POCZĄWSZY OD PIERWSZEGO SPORU POLSKO-KRZYŻACKIEGO (1309-1310), AŻ PO WŁĄCZENIE INFLANT DO RZECZPOSPOLITEJ (1558-1561)
KONRAD I MAZOWIECKI
Cz. XII
(RETROSPEKCJA)
Po bardzo ciężkiej zimie, wiosną roku 845 (tuż przed Wielkanocą) na wodach Sekwany pojawiły się łodzie z charakterystycznymi rzeźbami smoków na dziobach i ciemnymi prostokątnymi żaglami. To normański wódz Ragnar Lodbrok wraz ze swym synem Bjornem Żelaznobokim płynęli po łupy, mając już wcześniej wytyczony szlak poprzednimi wyprawami normańskich piratów zwanych Wikingami. Wszędzie gdzie pojawiali się owi Wikingowie, tam siali tylko przerażenie, popłoch, gwałt, grabież i mord. Nic więc dziwnego że gdy tylko pojawiły się pierwsze wieści o 120 okrętach normańskich płynących na Paryż, okoliczni mnisi uciekli ze swych opactw i kościołów, zabierając ze sobą to, co było pod ręką (a szczególnie relikwie świętych - w tym ich części ciał, lub też same ciała). Podobnie postępowała okoliczna ludność, uciekając jak najdalej i zostawiając swój dobytek na pastwę losu. Normanowie zakotwiczyli swe okręty na północ od Paryża, a sami przystąpili do grabienia okolicy. Pechowi frankijscy wojownicy, którzy mieli nieszczęście ich spotkać na swej drodze, kończyli marnie, a tym, którzy rzucali broń i poddawali się - podrzynano gardła (Wikingowie uważali bowiem ich za tchórzy, a tacy byli w kulturze normańskiej pogardzani, tym bardziej że tylko prawdziwi wojownicy polegli na polu bitwy z mieczem w dłoni mieli możliwość zasiąść do wspólnej uczty ze swoimi przodkami i z samym Odynem w jego niebiańskim pałacu w Walhalli), a następnie wieszano ich na drzewach ku przestrodze kolejnym. 22-letni król zachodnich Franków - Karol II (zwany potem "Łysym") został poinformowany o ataku Wikingów i natychmiast zarządził pobór okolicznych chłopów do wojska, lecz nim ów pobór się zakończył, z częścią wojska ruszył do Saint-Denis gdzie przeżywał ciężkie chwile, będąc podwójnie atakowany. Z jednej strony bowiem nadchodziły przerażające informacje o normańskich najeźdźcach i ich barbarzyńskich metodach postępowania, z drugiej zaś tamtejsze duchowieństwo starało się wymusić na królu przekazanie im ziem, których wcześniej Karol odmówił Kościołowi, teraz zaś - będąc pod presją "wsparcia Pana" przeciwko niewiernym, był skłonny oddać im wszystko czego zażądali, żeby tylko uzyskać wsparcie niebios.
(Ja nie wiem jak ludzie mogą być tak głupi. Ostatnio słuchałem bowiem wywiadu jednego z najbogatszych ludzi na świecie, który zdobył ogromny majątek, a teraz jest już starym człowiekiem i wie, że zbliża się koniec jego dni na tym świecie i mówi coś takiego do dziennikarza: "Jeśli zagwarantujesz mi, że będę żył wiecznie, od razu wypiszę ci czek na milion dolarów" . Zadziwia mnie bowiem to, jak kurczowo trzymają się życia tutaj. Trochę oczywiście to rozumiem, w końcu całe życie zdobywał pieniądze, a żeby je zdobyć nie mógł być głupim człowiekiem, tylko musiał wykazać się albo pracowitością, albo przebiegłością, albo jednym i drugim i do tego pewną intuicją, która zawsze potrzebna jest w takich sytuacjach. I co? i g...o! Będzie musiał wszystko zostawić, nic bowiem ze sobą nie zabierze na tamten świat z tego co tutaj zgromadził i to bardzo go boli, a przede wszystkim przeraża. Dodatkowo twierdził w tym wywiadzie że jest najhojniejszym sponsorem Kościoła wśród osób znanych mu w jego środowisku. I mówi wprost że tymi darami dla Kościoła stara sobie "wykupić miejsce w niebie". Nie wiem jak mam to podsumować, ale powiem tak - niby inteligentny człowiek, a jednak debil. Tak bardzo bowiem zafiksował się w tym świecie, tak bardzo skupił na tutejszych pragnieniach, na gromadzeniu majątku, że zapomniał po co tutaj jesteśmy i po co w ogóle przybywamy do tego materialnego piekła. A przybywamy (pokrótce) aby powodować jak najmniej cierpienia dla innych ludzi wokół nas, aby potrafić wybaczyć krzywdy, które zostały popełnione nam lub naszym bliskim i aby - w miarę możliwości - zdołać ujrzeć w innych ludziach siebie samego. Tego się nie kupi za żadne pieniądze. A już pragnienie życia wiecznie w piekle, zakrawa o szaleństwo).
Karol więc całymi dniami leżał krzyżem przed ołtarzem Pańskim w Katedrze Saint-Denis i modlił się o Boże błogosławieństwo w odparciu najazdu barbarzyńców z Północy. Część armii którą przywiódł ze sobą, odesłał pod Paryż, ale ci wojownicy nawet nie próbowali zbliżać się do Wikingów i gdy tylko poinformowano ich że są oni w okolicy, natychmiast uciekli. Miasto Paryż ograniczało się wówczas głównie do wyspy Ile de La Cité, zaś południowe regiony dawnej Lutecji był znacznie słabiej umocnione. Spowodowało to, że Wikingowie wdarli się do Paryża, siejąc popłoch i zniszczenie w dzisiejszej 6 dzielnicy Paryża. Spalono tam kościół Saint-Germain-des-Pres a następnie klasztor Świętej Genowefy. Potem wojownicy normańscy prowadzeni przez Ragnara i Bjorna ruszyli na inne części miasta, a wkrótce zarówno na południe jak i na północ od Ile de La Cité można było ujrzeć jedynie niekończącą się łunę pożarów. Jedynie sama wyspa pozostała niezdobyta, za to zapełniona uchodźcami z pozostałych części miasta i z okolic. Oba mosty na wyspę zostały zerwane, zarówno Minor Pons (drewniany most stojący w miejscu dzisiejszego Petit Pont, wiodącego do Dzielnicy Łacińskiej), jak i kamienny Maior Pons (stojący w miejscu dzisiejszego Pont-au-Change). Nie widząc innego wyjścia, Karol musiał dojść do porozumienia z Ragnarem, ofiarowując mu 7000 funtów srebra (czyli ogromną ilość pieniędzy których Karol nie posiadał i ich zgromadzenie możliwe było dopiero po obłożeniu ludności nowymi podatkami). Do spotkania króla Franków Zachodnich i wodza Normanów (głównie Duńczyków) doszło przed portalem w Saint-Denis. W zamian za okup i zdobyte wcześniej łupy, Ragnar obiecał odpłynąć i kierować się w następnych latach ku brzegom Brytanii. Oczywiście nie powstał z tego spotkania i obietnicy żaden pisemny dokument (Ragnar z pewnością bowiem był niepiśmienny), a jedynie przysięga Ragnara złożona przed chrześcijańską katedrą na jego boga Odyna. W tym samym czasie (845 r.) tylko że latem, inna grupa Wikingów spaliła Hamburg w królestwie Franków Wschodnich - Ludwika II zwanego (od XIX wieku ) "Niemieckim".
Lecz właśnie Ludwik II uznał, że musi wreszcie zaprowadzić porządek na wschodnich rubieżach swego Królestwa. Konkretnie zaś miał na myśli państwo wielkomorawskie księcia Mojmira I, które otwarcie już zrzuciło nie tylko polityczną zależność od Franków, ale przede wszystkim religijną (biskupi Bawarii twierdzili otwarcie, że są siłą rugowani z ziem wielkomorawskich i uniemożliwia im się tam odprawianie liturgii oraz mszy świętej). W sierpniu 846 r. ruszyła wielka wyprawa rycerstwa wschodniofrankijskiego na Morawy, która zakończyła się całkowitym zwycięstwem, książę Mojmir poległ w walkach, a Ludwik II nowym księciem Wielkich Moraw (i jednocześnie swym lennikiem) mianował jego bratanka - Rościsława I. Zależność więc została przywrócona, a Kościół wschodniofrankijski znów odzyskał utracone wcześniej ziemie i świątynie. Częste najazdy Wikingów i Saracenów na świat chrześcijański, a także wzajemne walki wnuków Karola Wielkiego o cesarską schedę, doprowadziły do znacznego zubożenia ludności tych ziem. Często dochodziło do walk, które kończyły się porażkami, tak więc zwycięstwo na Wschodzie było pod tym względem jednym z nielicznych wyjątków. Ludwik II toczył w owym 846 r. jeszcze krwawe walki na Wschodzie ze słowiańskimi plemionami Obodrytów i Serbów, Karol II oprócz walk z najazdami Wikingów (w końcu biskup Frechulf z Liseux obdarował go dziełem Wegecjusza na temat sztuki wojennej, powstałym ok. 400 r. widząc w młodym królu wielkiego wodza. Ale podobnie jak Wegecjusz, który pisząc to opracowanie militarne, pragnął powstrzymać rozpad Imperium Rzymskiego, tak i Karol nie miał żadnych, ale to żadnych zadatków na wodza. Był raczej tchórzliwy, aczkolwiek miał tendencję do okrucieństwa - o czym przyjdzie nam się jeszcze przekonać) pragnął zawładnąć Akwitanią, gdzie władzę sprawował jego bratanek - Pepin II, oraz uzależnić od siebie Bretanię rządzoną przez księcia Nominoe (który co prawda uznawał cesarską władzę Lotara, ale nie roszczenia Karola do jego ziem). Najlepiej ze wszystkich braci na razie wyszedł Lotar I, który kontrolował pas ziem od Holandii i Belgii, poprzez Alzację, Lotaryngię, południowo-wschodnią Francję i północne Włochy.
Rok 846, to również rok najazdu Saracenów na Rzym (o czym pisałem już w poprzednich częściach tej serii). Był to jedyny taki przypadek w historii, zakończony złupieniem przez wyznawców Allaha większej części podmiejskich obszarów Wiecznego Miasta. 75 okrętów przybyłych z afrykańskiego Emiratu Aglabidów (założonego w 800 r. przez Ibrahima I al-Aglaba za zgodą kalifa Haruna ar-Raszida na miejscu dawnych terenów Kartaginy i późniejszego państwa Wandalów) którymi od roku 841 władał emir Muhammad I - zarzuciło kotwicę u brzegów Ostii, a 11 000 wojowników Allaha wdarło się na Zatybrze paląc niszcząc mordując i biorąc w niewolę napotkaną ludność Rzymu, która nie zdążyła w porę uciec na drugi brzeg. Zniszczony został wówczas Kościół św. Piotra i Bazylika św. Pawła. Co prawda udało się przegonić napastników gdy papież Sergiusz II szybko zebrał okoliczną milicję i (wraz z posiłkami przysłanymi przez cesarza Lotara) na ich czele ruszył na Saracenów, którzy jednak w tym czasie zdołali już wrócić na okręty i odpłynąć - obładowani łupami i jeńcami (a ci następnie stali się niewolnikami na muzułmańskich dworach). Najazd na "święte miasto" był dla Rzymian (a także dla innych przedstawicieli ówczesnego chrześcijańskiego świata) poważnym wstrząsem, porównywalnym zapewne jedynie do zdobycia Rzymu przez króla Wizygotów Alaryka I w roku 410. Ludzie zgromadzeni w kościołach nie byli w stanie zrozumieć dlaczego Bóg pozwolił poganom wedrzeć się do Chrystusowego Miasta. Wreszcie uznano że powodem tego, było niemoralne prowadzenie się papieża Sergiusza II, który nepotyzm i korupcję uczynił oficjalną polityką swego pontyfikatu (zresztą wcześniejszych również). Papieski brat - Benedykt, opat Albano, kontrolował papieską kancelarię i to przez jego głównie ręce przechodziły wszelkie środki, które wpłacano w chrześcijańskim świecie na poczet Stolicy Piotrowej. On to (za pieniądze oczywiście) ustalał kto zasiądzie na jakim biskupstwie, opactwie lub obejmie dochodową parafię, powtarzając przy tym swoje słynne: "Najlepiej jak będziemy potrafili". Papież Sergiusz II zmarł już w styczniu 847 r. (czyli pięć miesięcy po ataku Saracenów), a jego pontyfikat nie zapisał się dobrze w pamięci potomnych.
Rok 847 był rokiem pokoju w Królestwie Franków Wschodnich Ludwika II - bodajże jednym z nielicznych. Walki z Obodrytami zakończyły się w większości sukcesem i podporządkowaniem naczelników tego plemienia Ludwikowi. 28 lutego tego roku, w Mersen koło Maastricht ponownie spotkali się trzej bracia aby uzgodnić sposoby obrony przed najazdami pogan (głównie Wikingów), oraz zabezpieczyć się przed zbiegami, którzy uciekali z jednego królestwa do drugiego, licząc na to, że tam uzyskają azyl. Bracia oczywiście zadeklarowali wzajemną pomoc i odsyłanie zbiegów, aczkolwiek główne tezy porozumienia miały zapaść na kolejnym spotkaniu, którego termin wyznaczono na 24 czerwca 847 r. Do spotkania tego już nie doszło, aczkolwiek bracia wciąż zapewniali się o wzajemnej braterskiej miłości i wsparciu, a także deklarowali utrzymanie zasad konfraterni (czyli wewnętrznego podziału Cesarstwa, które na zewnątrz wciąż miało stanowić jedną całość). Do kolejnego spotkania braci dojdzie dopiero w roku 851, ale przez ten czas sporo znów się wydarzy. Przede wszystkim w roku 847 Wikingowie znów pojawili się w Królestwie Franków Zachodnich (aczkolwiek były to tereny kontrolowane przez księcia Pepina II). Zaatakowano wówczas miasto Bordeaux, którego mieszkańcy dzielnie się bronili uniemożliwiając Wikingom wdarcie się na mury i ich sforsowanie. Ostatecznie Normanowie musieli uznać swoją porażkę i odpłynęli z niczym. Było to jedno z nielicznych zwycięstw lokalnej ludności Franko-galo-rzymskiej nad normańskimi najeźdźcami, zwycięstwo które jednak zostało wkrótce zaprzepaszczone, a ci, którzy tak dzielnie obronili wówczas własne miasto, wkrótce powędrowali jako niewolnicy na północne wody fiordów. Jak to się stało? Już mówię, ale najpierw kilka słów na temat następcy Sergiusza II w Stolicy Piotrowej. Otóż tego samego dnia, w którym zmarł papież, wybrano jego następcą zakonnika z klasztoru Benedyktynów z Saint Martin, "wzorowego Rzymianina" - jak opisują go kroniki, który przyjął imię Leona IV. To on właśnie rozpoczął fortyfikację i budowę umocnień na prawym brzegu Tybru (pisałem o tym w poprzednich częściach), tak, że w ciągu czterech lat (848-852, prace wykończeniowe trwały do 855 r.) uczynił z Watykanu ufortyfikowaną twierdzę, której nadano nazwę Civitas Leonina (lub też po grecku Leopolis). Ale skoro już o tym pisałem, więc jedynie przypominam.
Wikingowie ponownie pojawili się pod Bordeaux późną wiosną 848 r. Mieszkańcy miasta oczywiście gotowi byli ponownie (jak miało to miejsce rok wcześniej) odeprzeć najazd Normanów, aczkolwiek nie zdawali sobie sprawy że u siebie mają wroga, który działa przeciwko nim. Tym wrogiem byli... Żydzi, którzy po prostu pod osłoną nocy otworzyli bramy miasta i wpuścili pogańskich najeźdźców do środka (wcześniej ustalając jednak z nimi warunki na jakich mieli oni wejść w mury miasta, a brzmiały one tak, iż żadnemu Żydowi nie spadnie włos z głowy, jak również jego majątek nie zostanie zrabowany). Oczywiście walka na ulicach miasta nie miała już sensu i mieszkańcy musieli się poddać, większość z nich (głównie kobiety, dzieci i młodzi mężczyźni) trafiła do niewoli, część (głównie ci spośród mężczyzn, którzy byli zdolni do noszenia broni) została zamordowana przez Normanów, a jedynie garstce udało się zbiec. Upadek Bordeaux był wstrząsem zarówno dla elit, jak i mieszkańców Księstwa Akwitanii, którym władał Pepin II. Uznano że ten młody władca (rówieśnik Karola II - swego stryja) nie jest zdolny aby skutecznie bronić mieszkańców przed najazdami pogan, dlatego też możni Akwitanii przeszli teraz na stronę Karola, do którego wreszcie - po tylu latach nieudanych zmagań o tę prowincję - uśmiechnęło się szczęście. W Orleanie przez biskupa Venilo z Sens Karol II został koronowany na króla Akwitanii (848). Pepin II zaś, stał się teraz zbiegiem który się ukrywał, utraciwszy Księstwo swego ojca. Ale sukces jednego z braci, był jednocześnie porażką drugiego (choć oczywiście w tym przypadku jedno wydarzenie nie miało bezpośredniego wpływu na drugie). Otóż jeszcze w 848 r. zbuntowali się Czesi (których naczelnicy 1 stycznia 845 r. zostali ochrzczeni w Ratyzbonie, tym samym wprowadzając Czechów orbitę wpływów Franków Wschodnich). Była to poważna sprawa, gdyż groziła odpadnięciem również Moraw, choć na razie Rościsław I pozostawał wierny Ludwikowi. Skrupulatnie przygotowywana wyprawa wojenna, ruszyła wiosną 849 r. a jej celem było ponowne podporządkowanie plemion czeskich władzy Franków. Okazało się to jednak niemożliwe, gdyż klęska zadana w tymże roku przez Czechów wojskom frankońskim, zmusiła ich do odwrotu z kraju Słowian. Klęska była na tyle poważna (Frankowie wpadli w zasadzkę zastawioną przez Czechów), że życie w niej straciło wielu frankońskich wojowników (sam Ludwik ledwie uszedł z życiem), a jednocześnie umniejszyła ona prestiż Ludwika oraz w ogóle Cesarstwa na Wschodzie.
A tymczasem po utracie Akwitanii doszło do konfliktu pomiędzy Pepinem II, a jego młodszym o 4 lata bratem Karolem, który postanowił teraz zawalczyć o ojcowiznę. Był jednak mało ostrożny i nierozsądny, szybko więc wpadł w ręce ludzi Karola II, którzy odprowadzili go do jego stryja. Karol II (jak wiadomo rówieśnik Pepina II) był jednocześnie ojcem chrzestnym Karola, czyli wiązało go z nim nie tylko pokrewieństwo, ale również bliskość religijna. Karol II przekonał więc swego chrześniaka, aby ten (w swoim imieniu, ale z pełnym przeświadczeniem), zrezygnował z tronu Akwitanii, deklarując publicznie iż jedyne czego pragnie to wstąpić w szeregi Kościoła i zostać mnichem. Po tej deklaracji natychmiast zjawili się księża, którzy obcięli Karolowi włosy tworząc z nich tonsurę i przyodziali go w habit, a następnie przewieziono go i zamknięto w klasztorze w Korbei. Jeden z bratanków został więc wyeliminowany, pozostał jedynie Pepin - który jednak już wkrótce dołączy do swego brata (choć w jego przypadku nie obędzie się bez użycia siły w celu wymuszenia deklaracji zostania mnichem).
CDN.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz