Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 4 lipca 2016

WIELKA HISTORIA SEKSU - ZAPOWIEDŹ

OD CZASÓW STAROŻYTNYCH 

PO NAM WSPÓŁCZESNE






Miłość i seks, to jedne z kluczowych elementów ludzkiej natury, bez których zapewne nie bylibyśmy ludźmi, tylko jakimiś sterowalnymi organicznymi maszynami. Jednak nie o Miłości tutaj pragnę mówić (a raczej nie o jej duchowej - czyli naturalnej nam formie), tylko o miłości cielesnej - o miłości seksualnej, która jest częścią wszystkich ludzkich kultur na Ziemi. Ludzie są niezwykle podatni na wszelkie zmysłowe formy ekspiacji cielesnych, gdyż tak właśnie zostaliśmy stworzeni. Jesteśmy istotami seksualnymi i dlatego sporą część naszego życia, kierujemy wokół marzeń, praktyk i form erotycznej ekspiacji, która ma za zadanie doprowadzić nas do stanu seksualnego spełnienia, który w naszych warunkach niekiedy zbliżony jest ze stanem medytacji duchowej (z tą jedynie różnicą, że spełnienie erotyczne jest jedynie krótkotrwałe i wciąż musimy je odkrywać na nowo). Erotyka jest częścią ludzkiej natury i tak było od wieków. Na przykład mężczyźni - których dzieła często były odzwierciedleniem ich ukrytych pragnień seksualnych wobec ich wybranki (najbardziej tego zaś wyrazistym przykładem, jest literacka postać Don Kichota z La Manchy, który dla swej Dulcynei podejmuje się nawet walki z wyimaginowanymi smokami, za które bierze okoliczne wiatraki).

Daleko nie trzeba szukać - weźmy moją skromną osobę. Często na tym blogu dotykam problematyki historyczno-społecznej (głównie zaś historycznej). Sądzicie może że tak bardzo pociąga mnie historia, że pragnę ją tu opisywać? Nie , moi drodzy, nie sama historia - ale tworzący ją Ludzie są tymi, którzy zasługują (w mojej opinii na pamięć i szacunek). A wśród tych ludzi dominują ... kobiety. Tak, kobiety są centrum moich zainteresowań w każdej epoce historycznej i głównie dla nich (czy raczej dzięki nim), poznawanie najdawniejszych dziejów jest dla mnie tak fascynujące. To również (w pewnym sensie) erotyka. Mężczyźni i Kobiety są do siebie bardzo podobni i od zawsze, niczym połówki tego samego jabłka dążą ku sobie, szukając owej Jedności właśnie poprzez erotyczne Spełnienie. Tłumienie tej Jedności, tego Spełnienia zawsze powoduje nieprzewidywalne dla zdrowia zarówno fizycznego - (vide. "opuchnięte jądra" muzułmańskich imigrantów), jak i psychicznego - skutki. 

Wszędzie tam, gdzie seksualność była odsączana od czci i wiary i spychana na margines, wszędzie tam dochodziło do niekontrolowanych zaburzeń w sferze seksualnej, prowadzących chociażby do gwałtów czy ... tortur (przykładem niech będzie chociażby Związek Sowiecki, gdzie w latach 30-tych i 40-tych erotyka była zakazana, a mimo to armie wypasionych komsomolców (przed oczyma stoi mi tutaj sowiecki plakat propagandowy, wydany z "okazji" 17 września 1939 r. na którym pod zdjęciem młodego, uśmiechniętego, pucułowatego Ruska, w sołdackim mundurze, wybijał się wielkimi literami napis: "Wczoraj kołchoźnik, dziś czerwonoarmista" - nie dopisali tylko: "Na pohybel pańskiej Polsze"), w brutalny sposób zdeflorowało setki tysięcy kobiet połowy Europy (w tym młode, kilkuletnie dziewczęta i stare, zniedołężniałe kobiety). A seksualne praktyki inkwizytorów "Świętej Inkwizycji" - o tym też zapominamy (kiedyś jeszcze napiszę coś na ten temat). Wszędzie, gdzie mamy odgórny zakaz praktykowania naturalnej potrzeby seksualnego spełnienia - wszędzie tam tworzą się dewiacje i zaburzenia od normy (psychicznej).




Dlatego też w tej serii zamierzam opisać ludzką seksualność od najdawniejszej, (znanej nam) starożytności, po czasy nam współczesne, te w których żyjemy. A jakie to są te nasze czasy - należałoby zapytać? Jak je nazwać? Ja mam dla nich wspaniałą nazwę, która pasuje doń w sposób idealny. Dzisiejsze czasy nazwałem: "Rasistowskim, Feministycznym Purytanizmem" - zastanówcie się czy ta nazwa nie pasuje idealnie? 

Zacznijmy może od ostatniego członu, dlaczego purytanizmem? Dlatego, że choć jesteśmy (zwracam się tutaj do mężczyzn), na okrągło bombardowani wszelkimi obrazkami i reklamami z roznegliżowanymi kobietkami, to jednak oficjalnie panującym dyskursem jest: "Nie dotykaj mnie, nie wolno". Przekaz jest klarowny, kobieta może doprowadzić mężczyznę do stanu seksualnego podniecenia, ale to ona zadecyduje czy pozwoli mu na erotyczne spełnienie (dlatego też feministki wprowadzają zasadę - jeśli kobieta nie powie zdecydowanego: "Tak", to nie wolno ci nawet jej musnąć za rękę, bo inaczej zostaniesz okrzyknięty podłym seksistowskim gwałcicielem. Panujący obecnie Feministyczny Purytanizm, służy jedynie (co prawda symbolicznemu) kastrowaniu mężczyzn, poprzez wprowadzanie dla nich zakazów i nakazów, nad którymi pieczę sprawuje kobieta (a przynajmniej tak jej wmówiono i tak jej się wydaje). Feminizm bowiem nie służy kobietom (o czym pisałem niejednokrotnie na tym i nie tylko na tym blogu). Feminizm służy jedynie utrzymaniu kontroli, jest elementem zniewolenia, w tym przypadku zniewolenia mężczyzn (czyli najbardziej buntowniczej, najsilniejszej i najniebezpieczniejszej z płci). Cele tej kontroli są jasne: demografia (czytaj biedni mają robić do usranej śmierci na bogate elyty tego świata), "wyzwolenie kobiet" (kobiety mają również do śmierci zapierdalać na tych samych warunkach i w tych samych zawodach co mężczyźni, bo "time is money", a im więcej pracowników wytworzy dany produkt, tym więcej się tego niepotrzebnego badziewia sprzeda, a elyty na tym zarobią). Natomiast przymiotnik "rasistowski", jest tutaj kluczowy, bowiem odnosi się w ogromnej mierze do populacji BIAŁYCH, młodych mężczyzn, przy niedostrzeganiu realnego zagrożenia "seksualnej erupcji" w innych kulturach, w tym przede wszystkim w kulturze islamu, gdzie (tak jak w komunizmie, czy zamkniętych zakonach Świętej Inkwizycji), panuje całkowita seksualna cenzura, która oczywiście powoduje efekt "Armii Czerwonej". 




Dlatego też tak ważne jest zdrowe (normalne), podejście do kwestii seksualności (ciekawie rozwiązali ten problem np. w Tajlandii, gdzie oficjalnie seks i seksualność jest zakazana przez państwo, ale na każdym rogu, w każdym mieście, przy każdej ulicy stoją prawie roznegliżowane panienki, zaczepiające spragnionych "wrażeń" turystów. Cały ten biznes jest odgórnie trzymany przez miejscowe gangi, które to są całkowicie kontrolowane przez tajlandzkie służby specjalne, zapewniające "państwową ochronę", a w zamian zarabiające (nie tylko one zresztą), na tym procederze. Także państwo zarabia na tym, czego oficjalnie zakazuje).

Ale to nie wszystko. Ciekawe są również seksualne uprowadzenia Ludzi przez tzw.: Obcych, w celach ewidentnie prokreacyjnych. Jeden z takich przypadków został opisany przez starego afrykańskiego szamana z plemienia Zulusów. Ów szaman, w młodości doświadczył właśnie takiego "erotycznego uprowadzenia", gdy jako młody chłopak zbierał drzewa w okolicznym lesie nieopodal miasta w którym mieszkał. Opiszę ten przypadek w innym temacie, teraz tylko nadmienię, że został zmuszony do seksu z pewną istotą, która przypominała ludzką kobietę, ale pewne "fizyczne elementy", miała umiejscowione w trochę innych miejscach niż prawdziwa kobieta (np. piersi, stały pionowo, niczym nasprężynowane i były umiejscowione trochę niżej niż u normalnej kobiety, dodatkowo srom był prawie ... w okolicach ludzkiego pępka). Istoty które go porwały, nie były przyjazne Ziemianom (przynajmniej on tak twierdził). Po stosunku (wraz z nim był tam jeszcze inny, tym razem biały mężczyzna), penis spuchł mu tak, że przez ponad miesiąc nie mógł myśleć o jakimkolwiek seksie, poza tym oddawanie moczu sprawiało mu ból. Dopiero gdy wyjawił powód swej przypadłości innemu staremu szamanowi, który słysząc jego opowieść o porwaniu przez kosmitów, nie tylko go nie pogonił i nie uznał za pomylonego, ale wysłuchał do końca i mówiąc: "To się zdarza", przygotował pewien opar ze specjalnego wyciągu liści, po którym opuchlizna zeszła a ból ustąpił. 


Wiele z tych i temu podobnych tematach opiszę w serii: "Wielka Historia Seksu", który jak sądzę, będzie równie bogaty w informacje co: "Historia Życia, Wszechświata, Wszelkiej Cywilizacji".







POZDRAWIAM!   

 

3 komentarze:

  1. Skutki braku spełnienia? Mimo tylu lat obserwując cały ten cyrk między kobietami i mężczyznami żyję bez tych doznań i ani chory na ciele ani na umyśle. Jedynie jakie widzę skutki to od nadmiaru seksu i kierowania go w inną stronę.

    Prawda jest taka, że my jesteśmy poddani kontroli temu aktowi, wręcz mogę uznać, że staliśmy się niewolnikami tego stanu.

    Tak Lukasu. Seks to zniewolenie, bo każda ze stron jest poddana umysłowemu praniu i omamianiu człowieka. Jako, że tobą w życiu kieruje ta siła, to jesteś podatny na jej elementy. Oczywiście do mnie te elementy docierają, jednak ja potrafię ją kontrolować i potrafię widzieć jej skutki jak działa na mój umysł.

    Widzisz, seks daje złudne uczucie szczęścia, jest jak narkotyk, który po jednym skosztowaniu chce się więcej. Człowiek jest uzależniony od tego. Będziesz owszem się sprzeczał ze mną na ten temat. Jednak pomyśl trochę po za tym oficjalnie przyjętym spojrzeniem oraz twoimi pragnieniami.

    Czy narkoman widzi u siebie uzależnienie od narkotyku? Czy widzi, że traci życie na coś co mu umysł zasłania? Jeśli będziesz się sprzeczał ze mną o to, to tylko dlatego, że jesteś w mniejszym stopniu narkomanem. Chory nie widzi u siebie stanu chorobowego puki ktoś mu tego nie pokaże.

    Nie chodzi o to, że seks jest chorobą. Chodzi oto, że specjalnie stworzono to by człowieka zniewolić. By podążał za szczęściem, które jest tylko ułudą. Seks daje FATAMORGANĘ. Pustynny miraż szczęścia i ludzie na to idą.

    Taki sam mechanizm jest z reklamami. Tak samo przez stulecia byli omamiani muzułmanie, że po śmierci będą mieć same dziewice za oddanie życia w dżichacie.

    Wierz mi. Ludzie to stado baranów, którzy idą realizować cele zaprogramowane w swoim biologicznym ciele. Też będziesz się sprzeczał z moim zdaniem.

    Tylko czemu Budda tak się skupiał na dojściu do swojego pierwotnego JA. Czemu mówił, że nasze prawdziwe JA jest obserwatorem a wszystko inne to Ego? Pomyśl o tym kim jesteś naprawdę? Ciałem i osobowością, która kieruje się tymi mechanizmami w tym seksem? Czy czymś innym zamkniętym w tym ciele, które ma zakaz mówienia, że TAM JEST.

    Widzisz ktoś kto utożsamia się z tym życiem i jej składnikami i ciałem, tak jest wrośnięty w te struktury, że ma problem z rozróżnieniem prawdy od fikcji. Może i mówię to pod wpływem Starożytnej Strzały i filozofii Matrixu. Ale ja nie szukam informacji tak jak ty historycznych, które opowiadają dzieje ludzkie. Ja szukam informacji, które pokazują mi inne spojrzenie na nasze życie i poszerzają świadomość tego gdzie jesteśmy. Które zmuszają do przemyśleń i do zadawania pytań negujących.

    Bo jeśli coś akceptujesz to to przyjmujesz za prawdę. Wtedy tracisz WŁADZĘ nad własnym osądem i poddany jesteś siłom zewnętrznym.

    Ktoś zacznie się śmiać lub życzyć mi czegoś, nawet współczucia. Zrozumiem to, bo jestem świadom, jak bardzo inni podlegli są temu. Jedynie co mi pozostaje im życzyć to otwartego umysłu. Bo gdy klapki spadną z jednego elementu to potem wszystko pomału zaczyna spadać jak przysłowiowy domek z kart.

    Pozdrawiam. Zamiast odpowiadać pomysł nad tym Lukasu. Ludzie zapomnieli słuchać. Od razu zaczynają mówić/pisać gdy coś jest sprzeczne ich poglądowi nim doczytają i wgryzą się w te rzeczy. Tak działa mechanizm ochronny, który ma nas trzymać w tym świecie. Zaprzeczanie odrzucanie co jest uznane za sprzecznie przez ogół przyjęte. Agentami Matrixa są sami ludzie, którzy przez takie podejście z mieszania błotem innej osoby utrzymują status quo. Nie potrzeba agentów wystarczy sam mechanizm wgrany człowiekowi, a człowiek sam będzie chronił zniewolenie siebie. Sprytne co?

    Pozdrawiam Cię jeszcze raz ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie zamierzam się z Tobą sprzeczać, piszesz bardzo rozsądnie i powiem więcej, jakaś tam część mojej natury zgadza się z Tobą w 100 %. Tylko jest też i druga strona tego nieszczęsnego medalu. Mianowicie fakt, że ... wiele istot we Wszechświecie już dawno utraciło możliwość przedłużania swego gatunku drogą naturalnego zapłodnienia i poczęcia.

    Powiem więcej, według tych informacji które posiadam, przynajmniej część z nich chce ... powrócić do tej naturalnej formy rozmnażania, gdyż klonowanie czy inne podobne formy (jak np. inkubatory), degenerują płody.

    Coś w tej cielesności musi jednak być, myślę że przyznasz mi rację?

    Również pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Sprzeczać może i nie. Po prostu moje podejście to świadomość, że gdzieś tam w naturze ludzkiej jest odgórne negowanie tego co inne. Więc to co piszę to bardziej "zabezpieczenie się" na to co będzie.

    Mówisz bardziej o istotach, które są cielesne niż takie które utraciły cielesność. Tutaj jest powrót do poprzednich rozmów i matrixie.

    Dlaczego? Informacje zawarte w matrixie, jeśli on rzeczywiście istnieje i my w nim jesteśmy, czego mogą zawierać? Książki, myśli, nawet channelingi. Czyż one nie są ograniczone tylko do tego świata zamkniętego? I tylko w ich obrębie się skupiają i zawierają.

    Dlatego informacje owszem trafne i mogą zawierać wiedzę. Lecz jeśli chce się poznać PRAWDĘ, to trzeba mniej się nimi zachwycać.

    Widzisz. Cała sprawa jest taka, że jest seks i jest dziedziczenie, jest utożsamianie się z ciałem. Gdy utożsamiasz się z ciałem to również idzie mechanizm by to ciało dalej było tworzone. O to jak więzień przestał być więźniem a stał się więzieniem w którym jest on sam zamknięty. Rozumiesz? Perspektywa się zmieniła. Odrzucenie własnej tożsamości bycia kim się jest na rzecz fałszywej tożsamości, która nas więzi.

    Martwisz się o reprodukcje innych ras jako degenerację dna itd. Ale to jest właśnie sprytny zabieg kontroli nas poprzez seks i perpetuum mobile by to więzienie samo się tworzyło.

    Cieszysz się z własnych dzieci. Traktujesz je jako własne, lecz one nie są twoje, tylko mechanizmy kontroli, biologia, dna biologiczne, sprawiają, że widzisz je jako część ciebie. A one są w takie samej pozycji w tym świecie jak każdy z nas.

    Tu nie chodzi o biologię i ciało. Sam zauważysz, że nawet jak będziesz mieć dzieci to tak naprawdę tylko przekażesz kod ciała. Tylko ludzie, którzy uważają, że są ciałem tak bardzo o to walczą. Jednak i tak będziesz żyć i tak te dzieci będą mieć własne życie bo będą innymi istotami. Sam dalej będziesz zł do śmierci. sądzisz, że przez dzieci przedłużasz swoje własne życie? Tylko jeśli patrzysz przez pryzmat ciała i genów to tak. Ale Ty jako w tym ciele już nie.

    Dlatego dla mnie argument biologi o degeneracji ciała przez klonowanie jest mało istotny. To tylko pojazd. Martwimy się o pojazd który i tak odejdzie. Ważne jest tylko to co jest w tym pojeździe. A on się przez biologię nie rozmnaża. Bo on się nie rodzi i nie umiera. On tam tylko przebywa, tak jak Budda mówił, jako obserwator.

    OdpowiedzUsuń