Łączna liczba wyświetleń

1,267,130

niedziela, 16 marca 2025

WOKÓŁ AKTU 5 LISTOPADA - Cz. IV

CZYLI JAK NIEMCY CHCIELI SOBIE 
STWORZYĆ "SWOJĄ" POLSKĘ?





RZECZYWISTOŚCI
KRÓLESTWA POLSKIEGO 
PIERWSZE LATA
"ALEKSANDER BŁOGOSŁAWIONY"
(1815-1820)
Cz. III






DZIECI ROKU 1812 
Cz. III



"NA TRONIE ALEKSANDER! 
RĘKA BOŻA JEST Z NAMI.
ON BĘDZIE NOWYM PIOTREM"

ALEKSANDER SIMONOWICZ SZYSZŁOW



 Zajęcie Wilna (28 czerwca 1812 r.), Grodna -dokąd wkroczył korpus Hieronima Bonapartego (30 czerwca), powołanie przez Sejm Księstwa Warszawskiego Konfederacji Generalnej Królestwa Polskiego - mającej na celu restytucję przedrozbiorowej Rzeczpospolitej (28 czerwca), a także powołanie przez Cesarza Napoleona w Wilnie (1 lipca) Tymczasowego Rządu Litewskiego, mającego wyłonić przyszłe władze odrodzonego Wielkiego Księstwa Litewskiego złączonego na powrót z Koroną Królestwa Polskiego, wszystko to budziło ogromne nadzieję, którymi dawano upust organizując patriotyczne manifestacje, bale, przyjęcia i rauty. Nadzieje na odbudowę dawnej Rzeczypospolitej, były tak wielkie, że udzielały się praktycznie każdemu Polakowi i mało który uważał, że w tych sprzyjających okolicznościach mogłoby do tego nie dojść. Tym bardziej że Armia rosyjska dowodzona przez generałów: Michaiła Barclaya de Tolly (północna), oraz Piotra Bagrationa (południowa) była w ciągłym odwrocie. Napoleon szukał sposobności stoczenia bitwy z każdą z tych armii, jednocześnie uniemożliwiając do ich połączenia się, ale szybkość ich cofania się powodowała, iż stało się to niemożliwe (ani Hieronim Bonaparte, ani też marszałek Davout nie zdołali doścignąć i wydać bitwy armii Bagrationa, która cofała się nieustannie spod Wołkowyska na wschód ku Moskwie). Car Aleksander nie był zbyt przychylny taktyce cofania się i miał ochotę osobiście przejąć dowództwo nad armią (po raz ostatni dowodził Armią rosyjską w bitwie pod Austerlitz i skończyło się to fatalnie) ale plany te wyperswadowała mu jego siostra - Katarzyna (która - podobnie jak królowa Luiza Pruska - wybitnie nienawidziła Napoleona i była zwolenniczką walki z Nim aż do zwycięstwa) pisząc w liście do niego: "Na Boga, nie obejmuj osobiście naczelnego dowództwa! (...) Tam jest niezbędny wódz, do którego wojsko miałoby zaufanie, a ty przecież pod tym względem nie wzbudzasz żadnego (😂) (...) jesteś carem, nie wodzem, więc panuj!". Ostatecznie Aleksander zrezygnował z planów objęcia osobistego dowództwa nad wojskiem zaakceptował plan wycofania się armii na Wschód realizowany przez Barclaya de Tolly (choć tak naprawdę autorem tego planu był francuski emigrant pozostający na rosyjskiej służbie, o nazwisku Allonville).




Patriotyczne uniesienie, jakie było w tych dniach widoczne w Księstwie Warszawskim, oraz odradzającym się Wielkim Księstwie Litewskim (szczególnie w Wilnie i Grodnie) nie dotyczyło niestety całej ludności tych ziem. Szczególnie chłopi byli pod tym względem sceptyczni (lub niekiedy wręcz jawnie niechętni), tym bardziej że musieli cierpieć niewygody związane z utrzymaniem "wyzwolicieli". Częste rabunki, gwałty i kradzieże dokonywane przez żołdactwo, głównie Niemców (najbardziej pod tym względem we znaki dawali chłopom litewskim, ale również polskim Wirtemberczycy, którzy wręcz regularnie wchodzili w konflikty z żołnierzami polskimi. Podczas jednej z takich kłótni, wachmistrz Smulski wyrwał z ręki szablę jednemu z wiertemberskich oficerów, który chciał nią zaatakować polskiego szwoleżera, złamał ją na kolanie, mówiąc doń po niemiecku: "Naucz się jej pan na co innego używać!" Brygada wirtemberska została wkrótce potem na polecenie Napoleona rozwiązana. Ale we znaki ludności wiejskiej Polski i Litwy dawali również Bawarczycy i Westfalczycy), ale także Francuzów. Już wówczas przypadki dezercji były częste, a większość ściągniętych tutaj żołnierzy z wielu krajów Europy, nie uważało Rosjan za swych wrogów, a wręcz przeciwnie, Francuzów i Napoleona uważano za autentycznych ciemiężycieli, natomiast Rosjan za potencjalnych sojuszników. Najbardziej bitnymi formacjami Wielkiej Armii w roku 1812 były bez wątpienia formacje polskie i francuskiej Gwardii Cesarskiej, a cała reszta wydawało się jakoby przyszła tutaj za karę. Nic więc dziwnego że rekwizycje i gwałty były dla nich częstym sposobem rozrywki, a jednocześnie zapełnieniem brakujących produktów żywnościowych (najbardziej cierpiano na brak warzyw, natomiast mięs było pod dostatkiem). Dochodziło do tego, że chłopi, zdając sobie sprawę z częstych kontrybucji, przeganiali własne zwierzęta hodowlane do lasu.


ŻOŁNIERZE GWARDII 
CESARZA NAPOLEONA 



Natomiast car Aleksander, po opuszczeniu swej głównej kwatery w Wilnie (26 czerwca) planował czym prędzej wrócić do Petersburga. Po drodze zatrzymał się jednak w Święcianach, w sztabie Barclaya de Tolly, gdzie radzono nad możliwością zatrzymania wojsk Wielkiej Armii, a jednocześnie z przerażeniem przyjmowano do wiadomości szybkie posuwanie się tych oddziałów na Wschód. Nie widząc innego wyjścia, a pragnąc zyskać na czasie i odzyskać utracone tereny, Aleksander wysłał do Wilna, do sztabu cesarza Napoleona (który w Wilnie rozsiadł się pałacu, w którym wcześniej przebywał Aleksander) swego pełnomocnika, gen. Bałaszowa (29 czerwca), który w rozmowie z Bonapartym żądał wycofania wojsk Wielkiej Armii z Rosji, zaprzestania operacji wojennej i zawarcia rozejmu, grożąc, iż w przeciwnym wypadku Francja ściągnie na siebie piętno nie sprowokowanej napaści. Napoleon spokojnie wysłuchał tych żądań, po czym stwierdził, że wojnę sprowokował Aleksander swymi działaniami wymierzonymi (m. in.) w Księstwo Warszawskie, a następnie zażądał zwrotu Litwy (Wielkiego Księstwa Litewskiego), zgody na odrodzenie Królestwa Polskiego, oraz wypowiedzenia przez Rosję wojny Wielkiej Brytanii. Oczywiście te żądania były nie do zaakceptowania nie tylko dla Aleksandra, ale dla całej ówczesnej elity politycznej Cesarstwa Rosyjskiego i nawet jeśli by car chciał pokoju i zgodził się na te warunki, to realnie nie miałby możliwości ich wyegzekwować, jako że nie pozwoliłby mu na to cały ówczesny establishment polityczny. Napoleon deklarował również, że w otoczeniu cara znajdują się ludzie wrodzy Francji i Jemu samemu i postulował ich usunięcie z najbliższego otoczenia Aleksandra (nazywając ich "małymi ludźmi". Swoją drogą nasuwa się tutaj skojarzenie ze stwierdzeniem "zamilcz mały człowieku", które padło niedawno na Twitterze ze strony Elona Muska do Radosława Sikorskiego). Głównie twierdził Napoleon, iż są to ludzie pochodzenia niemieckiego. Oczywiście nie mogło to doprowadzić do realnego zakończenia wojny, a Bonaparte na zakończenie wizyty Bałaszowa dodał jeszcze, że Moskwa to tak naprawdę duża wieś i sam dziwi się, że w czasach, gdy ludzie odchodzą od religii, jest tam ponad 1000 cerkwi. Po tej deklaracji zakończenie wojny na drodze pokojowej stało się już praktycznie niemożliwe. 

Od 29 czerwca na Litwie zaczęły się częste opady deszczu i burze, które doprowadziły do zamiany tamtejszych dróg w grzęzawiska błotne, a jednocześnie znaczna część żywności szybciej zaczęła się psuć, nie mówiąc już o tym, że pomimo iż było lato (i to niezwykle upalne lato), noce - przez częste opady deszczu - były dosyć mroźne i to do tego stopnia, że konie oddziałów kawaleryjskich zaczęły padać z zimna, zalegając dodatkowo drogi którymi się przemieszczano. Cesarz Napoleon w swym liście do żony z 1 lipca pisał z Wilna: "Pogoda jest bardzo dżdżysta, w tym kraju burze są straszne". Następnie do deklarował że jest zdrowy i dopytywał się o jej zdrowie, a także o ich syna - Napoleona Franciszka Józefa Karola Bonaparte (zwanego też "Orlątkiem"). Napoleon, jako troskliwy tata dopytywał się w liście, czy syn zaczął już mówić, a jeśli tak, to jakie były jego pierwsze słowa. Bonaparte pisywał z Wilna do Marii Ludwiki praktycznie co drugi dzień, ona do Niego też dosyć często, aczkolwiek jej listy nie zachowały się. W każdym razie w listach do swego ojca, cesarza Austrii Franciszka I, Maria Ludwika pisała choćby tak: "Oby Bóg dał, żebym niebawem zobaczyła znów cesarza, bo rozłąka zbytnio mi dolega". Będąc w Wilnie Napoleon przekonywał też tamtejszych Polaków: "Kocham was naród! Przez ostatnie 16 lat widziałem waszych żołnierzy u mego boku na polach bitew we Włoszech i w Hiszpanii. (...) Zasłużyliście na szacunek i ochronę z mojej strony". Ponieważ jednak już w Wilnie zaczęły powstawać plany nie tylko restauracji Rzeczpospolitej z ziem I i II zaboru rosyjskiego, ale również z ziem zaboru austriackiego, czyli przyłączenie do Korony tzw. Galicji, to tutaj Bonaparte studził emocje litewskich Polaków, mówiąc: "Zagwarantowałem Austrii integralność jej państw i nie mogę zezwolić na żadne działania, które zakłócałyby jej spokojne panowanie w pozostałych przy niej prowincjach polskich" (poza tym druga żona Napoleona, Maria Ludwika też była Austriaczką). Mimo to, jeśli chodzi o rozwój Polski i Litwy kosztem ziem zrabowanych przez Rosję i Prusy (którymi Napoleon również gardził, podobnie jak ich królem - Fryderykiem Wilhelmem III) to tutaj nie było żadnych sprzeciwów z Jego strony. Zresztą odrodzona, silna Polska w systemie napoleońskiej Europy była kluczowym elementem i to należy sobie podkreślić. Bez Polski bowiem i bez szachowania przez Nią Prus, Austrii i Rosji od Wschodu, realny pokój nie miał szans nigdy nastać, ponieważ brytyjskie pieniądze nieustannie płynęłyby do owych państw, powodując powstawanie kolejnych koalicji antynapoleońskich, które -niczym fale - wcześniej czy później zalałyby i Francję i Napoleona (ile bowiem można rozbijać kolejne koalicje? tym bardziej że Napoleon nie był już młodzieniaszkiem, miał bowiem 43 lata i chciał spokoju, chciał przebywać z synem, uczyć go i wychowywać na dobrego władcę i dobrego człowieka. A to nie było możliwe w sytuacji kolejnych wojen). 




Tymczasem 5 lipca skończyły się ulewne deszcze i powrócił upał i to niemiłosierny upał, dający żołnierzom tak we znaki, że duża część z nich nie była w stanie zbyt długo maszerować (a niektórzy wręcz gubili własne oddziały, być może celowo, a być może ze zmęczenia i osłabienia). Zaczęło też brakować żywności, doszło też do pierwszych zgonów z głodu (gdy Napoleon się o tym dowiedział, mocno się zdenerwował, stwierdzając że żołnierze mieli zapasy na 20 dni, gdzie one się podziały? Przerażony szef intendentury, który został doń wezwany do Wilna, stwierdził, że ci żołnierze zmarli z przepicia, na co Bonaparte odrzekł: "Jedna wielka bitwa zakończyłaby ten stan chaosu"). Problemem były również konie, które padały notorycznie (wielki koniuszy cesarza Caulaincourt pisał w tych dniach: "Szybkie tempo przemarszów, niedobór luzaków, brak paszy, złe traktowanie - wszystko to razem wzięte zabijało nasze pochodzące przeważnie z zaprzęgów pocztowych konie. Człowiek, sam pozbawiony wszystkiego, nie jest w stanie zatroszczyć się o konie i bez żalu patrzy, jak giną; uwalniając się od powierzonego mu obowiązku, ma nadzieję na zmniejszenie własnych cierpień. Wyobraziwszy sobie to wszystko, zrozumiecie tajemnice naszych pierwszych klęsk i dalsze koleje losu". Problemy piętrzyły się wszędzie, ale bezwzględnie najwięcej było ich w dostarczaniu aprowizacji dla armii. Krytykujący te trudności gen. Kosiński został wówczas zdymisjonowany i w liście do gen. Jana Henryka Dąbrowskiego zapisał takie oto słowa: "Zjedliście, Panowie, swój chleb za rok 13,14 a może i 15 - jest to flota spalona, musicie koniecznie wypędzić Moskali na Lodowe Morze i te trzy lata tam przeżyć, inaczej razem z nami pomżecie głodem". Biorąc to wszystko pod uwagę, nic dziwnego że wielu nie wytrzymywało i rabowało dobytek chłopów, a nawet mieszczan. Mimo to nastroje co do wojny z Rosją i odbudowy Rzeczpospolitej nie zmieniały się zbytnio, chociaż ciekawy przypadek Michała Kleofasa Ogińskiego z wiosny roku 1811 pokazuje, że mogło z tym być różnie, Ogiński pisał bowiem wówczas: "Widziałem w Ostrołęce generała Różnieckiego, Trzecieskiego i kilku innych oficerów, których znałem od dawnego czasu. Wszystko było ożywione najlepszym duchem i pragnęło gorąco wojny; całkiem przeciwnie urzędnicy cywilni i mieszkańcy wsi".

8 lipca 1812 r. korpus marszałka Davout'a zajął Mińsk. Minęły już dokładnie dwa tygodnie, od czasu gdy Cesarz Napoleon na czele swej Wielkiej Armii przekroczył graniczną rzekę Niemen, kierując się w stronę serca Rosji. Dwa tygodnie, a jeszcze nie doszło do żadnych poważniejszych walk, poza niewielkimi potyczkami, które nie miały większego znaczenia. Pomimo trudów Wielka Armia parła cały czas na Wschód, jednocześnie gen. Bagration tego właśnie dnia zmienił dotychczasowy kierunek swego marszu i zamiast na północ, teraz skierował się na południe, w stronę Nieświeża. 9 lipca Cesarz Napoleon dowiedział się, że ścigana przez Niego (a w zasadzie przez Jego generałów, bo On nadal przebywał w Wilnie) I Armia Zachodnia, zamknęła się w dobrze ufortyfikowanej twierdzy Dryssa. Natychmiast posłał tam swą straż przednią, aby wybadała sytuację, w nadziei na przyjęcie bitwy i ostateczne rozwiązanie kwestii tej kampanii. Jednak Barclay de Tolly - widząc spore luki w obronie tej twierdzy, już 16 lipca opuścił ją i ruszył dalej na Wschód. Wysłane przez cesarza Napoleona oddziały, dotarły do Dryssy 17 lipca i nikogo już tam nie zastały, zajmując opustoszałą twierdzę. Do pierwszego poważniejszego starcia tej wojny i tej kampanii doszło w nocy z 9 na 10 lipca. Wówczas to polskie oddziały z korpusu Hieronima Bonapartego starły się pod Mirem z Kozakami gen. Płatowa. Kozacy wyszli z tego starcia zwycięsko, chodź zaraz potem się wycofali na Wschód. Napoleon, niezadowolony z postępów swego brata Hieronima, powierza kontrolę nad jego wojskiem marszałkowi Davout'owi (11 lipca), co powoduje że Hieronim składa dowództwo i obrażony wyjeżdża do Wirtembergii. Jednocześnie Cesarz zakazuje dalszego pościgu z armią Bagrationa.




12 lipca do cara Aleksandra dotarł list, napisany przez gen. Bałaszowa, gen. Arakczejewa i admirała Aleksandra Szyszkowa, z prośbą o opuszczenie wojska i jak najszybsze udanie się do Moskwy, gdzie car powinien - jak napisano "wzorem swych praprzodków z czasów Wielkiej Smuty" zorganizować obronę miasta, obejmującą wszystkie warstwy społeczne ("opołczenija"). Nalegania tych generałów, jak również swojej siostry Katarzyny aby czym prędzej Aleksander przybył do Moskwy (gdzie jest najbardziej potrzebny, w przeciwieństwie do Petersburga) tak też uczynił. 24 lipca wjechał do Moskwy i gdy tylko ukazał się na Czerwonym Podeście na szczycie schodów wiodących na Kreml, widział przed sobą tłumy Moskwiczan (jak potem miał stwierdzić: "Nie widziałem tam poddanych, widziałem za to Rosję zjednoczoną w religijnym uwielbieniu dla swego władcy i we wspólnej walce z najeźdźcą"). Deklaruje im, że nie podpiszę pokoju dopóki choć jeden wróg pozostanie na rosyjskiej ziemi, a udając się do cerkwi Zaśnięcia Najświętszej Marii Panny tamtejszy patriarcha wita go słowami: "Bóg jest z tobą. Twoim głosem wyda rozkaz burzy, a powróci spokój i cofną się fale powodzi". Aleksander wydał w Moskwie dwa manifesty: jeden skierowany do narodu, a drugi do mieszkańców Moskwy. Zwracał się w nich do swego ludu, aby: "bronili sławy i porządku wielkiej Rosji, której żadne siły ludzkie pokonać nie potrafią". Następnie te manifesty zostały przesłane do Senatu, a następnie rozesłane do wszystkich większych miast i guberni Cesarstwa Rosyjskiego (a także przetłumaczone na kilka języków). W tym czasie Rosja nie była już osamotniona w tej wojnie, gdyż 18 lipca w szwedzkim Orebro rosyjski ambasador podpisał traktat pokojowy (i de facto sojusz) z ambasadorem Wielkiej Brytanii (w tym czasie, dokładnie od miesiąca Wielka Brytania była w stanie wojny ze Stanami Zjednoczonymi, gdy Kongres USA 18 czerwca wypowiedział wojnę Wielkiej Brytanii. Wojna została powitana w USA z ogromnymi nadziejami i niezwykłym patriotycznym wzmożeniem.  Było wielu ochotników, szczególnie wśród ludzi młodych, których ojcowie walczyli w wojnie o niepodległość i oni sami chcieli również zapisać się w chwale i przejść do historii. Niestety wojna ta a nie toczyła się tak, jakby Amerykanie tego chcieli. Wkrótce potem Brytyjczycy zdobyli Waszyngton i spalili Biały Dom, ale poświęcenie wielu późniejszych amerykańskich bohaterów (w tym późniejszego prezydenta USA Andrew Jacksona - który dowodził w bitwie pod Nowym Orleanem w 1815 r. i w ogóle był prawdziwym zakapiorem tej wojny, w Polsce praktycznie nieznanym) pozwoliło Amerykanom tej wojny nie przegrać, chodź realnie też jej nie wygrali.


BRYTYJSKI I AMERYKAŃSKI
ŻOŁNIERZ WOJNY 1812 



A jeśli idzie o patriotyczne wzmożenie, to wróćmy do Warszawy. Jak już wcześniej wspomniałem, po ogłoszeniu aktu Konfederacji Generalnej Królestwa Polskiego ("Królestwo Polskie jest przywrócone i naród polski na nowo w jedno ciało jest połączony") zaczęto w całym kraju organizować patriotyczne manifestacje, przyjęcia i bale (choć pewien niesmak wzbudził stary książę Adam Kazimierz Czartoryski, który ogłaszał ten akt będąc w austriackim mundurze). Prym na owych przyjęciach wiodły żona i córka Adama Kazimierza Izabella i Maria Czartoryskie (choć ta druga już wówczas po mężu nosząca nazwisko Würtemberg-Montbéliard). Dało to asumpt niektórym paniom do krytyki zarówno pań Czartoryskich, jak i owych patriotycznych rautów. Na przykład Aneta z Tyszkiewiczów Potocka tak oto pisała: "Niepotrzebne było ani teatralne uniesienie, ani hałaśliwe demonstracje". A Wirydianna Fiszerowa otwarcie krytykowała Izabellę Czartoryską,, nazywając ją wprost "zgrzebłą małżonką księcia Adama Kazimierza". A tymczasem 16 lipca, po 18 dniach odpoczynku, Napoleon wreszcie wyjechał z Wilna.




CDN.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz