Łączna liczba wyświetleń

sobota, 27 lutego 2016

POLSKA i NIEMCY - ZAWSZE BYLIŚMY SOBIE RÓWNI - Cz. IV

CZARNY ORZEŁ NA ZACHODZIE

BIAŁY ORZEŁ NA WSCHODZIE


HISTORIA LECHITÓW
(PRZED ROKIEM 966)


DYNASTIA LESZKÓW-POPIELIDÓW
760 - 840

 


Rządy 12 wojewodów trwały przez dwadzieścia lat. Tym razem nie popełniano błędów, z czasów pierwszego bezkrólewia, gdzie każdy z 12 możnych, miał taki sam głos w radzie. Tym razem jednemu z nich, powierzono władzę zwierzchnią nad resztą, lecz to na niewiele się zdało, gdyż każdy z wojewodów, pragnął zapewnić sobie tron książęcy i każdy z nich knuł w celu jego zdobycia. Bardzo osłabiało to cały kraj i prowokowało inne państwa i ludy do najazdów łupieżczych. Tak też się stało ok. 760 r. gdy na Lechię (czyli tereny zamieszkane przez plemiona, z których kiedyś powstanie Polska), ruszyła wielka wyprawa wojenna spokrewnionych ze Słowianami (lecz bezpośrednio z nimi nie związanych), Awarów, z terenów dzisiejszych Węgier. Sprzymierzyli się oni ze słowiańskimi Morawianami, i wspólnie ruszyli na ziemie Lechii. 

W tym samym czasie, do Gniezna zwołano wielki wiec, na którym miano zadecydować nad wyborem wodza, który mógłby atak odeprzeć. Niestety, wojewodowie nie potrafili dojść w tej sprawie do zgody, gdyż każdy z nich widział właśnie siebie, jako wodza a następnie księcia Lechitów. Narady więc trwały, lud zgromadzony w gnieźnieńskim grodzie, oczekiwał konkretnych decyzji, a tymczasem zagony awarsko-morawskie zbliżały się do kraju Wiślan. Wciąż jednak nie było zgody wśród możnych i co najważniejsze - nie było wodza, który mógłby stanąć na czele wojska. Wreszcie zdecydowano się powierzyć władzę nad wojskiem jednemu z wojewodów, który wyruszył z wojskiem do ziemi Wiślan, by tam stoczyć bitwę z najeźdźcami. Pomimo pozorów współpracy, zgody jednak pomiędzy wojewodami nie było i gdy tylko wojsko lechickie, zjawiło się pod grodem Kraka, zostało otoczone i pobite przez połączone siły Awarów i Morawian. Ci, którym udało się wyjść cało z bitwy, uszli na północ, do Gniezna, a Awarowie przystąpili do oblężenia Krakowa, jednocześnie szerząc spustoszenie po okolicznych terenach aż pod Sandomierz. 

Gdy wojewodowie (którzy brali udział w bitwie pod Krakowem), przybyli do Gniezna, wśród ludu wybuchła panika, gdyż uważano że Awarowie postępują za uciekającym wojskiem. Wówczas to jeden człowiek nie okazał oznak strachu i zebrawszy wokół siebie grupę kmieci, sformował z nich niewielkie pospolite ruszenie. Owym człowiekiem, był zwykły złotnik z miasta Przemyśla, o imieniu Przemysław (Przemko), który wraz z innymi, przybył na wiec do Gniezna. Przemko zdawał sobie sprawę, że ta garstka kmieci, którą zgromadził, nie będzie w stanie powstrzymać regularnego wojska nieprzyjaciela, dlatego też uciekł się do podstępu. Przybywszy na czele pospolitego ruszenia pod Łysą Górę, kazał na okolicznych wzgórzach, poustawiać w wielkiej ilości błyszczydła od szyszaków i zbroi, jaką nosili wojowie. Gdy wzeszło poranne słońce i jego blask zaczął padać na okoliczne wzgórza, oczom nieprzyjaciół ukazał się widok wojska ustawionego w szyku i gotowego do ataku (Awarowie patrzyli pod słońce, więc wydawało im się że na wzgórzach czekają niezliczone oddziały zbrojnych). 

Nie wzbudziło to jednak wśród Awarów lęku i ruszali w stronę, ustawionych na wzgórzach szyszaków, które w tymże czasie były zabierane i ukrywane, tak więc, gdy przybyli na pozycje, które wydawały im się zajęte przez owe wojsko, nikogo tutaj nie spotykali. Uderzali więc w innym kierunku i znów sytuacja się powtarzała. Wreszcie doszli do wniosku, że na ich widok całe lechickie wojsko po prostu uciekło, postanowili więc wrócić pod oblegany Kraków. Wówczas to Przemko zwrócił się do swoich żołnierzy z płomienną mową, która dodała im pewności i podbudowała morale. Nocą, gdy Awarowie zupełnie nie spodziewali się ataku i rozluźnili swoje załogi pod obozem, Przemko, na czele kmieci i innych, zebranych naprędce ochotników, uderzył na Awarów. W nocnej bitwie z zaskoczenia, zdobył obóz i położywszy trupem wielu awarsko-morawskich wojowników, zmusił ich do panicznej ucieczki. Nie podjął jednak pogoni, pozwalając rozbitym oddziałom nieprzyjaciół, wrócić do ojczyzn. Sam zaś, z łupami i jeńcami, skierował się do Gniezna, gdzie zgotowano mu triumfalny wjazd i wymuszono na wojewodach ... obranie Przemysława kolejnym władcą Wielkiej Lechii.


IMPERIUM WIELKIEJ LECHII POD RZĄDAMI LECHA VI
(BEZ ZIEM POŁOŻONYCH NA POŁUDNIE OD DUNAJU)





Ci uczynili to (pod wpływem ludu), choć niechętnie, gdyż oto okazało się, że zwykły złotnik zdobył władzę, którą każdy z owych możnych przewidywał dla siebie. Wraz z objęciem władzy książęcej, Przemysław zmienił imię, zwąc się odtąd - Leszkiem. Tak oto nastąpiło dwudziestoletnie panowanie Lecha VI Przemysława (zwanego również "Spryciarzem", od fortelu, jakim oszukał Awarów). Panowanie księcia Leszka VI, doprowadziło do ponownego odrodzenia się wpływów Wielkiej Lechii w regionie (utraconym w latach rządów 12 wojewodów). Swoje panowanie rozpoczął on od ponownego podporządkowania Lechitom zbuntowanych Morawian, którzy bardzo szybko ulegli sile jego wojska. Potem mianował nowych wojewodów w poszczególnych plemionach, a tych którzy próbowali się buntować, karał, najeżdżając ich ziemie i wymuszając podległość. Bardzo szybko ponownie podporządkował Lechitom olbrzymi obszar, od rzeki Łaby na Zachodzie, po Dniepr na Wschodzie i od Dunaju na Południu po Bałtyk na Północy. Panował więc nad ogromnym imperium, które co prawda nie było scentralizowane, ale istniało na zasadzie swoistej federacji plemion słowiańskich, pod lechickim przewodem. 

Wyprawił się też kilkakrotnie przeciwko Saksonom, które to plemię traciło już swe słowiańskie korzenie, zasiedlane z północy przez skandynawskich Jutów, a z zachodu przez Franków. Podporządkował sobie zbuntowane słowiańskie plemiona wschodnie - Drewlan i Siewierzan, którym przewodził wojewoda Wszewold (podczas rządów 12 wojewodów, Wszewold uznał się za niepodzielnego władcę całego Wschodu, czyli późniejszej Rusi), a po rozbiciu jego sił i podporządkowaniu kraju, cześć Lechitów (Polan) przesiedlił na Wschód, by tam pilnowali jedności federacji Wielkiej Lechii. To również Lech VI, jako pierwszy z władców Wielkiej Lechii, nakazała umieszczać swój herb we wszystkich miastach i grodach swego imperium, a herbem Leszka, była góra na czerwonym tle, mająca pawi ogon, nad którą umieszczony był biały orzeł. Gdy książę umierał w 780 r. jego państwo przewyższało swym zasięgiem i siłą militarną imperium Karola Wielkiego na Zachodzie (który wówczas panował w państwie Franków).

Lech VI pozostawił po sobie czworo dzieci - jednego syna i trzy córki. Syn jego - również Leszek, był kaleką (był niemową, miał garba i nie mógł się swobodnie poruszać), został jednak po śmierci ojca wybrany kolejnym władcą i panował jako Lech VII. Był młody i bardzo wątły, często też zapadał na zdrowiu, dlatego realną władzę objęła w jego imieniu - matka, poślubiona Lechowi VI w 756 r. - Łukna z rodu Toporów z Panigrodu. Łuknę wspierał w rządach jej brat - Stunen. Ich rządy trwały jednak tylko kilka miesięcy, gdyż wojewodowie oraz pomniejsi kmiecie, nie chcieli mieć za władcę niemowy i kaleki, dlatego też zdawano sobie sprawę, że należy wybrać kolejnego władcę i ożenić go z jedną z córek zmarłego Lecha VI. Dnia 6 października 780 r. urządzono więc pod Krakowem, zawody w konnej gonitwie, a ich zwycięzca miał otrzymać tytuł księcia, władzę nad imperium Wielkiej Lechii oraz rękę jednej z córek Leszka VI (i prawdopodobnie Łukny, gdyż ona dała dwoje dzieci - owego kalekiego syna i jedną z trzech córek). 





CDN.
  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz