POCZĄWSZY OD PIERWSZEGO SPORU POLSKO-KRZYŻACKIEGO (1309-1310), AŻ PO WŁĄCZENIE INFLANT DO RZECZPOSPOLITEJ (1558-1561)
KONRAD I MAZOWIECKI
Cz. XVII
(RETROSPEKCJA)
Gdy w 829 r. król Egbert z Wessexu zajął Mercję i wypędził stamtąd dotychczasowego władcę Wilglafa, dzierżył w swych rękach znaczny obszar południowej, wschodniej i zachodniej Anglii, poza północnym królestwem Northumbrii (której król Eanred uznał jego władzę na południu). Prócz Wessexu i zdobytej Kornwalii (815 r. choć ostatni wojownicy Królestwa Dumnonii poddali się dopiero w 825 r.) bezpośrednio kontrolował również Essex wraz z Londynem. Syn Egberta - Æthelwulf był już królem Kentu (825 r.) i kontrolował też Sussex, natomiast we wschodniej Anglii panował jego syn Æthelstan. Teraz zaś, gdy Egbert przejął Mercję (i został uznany przez Northumbrię), wydawało się że nic już nie stanie na przeszkodzie do zjednoczenia przez niego Anglii. Ale wypędzony Wilglaf zebrał swoich stronników i powrócił już w następnym (830 r.) odzyskując tron w Mercji. Zdobył również władzę nad obszarem Berkshire na południe od Tamizy. Znów zatem było trzech kandydatów do dominacji nad całą Anglią, z czego Egbert wydawał się jednak najsilniejszym. Po roku 830 przez następne pięć lat Egbert panował w pokoju, w swoim Winchester, ale w 835 r. otrzymał wiadomość o najeździe Wikingów na wyspę Sheppey w Kent i od dokonywanych tam gwałtach. Natychmiast zebrał wojsko i wyruszył aby wesprzeć swego syna Æthelwulfa, ale nim tam dotarł, Wikingów już nie było. Ograbili wyspę, porwali kobiety i dzieci, a mężczyzn wybili. Następnym roku znów się pojawili, tyle tylko że bezpośrednio uderzyli już na Zachodni Dorset (czyli w Królestwie Wessexu). 35 okrętów z czarnymi prostokątnymi żaglami, wiozących wojowników skorych do grabieży i walki, pojawiło się nagle w okolicach Charmouth. Egbert zebrał więc swych wojowników i ruszył tam, aby wydać Wikingom bitwę. Była ona niezwykle krwawa, poległo w niej aż dwóch biskupów i dwóch eldormenów (była to nazwa saskich zarządców prowincji, lub danej ziemi) i zakończyło się porażką, oraz odwrotem Egberta. Jednak pomimo tego że "Duńczycy zajęli pole rzezi" (jak pisze angielski kronikarz), nie mieli już sił, aby dokonać wielkich grabieży i wkrótce odpłynęli.
Dwa lata później (838 r.) Wikingowie z Danii ponownie pojawili się w Kanale La Manche i dopłynęli do zachodniej Kornwalii. Tam zjednoczyli się ze zbuntowanymi (przeciw Egbertowi) Kornwalijczykami i z dużymi siłami ruszyli na Winchester. Egbert ze swym wojskiem zastąpił im drogę pod Hengestdune a bitwa która się wówczas wywiązała, zakończyła się zwycięstwem króla Wessexu. Było to już ostatnie starcie zbrojne, w jakim uczestniczył sędziwy Egbert, który zmarł w kilka miesięcy później (839 r.). Panował przez 37 lat, a teraz na tron Wessexu wstąpił jego syn (i jednocześnie bohater tej części naszej serii) Æthelwulf (władzę nad Kentem i Sussex powierzając swemu synowi Æthelstanowi). Nowy król Wessexu nie miał wojowniczej natury swego ojca, raczej był mężczyzną o naturze łagodnej, nieco melancholijnej (a William z Malesbury, XII-wieczny angielski kronikarz, nazywa go wręcz "otępiałym i ospałym"). Tego też powodu miał przy sobie dwóch doradców. Pierwszym z nich był jego nauczyciel z młodości, późniejszy biskup Winchester - Swithun (potem uznany świętym). To on wyrobił w młodym Æthelwulfie nie tylko zamiłowanie do ksiąg, ale również do gwiazd (jako że Swithun układał horoskopy, a także zajmował się astrologią). Drugim nauczycielem był prałat Ealhstan, z tym że jego powołanie niewiele miało wspólnego z jego realnym życiem. Człowiek ten bowiem posługiwał się mieczem równie sprawnie co najlepsi wojownicy i był skory do bitew, w których wielokrotnie osobiście brał udział, przelewając mnóstwo krwi. On to uczył Æthelwulfa nie tylko sztuki posługiwania się bronią, ale przede wszystkim sztuki rządzenia (jeszcze gdy byli w Kencie). O ile Swithun nauczał króla jak być miłym Bogu i postępować zgodnie z przykazaniami "Pana naszego, Jezusa Chrystusa", o tyle Ealhstan namawiał go do bitew i wojen (głównie z Wikingami). Był też tak sprawny, że osobiście zajmował się pobieraniem podatków dla królewskiego skarbca, tak, aby król miał z czego opłacić swoich wojowników (wielokrotnie dokonywał w tej kwestii wymuszeń, również na klasztorach, zaś klasztor w Malmesbury został szczególnie mocno doświadczony jego działalnością).
Jednak wojowniczy zapał Ealhstana da się łatwo wytłumaczyć tym, co w czasach panowania Æthelwulfa robili Wikingowie w Anglii, szczególnie zaś w Wessexie, który był notorycznie plądrowany, praktycznie rok do roku. W 840 r. splądrowali oni Portland i Southampton, a w 843 Charmouth. W pozostałych królestwach Anglii Wikingowie uderzyli: na Wschodnią Anglię, w Lindsey (841 r.) dokonując potwornej rzezi mieszkańców (wybito wszystkich, łącznie z kobietami i dziećmi), a w 844 r. Redwulf - król Northumbrii poległ w przegranej bitwie z Wikingami na własnej ziemi. Zagrożenie było więc oczywiste i bardzo niebezpieczne, dlatego też król Æthelwulf musiał pod tym względem wykazać zdecydowanie i do tego właśnie namawiał go prałat Ealhstan. Zdobycie Paryża przez Ragnara Lodbroka, jego syna Bjorna Żelaznobokiego i innych Wikingów w 845 r. praktycznie nie zostało odnotowane na Wyspach, nieco więcej wiadomości dotarło na temat zdobycia Rzymu przez Saracenów w 846 r., ale i tak Anglowie i Sasowie mieli swoje własne sprawy, z którymi musieli się uporać. W roku 848 spora eskadra Wikingów pojawiła się u ujścia rzeki Parret w zatoce Bridgwater. Król Æthelwulf wysłał tam właśnie Ealhstana na czele swej armii, który wydał Wikingom bitwę i wygrał ją, zmuszając ich do odwrotu (notabene Ealhstan walczył w tej bitwie osobiście i to w stroju mnicha 😚, a po bitwie jego miecz i szata ociekały krwią pokonanych wrogów). Ale te wszystkie zwycięstwa były zaledwie kroplą w morzu wciąż ponawianych normańskich wypraw. Należy zaś pamiętać, że jak na razie Wikingowie tylko rabowali, a wkrótce zaczną się w Anglii osiedlać i nie pomoże ani miecz, ani krzyż. Rok 851 był pod tym względem symboliczny, gdyż właśnie wówczas 350 "smoczych" okrętów wpłynęło do ujścia Tamizy. Była to ogromna siła, dlatego też szybko zdobyli oni Londyn i Canterbury. Przywołany na pomoc król Mercji - Beorhtwulf, ujrzawszy wielką liczbę pogan, po prostu uciekł, modląc się aby nie dotarli oni do jego królestwa. Wikingowie dokonywali ogromnych zniszczeń, palili miasta i wioski, gwałcili i porywali kobiety, mordowali mężczyzn i mnichów (niektórych krzyżowali, albo też urządzali sobie konkurs strzelniczy, celując do nich z łuków jak do tarcz). Wydawali się niepokonani. Przekraczając Tamizę i kierując się do Surrey, pod Ockley napotkali jednak armię Æthelwulfa, jego starszego syna Ethelbalda i oczywiście prałata Ealhstana. Bitwa, która rozegrała się pod Ockley (tuż nad granicą z Sussex) zakończyła się ogromnym zwycięstwem Wessexu. Wielu Wikingów zostało zginęło w bitwie (niektórzy z nich zaś, będąc otoczonymi i nie mając szans na wycofanie się, popełnili samobójstwo, przebijając się własnymi mieczami - dzięki temu wierzyli że ich dusze pojawią się w Walhalli, gdzie w Pałacu Odyna będą mogli jeść i pić do woli, by następnie pojedynkować się z innymi poległymi z mieczem w dłoni, których z pola walki zbierały boskie córy Odyna - Walkirie).
Zwycięstwo w bitwie pod Ockley było rzeczywiście imponujące, ale rok 851 był również rokiem pewnego wydarzenia, które zmieniło dotychczasowe działania Wikingów, a mianowicie druga ich grupa (która zaatakowała Kent) zamiast po najeździe i rabunkach powrócić na okręty i odpłynąć do siebie, osiadła na zimę na wyspie Thanet, gdzie założyła obozowisko. Osiedlenie się akurat na tej wyspie, było niezwykle symboliczne, szczególnie dla Kentejczyków. Bowiem 400 lat wcześniej (449 r.) na tej właśnie wyspie osiedlili się pierwsi władcy z plemienia Jutów Hengist i Horsta (również przybyli z ziem duńskich). Przybyli oni wówczas na wezwanie wodza Brytów Wortigerna, który walczył z Piktami i Szkotami. Pomogli mu, pokonali jego wrogów, ale osiedli na ziemiach Kentu, a Hengist w 467 r. założył tam swoje królestwo. Teraz osiedlenie się na owej wyspie Wikingów było bardzo złym znakiem, dla panowania Anglów, Sasów i Jutów w Brytanii, a rok ten uważa się za początek normańskiego (stałego) osadnictwa w Anglii. Natomiast w nagrodę za zwycięstwo (i wykazane w bitwie męstwo) Ealhstan został nagrodzony przez Æthelwulfa biskupstwem Sherborne (hrabstwa Somerset i Dorset), zaś św. Swithun w 852 r. został biskupem Winchester. Jednak ataki Wikingów nie były jedynym problemem, jaki w tamtym czasie trapił królestwa Sasów. W 844 r. królem i wodzem Walijczyków został bowiem niejaki Rhodi Mawra (zwany po prostu Roderykiem Wielkim). Był to wojowniczy król, który zaczął od zachodu najeżdżać, szczególnie Królestwo Mercji (które było pod tym względem najbardziej narażone). Rów Offy (ziemne umocnienia zbudowane na zachodnich rubieżach Mercji) okazał się już niewystarczający, tym bardziej że Walijczykom wiatru w skrzydła dodawały ataki Wikingów na Brytanię od wschodu i południa. W 853 r. król Mercji Burgred, za radą swego witana (rady królewskiej), zwrócił się do Æthelwulfa z oficjalną prośbą i wezwaniem o pomoc przeciwko Cymri ("Ludziom północnej Walii"). Sojusz ten miał zostać z scementowany małżeństwem Burgreda z córką Æthelwulfa (do czego doszło na Wielkanoc 853 r.). Jednak nim Æthelwulf mógł udzielić wsparcia burgredowi, najpierw musiał rozprawić się z Wikingami z wyspy Thanet, którzy jeszcze w 852 r. pokonali w bitwie stoczonej w Surrey i zabili jego młodszego syna, władcę Kentu - Æthelstana.
Ponownie jak w czasie bitwy pod Ockley, do kentu przybyła owa trójca (Æthelwulf, jego syn Ethelbald i biskup Ealhstan - notabene ten był już biskupem, więc nie wypadało mu nie tylko uczestniczyć w walkach, ale również nosić miecza przy boku, mimo to nie zważał na te konwenanse epoki i postępował nadal jak zwykły wojownik ⚔️). Eldormeni również prowadzili swoich ludzi, i choć często byli to ludzie odważni, to jednak o bardzo małym, lub wręcz niewielkim doświadczeniu wojskowym. Przeciwko sobie zaś mieli drapieżne "kruki Odyna", ludzi zahartowanych w walkach, którzy na najazdach i rabunkach zjedli często swoje zęby (😉). W trakcie tych bitew sama odwaga niestety nie wystarczała, a często jedynie pozwalała na to, aby... pięknie zginąć. Æthelwulf aby zdobyć Thanet, ściągnął jakieś okręty i obsadził je swoimi wojownikami, ale nie wyglądało to dobrze. Wikingowie zresztą zdążyli już się przeprawić na ląd stały i rozpoczęła się bitwa, zarówno lądowa, jak i morska. Na lądzie początkowo wojska Wessexu wzięły górę, ale gdy okręty (które przyprowadził Æthelwulf) zostały zdobyte lub spalone przez Wikingów, sytuacja zaczęła wymykać się spod kontroli. Po pokonaniu sił Wessexu na wodzie, Wikingowie zaczęli zdobywać przewagę również na lądzie i ostatecznie wyparli Æthelwulfa, zmuszając go do ucieczki (w tej bitwie poważnie ranny został biskup Ealhstan, który osobiście uczestniczył w walkach i którego ledwie co ocalono od niechybnej śmierci). Straty sił Wessexu były znaczne, poległo bowiem wielu wojowników (straty Wikingów też musiały być spore, choć zapewne znacznie mniejsze niż Sasów), a Thanet pozostała w rękach Normanów. Wikingowie postanowili odpłacić się Æthelwulfowi za ten atak i już w następnym - 854 r. spalili Wembury. Wydawałoby się że po takich batach, Æthelwulf będzie starał się ponownie zebrać armię i uporać z Wikingami, którzy teraz na dobre rozsiedli się w Brytanii. Ale wiosną 855 r. postanowił on udać się na pielgrzymkę do Rzymu i właśnie wówczas spotykamy go w Paryżu, na przyjęciu u Karola Łysego, który już wówczas zaczął stręczyć mu swoją córkę Judytę.
Do Rzymu Æthelwulf zabrał również swego najmłodszego, prawie sześcioletniego syna Alfreda (późniejszego króla Alfreda Wielkiego, pierwszego króla zjednoczonej Anglii od roku 886), który pomimo młodego wieku, dwa lata wcześniej też udał się na taką pielgrzymkę (oczywiście w towarzystwie opiekunów), była to więc jego druga wizyta w Rzymie i wydaje się że pierwsza, którą mógł lepiej zapamiętać. Będąc w królestwie Karola II Łysego, był Æthelwulf przyjmowany z najwyższym dostojeństwem, a w Paryżu organizowano na jego cześć liczne uczty i bale. Karol odprowadził go również do granicy swego Królestwa. Następnie przez Italię ojciec, syn (i liczna grupa towarzyszących im wojowników oraz mnichów), przybyli wreszcie do Rzymu. Papież Leon IV (sprawujący swój pontyfikat od roku 847), autor nowych, silnych murów Watykanu (konsekrowanych 27 czerwca 852 r.) był w tym czasie już umierający. Ów papież, który 2 lata wcześniej położył swoje ręce w geście błogosławieństwa na główce małego Alfreda, teraz praktycznie już nie mówił i kontakt z nim był bardzo utrudniony. Zmarł 17 lipca 855 r. wkrótce po tym, jak Æthelwulf wraz z synem przybyli do Rzymu. To, co się działo w kolejnych miesiącach, było bez wątpienia burzliwymi wydarzeniami, których świadkami musieli być Æthelwulf i Alfred. Należy od razu dodać, że po śmierci Leona IV miała pełnić pontyfikat tzw. papieżyca Joanna, czyli papież Jan Anglicus, ale jest to XIII-wieczny wymysł, a raczej nieco bajkowa opowiastka, nie mająca nic wspólnego z prawdą. Tak naprawdę między lipcem a wrześniem 855 r. (czyli okresem gdy król Wessexu przebywał w Rzymie), działy się tam rzeczy przypominające wojnę domową, pomiędzy Lateranem, a Bazyliką Świętego Piotra. Spora część kardynałów opowiedziała się za niejakim Anastazym, kierownikiem papieskiej Biblioteki i stąd zwanym po prostu "Bibliotekarzem" (był on zwolennikiem bizantyjskiego ikonoklazmu, stąd był mało popularny w Rzymie). Dochodziło do walk ulicznych i krwawych rozruchów, ale ostatecznie nie udało się zwolennikom Anastazego, konsekrować go na papieża. We wrześniu nowym papieżem został ostatecznie obrany Benedykt III. Natomiast kronikarz papieski (który miał jednak problem z zapisem nieco barbarzyńskiego imienia Æthelwulfa, stąd to miejsce pozostawił puste 🤭) Tak oto odnotował wizytę króla Wessexu w Rzymie: "W tym czasie król Sasów o imieniu ... pozostawiwszy swoje dobra i własne królestwo, przybył na modlitwę z mnóstwem zwolenników do progów Apostołów Piotra i Pawła w Rzymie. I dał św. Piotrowi koronę z czystego złota ważącą cztery funty; naczynia z czystego złota ważące dwa funty; miecz oprawiony w czyste złoto; dwa mniejsze obrazy z czystego złota; patenę ze srebra złoconego saksońskiej roboty, ważącej cztery funty; szatę purpurową ze złotą obwódką; białą komżę całą z jedwabiu (...) Wtedy król Sasów, na prośbę papieża Benedykta (...) rozdał złoto biskupom, prezbiterom, 270 diakonom i całej reszcie duchowieństwa, oraz przywódcą Rzymu. Dał też drobne, srebrne monety zwykłym ludziom".
Ponoć Æthelwulf w czasie swojego pobytu w Rzymie miał również założyć Schola Saxonum - czyli miejsce (coś pomiędzy klasztorem a akademickim hostelem), gdzie młodzi Anglosasi, przeznaczeni do zawodu duchownego, mieszkali miesiącami a nawet latami, ucząc się łaciny, mszału i śpiewów gregoriańskich (nie ma jednak pewności czy to rzeczywiście Æthelwulf założył to miejsce, bo wiem niektóre źródła mówią również o królu Mercji - Offie, chociaż wydaje mi się że można to pogodzić ze sobą, gdyż znalazłem informację, że na rok przed wizytą Æthelwulfa w Rzymie owa Schola spłonęła i zapewne król Wessexu po prostu ją odbudował). Æthelwulf spędził w Rzymie rok, po czym ponownie przez kraj Franków Zachodnich wrócił do Brytanii, ale teraz niby już sam, bowiem zabrał ze sobą 13-letnią żonę, córkę Karola Łysego - Judytę.
ALFRED WIELKI
CDN.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz