Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 23 września 2018

NIEWOLNICY DO ZADAŃ SPECJALNYCH - Cz. II

CZYLI JAKIE BYŁY NAJWIĘKSZE 

OŚRODKI HANDLU NIEWOLNIKAMI W 

STAROŻYTNOŚCI I ŚREDNIOWIECZU, 

ORAZ SKĄD I Z JAKICH 

WARSTW SPOŁECZNYCH NAJCZĘŚCIEJ 

POCHODZILI KANDYDACI 

NA NIEWOLNIKÓW




II

ANTYCZNA GRECJA

I ŚWIAT HELLENISTYCZNY

(V wiek p.n.e. - II wieku p.n.e.) 



 

 CHIOS
 PIERWSZE NIEWOLNICZE CENTRUM HELLADY
(V - IV wiek p.n.e.)
Cz. II


 "MYM WIELKIM SKARBEM JEST MIECZ TEN I WŁÓCZNIA, I PIĘKNA TARCZA, CO MI BOK OSŁANIA; TYM ORZĘ, PLON ZBIERAM, TYM SŁODKI SOK WYCISKAM Z GRONA I TO MNIE CZYNI MYCH PODDANYCH PANEM"

HYBRIAS
(KRETEŃSKA PIEŚŃ BIESIADNA)


 Po okresie względnego upadku, ok. 610 r. p.n.e. ponownie odrodził się wschodni handel, co spowodowało bardzo szybki wzrost dobrobytu na greckich wyspach Morza Egejskiego i w greckich miastach małoazjatyckich. Był on oczywiście związany z otwarciem się rynku wschodniego i południowego na towary wyspiarskie. Chios, podobnie jak Samos, Rodos, Naksos i Milet, bardzo szybko znów się bogacił i choć było to polis, które (w przeciwieństwie do sąsiadów, takiego Samos czy Miletu chociażby), praktycznie nie posiadało żadnych swoich kolonii zamorskich (wyjątkiem jest tutaj jedynie Maroneja, niewielka osada, położona na wybrzeżu trackim pomiędzy wyspą Tazos a Chersonezem, która, podobnie jak Chios słynęła z wyśmienitego wina). Jednak w połowie VI wieku p.n.e. Chios i Samos, poczęły powoli ustępować ponownie miejsca takim rynkom jak: Korynt, Rodos, Kreta i spartańska Lakonia. Należy też dodać, że wyspa Chios, była jedną z pierwszych w greckim świecie polis, które... wypuściły pieniądze, jako środek wymiany towarowej (pierwsza połowa VI wieku p.n.e.), dotąd bowiem wszelkie rozliczenia odbywały się na zasadzie handlu wymiennego - towar za towar. Jednak gdy w azjatyckim królestwie Lidii zaczęto po raz pierwszy bić złote i srebrne elektrony (lata 80-te VII wieku p.n.e.), greckie wyspy małoazjatyckie (w tym oczywiście Chios), same poczęły bić własne złote statery z wizerunkiem lwa, pszczoły i jelenia. Pierwszym człowiekiem, który rozpropagował pieniądz w greckim świecie, był król Argos - Fejdon. Jednak dopiero z początkiem VI wieku złote (a częściej srebrne) elektrony i statery, rozprzestrzeniły się w innych greckich polis (Ateny biły własną monetę od 593 r. p.n.e., Korynt od ok. 600 r. p.n.e., Chios, Cyrena, Samos, Milet, Efez i Fokaja zaś od 560 r. p.n.e., zaś od 550 r. p.n.e. własną monetę biły już greckie polis w Italii - Tarent, Sybaris, Metapontion, Kroton, Kaulonia i inne).

Bez wątpienia jednak najpiękniejszą i najczystszą monetę świata starożytnego (aż do czasów Filipa II Macedońskiego i jego syna Aleksandra Wielkiego), bili Persowie. Ich monety (zwane sżgloż - swoją drogą sama nazwa świadczy dobitnie, że Persowie mieli duże związki z... cywilizacją słowiańsko-lechicką z północnej Europy), były bez wątpienia najpiękniej wykonane i najwartościowsze w całym ówczesnym świecie antycznego biznesu. Rozwój pieniądza spowodował powstanie trzech grup helleńskich systemów monetarnych: pierwszy zwany jońskim obejmował Milet, Efez, Chios i Fokaję, drugi zwany egineckim - Eginę i okoliczne wyspy, zaś trzeci zwany korynckim - Korynt, Samos, Ateny i Eubeę. Był też miasta-państwa, które odmówiły wprowadzenia u siebie systemu pieniężnego i kontynuowały handel wymienny, były to - Sparta, Kreta i Bizancjum, co też szybko doprowadziło do ich ekonomicznej zapaści (Kreta już się nie odrodzi jako ważny handlowy gracz, Sparta skupiła się na rozwoju sztuki wojennej, zaś Bizancjum na długie dekady popadł w marazm i swoistą dekadencję - choć przez to miasto przepływały przecież nadczarnomorskie konwoje ze zbożem dla Grecji właściwej). Chios przez długie dekady nie angażował się w żadne konflikty polityczne i militarne, toczone w greckim świecie, przez co rządy nad wyspą sprawowała (nie tak, jak w sąsiednich wyspach i miastach arystokracja, wywodząca swe początki ze sławnych czynów wojennych, a raczej oligarchia kupiecka, gdzie "bogactwo zatarło urodzenie" - jak pisze Teogonis, a Alkajos dodaje: "pieniądz to człowiek i żaden biedak nie jest szlachetny ni godny szacunku". Nic więc dziwnego że wyspa ta, tak łatwo popadła w perską zależność, aby tylko czerpać zyski z ogromnego rynku perskiego imperium. Rynku, który zapoczątkował wielki handel niewolnikami na Chios. 

Na Chios nie było ani wielkich ośrodków kultowych helleńskiego świata, ani też żadnych minerałów (prócz może drewna, potrzebnego do budowy okrętów), dlatego też pieniądze trzeba było zarobić inaczej. Jak już wcześniej pisałem, Chios słynęła z wybornego wina i fig, które to stanowiły podstawę ich zamorskiego handlu, ale dopiero rozwój przemysłu niewolniczego (że tak się wyrażę), zapoczątkował prawdziwy napływ bogactwa na wyspę i uczynienie z niej swoistego "niewolniczego centrum handlowego" Hellady. Podbój Królestwa Lidii przez perskiego władcę - Cyrusa II Wielkiego w 546 r. p.n.e. spowodował upadek niezwykle korzystnego handlu małoazjatyckiego. Zdobycie przez Persów Egiptu w 525 r. p.n.e. oznaczało zaś upadek tamtejszych greckich emporiów - Naukratis i Cyreny, które były mocno związane handlem z Chios. Wyspa, która dotąd przeżywała długie lata rozkwitu i dobrobytu, teraz zaczęła powoli tracić na znaczeniu a jej mieszkańcy ubożeli. W 518 r. p.n.e. doszło zaś do podwójnej katastrofy, która przesądziła o drodze uległości Chios względem Persji. Otóż ok. 520 r. p.n.e. wybuchł konflikt pomiędzy cyrenajskimi miastami - Cyreną i jej kolonią Barką. Królowa Cyreny - Feretima, chcąc doprowadzić do ponownego podporządkowania Barki swej władzy, poprosiła o pomoc króla Persji - Dariusza I, który w tymże 518 r. p.n.e. najechał Barkę, zdobył ją i spalił, zaś mieszkańców zabrał w niewolę. Nie o to do końca chodziło królowej Feretimie, która teraz otrzymała propozycję nie do odrzucenia - albo podporządkuje się Persji i będzie płacić coroczną daninę, dzięki czemu zachowa władzę, albo jej miasto czeka podobny los. Dodatkowo król Dariusz nakazał jej zerwać jakiekolwiek handlowe związki z Grecją właściwą i greckimi wyspami. Feretima nie mając innego wyjścia, podporządkowała się Persom na ich warunkach, ale to już oznaczało poważną gospodarczą zapaść wyspy Chios.




Drugim ciosem pośrednio wymierzonym w wyspę, była... zagłada Samos. W owym 518 r. p.n.e. Persowie bowiem obalili tyrana Samos - Sylosona (którego wcześniej sami powołali, ale gdy próbował zrzucić zależność, stracił i władzę i życie), przy okazji dokonując okrutnej rzezi mieszkańców miasta, po czym wcielono Samos do satrapii libijskiej, będącej pod zarządem satrapy Otanesa. Był to wyraźny sygnał, wypuszczony do innych greckich wysp na Morzu Egejskim - "podporządkujcie się, albo zginiecie". Przerażenie wybuchło w całym greckim świecie, oto bowiem wkrótce po zniszczeniu Barki i rzezi Samos, król Dariusz I zwany Wielkim, wysłał wyprawę morską (pod wodzą Greka - Demokedesa z Krotony), aby zbadano wybrzeża Grecji właściwej i południowej Italii, gdzie najłatwiej jest... dokonać desantu morskiego. Od tej pory zagrożona była już cała grecka cywilizacja i nawet miasta tzw.: Wielkiej Grecji (południowa Italia) nie mogły czuć się bezpiecznie. Od 517 r. p.n.e. Chios i inne greckie wyspy (Lesbos, Rodos, Kos), znajdują się już pod perską władzą, deklarując wierność i coroczną daninę, w zamian otrzymując nieskrępowaną możliwość handlu w całym rozległym imperium, co wkrótce ponownie zaczęło pobudzać gospodarkę wyspy. W 513 r. p.n.e. król Dariusz zorganizował wielką wyprawę na Scytów (ziemie dzisiejszej południowej Ukrainy), idąc szlakiem dunajskim, przez Bałkany. I choć wyprawa ta zakończyła się porażką, oraz sprowokowała najazd Scytów na Chersonez (co doprowadziło wówczas do buntu kilka tamtejszych greckich polis), nie spowodowało upadku perskiej władzy nad Chersonezem, cieśninami i wyspami Morza Egejskiego. Buntownicy zaś (głównie Imbros i Lemnos), zostali ujarzmieni i wzięci w niewolę (509 r. p.n.e.). Swoją drogą ci właśnie greccy niewolnicy, staną się jednymi z pierwszych, którzy trafią na rozpoczynający swą działalność (od ok. 510 r. p.n.e.) wielki rynek niewolniczy na Chios.

Ogromny wzrost handlu niewolnikami nastąpił w czasie tzw.: "buntu jońskiego", mającego miejsce w latach 499 p.n.e. - 494 p.n.e. Persów nie interesowała ani forma rządów w podległych im greckich państewkach, ani też wyznawana przez Greków religia (bardzo często sami Persowie się hellenizowali, żeniąc się z Greczynkami i przyjmowali grecką wiarę oraz obyczaje - co nawet było popierane przez perski dwór królewski), pod dwoma warunkami - całkowitej wierności monarchii perskiej, oraz corocznym, stałym daninom, jakie miały płynąć do czterech stolic imperium: Persepolis, Ekbatany, Babilonu i Suzy. Ci, którzy podporządkowali się tej zasadzie, mogli spokojnie żyć, bogacić się i handlować na wielkim rynku, ciągnącym się aż do granic Indii, ale ci, którzy próbowali się zbuntować, kończyli smutnie (najczęściej byli mordowani, zaś dzieci i młodzież zamieniano w niewolników - młodych mężczyzn np. od razu kastrowano i kierowano do królewskich haremów, zaś dziewczęta przeznaczano na nałożnice Króla Królów - który posiadał haremy w kilku swych stolicach). W 501 r. p.n.e. w bogatej i wciąż niepodległej wyspie Naksos, doszło do zamachu stanu. Dotychczasowi władcy wyspy, bogaci oligarchowie, zostali obaleni przez lud, pod przewodnictwem demokratycznych polityków (demagogów - jak bowiem pisał o nich Arystoteles: "Oni to, zwracając się ze wszystkim do ludu, powodują, że rządzą uchwały, nie prawa"). Uciekli więc do Miletu, rządzonego przez tyrana (mianowanego przez Persów) Aristagorasa. Ten postanowił przysłużyć się Persom (i jednocześnie samemu wywyższyć, jako chociażby władcy Naksos, lub nawet zarządcy całych Cyklad), prezentując perskiemu satrapie Lidii - Artafarnesowi, plan podboju Cyklad. Twierdził że do tego potrzeba jedynie stu okrętów i jakichś 10 000 żołnierzy.

Artafarnes przedstawił cała sprawę królowi Dariuszowi w Suzie (dokąd się udał) i uzyskał od niego zgodę na zajęcie Naksos i innych greckich wysp Morza Egejskiego. Wystawiono więc flotę, składającą się z... 200 okrętów i ok. 20 000 żołnierzy (Persów, Medów, Fenicjan, Syryjczyków i Anatolijczyków, ale nie Greków), wodzem zaś został mianowany królewski krewny - Megabates, co było wyraźnym policzkiem dla Aristagorasa, który marzył że to właśnie on poprowadzi tę wyprawę. Wyprawa zakończyła się fiaskiem (Persom nie udało się nawet dokonać desantu i przez cztery miesiące roku 500 p.n.e. jedynie blokowali wyspę od strony morza, Naksyjczycy zaś wystawili 8 000 hoplitów gotowych do walki w obronie swej ojczyzny). Megabates wrócił z niczym, o niepowodzenie wyprawy oskarżając właśnie Aristagorasa, który miał ponoć ostrzec mieszkańców Naksos przed Persami. Ten, spodziewając się niechybnej kary i utraty władzy (a być może i życia), postanowił się zbuntować przeciwko perskiej władzy w Milecie (był ponoć do tego namawiany przez poprzedniego tyrana Miletu, swego zięcia Histiajosa, który od lat był przetrzymywany jako zakładnik w Suzie. Histiajos zapisał wiadomość do Aristagorasa, tatuując ją na... głowie swego niewolnika - wcześniej goląc go na łyso. Gdy włosy mu odrosły, wysłał go do Miletu). Na przełomie 500 i 499 r. p.n.e. rozpoczął Aristagoras wdrażanie swego planu. Miał bowiem na celu zrzucenie jarzma perskiego, wymordowanie greckich tyranów na usługach Persów i odparcie perskich załóg do Azji. Poza tym chciał odnowić Związek Joński na zasadach bardziej demokratycznych (sam zrzekł się swej funkcji tyrana Miletu i wydał rozkaz wymordowania wszystkich innych tyranów Jonii - co też się stało). Zwołał też radę Miletyjczyków, pytając się obywateli jak należy postąpić - walczyć czy poddać się Persji?




Prawie wszyscy opowiedzieli się na walką, jedynie historyk Hekatajos, który wcześniej dużo podróżował i zwiedził różne krainy perskiego imperium, przestrzegał przed tym nierozważnym krokiem, twierdząc że perski monarcha ma tyle wojsk iż nie sposób ich nawet zliczyć. Radził rozwagę i twierdził że miasto samo gotuje sobie zgubę, pytał się też: "Czy chcecie aby wasze żony i córki, jeśli wcześniej nie zostaną pohańbione, zostały oddane waszym niewolnikom" (jak to miało miejsce chociażby na Samos po sławnej rzezi mieszkańców z 518 r. p.n.e. żony i córki tych, którzy zginęli, zostały oddane jako nałożnice... swym niewolnikom, którzy teraz otrzymali prawa obywatelskie jako nowi mieszkańcy Samos). Niewiele jednak zdziałał, lud był za buntem, za zrzuceniem perskiego jarzma. Widząc że nie zdoła przetłumaczyć współobywatelom swych racji, dodał jedynie że jeśli chcą walczyć, to powinni przede wszystkim zadbać o silną flotę, jako że dzięki temu będą mogli ewentualnie ewakuować się na bezpieczna tereny. Nawoływał więc do budowy okrętów, które ochronią miasto od strony morza i w razie potrzeby nierozważny lud na nich się wydostanie z płonącego miasta. Tymczasem wszystko na razie szło po myśli buntowników, miasta Jonii zrzuciły swych (mianowanych przez Persów) tyranów i podjęły się wspólnej walki z najeźdźcą. Hekatajos jednak wciąż był pesymistycznie nastawiony i radził swym współobywatelom: "Jeśli chcecie przeżyć, sięgnijcie po didymskie złoto" (w Didymie mieściła się wielka świątynia boga Apollona), ale Miletyjczycy uznali że byłoby to świętokradztwem i obrazą bogów, dlatego odmówili.

Na przełomie 499/498 r. p.n.e. Aristagoras wyjechał do Grecji właściwej, szukając sprzymierzeńców. Początkowo skierował swe kroki do Sparty, której król Kleomenes już wcześniej groził Persji interwencją, jeśli ta odważy się napaść na greckie wyspy. Teraz jednak... wahał się. Nie był już tak skłonny do interwencji i pomocy Grekom małoazjatyckim. Ostatecznie odmówił Aristagorasowi swej pomocy (ponoć uczynił tak, gdy usłyszał że stolica Persji - Suza, jest odległa od wybrzeży Azji Mniejszej o trzy miesiące drogi. Zapewne zdawał sobie sprawę z rozmiarów owego państwa i tego że jego armia na tak wielkim terenie z pewnością uległaby rozproszeniu). Następnie udał się do Argos (konkurenta Sparty na Peloponezie). Argiwczycy zwrócili się po radę do wyroczni delfickiej, i otrzymali stamtąd... pogróżkę. Bóg Apollon miał im ponoć przekazać, że Milet, za swą nikczemność zostanie spalony, a jeśli oni mu dopomogą, pójdą w jego ślady. Aristagoras został czym prędzej przepędzony z Argos. Ostatecznie przybył do Aten i tutaj zyskał zrozumienie (Ateńczycy już i tak byli poróżnieni z Persją, odrzucając w 505 r. p.n.e. żądanie króla Dariusza o przywróceniu do władzy obalonego tyrana Hippiasza i spodziewali się perskiego najazdu). Ateńczycy jako pierwsi obiecali więc pomoc dwudziestu okrętów. Do Aten dołączyła Eretria, obiecując wysłanie pięciu okrętów. Zadowolony z chociaż takiego obrotu sprawy Aristagoras, powrócił do Miletu aby objąć dowództwo w walkach z Persami, a przede wszystkim wyprzedzić ich własny atak. Tymczasem przebywający w Babilonie król Dariusz I Wielki, otrzymawszy wiadomość o jońskim buncie i wsparciu ateńsko-eretryjskim, kazał sobie wciąż przypominać o tej zniewadze, nawet gdy siadał do stołu, niewolnik miał mu mówić: "Królu, pamiętaj o Ateńczykach". Zapamiętał, wkrótce wyruszy do Attyki z wielką armią inwazyjną.        

 


 


ACT 447 IS NOT APPLICABLE AND

NEVER WILL APPLY TO POLAND



 CDN.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz