Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 16 czerwca 2024

ZEMSTA NA WROGACH! - Cz. IX

CZY ZEMSTA JEST ROZKOSZĄ BOGÓW?





JUSTYNIAN II RINOTMETOS

(668-711)

Cz. IX







RODZINA 
(608-668)
Cz. IX


 Po zwycięstwie w kampanii syryjskiej roku 540, szach Chosroes I mógł być zadowolony ze zdobytych łupów i osiągnięć, jakich dokonano niewielkim kosztem (i przy niewielkich stratach). Tak naprawdę cała ta kampania była ogromnym blamażem sił rzymskich, które niezbyt chętnie przystępowały do obrony najechanych przez Persów ziem, i większą determinacją w walkach wykazywała ludność cywilna (szczególnie Antiochii), niż wojsko cesarskie. Wieści o klęsce Rzymian szybko rozeszły się po całym obszarze Bliskiego Wschodu, w tym również dotarły do Lazyki, górskiego kraju położonego u stóp Kaukazu (Tu mapka - Lazyka znajduje się południowo-wschodniej części Morza Czarnego), który był krajem lennym Cesarstwa Rzymskiego. Lazykanie byli góralami którzy po pierwsze toczyli częste najazdy pomiędzy sobą, a po drugie nienawidzili podatków, do których zmuszali ich cesarscy poborcy. Największym wrzodem dla Lazykan był gubernator wojskowy o imieniu Cibus, który zakazał wzajemnych walk, wprowadził monopol państwowy na szereg różnych towarów w porcie Petra, oraz konsekwentnie zbierał podatki. To miejscowym bardzo się nie podobało, dlatego też lokalny książę Gubaz wysłał poselstwo na dwór Wielkiego Króla do Ktezyfontu, z prośbą o interwencję i wypędzenie Rzymian z Lazyki. Ponieważ cesarz Justynian już w lipcu 540 r. zerwał podpisany zaledwie kilka tygodni wcześniej traktat pokojowy, zatem Chosroes nie zamierzał darować sobie kolejnej zwycięskiej wyprawy przeciwko Rzymowi (Konstantynopolowi), która by tym razem otworzyła Persom drogę do Morza Czarnego. Dlatego też wiosną 541 r. wyruszył zbrojnie do Lazyki.

Tymczasem cesarz Justynian miał inny problem, a problemem tym był... powrót (latem 540 r.) wodza Belizariusza ze zwycięskiej kampanii italskiej do Konstantynopola. Ktoś się zapyta jaki to mógł być problem, skoro Belizariusz wracał zwycięski? Otóż paradoksalnie właśnie ten fakt był niepokojący dla Justyniana, który po prostu zazdrościł Belizariuszowi sławy wojennej, przywiązania doń żołnierzy, oraz ogromnej popularności wśród ludu która mogłaby zagrozić jego panowaniu. Dodatkowo przywiózł on z Rawenny 10 milionów złotych i srebrnych monet w sztabach, regalia cesarskie ostatniego władcy Zachodniego Imperium Rzymskiego - Romulusa Augustulusa, wielką ilość złotych i srebrnych naczyń należących jeszcze do króla Ostrogotów - Teodoryka Wielkiego, skarby rozwiązanego przez siebie Kościoła ariańskiego w Italii, a także rzymskie sztandary zdobyte przez Gotów w bitwie pod Adrianopolem (378 r.) łącznie z koroną cesarską nieszczęsnego Walensa - który tam poległ. To wszystko razem sprawiało, że Belizariusz był przez lud uważany wręcz za półboga i jednego wodza, który mógłby uporać się z Persami i z jakimkolwiek innym wrogiem Imperium. Justynian nie mógł tego zaakceptować i wręcz kipiał z zazdrości. Powitał Belizariusza niezwykle chłodno, jak również odmówił mu prawa do triumfu (cesarz był również zły na słowa jakie wygłaszał Belizzariusz, mówiąc że wreszcie pomieścił klęskę adrianopolską) twierdząc iż wojna w Italii nie została zakończona, więc triumf jest przedwczesny. Zabronił również wystawić łupów italskich na widok publiczny (wyładowano je w porcie cesarskim i zgromadzono w Pałacu Porfirowym, pozwalając obejrzeć je jedynie senatorom). Nie dał też Belizariuszowi ani grosza na wojsko i dopiero dzięki wstawiennictwu cesarzowej Teodory (która miała ogromny wpływ na małżonka) będącej przyjaciółką żony Belizariusza Antoniny, dał mu pół miliona sztuk złota na jego przyboczny pułk (żołnierze bowiem nie otrzymywali ani żołdu, ani racji żywnościowych z budżetu państwa, jeśli nie znajdowali się w czynnej służbie). Belizariusz był dotknięty takim zachowaniem cesarza i czasem podczas spotkań powtarzał, iż gdyby jego wuj Modestus dożył tych czasów i zobaczył skarby jakie przywiózł z Italii, wyprawiłby dlań wspaniałą ucztę (było to oczywiście sarkastyczne odniesienie się do postępowania Justyniana, takie na jakie mógł sobie pozwolić).

Wrogowie Belizariusza dziwowali się też nad jego sposobem postępowania. A wiódł on życie bardzo skromne, ubierał się skromnie, jadał skromnie, ba, nawet nie można mu było zarzucić seksualnego rozpasania (a z Afryki i z Italii przywiózł wiele kobiet, w tym ostrogockich i wandalskich szlachcianek, które ponoć słynęły z urody). Poza tym Belizariusz udając się ze swego domu przy ulicy Wysokiej do Pałacu cesarskiego, nie jeździł ani konno, ani też nie był noszony w lektyce, a chodził pieszo, czym jeszcze bardziej zjednywał sobie ludzi, którzy mieli możliwość porozmawiania z nim w cztery oczy. Jedyny zarzut jaki można by było postawić Belizariuszowi, to była jego niezbyt gorliwa religijność. Jednak taki mąż wydawał się nie być wystarczający dla Antoniny, która prawdopodobnie (bo nie ma na to żadnych dowodów) miała cichego wielbiciela w osobie młodego Teodozjusza, który wkrótce po powrocie z Italii do Konstantynopola wstąpił do klasztoru w Efezie. Był on poetą i miał dość melancholijne usposobienie (podobnie zresztą jak Antonina), brał też udział w kampanii Belizariusza w Afryce i Italii od 533 r. (gdzie sławił piękno i hojność Antoniny). 540 roku miał on jakieś 27 lat, Antonina zaś 44 (Belizariusz ok. 40). Przebywanie w otoczeniu Antoniny naraziło go na wiele plotek i podejrzeń, iż związek ten jest czymś więcej, niż tylko klasycznym wsparciem barda przez wielmożną panią. Młody człowiek nie był w stanie wytrzymać tej presji, dlatego też postanowił wstąpić do klasztoru, pożegnawszy się z Antoniną jedynie listem. Po jego wyjeździe żona belizariusza bardzo posmutniała, wpadła w melancholię i przestała dbać o urodę. Nawet prosiła męża, aby on poprosił Justyniana, by ten nakazał Teodozjuszowi powrócić z Efezu, ale list jaki wysłał w tej sprawie cesarz do opata klasztoru w Efezie spotkał się z odmową Teodozjusza, który stwierdził że poświęcenie się Bogu jest jego wyborem i nawet cesarz nie może tego cofnąć. Widząc że żona mu usycha, Belizariusz wręcz wymusił na niej aby ponownie zaczęła spotykać się z przyjaciółkami (w tym również z cesarzową Teodorą), by znów używała kosmetyków, oraz uczęszczała na masaże. A tymczasem latem 541 r. Chosroes I ruszył na Lazykę, Justynian posłał więc tam Belizariusza z zadaniem powstrzymania Persów.




Niestety jednak, gdy ten przybył do nadgranicznej twierdzy Dara, stwierdził z przerażeniem że zarówno skład liczebny, uzbrojenie jak i morale wojska rzymskiego jest wprost tragiczne. Żołnierze wręcz drżeli na słowo "Persowie". Wiele pułków nie miało pełnych składów osobowych, natomiast te, które były w pełni obsadzone, okazywało się że są nieuzbrojone, a duża część z owych żołnierzy to zwykli robotnicy. Jedynie mógł liczyć Belizariusz na 7 000 korpus który sam sprowadził i który służył pod nimi jeszcze w Afryce i Italii. Tymczasem Chosroes I był władcą niezwykle odważnym, który nie zrzucał zadań na swych podkomendnych (tak jak czyniło to większość  władców) i sam brał je na własne karby. Wiedząc że przejście do Lazyki usiane jest gęstymi lasami, wysłał najpierw saperów, którzy mieli wyrąbać drogę dla armii, a przede wszystkim dla słoni - które również ze sobą prowadził. Wywiódł w pole Rzymian, rozgłaszając że wyrusza na Wschód, przeciw Heftalitom, a tymczasem przeszedł przez Armenię i dotarł do Petry, którą obległ i zdobył (zabijając gubernatora Cibusa). Tak oto Persowie mieli swój pierwszy port nad Morzem Czarnym. Tymczasem Belizariusz ściągnął wszystkich wodzów z Syrii, północnej Mezopotamii i wschodniej Anatolii, oczekując od nich postawienia wojska na nogi w ciągu dwóch miesięcy i jednocześnie zarzucając, że to ich zaniedbania doprowadziły do takiego stanu armii. Stwierdził też że skoro dawno go nie było na Wschodzie, oczekuje od nich rad odnośnie możliwości uderzeń, w tym również użycia kawalerii jaką sprowadził z Italii (z wziętych do niewoli oddziałów ostrogockich). Zdecydowano też, że aby odzyskać Lazykę, należy zmusić Chosroesa do wycofania się stamtąd, a aby to osiągnąć należy uderzyć prewencyjnie w innym miejscu. Tym miejscem była potężna, nadgraniczna twierdza Nisibis, gdzie też się udano z 15 000 wojskiem (w tym 5 000 Arabów Gassanidów pod królem Harithem i ibn Gabala z Bostry). Tam też doszło do konfliktu Belizariusza z jednym z wodzów Piotrem, który swój obóz (wbrew rozkazom naczelnego wodza) rozbił znacznie bliżej miasta. Gdy Belizariusz wysłał do niego gońca z rozkazem aby się cofnął, ten odparł buńczucznie iż nie boi się Persów tak jak Belizariusz, a poza tym w Italii Belizariusz też postępował wbrew rozkazom cesarza, więc nie powinien teraz go pouczać. Ponieważ walki pod murami twierdzy nie toczyły się, żołnierze Piotra pozdejmowali zbroje, odłożyli miecze i włócznie i poszli kraść melony z pobliskich ogrodów. Widzę to Persowie wykonali wypad i zaatakowali Rzymian, kładąc trupem 50 z nich i zmuszając resztę do opuszczenia obozu (w którym zdobyto sztandar pułkowy). Widząc to Belizariusz pośpieszył z pomocą napadniętym żołnierzom Piotra. W tej walce poległo 150 Persów i zmuszono ich do odwrotu do Nisibis. Potem dla kpin wywiesili oni na murach twierdzy zdobyty sztandar pułkowy, przystrajając go w... kiełbasy.


CHOSROES PRZYJMUJE HOŁD WŁADCÓW PLEMION LAZYKI



Belizariusz zdawał sobie sprawę że oblężenie Nisibis musiałoby potrwać co najmniej kilka miesięcy, jeśli nie rok, a to za długo aby tracić czas na jedną twierdzę. Postanowił więc opuścić Nisibis i pomaszerować na wschód, do mniejszej twierdzy Sisauranum (obsadzonej przez 4 000 żołnierzy, zaś w Nisibis było 6 000 perskiego wojska). Tę twierdzę musiał już zdobyć, bo nie mógł sobie pozwolić na pozostawienie dwóch takich twierdz na swoich tyłach. Rozpoczęło się więc oblężenie, a tymczasem wysłał Belizariusz Arabów, na rekonesans w kierunku Asyrii. Ta prowincja od wieków nie była niepokojona przez Rzymian, tak więc lokalni mieszkańcy obrośli w tłuszcz... i w bogactwo, co spowodowało że gdy pojawili się tam Arabowie króla Haritha (a jednocześnie wojska perskie były w Lazyce) mieli ułatwione zadanie ograbienia lokalnych mieszkańców ze złota i kosztowności. Król Harith widząc jakie ilości złota trafiły w jego ręce, postanowił że nie będzie się nimi dzielił z Belizariuszem i resztą Rzymian i postanowił wrócić do Bostry (już raz dziesięć lat wcześniej też zdradził Belizariusza, choć Justynian mu wówczas przebaczył). Belizariusz wysłał jednak z Harithem dwa szwadrony armii rzymskiej pod wodzą Trajana i Jana Epikura, ale król Arabów (Gaznawidów) oszukał ich, twierdząc iż zbliżają się do niego Persowie w znacznej liczbie, dlatego też wycofuje się na południe i im radzi również cofnąć się do wojsk Belizariusza, co też się stało. Tymczasem Belizariusz, po sześciu miesiącach oblężenia zdobył twierdzę Sisauranum. Miasto było pełne okolicznych uciekinierów, a ponieważ nie zdążono zrobić z zapasów żywności, tak więc obrońcy zostali wzięci głodem. Belizariusz ogłosił iż wszyscy chrześcijanie zostaną uwolnieni (miasto to niegdyś było rzymskie, ale w haniebnym traktacie pokojowym podpisanym przez cesarza Jowiana w 363 r. - wkrótce po śmierci cesarza Juliana - zostało przekazane Persom). Wyznawcy zaratusztrianizmu zostali wzięci do niewoli, ale 800 jeźdźcom perskim dano wybór: niewola albo służba pod rozkazami Belizariusza. Wybrali to drugie i zostali wysłani do Italii (tak jak Ostrogoci wzięci do niewoli w Italii, walczyli potem w Syrii i Mezopotamii). Natomiast umocnienia twierdzy Sisauranum zburzono do gołej ziemi. 

Belizariusz chciał iść za Eufrat ponieważ nie dostał żadnych informacji od króla Haritha (niepokoił się bowiem iż mógł zostać rozbity lub gdzieś się umocnić i oczekiwać odsieczy), ale wojsko było zmęczone (głównie upałem) i żądano odwrotu w granice Imperium. Nie wiadomo jaka zaś była prawda, w każdym razie taka informacja została podana jako oficjalna, ale nieoficjalnie istnieją przesłanki iż Belizariusz dowiedział się, że po jego wyjeździe na Wschód, Teodozjusz opuścił Efez i wrócił do Konstantynopola, do Antoniny. To właśnie Belizariusz pragnął teraz wycofać się, aby czym prędzej wrócić do stolicy (w końcu nikt nie lubi mieć przyprawianych rogów), gdyż choć wcześniej bagatelizował obecność Teodozjusza w otoczeniu Antoniny, to pewnie teraz ktoś musiał mu uzmysłowić że jest to co najmniej podejrzane. Jednym z powodów wycofania się Rzymian do siebie mogła być również informacja iż w armii perskiej która opuściła już Lazykę, wybuchła epidemia cholery. Poza tym król Chosroes miał problemy z aprowizacją dla wojska, a poza tym w okolicy przez którą przechodził miało miejsce trzęsienie ziemi, co też mocno przetrzebiło jego armię. Było oczywiste że Belizariusz nie mógł opuścić armii i nie mógł wrócić do Konstantynopola, ale informacje jakie uzyskał (a ich autorem był jego nieślubny syn - Focjusz), spowodowały że bardzo się zaniepokoił. Powrót Teodozjusza do Konstantynopola był bowiem pożywką dla najbardziej ordynarnych plotek, dlatego też Belizariusz listownie wezwał żonę do siebie na Wschód, a gdy ta przybyła, uwięził ją (jednocześnie Focjusz ścigał Teodozjusza, który schronił się w jednym z kościołów w Konstantynopolu. Uwięziony, został wysłany pod strażą do Cylicji). W tym momencie do akcji wkroczyła cesarzowa Teodora, która nakazała Belizariuszowi uwolnić jego małżonkę i pojednać się z nią. Następnie uwięziła Focjusza i skazała go na tortury, w czasie których miał wyjawić gdzie trzymany był Teodozjusz (ponoć osobiście przesłuchiwała torturowanego Focjusza). Jednocześnie uwięzić kazała również najbliższych przyjaciół Focjusza (jednego z nich przywiązać kazała w lochu na krótkim postronku niczym bydlę. Karmiony był też jak świnia w korycie, a ponieważ miał krótki łańcuch, to wszystkie potrzeby fizjologiczne musiał załatwiać w miejscu w którym jadał. Po czterech miesiącach został zwolniony, ale już jako obłąkany. Tymczasem Focjusz, - pomimo tortur - nie wyjawił gdzie uwięził Teodozjusza. Cesarzowej udało się jednak znaleźć trop i dotrzeć do Cylicji, gdzie uwolniła owego mężczyznę, zaprosiła go do Pałacu - dokąd również przybyła Antonina i tam, w uroczystej ceremonii cesarzowa pozwoliła się spotkać dwojgu kochanków. Tymczasem Focjusz trzymany był w lochu przez trzy lata (do 544 r.). W tym czasie trzykrotnie uciekał (po raz pierwszy na krótko znalazł schronienie w kościele Bogurodzicy, po raz drugi w katedrze Hagia Sophia - której budowę notabene ukończono właśnie w 540 r. I dopiero za trzecim razem udało mu się uciec na stałe, dotarł do Jerozolimy i tam przez wiele lat żył w przebraniu mnicha).




Ale w owym 541 r. sama cesarzowa Teodora również przeżywała ciężkie chwile. Do stolicy bowiem przybył młodzieniec, który zaczął twierdzić że jest... synem cesarzowej. Prawdopodobnie był to owoc jej miłości z czasów, gdy była ona jeszcze nastoletnią dziewczyną. Chłopak nazywał się Jan, zaś jego ojcem był arabski kupiec (przynajmniej oficjalnie). Teodora zaś przysięgała mężowi że nie miała dzieci (podpisała nawet specjalny dokument to stwierdzający). Przez lata zapomniała o synu, który pozostawał pod opieką ojca w Adanie, ale po jego śmierci (wyjawiwszy mu zapewne jego pochodzenie), młody Jan bękart wyruszył w podróż do Konstantynopola, aby spotkać się z matką. Ta jednak nie zamierzała się z nim spotykać, a wręcz przeciwnie - stwierdziła że jest wariatem i kazała go zamknąć w szpitalu dla obłąkanych, gdzie też zmarł (zapewne zagłodzony na jej rozkaz). W końcu nie kochała jego ojca, dlaczego więc miałaby kochać syna którego nie znała, a który był prostym niepiśmiennym kupcem. Ponieważ jednak chłopak został sprowadzony do stolicy przez ministra - Jana z Kapadocji (który należał do osobistych wrogów cesarzowej), postanowiła teraz wraz z Antoniną wspólnie doprowadzić do jego upadku...


ANTONINA I JOANNA 
ŻONA I CÓRKA BELIZARIUSZA



CDN.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz