DOŚWIADCZENIE "ŚMIERCI"
I RELACJA Z ŻYCIA ZAPOMNIANEJ
EGIPSKIEJ KSIĘŻNICZKI
ŻYJĄCEJ NA ZIEMI
ok. 3 400 lat temu
Kontynuacja historii zapomnianej księżniczki o imieniu Telik-ha Ventiu, córki obalonego króla Babelu - Kurigalzu I, która w wieku ok. 15 lat, w 1374 r. p.n.e. (zarówno data, jak i nazwa jej ojca nie jest uwzględniona w tej relacji i pochodzi jedynie z mojej własnej dedukcji, opartej na fakcie obalenia króla Kurigalzu I przez uzurpatora Kadaszman-Enlila I właśnie w 1374 r. p.n.e., a ponieważ Telik-ha Ventiu była młodsza, zarówno od faraona Nebmare Amenhotepa III jak i jego królewskiej małżonki - Teye, musiałaby więc trafić do haremu egipskiego władcy mniej więcej w tym właśnie czasie), znalazła się w Egipcie i weszła do haremu faraona Amenhotepa III, jako jedna z jego żon.
Księżniczka Telik-ha Ventiu (ustami kobiety o pseudonimie "Rosemary", będącej jasnowidzącym medium - co potwierdził dr. Wood i egiptolog o nazwisku Hulme, którzy zarejestrowali jej słowa, a następnie zbadali je pod względem fonetycznym i egiptologicznym, gdyż kobieta posługiwała się zdaniami, których nawet oni do końca nie rozumieli. Ostatecznie wykluczyli też jakiekolwiek oszustwo, gdyż nagrane na taśmie słowa były niczym innym, jak wymarłym już językiem staroegipskim, którego owa skromna nauczycielka z angielskiego Blackpool znać nie mogła, a przynajmniej nie w takiej ilości, pozwalającej jej swobodnie składać zdania) nie mogła nawet marzyć o bezpośredniej konfrontacji z królową Teje, w walce o względy faraona Nebmaatre Amenhotepa III. Ona sama była bowiem nikim - córką jakiegoś obalonego władcy Babilonu, pełniącą wówczas posługę "panny świątynnej" w przybytku Amona-Re w Karnaku (Teby). Natomiast królowa Teje, to nie tylko oficjalna małżonka władcy i matka następcy tronu, ale również: "Wielka Małżonka Królewska" oraz "Boska Małżonka Amona-Re". Co prawda niektórzy twierdzili że jej ojciec - Juja, kapłan boga Mina - nie był w pełni Egipcjaninem i że jego ojciec prawdopodobnie pochodził z Syrii lub Palestyny (są też i tacy historycy, którzy to właśnie w postaci Juji upatrują biblijnego Józefa, syna Jakuba, sprzedanego przez braci do egipskiej niewoli, który potem zyskał ogromną przychylność faraona - dzięki umiejętności przepowiadania przyszłości - i stał się jego prawą ręką, zyskując przy tym olbrzymią władzę. Nie jest to jednak prawda, gdyż [najprawdopodobniej] pierwowzorem Jakuba był albo niejaki Aper-El - wezyr królewski, żyjący za czasów rządów Amenhotepa III, albo też Ben-Azen, podczaszy faraona Merenptaha - syna i następcy Ramzesa II Wielkiego z XIX Dynastii - mnie się wydaje bardziej prawdopodobna pierwsza postać. Obaj bowiem wywodzili się z ludu Habiru [Apiru - Ibri] lub też Szosu. Pierwszy termin oznacza w języku staroegipskim "Zakurzonych" lub "Pokrytych Piaskiem", czyli lub koczowników z pustyni. Drugi zaś, znacznie późniejszy termin - który pojawił się dopiero za rządów faraona Mencheperre Totmesa III, czyli w połowie XV wieku p.n.e. - oznacza ruchliwych wojowników, pochodzących ze stepów Negebu, których często wcielano do egipskiej armii [był to oczywiście lud późniejszych Hebrajczyków, których Mojżesz miał wyprowadzić "z ziemi egipskiej, z domu niewoli"]. Nic więc dziwnego że tacy ludzie potrafili robić również kariery urzędnicze w egipskiej administracji i na królewskim dworze).
W każdym razie królowa Teje pochodziła z bardzo wpływowej, egipskiej rodziny. Jej ojciec pełnił funkcję kapłana boga Mina (najprawdopodobniej w świątyni w Ipu, które to miasto w czasach greckich otrzymało nazwę - Panopolis, a dziś zwie się Achmim, w IX nomie Górnego Egiptu), oraz nosił tytuł: "Boskiego Ojca", zaś matka Teje - Czuja, była przełożoną "Panien Świątynnych" w haremie fallicznego Mina (również w Ipu). Zaś brat królowej - Aanen, był Drugim Prorokiem Amona-Re w Tebach królewskich, a także "Wielkim Widzącym" (czyli kapłanem-wieszczem, przepowiadającym przyszłość) w świątyni boga Atuma w Lunu (Heliopolis) - "Mieście Słońca" w XIII nomie dolnoegipskim. Rodzina królowej zajmowała więc kluczowe stanowiska w państwie, więc w żaden sposób Telik-ha Ventiu nie mogła z nią konkurować o względy faraona. Oczywiście, należała do jego haremu i wielokrotnie spędzała z nim czas sam na sam (to zapewne zrodziło zazdrość Teje, jeśli nawet nie o samego władcę, to z pewnością o wzglądy, jakimi mógł obdarzyć inna kobietę), ale nie miało większego znaczenia, tym bardziej że "Rosemary" wielokrotnie podkreślała, że Amenhotep III był całkowicie podporządkowany swej małżonce i sprawiał wrażenie bezwolnego - "Miała na niego znaczący wpływ. On był zmęczonym człowiekiem i znajdował pocieszenie w tym, co mu mówiła", choć jednocześnie przyznawała: "Był mądry, sprytny, łagodny i delikatny i tylko brakowało mu odwagi, ale był sam, został opuszczony". Królowa Teje początkowo opiekowała się Telik-ha Ventiu, co ona sama też przyznaje (ustami "Rosemary"): "Byłam młoda, ale ją kochałam. Była dla mnie taka dobra. Adoptowała mnie i oficjalnie uczyniła ze mnie swoje dziecko. W ten sposób stałam się naturalizowaną Egipcjanką". Kiedy więc i w jakich okolicznościach doszło do wybuchu konfliktu pomiędzy tymi dwiema kobietami?
Według tego co mówi "Rosemary", konflikt ten miał przede wszystkim podłoże religijne, gdyż Telik-ha Ventiu, będąca córką króla Babelu, przekonywała Amenhotepa również do swych rodzimych wierzeń. A należy pamiętać, że w tamtym czasie panowała w Egipcie (przeżywającym swój "Złoty Wiek") prawdziwa moda na "orientalizm", co w ówczesnych realiach oznaczało przede wszystkim pożądanie wszystkiego, co nie egipskie. Dotyczyło to zarówno mody (fryzur, strojów, toalety), obyczajowości, jak i przede wszystkim obcych kultów - które zyskiwały wówczas w Egipcie wielką popularność. Znudzeni sobą i wciąż pożądający nowości dworacy króla Amenhotepa - w kraju, który od prawie stu lat był polityczną, militarną, ekonomiczną i kulturową potęgą w całym regionie, ciągnącym się od Eufratu na północy aż do po V kataraktę Nilu na południu - wprost pożądali wszelkich nowinek, traktując je jak coś niesamowicie fascynującego i ponownie pobudzającego ich duchowo do życia. Co prawda egipscy kapłani starali się walczyć z nowymi kultami (głównie tymi z Mitanni, choć oczywiście nie tylko), ale ta walka nie była ani jednolita, ani też konsekwentna (tym bardziej że wielu kapłanów, np. tych z Heliopolis, otwarcie wspierało obce kulty tylko po to, aby tym samym osłabić dominującą pozycję kapłanów Amona-Re z królewskich Teb). Według tego co twierdziła "Rosemary", królowa Teje stała zaś na stanowisku utrzymania władzy tebańskiego kleru i starej, egipskiej religii (oczywiście chciałbym być dobrze zrozumiany - nowe kulty przyjmowały się głównie wśród arystokratów dworskich bądź prowincjonalnych, zaś egipski lud wciąż kultywował swoją starą religię przodków - notabene tę samą religię, która zabraniała mu ujrzenia wizerunków własnych bóstw świątynnych, poza kilkoma wybranymi świętami, gdy figurka boga przemierzała Nil na "Świętej Barce". Do świątyń zaś lud wejść nie mógł - ofiary dla boga i dary dla świątyni zostawiano na dziedzińcu i tam też oczekiwano na modły, które z reguły odprawiali dla ludu kapłani niższego rzędu).
Tak więc Teje była przeciwniczką rozprzestrzeniania się nowych kultów, zaś Telik-ha Ventiu miała (ustami "Rosemary") stwierdzić, mówiąc o królowej: "Bała się Nowej Religii. Nienawidziła niczego nowego i trzymała się starych rytuałów. Nawet na dworze nie miała nowych pomysłów". Prawdziwą furię Teje miała wywołać informacja, że Telik-ha Ventiu doradzała jej małżonkowi, by ten osobiście przyjął i zaakceptował kulty babilońskie lub syryjskie. "Rosemary" twierdzi, iż gdyby ojciec wsparł swego syna i następcę - Nefercheperure Amenhotepa IV (Echnatona) w dziele wprowadzenia reformy religijnej jeszcze za jego życia, los Egiptu z pewnością potoczyłby się zupełnie inaczej: "Nadal twierdzę, że gdyby moc królowej została usunięta i gdyby młody Ak-he-na-ton został otoczony zwolennikami, dalsza historia Egiptu byłaby inna, nie sądzę też by imperium upadło". Faraon nie miał jednak odwagi i choć prywatnie oddawał się nowym kultom (jego pałac w Malgatta - po zachodniej stronie Teb - był przepełniony wizerunkami innych bóstw, szczególnie zaś Atona - aryjskiego boga wywodzącego się z Mitanni, zaś jego okręt nosił prowokacyjną nazwę "Horyzont Atona"), to jednak nie potrafił oficjalnie wystąpić przeciw potędze kleru Amona-Re. Co prawda kult Atona (czyli ten główny solarny aryjski kult, jakim to Echnaton pragnął zastąpić dotychczasową egipską religię) znany był w Egipcie od czasów dziada Amenhotepa III - Aaacheperure Amenhotepa II, urodzonego w Memfis - mieście boga Ptaha, leżącego nieopodal Heliopolis (skąd znacznie bliżej było do Palestyny, Syrii czy nawet za Eufrat, do Mitanni, niż z odległych południowych Teb), który jako pierwszy w rodzie zaczął na poważnie podważać dominującą pozycję kleru Amona-Re (choć jedynie w taki sposób, iż wielbił trójcę bogów: Amona, Re i Atuma - zaś centrum kultowym tego ostatniego boga-kreatora, który w wyniku samogwałtu miał stworzyć pierwszą parę bogów - było właśnie Heliopolis, miasto, które Amenhotep II szczególnie umiłował i upiększył). Podobnie postępował ojciec Amenhotepa III - Mencheperure Totmes IV (który jeszcze będąc następcą tronu, odkopał Wielkiego Sfinksa, przysypanego piaskami pustyni i od tej chwili wyznawał wiarę w Sfinksa-Harmachisa - boga blisko związanego z religią heliopolitańską). Nic więc dziwnego że Amenhotep III tak gładko przyjął wiarę w innych bogów, skoro był już trzecim pokoleniem, które próbowało osłabić wpływy Teb i tutejszego Amona.
Właśnie - osłabić, a nie zniszczyć, co też starał się uczynić Echnaton i co mu się ostatecznie nie udało, jako że kler Amona-Re miał bardzo silne poparcie w niższych warstwach społecznych, a lud nie godził się na żadne "eksperymenty" religijne i po prostu dokonał siłowego zniszczenia kultu Atona oraz wymordowania jego kapłanów (i to jest jeden z nielicznych przykładów egipskiej zaciętości religijnej, gdyż z reguły Egipcjanie byli bardzo tolerancyjni nawet dla tych obcych kultów, które próbowały wdzierać się do ich własnej religii). Nie wiadomo dokładnie, czy Telik-ha Ventiu radziła królowi Amenhotepowi, aby obalił tebański kler Amona (tym bardziej że sama była panną świątynną w świątyni Ipet-Sut w Karnaku). Mimo to jej determinacja musiała zostać zauważona przez królową Teje, która uznała tę dziewczynę za niebezpieczną i ostatecznie postanowiła się jej pozbyć. Z tym oczywiście nie było żadnych problemów, gdyż Telik-ha Ventiu została utopiona w Nilu, wraz z inną panną świątynną, swoją przyjaciółką - Volą, przez kapłanów z Karnaku, a Teje miała ogromny wpływ na owych kapłanów i łatwo jej przyszło przekonanie ich do uśmiercenia babilońskiej księżniczki, jako niebezpiecznej - bo mogącej zdobyć wpływ na króla - obcej heretyczki. Tak oto zakończyło się życie Telik-ha Ventiu i relacja "Rosemary" dobiegła końca, a wraz z nią końca dobiegł również i ten temat. Co zaś się tyczy Amenhotepa IV (Echnatona) i jego reformy religijnej, to wrócę do niej jeszcze w innych tematach, które już rozpocząłem. Pożegnam się więc (fonetycznie rozpisanym na współczesne znaki) staroegipskim słowem "bądź pozdrowiony po raz wtóry":
ZAN-TEE KAI M EN
PS: Zarówno w "Faraonie" Jerzego Kawalerowicza (filmie na motywach powieści Bolesława Prusa) jest ciekawa scena, dobitnie pokazująca jak egipski kler trzymał lud w podporządkowaniu i bojaźni, gdy podczas zaćmienia słońca arcykapłan Herhor oznajmił wszem i wobec, że zaćmienie jest spowodowane gniewem bogów za nieposłuszeństwo i świętokradztwo ludu, który próbował wyważyć drzwi do świątyni i ukarać kapłanów. Tutaj jest ta kapitalna scena z 1966 r.:
PS2: Jako ciekawostkę dodam jeszcze, że wątek zaćmienia słońca i związanych z tym obaw ludu o przyszłość, został też ukazany w serialu dla młodzieży pt.: "Siedem życzeń" z lat 80-tych., opowiadającym o zaklętym w kota Rademenesie, na którego kapłani rzucili klątwę za próbę wyjawienia ludowi tajemnicy zaćmienia słońca i od tej chwili odradza się on ponownie pod postacią kota, spełniając jednocześnie siedem życzeń w ciągu siedmiu tygodni, temu, kto go odnajdzie, jednocześnie oczekując, że ktoś wreszcie poświęci dla niego swe ostatnie życzenie, tak, aby mógł odzyskać ludzką postać. I wtedy trafia do rodziny Dariusza Tarkowskiego...
W odcinku szóstym (przedostatnim), Rademenes wyjaśnia Darkowi, jak to się stało że został przeklęty i przenosi go w czasy Starożytnego Egiptu. Ciekawa jest scena, gdy rodzice Darka (wówczas Hatiego) rozmawiają o tym, czy nie należy zabrać go do "domu życia", jak proponuje matka. Ojciec wówczas odpowiada (22:33): "Jeśli z każdym głupstwem będziemy się zwracać do lekarzy, pójdziemy z torbami. Ci oszuści nie kiwną nawet palcem, jeśli nie pokarzesz im złota", a matka na to: "Przestań tak mówić o kapłanach. Czy chcesz aby znowu zgasło słońce, tak jak cztery lata temu". 😉 A czasy serialowego Rademenesa, to również epoka rządów Amenhotepa III.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz