JEDNA Z MOICH WIELU
EROTYCZNYCH OPOWIEŚCI
SENNE MARZENIE
Cz.I
Nad snem Tytusa niepodzielnie zapanowała Sena. Wchodziła w niego z pierwszym zamknięciem powiek. Jej wyzywająca, kształtna cielesność rzucała Tytusa w ciernie bólu i rozkoszy. Nie przeklinał Seny za to, a błogosławił ją. Swoją obecnością wypełniała wszystko: gaj, lagunę, ocean. Kryła się w pierzastych pióropuszach palm Afryki, wychylała się zza chmur, płynęła z nim na dziobnicy okrętu. Nigdy wcześniej tak wyraziście nie przedstawiały się jej znamiona kobiecości, które teraz zachował w swojej głowie. Nie mógł przestać o niej myśleć, o jej kształtnych piersiach - "jakby nie było innych piersi, tylko właśnie jej" - pomyślał Tytus - "jakby nie było innych podbrzuszy - tylko Seny". Każda noc była dla niego za krótka, by mógł się nasycić widokiem jej nagiego, harmonijnego ciała. Wciąż na nowo odtwarzał w pamięci wszystkie te cudowne zakamarki jej ciała, które poznał tamtej nocy, na orgii u Verginy. Wciąż na nowo poznawał jej jędrne piersi ze sterczącymi sutkami, lekko sklepiony brzuch, ostro wystające pośladki, zaokrąglone biodra i u szczytu ud czarny kłębuszek, maskujący wzgórek. Był niestrudzony w swej dociekliwości, w zgłębianiu wciąż od nowa tajemnic jej ciała. Zapamiętał też jej spojrzenie, pełne melancholii i żalu, cichej skargi i łagodnego wyrzutu. Chciał ją mieć, mieć na własność, siłą uczuć wyrazić to, co do niej czuł.
Każde przebudzenie się ze snu i rozpoczęcie nowego dnia, dotkliwie uprzytomniało mu nieobecność Seny. Od tamtej nocy u Verginy, pojawiała się tylko w jego marzeniach sennych. Tracił ją w ciągu dnia, zajęty innymi, choć z jego obecnej perspektywy zupełnie nieważnymi sprawami. Powracała znów każdej nocy w jego snach. Budził się jednak jeszcze przed świtem, nim słońce, oślepiającym blaskiem rozwiewało ostatnie zakamarki nocy w jego domu. Potem siedział samotnie godzinami na tarasie - rozmyślając. Miał za sobą czterdzieści lat życia. To już co najmniej półmetek. Osiągnął go z chłodnym wyrafinowaniem, prawie na każdym jego kroku była matematyczna motywacja. Pochodził z rodu Petiliuszy. Nie była to może stara rzymska familia, ale godności swoje i dostojeństwo zbudowała na wierności członkom dynastii Juliuszy i Klaudiuszy. "Przodek mój" - wciąż rozmyślał - "Tytus, walczył jeszcze pod Cezarem w Galii i wsławił się podczas obrony Namurcum przed Belgami Ambioryksa i potem pod Alezją i w czasie wojny domowej z Pompejuszem". "Pozycję swoją ród mój osiągnął jednak pod rządami Augusta, ja sam zaś po raz pierwszy wszedłem do senatu za rządów Nerwy, potem brałem udział w walkach z Dakami, jako legat XXX legionu Ulpia Victrix. Zdążyłem już też administrować prowincją Afryką, ale nigdzie nie spotkałem takiej kobiety, jaką była Sena, niewolnica Verginy, przyjaciółki augusty - Plotyny.
Mimo to, nie czuł powodów do nadzwyczajnej dumy z minionych czterdziestu lat swego życia, więc teraz był gotów na przyjęcie innych reguł w pokonywaniu pozostałego dystansu życia. Sen podpowiadał mu, jakie one mogą być. Sena, władająca snami Tytusa, miała zapanować także nad jego życiem. Bał się jednak podjąć ów pierwszy krok i ponownie przestąpić dom Verginy, by poprosić ją o odsprzedanie mu Seny. On, który w Dacji ściął mieczem głowę wojownika w boju, teraz lękał się o dalszy kierunek swojej życiowej drogi i wszystkich z nią związanych konsekwencji. Noc w noc miał więc jedynie swoją śnioną miłość. Starał się też zapomnieć o niej, odrzucić, zastąpić, ale żadna inna kobieta nie była w stanie uwolnić go od wspomnień o Senie. Zaczął też tracić poczucie jawy i snu, gdy podczas miłosnych igraszek, nazywał swe kochanki jej imieniem. Gdy ostatnim razem swą ostatnią czarnoskórą niewolnicę - Myrrę, która niekiedy umilała mu noce, pomylił ze Seną, chwaląc jej piękna, jasną skórę, a gdy otrzeźwiał z sennych mar, ukarał ją ostrym laniem na pupę, za to właśnie że nie była jego umiłowaną. Wtedy dopiero postanowił że musi coś z tym zrobić i oficjalnie sprowadzić tę dziewczynę do jego domu - pragnął żeby była tylko jego, aby może - kto wie - urodziła mu dzieci.
Co prawda związek z niewolnicą nie zostałby zapewne zaakceptowany na Palatynie, ale czyż musi czynić to, czego pragną inni. On pragnie jej, to wystarczy, gdy zechce, to ją poślubi i uczyni matką swoich dzieci - któż może mu tego zabronić? Przecież takie swoiste mezalianse były już praktykowane w historii, żeby tylko przytoczyć Katona Wielkiego, co poślubił swoją niewolnicę i spłodził nią dziecko. Takie oto myśli dręczył Tytusa Petyliusza Scevolę praktycznie każdej nocy. Dziś wreszcie to uczyni, dziś sprowadzi sobie swoją ukochaną do swego domu i wreszcie marzenia senne staną się jawą.
ACT 447 IS NOT APPLICABLE AND
NEVER WILL APPLY TO POLAND
CDN.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz