Łączna liczba wyświetleń

sobota, 11 lutego 2017

KOMUNIZM - CZYM BYŁ, CZYM JEST, DO CZEGO DĄŻY? - Cz. II

ANALIZA NAJKRWAWSZEJ I 

NAJBARDZIEJ TOTALITARNEJ TYRANII

W DZIEJACH LUDZKOŚCI






Temat, który podjąłem się tutaj opisać wbrew pozorom wcale nie jest łatwy. Komunizm bowiem, jako ustrój totalitarny co prawda ujawnił się w całej swej grozie w 1917 r. w Rosji, w latach 1944-1945 w Polsce i Europie Środkowo-Wschodniej, zaś od ok. 1968 r. w Europie Zachodniej i Stanach Zjednoczonych. Co prawda jego ekspansja była stopniowa, lecz wcale nie kroczyła ona ze Wschodu na Zachód, bowiem komunizm wschodni, był zupełnie inny od zachodniego (który - co bardzo ważne i co należy pamiętać - wciąż jest ideologią dominującą w państwach Europy Zachodniej i USA). Komunizmów w dziejach świata było wiele, ale wszystkie sprowadzały się do jednego - całkowitej kontroli społeczeństwa, wprowadzenia kontroli mediów, oraz powstania aparatu przymusu, który miał panować nad całością i stabilnością tego ustroju. Zauważcie jak różnie bywa postrzegany (na Zachodzie Europy), komunizm i nazizm - jak inaczej się mówi o tych dwóch totalitaryzmach. Hitler jest postrzegany jako twórca wszelkiego możliwego zła jakie pojawiło się na ziemi i często aby obrazić przeciwnika politycznego (czy też intelektualnego), stosuje się "reductio ad hitlerum", czyli sprowadzanie "niepostępowych" poglądów do nazizmu, faszyzmu czy rasizmu. Natomiast Józef Stalin, który wymordował znacznie więcej ludzkich istnień niż Hitler, jest postrzegany w akademickich i politycznych kręgach Zachodu, co prawda jako zbrodniarz (no tego ukryć ani temu zaprzeczyć nie mogą), no ale przecież - jak ostatnio stwierdził pewien włoski polityk - "on chciał dobrze". 

Śmieszy mnie ta naiwna głupota współczesnych "elyt" intelektualnych Europy, gdyż tak sformułowana wypowiedź, świadczy o braku elementarnej logiki. Bo jeśli założymy że Stalin "chciał dobrze", to dlaczego nie możemy założyć że "dobrze" chciał również Hitler? Przecież i jeden i drugi chcieli bardzo dobrze - Stalin pragnął rozszerzyć komunizm na cały świat (a przynajmniej na całą Europę) i podporządkować wszystko swej władzy, Hitler pragnął przecież tego samego - czy więc w ich założeniu jeden i drugi pragnął czegoś złego? Nie, oni chcieli dobrze ... dobrze dla siebie. Ale człowiek który wypowiada takie słowa, potwierdza jedynie tezę, że jeśli nie masz nic mądrego do powiedzenia, to lepiej siedź cicho i udawaj głupiego, niż powiedz coś głośno i ... rozwiej wszelkie wątpliwości. Problem jednak polega na tym, że takie słowa wcale nie są dziś w Europie uważane za głupie czy niedorzeczne. One są elementem pewnego kodu kulturowego, który został zaaplikowany społeczeństwom Zachodu i stał się wyznacznikiem ich ideologicznego programowania. I tym właśnie pragnę się tutaj zająć - historią wdrażania totalitarnego (komunistycznego) programowania w umysły ludzi Wschodu i Zachodu. Temat jest mega obszerny (i choć dysponuję ogromnym materiałem badawczym, wciąż obawiam się że czegoś mogę nie dopowiedzieć, lub pominąć), ale jest kluczowy, dla zrozumienia obecnie dziejących się prób tworzenia "nowego człowieka" (już od najmłodszych lat życia) i "nowego świata". Postaram się opowiedzieć to językiem w miarę przystępnym i zrozumiałym, pragnę bowiem aby ludzie uświadomili sobie z jakim zagrożeniem mają do czynienia (gdyż jest ono o tyle groźne, że ... jego oficjalnie nie ma, ono jest bowiem ukryte, niewidoczne dla "zwykłego" zjadacza chleba, dopóty, dopóki totalitarny walec nie dosięgnie jego samego, lub nie upomni się o jego dzieci). Tylko bowiem znając zagrożenie, można je prawidłowo zdefiniować (dlatego też język jest tak ważną bronią i dlatego stosuje się formę totalitarnej kontroli w postaci nowomowy). 

Bierzmy się zatem do roboty. Aha, i jeszcze jedno - zarówno komunizm Stalina, jak i nazizm Hitlera to jedno i to samo marksistowskie bagno - to należy sobie uświadomić jeśli chcemy w ogóle przejść dalej.  





 KOMUNIZM STAROŻYTNY

ORAZ RÓŻNICE POMIĘDZY OBYCZAJOWOŚCIĄ STAROŻYTNĄ I CHRZEŚCIJAŃSKĄ






Na czym opiera się współczesny komunizm Zachodu? Na... walce o wolność! Tak, właśnie - na walce o wolność. Komuniści cały czas o nią walczą, uniemożliwiając jednocześnie człowiekowi jej realne zdobycie. Jeśli bowiem zniknie cel o który walczymy, to my i nasza idea przestaniemy być potrzebni, bo ludzie już tego doświadczą - czyli innymi słowy, jeśli mówimy że tworzymy państwo robotników i chłopów i wyzwoliliśmy te dwie, dotąd uciskane klasy społeczne - to realnie musimy całkowicie kontrolować te dwie klasy społeczne, uniemożliwiając im jednocześnie jakikolwiek sprzeciw. Przykład - w Związku Sowieckim, państwie w którym władza szczyciła się tym, że rządzi w imieniu robotników i chłopów - chłop i robotnik to byli niewolnicy, uciskani i kontrolowani. A nawet gorzej - na Ukrainie w latach 1932-1933, Stalin doprowadził do tego, że ludzie zaczęli się tam wzajemnie zjadać (mąż żonę, rodzice dzieci, dzieci rodziców), bowiem odebrał im wszystko, totalnie wszystko co było do jedzenia (pozostawiając jedynie ziemię i korę drzew). Tak właśnie ukarał chłopów, w wyniku czego życie tam straciło... 10 milionów ludzi. DZIESIĘĆ MILIONÓW LUDZI! Czyli więcej niż zginęło Żydów podczas Holokaustu, a mimo to o tym się jakoś nie mówi prawda? Czy można się więc dziwić, gdy po wrześniu 1939 r. i sowieckiej agresji na Polskę, niektórzy z sowieckich żołnierzy, po kilku kieliszkach zaczynali mówić z żalem w głosie: "A myśleliśmy że to właśnie wy nas wyzwolicie". 

Dlaczego, gdy Hitler zaatakował Związek Sowiecki, w pierwszych miesiącach zdobył aż tylu sowieckich jeńców (poddawały się całe armie - setki tysięcy a nawet miliony ludzi), a niektórzy wręcz chcieli pomagać Niemcom, jak pewien sowiecki żołnierz, który, gdy trafił do niewoli, chciał się widzieć z niemieckim dowódcą. Gdy powiedziano mu że to jest niemożliwe, stwierdził: "Ja tylko chciałem wskazać dokładne stanowiska obrony, gdyż wasza artyleria ma złe współrzędne, przestrzeliwujecie". Takich przypadków było mnóstwo, Niemcy byli witani kwiatami i (rzadziej) chlebem, wiwatowano na ich cześć. Zauważcie - do jakiego stopnia upodlenia człowieka doprowadził ustrój sowiecki (marksistowski), że mieszkańcy tych terenów wiwatowali na widok znienawidzonego wroga (demonizowanego w prasie sowieckiej). Hitler był debilem! Przegrał bowiem już wygraną wojnę i to tylko dlatego, że właśnie... sam był marksistą. Wystarczyło bowiem tym wszystkim wynędzniałym, wygłodzonym i potwornie zdeterminowanym w swej nienawiści do komunizmu ludziom, dać broń do ręki i skierować przeciwko bolszewikom, przeciwko Armii Czerwonej. Wojna nie potrwała by dłużej niż miesiąc, całe państwo rozpadłoby się w przeciągu kilku-kilkunastu dni, a Niemcy mogli by tylko kroczyć za tymi nowo powstałymi oddziałami "Rosyjskiej Armii Wyzwoleńczej", która sama rozerwała by komunistów na strzępy, wieszając ich na drzewach. Z minimalnymi stratami, wojna byłaby wygrana w przeciągu miesiąca (no góra dwóch) i koniec - powstałaby niemiecka Europa. 

No ale marksizm nie pozwolił Hitlerowi na takie właśnie działanie - on bowiem wprowadził swe ideologiczne marksistowskie rasowe przekonania, co powodowało że nie tylko nikogo nie uzbrojono, ale wziętych do niewoli jeńców traktowano gorzej niż zwierzęta, a ludność cywilną zaczęto pacyfikować. W takiej sytuacji, nie mając innego wyjścia mieszkańcy tych terenów doszli do przekonania że co prawda Stalin ich morduje, ale przynajmniej się do nich uśmiecha, zaś Hitler morduje ich z odrazą. Dlatego się zmobilizowali, dając odpór Niemcom i w konsekwencji zdobywając Berlin (przy okazji masowo gwałcąc i mordując niemieckie kobiety). Podobnie jest obecnie w Europie Zachodniej. Tam z braku rewolucyjnych mas (o których pisałem w poprzedniej części), zaczęto mamić młodych ludzi wizją wolności - nieograniczonej wolności seksualnej i wolności od pracy. Przejdę jeszcze do tego i zacznę to po kolei omawiać w kolejnych częściach, teraz jedynie napomknę, że po raz pierwszy z taką myślą (wyzwolenia z okowów pracy i nieskrępowanej wolności seksualnej), wystąpił Paul Lafarque (zięć Karola Marksa) w swym eseju z 1880 r. pt: "Prawo do lenistwa", znacznie rozwiniętym potem w 1955 r. przez Herberta Marcuse'a w "Erosie i cywilizacji", oraz w 1958 r. przez Isaiaha Berlina w "Dwóch koncepcjach wolności". I oto mi właśnie chodzi - o te koncepcje wolności, która w rzeczywistości była nic nieznaczącą utopią. 




Dlaczego? Berlin wyodrębniał bowiem dwie koncepcje wolności - pozytywną i negatywną. Wolność pozytywna to prawo do działania zgodnie z własną wola, a wolność negatywna to prawo do niedziałania wbrew własnej woli. Berlin (oczywiście) kładł nacisk na wolność pozytywną, która w jego rozumowaniu była przede wszystkim wolnością do lenistwa i wolnością do... samogwałtu. I tutaj mamy, jak w soczewce uwypuklone wszystkie "wolności" które ofiarowuje nam marksizm ewolucyjny (tzw.: "zachodni"). Prawo do lenistwa - czyli nieposzerzania swej wiedzy, do ciągłej zabawy do nicnierobienia. Natomiast prawo do samogwałtu, jest formą wyzwolenia z okowów cielesności i konwenansów. Ale jednocześnie wszystkie te wolności są jedynie ułudą, nie dają bowiem człowiekowi podstawowej potrzeby, jaką jest konieczność... utrzymania życia. Aby żyć, musimy jeść, aby jeść musimy to jedzenie kupić, aby jedzenie kupić - musimy za nie zapłacić, aby za nie zapłacić - musimy mieć czym zapłacić. Jeśli bowiem nie pracujemy to nie zarabiamy, ergo - nie mamy za co kupić jedzenia, ergo - umieramy z głodu. No ale każdy chce żyć, tak, nawet ci, którzy nie pracują, co więc mają zrobić w takiej sytuacji? Jeśli nie ukradną tego jedzenia, to muszą liczyć, że ktoś im je w jakiś sposób ofiaruje. Ktoś, czyli rząd, państwo. Jeśli państwo im ofiarowuje jedzenie (nawet jeśli tylko w formie podstawowej, umożliwiającej przeżycie), to oni będą takie państwo i taki ustrój popierać. Bo dzięki temu będą mogli skupić się na zaspokajaniu innych przyjemności. Człowiek w tym wypadku realnie zostaje sprowadzony do roli... małpy, której jak się da banana i każe zrobić fikołka, to ona to zrobi, bo wie że za to dostanie banana. Czyli mamy już kontrolowane przez nas masy, możemy wprowadzać marksizm drogą demokratyczną, bo ludzie nawet nie zauważą, jak staną się małpami, którym nie tylko za "banana" każe się zrobić fikołka, ale w ramach indoktrynacji - odbierze się dzieci, wtrąci do więzienia, upokorzy, pozbawi możliwości funkcjonowania w społeczeństwie. I to jest właśnie "nasz" (a raczej - wasz) zachodni marksizm.

Ale po co o tym piszę i jaki to ma związek z tzw.: "komunizmem starożytnym" (jeśli można go tak nazwać?). Otóż związek jest kluczowy, szczególnie jeśli chodzi o kwestię mentalności i "obyczajowości erosa". O co chodzi? Na początku pokrótce pragnę wyjaśnić, że w starożytności istniał bardzo spolaryzowany podział społeczny - byli królowie, wielcy panowie, posiadacze ziemscy, byli mieszkańcy miast, bogaci kupcy, było też wielu ludzi ubogich, a nawet cierpiących głód. Byli w końcu niewolnicy, którzy pozbawieni jakichkolwiek praw - jako "mówiące przedmioty", należące do swych właścicieli - mogli liczyć tylko i wyłącznie na ich względy i marzyć o wyzwoleniu z ręki pana bądź pani (co oczywiście zdarzało się bardzo rzadko, gdyż np. w Rzymie wprowadzono specjalny podatek "od wyzwolenia niewolnika", który wielu ludzi odstręczał od tej myśli). Czyli podział był jasny i jasno sprecyzowany - niewolnik to przedmiot i to zarówno na tym świecie, jak i w Zaświatach (tam też bowiem nie mógł się równać swemu panu). Mistyka chrześcijańska wprowadziła tutaj pewną kluczową zmianę o której się nie mówi i której się nie docenia. Co prawda chrześcijanie akceptowali fakt, że na tym świecie istnieje niesprawiedliwość społeczna i podział na panów oraz niewolników, ale (co bardzo ważne) głosili że po śmierci wszyscy ludzie są sobie równi, więcej nawet - że w Niebie ci, co teraz rządzą i prześladują swych poddanych czy niewolników - zostaną ukarani, zaś ci prześladowani uzyskają Zbawienie w oczach Boga. Przecież to Chrystus powiedział: "Prędzej wielbłąd przejdzie przez ucho igielne, niż bogacz wejdzie do Królestwa Niebieskiego". I to była prawdziwa rewolucja mentalna, ale nie tylko w kwestii poza-fizycznej, lecz również... seksualnej.

Starożytność to plaga rozpasanej seksualizacji widocznej często gołym okiem. W Rzymie kobiety nosiły naszyjniki w kształcie męskiego fallusa (zakładano je nawet dzieciom, aby... chronić je od złych spojrzeń). Chłopi na polach stawiali fallusy wyciosane z drzewa, aby zapewnić sobie urodzaj na przyszły rok. W Rzymie zaś była nawet świątynia boga Tutunusa, który występował pod postacią... męskiego członka i którego kapłanka i towarzyszące jej dziewczęta, codziennie przywdziewały w białą togę, namaszczały olejkami, po czym przystępowały do składania darów i ofiar. Często taki akt "religijny" kończył się zbiorową masturbacją kapłanek. Istniały też oficjalne kolegia bachtanów, celebrujące kult fallusa i masturbację. Mało tego, nawet piekarze i cukiernicy wypiekali bułeczki i ciasteczka w kształcie fallusów, kobiecych piersi lub wagin (jak to miało miejsce w Pompejach). Święta rzymskie również były naznaczone erotyzmem i pijaństwem (najbardziej Luperkalia i Dionizje). Oczywiście nie wszyscy jej ulegali, prawo a nawet obyczaj sugerował znaczną powściągliwość seksualną, jednocześnie dowodząc że świadczy to o wartości i szlachetności człowieka (chodziło o różnicę pomiędzy człowiekiem z plebsu a arystokratą, który musiał - przynajmniej oficjalnie - stanowić wzór cnót obywatelskich, takich jak: pobożność, wierność, poważanie, chwała, godność i cnota - co świadczyć miało o mierze wartości Rzymianina, który pragnął wejść do senatu i dostąpić innych godności, by służyć ogółowi - "res publica" - i bronić potęgi oraz wielkości swego ludu - "maiestas populi romani"). Dobro ludu ma być dla niego najwyższym prawem ("salus populi suprema lex"). Oczywiście wiadomo jak było w rzeczywistości, a senatorowie czy arystokraci niczym nie różnili się od innych ludzi - no może tym że mieli większą możliwość realizacji swych erotycznych fantazji.




Masturbacja (czyli owa "wolność" Isaiaha Berlina w postaci samogwałtu), była powszechna, a masturbowali się oczywiście wszyscy - mężczyźni, kobiety, arystokraci, plebejusze, niewolnicy, nawet... dzieci (były za to kary, często wymierzane przez nauczycieli w postaci rózeg na tyłek). Nie wszystkim się to jednak podobało, a prawo ograniczało seksualną samowolę (głównie kobiet). W czasach rządów cesarza Klaudiusza (41-54 r.), wprowadzono ustawę, zakazującą rzymskim damom sypiania z niewolnikami, co swoją drogą wywołało ciekawe spory, bowiem część niewiast zaczęła protestować przeciwko temu prawu, twierdząc że: "Moje ciało należy do mnie" (organizacje feministyczne jakie pojawiały się w Rzymie, to też ciekawy temat na oddzielny post). Prawa jednak nie cofnięto, a mężczyzna przyłapawszy swą połowicę na seksie z niewolnikiem, mógł ją ukarać według własnej woli (nie mógł jej jednak pozbawić życia). Ciekawym miejscem do wspólnych erotycznych zabaw, bywały rzymskie łaźnie i choć był podział na część męską i kobiecą (ale nie we wszystkich termach, jedynie w tych największych), to jednak spotykano się w przebieralniach (aby uniknąć tej niekomfortowej sytuacji, wyznaczano pory dnia, kiedy mogli kąpać się mężczyźni a kiedy kobiety - ale nie wszędzie tak było i nie w każdej łaźni). Poza tym, co też ciekawe - kobiety płaciły (za luksusową łaźnię) dwa razy więcej niż mężczyźni (były też oczywiście i łaźnie darmowe dla plebsu, ale o znacznie niższym standardzie i w ogóle nie godziło się aby arystokraci obcowali z plebsem - no chyba że potrzebni byli w zbliżających się wyborach), był jednak wyjątek, jeśli kobiety przyszły do łaźni z dziećmi, wówczas nawet w płatnych termach miały wstęp darmowy, podobnie jak i żołnierze - dla których wstęp był zawsze darmowy.

W termach też (głównie na drugim piętrze budynku), mieścił się dom publiczny (łaźnie w większości to były prywatne budynki, z którego właściciel czerpał część dochodów wynajmując miejsce prostytutkom, lub sam umieszczał tam swoje niewolnice), gdzie można było od razu po kąpieli skorzystać z usług tamtejszych prostytutek. Często zdarzało się że dochodziło do pomyłek i niektórzy brali damy, które przyszły się wykąpać, a nosiły nader jaskrawe suknie - właśnie za prostytutki. Ale ludzie przychodzili do łaźni całymi rodzinami (niekiedy nawet z niewolnikami), żeby się zrelaksować i zabawić (organizowano uczty w wodzie dla majętnych Rzymian). Bardzo przestrzegano też higieny (szczególnie w płatnych termach), gdzie kilkakrotnie w ciągu dnia zmieniano wodę (rano, południe i wieczór). Były też specjalne rady (spisane przez Owidiusza) dla mężczyzn, jak choćby taka: "Pamiętaj czyścić paznokcie", "Oddech musi pachnieć mile" itd. oraz dla kobiet: "Najpiękniejsza z kobiet gaśnie jeśli zabiegów nie czyni dokoła swej toalety". Mimo to nie wszystkim podobała się taka dbałość o ciało, czego wyraz dał Seneka, twierdząc że to prowadzi do feminizacji mężczyzn, pisał bowiem tak: "Stąd widzę jasno, że ludzie byli dawniej bardzo brudni. Jak myślisz, czym oni wonieli? Wojaczką, pracą, męskością!". Senekę denerwował również gwar, wydobywający się z łaźni, tak pisał: "Mieszkam nad samą łaźnią. Wyobraź sobie teraz wszystkie odmiany hałasu, które mogą doprowadzić do znienawidzenia swych własnych uszu (...) ćwiczą się bezustannie i miotają obciążonymi ołowiem rękami (...) przyjmując owo plebejskie namaszczenie ciała (...) Gdy zaś dojdzie do tego gra w piłkę i gdy gracz zaczyna liczyć swe celne strzały, wtedy już koniec. Dodaj jeszcze kłótliwych ludzi (...) Dodaj i tych, którzy wskakują do basenu, powodując nadzwyczajny szum rozpryskującej się wody (...) wyobraź sobie wyrywacza włosów spod pach, który (...) wydobywa co chwila głos cienki a skrzypiący i nigdy nie milknie (...) a do tego (...) sprzedawcy napojów, sprzedawcy kiełbasek i ciastek ..." W drugim wieku w płatnych termach sprzedawano również lody, które przypominały nam współczesne.




W takich właśnie łaźniach spotykali się ludzie i często dochodziło do zbliżeń. W Herkulanum zachowało się graffiti, które sporządził pewien bywalec term, a brzmi ono tak: "Byli tu dwaj kompani i trafiwszy na potwornego łaziebnego imieniem Epafroditus, w sam czas wyrzucili go na zbity pysk na bruk. Potem z największą rozkoszą strwonili 105 i pół sestercji na ruchanie". Ludzie przychodzili tam z reguły po południu (rano kąpali się głównie niewolnicy) i zostawali do nocy, co stanowiło nie lada frajdę (było ciepło, można było mile spędzić czas, a poza tym opłata była jednorazowa i można było siedzieć aż do zamknięcia łaźni, a kobiety z dziećmi - jak już wspomniałem miały darmowe wejście) dla człowieka, który, jak pisze Pliniusz Młodszy: "nie ma ochoty rozpalać paleniska w swojej własnej" (miał tutaj na myśli swoją własną łaźnię, jaką posiadał w swej willi Laurentyna nieopodal Rzymu. Nie wszyscy jednak mogli cieszyć się takimi udoskonaleniami i większość Rzymian wracała nocą do swych ciasnych, czynszowych budynków, po to tylko aby się przespać). Pięknie życie codzienne Rzymianina opisał w swej fraszce poeta Marcjalis: "Co ja się z tobą namęczę, nabiedzę. Stoję - ty czytasz, i czytasz gdy siedzę. Lecę - ty czytasz, sram - czytasz z zapałem. Zmykam do łaźni - pędzisz za mną cwałem. Rzucam się w wodę - ba, pływać nie mogę. Na obiad śpieszę - zastępujesz drogę. Spocznę przy stole - wnet płoszysz z siedzenia. Zdrzemnę się strudzon - ty budzisz z uśpienia". Ów Marcjalis pozostawił też pewną opowiastkę o sobie i kobiecie którą spotkał w łaźni imieniem Gallia. On zaproponował jej, aby rozebrała się do naga, nim wejdzie do wody (niekiedy kobiety kąpały się w tunikach kąpielowych). Komplementuje ją i zaprasza by popływała z nim, ta jednak odmawia, na co on: "się nie boisz, że ja bym cię nie zadowolił?". W innym przypadku, kobieta której proponuje stosunek, godzi się na to, ale nie zamierza mu się pokazywać naga w łaźni, co powoduje że Marcjalis pogrąża się w myślach czy nie posiada ona żadnego defektu i czy: "jej piersi zwisają jak dwa smutne flaki, czy brzuch zdradza niechybne starości oznaki?" po czym na zakończenie dodaje: "A może, co gorsza, jest piękna nawet gdy goła i ma tylko jedną wadę - fioła".




Nie wszystkim jednak (o czym wspominałem) takie seksualne rozpasanie się podobało, niektórzy pragnęli uwolnić się od tego "defektu", jak stary Owidiusz, który wreszcie z dumą donosił: "Nareszcie pozbawiłem się tego jarzma i mogę żyć spokojnie, mój kutas już nie staje". Rodzące się chrześcijaństwo było również odpowiedzią na ową niekontrolowaną seksualizację wszelkiego życia i choć chrześcijanie (zarówno ci starożytni jak i późniejsi - średniowieczni), również nie pozbawiali się uciech cielesnych, to jednak nie stanowiło to sensu ich życia. Sensem stało się zbawienie duszy, czyli przestawienie imponderabiliów na kwestie duchowości (oczywiście wciąż bardzo materialistycznej, ale jednak był to duży postęp obyczajowy - prawdziwa rewolucja mentalna). Tę rewolucję najpierw próbowano zatrzymać w czasach renesansu (powrót do starożytności - łącznie z jego seksualnym rozpasaniem), a potem w czasach rodzącej się filozofii komunizmu ewolucyjnego.







PS:  W KOLEJNEJ CZĘŚCI PRZEJDĘ JUŻ DO BARDZIEJ SZCZEGÓŁOWYCH PRZYKŁADÓW KOMUNIZMU STAROŻYTNEGO (PISM FILOZOFICZNYCH), JAK RÓWNIEŻ KOLEJNYCH JEGO ETAPÓW 



  CDN.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz