brud się nie otrze". Był to początek 1906 r. i od tego momentu (jak pisze Pawlikowski): "stosunek do Staffa stał się lodowaty. Dlatego też wszystko co od niego pochodziło, traktowała (Wolska) z uprzedzeniem i nieufnością". I tak oto młody poeta stracił za jednym zamachem uczucia dwóch kobiet - Białki i Maryli Wolskiej. Oczywiście cała ta opowieść jest relacją jednej tylko strony - rodziny Wolskich. Kto wie jakie by w niej uwzględnił elementy sam główny oskarżony. Przecież dwóch najważniejszych listów, stanowiących koronne dowody nikczemności poety - nie znamy. Jeden zniszczyła Wolska, drugiego (w którym Staff tłumaczy swoje racje) jeszcze w latach sześćdziesiątych spadkobiercy zbiorów Pawlikowskich nie pozwolili opublikować. Nie wiadomo też jakie dokładnie warunki stawiał poecie zapijaczony ojciec dziewczyny, a był to przecież koniec starego i początek nowego wieku (fin de siecle) i tego rodzaju żądania miały moc obowiązującą.

Nie wiadomo też czy uszczęśliwiając zakochaną dziewczynę i przyjmując "warunek stabilizacji" - młody Staff nie zdradził by muzy poezji i pozbawił polską literaturę kilku najpiękniejszych kart. Po prostu zbyt mało wiemy dziś, o tym co się naprawdę wydarzyło ponad sto lat temu w sercach i duszach dwojga młodych ludzi. Ale myślę że warto było opowiedzieć tę historię, choć na niektóre pytania nie ma i pewnie nigdy nie będzie odpowiedzi.    


 LEOPOLD STAFF




ACT 447 IS NOT APPLICABLE AND NEVER

WILL APPLY TO POLAND



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz