CZYLI, JAK TO W POLSCE
NARÓD WYBIERAŁ SWOICH KRÓLÓW?
PRZED PIERWSZĄ ELEKCJĄ
Od śmierci króla Kazimierza III Wielkiego i objęcia władzy przez Ludwika Węgierskiego (Andegawena), teoretycznie kolejni władcy Polski musieli przed wstąpieniem na tron, uzyskać zgodę od panów szlachty - czyli od narodu (działo się tak od czasu zjazdu w Koszycach i wydanego tam przywileju dla szlachty z września 1374 r.), ale w praktyce tron nadal był dziedziczny, a różnica była tylko taka, że teraz każdy król musiał czymś obłaskawić szlachtę (niekoniecznie całą, wystarczyło bowiem oprzeć się na kilku magnatach oferując im urzędy lub ziemie, aby pełnili funkcję adwokatów wyboru królewskiego syna). Tak też na tron wstąpiła córka Ludwika - Jadwiga Andegaweńska (panowała w latach 1384-1399), która potem (za radą panów szlachty) poślubiła księcia pogańskiej Litwy - Jogaiłłę (pomimo swej początkowej miłości do austriackiego księcia - Wilhelma Habsburga). Jogaiłła został ochrzczony (15 lutego 1386 r.) i przyjął imię Władysław, a następnie (18 lutego) poślubił królową (a raczej króla, bowiem Jadwiga panowała jako król Polski) Jadwigę.
Teoretycznie przez cały okres małżeństwa z nią, pozostawał Jagiełło jedynie jej mężem i nikim więcej, realnie jednak był królem od czasu swej koronacji (4 marca 1386 r.) i co prawda po jej śmierci (lipiec 1399 r.) powstał problem czy uznać dalsze panowanie Władysława II Jagiełły, czy też wybrać nowego króla, ale ostatecznie nikt nie ośmielił się podważyć jego prawa do korony i został uznany prawowitym monarchą. Panował długo, bo aż do czerwca 1434 r., a zmarł w wieku ok. 80 lat (istnieją pewne rozbieżności co do daty jego urodzin). To właśnie on był założycielem nowej (po Piastach) wielkiej polskiej dynastii - Jagiellonów. Czterokrotnie żonaty, lecz synów i następców doczekał się dopiero ze związku ze swoją czwartą żoną - Zofią (Sonką) Holszańską - również wywodzącą się z Litwy. Został ojcem w podeszłym wieku (pierwszy syn - Władysław urodził się w 1424 r., drugi - Kazimierz w 1427 r.). I wówczas też synowie jego byli pewnymi kandydatami do tronu, ale żeby uzyskać oficjalne tego potwierdzenie, musiał poświęcić nieco czasu i energii na "przekonanie" do tego zarówno panów z rady królewskiej, jak i biskupa krakowskiego - Zbigniewa Oleśnickiego. Musiał również stoczyć walkę dyplomatyczną ze swym kuzynem, wielkim księciem Litwy - Witoldem, który - namówiony przez cesarza rzymskiego Zygmunta Luksemburskiego - zapragnął korony królewskiej dla siebie (1429 r.), co automatycznie oznaczało zerwanie unii z Polską i odbierało potomstwu Jagiełły prawo dziedziczenia Wielkiego Księstwa Litewskiego, które było - w przeciwieństwie do Polski - bezpośrednim, dziedzicznym patrymonium dynastii Giedymina (z której wywodził się również Jagiełło). Sprawę tę rozwiązał dopiero zgon Witolda (październik 1430 r.) a to otworzyło drogę do objęcia tronu przez synów Władysława Jagiełły zarówno w Polsce jak i na Litwie.
Problem z następstwem pojawił się też po śmierci najstarszego syna Jagiełły - Władysława III Warneńczyka, który (również jako król Węgier) poległ w bitwie z Turkami Osmańskimi pod Warną (10 listopada 1444 r.), ale i wówczas - choć bezkrólewie trwało w Polsce aż trzy lata, podczas których oczekiwano na powrót króla Władysława, gdyż na polu bitwy nie odnaleziono jego ciała - koronę zaproponowano młodszemu bratu Władysława, panującemu wówczas na Litwie - Kazimierzowi, który ostatecznie koronował się na króla Polski w czerwcu 1447 r. jako Kazimierz IV Jagiellończyk. Jego zaś synowie i następcy, nie mieli już zupełnie żadnych problemów w objęciu tronu Polski i Litwy, a gdy Kazimierz zmarł (czerwiec 1492 r.), tron w Polsce objął jego syn - Jan I Albrecht (Olbracht), na Litwie zaś Aleksander Jagiellończyk. Gdy i Janowi zmarło się bezpotomnie w czerwcu 1501 r., Polacy automatycznie wybrali swym królem wielkiego księcia Litwy - Aleksandra, lecz i on wkrótce zmarł bezpotomnie (sierpień 1506 r.). Wówczas korona przypadła kolejnemu z synów Kazimierza IV - Zygmuntowi Jagiellończykowi. Ten król, który ostatecznie zmusił Zakon Krzyżacki do sekularyzacji i złożenia mu hołdu lennego (to wydarzenie przeszło do historii pod nazwą Hołdu Pruskiego i było przykładem triumfu Korony Polskiej nad agresywną niemczyzną zakonną, której to pierwszy etap upadku nastąpił w bitwie pod Grunwaldem w 1410 r. za króla Władysława Jagiełły - od tej to bitwy narodziła się potęga Królestwa Polskiego i Rzeczypospolitej Obojga Narodów, która trwała prawie trzy stulecia, stąd jest ona tak ważna w polskich dziejach, gdyż Polska i Litwa starły się tam nie tylko z Zakonem Niemieckim, ale również z rycerstwem Rzeszy, Francji, północnych Włoch i Anglii. Król Władysław po bitwie jednak puścił wolno wszystkich schwytanych rycerzy zachodnich, przyjmując od nich jednak przysięgę na ich honor, że już nigdy więcej nie dobędą miecza przeciw Koronie Polskiej) - eliminując tym samym stałe zagrożenie na północy królestwa (kwiecień 1525 r.), poślubił też (kwiecień 1518 r.) włoską księżniczkę - Bonę z rodu Sforzów, która swym niecodziennym zachowaniem i podejściem do polityki, oburzała wielu z panów szlachty, ale za to potrafiła konsekwentnie stawiać na swoim.
Przerażona faktem, że po śmierci Zygmunta I, jej syn - Zygmunt August może nie objąć tronu, postanowiła zaradzić temu zawczasu i (mając poparcie swego małżonka) już w grudniu 1522 r. (gdy Zygmunt August miał zaledwie dwa lata) uzyskała zgodę panów litewskich na wybór Augusta na wielkiego księcia Litwy po śmierci Zygmunta I. Ale to jej nie wystarczyło, dlatego też siedem lat później (październik 1529 r.) doprowadziła do wyboru Zygmunta Augusta na drugiego księcia Litwy, jeszcze za życia Zygmunta I, oraz na króla Polski (grudzień 1529 r.). Koronacja młodego Zygmunta Augusta nastąpiła 20 lutego 1530 r. i od tej chwili, aż do śmierci Zygmunta I Jagiellończyka (kwiecień 1548 r.) Polska i Litwa miała dwóch władców jednocześnie - ojca i syna. Wszystko to za sprawą ambicji i miłości matczynej królowej Bony Sforzy, która potrafiła skutecznie stawiać na swoim (za co też była znienawidzona). Zygmunt II August po śmierci ojca panował samodzielnie do lipca 1572 r. Był trzykrotnie żonaty, ale żadna z żon nie dała mu upragnionego syna i dziedzica korony. Pierwsza małżonka - Elżbieta Habsburg nie była kochana przez Zygmunta gdyż cierpiała na padaczkę i nie należała do kobiet urodziwych, dlatego też Zygmunt August często wyjeżdżał i zostawiał ją samą w Krakowie lub w Wilnie. Była też jego żoną bardzo krótko, zaledwie dwa lata (1543-1545). Druga żona - Barbara Radziwiłłówna zmarła też bardzo szybko, wkrótce po swym wyniesieniu na tron (1550-1551). Była to kobieta, którą August naprawdę kochał i której śmierć (maj 1551 r.) bardzo przeżył (do końca swego życia ubierał się na czarno w dowód żałoby po Barbarze, a nawet miał doprowadzić do wywołania jej ducha, aby raz jeszcze ją ujrzeć). Była to wielka, nieszczęśliwa miłość, gdyż nie godzili się na nią nie tylko rodzice Zygmunta Augusta - a szczególnie Bona Sforza - ale również magnateria, szlachta i Kościół. Król jednak zmusił ich wszystkich do uległości i uznania faktu małżeństwa oraz koronacji Barbary, ale był bezsilny wobec przeznaczenia, jakie było jej pisane i do końca życia cierpiał z tego powodu. Trzecia żona - Katarzyna Habsburg - siostra jego pierwszej małżonki Elżbiety, również nie była akceptowana przez Zygmunta, a poślubił ją tylko z powodów politycznych (aby Habsburgowie nie zawarli sojuszu z Moskwą). Jednak nie kochał jej, a gdy się okazało że jest bezpłodna i oszukuje go w kwestii ciąży, całkowicie się od niej odseparował i odtąd żyli oddzielnie. Była jego małżonką w latach 1553-1566 (wówczas to wyjechała z Polski do Wiednia, choć oficjalnie była żoną Augusta do swej śmierci w lutym 1572 r.). Co prawda na wieść o jej zgonie, Zygmunt August miał nawet zapłakać, aby byli tacy, którzy twierdzili, że płakał bardziej z radości niż z żalu (jeden z naocznych świadków stwierdził wręcz: "Płacz niemały udał się królowi"), nie pozwolił jednak (czego domagał się cesarz rzymsko-niemiecki) aby ciało Katarzyny spoczęło na Wawelu. Cesarz Maksymilian nie ustępował jednak, czego efektem było to, że ciało Katarzyny przez długie lata nie zostało pochowane. Ostatecznie pogrzeb odbył się w Linzu, lecz dopiero w 1614 r., czyli... 42 lata po jej śmierci.
Nie mając potomków i czując zbliżającą się śmierć, postanowił król na trwale zjednoczyć Polskę i Litwę. Już w 1563 r. Zygmunt August zrzekł się swych praw dziedzicznych do Litwy, a to otworzyło drogę do politycznej i prawnej unifikacji Korony z Litwą. Na sejmie lubelskim, zwołanym 10 stycznia 1569 r., króla powitał marszałek sejmowy Stanisław Sędziwój Czarnkowski mową, w której wyraził takie oto zdanie: "Zdrowie twoje królu, żywot to i zdrowie nasze, śmierć twoja, to śmierć nasza!". Po raz pierwszy radzili tam wspólnie Polacy z Litwinami (do tej pory sejmy zwoływane były oddzielnie w Koronie i oddzielnie na Litwie). Nie było jednak zgody co do kształtu przyszłej unii realnej, gdyż Litwini obawiali się o ziemie ruskie, które Polacy chcieli posiąść, zaś Polacy nie zamierzali zbytnio angażować się we wschodnie konflikty, jakie Litwa toczyła przede wszystkim z Moskwą (ale też i z Tatarami), mawiając iż: "Trudno byłoby od Krakowa kłusać się do Litwy na wojnę". Litwini głośno podnosili sprawę nienaruszalności swych granic, mówiąc iż Wielkie Księstwo nie umniejszone, ale powiększone winnym być. Twierdzili też, że zarówno ich ziemie w całości, jak i w częściach nie mogą być darowane Polakom, gdyż są oni wolnymi ludźmi, na co Polacy odpowiadali: "Myśmy się Waszmościom, Waszmoście też i nam, spólnie darowali". Ostatecznie pewnej nocy Litwini opuścili sejm i wyjechali z Lublina, sądząc że bez ich udziału nie zostaną uzgodnione żadne postanowienia. Ale Polacy stwierdzili, że Litwini dobrowolnie zgodzili się na sejm i muszą teraz przyjąć wszystko, co się tam postanowi - nawet bez ich udziału. Ostatecznie więc król zgodził się na wcielenie z Litwy do Korony Podlasia (5 maja), następnie (26 maja) przy współudziale wojewody wołyńskiego - księcia Aleksandra Czartoryskiego, przyłączono do Korony Wołyń. 6 czerwca włączono całe województwo kijowskie (Ukrainę), za zgodą wojewody kijowskiego, księcia na Ostrogu - Konstantego Wasyla Ostrogskiego. Gdy okazało się, że większą część ziem ruskich Litwa utraciła na rzecz Korony, posłowie litewscy wrócili do Lublina (28 czerwca) i upadłszy królowi do stóp, ze łzami w oczach prosili go, aby: "do reszty nie byli poniżeni i posromieni". August oświadczył Litwinom, że wszystko czynił: "ku mocniejszemu zachowaniu spólnego obu narodów dobra, ku pomnożeniu spólnej, braterskiej miłości". Dodał też: "Gdybyśmy znali, aby to niosło wam, jednym czy drugim, jakie obelżenie, albo zniewolenie, nigdy byśmy do tego nie wiedli, bo dobrze to znamy, żeśmy obojem państwu jednako powinni". Ostatecznie Litwini udobruchani zostali, ale pojawił się też problem z Prusakami (Pomorzanami) gdyż 16 marca Prusy Królewskie zostały ostatecznie zunifikowane z resztą ziem polskich (ziemie te włączono do Korony Królestwa Polskiego po wojnie z Zakonem Krzyżackim w roku 1466, i do tej pory cieszyły się odrębnością), ale ich także dało się szybko przekonać co do podpisania wspólnego aktu unii, który nastąpił dnia 1 lipca 1569 r. Król Zygmunt August zatwierdził akt 4 lipca i od tej chwili pojawiło się zupełnie nowe państwo - zjednoczona (choć złożona z dwóch oddzielnych krajów) Rzeczpospolita Obojga Narodów.
Na mocy tych postanowień: "Król polski, wielki książę litewski, ruski, pruski, mazowiecki, żmudzki, kijowski, wołyński, podlaski, inflancki, spólnemi głosy obrany w Polsce, a w Krakowie koronowany, miał odtąd wiecznymi czasy, jako jedna głowa, jeden pan i jeden król, rozkazywać wszystkim". Obieranie osobne wielkiego księcia litewskiego ustawało na zawsze. Wiecznym węzłem połączone ze sobą narody polski i litewsko-ruski, miały odtąd wspólny sejm, wspólną politykę i wspólne wojny oraz przymierza, jak również wspólny pieniądz. Zaręczona została wolność wzajemna nabywania gruntów i osiedlania się tak Polaków na Litwie, jak Litwinów w Polsce, a cła i myta graniczne pomiędzy tymi dwoma krajami zostały ostatecznie zniesione. Odrębne jednak zachowano urzędy (zawsze istniał marszałek wielki i marszałek nadworny w Koronie oraz na Litwie, tak samo, jak istniał urząd hetmana wielkiego i polnego w Koronie i na Litwie, a także kanclerza koronnego i kanclerza litewskiego - oraz inne, mniejsze urzędy), skarb (oddzielny dla Litwy w Wilnie i dla Korony w Krakowie), wojsko i sądownictwo. Król jednak nie był do końca zadowolony z owej unii i dążył do rozszerzenia jej postanowień o takie kwestie, jak określenie wyboru monarchy, o wysokość podatków, o urządzenie stałej obrony najbardziej zagrożonych najazdem tatarskim ziem południowo-wschodnich, o szkoły i o reformę sądownictwa. Szczególnie postulował nad wprowadzeniem stałego podatku, ale akurat ten temat był niemiły zarówno magnaterii, jak i szlachcie, która godziła się jedynie na okresowe i jednorazowe podatki, określane na sejmie wielkim przez posłów delegowanych tam przez sejmiki ziemskie, natomiast co do obrony krajowej, to twierdzono, że wszyscy w razie konieczności "potężną gębą nadstawią gardła swoje". Gdy zaś padły oskarżenia, że owego podatku szlachta i tak: "daje tylko ile chce, bo ich żaden o to nie pozwie i starosta egzekucji nie uczyni", pewien poseł z województwa ruskiego - Drohojowski, na te słowa do kija się porwał i rzekł: "Dość już tych sideł na wolności szlacheckie! (...) dosyć tych anszalgów na swobody ludzkie!". Sejm został rozwiązany ostatecznie 12 sierpnia 1569 r. i każdy rozjechał się do domów, a wcześniej jeszcze (11 sierpnia) król złożył uroczyście akt unii i 88 ustaw na sejmie zawartych w Kościele Dominikanów w Lublinie, a potem - na pamiątkę aktu zjednoczenia - postawiono tam słup kamienny na którym widniały posągi Jadwigi i Jagiełły oraz godła Polski i Litwy). Od tej pory miejscem zebrania sejmów miała być Warszawa - wówczas jedno z większych miast województwa mazowieckiego, gdzie na polu sejmowym na Woli wznoszono namiot senatorski i szeroką salę drewnianą, która miała pomieścić tysiące posłów. Król zmarł niedługo po dokonaniu owego aktu zjednoczenia - 7 lipca 1572 r. a wówczas pojawił się problem. Po raz pierwszy w dziejach nie było bowiem wcześniej uzgodnionego następcy, a z chwilą śmierci króla ustawały wszelkie sądy (sędziowie wydawali przecież wyroki, powołując się na królewski majestat) a to oznaczało bezkrólewie i anarchię. Należało więc czym prędzej wybrać nowego króla, gdyż czas naglił, wciąż trwała wojna z Moskwą a i Tatarzyn czekał sposobnej chwili do kolejnego najazdu.
PS: Na koniec coś zabawnego - rajd posła-idioty? przy granicy z Białorusią, który biegał tam z niebieską reklamówką i starał się ją przerzucić na drugą stronę, gdzie koczują - ściągnięci przez reżim Aleksandra Łukaszenki imigranci, gotowi ruszyć szturmem na Europę.
Może to byłoby i śmieszne, gdyby nie było tak diabelnie żałosne. Żołnierze Wojska Polskiego i Służby Granicznej nie dosyć że muszą nieustannie pilnować tych ludzi przy granicy, gdzie ci imigranci (którzy najpierw solennie opłacili się Łukaszence za przedostanie się na Białoruś, a potem ten wypchnął ich pod granicę z Polską, Litwą i Łotwą) próbują przedostać się do Polski (Unii Europejskiej). Jednak żaden z nich nie kieruje się na przejścia graniczne z apelem o wszczęcie procedury azylowej, tylko próbują przejść przez tzw.: "zieloną granicę", czyli w niedozwolonych miejscach (czyżby wiedzieli, że w normalny sposób azylu nie uzyskają?). A jeśli im się to uda, to pewnym jest, że ruszą szturmem do Niemiec i do Austrii (a potem może do Francji i Wielkiej Brytanii) bo to właśnie te państwa są ich głównym celem. Rozpoczyna się więc nowy napływ imigrantów i tak jak w 2015 r. każdy z nich deklarował, że jest Syryjczykiem (a większość z nich tego kraju nawet na oczy nie widziała), tak dziś wszyscy uważają się za Afgańczyków, byle tylko przedostać się do Unii Europejskiej, by mieć tu wysoki zasiłek socjalny i... darmowe kobiety (wiadomo przecież, że każdy z nich ma swoje potrzeby - a w 2015 wielu z nich żaliło się, że nikt im nie zaproponował kobiet, a przecież to bardzo niezdrowo trzymać nasienie w jądrach 😏).
Dlatego też każdy, kto dziś przeszkadza i utrudnia wykonywanie obowiązków przez żołnierzy strzegących polskiej granicy - jest dla mnie po prostu śmieciem, i choćby był posłem lub byłym (celebrytą?) "opozycjonistą" - to w twarz mogę mu to powiedzieć.
CDN.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz