Łączna liczba wyświetleń

środa, 19 czerwca 2024

WALKA Z KOMUNISTAMI W PRZEDWOJENNEJ POLSCE - Cz. XV

CZYLI GDZIE CHOWAŁY SIĘ "SZCZURY"





KOMUNISTYCZNA PARTIA POLSKI
(CZYLI DZIAŁALNOŚĆ SOWIECKIEJ EKSPOZYTURY W POLSCE)
Cz. XV


 Komuniści nie odegrali żadnej roli w wypadkach krakowskich (opisanych przeze mnie w poprzedniej części), co niezwykle ich frustrowało. Zresztą nie tylko tam, również podczas wielkich strajków w Zagłębiu Dąbrowskim na Śląsku (w dniach 15 października - 9 listopada 1923 r.) także byli niewidoczni. Dominowali tam socjaliści szczególnie partia Niezależnych Socjalistów w Polsce dr. Drobnera, w 1924 r. przekształcona w Niezależną Socjalistyczną Partię Pracy - która notabene z czasem dążyła ku komunizmowi). Dając ujście swojej niechęci do socjalistów a jednocześnie tłumacząc nieobecność Komunistycznej Partii Robotniczej Polski w czasie wypadków krakowskich, w grudniu 1923 r. na łamach "Nowego Przeglądu" Adolf Warszawski-Warski pisał: "Z tego wynika, że Polska wraz ze strajkiem powszechnym i powstaniem zbrojnym w Krakowie wchodzi w nowy okres walk rewolucyjnych, które w związku z walkami robotników niemieckich mogą stosunkowo szybko rozwinąć się w zwycięską rewolucję proletariatu Europy Centralnej". Natomiast jego kolega z Komitetu centralnego Maksymilian Horowitz "Walecki" (z tzw. zarządu 3W "Warski- Walecki-Wera" Kostrzewa czyli Maria Koszutska) również w grudniu i również na łamach "Nowego Przeglądu" dał wyraz swej nienawiści do socjalizmu, pisząc: "Albowiem trzeba to powiedzieć dziś z mocą większą, niż kiedykolwiek: droga do rewolucji proletariackiej prowadzi przez trupa kierownictwa "socjalistycznego", nie może być i nie będzie rewolucji dopóki dzisiejsze partie socjalistyczne nie będą wyrzucone poza obręb klasy robotniczej, dopóki ich paraliżujące, zabójcze wpływy nie zostaną zniszczone, dopóki olbrzymia większość klasy robotniczej nie skupi się pod sztandarami bezwzględnej walki, to jest - komunizmu". Komuniści bezwzględnie zwalczali socjalistów, ponieważ zgodnie z zasadą Lenina i Bucharina: "Najgroźniejszym wrogiem jest zawsze najbliższy, albo ten, który sobą zasłania głównego wroga". Socjaliści byli więc zwalczani, gdyż zasłaniali sobą głównego wroga tzw. "polskich" komunistów, czyli niepodległe Państwo Polskie i polskie społeczeństwo. Wrogiem był Naród polski, gdyż był dla owych komunistów czymś obcym, zupełnie niezrozumiałym. Oni występowali w roli adwokatów ludu pracującego, natomiast 99,9% z nich (jeśli nie 100%) nigdy w życiu nie pracowała fizycznie, nie miała też pojęcia co to znaczy praca fizyczna. Mało tego, oni byli niezdolni do efektywnej, cierpliwej i skutecznej pracy, a potrafili tylko niszczyć. Natomiast nienawiść do socjalizmu skupiała się u komunistów na tym, że partie socjalistyczne wspierali najczęściej robotnicy wykwalifikowani, czyli tacy którzy mieli jakiś fach w ręku i własną pracą potrafili wydobyć się z biedy, własną pracą potrafili wykarmić rodzinę i nie potrzebowali do tego żadnych haseł w stylu rewolucji bolszewickiej i wymordowania ciemiężycieli (kapitalistów, obszarników czy szlachty), bo to głupie i do niczego nie prowadzi, a generuje tylko nieprawdopodobną ilość cierpień która nikomu dobra nie przyniesie. Dlaczego hasła rewolucji komunistycznej nie przyjęły się wówczas w Europie Zachodniej i w Stanach Zjednoczonych? Ponieważ tamtejsi robotnicy, własną pracą (w ogromnej większości) byli w stanie wyjść z biedy. 

Np. robotnicy pracujący w zakładach Forda już od roku 1919 byli w stanie za 4 kolejne miesięczne pensje kupić sobie własny samochód - Ford model "T" który sami składali, to po co im była rewolucja bolszewicka, do czego? skoro oni sami własną pracą byli w stanie wejść do klasy średniej i żyć jak ludzie, zarobić na radio, lodówkę elektryczną, rower, samochód. A komuniści doskonale o tym wiedzieli i stąd rodziła się ta ich nienawiść do socjalizmu i do tych robotników, którzy odrzucili rewolucję, bowiem zarówno Marksowi jak i potem Leninowi czy Trockiemu robotnicy byli potrzebni tylko i wyłącznie jako masa która dokona mordów, masowych mordów na tych, których komuniści chcieli się pozbyć żeby sami zdobyć władzę i wprowadzić totalitarny terror (a terror wprowadzić musieliby, bez względu na to, czy by chcieli czy nie. Pisał o tym już Marks, że rewolucja komunistyczna nie może utrzymać się w systemie demokratycznym, gdyż wygeneruje ona ogromne pokłady niedoborów - w końcu w czasie rewolucji nikt nie będzie chciał pracować, a każdy będzie myślał tylko o tym żeby gdzieś się ukryć lub walczyć - a co za tym idzie pojawi się głód. Wówczas te same zrewoltowane masy, które dokonały wcześniej mordów na kapitalistach i obszernikach, teraz ( gdy będą cierpieli głód i nie będą mieli co do garnka włożyć) zwrócą się przeciwko komunistom i dlatego muszą oni mieć gotowy system "oświatowo-policyjny" jak to nazywano, czyli innymi słowy system terroru policyjno-administracyjnego. Jako ciekawostkę jeszcze dodam że w owym 1923 r. na drogach Francji pojawia się coraz więcej "cytryn", czyli Citroenów. I podobnie jak amerykańskie Fordy można było kupić w każdym kolorze, pod warunkiem że był to kolor czarny, tak również producent i konstruktor Citroenów - Andre Citröen produkował je tylko w kolorze żółtym (oczywiście po latach dodano również inne barwy, ale ta popularna nazwa przetrwała).




W nocy 8/9 listopada 1923 r. w Monachium Adolf Hitler i gen. Erich Ludendorff obwieszczają w monachijskiej piwiarni Bürgerbräukeller "narodową rewolucję" i wzywają do marszu na Berlin. Wcześniej Hitler wielokrotnie przesiadywał w monachijskich piwiarniach, gdyż było to doskonałe miejsce aby poznać nastroje społeczeństwa niemieckiego (Niemcy bowiem przy piwku wśród kolegów otwierali się i wygłaszali co im leży na wątrobie), wsłuchać się w nie i potem umiejętnie to wykorzystać. Plan "rewolucji narodowej" został opracowany w czasie jednej ze spotkań narodowych socjalistów w kawiarni Neumaiera w Monachium. Wieczorem 8 listopada w piwiarni Bürgerbräukeller panowała wzburzona atmosfera. Zgromadzeni tam ludzie (nie tylko naziści), sprzeciwiali się polityce Berlina i opowiadali się za stworzeniem w Monachium narodowego rządu niemieckiego, który doprowadzi do usunięcia "berlińskich zdrajców". W owej piwiarni przemawiał wówczas premier Bawarii - Gustaw von Kahr (przeciwnik rządu Rzeszy w Berlinie), wspierał go dowódca bawarskiej Reichswehry gen. Otto von Lossow. Hitler otoczył całą salę SA-manami uzbrojonymi w broń maszynową którymi dowodził Herman Goering. Następnie wszedł na mównicę i ogłosił tam wybuch "narodowej rewolucji", jednocześnie nie pozwolił nikomu opuścić sali. SA-mani skierowali broń w kierunku miejsc gdzie siedzieli Kahr i Lossow, natomiast Hitler zaprosił ich do rozmów na temat stworzenia przyszłego rządu na którego czele stanie on sam - Adolf Hitler. Ci dwaj pozornie zgadzali się z Hitlerem, ale starali się maksymalnie opóźnić rozmowy, aby pod salą zgromadziło się wierne im wojsko i policja. Natomiast zgromadzeni w sali ludzie zaczęli się niecierpliwić, gdyż rozmowy trwały już kilka godzin i nie było żadnych rezultatów. Wreszcie Hitler zakomunikował że doszli wreszcie do porozumienia i zarówno Kahr jak i Lossow zgodzili się na utworzenie rządu pod jego przewodnictwem, a następnie pozwolił im opuścić salę (ponoć Lossow miał przekonać do tego Ludendorffa, któremu dał oficerskie słowo honoru, a dla Ludendorffa honor oficera znaczył więcej niż cokolwiek innego). To był poważny błąd Hitlera, gdyż tracił automatycznie zakładników którymi mógłby się posłużyć i prócz garstki zwolenników jaka pozostała wówczas w piwiarni, nie miał już nikogo. Tymczasem zaczęły pojawiać się informacje, że na placu Mariackim zgromadzono kordony policyjne i zaczęły pojawiać się pierwsze oddziały Reichswehry. Do Hitlera zaczęło docierać że przegrał tę rozgrywkę i nawet do swoich współpracowników wyrzekł słowa: "Jutro będziemy zwycięzcami i panami zjednoczonej Rzeszy, albo wisielcami na latarniach". Rankiem 9 listopada Hitler wreszcie postanowił nie czekać, a ruszyć po władzę. Nie widziano tylko w którym kierunku uderzyć, Goering twierdził że należy zdobyć przedmieścia Monachium, natomiast Ludendorff był za opanowaniem centrum miasta - wkrótce się wyjaśniło, gdy okazało się że w centrum jest już policja i wojsko zebrane tam przez Kahra i Lossow'a którzy nie mogli darować Hitlerowi że ich uwięził. Gdy zapadła decyzja o wymarszu na Feldherrnhalle (Portyk Feldmarszałków) była już godzina 11:00 i szanse puczu zmalały praktycznie do zera. Goering w tej sytuacji radził aby się wycofać się z miasta, ale wówczas Ludendorff ostro zaprotestował i pociągnął Hitlera za sobą. Wyprowadzono więc ludzi na ulicę i oddziały SA maszerowały w kierunku Portyku Feldmarszałków. Ludzie widząc to zmykali do domów. Ci, którzy jeszcze wczoraj oklaskiwali Hitlera w Bürgerbräukeller, dzisiaj zaciągali rolety w oknach i zamykali drzwi na klucz. 




Na placu Odeon rozegrała się masakra, gdy wojsko i policja otworzyły ogień. Padło 16 zabitych nazistów a kilkudziesięciu odniosło rany (zginęło też 3 policjantów), oddziały SA szybko zostały rozproszone, przywódcy rebelii szukali wyjścia w ucieczce, lub też zostali schwytani przez policję. Herman Goering został ciężko ranny, ale udało mu się zbiec do Austrii, skąd też przedostał się do Sztokholmu - gdzie mieszkała jego żona Karin, szwedzka baronówna. Ludendorff został aresztowany, ale wypuszczono go na "oficerskie słowo honoru" (w końcu wraz z marszałkiem Hindenburgiem był autorem niemieckiego zwycięstwa w bitwie pod Tannenbergiem w sierpniu 1914 r. i wraz z nim dzielił przydomek "Obrońcy Prus Wschodnich"). Natomiast co się stało z Hitlerem? Według szefa prasowego NSDAP Ernsta Hanfstaengla (a jego relacja wydaje się najbardziej prawdopodobna ze wszystkich które powstały): "Ze złamanym obojczykiem Hitler pojawił się nagle w domu mojej żony w Uffing, w pobliżu Monachium, błagając o schronienie do czasu przybycia specjalnego samochodu, który miała mu załatwić pani Bechstein, jego dawna wielbicielka, żona znanego fabrykanta fortepianów. Moja żona była w ciąży i na widok Hitlera, zupełnie załamanego, sama zdenerwowała się w najwyższym stopniu. Przywołany lekarz opatrzył jego ramię. Samochodu wciąż nie było. Natomiast 11 listopada nadjechały dwa zielone ciężarowe wozy policyjne. Hitler kończył właśnie pisanie swego politycznego testamentu. Rosenberga mianował swoim następcą, Maxa Amanna - zastępcą, a Herman Esser oraz Julius Streicher mieli uzupełnić ów kwadrumwirat NSDAP. Za stan finansów odpowiadać będzie Ernst Hanfstaengl - dopisał jeszcze Hitler, kiedy w pokoju pojawił się porucznik Belleville z żandarmami. Oficerowi było nieco przykro, gdyż obaj z Hitlerem służyli podczas wojny w tym samym batalionie. W tym momencie Hitler wyciągnął niespodziewanie pistolet i krzycząc: "Nie dam się tym świniom aresztować, przenigdy! Już lepiej śmierć" - długo nim wymachiwał, aż go obezwładniono, odebrano broń i spokojnie aresztowano. Ledwie Hitler odjechał z żandarmami, na horyzoncie pojawił się samochód wysłany przez panią Bechstein..." Potem odbył się sąd, który w większości był szopką. Hitler bowiem przemawiając przed sądem oczarowywał zebranych, deklarując, że gotów jest zapłacić nie tylko więzieniem, ale najwyższą cenę życia za Naród Niemiecki, który cierpi zniewagę i upokorzenie w narzuconym mu "dyktacie wersalskim". A Hitler potrafił przemawiać, oczarował nie tylko zebranych w sali sądowej gapiów, ale również samego sędziego, który co prawda skazał go na pięć lat pobytu w twierdzy Landsberg, ale Hitler wyszedł już z więzienia na Boże Narodzenie 1924 r. Poza tym w Landsbergu żył w komfortowych warunkach (podobnie jak Lech Wałęsa w Arłamowie).  Miał własną prywatną salę, dostęp do biblioteki, dobre jedzenie, a nawet prawo do trunków (chociaż nie pijał wiele). Innymi słowy, Hitler nigdy przedtem nie żył tak wygodnie, spokojnie i beztrosko jak właśnie w Landsbergu. Tam też zaczął pisać dzieło swego życia "Mein Kampf".


SPÓJRZCIE JAKIE NA LUDZI SPŁYNĘŁO ZBIOROWE OPĘTANIE  I JEDYNIE ÓW STARUSZEK ZACHOWAŁ OSTATNIE PRZEJAWY NORMALNOŚCI



9 listopada 1923 r. wybuchła rewolucja komunistyczna, ale okazała się ona totalnym niewypałem (podobnie jak pucz Hitlera). Moskwa wiele sobie obiecywała po tych walkach w Niemczech. Snuto już wizje powstania drugiego w Europie państwa komunistycznego, a wówczas można by było chociażby zgnieść Polskę zarówno ze wschodu jak i z zachodu. Pomimo jednak zakrojonej na szeroką skalę akcji wsparcia komunistów niemieckich (poprzez szkolenia bojowników, dostarczanie broni i tym podobne) pucz komunistyczny zakończył się bardzo szybko - walki wybuchły jedynie w Hamburgu pod przywództwem Ernsta Thälmanna, ale ich intensywność była niewielka i szybko zostały stłumione. Potem, gdy Stalin przejął całkowitą władzę w Związku Sowieckim, Trocki i jego poplecznicy zaczęli rozgłaszać na Zachodzie, iż rewolucja w Niemczech zakończyła się klęską poprzez dywersję Stalina, któremu nie w smak było zwycięstwo odniesione przez komunistów niemieckich bez wsparcia Armii Czerwonej. Taki kraj - choćby nawet komunistyczny - byłby jednak już niezależny od Moskwy (a przynajmniej znacznie bardziej niezależny, niż gdyby został wyzwolony przez Czerwoną Armię). Nie wiadomo czy to prawda, aczkolwiek przemawiają za tym silne argumenty, Stalin bowiem pragnął być przywódcą (a wręcz dyktatorem) całego ruchu komunistycznego i wszędzie eksport komunizmu rozumiał właśnie poprzez inwazję na dany kraj Armii Czerwonej i "wyzwolenie" tego kraju spod władzy "obszarników i kapitalistów", a innymi słowy całkowitą kontrolę i dominację Moskwy. Dlatego też rewolucja dokonana rękoma lokalnych komunistów bez wsparcia Armii Czerwonej, nie mogła mu się podobać.

12 listopada - tym razem w Spirze - ruch separatystów nadreńskich Adama Dortena po raz trzeci w ciągu sześciu miesięcy proklamował powstanie Republiki Nadreńskiej, będącej pod całkowitą kontrolą Paryża. Oczywiście ta próba - podobnie jak i wcześniejsze z Akwizgranu i Trewiru -  zakończyła się bardzo szybko klęską separatystów.

Niemcami wstrząsają nie tylko pucze i ruchy separatystyczne, ale również niemiecką gospodarkę dobija galopująca inflacja, która realnie czyni z niemieckiej marki świstek papieru. 16 listopada 1923 r rząd kanclerza Gustawa Stresemanna (istniejący od 13 sierpnia) wprowadza w życie tzw. markę rentową która ma odpowiadać relacji jedna nowa marka za bilion starych. Ma to zatrzymać galopującą inflację i wyprowadzić Niemcy z problemów gospodarczych, jednak należy pamiętać że nowy pieniądz jest tak naprawdę w ogromnej większości kredytowany przez zagraniczne (głównie brytyjskie i amerykańskie banki) , czyli owa reforma walutowa nie została przeprowadzona zasobami finansowymi samych Niemców, a kredyty oczywiście trzeba będzie spłacić. W każdym razie nowy pieniądz przynosi stabilizację gospodarczą, inflacja spada (powoli ale spada), chociaż zaufanie do nowej waluty jest w Niemczech wciąż bardzo małe. Wyrazem tego jest upadek konserwatywno-liberalnego rządu Stresemanna (30 listopada). Nowym kanclerzem zostaje przedstawiciel katolickiej Partii Centrum - Wilhelm Marx.




W grudniu 1923 r. nie wyczuwając nowego kierunku zmian, jaki zachodził na szczytach władzy w Moskwie, członkowie Biura Politycznego Komunistycznej Partii Robotniczej Polski - Warski, Koszutska i Horowitz napisali list, w którym stawali w obronie "towarzysza Trockiego", uznając go za niezbędnego w szeregach Partii i Międzynarodówki komunistycznej. To podważy wiarygodność grupy 3W w oczach Stalina i szybko się oni o tym przekonają.

Przegrana wojna z Polską w roku 1920 i zatrzymanie "eksportu rewolucji" na Zachód, a jeszcze bardziej nieudana próba puczu komunistycznego w Niemczech w listopadzie 1923 r. spowodowała że ogromna część niemieckich marksistowskich ideologów zaczęła się zastanawiać nad przyczynami owej klęski. Aby to wyjaśnić i opisać ów problem i aby dobrze przygotować się do kolejnej walki o "Nowy Wspaniały Świat", przy Uniwersytecie we Frankfurcie nad Menem powołano do życia Instytut Badań Społecznych (Institut fur Sozialforschung) jako pierwszy marksistowski ośrodek akademicki i kolebka tzw. "szkoły frankfurckiej" z której potem wywodzi ci się będą tacy szkodnicy jak Max Horkheimer, Wilhelm Reich, Theodor Adorno czy Herbert Marcuse. Instytut realnie zaczął funkcjonować dopiero na początku 1924 r. ale pierwsze 7 lat istnienia to okres prawdziwej intelektualnej posuchy i dopiero od roku 1931 (na krótko przed dojściem Hitlera do władzy, który to zlikwidował ów marksistowski instytut) zaczęło się to powoli zmieniać (oczywiście po powstaniu III Rzeszy wielu owych intelektualistów marksistowskich kontynuowało swoje prace w USA, a po 1945 ponownie powrócili do Niemiec i Europy Zachodniej głosić swoje toksyczne teorie, z którymi niestety zmagamy się po dziś dzień).

A tymczasem 14 grudnia doszło do przesilenia rządowego w Polsce. Głównym tego powodem był spór w koalicji na temat reformy rolnej, parcelacji gruntów i ustawy o osadnikach. Z z PSL "Piast" wyszła grupa 15 posłów (tworząc opozycyjny blok Związek Chłopski), co doprowadziło do zachwiania większości rządowej i w konsekwencji 16 grudnia 1923 r. rząd Wincentego Witosa musiał podać się do dymisji. Teraz lewica starała się sformować rząd, ale wyznaczony do roli premiera Stanisław Thugutt nie zdołał tego uczynić i 19 grudnia prezydent Stanisław Wojciechowski desygnował na nowego premiera Władysława Grabskiego który stworzył rząd pozaparlamentarny (Grabski oprócz teki premiera objął również Ministerstwo Skarbu). Przed Polską stało teraz wiele wyzwań. Przede wszystkim należało zbić inflację, stworzyć nową, silną walutę, no i oczywiście zabezpieczyć Kresy Wschodnie, gdyż przenikały tam wszelkiego typu bolszewickie bandy (tak jak dzisiaj przenikają przez granicę z Białorusią, bo rząd Tuska nic z tym nie robi, gdyż boi się organizacji finansowanych między innymi przez George'a Sorosa, a teraz jego syna). Tak wtedy jak i teraz należało więc powołać na Wschodzie Korpus Ochrony Pogranicza, i tak też się stanie w owym roku 1924.




PS: Na zakończenie zabawna ciekawostka. Otóż gdy w kwietniu 1957 r. pierwszy sekretarz Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej - Władysław Gomułka pojechał do Chin, to podczas spotkania z Mao Zedongiem zapytał się go: "Ilu u was jest przeciwników komunizmu?", na co tamten odparł: "Jakieś 40 milionów". "To mniej więcej tyle, co u nas" - dodał Gomułka po krótkim zastanowieniu. Oczywiście wiadomym jest że Polska w tamtym czasie liczyła właśnie jakieś 40 milionów mieszkańców.




CDN.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz