Łączna liczba wyświetleń

piątek, 25 sierpnia 2023

DEMETRIUSZ, PYRRUS, ARATOS... - Cz. X

CZYLI, PRAWDZIWI "CELEBRYCI" 
EPOKI HELLENISTYCZNEJ





I

DEMETRIUSZ POLIORKETES

(337-283 r. p.n.e.)

Cz. X







 Sytuacja w owym 317 r. p.n.e. wyglądała więc następująco: Antygon ze swą armią stacjonował teraz na północy - w Medii (a konkretnie w Ekbatanie), natomiast jego przeciwnik Eumenes w Persydzie (a konkretnie w Persepolis). Satrapą Persydy był oczywiście Peukestas - który organizując ową słynną ucztę w Persepolis (o której pisałem w poprzedniej części), starał się przeciągnąć na swoją stronę nie tylko dowódców, ale przede wszystkim żołnierzy Eumenesa. Ten, widząc do czego Peukestas zmierza, postanowił odpłacić mu się i w tym celu sfabrykował pewien list - o którym nie będę się rozpisywał, ponieważ nie ma on w tym momencie większego znaczenia dla dalszych dziejów całej kampanii. Powiem tylko, że miał za zadanie skompromitować Peukestasa wśród żołnierzy, a autorką listu miała być królowa Olimpias (sposób jednak kompromitacji wydaje mi się będzie dosyć trudny i mało zrozumiały dla współczesnego czytelnika, dlatego też nie będę zagłębiał się w szczegóły, bo i dla mnie jest to dosyć skomplikowane). List odniósł spodziewany skutek, poparcie żołnierzy dla Peukestasa znacząco spadło, ale ponieważ napisałem że list ten nie miał znaczenia dla dalszych dziejów tej kampanii, to powiem jeszcze tylko tyle, że pewnymi kolejnymi działaniami (jak choćby prośbami o pożyczkę dla kasy królewskiej), Eumenes zdołał ponownie pozyskać Peukestasa i miast widzieć w nim wroga, zyskał kompana (dlatego też uznałem że nie warto opisywać owego listu, a jedynie można o nim wspomnieć). Eumenes jako Grek, co chwila musiał stosować pewne wybiegi aby zapewnić sobie całkowitą kontrolę nad armią macedońską (najważniejszymi z owych wybiegów, było przekonanie macedońskich wodzów, że to tak naprawdę sam wielki król Aleksander dowodzi tą armią z zaświatów, a Eumenes miał tylko proroczy sen, w którym to król nakazywał mu stworzyć wspólną radę wojskową, poprzez którą zamierza dalej prowadzić swoją armię. Te wybiegi co prawda okazywały się skuteczne, ale jednak zawsze istniało niebezpieczeństwo że jakiś nazbyt ambitny macedoński satrapa, lub oficer dowodzący elitarnymi jednostkami armii, może zapragnąć przejąć dowództwo dla siebie. W takich sytuacjach Eumenes musiał uciekać się do takich środków, jak oszczerstwo i pomówienie, ale w umiejętny sposób, aby podejrzenie nie padło na niego samego. Ponieważ zaś Grek ów odznaczał się niewątpliwie wysokim ilorazem inteligencji (o czym świadczy fakt, iż zdołał przekonać wodzów - czyli ludzi twardo stąpających po ziemi - że to nieżyjący Aleksander będzie dalej dowodził całą armią), a poza tym miał w życiu trochę szczęścia które mu w tym jeszcze pomagało, i dzięki temu zdołał zajść tak wysoko i to właśnie on - a nie jakikolwiek inny wódz czy satrapa macedoński - był w tej wojnie realnym przeciwnikiem Antygona Jednookiego.

Peukestas nie zorientował się jaka była prawda związana z listem, który go ośmieszył, dlatego też nie miał pod tym względem żalu do Eumensa (naprawdę sądził że list wysłała królowa Olimpias), tym bardziej że Eumenes wsparł Peukestasa, twierdząc że jest on jednym z najlepszych wodzów i ma do niego pełne zaufanie (skoro jego przeciwnik został osłabiony i to na tyle poważnie, że nie stanowił już zagrożenia, można było wtedy zacząć go bronić - takie są niestety meandry polityki. Tym bardziej, że dzięki temu Eumenes automatycznie zyskiwał - jeśli nawet nie przyjaciela, to przynajmniej sojusznika, który jednocześnie nie miał świadomości kim był prawdziwy sprawca całego zamieszania). Gdy więc Eumenes ponownie zyskał przewagę i kontrolę nad armią, doszła do niego wieść, że Antygon wyruszył już z Medii i idzie na południe, na Persydę. Natychmiast zebrał wojsko i wyruszył mu na spotkanie. Drugiego dnia marszu zorganizował dla dowódców i żołnierzy uroczystą ucztę, która jeszcze bardziej wzmocniła jego popularność i przeświadczenie, iż z Aleksandrem jako królem/bogiem oraz Eumenesem jako przysłowiowym dzieckiem szczęścia i wybrańcem bogów, nic złego żołnierzom przytrafić się nie może. I nagle okazało się, że to szczęście, z którego był tak sławny, mogło go teraz opuścić. Eumenes bowiem - co by o nim nie mówić - bardzo dbał o swoje zdrowie, codziennie ćwiczył, zarówno walkę na miecze (czyli szermierkę), jak również bieganie i ćwiczenia atletyczne (dziś moglibyśmy powiedzieć że po prostu korzystał z siłowni). Rozwój fizyczny ciała szedł u niego z rozwojem umysłu, dużo bowiem czytał i znał kilka języków (m.in. aramejski, w którym to języku sporządzono list oczerniający Peukestasa). Miał jednak Eumenes jedną poważną słabość - był nią alkohol. Eumenes po prostu nie potrafił pić i bardzo szybko się upijał, z tego też powodu praktycznie nie tykał się wina. Jednak podczas wydanej przez niego samego uczty dla oficerów i żołnierzy macedońskich, był tak usilnie namawiany aby wypił kolejny puchar wina, że nie mógł odmówić. Efektem tego był nie tylko potworny kac - jaki nawiedził Eumensa dnia następnego, ale przede wszystkim nie był on w stanie opuścić swego namiotu ponieważ nie mógł utrzymać się na nogach. Owa popijawa skończyła się dla niego kilkudniową chorobą, którą przeżył bardzo ciężko (niektórzy nawet podejrzewali że został otruty). Dopiero po ok. pięciu dniach wrócił do siebie i armia kontynuowała dalszy marsz, ale te pięć dni choroby i bezczynności Eumenesa, mogły zakończyć się katastrofą.


"PIJMY WINO ZA KOLEGÓW DO DNA, BO ONI TO MY, A MY TO JUŻ MGŁA"



Mimo iż armia wyruszyła w dalszą drogę, Eumenes wciąż nie czuł się dobrze i musiał być niesiony w lektyce. Gdy wreszcie zwiadowcy donieśli że armia Antygona znajduje się w pobliżu (obie armie stały w odległości jakiś 600 m. od siebie) rozpoczęto przygotowania do bitwy, która jednak nie następowała ze względu na niedogodny teren w jakim się znajdowano (armie były oddzielone rzeką nieznanej nazwy i pewnymi wzniesieniami, wokół których trudno było manewrować piechocie). Po rozbiciu obozów, przez pierwsze cztery dni zarówno siły Eumenesa jak i Antygona zaczęły - przez rzekę - ostrzeliwać się nawzajem głazami wystrzeliwanymi z katapult. Piątego dnia Antygon wysłał do obozu Eumenesa swoich posłów, którzy mieli przekonać oficerów i żołnierzy armii Eumenesa do zmiany strony. Satrapom obiecywał Antygon że zachowają swoje prowincje, oficerom zaś że odeśle ich do domów obsypując złotem i przywilejami oraz naddaniami ziemskimi, żołnierze również mieli zatrzymać wszystkie swoje zdobycze i jeśli zgodziliby się zaprzestać dalszej walki, mogliby wrócić do swych domów, a jeśli chcieliby nadal służyć, zostaliby przydzieleni do takich samych jednostek w których byli do tej pory. Żołnierze i oficerowie wysłuchawszy tych słów, zdecydowanie odmówili zmiany strony (czyli zdrady) lub zaprzestania dalszej walki. Większość zaś zaczęła otwarcie ubliżać i grozić posłom którzy poczuli się na tyle zagrożeni, że myśleli iż stracą tam życie. Gdy doszło do sytuacji, w której owi posłowie zostali otoczeni przez żołnierzy Eumenesa i wygrażano im otwarcie już nie tylko pięściami ale i mieczami, nagle zjawił się Eumenes. Wyszedł ze swego namiotu, pochwalił swoich żołnierzy za ich wierność i zwrócił się w stronę posłów Antygona, opowiadając im... bajkę. Rzekł, iż kiedyś lew zakochał się w pewnej dziewczynie i pragnąc ją posiąść za żonę, wybrał się do jej ojca prosząc o jej rękę. Ojciec rzekł, że co prawda zgodziłby się na ten związek, ale obawia się, że jeśli lew wpadnie w gniew to gotów jest swymi pazurami i zębami rozszarpać jego córkę. Lew, aby udowodnić swą miłość, postanowił pozbyć się kłów i pazurów, a gdy już to uczynił i ponownie przyszedł prosić się o rękę do ojca dziewczyny, ten wziął gruby kij i uderzył go w łeb pozbawiając życia. Eumenes dodał, że taki właśnie był cel Antygona, najpierw wabił swoich przeciwników, obiecując im góry złota, a gdyby z tego skorzystali - ukarałby ich, skazując na śmierć lub odbierając im już zdobyty majątek. Zezwolił jednak posłom bezpiecznie odjechać i przekazać odpowiedź Antygonowi.

Tego samego dnia nocą w obozie Eumenesa zjawiło się kilku zbiegów z armii Antygona, którzy poinformowali go, że Jednooki zamierza zwinąć obóz i maszerować teraz do Gabiene (dziś Isfahan), krainy zamożnej, która jeszcze nie została dotknięta działaniami wojennymi i gdzie można było uzupełnić zapasy żywności oraz zwerbować nowych żołnierzy. Eumenes postanowił do tego nie dopuścić (sam miał podobny plan). Wysłał więc do obozu Antygona kilku swoich żołnierzy, którzy mieli stwierdzić, że są z biegami z jego armii i przekazać wiadomość, że Eumenes zamierza zaatakować wojsko Antygona nocą. Tak też się stało i Antygon porzucił plany wymarszu, przygotowując się do odparcia ataku. W tym czasie Eumenes zwinął obóz i pomaszerował do Gabiene. Gdy zwiadowcy przynieśli Antygonowi wieść, że obóz Eumenesa jest pusty, ten natychmiast zarządził pogoń. Zdając sobie jednak sprawę że Eumenes wyprzedza go o dwie straże nocne (straż nocna zmieniała się co trzy godziny, ponieważ zarówno Grecy jak i Rzymianie dzielili straż nocną obozów wojskowych na cztery części po 12 godzin) i z całym wojskiem oraz zaopatrzeniem trudno będzie mu go doścignąć, powierzył Antygon dowodzenie swej armii Pithonowi, a sam, na czele samej konnicy pospieszył czym prędzej by doścignąć Eumenesa. Udało mu się dopaść i po krótkiej walce zmusić do poddania się straż tylną jego armii, a następnie pojawił się na niewielkim wzniesieniu na równinie Paraitakene (na północ od Gabiene) ukazując się wojsku Eumenesa. Ten sądził że Antygon przybył tutaj z całą swą armią, dlatego też uszykował swoje wojska do bitwy, ale nie atakował, dając tym samym czas, na przybycie całej armii prowadzonej teraz przez Pithona i Seleukosa. Była jesień 317 r. p.n.e. Armia Antygona składała się z 28 000 żołnierzy piechoty, 8500 jazdy i 65 słoni. Eumenes miał znaczną przewagę nad swym przeciwnikiem, pod jego bowiem komendą znajdowało się 35 000 żołnierzy piechoty, 6100 jeźdźców i 114 słoni indyjskich. W bitwie na równinie Paraitakene, po raz pierwszy bezpośredni udział wziął 20-letni syn Antygona Jednookiego - Demetriusz, czyli bohater naszej opowieści (o którym jak do tej pory niewiele wspominałem, ale to się zmieni w kolejnych częściach). Dowodził on u boku ojca tysiącem konnych hetajrów. Najsilniejszymi formacjami w obu armiach były: w armii Eumenesa bezwzględnie 3 000 żołnierzy Srebrnych Tarcz, czyli doborowego oddziału piechoty macedońskiej, dowodzonej przez Antygenesa; w armii Antygona zaś było to 300 żołnierzy konnicy dowodzonej osobiście przez samego wodza, oraz 2200 Tarantejczyków, doborowych żołnierzy wyćwiczonych w różnych fotelach, i całkowicie oddanych Antygonowi.


SREBRNE TARCZE EUMENESA ATAKUJĄ FALANGITÓW ANTYGONA W BITWIE POD PARAITAKENE
(317 r. p.n.e.)



Gdy więc po obu stronach trębacze dali sygnał do walki, obie armie ruszyły przeciwko sobie. Pierwszą formacją która dopadła wroga, była atakująca z lewej flanki konnica pod wodzą Pithona z armii Antygona. Uderzyła ona na formację słoni bojowych Eumenesa, ale zdając sobie sprawę z niebezpieczeństwa ataku frontalnego, objechali oni owe zwierzęta tak, że znaleźli się na ich tyłach i w ten sposób ranili je włóczniami i mieczami nie ponosząc sami żadnych strat. Słonie zaś, nie były w stanie odpowiednio szybko odwrócić się aby odeprzeć atak, dlatego też stawały się zupełnie bezbronne nie widząc wroga, który ranił je od tyłu i w ten sposób często albo siadały okaleczone, albo też przewracały się i były zabijane, jednocześnie konni łucznicy likwidowali załogi znajdujące się na ich grzbietach. Eumenes widząc że jego prawe skrzydło zaczyna się chwiać, posłał jako wsparcie oddział lekkiej jazdy pod wodzą Eudamosa, który odparł atak jazdy Pithona i wraz ze słoniami bojowymi (których formacja ponownie została uporządkowana) przeszedł do ataku, wypierając jazdę Antygona na wzgórze, prawie pod sam jego obóz. Tymczasem starły się ze sobą formacje piechoty obu armii i tutaj od razu dała o sobie znać wyższość bojowa Srebrnych Tarcz, które zaczęły zdobywać przewagę. Co prawda Srebrnym Tarczom nie udało się podejść pod wzgórza i obóz Antygona, a na lewym swoim skrzydle Antygon zdołał odeprzeć atak lekkiej jazdy Eudamosa i zmusić ją do odwrotu, bitwa zakończyła się względnym remisem. Co prawda wojska stały obok siebie gotowe do dalszej walki aż do nocy, to jednak ostatecznie żołnierze Eumenesa postanowili się wycofać (wbrew jego radom aby podejść na pole bitwy i pochować poległych, co było uważane za zwycięstwo w bitwie) i dotrzeć do swoich oddalonych taborów. Eumenes nie mógł im niczego nakazać ani też ukarać tych którzy odmówili wykonania jego polecenia. Co innego Antygon, który po wycofaniu się sił Eumenesa dotarł na pole bitwy i pochował swoich poległych, ogłaszając tym samym zwycięstwo. W bitwie na równinie Paritakene poległo 3700 żołnierzy Antygona i 54 jego jeźdźców, a ok. 4000 odniosło rany. Eumenes stracił zaś 540 żołnierzy piechoty, kilkunastu żołnierzy jazdy, a prawie 900 odniosło rany. Biorąc pod uwagę sam ten fakt, wypada więc stwierdzić że to Eumenes odniósł zwycięstwo nad przeciwnikiem, tylko nie zostało ono dostatecznie wykorzystane ze względu na wycofanie się jego armii z pola bitwy.

Antygon teraz potrzebował wzmocnić armię i uzupełnić jej braki, przeniósł się zatem do Gamarga (Gadamala?) w Medii (satrapii której przewodził Pithon), aby tam, na leżach zimowych, odpocząć i przygotować się do kolejnej walki. Po odejściu Antygona Eumenes powrócił na pole bitwy i pochował swoich poległych z uwzględnieniem obyczajów ludów, które brały udział w tej bitwie. Jednym z poległych był Hindus o imieniu Keteus, który pozostawił dwie żony. Jedna była starą jego małżonką, drugą zaś poślubił niedawno - obie miały jednak takie same prawa i obowiązki wobec swego małżonka. Zwyczaje hinduskie znacznie różniły się od greckich - gdzie małżeństwa były najczęściej (praktycznie zawsze) kojarzone że sobą przez rodziny. Obowiązkiem pana młodego było uzyskać pozwolenie na poślubienie swej wybranki od jej ojca, zaś zdanie dziewczyny nie liczyło się wcale (bądźmy dokładni, tak było w czasach klasycznej Hellady, w epoce hellenistycznej znacznie się to zmieniło), chodź oczywiście ojciec najczęściej brał pod uwagę jej wolę. Hinduski obyczaj był inny, tam pary kojarzyły się ze sobą wzajemnie, bez oglądania się na zdanie rodziców czy rodziny - było to dla Greków bardzo dziwne i często niezrozumiałe, ale nie tylko to. Ponieważ hinduska kobieta cieszyła się pierwotnie znacznie większą pozycją niż kobieta grecka, wśród Hindusów było wielu tzw. rogaczy, bowiem małżeństwa młodych ludzi (którzy się w sobie zakochali - a przynajmniej tak twierdzili, myląc to z zauroczeniem) z czasem im powszedniały i dochodziło do częstych zdrad małżeńskich nie tylko wśród mężczyzn ale również a może przede wszystkim wśród kobiet. Oczywiście w Grecji zdrad małżeńskich również nie można było całkowicie wykluczyć, ale kary za to były nieporównanie większe (np. mąż, który przyłapał żonę z kochankiem na gorącym uczynku, miał prawo oboje zabić bez żadnych dla siebie konsekwencji). W Indiach pojawiła się też "moda" (moda oczywiście w cudzysłowie), na pozbywanie się mężów przez żony (które stwierdziły że źle wybrały) za pomocą trucizn. Plaga otruwania własnych mężów stała się w Indiach tak powszechna, że wprowadzono tam prawo, na mocy którego po śmierci męża żona miała zostać spalona wraz z nim na stosie pogrzebowym. Ponieważ Hindusi praktykowali wielożeństwo, spalona mogła być tylko jedna żona (oczywiście żadna się do tego nie paliła 🤭). Uniknąć tego mogła jedynie kobieta w ciąży, lub świeżo poślubiona.




Oczywiście kobiety mogły odmówić bycia spaloną wraz ze swym zmarłym małżonkiem, ale konsekwencje odmowy były gorsze od takiej śmierci. Konsekwencją bowiem była totalna infamia, kobieta przestawała istnieć dla danej społeczności, nikt nie mógł udzielić jej wsparcia, ani z nią rozmawiać, żyła odtąd sama (najczęściej na odludziu) i jeśli przetrwała w takich warunkach, to dobrze, a jak nie to nikt się nią nie interesował - nawet rodzina. Nic więc dziwnego, że aby uniknąć takiego losu, kobiety decydowały się na śmierć wraz ze swym małżonkiem (i nie muszę też dodawać że automatycznie spadła plaga otruć .mężów). Niektóre zaczęły wręcz rywalizować o to, która ma być spalona, a która żyć w hańbie (chociaż prawo przewidywało, że tylko jedna kobieta mogła zostać spalona, reszta żon nie musiała doświadczać infamii). W każdym razie żony poległego Keteusa zaczęły ze sobą rywalizować o to, która z nich ma być spalona wraz z mężem, powodując tym samym ogromne zdziwienie Eumenesa. Młodsza stwierdziła, że starsza żona jest w ciąży, zatem nie podlega owemu prawu, starsza zaś rzekła, że jako pierwszej żonie, to jej właśnie przysługuje prawo spalenia na stosie, bowiem zawsze młodsi powinni ustępować starszym. Eumenes nie wiedział co w tej sprawie uczynić. Wezwał więc położne, które stwierdziły że starsza rzeczywiście jest w ciąży, zatem to młodsza miała być spalona na stosie. Pierwsza żona nie mogła tego darować, zaczęła więc płakać, targać sobie włosy i zachowywać się tak, jakby doświadczyła jakiegoś ogromnego nieszczęścia. Młodsza zaś została specjalnie przystrojona przez służące. Ubrana w białą suknię, na szyi miała bogato zdobiony naszyjnik, a na palcach liczne pierścienie. Na jej głowie zaś umieszczono diadem - tak jakby szła do ślubu, a nie na śmierć. Wstępując na stos (gdzie była prowadzona przez brata), zdjęła całą biżuterię i rozdała swej rodzinie, po czym położyła się obok męża i czekała aż stos zostanie podpalony. Gdy tak się stało - a płomienie zaczęły już ogarniać jej osobę -zamknęła oczy i nie wydała z siebie żadnego dźwięku. Macedończycy patrzyli na to wszystko z mieszanką zdziwienia, przerażenia i szacunku dla tej kobiety i jej poświęcenia dla swego męża. Mimo wszystko nie zabrakło ostrych krytyków takiego postępowania, a wielu twierdziło że tak brutalnych aktów należałoby zdecydowanie zakazać, lub przynajmniej nie praktykować ich na ziemi, na której władzę sprawuje macedońska armia i panuje tutaj grecka religia i grecka cywilizacja.


PRZYPOMNIAŁO MI SIĘ "POSKROMIENIE ZŁOŚNICY" - WILLIAMA SZEKSPIRA, a SZCZEGÓLNIE NAJLEPSZA WEDŁUG MNIE WERSJA z 1993 r. z JOANNĄ SZCZEPKOWSKĄ i JANUSZEM GAJOSEM



Tak więc po pochowaniu poległych Eumenes wymaszerował z armią w stronę Gabiene, gdzie zamierzał spędzić zimę 317/316 r. p.n.e. by na wiosnę roku następnego przygotować się do kolejnej, być może już ostatniej rozgrywki z Antygonem.


CDN.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz