Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 14 lipca 2016

ROSJANIE, ZWOLENNICY POLSKIEJ NIEPODLEGŁOŚCI - Cz. I

CZYLI O TYCH ROSJANACH, 

KTÓRZY NA PRZEKÓR OFICJALNEJ,

ANTYPOLSKIEJ POLITYCE 

SWEGO KRAJU, NIE BALI SIĘ WSPIERAĆ 

NIEPODLEGŁOŚĆ POLSKI


"HISTORYK KTÓRY MÓWI KRYTYCZNIE O TAK ZWANEJ SPISKOWEJ TEORII DZIEJÓW, JEST HISTORYKIEM NIEPOWAŻNYM, HOŁDUJĄCYM HISTORII DLA IDIOTÓW LUB PROSTACZKÓW, KTÓRZY WIERZĄ W TO,CO WIDZĄ W TELEWIZJI I CZYTAJĄ W GAZETACH. JEST BOWIEM HISTORIA PRAWDZIWA I HISTORIA MEDIALNA, FASADOWA. TA PRAWDZIWA W DUŻEJ MIERZE TOCZY SIĘ ZA KULISAMI. A ZA NIMI DZIAŁAJĄ PRZEDE WSZYSTKIM TAJNE SŁUŻBY"

Prof. PAWEŁ WIECZORKIEWICZ



Dzisiejsza Rosja jest krajem autorytarnej, ochlokratycznej oligarchii, krajem wybitnie niedemokratycznym, o niezwykle silnym wpływie służb specjalnych na kształtowanie rosyjskiego krajobrazu politycznego. Jest to kraj, którego przywódcy cierpią dodatkowo na pewien kompleks. Nazywa się on "Kompleksem małego mocarstwa". To wszystko razem wzięte, może i nie byłoby takie przygnębiające, gdyby nie fakt, że dzisiejsza władza w Rosji ma charakter mafijny - gangsterski - krwawy. Potwierdzają to zgony niepokornych dziennikarzy i tych Rosjan, którzy jak Aleksander Litwinienko odważyli się powiedzieć prawdę o dzisiejszych "carach". Jest to reżim, który gotowy jest na wiele, bardzo wiele, byle tylko utrzymać się u władzy. Gotowi są nawet uśmiercić setki ludzi, byle tylko osiągnąć cel. Wysadzenie moskiewskich wieżowców w 1999 r. tak, by podejrzenie padło na czeczeńskich "bandytów" i można by ich swobodnie mordować - mężczyzn, kobiet, dzieci, oraz handlować ich organami na czarnym rynku - było tylko jednym z takich działań. Czy tak postępują ludzie prawi, ludzie którzy myślą o przyszłości swego kraju, jednocześnie nie pragną nikogo upokarzać, zdobywać, najeżdżać i podbijać? Nie, tak myślą bandyci, degeneraci społeczni i seksualni wykolejeńcy, typu Lenina, Stalina, Trockiego, Jagody, Jeżowa, Berii a nawet ... Putina.

Przyjrzyjmy się np. atakom na dziennikarzy. Najgłośniejszym z nich było zamordowanie w 2006 r. rosyjskiej niezależnej dziennikarki (z którą władze miały już od kilku ładnych lat spore kłopoty), Anny Politkowskiej. Była bardzo dobrą felietonistką i dziennikarką, jej artykuły dokładnie opisywały to, co Rosjanie wyprawiali w Czeczenii. Ona się nie patyczkowała, waliła prosto z mostu (podobnie jak Oriana Fallacci w kwestii muzułmanów i ich migracji na Europę Zachodnią), zbrodnię nazywała zbrodnią. To denerwowało Kreml, a ponieważ była ona jednocześnie obywatelką Stanów Zjednoczonych - stała się niebezpieczna, ze względu na międzynarodowe oddziaływanie jej artykułów. W 2004 r. wydała w Londynie książkę pt.: "Rosja Putina", demaskującą brutalną i zbrodniczą działalność tego reżimu. 7 października 2006 r., znaleziono ją zastrzeloną w windzie jej mieszkania. 10 czerwca 2012 r. zamordowany został rosyjski dziennikarz telewizyjny (młody 26-letni chłopak), Kazbek Gekijew. Podobno dwóch mężczyzn podeszło do niego, gdy wieczorem wracał z pracy do domu, kazali mu się przedstawić po czym jeden z nich wyciągnął broń i strzelił w głowę dziennikarza. Gekijew nie należał jednak do jakichś wielkich przeciwników reżimu putinowskiego, choć zdarzyło mu się w kilku reportażach wypowiedzieć nieprawomyślne wobec władzy sformułowania.

Do mniej dramatycznych przypadków należy historia Olega Kaszyna, ciężko pobitego w nocy z 5/6  listopada 2010 r. Został zaatakowany przed swoim domem (swoją drogą jest to znamienne, ale mordercy z KGB i zapewne dzisiejszej FSB, uwielbiają napadać ludzi przed, lub w pobliżu ich własnych domostw). Obrażenia jakich doznał były bardzo poważne - złamana górna i dolna szczęka, zmiażdżone palce, złamana noga, poważny uraz czaszki. Kaszyn był dziennikarzem "Kommiersanta", lecz nie zajmował się tematyką polityczną a społeczną, ale krytykował również prokremlowskie, putinowskie młodzieżówki "Jednej Rosji", oraz wyrażał się negatywnie o lokalnych władzach Moskwy. Chłopak przeżył, ale do dziś jest kaleką. Dzień przed atakiem na Kaszyna, podobnie brutalnie pobity został rosyjski działacz społeczny Konstantin Fietisow, został napadnięty ... przed swoim domem. Napastnik rozbił mu głowę kijem bejsbolowym. W ciężkim stanie trafił do szpitala, lekarze nie dawali mu jednak szansy na przeżycie - mimo to przeżył. Dziennikarz "Żukowskije Wiesti" - Anatolij Adamczuk został pobity przed siedzibą swojej redakcji. Efekt - uraz czaszki i wstrząs mózgu, rosyjska milicja szybko znalazła sprawcę. Stwierdziła bowiem że ... Adamczuk sam kazał się pobić i zapłacił 1000 rubli by ktoś się tego podjął. Doprawdy takie oświadczenie "stróżów prawa" w państwie wszechobecnego bezprawia, musi być szczególnie urocze.





Czy można się więc dziwić, że skoro Rosjanie atakują i zabijają "swoich", to będą łagodniejsi w stosunku do "obcych"? 10 sierpnia 2005 r. został brutalnie pobity sekretarz Wydziału Ekonomiczno-Handlowego ambasady Rzeczpospolitej Polski w Rosji - Marek Reszuta. Był śledzony już od chwili opuszczenia budynku ambasady i gdy do niej wracał został napadnięty przez "nieznanych sprawców". 15 października 2013 r. pobity został radca ambasady Królestwa Holandii - Onno Elderenbosch. Teraz biorąc to wszystko razem w jedną kupę, czy można choć przez chwilę podejrzewać, że dzisiejsza putinowska Rosja, jest normalnym, europejskim krajem? Krajem który hołduje śródziemnomorskim, chrześcijańskim tradycjom politycznym? No chyba nie - Rosja nadal jest dzikim krajem, jest krajem o mentalności turańskiej (mongolsko-tatarskiej).

Ostatnio na jednym z blogów czytałem opis wyjazdu do Rosji autora tego bloga, któremu udało się przy okazji wziąć udział w antyputinowskiej manifestacji. Manifestacja miała też i antykomunistyczny charakter, rozdawano tam ulotki o treści: "Jestem za wyniesieniem Lenina z Mauzoleum". Autor, spotkał tam też mężczyznę który trzymał w dłoniach pacynkę przypominającą Lenina i mówił (w formie żartobliwej, ale o ewidentnym ostrzu antykomunistycznym): "Jestem Lenin i chciałbym, żebyście mnie wynieśli z Mauzoleum, bo tam wszyscy na mnie patrzą, a nie mam nic w głowie, bo mi mózg wyjęli". Z dalszego opisu wynikało że owi Rosjanie, którzy brali udział w tej manifestacji, pytali się czy Polacy lubią Rosję. Gdy usłyszeli (od autora owego bloga), że Polacy Rosję lubią, nie lubią tylko Putina i komunistów, zadowoleni mówili: "To tak jak my, chodźcie z nami".

Zawsze bowiem byli Rosjanie, którzy nie podzielali imperialnej polityki Kremla (bez względu na to jaka to była władza i gdzie mieścił się ów "Kreml", czy w Moskwie, czy w Petersburgu). Jednym z takich ciekawych przykładów filopolskiego stanowiska wysokiej rangi przedstawiciela Rosji, była chociażby osoba księcia Aleksandra Arkadijewicza Suworowa. Ten wnuk Aleksandra Wasilijewicza Suworowa (który dokonał rzezi warszawskiej Pragi, w czasie tłumienia powstania kościuszkowskiego w 1794 r.), wywodził się z bogatej i szlachetnej rodziny Suworowów. Co ważne, ten rosyjski książę bardzo lubił Polaków, lubił przebywać w ich towarzystwie, a przede wszystkim wielu z nich uratował po zakończeniu Powstania Listopadowego (1831 - miał wówczas 27 lat) i Styczniowego (1864). Ciekawym jest jego stosunek do Michaiła Nikołajewicza Murawiowa, (kata Powstania Styczniowego, który chlubił się tym, że pierwszą rzeczą jaką rozpocznie po przyjeździe na Litwę, to będą krwawe represjie, szczególnie zaś represje katolickiego duchowieństwa, mawiał: "Pierwszą rzeczą, którą zrobię po przyjeździe do Wilna, będzie to, że rozstrzelam księdza"). Murawiow jako generał-gubernator Kraju Północno-Zachodniego (czyli Litwy), zapisał się niebywałym okrucieństwem. Nazywany był przez Polaków "ludojadem".

Gdy Murawiow przyjechał po stłumieniu Powstania do Petersburga w 1864 r. wielu zaszczytnych Rosjan, chciało podjąć go obiadem. Wreszcie przyjął zaproszenie od księcia Woroncowa. Na ów wykwintny bal do śmietanki towarzyskiej ówczesnego Petersburga, zaproszony został oczywiście również książę Aleksander Arkadijewicz Suworow, który jednak odrzucił zaproszenie, gdy dowiedział się, że na przyjęcie proszony został także Murawiow. Swą odmowę uzasadnił tymi oto słowami: "Ja ludojadów nie szanuję". Wielu rosyjskich arystokratów, zarówno tych związanych blisko z dworem cesarskim, jak i tych pośrednich - miało potem mu bardzo długo za złe te słowa, bo przecież któż miałby litować się nad Polakami.


 KSIĄŻĘ ALEKSANDER ARKADIJEWICZ SUWOROW
(1804-1882)



Podobnie wybitnie propolskie nastawienie miał także Wielki Książę Konstanty Mikołajewicz Romanow (syn cara Mikołaja I - który panował w latach 1825-1855, oraz młodszy brat cara Aleksandra II - panował w latach 1855-1881). Zgromadził on u swego boku całkiem spore stronnictwo (w skład którego wchodził m.in.: wyżej wymieniony książę Aleksander Suworow), które reprezentowało ugodowe (a można wręcz napisać - propolskie stanowisko na dworze carskim). Więcej, Wielki Książę Konstanty, chciał zdezintegrować Rosję, twierdził bowiem że Cesarstwo Rosyjskie powinno zostać podzielone na szereg małych państw narodowych, z własnymi parlamentami i ustawodawstwem wewnętrznym. Oczywiście wszystkie te kraje spajać miała tylko osoba cara, jako wielkorządcy i autokraty. Jednak jego plany na dworze w Petersburgu nie były traktowane poważnie i to zarówno przez samego cara, jak i jego otoczenie. Nie był rozumiany i doceniany w rosyjskiej stolicy.


 WIELKI KSIĄŻĘ 
KONSTANTY MIKOŁAJEWICZ ROMANOW 
(1827-1892) 
WRAZ Z SYNEM MIKOŁAJEM (1850-1918)



Ale byli też i inni Rosjanie, jak choćby Aleksander Iwanowicz Hercen (rosyjski pisarz, filozof społeczny). Hercen od 1847 r. mieszkał na zachodzie Europy, posiadając jednocześnie status emigranta politycznego. Mimo to jego książki były oficjalnie przemycane do Rosji i czytane praktycznie przez wszystkich od arystokracji, po mieszczan. "Kołokoł" czytał nawet sam car Aleksander II. Policja co prawda oficjalnie walczyła z "hercenowską propagandą", ale czyniła to mało udolnie, zważywszy na ogromne zainteresowanie dziełami Hercena w Rosji, szczególnie Kołokołem. Wielu arystokratów wprost korespondowało z autorem, wielu życzyło mu jak najlepiej, ale to wszystko się skończyło z chwilą gdy ... wystąpił z oficjalnym sprzeciwem tłumienia Powstania Styczniowego w Polsce, na Litwie, Białorusi i Ukrainie. Natychmiast (jak za dotknięciem różdżki), nakład Kołokoła spadł w kraju dramatycznie, a z czasem zupełnie wygasł. Tak oto Hercen swym propolskim nastawieniem nagrabił sobie poważnie - kosztowało go to bowiem popularność, której już nigdy nie odzyskał.


 ALEKSANDER IWANOWICZ HERCEN
(1812-1870)



Michaił Aleksandrowicz Bakunin, inny wybitny rosyjski myśliciel polityczny, nagrabił sobie jeszcze więcej wśród rosyjskich elit, niż Hercen. Ten bowiem ... zorganizował pomoc materiałową dla Powstania Styczniowego w Polsce. Wynajął w Helsingborgu w Szwecji okręt, który miał przewieźć broń dla powstańców, mało tego, osobiście nim popłynął, by dopilnować przekazania tej broni i innych środków Polakom. Statek miał dobić do portu w Połądze i stamtąd, już drogą lądową broń miała zostać przemycona do Królestwa Kongresowego przez bismarkowskie Prusy. Nim jednak to się stało okręt został zatrzymany w szwedzkim porcie w Karlskronie, towar skonfiskowany a Bakunin internowany na polecenie władz rosyjskich. W Rosji odtąd uchodził za nawiedzonego szaleńca, oraz jawnego zdrajcę, który chciał dopomóc wrogom jego ojczyzny.


MICHAIŁ ALEKSANDROWICZ BAKUNIN
(1814-1876)





 W NASTĘPNEJ CZĘŚCI ZAPREZENTUJĘ KOLEJNYCH ROSYJSKICH PRZYJACIÓŁ POLSKI I POLAKÓW, ORAZ ZWOLENNIKÓW NASZEJ NIEPODLEGŁOŚCI






CDN.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz