Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 30 czerwca 2024

WALKA Z KOMUNISTAMI W PRZEDWOJENNEJ POLSCE - Cz. XVI

CZYLI GDZIE CHOWAŁY SIĘ "SZCZURY"





KOMUNISTYCZNA PARTIA POLSKI
(CZYLI DZIAŁALNOŚĆ SOWIECKIEJ EKSPOZYTURY W POLSCE)
Cz. XVI





 Z początkiem 1924 roku inflacja zmienia się w Polsce w hiperinflację, zaś pieniądz (czyli obowiązująca na terenie całego kraju od 24 marca 1920 r. W ramach ujednolicania waluty - marka polska, a pierwotnie funkcjonująca od 26 kwietnia 1917 r.) stawała się realnie pieniądzem bezwartościowym. Tym właśnie czasie wielką popularność na warszawskich salonach zyskała powieść "Romans Teresy Hennert" Zofii Nałkowskiej, w której to autorka pokazywała rzeczywistość odrodzonej Ojczyzny: pazerność spekulantów, biedę społeczeństwa powojennego, środowisko nowych elit rządzących, nuworyszy z rozbitych szlacheckich środowisk pocieszających się blichtrem ułańskiej fantazji i oczywiście wszystko to podlane składnikiem "wiecznej kobiecości". To właśnie w tej powieści ukazane są również paradoksy hiperinflacji na przykładzie postaci generała Chwościka (bez wątpienia bowiem oficerowie stanowili największą grupę społeczną, którą z całą siłą uderzyła hiperinflacja i kryzys gospodarczy). Jest tam bowiem taki fragment: "Proszę panów, to są niesłychane rzeczy. Generał Chwościk przez całą zimę nigdzie nie pokazywał się z żoną - dlaczego? Po prostu nie miał za co kupić jej futra". Istnieją też relacje w których dzieci z rodzin oficerskich po latach wspominali m.in.: "Mój ojciec był wówczas porucznikiem 2 Pułku Strzelców Podhalańskich w Sanoku. Pamiętam, że na śniadanie dostawałem kromkę chleba poprószoną cukrem i skropioną mlekiem. Nie stać nas było na masło. Za to pieniędzy mieliśmy w bród. Bawiłem się nimi. Co parę dni ojciec przynosił wielką torbę banknotów, których wartość topniała w ciągu dnia o połowę". Oficerowie - wczorajsi bohaterowie z kompleksem powojennej niepotrzebności.

Ale kryzys gospodarczy uderzał też oczywiście i w inne grupy społeczne. Ludwik Krzywicki tak oto pisał o społecznych skutkach hiperinflacji: "Rzecz miała się w sposób następujący: W końcu lata roku 1920 jeden z osadników otrzymał od Okręgowego Inspektoratu Pomocy Rolnej we Lwowie 12 koni i wystawił za nie Skarbowi skrypt dłużny na kwotę 1 200 000 marek polskich, co odpowiadało mniej więcej ówczesnej wartości 12 koni na rynku. Dług był niezwaloryzowany i pozostał nim aż to spłaty w grudniu 1923 roku. Osadnik zwrócił Bankowi Rolnemu jak należało: 1 200 000 marek polskich, czyli taką kwotę, za którą w końcu grudnia 1923 roku można było nabyć co najwyżej 1 kg mięsa. A więc za 12 koni 1 kg mięsa! (...) I jakie z tego źródła rodziły się potworności (...) Pewien włościanin w lecie 1923 roku, chcąc kupić konia, sprzedaje krowę i rocznego byczka. Suma uzyskana wystarczała w dniu sprzedaży na kupno konia, jednak nie mogą znaleźć okazu odpowiedniego, chłop odkłada transakcję na inny dzień. W jednym z najbliższych tygodni kwota poprzednia jest już niedostateczna, wobec czego chłop sprzedaje dodatkowo sztukę trzody chlewnej wagi 360 funtów. Jednak i ta suma nie pokrywa ceny konia. A nawet po dodatkowej jeszcze sprzedaży jałówki, kupno konia staje się niedościgłym marzeniem. Zrezygnowany włościanin kupuje za całą sumę - cztery cembrowiny do studni".




Sytuacja staje się naprawdę niepokojąca, dlatego też 19 grudnia 1923 r. powołany został pozaparlamentarny rząd Władysława Grabskiego, którego celem było przede wszystkim stworzenie nowego pieniądza, powołanie do życia Banku Polskiego i maksymalne zbicie inflacji. Stworzenie takiego rządu fachowców było konieczne i akceptowane przez wszystkie strony sceny politycznej, jako że zdawano sobie doskonale sprawę iż przeprowadzenie reformy walutowej byłoby ogromnym osiągnięciem i każdy rząd (czy to prawicowy czy lewicowy) znacznie by zyskał, gdyby tego dokonał. Nikt jednak nie chciał doprowadzić do tego, aby przeciwnicy polityczni osiągnęli taki sukces, dlatego też pozaparlamentarny rząd był w tym momencie jak najbardziej konieczny aby wyprowadzić kraj z odmętów szalejącej inflacji. Grabski zresztą tworzy swój rząd z polityków najróżniejszych opcji i tak resort Spraw Wojskowych otrzymuje związany z Marszałkiem Kazimierz Sosnkowski, Ministerstwo Spraw Zagranicznych wywodzący się z endecji hrabia Maurycy Zamoyski (od 19 stycznia 1924 r.). Zresztą roszad personalnych jest znacznie więcej i przez okres trwania tego rządu (19 grudnia 1923 - 14 listopada 1925) do końca kadencji oprócz samego premiera przetrwało tylko dwóch ministrów. Celem najważniejszym i nie podlegającym dyskusji jest reforma walutowa oraz powołanie do życia Banku Polskiego, to jest najważniejsze, wszelkie inne sprawy schodzą w tym czasie na plan drugo- albo nawet trzeciorzędny. Premier Grabski aby przeprowadzić reformę domaga się od Sejmu specjalnych pełnomocnictw w kwestiach podatkowych i około podatkowych, dzięki którym byłby w stanie (nie oglądając się na sejmowe ugrupowania) przeprowadzić zdecydowane reformy tak bardzo potrzebne wówczas krajowi. Domaga się tych pełnomocnictw na okres jednego roku ale Sejm nie godzi się na tak długi czas, w czasie którego Grabski mógłby dekretami wprowadzać nowe prawa fiskalne. 11 stycznia 1924 r. po krótkiej debacie w Sejmie posłowie godzą się na przyznanie premierowi Grabskiemu specjalnych pełnomocnictw na okres pół roku (do 30 czerwca 1924 r.). Na mocy tej decyzji Grabski uzyskał prawo do dekretowania w kwestiach podnoszenia podatków bezpośrednich, przyspieszenia płatności podatku od kapitałów i rent, wprowadzania zmian stosownie do koniunktury, wprowadzania oszczędności w budżecie, przekazywania niektórych zadań państwa samorządom po zabezpieczeniu odpowiednich środków finansowych, zaciągania pożyczek zagranicznych (do 500 mln. franków w złocie), zatwierdzania zmian w statutach kredytu długoterminowego i przedsiębiorstw państwowych celem wprowadzenia oszczędności, wprowadzenia nowej waluty oraz likwidacji Polskiej Krajowej Kasy Pożyczkowej i utworzenia nowej instytucji emisyjnej - czyli Banku Polskiego.

Nowy rząd czym prędzej zabrał się do pracy. Jeszcze w sierpniu 1923 r. Sejm uchwalił ustawę o podatku majątkowym, której to daniną zostali obciążeni właściciele majątku o wartości przekraczającej 10 000 franków w złocie. Płatnikami nie byli więc drobni rolnicy, właściciele mniejszych przedsiębiorstw oraz kupcy. Dodatkowo jeszcze 30 listopada 1923 r. została uchwalona ustawa o waloryzacji podatków, które teraz zostały teraz oparte o stały miernik czyli złoty frank w przypadku przedsiębiorstw, lub rynkową cenę zboża w przypadku podatku gruntowego. Powołano też do życia urząd Nadzwyczajnego Komisarza Oszczędnościowego, którego celem było szukanie oszczędności w budżecie państwa. Te pierwotne reformy (proto-reformy) zaczęły przynosić rezultaty już z końcem stycznia 1924 r. Gdy nastąpiła stabilizacja marki polskiej, a nawet lekka jej poprawa, gdy cena za dolara spadła z 9 800 000 do 9 350 000 marek polskich. Od 1 lutego zaś wstrzymano druk marki polskiej i od tego czasu dochody miały pokrywać wszelkie wydatki. 19 stycznia ustalono statut Banku Polskiego. Przyjął on postać spółki akcyjnej niezależnej od rządu i otrzymał na 20 lat wyłączne prawo emisji banknotów w Polsce. Wypuszczane przezeń banknoty miały być zabezpieczone w 30% zapasem złota, walut i dewiz, a w 70% wekslami oraz srebrem, bilonem i innymi zobowiązaniami Skarbu Państwa. 26 stycznia zaś rozpoczęto sprzedaż miliona stuzłotowych akcji Banku Polskiego. Co prawda początkowo akcja ta szła bardzo opornie, jako że aby zakupić owe bony należało za nie zapłacić walutami o ustabilizowanym kursie (głównie frankami francuskimi, brytyjskimi funtami lub ewentualnie amerykańskimi dolarami), albo złotem. Takich zaś walut nie posiadała większość społeczeństwa, a również sfery ziemiańskie nie miały ich dużo (poza tym duża część z nich nie wierzyła w powodzenie przedsięwzięcia reformy walutowej rządu Grabskiego). Nie pomagały najróżniejsze rządowe zachęty, a także groźby (jak choćby takie, że osoby nie kupujące akcji nie będą mogły w przyszłości liczyć na uzyskanie kredytu bankowego). Dopiero gdy 3 marca 1924 r. podjęto decyzję o sprzedaży akcji za marki polskie, wyraźnie wzrósł popyt na zakup udziałów, który też przybrał charakter manifestacji patriotycznej. W publicznych odezwach podkreślano bowiem że zakup owych akcji ratuje państwo przed upadkiem, i tak jak cztery lata temu młodzież (jak również inne grupy społeczne) garneły się w szeregi Wojska Polskiego żeby zatrzymać pochód bolszewików, tak i teraz ta sama młodzież (i inne grupy społeczne) działając zgodnie z interesem narodowym, zakupić powinny akcje Banku Polskiego. Rzeczywiście, nagle okazało się że popyt na kupno owych akcji tam był tak duży, że Skarb Państwa zdecydował się na sprzedanie większości swych udziałów. Teraz powstanie Banku Polskiego było już przesądzone.




Przenieśmy się teraz do "Ojczyzny Światowego Proletariatu" (czyli prawdziwej ojczyzny tych wszystkich Warskich, Koszutskich i innych Marchlewskich spod znaku KPRP). 21 stycznia 1924 r. W podmoskiewskich Gorkach (w tamtejszym pałacyku) umiera wódz światowej rewolucji - Włodzimierz Iljicz Lenin. 25 maja 1922 r. Lenin zapadł na paraliż prawej połowy ciała i utratę mowy. W wyniku prowadzonej rehabilitacji na początku października poczuł się na tyle dobrze, że wrócił do pracy, ale na krótko. W grudniu miał drugi atak, który unieruchomił go już definitywnie, zaś 9 marca 1923 r. trzeci, który zrobił z niego żywego trupa. Teraz rozpoczęła się zażarta walka partyjnych buldogów o "kaftan Lenina" (jak zaczęto w Rosji nazywać walkę o władzę w trakcie choroby i po śmierci Lenina). Najpewniejszymi pretendentami do schedy po Leninie byli: Trocki, Stalin, Kamieniew, Zinowiew, w drugiej zaś kolejności: Rykow i Tomski, w trzeciej zaś (która realnie nie liczyła się wcale): Bucharin, Mołotow i Kalinin. 80 ostatnich dni swego w miarę świadomego życia, poświęcił Lenin na naprawie tego, co wcześniej stworzył i czego się bardzo obawiał, a mianowicie przekazania sterów rządów nad partią i państwem w ręce najmniej opowiedniego kandydata. Mówi się dzisiaj że Lenin krytykował w liście do Partii Stalina - to prawda, ale nie wspomina się że również krytykował Trockiego, a także Zinowiewa i Kamieniewa i w zasadzie nie miał żadnego dobrego kandydata na swego następcę. Postulował też zwiększenie liczby członków Komitetu Centralnego Partii z 27 do kilkudziesięciu, a nawet do stu, poprzez dopuszczenie do tego grona głównie robotników (notabene jakby zjadł własny język, gdyż nieco wcześniej - gdy był jeszcze w pełnym zdrowiu, twierdził, że robotnicy nie mają pojęcia jak rządzić państwem, a wiedzą to jedynie "ludzie partyjnej praktyki"). Teraz wszystko się zmieniło, ponieważ wiedział że jego dni są policzone, a schedę po nim może przejąć ktoś, kto doprowadzi Partię do katastrofy, sam zaś stanie się bolszewickim dyktatorem (i podejrzewał o to praktycznie wszystkich swoich wcześniejszych współpracowników). Wcześniej Lenin uważał że nie tylko mała grupka "partyjnej oligarchii" (jak zarzucali mu to na IX Zjeździe Partii {marzec-kwiecień 1920 r.} tzw. "decyści" - czyli demokratyczni centraliści), ale twierdził wręcz że Partią może kierować jedna osoba (mając oczywiście na myśli siebie samego). Teraz zaś - będąc już na łożu śmierci - domagał się demokratyzacji w Partii. Szukał kandydatów na członków komitetu centralnego również wśród mieszkańców najróżniejszych miast gubernialnych, a gdy słuchał raportu Sobakiewicza do Cziczkowa w tej kwestii, usłyszał tylko o przedstawicielach jednego z miast: "Jeden tylko tam jest porządny człowiek, prokurator; ale i ten, prawdę mówiąc, świnia!" Lenin umierał więc ze świadomością że Partię czeka rozłam, albo dyktatura jednego człowieka.

Napisał też (a raczej podyktował, bo pisać już nie mógł i mówił też z wielkim trudem) "List do Zjazdu" na projektowany na maj 1924 r. XIII Zjazd Partii. W liście tym sprzeciwiał się zarówno Stalinowi jak i Trockiemu, twierdząc (oczywiście w zawoalowanym partyjnym słownictwie) że nie są oni godni objąć przewodnictwa nad Partią. Dumwiratu Stalin-Trocki też nie popierał, uważając że obaj mają i tak już zbyt dużą władzę. Stalin był dla niego zbyt "brutalny" i dążący do całkowitego podporządkowania sobie Partii, Trockiemu wypominał jego niekomunistyczną przeszłość, Kamieniewowi i Zinowiewowi zaś "epizod październikowy" czyli ich sprzeciw wobec rewolucji listopadowej 1917 r. Oczywiście twierdził też że nie należy im tego wytykać, ale sam fakt że znalazło się to w liście na zjazd Partii pokazuje, że wódz rewolucji nikomu niczego nie zapomniał, nawet w obliczu śmiertelnej choroby. List ten oczywiście nie został odczytany na XIII Zjeździe Partii. Potem zaś powstała legenda, że niby to Stalin ukrył ów list i tym samym nie dopuścił do realizacji testamentu Lenina. Nie wiadomo czy tak nie było, ale należy pamiętać że upublicznienie tego listu nie leżało w interesie żadnego z potencjalnych następców Lenina i żaden z nich nie chciał aby to, co napisał w nim Lenin, ujrzało światło dzienne (Trocki zresztą - aż do 1927 r. czyli do upublicznienia owego listu najpierw w USA przez Maxa Estmana, a następnie we Francji przez Borysa Souvarine - negował w ogóle samo jego istnienie). A w liście tym Lenin krytykując wszystkich powyższych, twierdził, że po jego śmierci należy wybrać ciało kolegialne które wspólnie będzie zarządzać zarówno Partią, państwem jak i Kominternem. Nikt zaś z nowych "bojarów" partyjnych tego nie pragnął. Ale głosy o demokratyzację Partii zaczęły się pojawiać. Najgłośniejszym jej wyrazicielem był lider petersburskich i uralskich robotników - Gawrił Miasnikow, który zaczął wręcz głosić herezję, twierdząc: "Po tym jak zdławiliśmy opór wyzyskiwaczy i ukonstytuowaliśmy się jako jedyna władza w kraju, powinniśmy ogłosić wolność słowa i druku, jakiej nie miał jeszcze nikt na świecie - od monarchistów do anarchistów włącznie". Nie trwało to długo, jak Miasnikow musiał... uciekać ze Związku Sowieckiego i udało mu się to tylko dzięki temu (co zresztą sam podkreślał) że w swej "bohaterskiej przeszłości" zabił wielkiego księcia Michaiła Romanowa.




Teraz, po śmierci Lenina, Stalin (sprawujący od 3 kwietnia 1922 r. funkcję sekretarza generalnego Wszechzwiązkowej Komunistycznej Partii (bolszewików) - notabene uzyskał to stanowisko właśnie dzięki Leninowi) urządza uroczystości pogrzebowe na swoją własną modłę, nie licząc się ani ze zdaniem starych partyjnych towarzyszy, ani też ze zdaniem wdowy po Leninie - Nadieżdy Krupskiej. Postanawia że ciało Lenina zostanie zabalsamowane (jako ciekawostkę dodam, że aby zapoznać się z technikami balsamowania wysłał on do Egiptu specjalnie dobraną grupę, która miała nauczyć się tej trudnej sztuki) i wystawione na widok publiczny w szklanej trumnie w drewnianym mauzoleum. Tworzy też kult Lenina (który potem ma stać się również kultem jego własnej osoby). Pojawia się hasło: "Lenin żył, Lenin żyje, Lenin będzie żył!" Pojawiają się też (głównie w prasie) takie oto nagłówki: "Pamiętaj! Lenin mówił: Najpierw jestem komunistą, a dopiero potem człowiekiem". 26 stycznia (czyli 5 dni po śmierci Lenina) Petersburg zmienia nazwę na Leningrad. Nadieżda Krupska jest tym zniesmaczona i daje temu wyraz w wywiadzie dla "Prawdy" z 30 stycznia 1924 r. prosząc aby nie wyrażano żałoby po śmierci Lenina jako "pozornego hołdu dla jego osoby" i aby nie urządzono wieców żałobnych i nie nazywano jego imieniem miast, "Jeśli chcecie uczcić imię Włodzimierza Ilijcza, budujecie żłobki, przedszkola, domy, szkoły i tak dalej..." Postępuje się jednak dokładnie odwrotnie, pojawia się coraz więcej miast noszących imię Lenina: Leninsk, Lenino, Uljanowsk - wszystko to potrzebne jest jednak nie tyle zmarłemu Leninowi czy jego rodzinie, a tym nowym bogom którzy zamierzają zająć jego miejsce i potrzebują do tego nowego kultu żeby się wypromować. Zresztą im również woda sodowa uderza do głowy i na śmierci Lenina próbują ugrać swoje, tak więc oprócz mnóstwa miast noszących imię Lenina, pojawiają się i takie jak: Trock, Zinowjewsk, Stalingrad itp. każdy z nich chce stać się nowym bogiem, ale nie po śmierci (jak Lenin) ale jeszcze za życia, aby móc doświadczyć całego tego kultu. Powstaje triumwirat który ma na celu odsunąć Trockiego od objęcia władzy nad partią (a w skład którego wchodzi oczywiście Stalin, Kamieniew i Zinowiew), z tym że Stalin roztropnie nie pcha się na świecznik, wręcz przeciwnie gdy 26 stycznia w Sali Kolumnowej Domu Związków Zawodowych odbywa się konferencja pożegnalna wodza rewolucji, Stalin na pierwsze miejsce wynosi żądnego władzy Zinowiewa, sam występując skromnie na czwartej pozycji. Tam właśnie wygłasza on sławną "Przysięgę" (którą potem uczniowie w całym Związku Sowieckim będą musieli uczyć się na pamięć), oraz wypowiada słowa o wyjątkowości komunistów: "My, komuniści, jesteśmy ludźmi szczególnego pokroju. Skrojeni jesteśmy ze szczególnego materiału (...) Nie ma nic chlubniejszego ponad zaszczyt należenia do tej armii". Twierdził że bolszewicy posiadają wyjątkowe cnoty, odpowiedzialność i męstwo (a także umysły, serca i fallusy - należałoby dodać 😂), że są swoistymi nadludźmi, innymi od całej rzeszy ludzkości (Aron Szolc porównał bolszewików do arystokracji sprzed rewolucji, pisząc: "Dzisiaj to my stanowimy klasę panującą. (...) Obyczaje w naszym kraju będą kształtowały się zgodnie z tym, jak żyjemy, jak się ubieramy i jak postępujemy").




Pogrzeb Lenina miał miejsce 27 stycznia 1924 r. Oczywiście nie był to klasyczny pogrzeb, ciało Lenina umieszczono w szklanej trumnie (niczym relikwię) w drewnianym mauzoleum. Oczywiście obowiązkowo-pielgrzymowano do tej relikwii i urządzano wyprawy nawet z najdalszych obszarów Związku Sowieckiego (to było bowiem podstawa dla każdego komunisty wyznającego "komunistyczną moralność" - bo to było najważniejsze w tym całym popieprzonym państwie). Mózg Lenina został usunięty i oddany do analizy niemieckiemu profesorowi Vogtowi (który wkrótce dopatrzył się tam "szczególnych właściwości w strukturze tak zwanych piramidalnych klatek III warstwy", co miało tłumaczyć geniusz Lenina i jego ponadprzeciętność. Potem "Prawda (jak i inne gazety sowieckie) drukowały te brednie z odpowiednim komentarzem, jakby to wszystko udowadniało "genialność myśli i genialność taktyki" Lenina. W każdym razie jeden czerwony knur już odszedł, teraz zaczęła się walka czerwonych świń pod dywanem. A i jeszcze, zapomniałbym - gdzieś tak od stycznia 1924 r. zaczęło się załamanie gospodarcze w Związku Sowieckim, które skutkowało krytyką leninowskiej Nowej Ekonomicznej Polityki zezwalającej na utrzymanie kapitalistycznych środków produkcji w socjalistycznym (raczej w komunistycznym) kołchozie. Zaczęło w sklepach brakować towarów, a te, które były, znacznie poszły w górę, co jeszcze bardziej rodziło nienawiść w kierunku nepmanów (czyli tych, którzy dorobili się na otwarciu gospodarki i prowadzeniu prywatnych przedsiębiorstw na niewielką skalę). Rząd sowiecki (aby uspokoić ludzi) nakazał zamknięcie ok. 300 000 prywatnych firm.




22 stycznia po raz pierwszy w historii premierem Wielkiej Brytanii zostaje lider Partii Pracy -  Ramsay McDonald. Co prawda wybory z 6 grudnia 1923 r. wygrali konserwatyści Stanleya Baldwina (uzyskując 258 mandatów), to jednak laburżyści McDonalda zdobyli 191 mandatów i w połączeniu z liberałami (158 mandatów) utworzyli rząd (zresztą w rządzie McDonalda było wielu polityków o przekonaniach zarówno konserwatywnych jak i liberalnych jak choćby Philip Snowden czy James Henry Thomas i kilku innych). Liberałowie i laburżyści proponowali wprowadzenie polityki wolnego handlu (konserwatyści zaś prowadzili politykę protekcjonistyczną, wspierającą głównie brytyjski handel). Poza tym zamierzali wdrożyć projekty finansowania z budżetu budownictwa mieszkaniowego, plany ubezpieczeń dla robotników, oraz podwyżki rent i innych świadczeń dla osób starszych i inwalidów. Niewiele się jednak udało uzyskać z tych śmiałych planów McDonaldowi, natomiast z jednego z pewnością został zapamiętany, z nawiązania oficjalnych stosunków ze Związkiem Sowieckim (1 lutego 1924 r.). Potem Brytyjczycy mieli z tym nieco problemów (o czym już też wcześniej pisałem, ale zapewne raz jeszcze powtórzę gdy nadejdzie odpowiedni moment). W każdym razie lewicowy rząd McDonalda oficjalnie uznał Związek Sowiecki, co znacznie umocniło reżim bolszewicki (zresztą Angole robili dile z Sowietami jeszcze w 1920 roku, gdy Armia Czerwona stała pod Warszawą gotowa na podbój całej Europy).

Niepowodzenia nadreńskie i nieumiejętność w wyegzekwowaniu żądanych przez Paryż reparacji, zachwiała również rządem Raymonda Poincaré'go. W każdym razie 25 stycznia Francja podpisuje układ o przyjaźni z Czechosłowacją, która wcześniej zawarła bilateralne pakty z Rumunią (23 kwietnia 1921 r.) i z Królestwem Serbów, Chorwatów i Słoweńców (31 sierpnia 1922 r.) w ramach tzw. Małej Ententy, której ostrze wymierzone było w Węgry (a raczej w węgierskie próby odbudowania dawnych Wielkich Węgier.

12 lutego 1924 r. (co warto odnotować) - jest to data narodzin symfonicznego jazzu. Tego bowiem dnia w Nowym Jorku George Gershwin prezentuje swoją "Błękitną rapsodię". 




A poza tym, na ulicach Warszawy szybkość aut ograniczono do 25 km/h.


CDN.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz