Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 25 października 2018

RAPORT GEHLENA - Cz. X

CZYLI JAK TO NIEMCY ZAMIERZALI

STWORZYĆ WŁASNY RUCH OPORU,

WZORUJĄC SIĘ NA POLSKICH

DOŚWIADCZENIACH

KONSPIRACYJNYCH


RAPORT GEHLENA

Cz. X


E. WALKA O NARÓD POLSKI


 
b. Droga polskiego obozu prosowieckiego 





 Naród polski spotyka dzisiaj ten sam los, który jest udziałem wielu narodów europejskich i pozaeuropejskich, gdyż jest on głęboko podzielony. Dążeniom do narodowej samodzielności przeciwstawiają się nieprzejednane tendencje internacjonalno-komunistyczne. Do szeroko zakrojonego zjednoczenia narodu, będącego podstawą przezwyciężenia sowieckich tendencji - tak jak to się stało w przypadku narodu niemieckiego - nie udało się doprowadzić ani Piłsudskiemu, ani tym bardziej jego następcom stojącym na czele państwa i narodu. Naród polski ruszył w 1939 r. do najcięższej w swych dziejach walki bez rozwiązania tej egzystencjalnej kwestii. I tak również po klęsce nie obrał on wspólnej drogi, lecz od początku podążał w dwóch diametralnie odmiennych kierunkach. Poboczne szlaki, obrane przez grupki o niewielkim znaczeniu, należy postrzegać wyłącznie jako wtórne względem tych dwóch głównych dróg. Nie miały one jak dotychczas żadnego znaczenia dla ostatecznego rozstrzygnięcia konfliktu. Rozgrywa się on pomiędzy stroną narodowopolską a polską stroną prosowiecką. W wyniku tych zmagań opcja prosowiecka po 1939 r. w znaczący sposób zwiększyła swój zasięg. Stało się tak nie tylko pod wpływem siły Rosji, która nie cofnęła się przed okupacją byłego polskiego obszaru państwowego, lecz także wskutek penetracji społeczeństwa. Należy zwrócić uwagę, iż strona narodowa, pomimo że odrzucała tendencje sowieckie, nie potrafiła przeciwstawić im tak całkowicie zdeterminowanego oporu, z jakim spotkały się Niemcy. Co najwyżej można tu mówić o opozycji, która - tak jak w przypadku Mikołajczyka - kończy się kapitulacją.

Zjawiska tego nie można tłumaczyć tym, iż Polska i Rosja są w obozie alianckim. Fakt ten mógłby co najwyżej prowadzić do pewnego złagodzenia stanowisk, ale nie może mieć decydującego znaczenia w sytuacji, gdy strony sporu toczą walkę na śmierć i życie. Do wyjaśnienia zbliża nas obserwacja, że narody, których przestrzeń życiowa zakleszczona jest pomiędzy dwiema potęgami, nie mogą wobec obu z nich stosować radykalnego oporu, gdyż grozi im wówczas, że zostaną bezlitośnie zmiażdżone. Polska musi wybierać między Niemcami a Rosją, przeciw obu potęgom nie pomogą nawet najbardziej kuszące angielskie obietnice (dziś Polska nie musi wybierać "pomiędzy Niemcami a Rosją", gdyż oba te kraje idą ręka w rękę, dlatego też celem Rzeczpospolitej musi być konsekwentne budowanie i utrzymanie Trójmorza, oraz silnej amerykańskiej obecności w Europie, ze szczególnym uwzględnieniem stałych amerykańskich baz wojskowych na terenie naszego kraju. Potrwa to jeszcze może ze dwadzieścia lat, a potem to już nawet Amerykanie nie będą tu potrzebni). Obecnie polski sprzeciw jest tak bardzo skupiony na oporze przeciw Niemcom, że stron polska jest niezdolna do zmiany kursu, pomimo iż nieporównywalnie większe niebezpieczeństwo nie tylko zbliża się ze Wschodu, ale stopniowo staje się doświadczaną rzeczywistością. Obecnie gotowość do takiej zmiany kursu zaczyna spontanicznie pojawiać się w narodzie polskim (tutaj Gehlen jawnie konfabuluje. Być może jako rozsądny człowiek zdaje sobie sprawę, że przeciągnięcie Polaków na stronę niemiecką byłoby nie tylko dużym sukcesem propagandowym, ale również mogłoby zapewnić długą obronę niemiecką na linii Wisły i pisząc ów raport sugeruje niemieckim władzom zmianę polityki w stosunku do Polaków, ale nie ma to najmniejszego znaczenia. To wszystko były mrzonki i Gehlen dobrze o tym wiedział - naród polski nie miał najmniejszego powodu aby wspierać zdychające niemieckie ścierwo nazizmu tym bardziej po co miał to robić? Przecież to Niemcy zniszczyli nam kraj, rabowali, mordowali, niszczyli, porywali dzieci, wywozili ludzi w ulicznych łapankach do obozów koncentracyjnych. Radowano się z każdej niemieckiej klęski i choć obawiano się Sowietów, Niemcom życzono wszystkiego co najgorsze).

Ta korzystna sytuacja nie została jednak do tej pory pozytywnie dostrzeżona ani przeanalizowana. Niezdecydowanie polskiej opinii publicznej wyraźnie wzmocniło sowiecką pozycję na obszarze nadwiślańskim, która w przymierzu z Polską stanowi wielkie niebezpieczeństwo. Wraz z okupacją byłego obszaru państwowego Polski przez Sowietów kwestia polska nie przestała istnieć z punktu widzenia Niemiec, lecz weszła w nowe stadium. Należy również od strony wojskowej poddać ją jak najdokładniejszej obserwacji, ponieważ Rosja spróbuje dodatkowo wzmocnić swoją pozycję w obszarze Wisły przede wszystkim pod względem wojskowym i wywiadowczym. Zrozumienie i zgodne z rzeczywistością oszacowanie polskiego ruchu oporu pokazuje, jak znaczącego sprzymierzeńca mogłaby w nim pozyskać Rosja sowiecka na niemieckim wschodnim obszarze życiowym. Polska droga prosowiecka w walce o własny naród zostanie teraz ukazana na przykładzie wywiadu, systemu partyjnego, struktury rządu i administracji oraz sił zbrojnych, podobnie jak to miało miejsce w przypadku drogi narodowo-polskiej. 



aa. WYWIAD  




 Nastawieni prosowiecko Polacy nie mogą się wykazać taką instytucją wywiadowczą jak ich narodowi antagoniści. Nie wiadomo nic, aby w ramach sowiecko-rosyjskiego wywiadu istniały wydziały polskie. Ale można stwierdzić z całą pewnością, że kwestii polskiej poświęcano tam i nadal poświęca się bardzo dużo uwagi. Zgodnie z pojedynczymi meldunkami istnieje podobno odrębna prosowiecka, polska służba wywiadowcza, która podobno odnosi pewne sukcesy, nawet działając w strukturach Armii Czerwonej (np. odpowiednio wczesne wykrycie planów zdrady sowieckich generałów narodowości ukraińskiej) - (prawdopodobnie Gehlen w tym przypadku również zmyśla, bo to jest kompletna bzdura! Można też prześledzić historię powstania polsko-sowieckiego wywiadu wojskowego, ale od razu należy mocno zaakcentować fakt, iż polski wywiad tworzony w Związku Sowieckim, oraz późniejszy wywiad tzw.: "Polski Ludowej", bez względu na to czy mówimy tutaj o okresie formowania jeszcze w czasie II Wojny Światowej, czy też okresie stalinizmu, lub tzw.: "desowietyzacji Wojska Polskiego" po 1956 r., należy stwierdzić bez żadnych niedomówień, że wywiad Polski komunistycznej - PRL - był od początku do końca wywiadem sterowanym z Moskwy i realizującym interesy Związku Sowieckiego. Co do tego faktu nie może być najmniejszego nawet niedomówienia czy niepewności. Nie istnieje bowiem aż do rozwiązania struktur Układu Warszawskiego w 1991 r., żaden, nawet najmniejszy przypadek zwerbowania przez wywiad Polski Ludowej informatora, który miałby zdobywać informacje na niekorzyść ZSRS. Czegoś takiego nie było przez cały okres istnienia tej formacji, jak i szerzej całego tzw.: "Ludowego Wojska Polskiego". Ostatecznie, stworzona w 1943 r. formacja przestała istnieć - formalnie - w 1991 r. a oficjalnie zadano jej cios dopiero w piętnaście lat później, gdy w 2006 r. rozwiązane zostały ostatecznie za sprawą Antoniego Macierewicza - Wojskowe Służby Informacyjne - ciepła wylęgarnia byłego komunistycznego wywiadu Polski Ludowej. Do dziś jeszcze ten ubekistan jest dość silny, choć zadano mu potężne ciosy).

(Komunistyczny wywiad wojskowy przyszłej Polski Ludowej, zaczął się pierwotnie formować już w 1939 r. po niemiecko-sowieckiej agresji na Polskę z września tego roku. Na przełomie 1939/1940 r. z wziętych do niewoli polskich oficerów podjęto pierwsze próby werbunku. I tak w obozie w Starobielsku pozyskano 103 agentów a w Kozielsku 20 (zwerbowani uniknęli następnie śmierci w lesie katyńskim w kwietniu 1940 r. gdzie rozstrzelano strzałem w tył głowy prawie 22 000 polskich oficerów). Przewieziono ich do tzw.: "willi szczęścia" w Małachowce pod Moskwą, gdzie studiowali dzieje Armii Czerwonej i myśl polityczną Lenina. Ich przywódcą został pozyskany w obozie w Starobielsku - podpułkownik Zygmunt Berling. Wszyscy musieli też przyjąć obywatelstwo sowieckie. Nim jednak Związek Sowiecki pozostawał w przyjaźni z hitlerowskimi Niemcami, pozostawali oni w Małachowce w charakterze jeńców wojennych, choć rokowano iż mogą się oni przydać w przyszłości. Po ataku Niemiec na Związek Sowiecki 22 czerwca 1941 r. grupa Berlinga wystosowała do władz sowieckich wiernopoddańczy list, prosząc o możliwość podjęcia walki z Niemcami u boku Armii Czerwonej, pisząc m.in. takie zdanie: "jedyną drogą dla wyzwolenia narodu polskiego widzimy we współpracy ze Związkiem Socjalistycznych Republik Rad, w ramach którego ojczyzna nasza będzie się mogła w sposób pełnowartościowy rozwijać (...) Niech żyje ZSRR - ojczyzna pracujących całego świata! (...) Niech żyje genialny wódz ludu pracującego i narodów uciśnionych, tow. Stalin". Zostają oni następnie oddelegowani do tworzącej się od 14 sierpnia 1941 r. w Buzułuku nad Samarą - Armii Polskiej pod dowództwem gen. Władysława Andersa, z określonym zadaniem "rozpoznawania roboty antysowieckiej", czyli zostali tam wysłani jako agenci Moskwy, mający szpiegować tworzące się własne wojsko. Gdy następnie Armia Andersa, nie mogąc porozumieć się z władzami sowieckimi, postanowiła opuścić Związek Sowiecki - w dwóch falach marzec-kwiecień i sierpień 1942 r., Berling... ucieka z Wojska Polskiego - za co zostaje zaocznie skazany na karę śmierci przez sąd wojskowy).

(W maju 1943 r. Berling obejmuje dowództwo, nad utworzoną z rozkazu Stalina w Związku Sowieckim, już całkowicie pod sowiecką kontrolą - 1 Dywizją Piechoty im. Tadeusza Kościuszki, przemianowaną następnie w sierpniu 1943 r. w I Korpus Polskich Sił Zbrojnych w ZSRR, a 16 marca 1944 r. w I Armię Polską. Żołnierze wcieleni do tej armii (wielu z nich po prostu nie zdążyło do Armii Andersa), musieli przysięgać wierność Związkowi Sowieckiemu. I Armia Polska została całkowicie obsiana agenturą, zarówno partyjną jak i wojskową. Oficerowie sowieccy zostali oddelegowani do służby w tym wojsku jako jego dowódcy (ostatnio widziałem na jednym z kanałów historycznych w TV właśnie materiał o "pełniących obowiązki Polaków" czyli owych POP-ach, oddelegowanych z Armii Czerwonej do "Ludowego Wojska Polskiego". Gdy wraz z frontem armia ta znalazła się już na ziemiach polskich, jedna z kobiet, wiwatujących na cześć wkraczających oddziałów, na widok sowieckiego oficera w polskim mundurze, miała powiedzieć: "Oto prawdziwy polski oficer", wręczyła mu kwiaty i chciała z nim porozmawiać, ale gdy zaczął on mówić łamaną polszczyzną, zapytała się: "Skąd u pana taki paskudny akcent? Pan może z Krakowa?" - "Nie, jestem z Rzeszowa, odpowiedział Rosjanin w polskim mundurze"). W polskiej armii Stalina służyło łącznie 20 000 Rosjan, z czego prawie 7 000 jako kadra oficerska. W 70 % obsadzili oni Sztab Główny, w 100 % byli szefami oddziałów a w ponad 86 % zastępcami szefów oddziałów i szefów wydziałów. Rzad Polski na Uchodźstwie w Londynie, wydał w lipcu 1943 r. deklarację, która brzmiała następująco: "Dywizja ta nie należy do Wojska Polskiego i jest Dywizją Armii Czerwonej pod rozkazami władz sowieckich. Dowódca jej, oficerowie i żołnierze są oficerami i żołnierzami sowieckimi, a nie polskimi, posiadają oni obywatelstwo sowieckie a nie polskie". Deklaracja ta nie pozostawiała wątpliwości - I Armia Polska nie była częścią Wojska Polskiego, a jedynie cześcią Armii Czerwonej i tylko przyjmując to do wiadomości, można dalej pokusić się o próbę ukazania budowy wywiadu wojskowego komunistycznej Polski.


"RUSKIE WPRAWIONE - RAZ, DWA SKOŃCZĄ"

 

(Chciałbym też aby dalsza lektura raportu Gehlena była zrozumiała - nie było rozróżnienia na część narodowo-polską i sowiecko-polską. Sowieci zwerbowali sobie agentów, zwerbowali armię, nawsadzali do niej własnych sołdatów i komandirów i nazwali to Wojskiem Polskim. Podobnie było z formowaniem się tzw.: systemu partyjnego, gdzie jednak dużą rolę odegrała tzw.: grupa Bolesława Mołojca zwana "hiszpańską" - ze względu na udział jej członków w wojnie domowej w Hiszpanii w latach 1936-1939, a także "Grupa Inicjatywna" Marcelego Nowotki, który tak oto napisał w dniu swego wyjazdu ze Związku Sowieckiego do okupowanej Polski: "Po puszczeniu motorów w ruch zaczęliśmy na pożegnanie naszej sowieckiej ojczyzny śpiewać pieśń Sziroka strana maja radnaja" Aż mnie ciarki przechodzą po plecach, jak to czytam. Tacy to byli Polacy, Gehlen zaś już wielokrotnie udowodnił w swym raporcie że co najmniej grubo się myli, jeśli nie konfabuluje. Dlatego czytając w jego raporcie o "drodze polskiego obozu prosowieckiego", należy od razu zapamiętać że był on w całości rosyjsko-sowiecki, różnica polegała tylko na tym, że tworzyli te formacje odszczepieńcy posługujący się także językiem polskim. Notabene, więcej z Polską był związany Japończyk, który w 1920 r. brał udział w Bitwie Warszawskiej i samurajskim mieczem ścinał kacapskie łby, niźli jakikolwiek "polski" oficer tejże armii Stalina).



ACT 447 IS NOT APPLICABLE AND

NEVER WILL APPLY TO POLAND



 CDN.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz