CZYLI KIEDY I GDZIE W HISTORII
ISTNIAŁ MATRIARCHAT?
III
(A)MAZONKI
STAROŻYTNY ZAKON
KOBIET-WOJOWNICZEK
(ok. 1450 r. p.n.e. - ?)
Cz. I
Pisać i mówić o Amazonkach, to tak, jakbyśmy zahaczali o opowieści wręcz bajkowe, pełne centaurów, wiedźm, cyklopów i olbrzymów. Są to mity ludów północnych (słowiańsko-celtyckich), w których postać kobiet została znacznie uwypuklona. Nasprowadzano do tych opowieści najróżniejszych bajkowych postaci, uczyniono też z owych Amazonek istoty, o nadnaturalnej sile (łamią szczeki dzików w biegu, zabijają jednym uderzeniem pięści itd.). Nie ma to jednak wiele wspólnego nie tylko z próbą spokojnego dotarcia i poznania prawdy o Amazonkach, tylko jest to swoista baśń, pełna nieprawdopodobnych postaci i niesamowitych czynów samych Amazonek - wygląda to trochę na takie starożytne męskie fantazje o "silnych kobietach", które nie miały wiele wspólnego z rzeczywistością (tak samo jak dziś kręci się filmy, gdzie postać kobieca jest wybitnie uwypuklona i to ona stanowi centrum wszystkiego - jak choćby film "Wonder Woman", gdzie nie tylko że pokazani tak faceci to zwykłe "dupy wołowe", które nawet nie potrafią dobrze strzelać, ale jest to film, wpisujący się w ogólnie panującą obecnie ideologię genderowo-feministyczną, polegającą na ukazywaniu kobiety, jako przeciwwagi "starego, przemijającego świata mężczyzn", czego przykładem jest chociażby zniszczenie wierzy kościoła przez ową Wonder Woman, jako symbolu patriarchalnej religii mężczyzn - tak to sobie wykombinowali ci wszyscy spece od medialnej i filmowej propagandy). Podobnie rzecz się ma z Amazonkami. Tutaj nie tylko została ta historia obudowana najróżniejszymi super dodatkami, pozwalającymi ubarwić te opowieści, lecz jednocześnie ten zabieg sprowadza nam całą tę historię o Amazonkach, do sfery absurdu i mitologii, zapominając że są przekazy, mówiące iż takie "plemię" rzeczywiście mogło niegdyś istnieć.
Pozwolę sobie tutaj odsiać te wszystkie mitologiczne dodatki, te wszystkie greckie, perskie czy hetyckie mity, te starosłowiańskie opowieści o mitycznych bogach, z których zrodziły się Amazonki. Natomiast postaram się skupić na wyodrębnieniu szczątek prawdy o tym "plemieniu" (choć tak naprawdę nie było to plemię, a przynajmniej nie było to tylko plemię). Amazonki po dziś dzień rozpalają wyobraźnie wielu badaczy, którzy próbują dociec czy taka "organizacja", złożona z samych kobiet-wojowniczek, rzeczywiście mogłaby zaistnieć? Trudno dziś nie tylko znaleźć jakieś realne dowody na istnienie takiego ludu, więc niestety zmuszeni jesteśmy kierować się opowieściami, jakie przez stulecia zostawiali o tym ludzie najróżniejsi autorzy. Jedyne co możemy zrobić, to pozbawić tych opowieści bajkowej otoczki i spróbować wyobrazić sobie czy i jak rzeczywiście mogłaby wyglądać taka kobieca wspólnota. Mogła ona zaistnieć i przetrwać tylko pod dwoma warunkami. Po pierwsze - jeśli była rzeczywiście złożona z samych kobiet (w co wątpię), to musiała ograniczać się zarówno do niewielkiego terytorium, jak i grupować niewielką liczbę owych kobiet (nie wszystkie bowiem nadawałyby się do walki). Poza tym, jeśli żyłyby z rabunków, to nie sądzę aby ich bytność miała trwać długo, bowiem w starożytności istniały najróżniejsze ludy i grupy plemion, które bardzo szybko rozprawiłyby się z grupą nawet najlepiej władających bronią (jak przekonują nas owe mity) kobiet. Organizacja złożona z samych kobiet, zupełnie wyizolowanych i odciętych od świata, a jedynie dokonująca cyklicznych napadów rabunkowych, nie przetrwałaby długo. To musiała być zupełnie inna struktura.
I tutaj przechodzę już do drugiej możliwości, na jakiej mogły opierać się rządy Amazonek. Otóż, Amazonki wcale nie były wyodrębnionym plemieniem kobiet-wojowniczek, przygotowywanym do walki, tylko musiał tam zaistnieć zupełnie inny czynnik. Mianowicie kobiety te, były swoistym zakonem mistycznym, czymś na wzór późniejszych zakonów religijnych, które również szkoliły się w walce i posługiwaniu bronią, ale same, jako takie stanowiły elitę większego plemienia, złożonego również z mężczyzn, którzy to owe plemię ochraniali. Tak właśnie ja to widzę, bo tylko tak mogłoby to wyglądać w miarę logicznie i prawdziwie (choć prawdę mówi Ator, którego kanał czasem uda mi się obejrzeć w sieci gdy mam na to czas, iż: "to co wydaje się logiczne, wcale nie znaczy że musi być prawdziwe"). Amazonki były elitarnym zakonem mistycznym, oddającym cześć bogini (i tutaj nie wiadomo do końca której dokładnie, bowiem jest bardzo wiele różnych relacji i nazw, należy jednak przyjąć że mogły wielbić zarówno jedną boginię Wielką Macierz, którą rozumiały pod wieloma imionami). Nie wchodźmy jednak w szczegóły, bo się zaplątamy w baśnie i mity i nic z tego nie będzie. Należy wiec uzgodnić jedno - kobiety zwane Amazonkami, były elitą kapłanek Wielkiej Macierzy, które to jednocześnie szkoliły się w walce i uczestniczył w bitwach, ale... nie czyniły tego same. Wręcz przeciwnie walczyły u boku mężczyzn ze swojego plemienia (plemion?), którzy znacznie przewyższali liczebnie same Amazonki. Owe kapłanki-wojowniczki (należy tutaj odróżnić jedną rzecz - pisząc "kapłanki" - nie chcę wcale sugerować że wszystkie były kapłankami na tej samej zasadzie, nie, to nie tak. Główną kapłanką była tylko królowa i otaczający ją orszak, reszta Amazonek to swoiste "siostry zakonne", służące jako ochrona samej królowej i świątyni Wielkiej Bogini, ale nie biorące bezpośredniego udziału w odprawianiu misteriów religijnych), stanowiły religijną elitą plemienia, któremu przewodziły - tylko tyle i aż tyle.
Należy też pamiętać, że w głębokiej starożytności istniały takie miasta (czy raczej ośrodki typu miejskiego), w których istniał wyraźny podział na część żeńską i część męską. Na przykład w syberyjskiej miejscowości Malta, odkryto wioskę z czasów paleolitu, gdzie istniał wyraźny podział prostokątnych domostw na dwie części, jedna przeznaczona tylko dla kobiet (tam znaleziono rzeźbione figurki żeńskich bóstw i przedmioty używane tylko przez kobiety), oraz druga, przeznaczona dla samych mężczyzn (gdzie znaleziono figurki ptaków i coś, co przypominało... fallusy, oraz pozostałe przedmioty używane przez mężczyzn). Istnieje duże prawdopodobieństwo,że w tego typu osadach epoki paleolitu, mezolitu i wczesnego neolitu, istniał system matrylinearny (nie mylić z matriarchatem, bo to zupełnie co innego). Polegał on na tym, że mężczyzna przechodził do domu swej żony, a nie na odwrót. Oznaczało to jednocześnie, że kobieta mogła mieć wówczas wielu mężów (co też oznacza, że mężczyzna mógł również mieć kilka żon, gdyż jeden mężczyzna i jedna kobieta, którzy byli małżeństwem, mogli mieć innych mężów i inne żony jednocześnie. Było to o tyle łatwiejsze, że nie sposób było dowieść ojcostwa dzieci, które zawsze pozostawały z matką. Tak więc kobieta mogła mieć wielu mężów, którzy jednocześnie mogli zapładniać wiele innych kobiet - dzieci zaś, zrodzone z tych związków zawsze należały do matki, gdyż nie sposób byłoby udowodnić który z mężów był mógł być ojcem dziecka). System matrylinearny opierał się jeszcze na jednej zasadzie - na ziołolecznictwie i udomowieniu roślin jadalnych. A to czyniły tylko i wyłącznie kobiety, które następnie dzięki temu mogły potem awansować do roli kapłanek bogini ziemi (lub późniejszej Wielkiej Macierzy). Najważniejsze jednak było to, że skoro to one zajmowały się ziołolecznictwem i udomowieniem roślin jadalnych, to ziemia też należała do nich, przez co mężczyźni (którzy byli głównie myśliwymi), żeniąc się, przechodzili do domu żony, która jednocześnie posiadała ziemię.
Ziemia rodzi i daje plony. Są one oczywiście niewielkie i ograniczone, ale zawsze. Poza tym udomowienie roślin i odkrycie sztuki ziołolecznictwa, stawia kobiety na piedestał, bowiem to one rodzą i leczą, czyli dają życie i przedłużają życie, dzięki czemu umożliwiają dalsze istnienie każdego plemienia (to wszystko się radykalnie zmieni, gdy ludzie neolitu udomowią zboże. Gdy ujrzą że to nie ziemia "sama z siebie", niczym bogini daje życie, tylko by to nastąpiło, najpierw należy wbić w nią pług, dobrze przeorać, zasiać i dopiero wtedy czekać na owoce tego co urodzi ziemia. W sytuacji gdy mężczyźni-wojownicy i rolnicy uświadomili sobie, że ziemia nie rodzi owoców od "tak sobie", tylko musi być dobrze przygotowana by dała konkretne efekty, i gdy uświadomił sobie że skoro buhaj pokrywa jałówkę, to potem ona rodzi małe cielęta, uświadomił sobie że ile razy on spółkuje ze swoją żoną, to ta potem zachodzi w ciążę - doszedł do wniosku że to nie ona jest istotą bożą, która daje życie, tylko... on. Bez niego bowiem i ziemia nie da takich plonów, aby wyżywić wszystkich mieszkańców danej społeczności, ani też nie urodzą się nowi członkowie plemienia. A już w ogóle, gdy okazało się że to właśnie na barkach mężczyzn stoi główne zadanie utrzymania bezpieczeństwa wspólnoty i wyparcia ewentualnych agresorów - sytuacja diametralnie się zmieniła. Niektórzy badacze nazywają toe moment dziejowy: "uświadomieniem ojcostwa", gdy mężczyzna doszedł do wniosku że to dzięki niemu kobieta urodzi nowe życie i to dzięki niemu plemię przetrwa, bo on walczy w jego obronie - rola i pozycja żony diametralnie się zmieniła. Teraz mężowie zaczęli wymagać nie tylko wierności od swych połowic, ale wręcz stało się to uświęcone religijnie, a każde odstępstwo od tego było piętnowane i wyrzucane poza nawias społeczny - z drugiej jednak strony, gdyby do tego nie doszło, nigdy nie pojawiłoby się społeczeństwo, które łączyłoby się w większe organizmy, tworzące wspólny dobrobyt, a ludzie żyliby na sposób archaiczny, w jaskiniach, lub prowizorycznych drewnianych lub słomianych domostwach i lepiankach).
Zakon Amazonek, był reprezentantem tej starej tradycji, która już wówczas dawno wygasła i popadła w zapomnienie. Jednocześnie łączył on kobiety jako kapłanki (czyli odniesienie do przeszłości), jak również jako wojowniczki (czyli te, które pragną być równe mężom w boju), co łączy w sobie pierwiastek męski i żeński. Amazonki pragnęły zapewne być takim swoistym Yang i Yin (męskim i żeńskim pierwiastkiem, utrzymującym swoistą równowagę). Bo przecież należy pamiętać, że natura tak nas stworzyła ("natura" - wiadomo), że wzajemnie się uzupełniamy. Męska i żeńska cząstka jest niezbędna do utrzymania równowagi (a przecież zawsze i wszędzie dążymy do równowagi) i zakłócenie jednego z tych aspektów, poprzez zbytnie wywyższenie drugiego - musi prowadzić do najróżniejszych patologii. Kobiety, które chcą być męskie, uważając że dzięki temu będą równe mężczyznom, to znaczy "lepsze" (w ich wyobrażeniu), postępują głupio, podobnie jak mężczyźni, którzy np... lubią przebierać się w damskie ciuchy i zachowywać jak kobiety (ostatnio na jednym z blogów czytałem taką informację, odnośnie transwestyty, który trafił do szpitala. Chciał on aby lekarze leczyli go tam jako kobietę, bo on czuje się kobietą. Doktor, który miał podjąć się zabiegu, odmówił, co spowodowało że ów transwestyta nazwał go homofobem, szowinistą, etc. etc. i zadzwoniło jednej z organizacji broniących praw osób LGBT. Przyjechała kobieta, która domagała się aby szpital uwzględnił prośbę transwestyty i leczył go jak kobietę, grożąc że w przeciwnym razie sprawa trafi do sądu, a oni zastaną oskarżeni o nietolerancję (czy coś tam). Lekarz wówczas się zgodził, ale pod jednym warunkiem, że owa aktywistka podpisze dokument, w którym weźmie na siebie i swoją organizację wszelkie winy za nieudaną operację. Kobieta była zdezorientowana i spytała "jak to?". Doktor wyjaśnił: "Weźmy np. sytuację że pacjent jest chory na prostatę, jeśli zaczniemy go leczyć jak kobietę, to nie tylko że mu nie pomożemy, ale może umrzeć. Czy w takiej sytuacji bierzecie na siebie prawną odpowiedzialność za przebieg leczenia mężczyzny tak jak kobiety?" Owa aktywistka nie wiedziała co odpowiedzieć, po chwili opuściła szpital i już więcej się nie pojawiła. Komentarz do tego jest zbyteczny - kto próbuje walczyć z naturą, z tym jak zostaliśmy "ukształtowani", w sposób ideologiczny, twierdząc że samo "czucie się kobietą" wystarcza by się nią się, kończy się, gdy przychodzi podjąć naprawdę ważne decyzje. Tak też kończą się ideologiczne frazesy typu gender).
Kobiety nie stają się lepsze, dlatego że próbują zbliżyć się do zachowań męskich i być twarde, niezależne etc. etc. To nie jest kobiecość - to jakaś deformacja męskości, przy czym, nawet najsilniejsza kobieta, trenująca np. podnoszenie ciężarów czy jakiekolwiek formy sportów wytrzymałościowych, będzie gorsza od najlepszego mężczyzny, np. strongmana. To nie ulega wątpliwości, dlatego też według mnie kobiety deformują się i swoja płeć, próbując pokonać mężczyzn tam, gdzie pokonać ich nie są w stanie. Siła kobiecości nie polega na konkurowaniu z mężczyznami o palmę pierwszeństwa w byciu najsilniejszym czy najszybszym. Siła kobiecości polega na umiejętnym dawkowaniu tych wszystkich aspektów wewnętrznej mocy kobiet, przed którymi mężczyźni są słabi i bezbronni niczym dzieci (pięknym tego przykładem jest chociażby postać Galadrieli z Eldarów, z baśniowego uniwersum Tolkiena pt: "Władca Pierścieni". Przecież ona w doskonały sposób pokazuje potężną moc, tkwiącą w kobiecości, bez potrzeby deformowania jej męskimi inklinacjami siły i przemocy). Zostaliśmy stworzeni jako dwie połówki tej samej całości, posiadający i rozwijający inne cechy. Celem naszym jest rozwijanie tych cech przy jednoczesnym dążeniu ku tej drugiej połówce - dla równowagi. A równowaga stanowi główny element doskonałości, kolejnym jest już tylko całkowite oczyszczenie się z zanieczyszczeń tego świata i powrót do Domu. Ale, nie chcę tutaj moralizować, więc dodam tylko tyle że w kolejnej części przejdę nie tylko do przedstawienia praktyk religijnych ludu (A)Mazonek, ale również postaram się opisać skąd pochodziły i jakie były ich losy (oczywiście opierając się na przekazach antycznych i średniowiecznych - jednocześnie eliminując z nich wszelkie bajkowe oraz mityczne odniesienia).
NISZCZĄCA I TWÓRCZA SIŁA KOBIECOŚCI
UKAZANA NA PRZYKŁADZIE GALADRIELI
ACT 447 IS NOT APPLICABLE AND
NEVER WILL APPLY TO POLAND
CDN.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz