GDZIE TERAZ SĄ AKTYWIŚCI, GRUPA GRANICA, OSTASZEWSKIE, STUHRY, A PRZEDE WSZYSTKIM GDZIE JEST AGNIESZKA HOLLAND?
Przyznam się szczerze że początkowo miałem pominąć ten temat i nawet nie próbować go podejmować. Uznałem bowiem że nie ma sensu pisać o rzeczach które są jak najbardziej oczywiste i które już zostały wypowiedziane tyle razy, a jak na razie nie ma żadnego odzewu i żadnego odzewu też się nie spodziewam - przynajmniej od tego żałosnego rządu. Potem jednak doszedłem do wniosku że głupio tak nic nie powiedzieć, w tym temacie, tym bardziej że - choć staram się oczywiście trzymać je na wodzy - to jednak emocje we mnie pulsują. Pierwotnie bowiem zamierzałem podjąć temat dosyć zabawny, komediowy, rozweselający, no ale w tych okolicznościach oczywiście nie wchodzi to w rachubę. A okoliczności o których wspominam zapewne wszystkim są dobrze znane. W dniu wczorajszym (a w zasadzie to już praktycznie w niedzielę) odszedł z tego świata jeden z żołnierzy strzegących naszej wschodniej granicy na odcinku z Białorusią, szeregowy (obecnie awansowany na sierżanta) Mateusz Sitek. Młody, 21-letni chłopak, który służbę w Wojsku Polskim rozpoczął w grudniu ubiegłego roku. Zginął pół roku później, zamordowany przez jakiegoś bydlaka (prawdopodobnie z Bliskiego Wschodu), który próbował przedrzeć się przez naszą wschodnią granicę... do Europy, po wysoki i łatwy socjal oraz młode kobiety. Mateusz Sitek został ugodzony nożem, przywiązanym (czy przytwierdzonym) do długiego patyka, który to nóż wcześniej został zanurzony w jakiś fekaliach. Młody żołnierz został dwa razy ugodzony w brzuch i w klatkę piersiową. Trafił do szpitala (najpierw na miejscu tuż przy granicy), a potem przewieziony został helikopterem do Warszawy. Chłopak ("chłopak", Bohater - Obrońca Polskich Granic) jednak nie przeżył nie tyle samego ataku, nie tyle owych ciosów (które być może nie były śmiertelne), ale ponieważ nóż był zakażony, więc wystąpiły powikłania, wdało się zakażenie i realnie nie było już możliwości Mateusza ocalić.
Ale przecież żołnierz musi brać pod uwagę również i taki fakt, że może zostać ranny, lub nawet zginąć, bo taka właśnie jest służba, (nie praca, służba dla Ojczyzny). Problem tylko polega na tym, że nie mamy żadnej wojny, bomby nie spadają nam na głowę, a żołnierze nie muszą ryzykować bezpośrednio własnego życia po to tylko, aby odeprzeć agresję nieprzyjaciela (przynajmniej oficjalnie oczywiście). Realnie jednak jak wiadomo, od sierpnia 2021 r. mamy destabilizację naszej wschodniej granicy na odcinku z Białorusią, gdyż setki a nawet tysiące ściągniętych tam przez reżim Łukaszenki szuszfoli, pragnie przejść przez nasz kraj głównie po to, aby dostać się na Zachód (głównie do Niemiec). Czyli ewentualność utraty zdrowia sytuacji atak (i to niekoniecznie ataku z udziałem noża, ale chociażby zaostrzonego patyka którym można uszkodzić oko) jest więc bardzo duże, również duża jest ewentualność utraty życia jak widzimy w przypadku pana Mateusza Sitka. Ale czy możemy mieć pretensje do ludzi którzy (wyszkoleni przez służby specjalne Białorusi, a z pewnością i Rosji), zaprawieni w walkach (chociażby w Afganistanie), starają się sforsować tę granicę, nie patrząc na konsekwencje, tym bardziej jeśli z naszej strony tych konsekwencji nie ma żadnych. I właśnie nad tym chciałbym się teraz pochylić, bo tak naprawdę to nie jakiś muzułmański bandyta odebrał życie Mateuszowi Sitkowi - naszemu Bohaterowi, to nawet nie nóż ani ów patyk którym go dźgnął odebrał Mu życie. Nie! Życie odebrali młodemu żołnierzowi nasi politycy, a szczególnie obecna ekipa - która jeszcze do niedawna otwarcie hańbiła polski mundur i mieszała Polskich Żołnierzy - naszych Obrońców Granic... z gównem (bo już nawet nie z błotem). To tę ekipę wspierali pseudo-celebryci, pseudo-artyści, wszelkiej maści pajace, hochsztaplerzy i cwaniacy. To pan Frasyniuk - "legenda" Solidarności, który ponoć był takim kozakiem, że nie można go było złapać i komuniści mieli problem ze schwytaniem pana Frasyniuka bo tak się dobrze ukrywał (😂). Tylko jakimś cudem Kiszczak stwierdził jeszcze w 1988 czy 1989 roku że z Frasyniuka jest większa korzyść gdy przebywa na wolności, niż gdyby siedział w więzieniu, ale jeśliby chcieli, to nawet godziny dłużej nie byłby on wolny. I ta "legenda" śmiała dwa lata temu obrażać naszych żołnierzy, ten marny człowieczek o mentalności żula śmietnikowego śmiał pluć na mundur Żołnierza Wojska Polskiego. Niech on się cieszy (on i wszyscy jemu podobni) że żyjemy w takim państwie z kartonu, jakim jest III RP, bo gdybyśmy się cofnęli do lat 30-tych, to taki Frasyniuk na drugi dzień po tej swojej wypowiedzi, trafiłby do Brezy, gdzie miałby czas troszeczkę zastanowić nad swoim życiem (w 1930 r aresztowany poseł Libermann - a był to człowiek ideowo zbliżony do komunizmu, choć sam komunistą nie był - w drodze do więzienia w Brześciu nad Bugiem, eskortujący go strażnicy zatrzymali auto, wyciągnęli pana posła na zewnątrz gdzieś w otwartym polu i... kazali mu całować polską ziemię, na którą wcześniej pluł (bo i takie jego sejmowe mowy się zdarzały). Niestety ale w tym przypadku uważam że nie ma innego wyjścia (i możecie mnie nazywać zamordystą czy totalitarystą, mam to gdzieś, powiem nigdy takowym nie byłem i nie będę), lecz jeśli do pewnych ludzi nie dotrą słowa, które tłumaczą im że działają przeciwko interesowi Państwa Polskiego i naszego Narodu, i dopiero wtedy, jak taki jeden z drugim dostanie w ucho, to zastanowi się nad swoim postępowaniem i dojdzie do wniosku, że to co czynił było niewłaściwe. Podpisuję się pod tymi słowami obiema rękoma, choć nie są one moje, a wypowiedziane zostały przez Marszałka Piłsudskiego.
Inną sprawą jest jakość naszych celebrytów. Przecież to co mamy obecnie, to jest jakiś totalny chłam (i nie mówię tutaj o Opolach czy Eurowizjach - czego nie oglądam już od lat). Mówię o jakości, o tym z jakiego budulca ulepieni zostali współcześni celebryci, w porównaniu chociażby do ludzi zajmujących się kulturą i sztuką sto lat wcześniej. Pokażcie mi bowiem takich aktorów jak Eugeniusz Bodo, Adolf Dymsza, Jan Kiepura, Jadwiga Smosarska (w 1932 r. odrzuciła kontrakt w Hollywood bo nie chciała wyjeżdżać z Polski), Ina Benita, Loda Niemirzanka czy Nora Ney. A kogo mamy dzisiaj, panią Jandę (która czuje się jakby ciągle na nią oddawano kał), panią Kurdej-Szatan, Kayah, Wojewódzkiego, Zelta, Żebrowskiego? Powiem kolokwialnie bez jaj. Widać już oficjalnie jak ogromna różnica jakościowa dzieli nas współczesnych, od ludzi, którzy żyli 90, 100 lat temu. I ci wszyscy pseudo-celebryci i pseudo-artyści chórem (jakby ktoś na nich oddawał kał) pluli na polski mundur i polskich Obrońców Granic. I wszyscy oni oczywiście gremialnie (jak banda lemingów) wspierali reżim Donalda Tuska. Pan Sterczewski robił z siebie błazna na granicy biegając z reklamówkami, Filip i Flap - czyli Joński i Budka przynosili pizzę, albo jakieś inne zupki. Pani Jachira (to też jest modelka) konsekwentnie opluwała nie tylko polskich żołnierzy, ale również Polaków jako takich i polskie wartości oraz symbole niesławny: "Bób, hummus, włoszczyzna"). No i oczywiście pani Agnieszka Holland, spiritus movens całej obecnej sytuacji, autorka antypolskiego gniota pod tytułem "Heimkehr" "Zielona granica", w którym przedstawiła Żołnierzy Straży Granicznej i Wojska Polskiego jako... bandytów, po prostu bandytów. Wszyscy ci celebryci (bez wyjątków) mają teraz krew na rękach 21-letniego żołnierza Mateusza Sitka.
Ale to co rzeczywiście może człowieka wyprowadzić z równowagi, to jest fakt, iż przy tym rządzie (za PiS-u, ale nie sądzę żeby były aż tak drastyczne zakazy) zarówno Żołnierze Wojska Polskiego jak Straży Granicznej i Policji mają realnie związane ręce, gdyż nie mogą użyć broni palnej... nawet we własnej obronie. Aresztowanie z końcem marca tego roku dwóch żołnierzy Wojska Polskiego, którzy zmagając się z pięćdziesięcioosobowym tłumem migrantów oddali strzały ostrzegawcze najpierw w powietrze, a następnie pod nogi tych bandytów (oczywiście nikogo nie raniąc) zostali wyprowadzeni znad granicy w kajdankach na rękach przez żandarmerię wojskową podległą oczywiście pod pana "tygryska" Kosiniaka-Kamysza. Żołnierze ci zostali pozostawieni sami sobie, ponieważ partyjne wojsko (a szczególnie kadra oficerska, która woli przymilać się do polityków niż pielęgnować etos oficera Wojska Polskiego i przede wszystkim dbać o własnych żołnierzy) pozostawiła ich zupełnie samych, nawet nie zapewniając im adwokata i gdyby nie zbiórka wśród samych żołnierzy znad granicy, to do dzisiaj ta dwójka siedziałaby w areszcie. Co ciekawe śmierć Mateusza Sitka nastąpiła właśnie w tym miejscu, w którym ponad dwa miesiące wcześniej zostali aresztowani dwaj żołnierze Wojska Polskiego, i teraz powstaje pytanie: Mateusz Sitek zginął dlatego, że nie chciał mieć problemów z prawem, nie chciał zostać wyprowadzony w kajdankach przez żandarmerię wojskową podległą głupim politykom, którzy boją się że im słupki poparcia spadną (szczególnie teraz, przed wyborami do Parlamentu Europejskiego). Skoro tak, to jedyne co mógł zrobić to dać się zabić! Ewentualnie uciekać lub odwrócić się w inną stronę i nie patrzeć jak bandyci przekraczają nasze granice, ponieważ żołnierz Wojska Polskiego, Straży Granicznej i Policjant realnie na granicy jest tylko marionetką i stoi tam po to, żeby politycy mogli powiedzieć że coś robią. Żeby pan "tygrysek" Kosiniak-Kamysz wyszedł na konferencję prasową i powiedział w blacków fleszczy: "stoimy murem za polskim mundurem". Doprawdy? Tygrysku, kiedy ty stałeś murem za polskim mundurem? Przecież ty nawet w wojsku nie byłeś, a jesteś ministrem Obrony Narodowej. To jest kpina, to jest naplucie żołnierzom w twarz, mało tego to jest naplucie w twarz nam wszystkim.
Ja widzę w tym momencie tylko jedno wyjście z całej tej sytuacji, które i tak będzie tylko połowicznym rozwiązaniem sprawy, ale od czegoś trzeba zacząć. Natychmiastowa dymisja Kosiniaka-Kamysza, Bodnara (czyli takiego tuskowego prokuratora Wyszynskiego) i oczywiście na końcu sam sprawca całych tych nieszczęść naszej Ojczyzny, które niestety nie omijają nas od grudnia zeszłego roku, czyli Donalda Tuska - pełniącego obecnie funkcję premiera rządu Rzeczpospolitej Polskiej. Następnie wszystkich tych prokuratorów wojskowych, którzy stali za aresztowaniem owych dwóch żołnierzy na granicy, wysłałbym bez broni (po co im broń? i tak nie mogą jej użyć) bezpośrednio na granicę żeby zobaczyli jak to jest, jak masz do czynienia z hordą agresywnych bandytów, którzy chcą się dostać do twojego kraju i uczynią to bez względu na środki (tym bardziej jeśli wiedzą - a wiedzą doskonale - że Wojsko Polskie nie może nie tylko do nich strzelać, ale nawet interweniować w żaden zdecydowany sposób, który może zostać potem odebrany jako przekroczenie uprawnień). Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia i ciekawe co zrobili by ci świntojebliwi prokuratorkowie, gdyby bandyta z nożem na kiju zamoczonym w fekaliach zbliżyłby się do nich z zamiarem zadania śmiertelnego ciosu.
To tyle na dzisiaj. To co leżało mi na sercu, napisałem i tak jeszcze się zastanawiam, w zasadzie po jakiego grzyba potrzebni nam są politycy? Przecież oni nie generują żadnego dobra, niczego nie tworzą a jeśli już to durne ustawy które mają nam albo odebrać pieniądze w postaci nowych podatków, albo wprowadzić jakieś inne durnoty administracyjne które też mają nas wydoić z kasy lub też uczynić z nas powolnych i posłusznych, grzecznych niewolników, którzy chodzą na wybory wtedy kiedy się im każe, a poza tym siedzą cicho i wykonują polecenia swoich panów (pamiętacie Kochani zakaz wejścia do lasów w czasie "pomoru" - ja pamiętam). Oczywiście nie oznacza to że nie powinniśmy mieć przywódców, liderów - owszem (których my sami wybierzemy i których będziemy mogli odwołać jeśli nie spełnią naszych oczekiwań), ale politycy jako grupa zawodowo-społeczna są nam potrzebni jak przysłowiowy zeszłoroczny śnieg. Przyznam się szczerze że już nie mogę patrzeć na niektóre twarze z tak zwanego politycznego ogródka i staram się naprawdę przynajmniej neutralnie myśleć o tych ludziach, choć nie jest to wcale łatwe. Pytanie tylko czy przez walkę o słupki poparcia dla takich panów jak Tusk, Bodnar i Kosiniak-Kamysz oraz całej masy tego tałatajstwa które siedzi za biurkami i nigdy nie wąchało nawet prochu, będą ginęli kolejni żołnierze Wojska Polskiego, Straży Granicznej Policji?
PS: w Niemczech również zmarł policjant, który został dźgnięty nożem w plecy przez migranta. Pewnie też nie miał prawa użyć środków przymusu bezpośredniego. Cóż, niestety ale przez polityczną poprawność, głupotę politruków i jeszcze większy debilizm aktywistów wszelkiego typu, popłynie jeszcze wiele krwi niewinnych osób.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz