Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 11 lutego 2016

KRÓLOWA - DZIEDZICZKA WĘŻOWEGO RODU - Cz. III

URODZONA BY

WŁADAĆ MĘŻCZYZNAMI


 Gwoli sprawiedliwości należałoby teraz zaprezentować również ród, z którego pochodził małżonek księżniczki Bony Sforzy d'Aragony - król Polski i wielki książę litewski 
Zygmunt I Jagiellończyk.



KRÓLESTWO POLSKIE 
i WIELKIE KSIĘSTWO LITEWSKIE 
W DRUGIEJ POŁOWIE XIV i W CAŁYM XV WIEKU






"POLONIAE TOTUS EUROPAE ADVERSUS BARBARORUM NATIONUM"


Taki właśnie napis - "Polsce, najsilniejszej fortecy całej Europy przeciwko ludom barbarzyńskim", widniał na łuku triumfalnym w Paryżu, wystawionym w 1573 r. Bez wątpienia ówczesne Królestwo Polskie, było niezwykle atrakcyjną zdobyczą, w planach matrymonialnych poszczególnych europejskich rodów. Nic dziwnego że Izabela Aragońska, która bardzo skrupulatnie przeglądała wszelkie oferty matrymonialne jej córki Bony, zdawała sobie sprawę że Królestwo Polskie jest bez wątpienia najlepszym z ofert.  Zresztą owe królestwo, najlepiej jest nazywać imperium, gdyż jak na owe czasy, liczyło ponad milion kilometrów kwadratowych i należało do najpotężniejszych mocarstw XVI-wiecznej Europy. Dzięki pomyślnym wojnom, dynastycznym mariażom i handlowi zbożem, stała się również jednym z najmajętniejszych państw Europy (mała ciekawostka, którą pozwolę sobie tutaj wtrącić - mianowicie w serialu "Wspaniałe Stulecie", w jednym z odcinków do Osmańskiej Turcji przybywa polska księżniczka Anna Jagiellonka, która prosi Hurrem o wsparcie w wyniku klęski głodu, jaka miała wybuchnąć w Polsce. Wiem że reżyser zmyślił większość wątków, po to by uatrakcyjnić ów serial, ale główne zręby muszą się trzymać kupy. Tak było np. w przypadku listów, jakie słali do reżyseria serialu tureccy widzowie, prosząc by nie uśmiercał Mustafy. Fakt, że serial ten początkowo pomyślany był jako opera mydlana dla samotnych pań, w związku z czym większość spisków i intryg tu pokazanych, jest zmyślona, potem jednak ewoluował w kierunku ambitniejszego projektu historycznego, a to powoduje że musi trzymać się mimo wszystko historycznych faktów. Dlatego też książę Mustafa musiał zginąć, ale wizyta księżniczki Anny Jagiellonki w Konstantynopolu i jej prośba o pomoc w walce z klęską głodu w Polsce, muszą niestety rozśmieszać, a to dlatego że ówczesna Polska przez ponad 150 lat była prawdziwym spichlerzem Europy i to od dostarczenia polskiego zboża, zależało czy gdzieś wybuchnie klęska głodu, czy też nie - to było takie małe wyjaśnienie, odnośnie pewnej niewielkiej scenki serialu "Wspaniałe Stulecie").

Królestwo Polskie a potem Rzeczpospolita Obojga Narodów, było też jednym z najbardziej demokratycznych państw ówczesnego świata. Oczywiście nie można porównywać dzisiejszej demokracji do ówczesnych realiów politycznych, jednak wystarczy rzut oka na odsetek ludności, jaki partycypował w rządzeniu krajem w Polsce a jaki w Europie Zachodniej. Mianowicie w Rzeczypospolitej Obojga Narodów w XVI i XVII wieku, ludność która partycypowała w zarządzaniu krajem, stanowiła 10% ogółu mieszkańców.To mało czy dużo zapytamy? No to wystarczy porównać te ilości z takimi krajami jak Wielka Brytania, która jeszcze w połowie XIX wieku (tak jeszcze w połowie XIX wieku), dopuszczała do głosu na temat kraju, jedynie - 4,5 % ludności, natomiast we Francji dopiero po Rewolucji i napoleońskich reformach, odsetek ten wyniósł ok. 12 % ludności, wcześniej (do 1789 r.), wynosił zaś ... 1%. Drugą kwestią była równie niesamowita wolność religijna, która powodowała że kraj nasz nosił nieoficjalną nazwę "Kraju bez stosów", a Żydzi, prześladowani w całej Europie (prócz osmańskiej Turcji), szukali schronienia właśnie na tej ziemi. 


 "NIE BYŁO W DZIEJACH PAŃSTWA MNIEJ OBCIĄŻONEGO POLITYCZNYM ROZLEWEM KRWI NIŻ PAŃSTWO POLSKIE (...) W DOBIE, KIEDY W CAŁEJ EUROPIE GŁOWY SYPAŁY SIĘ NA SZAFOTACH, W POLSCE ZDARZYŁA SIĘ TYLKO JEDNA EGZEKUCJA POLITYCZNA - TYLKO JEDNA"  

JOSEPH CONRAD 


Rzeczpospolita to był kraj, w którym najzwyklejsi rodzimi możnowładcy (żadni tam książęta), swym majątkiem dorównywali skarbowi kilku mniejszych włoskich państewek, a równać się z nimi mogli jedynie najwięksi europejscy książęta. Wystarczy tylko przytoczyć poselstwo Adama Konarskiego do Paryża w 1573 r., delegację Jerzego Ossolińskiego do Londynu w 1621 r., tegoż samego wjazd do Rzymu w 1633 r. (podczas którego konie specjalnie gubiły złote podkowy, a orszak liczył 300 osób, 22 powozy, oraz 10 wielbłądów), poselstwo Michała Radziwiłła do Rzymu w 1680 r. czy Piotra Potockiego do Konstantynopola w 1790 r. Nic przeto dziwnego, że młodzi Niemcy, Anglicy, Włosi, Szkoci czy Francuzi jeździli do Polski, by zrealizować sen o dostatnim życiu i wielkiej karierze.

Kto jednak położył podwaliny pod przyszłą potęgę państwa polsko-litewsko-ruskiego? Był to jeden człowiek, choć zapewne mało znany - Bolko II Świdnicki. Ten śląski książę, niewielkiego księstewka, przez trzy dni powstrzymywał napór wojsk czeskich króla Jana Luksemburskiego. Luksemburczyk zawarł wcześniej sojusz z Krzyżakami przeciwko Polsce i ruszył, wraz ze swym rycerstwem pod umówiony na miejsce koncentracji Kalisz. Tam już oczekiwali go Krzyżacy, pod osobistym dowództwem wielkiego mistrza Zakonu - Luthera von Braunschweiga. Należy pamiętać że ówczesne młodziutkie (dopiero od 1320 r.), odnowione Królestwo Polskie, słabo jeszcze "zlepione" kilkoma dzielnicami (Małopolska, Wielkopolska, Ziemia Sieradzka, Łęczycka, Kujawy i Ziemia Dobrzyńska), było niewielkie i targane długoletnimi zaszłościami dzielnicowych niesnasek. Polskie rycerstwo było za słabe, by myśleć wówczas o konfrontacji z samym tylko (potężnym już) Zakonem Krzyżackim, a co dopiero z połączonymi armiami krzyżacko-czeskimi. 

Czesi nie dotarli na czas na umówione miejsce (Kalisz), zaś oczekujący ich Krzyżacy, po wyjedzeniu lokalnych zapasów żywności, nie mogąc dłużej czekać zawrócili do domu. Wówczas na tylne straże zakonne natarło polskie rycerstwo, pod osobistym dowództwem młodego księcia Kazimierza, syna Władysława I Łokietka (ów książę Kazimierz, to oczywiście późniejszy król Kazimierz III Wielki). Pod Płowcami i Radziejowem 27 września 1331 r. siły polskie pobiły tylną straż Zakonu, pod wodzą wielkiego marszałka Zakonu - Dytrycha von Altenburga. Tylko na tyle było Polaków wówczas stać, na pokonanie jedynie tylnych, oddziałów straży potężnego niemieckiego Zakonu Najświętszej Marii Panny (zwanych Krzyżakami). Ale gdyby nie poświęcenie Bolka Świdnickiego, Krzyżacy wraz z Czechami, doprowadziliby do całkowitego rozbicia, dopiero co świeżo "sklejonego" Królestwa Polskiego.

Te trzy kluczowe dni, kosztowały jednak Bolka utratę większości rycerstwa, ogromne spustoszenie kraju i upadek twierdz - Niemczy, Wrocławia i bronionego przez siostrę Bolka, księżnę głogowską Konstancję - Głogowa. Te trzy dni zaważyły na dalszej przyszłości kraju, który miał dopiero się narodzić jako przyszłe europejskie mocarstwo. Zaś Bolko został całkowicie zapomniany przez potomnych i jego niezwykłe poświęcenie, w obronie obcego przecież mu kraju (Śląsk nie należał wówczas do Polski), ginie w mrokach historii. Tak to już jest, że na jej czele z reguły w pierwszym rzędzie uplasują się wszelkiego typu ... kanalie. W dwa lata później na tron Polski wstępuje 23-letni książę Kazimierz, najgenialniejszy Piast na polskim tronie. Zaczyna się okres "wykuwania" późniejszej wielkości Królestwa Polskiego. Czasy panowania króla Kazimierza Wielkiego (1333-1370), są okresem który w naszej historii określamy jako okres świetności państwa polskiego i to praktycznie pod każdym względem - politycznym, gospodarczym, społecznym i obronnym. Nie na darmo powstał wierszyk: "Król Kazimierz zastał Polskę drewnianą, a zostawił murowaną". 


 NABYTKI TERYTORIALNE 
KAZIMIERZA III WIELKIEGO 
(1333 - 1370)




Wyliczanie osiągnięć króla Kazimierza, zajęłoby zbyt wiele czasu, należy jednak podkreślić że były to naprawdę zmiany rewolucyjne (sam fakt, że od czasów Kazimierza, zaczęto budować murowane wierze na skalę wręcz niespotykaną nigdzie wcześniej w tak krótkim czasie). Państwo rozrastało się w kierunku południowo i północno-wschodnim. Kazimierz co prawda pragnął przyłączyć do Polski Śląsk, jednak opór czeski był tam bardzo silny, a odzyskanie Pomorza Gdańskiego nie było możliwe, gdyż Polska jeszcze nie mogła równać się orężnie z Zakonem Krzyżackim ... jeszcze nie była na to gotowa. Mimo to Kazimierz zabezpieczył kraj przed ewentualnymi najazdami sąsiadów, tworząc prawdziwe strefy fortyfikacyjne, złożone z kilku lub kilkunastu starych i nowo wybudowanych zamków, twierdz i umocnień.

Ale to nie zasługi gospodarcze ani obronne (choć oczywiście niezmiernie ważne), przyniosły Kazimierzowi tytuł największego z Piastów (i jednego z pięciu największych władców w historii Polski). To co przetrwało po śmierci Kazimierza w 1370 r. to stworzenie nowego ideału polskiego szlachcica i polskiego obywatela. To właśnie król Kazimierz Wielki położył fundament pod przyszłą demokrację szlachecką Rzeczpospolitej Obojga Narodów. To właśnie za Kazimierza i w jego otoczeniu, poczęła się tworzyć niewidzialna dla oka, niesłyszalna dla ucha, ale niezwykle istotna dla każdego szanującego się państwa - Wielkość Ducha (MAGNANIMITAS). Oczywiście owa Magnanimitas, nie oznaczała jakichś bliżej nieokreślonych duchów narodowych, czy Ducha Narodu, (jak to później błędnie interpretowali Niemcy), tylko konkretnych, żywych ludzi. W tym przypadku Wielkością Ducha cechował się bez wątpienia sam król Kazimierz, ale nie tylko on. On stworzył coś niesamowitego - natchnął szlachtę Wielkością Ducha. Ta sama szlachta (już po śmierci króla), cechując się ową Magnanimitas - wykonała rzecz, wg. mnie genialną, wprost niesamowitą i niespotykaną nigdzie indziej w ówczesnej Europie. Mianowicie postanowili młodziutką królową polską - Jadwigę, ożenić z ... dzikim barbarzyńcą, księciem pogańskiej Litwy - Jogaiłą. Po co to zrobili, czy nie lepiej im było siedzieć "za miedzą" i liczyć dutki? Oficjalnie mówi się że uczynili to dla wspólnego odparcia krzyżackiego zagrożenia i powstrzymania litewskich najazdów rabunkowych na polskie ziemie. To na pewno też, ale czy tylko?

Ludzie ci tak bowiem sobie wykalkulowali - ci brudni i jedzący surowe mięso barbarzyńscy Litwini (takie plotki krążyły o Litwinach, a sama królowa Jadwiga, straciła przytomność na myśl o ożenku z na wpół-dzikim Jogaiłą), mogą stać się podobni do nas i nie trzeba wcale ku temu mieczy, jak czynił to Zakon Krzyżacki, wystarczy pokazać im nasze dobrodziejstwa, nasze prawa i przywileje i po prostu zapytać: "Chcecie to mieć bez przelewania krwi, bez wojen i osłabiania naszych narodów? Chodźcie z nami, razem będziemy niezwyciężeni". Czym kierowali się polscy panowie, jeśli nie ową Wielkością Ducha? Gdyby bowiem pragnęli zawrzeć z Litwą sojusz tylko przeciwko Zakonowi Krzyżackiemu, mogli to uczynić bez obdarzania Litwinów swoimi przywilejami - i tak jednym i drugim by się to opłaciło. Ci jednak poszli dalej, pragnęli stworzyć państwo potężne, państwo budowane nie tyle na samej sile militarnej i przemocy, na krwi i potędze oręża - tylko właśnie na sprawiedliwości, wolności, godności ludzkiej - na owej Magnanimitas - Wielkości Ducha. Tym właśnie wyrażała się mądrość i dalekosiężna przenikliwość naszych przodków.





Należy też dodać, że pod koniec życia króla Kazimierza Wielkiego, Polska była tak zabezpieczona sojuszami polityczno-militarnymi z ościennymi krajami, jak nigdy wcześniej w swych dziejach. Najważniejszą osią owych sojuszy, było wzajemne porozumienie dworów krakowskiego i budzyńskiego o pomocy militarnej w przypadku krzyżackiego najazdu. Sojusz polsko-węgierski był stary, jeszcze z 1320 r. Został jeszcze potwierdzony i umocniony układem z 1338 r. na mocy którego po bezpotomnej (co znaczy w przypadku braku męskiego potomka), śmierci króla Kazimierza, polski tron miał odziedziczyć węgierski monarcha z dynastii Andegawenów. Z Księstwem Słupskim, które obejmowało znaczne tereny zachodniego Pomorza, związał się Kazimierz w 1343 r. wydając za mąż za księcia Bogusława V swą córkę Elżbietę. Sojuszem polityczno-militarnym z Danią, natomiast sprzymierzył się Kazimierz w 1350 r. Dzięki takiej polityce Królestwo Polskie "otoczyło" zarówno Państwo Zakonu Krzyżackiego, jak i Brandenburgię ze wszystkich stron.

Jednak o  międzynarodowym znaczeniu rosnącego w siłę Królestwa Polskiego, zaważyło co innego. Mianowicie pierwszy w polskich dziejach, przeprowadzony na taką skalę zjazd monarchów europejskich do Krakowa w 1364 r. To spotkanie zostało opisane także we francuskiej  Kronice Wilhelma de Machaut. Ale tu niespodzianka. Dziś przyjęło się twierdzić że zjazd krakowski był właśnie w 1364 r. Oczywiście co do daty nie ma sprzeczności, ale, był to drugi zjazd, bowiem w 1363 r. miał miejsce pierwszy zjazd krakowski, o którym zupełnie się nie mówi, zaś Wilhelm de Machaut właśnie skrupulatnie i dokładnie go opisuje. A oto lista monarchów przybyłych do Krakowa na pierwszy zjazd - Karol IV Luksemburski - cesarz rzymski narodu niemieckiego, król Niemiec, król Czech, król Italii (Florencja, Piza, Padwa, Siena, Lukka), Piotr I de Lusignan - król Cypru, Ludwik I Wielki z dynastii Andegawenów - król Węgier, Bolko II Mały - książę Brzesko-świdnicki, Siemowit III - książę mazowiecki (wówczas lennik Polski), Władysław - książę Opolski, Otto Wittelsbach - margrabia brandenburski oraz Waldemar IV Atterdag - król Danii. Władcy przybyli oczywiście z licznym orszakiem, rycerstwem i dworem. Powodem zjazdu był zaś ślub cesarza Karola IV z córką Bogusława V słupskiego (i wnuczką Kazimierza Wielkiego) - Elżbietą. Drugi zjazd z 1364 r. był wydarzeniem czysto politycznym, na którym Kazimierz odniósł ogromny sukces polityczno-dynastyczny.

Pierwszy zjazd krakowski, miał miejsce 21 maja 1363 r. Jednak to właśnie ten drugie zjazd z 1364 r. obił się szerokim echem po całej ówczesnej Europie. I znów skład przybyłych nań gości był niemal identyczny. Z początkiem września 1364 r. stawili się więc w Krakowie cesarz Rzymsko-Niemiecki, król Niemiec i Czech - Karol IV Luksemburski wraz z małżonką Elżbietą, oraz swym bratem księciem Karyntii Janem Luksemburskim (i jego dopiero co niedawno poślubioną małżonką Małgorzatą Habsburg), król Węgier Ludwik I Andegaweński wraz z małżonką Elżbietą Kontromanicą (bośniacką księżniczką), król Danii Waldemar IV ("Atterdag" - Odnowiciel) Estridsen z małżonką Jadwigą (księżniczką ze Szlezwiku), margrabia brandenburski Ludwik VI Wittelsbach bez małżonki, za to z bratem i swym następcą Ottonem Wittelsbachem (zwanym "Leniwym"), król Cypru Piotr I de Lusignan wraz ze swą młodą żoną Eleonorą Aragońską, oraz książęta: Świdnicki - Bolko II Mały (z Piastów Śląskich), Słupski - Bogusław V Gryfita z synem i następcą Kazimierzem (Kaźkiem) Słupskim (wnukiem Kazimierza Wielkiego), książę Mazowiecki - Siemowit III i książę Opolski Władysław z Piastów Śląskich.


ZJAZD EUROPEJSKICH MONARCHÓW DO KRAKOWA
WRZESIEŃ 1364




Te zjazdy są wyjątkowe również dlatego, że od czasu zjazdu gnieźnieńskiego cesarza niemieckiego Ottona III z 1000 r. nie było dotąd podobnych uroczystości na ziemiach polskich (więcej, nigdy dotąd tak wielkiego zjazdu nie było jeszcze w całej średniowiecznej Europie). Z tym wszakże że zjazd z 1364 r. znacznie przewyższał bogactwem i rozmachem tamten sprzed prawie czterech wieków. "Dawano wszystkim więcej niż chcieli" - zapisano w kronice krakowskiej o tym wydarzeniu. I rzeczywiście, król Kazimierz  bardzo chciał się pokazać z jak najlepszej, ale jednocześnie jak najbogatszej strony. Pierwszym widokiem, na który natknęli się przybywający do stolicy Królestwa Polskiego goście - był widok nowych, potężnych murów obronnych Krakowa, najeżonych basztami. Wraz z wjazdem na Wawel, gościom ukazywała się nowa (niedawno wzniesiona za Kazimierza), gotycka katedra wawelska. Jedynie zamek królewski ustępował nieco posiadłościom cesarza na Hradczanach w Pradze, czy w Wyszehradzie na Węgrzech. Mimo to godnie reprezentował swą rolę. Królów z rodzinami i służbą ulokowano w komnatach zamkowych, książęta w pomieszczeniach klasztornych, rycerstwo zaś i przybili z władcami dostojnicy - rozmieszczeni zostali w prywatnych krakowskich kamienicach.

Nim rozpoczęła się sławna uczta u Wierzynka, urządzono turniej rycerski na rynku krakowskim. Najpierw walczyli rycerze w grupach, pieszo, podzieleni na dwie grupy zbrojnych. W kolejnych dniach walki odbywały się indywidualnie, konno. Najciekawszym punktem tego programu były ... konne potyczki samych monarchów. Zarówno król Kazimierz, jak i cesarz Karol IV, Ludwik Węgierski, Piotr de Lusignan i inni - walczyli przeciwko sobie, niczym najzwyklejsi rycerze. Najlepszym okazał się król Cypru Piotr de Lusignan i został zwycięzcą całego turnieju. To było jego drugie zwycięstwo odniesione w przeciągu kilku miesięcy, gdyż z początkiem 1364 r. goszcząc w Pradze u cesarza Karola IV - na tamtejszym turnieju też okazał się najlepszy. Sama uczta odbyła się w domu najbogatszego krakowskiego rajcy - Mikołaja Wierzynka (prawdopodobnie był on również doradcą króla do spraw finansowych). Wierzynek otrzymał też od polskiego monarchy prawo do decydowania, kto i gdzie z zaproszonych monarchów zostanie posadzony. Korzystając z tego pozwolenia, na pierwszym, eksponowanym miejscu usadził samego króla Kazimierza (co było jednak wbrew etykiecie, gdyż na najwyższym podium, zawsze sadzano najwyższego kościelnego lub świeckiego przywódcę wszystkich chrześcijan - w tym przypadku był to cesarz Karol IV).

Wszyscy goście zostali obdarowani drogimi prezentami (ponoć nawet ci, którzy nie pełnili eksponowanych stanowisk, a byli jedynie w obsłudze dworów monarszych). Każdy godny jego pozycji i znaczeniu (Piotr de Lusignan otrzymał dwa podarki - jeden za zwycięstwo w turnieju rycerskim, a drugi właśnie w formie owego zwykłego "gościnnego" podarunku). Kazimierz odniósł na tym spotkaniu duży sukces dyplomatyczny, uzyskując od Ludwika Węgierskiego oficjalny dokument, z królewskim zapewnieniem, że jeśli Kazimierzowi urodzi się dziedzic płci męskiej, to porozumienie o sukcesji tronu polskiego do węgierskich Andegawenów, zawarte w 1338 r. uznaje się za niebyłe, bez szkody na wzajemnych polsko-węgierskich stosunkach. Poza tym monarchowie wzajemnie ratyfikowali sobie układy pokojowe. Zjazd trwał trzy tygodnie, przez ten czas ucztowano i balowano, urządzając przyjęcia i oficjalne bale "państwowe", w zależności od tego w której z przydzielonych monarchom sal przyjęcie to się odbywało.


UCZTA U WIERZYNKA 
KRAKÓW - WRZESIEŃ 1364 r.

 


Po co jednak o tym wszystkim piszę i jaki ów zjazd krakowski roku 1364, miał wpływ na pozycję militarną Królestwa Polskiego w Europie, za czasów Zygmunta Jagiellończyka? Ogromny! Ten zjazd to nie tylko oficjalne przyjęcia, bale, dyplomatyczne układy i międzypaństwowe sojusze, ten zjazd miał bowiem (w swym głównym założeniu), zapewnić Królestwu Cypru pomoc zbrojną państw chrześcijańskiej Europy (w przypadku podboju Cypru przez rosnących w siłę muzułmańskich Turków Osmańskich). Sam fakt, że na miejsce tej niespotykanej dotąd w dziejach Europy "konferencji" mocarstw wybrano Kraków - stolicę Królestwa Polskiego - był niezwykle znaczący, stanowił bowiem uznanie Polski za jedno z kluczowych potęg chrześcijańskiego świata. Państwo, które jeszcze trzydzieści lat wcześniej targane było wewnętrznymi niesnaskami i dzielnicowymi niepokojami (wyrosłymi z prawie dwóch wieków dzielnicowego rozbicia Polski). Państwo (a raczej państewko), słabe, bez stałej armii, bez silnych twierdz i zamków, wciąż najeżdżane przez okoliczne ludy Litwinów, Tatarów, Jaćwingów a także Czechów, Brandenburczyków i Krzyżaków, państwo o zrujnowanej gospodarce, wyludnionych ziemiach (ludność uprowadzano w niewolę do jednego z wyżej wymienionych państw, lub mordowano), to państwo w przeciągu 30 lat, awansowało do rangi europejskiego mocarstwa. Niesamowite.

Ale niesamowite to jest tylko z pozoru, gdyż jeśli spojrzymy uważniej, to dostrzeżemy, że tutaj po prostu wykonano ogromną (wręcz tytaniczną) pracę, której efektem stało się wzmocnienie państwa na arenie międzynarodowej i ochrona zamieszkującej go ludności. W odziedziczonym po ojcu Władysławie I Łokietku i złożonym z zaledwie dwóch wyczerpanych i wyludnionych prowincji polskich (Małopolska i Wielkopolska), zdołał król Kazimierz w przeciągu 30 lat zbudować potężne państwo. Aby rozwinąć gospodarkę, najważniejszą sprawą było zabezpieczenie pracującej na niej ludności przed atakami z zewnątrz. W tym celu nakazał Kazimierz wznieść linię murowanych twierdz, grodów i systemów fortecznych i tak od strony Brandenburgii i Zakonu Krzyżackiego, prócz nowych zamków i po raz pierwszy obwarowanych murami miast, zbudowano potężne warownie na linii rzek Noteć - Obra - Wisła. podobne umocnienia wzniesiono na całej granicy z Czechami (Śląskiem). Ziemię kaliską, poznańską, sieradzką i łęczycką zabezpieczono dwoma wałami umocnień, ciągnących się na przestrzeni setek kilometrów. Również podwójnym pasem umocnień, zabezpieczono ziemię krakowską a w samej stolicy wzniesiono nowe, solidne mury obronne. Ziemia sandomierska i lubelska, oraz cały pas do granicy z Mazowszem, ogrodzone zostały linią fortec, wałów i nowo obwarowanych miast, przed atakami tak Litwinów jak i Jaćwięgów. Po zajęciu Lwowa w 1349 r. (po raz pierwszy miasto to zostało wówczas złączone z Polską), Kazimierz obwarował je pasem solidnych murów, wznosząc obok niego jeszcze dwa inne zamki. Zbudował fortece i pas umocnień w rejonie Trembowli i Halicza, chroniące przed atakami Tatarów i tym samym zabezpieczając całą Ruś Halicką.


KRÓL KAZIMIERZ WIELKI
(1310 - 1370) 



Wzniósł (prócz tych, które już istniały), nowe zamki (wymieniam tylko te największe, gdyż nie ma sensu pisać tu o wszystkich) w Haliczu, Trembowli, Lwowie, Stryju, Sanoku, Przemyślu, Lubaczowie, Włodzimierzu, Czchowie, Sandomierzu, Zawichoście, Lublinie, Kazimierzu , Sieciechowie, Międzyrzeczu, Poznaniu, Pyzdrach, Płocku, Wyszogrodzie, Zakroczymiu, Łowiczu, Kaliszu, Sieradzu, Łęczycy, Będzinie, Krakowie, Nowym Korczynie i w wielu, wielu innych grodach. Otoczył nowymi murami takie miasta jak: Kraków, Kazimierz, Wieliczka, Bochnia, Krosno, Sanok, Lwów, Olkusz, Lelów, Sandomierz, Lublin, Wąwolnica, Radom, Iłża, Kielce, Wiślica, Kalisz, Pyzdry, Łęczyca, Konin, Płock, Stawiszyn, Wieluń i inne. Kazimierz przeprowadził również reformę wojskową, która polegała na tym, iż każdy możny, posiadający jakikolwiek majątek, jest prawnie zobowiązany do przyprowadzenia ze sobą określoną liczbę zbrojnych (oczywiście w zależności od posiadanego majątku, im kto bogatszy, tym liczba ta się zwiększała). Również kościół i duchowieństwo mieli wystawiać odpowiednią do posiadanego majątku - liczbę zbrojnych. Jeśli wezwany nie podporządkował się królowi (lub z jakichkolwiek innych przyczyn nie mógł wziąć udziału w wyprawie, a nie wyznaczył zastępcy), tracił swój majątek i ziemię na korzyść swych krewnych. Jeśli się zbuntował - tracił majątek na korzyść monarchy. Sołtysi na wsiach również mieli dbać o stały pobór rekruta.

Poza tym, zdając sobie sprawę, że wojsko może być utrapieniem nie tylko dla wroga, lecz także dla własnych poddanych, Kazimierz rozkazał by zbrojni nigdy nie zatrzymywali się na postój i odpoczynek w miastach czy klasztorach, lecz by obozowali w lasach, lub na polach. Dodatkowo, po raz pierwszy w polskich dziejach, wprowadził król w wojsku system chorągwi, dotąd nieznany. Biorąc przykład z Węgrów i od nich ściągając ową nowinkę wojskową, doprowadził Kazimierz do ścisłego związania danego rycerza z jedną chorągwią danej ziemi, której ten miał być wierny do końca życia. System chorągwi wszedł na stałe do polskiego schematu organizacji militarnej i stał się wręcz nieodłączny. Kazimierzowski system obrony granic i nowa reforma wojskowa, przy jednoczesnym wzroście gospodarczym, stały się podstawą potęgi Królestwa Polskiego. Grunwald 1410 r. był właśnie efektem przemian, jakie zaprowadził w Polsce król Kazimierz Wielki.





W KOLEJNEJ CZĘŚCI OPISZĘ RÓD, Z KTÓREGO WYWODZIŁ SIĘ ZYGMUNT JAGIELLOŃCZYK - MAŁŻONEK WŁOSKIEJ KSIĘŻNICZKI BONY SFORZY D'ARAGONY


 
  CDN.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz