VERGINES VESTALES I TRZY CIOSY
UMIŁOWANY POKÓJ
I ZŁUDNE NADZIEJE
SIEDEMDZIESIĄTYCH LAT
Cz. IX
CO Z TYM WSCHODEM?
Cz. IV
Po uzyskaniu upragnionej prowincji Cylicji (upragnionej tylko i wyłącznie z powodu chęci objęcia dowództwa w wojnie z Pontem, nie zaś ze względu na bogactwa owej prowincji, której ona nie posiadała), Lucjusz Licyniusz Lukullus przystąpił czym prędzej do formowania legionu z którym wyruszy na Wschód, na wojnę z Mitrydatesem Eupatorem. A w tym czasie (symultanicznie) toczyły się inne wojny. O hiszpańskiej wojnie prowadzonej przez mariańczyka (który stał się prawdziwym acz samozwańczym "królem Hiszpanii") Kwintusa Sertoriusza z rzymskimi wodzami: Kwintusem Cecyliuszem Metellusem Piusem (przezwisko "Pobożny" uzyskał on nie ze względu na swoją gorliwość religijną, a z powodu miłości ojcowskiej i starań, jakie przedsięwziął w sprawie powrotu swego ojca z wygnania, na które ten został skazany decyzją Gajusza Mariusza w roku 100 p.n.e. Metellus przez dwa lata pisał petycje i błagał o pozwolenie na powrót swego ojca do Rzymu, co ostatecznie zakończyło się sukcesem w roku 98 p.n.e. a od tej chwili otrzymał on przydomek "Pobożny") i Gnejuszem Pompejuszem (obaj byli przeciwnikami Mariusza, obaj też walczyli w armii Korneliusza Sulli, nic więc dziwnego że pałali niechęcią do mariańczyka jakim był Sertoriusz). O walkach w Hiszpanii pisałem już w poprzednich częściach tej serii, warto jednak dodać jeszcze parę słów na temat samego Kwintusa Sertoriusza, a szczególnie powiedzieć coś na temat jego życia prywatnego i tego, jakim był człowiekiem.
Przede wszystkim należy stwierdzić, że z Sertoriusz był człowiekiem niezwykle pobożnym, lub też raczej zabobonnym. Będąc jednocześnie wykształconym i znając język grecki, znał również pisma Eratostenesa - greckiego geografa i matematyka, działającego głównie w Aleksandrii i żyjącego w III wieku p.n.e., który kierując się wyznaczoną przez siebie datą upadku Troi, którą obliczył (przykładając tutaj naszą rachubę czasu) na 1183 r. p.n.e., stwierdził że koniec świata nastąpi w 1000 lat po upadku Troi, czyli lekko licząc wypadałoby to rok 183 p.n.e. Owszem, wówczas doszło do śmierci dwóch wybitnych wodzów i polityków: Publiusza Korneliusza Scypiona Afrykańskiego - pogromcy Hannibala spod Zamy, oraz właśnie samego Hannibala, ale poza tym nic więcej się nie wydarzyło, świat się nie skończył. W tym momencie wielu Rzymian (oczywiście tylko tych znających język grecki, bo cała pozostała masa rzymskich obywateli w ogóle się tym nie przejmowała, bo... o tym nawet nie wiedziała) zaczęło się zastanawiać czy to właśnie Eratostenes popełnił błąd w obliczeniach, czy też Sybilla (raczej jej księgi) która również wyznaczyła koniec świata na tenże rok, wprowadziła ich w błąd? Ani jedna, ani druga opcja nie mogła zostać przyjęta, gdyż rzymska rachuba liczenia lat "od założenia miasta" pochodziła właśnie z obliczeń Eratostenesa, tak więc jeśliby uznano że popełnił błąd, należało również odrzucić ową rachubę. Więc może to Sybilla? Ale nie, to też nie wchodziło w grę, ona przecież nigdy nie oszukała dumnych synów grodu wilczycy. Uznano więc, że źle zinterpretowano lata które wyznaczył Eratostenes i wiek eratostenesowych lat, to nie było 100 lat, a 110. Kierując się tą datą, uznano, że Rzym został założony w 440 lat od chwili rozpoczęcia wojny trojańskiej (1193-440=753), a to oznacza że koniec świata nastąpi nie w tysiąc, a w 1100 lat po upadku Troi. Rok ten zaś przypadał na 83 r. p.n.e. i wówczas to właśnie (opierając się tą rachubą czasu) i przewidując upadek znanego świata (rzymskiego świata) Kwintus Sertoriusz (wraz z kilkunastoma towarzyszami) wypłynął daleko na morze, aż za "Słupy Herkulesa" (czyli Cieśninę Gibraltarską) kierując się ku "Wyspom Szczęśliwym", które według przepowiedni obiecać miał Jowisz wybrańcom wieku żelaza. Sertoriusz dotarł do Wysp Kanaryjskich, które uznał właśnie za owe "Wyspy Szczęśliwe", jako że klimat tam był ciepły, roślinność bujna (niczym w raju) a poza tym udało mu się pochwycić białą łanię lernejską - symbol bogini Diany (greckiej Artemidy). Do podróży owej dojść musiało właśnie w roku 83 p.n.e. ale ponieważ była to podróż odkrywcza, a podróżnicy nie byli przygotowani na to, żeby od razu osiąść na owych wyspach. Postanowiono powrócić tam wraz z zapasami, ekwipunkiem i resztą tych, którzy chcieli ocaleć z pogromu końca świata.
Tylko że do powrotu już nigdy nie doszło, jako że minął rok 83 p.n.e. a zapowiadany przez Eratostenesa i Sybillę koniec świata ponownie nie nastąpił. Zresztą Sertoriusz z początkiem 82 r. p.n.e. otrzymał namiestnictwo Hiszpanii (nastąpiło to jeszcze przed usunięciem reżimu popularów przez przybywającego ze Wschodu Korneliusza Sullę po zakończeniu I wojny z Mitrydatesem Eupatorem, który zdobył Rzym i krwawo rozprawił się ze swoimi przeciwnikami politycznymi, wprowadzając optymatyczny {a dziś byśmy nazwali go raczej prawicowym} reżim), potem zajęty był Sertoriusz walkami w północno-zachodniej Afryce (dzisiejsze Maroko), a ostatecznie (od roku 80 p.n.e.) rzucił wyzwanie reżimowi Sulli i wypowiedział posłuszeństwo Rzymowi. Warto oczywiście od razu zaznaczyć (gwoli uporządkowania wiedzy), iż wydarzenia roku 83 p.n.e. związane właśnie z przepowiednią końca świata (oraz późniejszego zdobycia Rzymu przez Sullę w 82 r. p.n.e.) są traktowane jako pierwszy - wymieniony w tytule - cios, zadany rzymskiej Republice. Drugi cios miał miejsce w roku 73 p.n.e., a związany był z wybuchem powstania Spartakusa, co było efektem uniewinnienia westalek (o czym już wcześniej wspominałem, ale pozwolę sobie jeszcze dokładniej to streścić), podejrzanych o złamanie ślubów czystości złożonych bogini Weście. Trzeci zaś w roku 63 p.n.e. gdy doszło do zamachu stanu Lucjusza Sergiusza Katyliny, stłumionego następnie przez Cycerona (notabene niektórzy historycy uważają, że niechęć - a nawet nienawiść - Marka Antoniusza do Marka Tullisza Cycerona wzięła się stąd, że jego wuj - Gajusz Antoniusz Hybryda {konsul roku 63 p.n.e.} który pomógł Cyceronowi w stłumieniu spisku Katyliny i z tego powodu otrzymał przy jego poparciu zarząd nad prowincją Macedonią, został z niej usunięty na wniosek Cycerona już w roku 60 p.n.e. Antoniusz uważał bowiem że Cyceron okazał się oszustem i że celowo pozbawił namiestnictwa jego wuja. W rzeczywistości jednak wydaje się bardziej prawdopodobne, że Antoniusz Hybryda został po prostu usunięty stamtąd ze względu na swoje zdzierstwa i bezwzględne łupienie podatkami mieszkańców owej prowincji). Tak oto nawiedziły Rzym owe trzy ciosy, które umieściłem w podtytule owej serii.
Wracając zaś do Sertoriusza, należy od razu dodać, że prywatnie był to prawdziwy... maminsynek. Jego miłość do matki była tak wielka, że gdy dostał wiadomość o jej śmierci będąc już w Hiszpanii (a było to zapewne jakiś czas po 82 r. p.n.e.) to przez tydzień nie wychodził ze swego namiotu, cały czas ją opłakując. Pozostał by tam dłużej, ale jego właśni żołnierze zmusili go do działań i zakończenia stanu wewnętrznej i zewnętrznej apatii. Po utracie matki przerzucił się na wiarę w opatrzność bogini Diany, której symbolem stała się biała łania lernejska, sprowadzona z "Wysp Szczęśliwych" i ona dodawała mu nie tylko otuchy, ale przede wszystkim ogromnej wiary w zwycięstwo. I rzeczywiście, kierując się tą wiarą (i zamykając się na długie godziny w jednym pokoju ze swą łanią, długo z nią rozmawiając oraz nasłuchując, co bogini przez owe zwierze ma mu do przekazania) Sertoriusz był nie do pokonania przez prawie 8 lat zmagań wojennych. Bowiem zapał i ogromna wiara w opatrzność bogini, udzielała się też jego hiszpańsko-rzymskiemu wojsku, a niestety walka z fanatykami często jest bardzo trudna, a wręcz niemożliwa do wygrania, jeśli druga strona również nie będzie fanatycznie przekonana o swoich celach i ostatecznym zwycięstwie (przykładem niech będą niesamowite wręcz zwycięstwa Arabów, prowadzonych przez Mahometa i jego następców w walkach z Rzymiano-Bizantyjczykami i Persami, czyli armiami które miały wielowiekowe tradycje, a były znoszone z pola niczym zboże latem. Armie koczowników rozbijały tamte wojska, kierując się właśnie niespożytą wiarą w życie pozagrobowe w raju, u boku Allaha). I rzeczywiście, Sertoriusz pozostał niepokonany aż do swej śmierci. A zginął w wyniku zdrady, podstępnie zamordowany przez człowieka, który chciał zająć jego miejsce, a który nie miał ani jego charyzmy, ani jego wiary, ani jego autorytetu. Gdy więc tylko objął dowództwo nad pozostałościami armii Sertoriusza, Pompejusz nie miał już większych problemów z zakończeniem tego buntu (72 r. p.n.e.).
Tak więc według Plutarcha (bo tylko on podaje imię matki Sertoriusza), miała ona zwać się Rhea (Reja), i pochodziła z zamożnej rodziny rzymskiej, zapewne (choć nie ma tutaj żadnej pewności) o korzeniach etruskich (jej imię zostało bowiem podane w różnych formach np. Rhaia lub Rahia). Sertoriusz w młodym wieku stracił ojca i tak naprawdę nigdy go nie znał, całe życie zaś wychowywała go matka (Plutarch przedstawia ją jako nową Kornelię, matkę braci Grakchów, która poświęciła swoje życie aby wychować synów na dobrych Rzymian, poświęcając przy tym swoje szczęście osobiste). Oczywiście nie ma żadnej informacji na temat tego, czy Reja ponownie wyszła za mąż, ale sugestia Plutarcha o tym, że poświęciła się wychowaniu syna, świadczy że prawdopodobnie nie. Plutarch pisze też że Sertoriusz po powrocie z "Wysp Szczęśliwych" (i potem, gdy był już w Hiszpanii) zawsze pragną wrócić do Rzymu, a jego jedynym motorem powrotu była właśnie miłość do matki (rola matek od czasów Koriolana, poprzez właśnie braci Grakchów, po Sertoriusza, Nerona i Aleksandra Sewera, była niezwykle istotna w dziejach Rzymu). Niemiecki historyk - Theodor Mommsen (jeden z najsłynniejszych dziejopisów historii starożytnego Rzymu) tak oto pisał o Sertoriuszu: "Ten wspaniały człowiek, (...) miał naturę łagodną, a nawet czułą, czego dowodem jest jego niemal marzycielska miłość do matki Rei". Matka jednak nie była jedyną kobietą w życiu Sergiusza, drugą była jego hiszpańska żona (informacje o niej - choć bez imienia, a także o zrodzonym z niej synu, poda jedynie Waleriusz Maximus). Jeśli istniała (a wydaje się, że nie należy w to wątpić), to była możną kobietą z jednego z kluczowych hiszpańskich plemion (w przeciwnym razie Sertoriusz nie miałby powodu aby się z nią żenić). Jeżeli bowiem uznamy że dla Hiszpanów Sertoriusz był strategiem-autokratą - a takim samym tytułem określani byli dawni kartagińscy wodzowie sprawujący kontrolę nad Hiszpanią, min.: Hazdrubal, Hamilkar Barkas, czy Hannibal Barkas, to od razu trzeba sobie uświadomić że oni wszyscy również poślubili dobrze urodzone kobiety, wywodzące się z różnych plemion iberyjskich. Wydaje się więc że poślubiając Hiszpankę, Sertoriusz szedł w ślady kartagińskich wodzów, tym samym wtapiając się w lokalne środowisko i stając się jego częścią.
Należy bowiem dodać, że to co uczynił w Hiszpanii Sertoriusz, było przełomowym aktem w kwestii romanizacji Hiszpanii i tworzenia jednego społeczeństwa spośród ludów zamieszkujących ówczesne Imperium. Szczególnie na polu edukacji poczynił on niesamowity postęp, który długo jeszcze nie został powtórzony. W każdym razie celem Sertoriusza było stworzenie wspólnego rzymsko-hiszpańskiego państwa, w którym nie będzie lepszych i gorszych (oczywiście mam tutaj na myśli narodowości, natomiast różnice majątkowe i stanowe oczywiście nadal istniały, byli też niewolnicy. Pod tym względem nic nie uległo zmianie, a jedynie przestano uznawać Hiszpanów za ludność podległą). Żeby to sobie uświadomić, warto wyjaśnić jak działał rzymski system sprawowania władzy w prowincjach. Otóż na czele prowincji stał prokonsul lub propretor, który wylosował, lub też uzyskał (przykład Lukullusa o którym pisałem w poprzedniej części) daną prowincję. Taki namiestnik był na prowincji "panem i Bogiem" życia i mienia mieszkańców tamtych ziem. Od niego zależał pobór podatków, on wyznaczał ich skalę i liczbę (często bywało tak, że w ciągu roku pobierano podatki kilka, a nawet kilkanaście razy, gdyż pierwsze podatki musiały zasilić kabzę namiestnika i jego otoczenia, a dopiero następne szły do Rzymu. Oczywiście kto nie mógł zapłacić podatków był brutalnie prześladowany, więziony, a nawet uśmiercany). Dlatego bogate prowincje były szczególnie łakomym kąskiem dla kończących urząd polityków rzymskich, którzy w czasie wyborów często się zadłużali, a zdobycie intratnej prowincji, to było jak skok do basenu pełnego krystalicznie czystej wody na środku pustyni. Innymi słowy ci, którzy w Rzymie utracili rodowe majątki, lub też zadłużyli się po uszy, uzyskawszy taką prowincję wracali ponownie jako bogacze (nie wszystkim to się podobało. Ostro zwalczał tego typu praktyki Cyceron- co pokazałem chociażby na przykładzie Antoniusza Hybrydy - wuja Marka Antoniusza. Natomiast z chwilą ugruntowania się pryncypatu i przejęcia władzy przez Oktawiana Augusta oraz jego następców, stopień łupienia prowincji przez namiestników uległ znacznemu zahamowaniu. Przykład cesarza Tyberiusza jest tutaj dosyć wymowny, bo istnieje taka anegdota, która mówi że jeden z namiestników prowincji wysłał pewnego razu do Rzymu znaczne kwoty, sądząc że tym samym uzyska cesarską akceptację ze względu na swoje dokonania. Cesarz jednak zdjął go ze stanowiska, mówiąc przy tym: "Owce należy strzyc, a nie obdzierać ze skóry").
Namiestnik do pomocy w zbieraniu podatków i przeprowadzaniu audytów miał przy sobie kwestora (który również był zastępcą namiestnika na prowincji). Poza tym jego "dwór" składał się również z trybunów wojskowych, legatów, specjalistów cywilnych, oraz służby - która była niezbędna, aby umilić życie przedstawicielowi grupy społecznej nierobów nobilitas (potem również ekwitów, czyli rzymskiej klasy średniej). Rolę sądu najwyższego na prowincji pełniła rada sędziów wybierana spośród ludzi mianowanych na to stanowisko przez namiestnika, a składających się z kwestora, legatów, trybunów wojskowych i kohorty "przyjaciół" ("amicorum"). Oczywiście rzymskie władze centralne (które rezydowały w największym, lub najważniejszym mieście danej prowincji), nie mogły się zajmować wszystkim (zresztą było to niemożliwe), dlatego też większość spraw scedowano na samorządy, złożone albo z przedstawicieli lokalnych miast, albo lokalnych plemion. Sertoriusz umocnił władzę lokalnych plemion, wprowadzając ich przedstawicieli do stworzonego przez siebie Senatu, złożonego zarówno z Rzymian jak i Hiszpanów (co było wówczas nieakceptowalne społecznie, trzeba bowiem podkreślić jak wielkie oburzenie wywołało w Rzymie wprowadzenie do Senatu przedstawicieli galijskiego plemienia Eduów przez Gajusza Juliusza Cezara w 45 r. p.n.e.). Poza tym otworzył on szkoły dla dzieci z rodzin hiszpańskich (oczywiście były to rodziny możne, bo tylko takie wówczas się liczyły, ale jednak) umożliwiając im darmową naukę łaciny i greki i tym samym starając się skonsolidować swoje "hiszpańskie królestwo". Innymi innowacjami wprowadzonymi przez Sertoriusza było mianowanie dwóch kwestorów w miejsce jednego, dodanie stanowiska pretora sprawującego pieczę nad sądami, stworzenie nowej administracji hiszpańskiej w sytuacji ciągle trwającej wojny oraz ustanowienie nowego Senatu (w miejsce tego "legalnego", istniejącego w Rzymie).
Tak wyglądały sprawy hiszpańskie. Ale nim Lucjusz Lukullus zebrał legion (na czele którego pomaszerował na Wschód, przeciw Mitrydatesowi), warto też zobaczyć jakie postępy w walkach z piratami poczynił ojciec późniejszego triumwira Marka Antoniusza, noszący to samo imię.
CDN.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz