NA PODSTAWIE RELACJI RZĄDOWYCH,
INSTRUKCJI I ARTYKUŁÓW PRASOWYCH
DZIEŃ PO DNIU
od 5 stycznia do 27 grudnia 1939 r.
PROLOG
Ponieważ wczoraj minęła 82 rocznica zbrodniczej napaści Niemiec hitlerowskich na Polskę, postanowiłem podjąć się tematu opisania Wojny 1939 roku (zwanej też Wojną Obronną Polski, lub - opierając się o propagandę Goebbelsa - "Kampanią 18 dni" a co za tym idzie powielaną przez komunistów: "Kampanią Wrześniową"). Zamierzam jednak podejść do tego tematu nieco inaczej niż zwykle i miast suchych faktów, chciałbym się przede wszystkim skupić na raportach polityków, instrukcjach i artykułach prasowych (a podczas wojny wszystkie strony korzystały z usług propagandy - co oczywiście jest zrozumiałe, jako że celem było ostateczne zwycięstwo, dlatego też wszelkie negatywne fakty dla niemieckiej i polskiej opinii publicznej były przez nie pomijane w prasie i w instrukcjach, a uwypuklano błędy przeciwnika). Wydaje mi się że będzie to temat dość ciekawy, jako że II Wojna Światowa sama w sobie jest ciekawym tematem, a jej początek - czyli właśnie atak hitlerowskich Niemiec, dnia - 1 września 1939 r. na Polskę, a następnie uderzenie Sowietów - 17 września, wydaje mi się że jest bardzo mało znane i mało doceniane poza Polską. A przecież straty, jakie w czasie walk w Polsce poniósł Wehrmacht, uniemożliwiły mu szybkie przerzucenie jednostek na front zachodni i podjęcie walki jeszcze przed końcem 1939 lub na początku 1940 r. Dopiero po uzupełnieniu owych strat, Niemcy mogły ruszyć na Norwegię, Danię, Holandię, Belgię, Luksemburg i Francję. Na Zachodzie panuje też wiele mitów na temat tej wojny, jakoby Wojsko Polskie zostało rozbite w przeciągu... osiemnastu dni (stąd nazwa "Kampania 18 dni" - powielana w niemieckiej prasie na podstawie wydanych przez Goebbelsa instrukcji). Tak naprawdę wojnę z Polską zakończyli dopiero Sowieci, bowiem to ich interwencja realnie pomogła Hitlerowi tę wojnę wygrać (znane są przecież projektowane na drugą połowę września, wielkie kontrnatarcia w celu odciążenia Warszawy i wyparcia Niemców z dużej części Małopolski, ale po 17 września plany te przestały mieć jakiekolwiek znaczenie, a jedyną szansą utrzymania siły oddziałów bojowych, było wyprowadzenie ich z kraju przez granicę - na Węgry lub do Rumunii, skąd miały następnie dotrzeć do Francji). Sowieci zresztą wspierali Hitlera od pierwszego dnia wojny - o czym również opowiem w tym temacie.
Polska odzyskała niepodległość w listopadzie 1918 r. (11 listopada zaczęto rozbrajać Niemców stacjonujących w Warszawie - stąd też ta właśnie data, połączona z kapitulacją Niemiec w I Wojnie Światowej, podpisaną tego właśnie dnia - została przyjęta jako Dzień Niepodległości Polski). Polska odrodziła się po 123 latach niewoli (a dokładnie 150, jako że należy liczyć od 1772 r. czyli pierwszego rozbioru ziem polskich, do 1922 r. czyli ostatecznego zjednoczenia terytorium odrodzonego na nowo państwa). Niewoli, która spadła na owe "państwo bez stosów" i ów raj dla szlachty oraz Żydów niczym grom z jasnego nieba. Dawna Rzeczpospolita polsko-litewska, potęga, która zdolna była zająć Moskwę, zmusić sułtana do ucieczki z Konstantynopola, a także wprowadzać na trony państw naddunajskich najróżniejszych włodarzy, a jednocześnie było to państwo, które nie miało stałej armii, ani stałych podatków (co zakrawa na paradoks - jakże bowiem możliwe jest istnienie mocarstwa, które nie posiada stałej armii, a mimo to jest zdolne rozbijać wielokrotnie liczniejsze siły w boju, jak np. w bitwie z Tatarami pod Hodowem w 1694 r., 400 husarzy pobiło... 40 000 armię chana krymskiego). Jednocześnie było to państwo wielkiej wolności - może nawet zbyt wielkiej, gdyż wolność jest oczywiście niezwykle ważną cnotą, ale wolność bez odpowiedzialności zamienia się w anarchię, a niestety społeczeństwo szlacheckie I Rzeczpospolitej było bardzo niekonsekwentne. Potrafiono bowiem się zmobilizować i zmusić do wielkich wyrzeczeń (również finansowych) w sytuacji niepowodzeń i klęsk na frontach (np. po katastrofalnej klęsce z Turkami pod Cecorą z 1620 r.,, która to dzięki wielkiej mobilizacji szlachty i wystawieniu nowej armii zamieniła się w wielkie zwycięstwo w bitwie pod Chocimiem w 1621 r., a bitwa ta stała się sławna w całej ówczesnej Europie. Między innymi za tę właśnie klęskę sułtan Osman II został zamordowany przez janczarów w maju 1622 r.), ale, gdy tylko sytuacja się zmieniała i zaczęto odnosić spore sukcesy w walkach z nieprzyjacielem, szlachcie natychmiast przechodziła ochota do dalszego wojowania i wypatrywali oni okazji do jak najszybszego zawarcia pokoju. Dlatego też Rzeczpospolita Obojga (Trojga) Narodów nie była nigdy w stanie stać się prawdziwym imperium, choć miała ku temu ogromne możliwości. Jednak świadomość że król mógłby użyć silnej armii przeciwko narodowi, powodowała, że szlachta nie godziła się na jakiekolwiek wzmocnienie armii, a przez to państwo nie było w stanie prowadzić długotrwałej ekspansji zewnętrznej (bo krótkotrwałe ekspansje były wielokrotnie podejmowane).
"SPOJRZELIŚMY DOKOŁA SIEBIE - RYGA Z GÓRY,
Z DOŁU WIEDEŃ, MOSKWA ZAŚ O RZUT BERETEM ALBO PÓŁ.
O JAKŻE WIELKĄ NAM UWITO, NIEPOSPOLITĄ RZECZPOSPOLITĄ"
Mimo to, Rzeczpospolita rozrastała się nie dzięki podbojom, ale dzięki dobrowolnym uniom politycznym z innymi krajami, a ponieważ przywileje szlachty i wolność (słowa, wyznania oraz druku) jaka panowała w Polsce, przyciągała innych, którzy także chcieli żyć w taki sposób i nie musieć obawiać się kary panującego władcy, za to w co wierzą, lub jak żyją. Stąd też przyciąganie polskości, rozumianej wówczas jako idea wolności, było po prostu OGROMNE. Innymi słowy - każdy chciał być wówczas Polakiem (nie muszę pisać, że nie dotyczyło to tylko Litwinów czy Rusinów, ale również Niemców - np. sławny prawnik i kronikarz króla Stefana Batorego i Zygmunta III - Reinhold Heidenstein był spolonizowanym Niemcem z Prus Książęcych, a takich było sporo, jak choćby Johann Boner, bankier krakowski i przyjaciel króla Zygmunta I - oraz Szkotów, Włochów, Francuzów, Anglików i wielu innych).
Lecz takie państwo nie mogło istnieć w nieskończoność, tym bardziej że wokół niego powstawały absolutystyczne monarchie, rozbudowujące swą siłę zbrojną. W takich warunkach "państwo bez armii" nie było w stanie utrzymać swojej mocarstwowej pozycji. Jak bowiem stwierdził pisarz, dziennikarz i publicysta - Witold Gadowski: "Pierwsza Rzeczpospolita Obojga Narodów była krajem o jakim marzyłby Arystoteles - pierwszą republiką świadomych obywateli. Była krajem tolerancji i naturalnego ładu społecznego, którego nie uczynił żaden wymyślony system, a genialne dostosowanie ustroju do codziennej praktyki i wymagań ziemi. Wokół Rzeczpospolitej szalały wojny religijne, wzmacniały się absolutystyczne monarchie i tyranie, a na jej obszarze kwitły tolerancja i szacunek wobec głosu wolnego, wolność ubezpieczającego. Tamta Polska była fenomenem na skalę świata, a ukształtowała się tak nie z pomysłu jakiegoś szaleńca, ale w drodze wlewania charakteru zamieszkujących ją narodów do kielicha wspólnego ustroju. Gdyby nie zdziczenie i prymitywizm naszych sąsiadów, trwalibyśmy tak przez długie wieki jeszcze. Cóż, było to jednak zbyt piękne, aby mogło trwać długo. Spójrzcie jednak - mieliśmy kraj, który przodował w tolerancji, samorządzie i próbach budowania rozsądnej demokracji - wedle marzeń samego Arystotela. Nigdy przy tym nie kolonizowaliśmy nikogo, nie wyzyskiwaliśmy. Jeśli jakiś lud dołączał się do naszego wysiłku, to szybko dopuszczaliśmy go do równoprawnej kompanii. W naszej Polsce dobrze żyli sobie i Żydzi i Rusini i moi dalecy przodkowie Tatarzy i cała reszta. Taką Polskę zepsuły germańskie i ruskie watahy barbarzyńców. (...) Polska to wielka Rzecz a przy tym Pospolita dla wszystkich tych, którzy dołączają do naszej wspólnoty etycznej, Polakiem bowiem może być każdy, kto godzi się na taką wspólnotę i chce ją upowszechniać". W XVIII wieku, w sytuacji gdy na wschodzie istniało już silne państwo moskiewskie i po reformach Piotra Wielkiego (bardzo powierzchownych, ale jednak do pewnego stopnia skutecznych) kraj ten się znacznie zmodernizował i (przynajmniej wizualnie) zeuropeizował, zaś na zachodzie rosły w siłę fryderycjańskie Prusy/Brandenburgia - istnienie ogromnego państwa wolności i demokracji w środku Europy, do tego pozbawionego armii i silnej władzy centralnej, zaś uzależnionego od narodu (szlachty), której poszczególnych przedstawicieli bardzo łatwo było przekupić lub po prostu przekonać do wspierania obcych interesów - w takich warunkach istnienie Rzeczypospolitej zostało bardzo poważnie zagrożone.
Ale okazało się, że naród szlachecki nie do końca zgłupiał i gdy widać już było całkowite uzależnienie od Moskwy oraz możliwość utraty państwowości, wreszcie obudzono się z długiego "letargu niemocy" do działania i podjęto akcję reanimacyjną owego chorego państwa, jakim już wówczas stała się Rzeczpospolita Obojga Narodów (jak śpiewał Jacek Kaczmarski: "Czas ratować państwo chore, szlag mnie trafia ergo sum! (...) Pojedziemy do stolicy, wszak Warszawa to nie Rzym. Tam rabują sprzedawczycy - poświecimy im! (...) Już w Wiedniu Sobieskich i w Pskowie Batorych dziś każdy inaczej pamięta. (...) Jest nas patriotów siła, żaden nam nie straszny wróg, a Ojczyzna sercu miła i łaskawy Bóg. Rozniesiemy na szabelkach zdrajców co nam wodzą rej, Rzeczpospolita jest wielka - starczy dla nas Jej!"). Na Sejmie Wielkim z lat 1788-1792 przeprowadzono gruntowne reformy, całkowicie odmieniające strukturę i formę rządów, oraz zmieniające kraj (Litwa została ostatecznie włączona do Korony). 3 Maja 1791 r. ogłoszono pierwszą w Europie i drugą na świecie po amerykańskiej - Konstytucję (Francuzi się nieco spóźnili, gdyż ogłosili swoją konstytucję dopiero cztery miesiące potem - 3 września 1791 r.). Konstytucja 3 Maja wprowadzała stałe wojsko, podatki, określała i reformowała wiele dotychczasowych stosunków społecznych (wśród szlachty, mieszczan oraz chłopów), wprowadzała też dziedziczną monarchię. Niestety, było już za późno i Rosja nie mogła pozwolić, by u jej boku Polska wybiła się na niezależność i urosła w siłę - musiała interweniować. Wojna 1792 r. w Obronie Konstytucji 3 Maja, zakończyła się klęską (głównie z powodu zdrady samego króla - Stanisława Augusta Poniatowskiego, który obawiał się gniewu swej dawnej kochanki, carycy Rosji - Katarzyny II). Co prawda w Koronie w kilku bitwach wojska rosyjskie zostały pokonane, ale na Litwie front się załamał i Rosjanie podeszli pod Warszawę. Król skapitulował i oddał się "na łaskę imperatorowej". To był koniec myśli o ocaleniu państwa w dotychczasowym kształcie, ale nie koniec dalszej walki o Niepodległość.
Karą za próbę wyrwania się z objęć Moskwy, był Drugi Rozbiór kraju (pierwszy przeprowadzili zaborcy: Rosja, Prusy i Austria w 1772 r.), pomiędzy Rosję i Prusy (1793 r.). Było pewne, że naród pragnący wolności nie zaakceptuje obcej władzy i kadłubowego państwa, jakim wówczas stała się Polska. W marcu 1794 r. Tadeusz Kościuszko (bohater walk o niepodległość USA, autor m.in. umocnień pod Saratogą, których Brytyjczycy nie byli w stanie pokonać, a zwycięstwo to było punktem kulminacyjnym i pozwoliło Amerykanom przejść do ofensywy, zakończonej ostatecznym triumfem nad Imperium Brytyjskim. Kościuszko opracował i wzniósł również mury Akademii Wojskowej w West Point, a także znany był z wyzwolenia wszystkich niewolników murzyńskich, pracujących na ziemi, jaką otrzymał od amerykańskiego Kongresu, a także utworzył fundusz, który miał się zajmować kształceniem czarnoskórych byłych niewolników, tak, by stali się pełnoprawnymi członkami nowego amerykańskiego społeczeństwa. Podczas zorganizowanej przez demokratów próby obalenia Donalda Trumpa w lecie 2020 r., pomnik Tadeusza Kościuszki w Waszyngtonie został zdewastowany przez tzw.: "BLM". Warto też nadmienić, że inny sławny Polak, też uczestnik Wojny o Niepodległość Stanów Zjednoczonych - Kazimierz Pułaski, poległy w bitwie pod Savannah w październiku 1779 r., był twórcą... amerykańskiej kawalerii).
KOŚCIUSZKO POD SARATOGĄ
1777
ŚMIERĆ KAZIMIERZA PUŁASKIEGO POD SAVANNAH
11. X. 1779
Tak więc z Kościuszką jako Naczelnikiem Państwa, rozpoczęło się 24 marca 1794 r. Powstanie, mające na celu wyparcie Moskali z kraju i odrodzenie Rzeczypospolitej. Pomimo zwycięstwa pod Racławicami (4 kwietnia) i nieudanej próbie porozumienia się z rewolucyjną Francją, na pomoc Rosji ruszyły Prusy i wspólnie zdławiły ową insurekcję. Rzeczpospolita po Trzecim Rozbiorze (1795 r.) ostatecznie przestała istnieć, rozdarta na trzy części. Ale właśnie wówczas zaistniała sposobność, do bliższego związania losów Polski z Francją i u boku młodego generała, (walczącego wówczas we Włoszech z Austriakami), zawiązały się Legiony Polskie gen. Henryka Dąbrowskiego (1796 r.). Tak rozpoczęła się niesamowita, prawie dwudziestoletnia baśń napoleońska, która porwała tysiące polskich serc i długo jeszcze po upadku Cesarza kwitła w naszym narodzie (Józef Piłsudski napisał kiedyś w swych wspomnieniach, iż u jego kołyski zatrzymał się duch Napoleona Wielkiego, idący szlakiem swej wielkiej wyprawy na Moskwę).
Potem zaś było Powstanie Listopadowe (1830-1831), Powstania Wielkopolskie (1846 i 1848), Krakowskie (1846) i wreszcie Powstanie Styczniowe (1863-1864), na którego to micie wychował się Józef Piłsudski.
"PRECZ! TO JEST MÓJ DOM, MÓJ KRAJ - NIEDŁUGO PRZYJDĄ ZZA WISŁY NOWE KORPUSY gen. BOSSAKA I ZNOWU WSZYSCY POLACY PORWĄ SIĘ DO BRONI I NIE ZOSTANIE TU NIKT Z WAS!"
To właśnie w kulcie tego Powstania dorastał młody "Ziuk" Piłsudski, i to myśl o tej klęsce (przyszły Marszałek urodził się trzy lata po zakończeniu Powstania Styczniowego, w grudniu 1867 r.) oraz nienawiść do rosyjskiej szkoły, w której musiał słuchać kalumnii o Polsce i Jej historii, wyrobiła w nim żywą potrzebę i konieczność podjęcia ponownej walki o odrodzenie Ojczyzny i wyparciu Moskali z polsko-litewsko-ruskiej ziemi.
To właśnie dzięki Jego determinacji (i wielu Jemu podobnych) ta Polska odrodziła się wreszcie po Wielkiej Wojnie z niewoli. Nikt nam, Polakom, tej Niepodległości nie dał w darze, nikt nam jej nie ofiarował w prezencie - wszystko musieli Legioniści Piłsudskiego a potem żołnierze odrodzonego Wojska Polskiego wyrywać samodzielnie, wywalczyć w bojach, uświęconych hektolitrami krwi. Zaraz też po odrodzeniu i pierwszych oddechach wolności, zostaliśmy zmuszeni stawić czoła ogromnemu niebezpieczeństwu, można wręcz rzec - kierując się nieco mistyczną konwencją - odrodzonemu złu, które zakiełkowało na Wschodzie (lecz narodziło się na Zachodzie) i zmierzało przez Polskę do Niemiec oraz dalej na Zachód. W sierpniu 1920 r. w Bitwie Warszawskiej (porównywanej do Maratonu, Salaminy czy hannibalowych Kann) zatrzymaliśmy pochód Czerwonej Armii na Europę, a we wrześniu w Bitwie Niemeńskiej doszczętnie rozbiliśmy ostatnie cztery sowieckie armie. Dzięki geniuszowi strategicznemu Józefa Piłsudskiego oraz nieprawdopodobnej mobilizacji całego narodu, udało się odnieść niesamowite wprost zwycięstwo. Ocaliliśmy Europę, która żyjąc sobie spokojnie i ciesząc się pokojem po zakończonej I Wojnie Światowej, nawet tego nie zauważyła. Było oczywiście wielu ochotników z Zachodu (np. Meriann C. Cooper czy Charles de Gaulle), którzy walczyli z Sowietami w roku 1920 u boku Wojska Polskiego, ale realnie nie została wysłana żadna dywizja, która mogłaby nas wówczas wesprzeć. Niemcy wręcz radowali się z upadku Polski, Anglicy już szykowali się do robienia interesów ze zwycięskimi Sowietami (ciekawe co by powiedzieli, jakby Sowieci doszli pod Kanał La Manche?) i... krytykowali Polskę za Jej opór. Amerykanie zajęli stanowisko wyczekujące, a Francuzi - choć oficjalnie wsparli Polskę, to realnie żadnej pomocy nam nie przysłali. Jedyną prawdziwą pomoc, jaką otrzymaliśmy - przyszła od Węgrów, którzy oddali nam.... cały zapas swojej amunicji (ponieważ kraj był zniszczony działaniami wojennymi, nie istniała tu ani jedna fabryka amunicji i trzeba ją było sprowadzać z zagranicy. A wysyłkę broni oraz amunicji blokowali skomunizowani dokerzy w portach brytyjskich, w porcie w Gdańsku i oczywiście Czechosłowacja. Gdyby więc 12 sierpnia na dworzec w Skierniewicach nie wjechał pociąg, w którym znajdowały się skrzynie wypełnione amunicją od naszych Bratanków, nie Wojsko Polskie nie miałoby czym strzelać i wojna wnet zostałaby przegrana, a Europa stanęłaby otworem przed Armią Czerwoną.
Wywalczona i ocalona Ojczyzna wracała po zwycięstwie do niepodległego bytu, a pamięć stoczonych bitew i przelanej krwi, jeszcze bardziej umocniła świadomość potrzeby utrzymania Polski suwerennej i niepodległej, Polski wielkiej i potężnej o jakiej śnili ojcowie, cierpiący w niewoli zaborów. Na straży tej Niepodległości stanęła potężna armia (czwarta co do wielkości w Europie i siódma na świecie). Armia ta jednak była przygotowywana przede wszystkim do przyszłej wojny ze Związkiem Sowieckim i dlatego tak licznie występowała tu formacja kawaleryjska (nie było lepszej i szybszej formacji na wielkie rosyjskie odległości, niż właśnie kawaleria, gdyż czołgi i samochody bardzo często zakopywały się w dużym śniegu i nie sposób było ich potem uruchomić. Wówczas kawaleria była wprost zbawienna, a przekonał się o tym sam Hitler, który w 1943 r. zaczął formować jednostki kawaleryjskie - lecz było już na to za późno, Niemcy tę wojnę już przegrywali). Kawaleria nigdy też nie atakowała czołgów bezpośrednio z szarży, a w starciach z jednostkami pancernymi, kawalerzyści zsiadali z koni, brali do ręki karabiny przeciwpancerne i ze wzgórz ostrzeliwali zbliżające się tanki - np. w Bitwie pod Wizną to właśnie polska kawaleria (Wołyńska Brygada Kawalerii) zniszczyła prawie 40 niemieckich czołgów a kilkadziesiąt uszkodziła. W każdym razie było silne wojsko, były wielkie ambicje (również kolonialne) często podkreślano że Polska jest mocarstwem równym wielkim potęgom tego świata. W 1933 r. Józef Piłsudski opracował plan wojny prewencyjnej, mającej obalić Hitlera i unieszkodliwić Niemcy na kolejne dekady, ale odmowa Francji uczestnictwa we wspólnej akcji zbrojnej (która była jedynie wyprzedzeniem tej wojny, która wybuchła realnie, bowiem każdy zdrowo myślący polityk w Europie zdawał sobie wówczas sprawę, że celem Hitlera jest dominacja, podbój oraz eksterminacja, dlatego też - jak mawiał Marszałek - każda akcja zaczepna przeciwko niemu, była tak naprawdę wojną obronną. Gdyby więc udało się Hitlera "zdmuchnąć jak świeczkę" w 1933 r., nigdy II Wojna Światowa by nie wybuchła, bo Stalin także nie mógł niczego uczynić bez wsparcia Hitlera, a Hitler bez wsparcia Stalina. W takiej sytuacji reżim sowiecki by sobie po prostu powoli zgnił (komunizm zamknięty w jednym kraju, bez możliwości ekspansji nie byłby w stanie długo przetrwać, gdyż ten system był niczym wirus, aby przetrwać musiał wciąż zakażać kolejne organizmy, a gdy nie miał takiej możliwości - to po prostu obumierał i tak też się stało w latach 80-tych), zaś Europa byłaby wolna od wielu nieszczęść obecnie ją trapiących (być może pojawiłyby się jakieś inne, ale tego nigdy do końca nie można przewidzieć).
Druga Rzeczpospolita Polska przetrwała więc zaledwie dwadzieścia lat. To bardzo niedużo, ale gdyśmy nie mieli tej tradycji Dwudziestolecia Międzywojennego, gdybyśmy zostali tego pozbawieni w 1920 r., nie mielibyśmy tej wspaniałej pamięci lat 20-tych i 30-tych i stworzenia państwa od nowa.
A także wychowania i ukształtowania młodzieży, która swym czynem nakreśliła nieśmiertelny wkład w opór niemieckiemu i sowieckiemu najeźdźcy w czasie II Wojny Światowej.
To tyle jeśli chodzi o taką retrospekcję nowożytnych dziejów Polski. W kolejnej części zajmę się krótkim nakreśleniem (dosłownie w telegraficznym skrócie) dziejów polsko-niemieckich, i aby już więcej nie przedłużać, przejdę następnie już bezpośrednio do tematu wojennych relacji wybuchu II Wojny Światowej, ukazanych na podstawie raportów, sprawozdań oraz artykułów prasowych (zarówno polskich, niemieckich, sowieckich jak i częściowo francuskich - choć akurat tych posiadam bardzo mało). Zatem do dzieła...
CDN.
Filmiki poniżej łączą się i z tematem walki i z tematem "Umieramy i co dalej?" więc wklejam je tutaj:
OdpowiedzUsuńhttps://www.youtube.com/watch?v=ZQr-CVkovQA
https://www.youtube.com/watch?v=jWw4mw1ows4
Pozdrawiam, Justyna